Czy któreś z Was wyobraża sobie życie bez dobrej książki u boku? Bo ja nie. Muszę ją mieć zawsze przy sobie, a szczególnie w podróży. Długa podróż bez książki może być zmorą, jeśli na przykład nie potrafimy zasnąć. Raz tylko mi się to zdarzyło i myślałam, że zanudzę się na śmierć w czasie pięciogodzinnej podróży do Warszawy. Jaki z tego wniosek? Pierwszą rzeczą, którą należy spakować do torby przed podróżą jest dobra wciągająca książka, a nawet trzy na wypadek gdyby ta jedna nie wystarczyła. Zazwyczaj, kiedy książka jest świetna kończymy ją w mgnieniu oka.
Czytanie jest moją pasją odkąd skończyłam 16 rok życia. Wcześniej też czytałam, ale nie poświęcałam lekturze zbyt wiele czasu. Czytałam ponieważ musiałam, a mój wrogi stosunek do książek wynikał z przymusu… Jak się pewnie domyślacie chodziło o lektury szkolne. Właśnie ten przymus zniechęcał mnie do czytania. Wszystko zmieniło się któregoś wakacyjnego dnia w czerwcu 1997 roku. Tamtego lata nie miałam możliwości wyjechać na wakacje, ponieważ z kasą było krucho. Żeby nie umrzeć z nudów, zapisałam się do biblioteki za namową mamy. Od tamtej pory czytanie idzie mi jak burza, nagle stało się jedną z ważniejszych części mojego życia – moim „chlebem powszednim”. A wszystko dzięki mojej kochanej, niezwykle oczytanej mamusi, która zawsze wie co dobre. Książki, które nie były przymusowymi lekturami stały się moimi przyjaciółkami i otwarły mi drzwi do zupełnie innego fascynującego świata. Teraz gdziekolwiek jadę zabieram ze sobą książki, bo zawsze jest miejsce, gdzie można je w spokoju pochłaniać. Nieważne czy to w pociągu, czy na górskim szczycie. To jest po prostu super. Książki bez wątpienia zmieniły moje życie. Im więcej czytałam tym bardziej byłam głodna nowych wrażeń, przygód.
Czytanie może być doskonałą inspiracją, jeśli ktoś próbuje stworzyć coś własnego. W moim przypadku to się sprawdza. Im więcej „pożeram” książek, tym lepsze pomysły przychodzą mi do głowy i więcej piszę. To się tak wszystko sprytnie zazębia. Kiedy nie czuję weny nadrabiam zaległości w czytaniu. Po jakimś czasie wena wraca i pisanie idzie znakomicie. Warto dodać, że pisząc, człowiek czuje się jak Stwórca. Wówczas wszystko jest w jego rękach. Ma nieograniczone możliwości. Za to kocham pisanie. Jako czytelnik podziwiam pisarzy, szczególnie tych płodnych, którzy piszą książkę za książką. Podziwiam ich za wytrwałość i za kunszt. Za to, że dzięki nim zawsze przeżywam z ich bohaterami wspaniałe przygody. To właśnie w książkach jest najpiękniejsze, że dzięki nim nasza wyobraźnia przestaje mieć granice. W książkach wszystko jest możliwe. To dla każdego wspaniała pożywka. Wiele by można jeszcze pisać na ten temat, dlatego ograniczę się teraz i wrócę do tego tematu przy okazji. Nie chcę nikogo zanudzać zbyt długimi wywodami.
Trudno mi powiedzieć jaki gatunek lubię najbardziej. Właściwie czytam wszystko w zależności na co mam akurat w danym czasie ochotę. Każdy gatunek ma w sobie coś interesującego. Kiedyś nie lubiłam fantastyki ani fantasy, ale kiedy sięgnęłam po Hobbita J.R.R. Tolkiena w przekładzie Mari Skibniewskiej (nie omieszkam dodać, że jest to genialny przekład), mój światopogląd obrócił się
o 360 stopni. Potem była trylogia tolkienowska, czyli Władca Pierścieni, również w tym znakomitym, fantastycznym tłumaczeniu pani Marii. I stało się. Zostałam totalną fanką Fantasy.
W podobnym stopniu oczarowała mnie też trylogia Czarnego Maga, autorstwa Trudy Canavan
z gatunku fantastyki. Trylogia ta jest porywająca i już od samego początku wciąga niesamowicie. Po pierwsze, super bohaterowie, po drugie, ciekawie opowiedziana historia, a język stylistyczny, który sprawia, że czyta się ją lekko i przyjemnie. Czasem mając ją w ręku potrafiłam się tak zapomnieć, że kiedy skończyłam było już widno, a zaczynałam wieczorem. Po prostu ciężko się od niej oderwać. Inna sprawa to, to, że czytając ją człowiek sam chciałby być jej bohaterem.
Trudno mi powiedzieć jaki gatunek lubię najbardziej. Właściwie czytam wszystko w zależności na co mam akurat w danym czasie ochotę. Każdy gatunek ma w sobie coś interesującego. Kiedyś nie lubiłam fantastyki ani fantasy, ale kiedy sięgnęłam po Hobbita J.R.R. Tolkiena w przekładzie Mari Skibniewskiej (nie omieszkam dodać, że jest to genialny przekład), mój światopogląd obrócił się
o 360 stopni. Potem była trylogia tolkienowska, czyli Władca Pierścieni, również w tym znakomitym, fantastycznym tłumaczeniu pani Marii. I stało się. Zostałam totalną fanką Fantasy.
W podobnym stopniu oczarowała mnie też trylogia Czarnego Maga, autorstwa Trudy Canavan
z gatunku fantastyki. Trylogia ta jest porywająca i już od samego początku wciąga niesamowicie. Po pierwsze, super bohaterowie, po drugie, ciekawie opowiedziana historia, a język stylistyczny, który sprawia, że czyta się ją lekko i przyjemnie. Czasem mając ją w ręku potrafiłam się tak zapomnieć, że kiedy skończyłam było już widno, a zaczynałam wieczorem. Po prostu ciężko się od niej oderwać. Inna sprawa to, to, że czytając ją człowiek sam chciałby być jej bohaterem.
Bardzo lubię też kryminały i thrillery, które zwykle podnoszą mi adrenalinę i przyprawiają
o silniejsze bicie serca. Innym moim ulubionym gatunkiem jest suspens, którego przedstawicielami są choćby Mary Higgins Clark czy Robert Goddard. Fantastycznie potrafią zaskoczyć czytelnika tak, że on nigdy do końca nie wie, kto jest winny, a kto nie. Kto ma dobre intencje, a kto kręci. Zagadka do końca pozostaje tajemnicą. Nie mogę pominąć również powieści autorów z Ameryki Południowej, których styl od razu przypadł mi do gustu. Zaczęło się od cudownej Isabel Allende, a potem był jeszcze Mario Vargas Llosa, Carlos Fuentes czy jakże doskonały Gabriel Garcia Marquez, autor niezapomnianej powieści "Sto lat samotności". No tak, oczywiście, byłabym zapomniała o jednym
z najdoskonalszych współczesnych autorów. Jest nim hiszpański pisarz Carlos Ruiz Zafon – jak dla mnie arcygenialny. Jego książki to prawdziwa uczta dla zmysłów, które otwieraja drzwi do niezwykłego świata zamkniętego w magicznej Barcelonie. Świata, w którym dzieją się rzeczy niezwykłe. Gdzie piękne uczucia dają upust w skrzącej namiętności. Gdzie mrok miesza się
z blaskiem. To wszystko znajdziecie u Zafona. Polecam szczególnie.
o silniejsze bicie serca. Innym moim ulubionym gatunkiem jest suspens, którego przedstawicielami są choćby Mary Higgins Clark czy Robert Goddard. Fantastycznie potrafią zaskoczyć czytelnika tak, że on nigdy do końca nie wie, kto jest winny, a kto nie. Kto ma dobre intencje, a kto kręci. Zagadka do końca pozostaje tajemnicą. Nie mogę pominąć również powieści autorów z Ameryki Południowej, których styl od razu przypadł mi do gustu. Zaczęło się od cudownej Isabel Allende, a potem był jeszcze Mario Vargas Llosa, Carlos Fuentes czy jakże doskonały Gabriel Garcia Marquez, autor niezapomnianej powieści "Sto lat samotności". No tak, oczywiście, byłabym zapomniała o jednym
z najdoskonalszych współczesnych autorów. Jest nim hiszpański pisarz Carlos Ruiz Zafon – jak dla mnie arcygenialny. Jego książki to prawdziwa uczta dla zmysłów, które otwieraja drzwi do niezwykłego świata zamkniętego w magicznej Barcelonie. Świata, w którym dzieją się rzeczy niezwykłe. Gdzie piękne uczucia dają upust w skrzącej namiętności. Gdzie mrok miesza się
z blaskiem. To wszystko znajdziecie u Zafona. Polecam szczególnie.
Gdybym jeszcze miała wymieniać to pewnie brakło by mi dnia, może nawet nocy, bo jest tych pisarzy naprawdę wielu. W następnym poście zamieszczę listę przeczytanych przeze mnie książek, które najgoręcej polecam.
Ja tez uwielbiam czytać książki, to wręcz moja słabość :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo, uwielbiam książki, choć teraz czasami brakuje mi czasu nad czym strasznie ubolewam potrafię wstać 15 minut wcześniej do pracy (a wstaję o 5:40) aby choć chwilę poczytać :) nela81
OdpowiedzUsuńAlka ( jestem-bo-czytam.blog.pl)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pokrewne dusze!
Ciężko by było gdyby książki nie istniały, a tak to każda znajdzie coś dla siebie. Ja czytam wszędzie gdzie się da i w każdej wolnej chwili. Pozdrawiam Panie.
OdpowiedzUsuńJa tez nie ruszam w podroz bez ksiazki. Probuje barc czytnik , no bo praktycznie cala biblioteke, mozna zabrac, ale nie wszystko jest w wersji elektonicenej, wiec i tak czesto woze ze soba 1-2 ksiazki , a jezdze przeciez co tydzien, wiec czas na czytanie mam :)
OdpowiedzUsuńJeju mogłabym niemal dokładnie to samo napisać <3 To fakt, że lektury tylko zniechęcają do czytania. Ja co prawda po książki zaczęłam sięgać wcześniej ale to dlatego, że tata uwielbiał czytać i czytał mi różne powieści przygodowe a potem sama po nie sięgałam ale lektury czytałam już z niechęcią. Zawsze miałam świadomość, że na półce czeka na mnie ciekawsza książka.
OdpowiedzUsuńTeraz znów jak wracam do szkolnych lektur to mi się podobają. System edukacji powinien w ogóle wyglądać inaczej. Powinno się dzieci zachęcać a nie zmuszać do czytania. Po wybitne dzieła też sięgną w swoim czasie jeśli czytanie pokochają :)
Masz duzo racji Kochana. Lektury potwornie zniechecaja do czytania. Pamietam.jak zmordowalam Krzyzakow Sienkiewicza i Robinsona Crusoe. Cos okropnego.
Usuń