Sierpień 2012 - 2017 - Beskid Sądecki
Bacówka pod Bereśnikiem - schronisko górskie PTTK (Oddział Pieniński)
Bacówkę pod Bereśnikiem odkryliśmy zupełnie przypadkowo. A to było to tak, że szukaliśmy w Internecie miejsca na wczasy pod namiotem. Z początku pomyśleliśmy rzecz jasna o samej Szczawnicy. Chcieliśmy rozbić się gdzieś na polu namiotowym usytuowanym gdzieś blisko centrum, żeby mieć wszędzie po drodze, jednak żadna z ofert nie przypadła nam do gustu, bo tu za drogo, tam znów nienajlepsze warunki itd. Szukaliśmy więc dalej... Wreszcie po mozolnych poszukiwaniach natrafiliśmy na stronę internetową schroniska pod Bereśnikiem. Od razu stwierdziłam, że to naprawdę niezwykle przyjazne miejsce dla turystów - tak dużych jak i dla tych maleńkich. I tak postanowiliśmy, że właśnie tam spędzimy nasze wakacje, co było strzałem w dyszkę. Wakacje Marzeń.
Jak się może domyślacie albo i nie droga do bacówki okazała się długa i wyboooooooista, a żeby jeszcze było śmieszniej to mieliśmy ze sobą wózek z roczną Leną, który trzeba było taszczyć pod sporą górę… pod koniec jeszcze po trawie... Muszę w tym miejscu dodać, że troszkę się daliśmy nabrać jeśli chodzi o samą lokalizację. Otóż sądziliśmy iż skoro schronisko znajduje się przy konkretnej ulicy o nazwie Języki 22 to musi tam prowadzić normalna droga asfaltowa. Nic bardziej mylnego. Oczywiście poszliśmy tą drogą dla samochodów z napędem na 4 koła, a potem skręciliśmy jeszcze w inną polną drogę. Ostatecznie wzięłam Lenke do nosidełka a Darek jakoś sobie poradził z wózkiem. Trzeba jednak było zabrać drugi wózek o czterech dużych kołach. Prawie jak terenówka :) Jeden Pan Bóg wie ile potu po drodze wylaliśmy, ale było WARTO, NAPRAWDĘ WARTO!!!!!!!!
Byliśmy jedynymi z nielicznych, którzy odważyli się tam wybrać z wózkiem i wielu mijających nas turystów wyrażało swój podziw, że nam się tak chce no i, że dzieci takie malutkie. Dominika miała wtedy trzy lata i maszerowała dzielnie pod górę. Jak wiadomo cały trud wynagrodziły nam wspaniałe widoki. Z gościńca przed schroniskiem roztacza się bowiem zachwycająca panorama Małych Pienin, nad którymi dominują okazałe Tatry (słowackie i polskie), a te przy ładnej pogodzie są bardzo dobrze widoczne. Tam jest pięknie nawet w czasie deszczu i po kiedy mleczna mgła roztacza się nad lasami i zakrywa szczyty. Poza najwyższymi Tatrami z tego miejsca najbardziej rzucają nam się w oczy Palenica z wyciągiem krzesełkowym oraz oddalony szczyt Wysokiej, który to zwraca na siebie uwagę stożkowatym kształtem (Uwaga, Wysoka choć mało popularna jest najwyższym szczytem Pienin w Polsce, nie zaś tak popularne osławione Trzy Korony 972 m. n.p.m)
Poniżej : Pięcioletnia Dominika tworzy :)
Po zameldowaniu się u przemiłych gospodarzy którzy powitali nas niezwykle cieplutko rozbiliśmy namiot niecałe 50 m dalej, właściwie nad Bacówką, później rozpakowaliśmy plecaki i zjedliśmy przepyszną obiadokolację. Po posiłku odpoczywaliśmy z Darkiem przy schronisku, a dzieci bawiły się w pobliżu. Swojski góralski klimat i serdeczna, domowa atmosfera tego miejsca od razu dały o sobie znać. Nawet nie podejrzewaliśmy, że może tam być tak wspaniale. Bacówka jest niezwykle przytulna i równie piękna wewnątrz jak jej otoczenie – nic dodać nic ująć. Tu i ówdzie przyplącze się jakiś miły zwierzak, np. spragniony pieszczot kocurek lub kotka. Zupełnie jak w domu tyle, że jak już się tam przyjdzie to bardzo trudno opuścić ten DOM. Śmiało można powiedzieć - There s no place like home!!!!
Co wieczór można nacieszyć uszy przyjemnym brzmieniem gitary akustycznej i śpiewu Słonika, który zawsze umila nam ogniska, wówczas atmosfera robi się jeszcze cieplejsza. Tak, właśnie wtedy poznaliśmy Przemka Niemca (Słonik) i jego synów, Patryka i Piotrusia.Trudno nie wspomnieć o doskonałym jedzeniu przygotowywanym przez ekipę schroniska. Szczególnie polecam pierogi z jagodami, ziemniaczki Janosikowe z kefirem, Góralskie jadło, Słowacki Przysmak czy przepyszną szarlotkę Pani Ani na ciepło z bitą śmietaną. OOoooj moje dziewczyny szarlotki nie odpuszczą za Chiny. Jednym słowem : lepszego jedzenia niż pod Bereśnikiem nie znajdziecie w całym Beskidzie Sądeckim. Gwarantuje. Ludzie, którzy odwiedzają to miejsce są przeważnie bardzo fajni i mają z górami wiele wspólnego. Można z nimi porozmawiać o wszystkim i o niczym – prawdziwi turyści, a nie jacyś pseudo. Naszym dzieciom najbardziej przypadł do gustu czworonogi gospodarz czyli piękny i jakże kochany owczarek niemiecki o imieniu Haldir, którego niestety już nie ma :( Wierzymy, że biega sobie teraz szczęśliwy po drugiej stronie „tęczowego mostu” wraz z naszymi ukochanymi huskymi, Amurkiem i Glorią, które odeszły od nas jakiś czas temu. Okropnie nam ich brakuje. Na myśl o tych cudownych czworonogach zawsze robi nam się mokro w oczach. Towarzyszyły nam podczas wielu górskich wędrówek. Dwoje wspaniałych przyjaciół merdających radośnie ogonami i śpiewających serenady do księżyca i nie tylko.
Ponieważ pogoda była ładna i niebo zupełnie bezchmurne pierwsza noc była olśniewająca, upstrzona milionem gwiazd. Jak tu spać??? Pamiętam ten obrazek jak dziś. Taki widok zapada w pamięć na zawsze. W schronisku siedzieliśmy do późnego wieczora pijąc herbatkę i grając w szachy. Dziewczyn nie dało się tak prędko zagonić do spania. W zasadzie trudno im się dziwić. Dla nas dorosłych dzień ten był pełen wrażeń, a co dopiero dla takich szkrabów. Wszystko było nowe, fascynujące – po prostu inny świat. Wprawdzie Dominice góry nie były już obce, ale to pierwszy raz, kiedy wyszła tak wysoko na własnych nóżkach. Byłam z niej dumna, że dała radę. Inną wielką atrakcją było dla naszych cór spanie w namiocie. Naprawdę wielka frajda mimo goniących zielonych jaszczurek :) Strasznie im się to podobało… Tak nawiasem mówiąc to dla rodziców też frajda. I tak skończył się pierwszy dzień pod Bereśnikiem. Każdy kolejny był jeszcze ciekawszy, pełen nowych przygód i wyzwań dla dwóch małych, początkujących turystek. Dziś wycieczki pod Bereśnik to już tradycja, w zimie czy w lecie - o każdej porze jest dobrze. Gdy jesteśmy w Krakowie tęsknimy za tym miejscem i jego atmosferą. Tam każdy poranek budzi nas zachwycającym widokiem Tatr i Pienin, a każdy wieczór w schronisku jest magiczny. Miło się wraca na górę pod koniec dnia po wyczerpującej wycieczce już na spokoju wypić zimne piwko, zjeść coś pysznego i podziwiać urokliwą panoramę. Tam zawsze spotykamy się z ciepłym przyjęciem, spotykamy super ludzi i zabieramy naszych przyjaciół by poznali Bacówkę pod Bereśnikiem, a nasze córki dorastają wraz z tym cudownym miejscem. Teraz do starszych sióstr dołączy Julka :)
Co wieczór można nacieszyć uszy przyjemnym brzmieniem gitary akustycznej i śpiewu Słonika, który zawsze umila nam ogniska, wówczas atmosfera robi się jeszcze cieplejsza. Tak, właśnie wtedy poznaliśmy Przemka Niemca (Słonik) i jego synów, Patryka i Piotrusia.Trudno nie wspomnieć o doskonałym jedzeniu przygotowywanym przez ekipę schroniska. Szczególnie polecam pierogi z jagodami, ziemniaczki Janosikowe z kefirem, Góralskie jadło, Słowacki Przysmak czy przepyszną szarlotkę Pani Ani na ciepło z bitą śmietaną. OOoooj moje dziewczyny szarlotki nie odpuszczą za Chiny. Jednym słowem : lepszego jedzenia niż pod Bereśnikiem nie znajdziecie w całym Beskidzie Sądeckim. Gwarantuje. Ludzie, którzy odwiedzają to miejsce są przeważnie bardzo fajni i mają z górami wiele wspólnego. Można z nimi porozmawiać o wszystkim i o niczym – prawdziwi turyści, a nie jacyś pseudo. Naszym dzieciom najbardziej przypadł do gustu czworonogi gospodarz czyli piękny i jakże kochany owczarek niemiecki o imieniu Haldir, którego niestety już nie ma :( Wierzymy, że biega sobie teraz szczęśliwy po drugiej stronie „tęczowego mostu” wraz z naszymi ukochanymi huskymi, Amurkiem i Glorią, które odeszły od nas jakiś czas temu. Okropnie nam ich brakuje. Na myśl o tych cudownych czworonogach zawsze robi nam się mokro w oczach. Towarzyszyły nam podczas wielu górskich wędrówek. Dwoje wspaniałych przyjaciół merdających radośnie ogonami i śpiewających serenady do księżyca i nie tylko.
Nasze futrzaki bereśnikowe
Poniżej : Kotka ochrzczona przez moje córki Floydinka
Ponieważ pogoda była ładna i niebo zupełnie bezchmurne pierwsza noc była olśniewająca, upstrzona milionem gwiazd. Jak tu spać??? Pamiętam ten obrazek jak dziś. Taki widok zapada w pamięć na zawsze. W schronisku siedzieliśmy do późnego wieczora pijąc herbatkę i grając w szachy. Dziewczyn nie dało się tak prędko zagonić do spania. W zasadzie trudno im się dziwić. Dla nas dorosłych dzień ten był pełen wrażeń, a co dopiero dla takich szkrabów. Wszystko było nowe, fascynujące – po prostu inny świat. Wprawdzie Dominice góry nie były już obce, ale to pierwszy raz, kiedy wyszła tak wysoko na własnych nóżkach. Byłam z niej dumna, że dała radę. Inną wielką atrakcją było dla naszych cór spanie w namiocie. Naprawdę wielka frajda mimo goniących zielonych jaszczurek :) Strasznie im się to podobało… Tak nawiasem mówiąc to dla rodziców też frajda. I tak skończył się pierwszy dzień pod Bereśnikiem. Każdy kolejny był jeszcze ciekawszy, pełen nowych przygód i wyzwań dla dwóch małych, początkujących turystek. Dziś wycieczki pod Bereśnik to już tradycja, w zimie czy w lecie - o każdej porze jest dobrze. Gdy jesteśmy w Krakowie tęsknimy za tym miejscem i jego atmosferą. Tam każdy poranek budzi nas zachwycającym widokiem Tatr i Pienin, a każdy wieczór w schronisku jest magiczny. Miło się wraca na górę pod koniec dnia po wyczerpującej wycieczce już na spokoju wypić zimne piwko, zjeść coś pysznego i podziwiać urokliwą panoramę. Tam zawsze spotykamy się z ciepłym przyjęciem, spotykamy super ludzi i zabieramy naszych przyjaciół by poznali Bacówkę pod Bereśnikiem, a nasze córki dorastają wraz z tym cudownym miejscem. Teraz do starszych sióstr dołączy Julka :)
Takie widoki ( od lewej Tatry Bielskie, następnie Tatry Wysokie i Tatry Zachodnie (polskie)
Wypielęgnowany ogródek Pani Ani - prawda że Raj na Ziemi?
A po drodze do schroniska napotykamy takie cuda...
Poniżej : W okolicach szczytu Bereśnik
I po dyscu :)
Przepiękne miejsce. Byłam z rodziną w Pieninach dwa lata temu i pokochałam te góry. Też nocowaliśmy w PTTK, tylko że Trzy Korony. Niestety niezbyt miło wspominam ten ośrodek:/ Pomysł z rozbiciem namiotu świetny, muszę zapamiętać sposób i lokalizację, szczególnie ze względu na widoki i te słodkie kotki :D
OdpowiedzUsuńOoo Trzy Korony to w Sromowcach nad Dunajcem. Super.
UsuńTrzy Korony to nie "ośrodek" ale schronisko...
UsuńSchronisko schroniskowi nierówne. Zależy od ludzi, którzy prowadzą czy mają serce do tego. Ale pod Bereśnikiem są super gospodarze. Kochani
UsuńPięknie tam jest :)
OdpowiedzUsuńBereśnik to urokliwe miejsce, mało kto wie że to... wulkan! Być może dlatego taka energia stamtąd bije? ;-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? To jestem w szoku. Super miejsce to fakt. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny 😃
UsuńTeż byłem, stosunkowo niedawno się dowiedziałem.
UsuńTam w ogóle jest masa ciekawostek. Mało kto sobie uświadamia iż Dunajec jest prawdopodobnie najstarszą polską rzeką, znacznie starszą niż Wisła.
No proszę, ale super duża wiedza o tamtych stronach. Brawo!!!
OdpowiedzUsuńKasiu!
UsuńMaciek to chodząca skarbnica wiadomości. Wiem coś na ten temat.
Pozdrawiam:)
No właśnie widzę Łucjo, warto z takimi ludźmi się trzymać.
Usuńspłoniłem się ;-)
UsuńByłam tam dosyć dawno, najwyższy czas by odświeżyć swoje wspomnienie gdyż tamtejsze tereny są przepiękne.
OdpowiedzUsuńMiłego, słonecznego weekendu:)
My byliśmy na jesień. Już tęsknimy. Cudowne miejsce.
UsuńWzajemnie. U nas dziś zimno i pada.
Cudne miejsce, pełne spokoju i radości życia. Przyroda, to czyni:)
OdpowiedzUsuńNajserdeczniej pozdrawiam:)
To prawda, nie chce się stamtąd wyjeżdżać. Jest pięknie widokowo i można odpocząć jak fala turystów już zejdzie do Szczawnicy. Pozdrawiam serdecznie Morgano.
UsuńAle fajnie, że lubicie góry. Z powodów zdrowotnych nie mogę po nich chodzić i dlatego bardzo lubię o nich słuchać i oglądać zdjęcia. Jestem miłośniczką morza ale góry też są piękne. Tak sobie pomyślałam, czytając, że rzeczywiście dla ,,prawdziwych pasjonatów gór" to takie właśnie mniej dostępne miejsca są. Tylko oni są wstanie docenić trud trasy.
OdpowiedzUsuńMyśmy w tym roku byli nad morzem bo dzieci prosiły. Trafiliśmy w piękne miejsce i nam się spodobało. Za rok też się może wynierzemy do Jarosławca bo cenowo nam się opłaciło.
UsuńJakie przyjemne miejsce <3 Ach podziwiam za takie wyprawy z małymi dziećmi ale to piękne bo budujecie miłość do gór od małego :). Ach kusi, żeby też się tu kiedyś zatrzymać, piękne widoki i te sympatycznie sierściuchy ^^. Nadal uważasz to miejsce za najlepsze pod słońcem czy może jakieś przebiło? :D
OdpowiedzUsuńBeresnik zawsze na pierwszym miejsce przede wszystkim za domowy klimat i wspaniala obsluge. Polecam nadal z calego serducha. Urocze siersciuchy sa wszedzie.
Usuń