Proza, góry i muzyka

poniedziałek, 23 listopada 2020

Fotograficzne wspomnienia z Gorców

 

Witajcie Kochani 

Na wstępie przepraszam Was bardzo za moją długą nieobecność tutaj i na Waszych blogach, ale ten czas ostatnio jest taki paskudny, że ciężko się zmotywować do jakiegokolwiek działania.  Obecnie walczę z okropnym dołem, który zniechęca mnie do wszystkiego i co gorsza blokuje moją chęć do pisania (to już trwa od października). Znów mnie ogarnęła ta wredna niemoc twórcza, przylazła nagle i nie chce mnie zostawić ZARAZA jedna, uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona... O zdalnym nauczaniu to już nawet nie wspominam, wykańcza mnie to psychicznie i wszystkie problemy z tym związane także... Na szczęście Julka na razie chodzi do przedszkola i oby jak najdłużej było otwarte, bo zwariuje jak jeszcze zamkną to przedszkole. Ogólnie jestem bardzo zmęczona tą dziwną rzeczywistością, a . Ostatnio nawet na czytaniu książek nie mogę się skupić, idzie mi to jak krew z nosa :(:(:(:( To jest okropne, bo ja uwielbiam czytać, nie mogłabym bez tego żyć (codziennie potrzebuję pochłonąć przynajmniej kilka kartek). Gdy nie mam weny do pisania to zazwyczaj więcej czytam. Jak wiecie całą drugą połowę lipca i cały sierpień miałam nogę w gipsie, więc nigdzie się nie ruszałam (najdalej do ogródka koło przychodni, na ławkę). Dopiero we wrześniu troszkę odżyłam i mogłam pojeździć tu i tam z rodzinką i z moją kochaną koleżanką Stasią, która wpadła do nas na początku września i posiedziała u nas dobre dwa tygodnie. Było naprawdę niesamowicie sympatycznie. W tym czasie pokazaliśmy jej całą Nową Hutę, której nie znała, Muzeum Lotnictwa, Ogród Botaniczny, pochodziliśmy po rynku, wybraliśmy się też do kopalni soli w Wieliczce. Następny post będzie prawdopodobnie o jesiennym ogrodzie botanicznym, tak planuje zrobić, bo mam sporo ciekawych zdjęć do pokazania... Kiedy pogoda zaczęła się psuć i zaczął się czas zachorowań szybko dopadło mnie przeziębienie i tak mnie męczyło kilka dni, Lene i Jule też - w zasadzie to od nich złapałam katar. Tydzień  temu dopadła mnie paskudna infekcja gardła i jeszcze do siebie nie doszłam. Obeszło się bez gorączki i bólu mięśni, które zwykle mnie męczą, gdy mam zapalenie oskrzeli. Nie miał mnie kto pielęgnować więc nie poleżałam sobie z książeczką w wyrku jak za starych dobrych czasów gdy jeszcze żyła babcia, musiałam działać na pełnych obrotach mimo zmęczenia. Mąż po 2 miesięcznej opiece nade mną (z powodu złamania nogi) wrócił do pracy i urlopu już nie dostanie, przynajmniej nie w tym roku. 



A teraz przechodzę do przyjemniejszej i ciekawszej części tego posta, zapraszam Was na wycieczkę w moje ulubione Gorce. Dziś pokażę trochę zdjęć z naszej lipcowej wyprawy na Maciejową, na którą zabraliśmy naszą małą dzielną Julkę. Chyba jej się spodobało w tamtych stronach, bo nie chciała wracać do Krakowa, zapierała się rękami i nogami, gdy oznajmiłam, że czas schodzić do Rabki. Starsze dziewczyny były akurat na obozach w Brennej i w Rajczy. Kiedyś z pewnością weźmiemy je na Maciejową, myślę, że i one również pokochają to miejsce. To miejsce, do którego zawsze się wraca. W tym roku przez pandemię nie było bazy pod Lubaniem, a bez noclegu to raczej ciężko, bo droga daleka, nawet człowiek nie zdąży odpocząć a zaraz trzeba schodzić... no chyba, że się ma własny namiot to można zostać na górze. Ale jak jest baza i ekipa pod szczytem to zawsze jest fajniej :) 

Trasę zaczęliśmy w Rabce Zdrój tak jak kiedyś. Obraliśmy szlak czerwony, który na odcinku Rabka Zdrój - Maciejowa stanowi niewielki fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego. W paśmie tym Główny Szlak Beskidzki wiedzie z Rabki Zdrój do Krościenka nad Dunajcem przez kilka ważniejszych szczytów jak Maciejowa, Stare WierchyTurbacz, Kiczora, Runek, Lubań, Marszałek

Gdy idziemy na Maciejową po lewej stronie cały czas mamy rozległy Beskid Wyspowy z Luboniem Wielkim, który od razu rzuca się w oczy, a także trochę Makowskiego (zwanego Średnim), zaś patrząc na prawo dostrzeżemy delikatny zarys Tatr oraz Beskid Żywiecki z pasmem Polic i Diablakiem. 

Poniżej : Park zdrojowy w Rabce Zdrój, ten piękny zabytkowy budynek w starym góralskim stylu to siedziba oddziału PTTK


Poniżej : Zabudowa uzdrowiskowa


Poniżej : Pensjonat przy szlaku 




Poniżej : Na drugi dzień z tego samego miejsca widoczna była Babia Góra 



Na pogodę nie mogliśmy narzekać, było chłodno, wietrznie, ale dość przyjemnie. Szło się bardzo dobrze, a widoki jak zawsze były zachwycające.  



Zza mgły powoli wyłania się grzbiet Lubonia Wielkiego (Beskid Wyspowy) 


Takie chmurki zwykle zwiastują deszcz, ale tamtego dnia obyło się bez deszczu





Poniżej : Luboń Wielki w pełnej okazałości górujący nad Rabką Zaryte 








Praktycznie cały czas idziemy po równym pomiędzy drzewami i obficie ukwieconymi łąkami. 

Uwielbiam jak wokoło mnie jest tyle zieleni 



Poniżej : Są też takie urocze ścieżynki wiodące między drzewami różnej maści






Poniżej : I znów wychodzimy na polanę. Można chwilę odpocząć pod rozłożystym drzewem  





Gdy się wyjdzie wyżej widoki są jeszcze bardziej okazałe



Poniżej : W oddali widoczne pasmo Polic ( Beskid Żywiecki) 




Poniżej : Jedna ze stacji drogi krzyżowej zaraz przy szlaku










W końcu pokazało się słoneczko 






Na rozległej uroczej  polance napotkaliśmy stado kóz, można było je zagłaskać 





Julka podchodziła do młodych kózek z lekką nieufnością 












Poniżej : Zaczyna być pod górkę, chwilkę idziemy przez las. Po drodze napotykamy mnóstwo borowiny 




Julka też szuka borówek 




Poniżej : I znów Luboń Wielki. Ależ to jest piękna góra :) prawda? 


Poniżej : I wreszcie dotarliśmy na Maciejową (815 m n.p.m) , do Bacówki PTTK już niedaleko. 
Widoki ze szczytu są oszałamiające  


W dole Rabka Słone







Poniżej : Cudowna gorczańska przyroda 





Po drodze spotkaliśmy ratowników Podhalańskiej Grupy GOPR, jechali pewnie z Turbacza







Poniżej : Wychodzimy na Polanę Przysłop, na której stoi Bacówka PTTK znana jako Bacówka na Maciejowej 



Poniżej : Rozległa panorama z Polany Przysłop na Beskid Sądecki i Makowski



Poniżej : Widoczna wieża telewizyjna na Luboniu Wielkim. Byliśmy tam już trzy razy 



Poniżej : Bacówka na Maciejowej na Polanie Przysłop na wysokości 852 m, oddalona jest od szczytu Maciejowa o km na południowy wschód, nieopodal schroniska przebiega granica Gorczańskiego Parku Narodowego 

Jest to jedna z 10 bacówek turystyki kwalifikowanej ( małe schroniska do obsługi turystów indywidualnych - góra 30 miejsc noclegowych) stworzona w wyniku pracy Edwarda Moskały, działacza PPTK, zaś autorem projektu był S. Karpiel. Wybudowano ją w 1977 roku, otwarto jesienią 1977 

Wnętrze schroniska bardzo ładne przytulne, posiada oryginalny wystrój, wewnątrz całe drewniane, ściany zdobią rzeźby zrobione przez absolwentów Liceum Sztuk Plastycznych A. Kenara z Zakopanego. Można poczuć się jak w domu.  

Zimą w pobliżu schroniska działają dwa wyciągi narciarskie

Panorama obejmuje szczyty od Wierchowej po Babią Górę, także Gorce, przy dobrej pogodzie można zobaczyć długi łańcuch Tatr, a także słowackie góry Wielki Chocz i Mała Fatra









Bardzo polecam Bacówkę na Maciejowej, to wspaniałe miejsce z niezwykłymi widokami, niesamowicie prawdziwe górskie schronisko, nie jakiś hotel pięciogwiazdowy z wygodami, jak ktoś potrzebuje wygód może się wybrać gdzie indziej. Gospodarze Bacówki to wspaniali ciepli, ludzie, otwarci na potrzeby turystów, z którymi można porozmawiać i poradzić się. Jedzenie przepyszne, nie ma nic wspanialszego niż śniadanie na werandzie Bacówki i podziwianie walorów tego miejsca. Już zawsze będę tam wracać.  







Poniżej : przed schroniskiem spotkaliśmy pięknego ptaszka, zdaje się że to trznadel, niektórzy uważają że to Zięba. Trzeba było być ostrożnym, żeby go nie spłoszyć, ja robiłam zdjęcia z zoomem więc nie podchodziłam.






Jula po pierwszym zapoznaniu się z terenem wokół Bacówki była bardzo zadowolona 








Poniżej : Okolice Bacówki na Maciejowej












Spacerkiem w kierunku Starych Wierchów, dalej czerwony szlak 



Rozochocona Jula poznaje dalej czerwony szlak 









Poniżej : wreszcie pokazały się Tatry 

Znowu przydał się zoom 



Po kolacji czekaliśmy na zachód słońca 







Słońce zachodzi nad pasmem Policy 





Poniżej : Diablak bardzo blisko, ale trochę niewyraźny 





Poniżej : zachód słońca nad Beskidem Wyspowym 



Powoli się ściemnia 



W dole oświetlona Rabka Słone 








O poranku 









I z powrotem na dół do Rabki 










w drodze Jula zbierała kwiatki i patyki





To by było na tyle Kochani. Starałam się wybrać dla Was najładniejsze fotografie które zrobiłam podczas wyprawy w Gorce. Które Wam się najbardziej podoba? 

Dziękuję za wizytę na blogu i komentarze :) do zobaczenia