Proza, góry i muzyka

poniedziałek, 25 marca 2019

Z cyklu : Kasine pisanie : Idąc pod prąd



Rozdział I


Ochotnica Dolna - kwiecień 2018

Justyna odwróciła się od okna i spojrzała z uśmiechem na pogrążonego w błogim śnie pięcioletniego Dawida leżącego w jej łóżku. Chłopczyk spał spokojnie, a jego oddech był cichy i miarowy. Całe popołudnie męczył go uporczywy kaszel oraz wysoka goraczka, przez co bardzo osłabł i nie chciał jeść. Jeszcze gorsza była poprzednia noc. Mały dosłownie się dusił i musieli ponownie wzywać lekarza do domu. Prawdziwy horror. Męczyli się oboje aż do rana, ponieważ zastrzyk od doktora Karola miał zadziałać dopiero po kilku godzinach. Babcia Jasia również nie spała. Okropny kaszel prawnuka sprawiał aż się wzdrygnęła. Martwiła się o Dawida, gdyż chłopiec zbyt często zapadał na różne paskudne  infekcje. - Żeby tylko nie dostał zapalenia płuc - modliła się w duchu starsza kobieta spacerując po kuchni. Tym razem okazało się że to jedynie ostre zapalenie oskrzeli. Justyna obawiała się najgorszego. Ciężko jej teraz było myśleć pozytywnie. Doktor Wójcik mówił, że mały ma okropnie słabą odporność i bardzo go to niepokoiło. Już dawno u żadnego dziecka nie widział czegoś podobnego. Zlecił szczegółowe badania w szpitalu specjalistycznym w Nowym Targu, kiedy tylko stan chłopca się unormuje.  Justyna wiedziała, że dla młodego to będzie koszmar, gdyż panicznie bał się pobierania krwi. Niestety musieli jakoś przez to przebrnąć.



Ta noc była wyjątkowo spokojna i bezwietrzna. Justyna nie umiała spać, gdy wiał ostry halny, chociaż teoretycznie powinna być do tego przyzwyczajona, w końcu nie od dziś mieszka w górach. Dziwne, że nigdy wcześniej jej nie przeszkadzał,  a od pewnego czasu stało się to u niej wręcz nagminne. Zazdrościła synowi jego spokojnego błogiego snu. Mimo ogromnego zmęczenia nie mogła zmrużyć oka nawet na chwilę. Mimochodem spojrzała na tarcze zegarka spoczywajacego na jej szczupłej ręce,  wskazywał dwudziestą drugą piętnaście. Wreszcie odeszła od ogromnego okna w ciemnej drewnianej ramie i po cichutku przeszła się po pokoju pogrążonym w półmroku. Miała ochotę napić się herbaty, ale obawiała się zostawić Dawida samego. Mógł się obudzić w każdej chwili i wystraszyć, że nie ma jej przy nim. A może się nie obudzi. - Na litość boską,  nie rób z niego mami synka - skarciła się w duchu. Zdecydowała,  że jednak zejdzie na dół i zrobi sobie tą herbatę, a potem prędko wróci na górę.  Cichutko otworzyła drzwi i wyszła na korytarz oświetlony przez jeden mały kinkiet. Nie zamykała drzwi, tylko lekko je przymknęła. Na piętrze znajdowały się  jeszcze dwa inne pokoje, niewielkie. Jeden z nich należał do tego uroczego malucha, który teraz spał u niej z powodu choroby. Czuła się pewniej mając go przy sobie. Nie, z pewnością nie jest przewrażliwioną mamusią jedynaka gotową rozpuścić go do granic możliwości. Gdy tylko podrośnie nauczy go samodzielności, wyrośnie na wspaniałego dojrzałego mężczyznę - obiecała sobie. Miała nadzieję, że nie odziedziczył charakteru po swoim tatusiu.

Ojciec Dawida, Marcin Gryka w ogóle nie myślał o opiece nad synem. Justyna też go nie obchodziła. Zniknął jeszcze przed narodzinami małego i słuch po nim zaginął. Nie dzwonił, nie pisał, nie dowiadywał się o nich. Rodzice Marcina udawali, że nic się nie stało. Nie chcieli nawet powiedzieć gdzie ich syn przebywa... Gdzieś tam był, żyjąc sobie spokojnie, bez ograniczeń, nie przejmując się losami rodziny, którą porzucił. Gdyby nie pomoc bliskich Justyna zostałaby całkiem sama z malutkim dzieckiem bez niczego. Pewnie wylądowali by oboje w domu samotnej matki zdani na łaskę obcych ludzi. Na swoje szczęście była pełnoletnia, inaczej zabraliby by jej Dawida. O tego to by chyba nie zniosła. Odkąd go urodziła był całym jej światem. No i oczywiście babcia Jasia -  najwspanialsza osoba pod słońcem, na którą zawsze mogła liczyć.  Kochała ich bezgranicznie... tak jak jedynie babcie potrafią kochać. Młodszy brat jej mamy Łukasz też bardzo ich wspierał, poniekąd zastępował Justynie i Rafałowi nieżyjącego ojca, który zmarł siedem lat temu po ciężkim zawale. Podporę całej rodziny stanowił stryjek Henryk, dusza towarzystwa, domu i złota rączka, przesympatyczny sześćdziesięcoolatek o wielkim sercu. Wiele im wszystkim zawdzięczała.



Oprócz najbliższych pomagali jej także przyjaciele. Z Krysią Białko i Jankiem Zuberem zaprzyjaźnili się w liceum. Janek był swego czasu najlepszym kumplem brata Justyny Rafała, znali się od przedszkola. Rafał od sześciu lat mieszkał na stałe w Angli, do domu wpadał raczej sporadycznie. Tam miał pracę i swoje życie. Z młodszą o rok siostrą mieli  raczej kiepskie relacje - odkąd zamieszkał na Wyspach wszystko się między nimi zmieniło. Ich mama też ciągle narzekała, że jej ukochany syn za mało bywa w domu i prawie o niej nie pamięta. Judyta Orzecka mieszkała sama w Krakowie. Nie wyobrażała sobie życia na wsi, ponieważ uwielbiała ogromne metropolie. Bardziej kręciły ją ekskluzywne restauracje, hotele i podróże. Stałe była w rozjazdach. Bardzo tęskniła za  najbliższą rodziną mieszkającą w Ochotnicy Gónej, ale ze względu na brak czasu rzadko ich odwiedzała.  W przeciwieństwie do swoich dzieci i brata nie lubiła gór. Oni mieli na tym punkcie hopla. Łukasz od dawna był naczelnikiem w GOPR, sam też brał udział w wielu akcjach ratunkowych. Podobnie Janek Zuber, który na co dzień pracował w pogotowiu gorskim. Rafał udzielał się w pogotowiu tylko latem jako wolonatariusz. W Angli służył w policji jako technik kumputerowy i  powoli wdrażał się do roli  informatora. Janek poszedł w ślady Łukasza, którego w dzieciństwie nazywał wujkiem.  Brat Judyty zabierał chłopców i Justynę w góry żeby polubili turystykę i poznawali topografię kraju od dziecka. Jeździł z nimi albo w Beskidy albo w Tatry. Nie sądził, że tak szybko pokochają góry i że te dwa rozrabiaki będą chciały służyć w ratownictwie.



Justyna starała się być cicho. Uważnie nasłuchiwała czy jej syn czasem się nie obudził. Ale na górze było cichutko, co oznaczało, że chłopiec nadal śpi. Babcia też spała. Tylko ona jedna nie mogła. Czekając aż woda się zagotuje przeglądała jakieś czasopismo górskie pozostawione przez Łukasza, numer marcowy.  Zmienna pogoda dawała się niektórym we znaki, szczególnie stawom wujka Henia, który jednak nie narzekał. On nie z tych co narzekają. Za namową babci pojechał w końcu do sanatorium w Rabce i siedział tam już dwa tygodnie. Nie ùsmiechało mu się zostawać  jeszcze kolejne dwa. - Jasiu, daj spokój, ja przecież mam robotę w domu. Zagroda sama się nie wyremontuje - powiedział przez telefon babci Jasi. Rafał mówił o wujku Heniu Iron Man... W sumie miał rację. Wierzyli, że wujka nic nie jest w stanie złamać. Babcia również świetnie się trzymała jak na swoje osiemdziesiąt trzy lata. Jakby tak pomyśleć to żadnego z nich nie dało się tak łatwo złamać. Góralska krew. Justyna która swoje już przeżyła na swój sposób dawała radę wszelkim przeciwnościom losu. Musiała przecież być dla Dawida jednocześnie matką i ojcem. Chłopiec nie pytał jeszcze o tatę, ale kiedy podrośnie zaczną się trudne pytania. Musiała być tego świadoma. Kiedyś zdarzyło mu się powiedzieć do Janka tato, a wtedy wszyscy obecni w domu oniemieli. Zupełnie się tego nie spodziewali, chociaż wiedzieli, że synek Justynki bardzo lubi Janka i przy każdej okazji pyta kiedy Jaś przyjdzie. Rafała także lubił mimo, że widywał go rzadko. Brakowało mu ojca i Justyna nie zamierzała się oszukiwać, że tak nie jest. Wciąż winiła Marcina, za to, że skrzywdził własnego syna. Już nawet nie chodziło o nią. Jakoś przeżyła to, że przestała mu się podobać, że wolał panienki z figurą modelki, której ona nie ma i że nie jest tlenioną blondynką, ale tego, co zrobił Dawidowi nigdy mu nie wybaczy. To tylko dziecko... Niczemu niewinne dziecko. Gdy o tym pomyślała znowu zachciało jej się płakać... W zasadzie płakać to słabe określenie. Miała ochotę wyć... Wreszcie nie wytrzymała i zaczęła szlochać. Zapomniała, że na piętrze śpi mały, a za ścianą babcia.  Nie miała siły powstrzymywać łez. Rana wciąż się nie zabliznila...  Przy porodzie byli obecni Krysia i Janek. Wymieniali się co jakiś czas, bo położna nie mogła wpuścić ich oboje na salę porodową. Dzięki nim nie czuła się do końca tak podle, jak przed porodem. Potem dała Jankowi do potrzymania swojego maleńkiego chłopczyka, a ten omal się nie rozpłakał. Towarzyszył jej od początku do końca, równe dwadzieścia cztery godziny. Opiekował się nią podczas gdy Marcin miał wszystko gdzieś. Czy zdawał sobie sprawę z tego, że  zostawił ją tuż przed samym rozwiązaniem?


  • Justynko, Skarbie, co się stało? - rozległ się niespodziewanie głos babci Jasi, która potrząsała jej ramieniem. Głos starszej kobiety był ciepły i pełen troski. Wcześniej ściągnęła czajnik z ognia i odstawiła na bok. - Czy coś się stało Dawidkowi. Mów szybko dziecko. Co się dzieje?  
  • Nie, babciu. Z małym wszystko okej, tylko... - Przerwała bo słowa z trudem przechodziły jej przez gardło.  Wytarła oczy wierzchem dłoni.  Były czerwone i zapuchnięte. - Wzięło mi się na cholerne wspominki o Marcinie.
  • Justynko daj spokój. - Babci Jasi opadły ręce. 
  • Tak go kochałam, że zrobiłabym dla niego dosłownie wszystko. Wierzyłam, że jest tym za kogo go miałam. Dlatego tak długo byliśmy razem. Dawałam mu kolejne szanse, po cichu liczyłam na to, że on jednak przemyśli swoją decyzje i zostanie z nami, ale myliłam się... Cholera jasna. Może gdybym była ładniejsza Dawid miałby ojca, a ja byłabym dziś szczęśliwa. - Zamknęła gazetę,  którą czytała i odsunęła na bok. 
  • Matko Boska, dziewczyno co ty opowiadasz? - Babcia Jasia o mało się nie rozpłakała,  gdy usłyszała te słowa. Były dla niej niczym potężny cios w serce. - Marcin to wstrętny  niedojrzały gnojek i nie zasługuje na taką piękną madrą kobietę jak Ty.  A za to co wam zrobił sama bym mu sprawiła porządne lanie. Kiedyś będzie żałował, że was opuścił, ale wtedy będzie już za późno. Syn na pewno mu nie wybaczy. Nie będzie chciał go znać.
  • Ja też mu nie wybaczę. 
  • Lepiej, żeby mi więcej nie wchodził w drogę, bo zdziele go po łbie tym wałkiem.
  • Wiesz co? Chyba już nigdy nie zwiążę się z żadnym facetem. Nie ma szans... Nie zaufam już żadnemu typkowi, choćby się świecił niczym  złoto.
  • Nie wszystko złoto co się świeci kochana.  Zawsze to powtarzałam twojej mamie. 
  • To prawda. - Justyna pociągnęła nosem. 
  • A Janek? - Babcia zaglądnęła wnuczce w oczy. 
  • Babciu, Janek to tylko przyjaciel. Zawsze był dla mnie bardziej jak brat niż facet z którym mogłabym być. On też to wie od dawna więc zostaniemy raczej przyjaciółmi. 
  • Justysiu nie zrozum mnie źle... Ja nie chce cię swatać z kimkolwiek, ale wiesz, że Dawid potrzebuje kogoś kto mu zastąpi ojca... On rośnie i coraz więcej rozumie. 
  • Babciu, ale ty chyba nie wiesz, że Janek się niedługo żeni. Zaraz będzie miał swoje dzieci także nie widzę możliwości,  żeby miał jeszcze niańczyć mojego syna. To nie wchodzi w rachubę.
  • O matko, naprawdę?  Nie miałam pojęcia... Przepraszam Cię wnusiu. - Babcia Jasia posmutniała. Spuściła na chwilę głowę, po czym podniosła ją  i delikatnie się uśmiechnęła. Gładząc wnuczkę po ręce powiedziała. - Będzie dobrze Justynko, zobaczysz. Jeszcze wszystko się poukłada. 
  • Chciałabym w to wierzyć. 
  • Napijesz się herbatki?
  • Tak babciu, chętnie. Dziękuję. 



Gdy rano otworzyła oczy o dziwo czuła się dużo lepiej choć od płakania bolały ją oczy. Spojrzała znów na śpiącego obok Dawida. Pogładziła go czule po ciemnej główce. Urodę miał po niej, wszyscy wokoło jej to mówili. Oczy, nos, rysy twarzy jakby z niej zdarte. Był cały jej i niczyj więcej. Z ulgą wpatrywała się w swoje dziecko, któremu już nic nie zagrażało. Po gorączce nie było śladu. Wsłuchana w jego oddech patrzyła w okno wsparta na łokciu. Na dworze świtało, a otoczenie spowijała gęsta mgła. Takie poranki w Ochotnicy nie należały do rzadkości. Mgliste i mistyczne zarazem. Żałowała, że jej mama nie kocha Gorców tak jak ona, ale cóż... Ona znów nie lubiła dużych miast... Chociaż Kraków był jeszcze do przyjęcia. Coś w sobie miał, że dało się go lubić. Kiedy studiowała na UJ polonistykę najbardziej lubiła okolice Kopca Piłsudskiego. Tam między brzozami odnajdywała spokój. Tamte zakątki pozwalały jej się  oderwać od wszechobecnego miejskiego zgiełku. Zawsze jednak tęskniła za górami. Mieszkanie w mieście to już nie była ta sama bajka.



Wreszcie wyszła z łóżka i przejrzała się w lustrze na szafie. Rozpuścila kasztanowe włosy spięte poprzedniego wieczora w koka. Sięgały jej teraz za ramiona. Przyjrzawszy się uważniej swojemu odbiciu stwierdziła, że warto by odrobinę wyregulować brwi. Duże zielone kocie oczy miały ładny kształt, a długaśne ciemne rzęsy dodawały jej powabu tak samo jak pełne usta o kolorze dojrzałej maliny. Czyż nie mogła być obiektem westchnień innych mężczyzn? W czym jest gorsza od tych wszystkich panienek Marcina? Nie potrzebowała wyglądać jak modelka żeby jakiś facet ją pokochał. W końcu każdy normalny zrozumie, że nosiła i urodziła dziecko. Gdyby ją kochał naprawdę nie szukałby innych kobiet. A może faktycznie stać ją na kogoś lepszego, dojrzalszego? Babcia miała rację, nie zasłużył ani na nią ani na takiego syna. Podjął pochopną decyzję, której może kiedyś pożałuje... Może... Nagle odezwała się  kukułka w zegarze wiszacym w korytarzu, wyrywajac ją z zamyślenia. Informowała wszystkich, że wybiła ósma. Potem usłyszała nadjeżdżający samochód, który jak się okazało jechał do nich. Zatrzymał się na brukowanym podjeździe przed domem. Justyna wyjrzała przez okno i zobaczyła Rafała wysiadajacego z wielkiego czarnego land rovera. Zaraz po nim z drugiej strony wysiadła mama. Pomachały sobie nawzajem. W momencie gdy odchodziła od okna obudził się jej synek. Usiadł i uśmiechnął się do niej szeroko, co było najpiękniejszą rzeczą jaką mogła zobaczyć z rana. Żaden inny mężczyzna nie mógł jej tak rozczulić.


  • Dzień dobry mamusiu, jak się masz? - przywitał się z nią uśmiechnięty Dawid.
  • Może być kochanie, a ty? - odparła Justyna idąc w jego stronę. - Dzień dobry.
  • Wyspałem się i chce mi się jeść - przyznał chłopczyk i przeciągnął się. Mama zbliżyła się i pocałowała go w czoło.
  • Zaraz Ci coś przygotuje skarbie tylko się ubiorę. Nie zejdę na dół w piżamie, bo zdaję się, że mamy gości. 
  • Kogo, kogo? - Widać było, że chłopca rozsadza ciekawość. 
  • Przyjechała babcia Judyta z wujkiem Rafałem.
  • Huraaaaa!!! - krzyknął chłopczyk i rozkopał kołdrę. 
  • Synku przykryj się,  jesteś chory - upomniała go łagodnie. 
  • Ale mamusiu, ja chce na dół - zaprotestował chłopczyk. 
  • Dawid,  musisz zostać w łóżku. Doktor Karol nie pozwolił ci wychodzić z wyrka. 
  • Mamusiu pozwól mi, błagam. - Dawid złożył  ręce jak do modlitwy. -  Czuję się już dużo lepiej.
  • Kochanie, babcia i wujek przyjdą do ciebie na górę. Musisz zostać w łóżeczku.  - Justyna przykryła syna po czym podeszła do szafy. Musiała poszukać sobie czegoś sensownego do ubrania. Chwilę jej zajęło zanim wyciągnęła coś konkretnego. Postanowiła ubrać ciemne wyszczuplajace jeansy i czarną tunikę w białe kwiaty. 
  • Kiedy będę zdrowy?- Chłopczyk naburmuszył się. -  Nie chce siedzieć tu sam. 
  • Słonko, nie wiem. Mam nadzieję, że jak najszybciej. Bardzo nas martwi to twoje chorowanies. Musimy teraz bardziej na ciebie uważać. 
  • Olejku mamo, coś mi się zdaje, że będzie nudno jak cholera. - Dawid założył ręce na piersi i znów się odkrył. - Nawet z Alanem nie mogę się pobawić. Koszmar. 
  • Hej synu, jakich Ty słów używasz? - zdziwiła się Justyna. Znowu go przykryła. 
  • No co, przecież wujek Henio tak samo mówi... Jak babcia Jasia nie słyszy - powiedział  Dawid i zaczął głośno chichotać. 
  • Coś takiego... - Justyna pokręciła głową. Oczywiście doskonale wiedziała, że Dawis mówi prawdę. 
  • Serio mamusiu. Dorośli często przeklinają bo im wolno, a nam dzieciom nie. - Mały udawał teraz bardzo poważnego. 
  • Nie chce więcej słyszeć od ciebie takich słów, jasne? - Teraz Justyna udawała śmiertelnie poważną choć z wielkim trudem, ponieważ syn ją rozbawił. 
  • Wujek Rafał używa czasem gorszych słow jak mu coś nie wyjdzie i myśli, że nie słyszę - dodał Dawid z diabelskim uśmieszkiem na twarzy. - Takich na  k  i na p. 
  • Posłuchaj kochanie, to że dorośli czasem tak mówią to nie znaczy,  że to jest dobre i że trzeba to powtarzać... A z wujkiem Rafałem to ja sobie porozmawiam na ten temat. 
  • Jak będę dorosły to też będę mówił, że coś jest cholerne. - Korzystając z tego że Justyna nie widzi Dawid znów się odkrył, klęknął na łóżku i wygladnął za okno. 
  • Dawid, czy ty wiesz, że dżentelmeni nigdy nie mówią brzydko, szczególnie przy damach? - Mówiąc to odwróciła się do syna, który szybko się przykrył kołdrą. 
  • A jak nie ma dam to można? - Dawid strzelił minę niewiniątka i naciągnął kołdrę na głowę. 
  • Słucham? - powiedziała grzebiąc dalej w szufladzie z bielizną. Teraz szukała biustonosza. 
  • Mamusiu czy wujek Janek dziś kogoś ratuje w górach? Ostatnio mówił, że po górach spacerują same imbecyle, bo nie mają odpowiednich butów jak potrzeba, ani ciepłych ubrań. Czasem schodzą ze ścieżki i piją piwo tam gdzie nie wolno. Wujek Łukasz  najchętniej dałby im po łbie. 
  • Tak ci  Janek powiedział? - zdziwiła się Justyna. 
  • Nie, mówił do wujka Łukasza, a ja akurat byłem obok i słyszałem. - Po tych słowach Dawid znów zaczął kaszleć. 
  • Nie do wiary. - Pokręciła głową. - No dobra, idę się ogarnąć. Potem pójdę na dół i zrobię Ci śniadanko, a ty bądź grzeczny i leż tu spokojnie. - Opuściwszy sypialnie poszła prosto do łazienki. 
  • Słowo zucha mamuś. 
Wystrojona i odświeżona zeszła do kuchni, gdzie zastała krzątajacą się koło kuchenki babcie Jasię. Szykowała właśnie śniadanie dla wszystkich. Ucieszyła się widząc wnuczkę w lepszej kondycji psychicznej. Rafał i Judyta akurat wchodzili do domu targajac ze sobą liczne bagaże. Towarzyszył im nieznajomy, lecz przyjaźnie wyglądający osobnik, o miłej twarzy, wzrostem dorównujący jej bratu. Ciemne włosy  z przedziałkiem po boku sięgały mu do ramion. Miał na sobie długi czarny płaszcz za kolano, a na szyi szeroki szalik w czarno białą kratę. Nigdy wcześniej go nie widziała. Wchodził do domu jako ostatni. Zamknąwszy za sobą drzwi postawił swój wielki plecak w kącie i rozejrzał się. W pewnym momencie jego elektryzujace spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Justyny stojącej przy stole. Nie myśląc wiele zbliżył się do niej i wyciągnął ręke na powitanie. Przywitał się z nią po angielsku co oznaczało, że jest jednym z angielskich kumpli jej brata. - Cześć,  nazywam się Calvin Coulter, jestem przyjacielem Rafała - odezwał się i obdarzył ją rozbrającym uśmiechem. Blask bijący z jego niebieskich tęczówek był tak niezwykły, że wpatrywała się w niego jak urzeczona turystyka w dzieło sztuki. Odpowiedziała mu tylko cześć, ponieważ była zbyt oszołomiona żeby się rozgadywać. Nie spodziewała się, że ktoś taki jak on w ogóle zwróci na nią uwagę, a tymczasem okazało się, że to właśnie ona pierwsza przykuła jego uwagę... -  Niech to cholera, ale przystojniak!  - powiedziała do siebie nie przestając się na niego gapić. Co za rysy. Przez niego zapomniała na chwilę o istnieniu swojej mamy, która już czekała na to, żeby się z nią przywitała.  Wreszcie odezwał się Rafał.

  • Babciu jeśli pozwolisz Calvin zostanie tu z nami jakiś czas. To mój dobry przyjaciel z pracy... W zasadzie jedyny sensowny. Znamy się jakieś sześć lat, więc ręczę za niego głową. Nic złego wam się przy nim nie stanie. 
  • Dzień dobry, miło mi, że mogę tu gościć - odezwał się do babci Jasi oczywiście po polsku ponieważ Rafał uprzedził go, że babcia nie mówi po angielsku. Uścisnęli sobie ręce. 
  • A to moja młodsza siostrzyczka, z którą tak często drzemy koty - Rafał wskazał ręką na stojącą obok niego siostrę. 
  • Niech mi się tylko poskarży że za bardzo jej dokuczasz to zobaczysz. - Mówiąc to Calvin pogroził Rafałowi palcem. Justyna zaczęła się śmiać.  
  • Zamierzasz ją buntować przeciwko mnie? - spytał Rafał udając oburzenie. - Jeszcze czego. 
  • Cześć łobuzie, co tam? - rzuciła do brata Justyna. Teraz ona uściskała brata. 
  • Żyje jak widzisz. - Rafał strzelił uśmiech karpia. 
  • No proszę, proszę jaki sympatyczny ten nasz gość  - zachwyciła się babcia Jasia. - Bardzo nam miło pana gościć. Proszę u nas zostać tyle ile pan ma ochotę. Rafałku przetłumaczysz koledze co powiedziałam? 
  • Spokojnie babciu, Cal całkiem dobrze zna nasz język, więc się dogadacie. 
  • O rety, na prawdę? - Babcia była w szoku. Tego się nie spodziewała po tym Angliku. - A to niespodzianka. 
  • Sam go uczyłem - pochwalił się Rafał. Był z siebie niesamowicie dumny. 
  • On odrobinę przesadza bo tak naprawdę.. - zaczął Anglik śmiejąc się . - Mój dziadek od strony matki był Polakiem, a ona znów  wyszła za Anglika. Ogólnie rzecz biorąc dużo przy mnie mówili po polsku jak byłem mały. Miałem nawet polską niańkę, bo dziadek o to zadbał. Pewnie dlatego zdołałem się nauczyć polskiego... Rzecz jasna, bez szału. Wciąż jeszcze miewam problem z odmienianiem przez przypadki. Kiedy nie umiem czegoś wyrazić po polsku przechodzę na angielski. 
  • Rewelacja - przyznała Justyna i znów się zapatrzyła na Anglika. W ogóle przestała to kontrolować. On zdaje się też, gdyż  nieustannie zerkał w jej stronę. 
  • Oczywiście jest w tym duża zasługa twojego brata, że mówię po polsku tak jak mówię ponieważ miałem  sporą przerwę w nauce polskiego - Patrzył na nią oczarowany nie mogąc nawet na sekundę odkleić od niej wzroku. - Kiedyś ci opowiem co i jak. 
  • Chwali mu się. - Justyna mocniej poklepała brata po ramieniu. - A my śmiało możemy gadać ze sobą po angielsku... Nawet wolę.  
  • Z twoim bratem też zwykle gadamy po angielsku... Przyzwyczajenie. 
  • Doskonale to rozumiem.  Ja znowu mam koleżankę Angielke, która uczy się polskiego bo ma faceta Polaka. 
  • Rafałku, jak ty schudłeś wnusiu! - oceniła babcia lustrując wnuka od stóp do głów.  - Czy ty tam w tej Angli coś jesz? 
  • Babciu, jem tyle ile trzeba, przysięgam. Po prostu dużo biegam. - Rafał był wysoki i dobrze zbudowany. Miał ciemne włosy i oczy po matce i jej rysy twarzy w przeciwieństwie do Justyny, która miała urodę po ich ojcu. 
  • Calvin najwyraźniej wpadł już w oko naszej Justynce - powiedziała Judyta. - Jak tylko go zobaczyła tak zapomniała o moim istnieniu. - Judyta otoczyła córkę troskliwie ramieniem. 
  • Mamo, daj spokój z takimi gadkami - broniła się Justyna. W końcu uściskała matkę. 
  • Hej córcia, nie oburzaj się tak. Powiem ci w sekrecie, że mnie też prawie zastrzelił jego urok osobisty - powiedziała jej na ucho Judyta. 
  • Mam nadzieję że Calvin nie zna polskiego aż tak dobrze jak twierdzi mój ukochany braciszek - powiedziała Justyna. Mówiąc zasłaniała usta dłonią. 
  • Te Anglik, uważaj, bo zaraz będziesz  miał wielbicielki w całej wsi - powiedział do przyjaciela Rafał. W odpowiedzi na ten żart Calvin przewrócił tylko oczami, a Rafał zaczął się chichrać jakby ktoś rozpylił gaz rozweselający. 
  • Bujaj się Rafał - odpowiedziała mu zadziornie Judyta. 
  • Kochani siadajcie zaraz podam śniadanie - oznajmiła babcia Jasia. Uśmiechała się od ucha do ucha. Radowało ją że ma tak dużo gości.  Zawsze była duszą towarzystwa.
  • Siadaj lordzie Coulter, zaraz ci herbatkę podamy - rzucił do przyjaciela rozbawiony Rafał. - Lipton czy Tetley? 
  • Odkąd ty jesteś taki dowcipny? - Calvin usiadł na pierwszym wolnym krześle. Spojrzał na przyjaciela z politowaniem i pokręcił głową. 
  • Albo mu brakuje piątej klepki - wtrąciła się Justyna.
  • Z pewnością to drugie. - Anglik mrugnął do niej porozumiewawczo. 
  • Justysiu pomożesz mi trochę? - spytała babcia Jasia, która latała po kuchni jak z pieprzem. Szukam tej wiklinowej miski na pieczywo.
  • Tak babciu pomogę tylko zaniosę Dawidowi coś do jedzenia. Obudził się i ma wielki apetyt.
  • O wilku mowa - oświadczył z entuzjazmem Rafał patrząc na czającego się przy schodach siostrzeńca z miną winowajcy wymalowaną na uroczej buzi. 
  • Babcia, wujek!!! Cześć!!! - Mały podbiegł najpierw do Rafała i przybyli sobie piątkę.  
  • Kochanie, prosiłam żebyś został w łóżeczku - upomniała go Justyna. - Jesteś chory. 
  • Mój wnuczek jest chory? - zaniepokoiła się Judyta. - Co mu jest? 
  • Zapalenie oskrzeli - odpowiedziała Justyna. - To już kolejna poważna choroba w ciągu dwóch miesięcy. Przedwczoraj gorączka sięgała czterdziestu stopni. Całą noc nie spaliśmy. Był nawet doktor Wójcik. Przepisał mu zastrzyki.
  • O Boże kochany, nic mi nie mówiłaś jak dzwoniłam - zaniepokoiła się Judyta. Właśnie przed chwilą zdjęła swój modny beżowy płaszczyk.  Następnie wzięła wnuka za rękę i poszła z nim do stołu. 
  • Babciu wyglądasz super! - oznajmił jej wnuk. Faktycznie, Judyta wyglądała jak modelka z żurnala w elegancko skrojonym dwuczęściowym kostiumie w kolorze bordo. Szpilki miała w podobnym odcieniu. Usta zdobiła ciemno czerwona szminka. 
  • Dziękuję aniołku. - Rozanielona Judyta poprawiła spinke we włosach. 
  • Tak babciu, wyglądasz super - potwierdził Rafał naśladując chłopiecy głosik.
  • Stary, czy ty się dobrze czujesz? - Calvin postukał się po czole. 
  • Chyba nieszczególnie. - Pokazał kumplowi język. 
  • Właśnie widzę. 
  • Cześć, jestem Dawid, a ty? - zwrócił się do Calvina chłopiec. Stanął koło niego i  przygladał mu się zaciekawiony. - My się chyba jeszcze nie znamy. A tam jest moja mama. - Dawid wskazał Justynę zaglądającą za czymś do lodówki. 
  • Tak wiem, już się poznaliśmy z twoją mamą - odpowiedział Calvin. - A ja jestem Calvin i przyjechałem z Angli. Dokładnie z Yorku.  - Calvin podał Dawidowi rękę.  Mały zrobił to samo i uścisnęli sobie dłonie. 
  • A to ty pracujesz  razem z wujkiem Rafałem w policji. Zgadłem? - Po tych słowach Dawid klasnął w dłonie.  - Też pojadę do Angli jak będę duży.  
  • Trafiony zatopiony - Anglik pokiwał głową. Śmiał się, bo dociekliwość Dawida wydawała się zabawna.
  • Hej Calvin, lubisz moją mamę? - spytał bez zastanowienia przyglądając się uważnie nowemu przybyszowi. Słysząc to pytanie Justyna o mało nie upuściła kubka ze śmietaną. 
  • Dawidku, czy nie uważasz, że jesteś trochę zbyt bezpośredni? - spytała babcia Jasia. - Może Calvin nie ma ochoty odpowiadać na takie pytania. Ogarnij się trochę  moje dziecko. 
  • Wiesz co młody, w zasadzie dopiero się poznaliśmy, ale myślę, że się polubimy - odpowiedział mu Calvin , a potem przerzucił spojrzenie na Justynę i zapytał. - Co  ty na to Justyna? 
  • Jasne że tak - odparła i odzwzajemniła mu się równie uroczym uśmiechem. 
  • Mama mówi, że jestem najważniejszym facetem w jej życiu, wiesz? - wypalił znów syn Justyny. 
  • Wcale w to nie wątpię - powiedział Calvin i szeroko uśmiechnął się do chłopca. Ten mały tak go rozbawił, że omal nie wybuchnął śmiechem.  Dawno nie miał do czynienia z bardziej bezpośrednim dzieckiem. Nawet w swojej pietnastoletniej karierze psychologa. - Chłopcy zwykle są ulubieńcami mamuś. 
  • Ty też jesteś najważniejszym facetem dla swojej mamy? - Dawid uważnie mu się przyglądał. -  Masz brata? Ja bym nie chciał mieć młodszego brata bo by mi mamę zabrał. 
  • Tak mi się wydaje. - Odpowiedź była wymijająca, bo cóż innego miałby powiedzieć temu malcowi. Prawda była taka, że nie wiedział, gdzie jest jego matka. Może już nigdy jej nie odnajdzie. - Mam dwóch, starszego i młodszego. 
  • Dawid daj już spokój Calvinowi. Jesteś zbyt dociekliwy kochanie - upomniała Dawida Justyna. Było jej głupio, że jej syn sztorcuje całkiem obcego faceta takimi pytaniami. - Zagadasz go na śmierć. 
  • Spokojnie, jestem psychologiem - uspokoił ją Anglik. Wciąż się śmiał - Na co dzień mam do czynienia z masą różnych dzieci... I nie wszystkie są takie miłe jak twój syn. Zaręczam ci. 
  • Gryzą i kopią?  - zapytał zaintrygowany Dawid. - Znam takich. 
  • Serio?  - Justynie trudno było ukryć, że jest pod wielkim wrażeniem. Nie dość, że był przystojny jak diabli to jeszcze się okazało, że jest psychologiem.  Sama kiedyś chciała być psychologiem. Marzyła o pracy w tym zawodzie, kontakcie z ludźmi, którym mogłaby pomagać. Aż strach mieć takiego fajnego terapeutę bo można łatwo wpaść. 
  • Jak najbardziej serio. - Powiedziawszy to Calvin rozpiął sobie koszulę pod szyją. Była niebieska, bo on lubił niebieskie koszule. Ale nie tolerował kraawatów, nie lubił, gdy coś go krępowało. Mankiety miał wywinięte na wierzch. - A w związku z tym chyba nic mnie już nie zdziwi. 
  • Zazdroszczę Ci. Kiedyś marzyłam o studiach na psychologii i pracy w tym zawodzie... Teraz to już  raczej za późno. 
  • Nigdy nie jest na nic za późno - zaprzeczył Anglik. 
  • Tak myślisz Cal? - Justyna stanęła koło niego. Przytaknął kiwnięciem głowy.
  • Justynko usiądź w końcu i zjedz coś.  Czemu się tak snujesz koło stołu? - upomniała ją Judyta. 
  • No właśnie mamusiu. Siadaj i wsuwaj to śniadanie - ponaglał Justynę Dawid.  
  • Kiedyś jeden dzieciak zapytał mnie wprost czy mam kochankę - zaczął rozbawiony Calvin. Mówił po angielsku. Miał miękki niski ładnie brzmiący głos. - A potem dodał, że nie muszę się wstydzić bo to całkiem normalna sprawa. Osłupiałem. - Powiedziawszy to Anglik zaczął się śmiać. - Dzieci to potrafią zaskoczyć. 
  • To był syn tego gościa z destylarni - dodał Rafał. - Raz go aresztowali za nielegalny przemyt fajek. Dostał dwa lata w zawiasie. 
  • Ale aparat z tego dzieciaka - Judyta się roześmiała. - Coś podobnego. 
  • Babciu z czego się śmiejecie?  - spytał zaciekawiony Dawid. 
  • Zaraz będzie wrzątek - oświadczyła Justyna. - Kto chce kawę, a kto herbatę?
  • Ja i Calvin pijemy kawę, mama też - odparł prędko Rafał. - Tylko bez mleka.
  • Judytko nakarmisz Dawida? - spytała babcia podając córce miskę z jajkami ugotowanymi na miękko.
  • Ależ oczywiście mamo. No wnusiu zjemy jajeczko? - Judyta cmoknęła wnuka w policzek. - Moje kochane słoneczko. Jak ja się za Tobą stęskniłam. 
  • Rafał, a ty coś taki małomówny? - zainteresowała się Justyna, która teraz stanęła koło brata. - Zwykle tak dużo mówisz,  że ciężko cię przegadać, a tu nagle taka trusia. 
  • Zaspany jestem. Trzy godziny czekaliśmy na lotnisku na nasz samolot. Marzę teraz tylko o prysznicu i długiej drzemce. - Rafał ziewnął przeciągle zatykając przy tym usta.
  • A gdzie Łukasz, powinien już być? - spytała babcia zaniepokojona, że syna jeszcze nie ma. 
  • Dzwonił, że będzie dopiero po dwunastej. Jakieś problemy w pracy - wyjaśniła Judyta. - Z resztą jemu to zawsze się przeciąga... No ale mój brat to teraz wielka szycha.  Wszystko jest na jego głowie.  Wszędzie chce być i zbawiać świat. - W głosie matki wyczuła nutę sarkazmu. 
  • Czym się zajmuje? - spytał Calvin sięgając po pieczywo.
  • Jest naczelnikiem górskiego pogotowia ratunkowego. Bierze udział praktycznie w każdej akcji. Ta robota to całe jego życie - wyjaśniła Judyta. 
  • To bardzo odpowiedzialne zajęcie. I zarazem piękne. 
  • Wujek Janek i wujek Łukasz latają śmigłowcem i ratują w górach takich imbecyli w trampkach. Czasem mają przy sobie piwo. - Wypowiedź Dawida rozbawiła wszystkich do łez. Także Calvina, który aż wypuścił łyżeczkę z ręki.  
  • Chyba żartujesz Dawid. - Calvin udawał, że nie dowierza chłopcu. Starał się nie śmiać. - Piwo i trumpki w górach?
  • No coś ty. Mówię śmiertelnie poważnie. Zapytaj wujka Łukasza - przekonywał Anglika Dawid. 
  • Kiedyś będzie z ciebie niezły dziennikarz Dawid. Masz gadane - przyznał  ubawiony Rafał. Nadal nie mógł przestać się śmiać. 
  • Nie dziennikarz tylko ratownik wujku - poprawił Rafała Dawid. 
  • Okej młody, niech ci będzie  - poddał się Rafał. 
  • Nie mówiłeś, że macie takiego aparata w rodzinie - powiedział pólgłosem Calvin. Nieźle się ubawił przy tym małym. 
  • Mówiłem, tylko ty nie słuchałeś - wykłócał się Rafał. Przy okazji puścił matce oko. 
  • Ściemniasz - skwitował Calvin i kolejny raz zerknął na Justynę. Wyglądała super. Podobała mu się i to cholernie. Była zgrabna kobieca i zmysłowa. Już dawno go tak nie ciągnęło do żadnej kobiety. Nie chciał jednak by pomyślała, że się naprzykrza więc starał się być powściągliwy. 
  • Rafał... - Justyna traciła brata w ramię.
  • Co jest siostra? - spytał Rafał i odwzajemnił się siostrze tym samym. 
  • Chciałam ci powiedzieć, że Kynia tęskni za tobą i już nie może się doczekać waszego spotkania - oświadczyła Justyna. - Może coś zorganizujemy. Jakieś wspólne wyjście czy coś... Zapytam Janka czy znajdzie czas. 
  • Kynia tęskni za mną? Nie do wiary. - Brat Justyny zrobił wielkie oczy. 
  • Zostawiłeś tu dziewczynę okrutniku? - spytał Calvin i udał zgorszenie. 
  • Krysia to nie jest już moja dziewczyna - sprostował Rafał patrząc poważnie na przyjaciela. - Od dawna. 
  • Czyżby? Tak często o niej mówisz, że... - droczył się z nim Anglik. - Czasem nawet przez sen. 
  • To tylko przyjaciółka Cal, jasne? - zapewnił go Rafał. 
  • Jeśli macie ochotę gdzieś razem wyjść to ja się chętnie zajmę Dawidem - zaproponowała Judyta. 
  • Nie wiem czy powinnam go teraz zostawiać mamo - wahała się Justyna.
  • Na jedno popołudnie i wieczór? Daj spokój córciu. Kiedy ostatnio gdzieś wyszłaś bez małego?  - Judyta pilnie przygląda się córce. 
  • Szczerze? Nie pamiętam - odparła bez zastanowienia Justyna,  a potem zerknęła w stronę okna.  
  • Tak też myślałam. Wychodzicie dziś i koniec.  


I jak Wam się podobało? Co myślicie o bohaterach,  który Wam się najbardziej podoba lub która?

Inspiracją do napisania tego był polski serial "Ratownicy" z Bogusławem Lindą . Pamiętacie go? Szkoda że zrezygnowano z 2 sezonu a liczyłam na to bardzo. Widzowie woleli Blondynke oglądać 🤨🤨🤨

Ciąg dalszy nastąpi... 







64 komentarze:

  1. Całego utworu nie przeczytałam zostawiam sobie na wieczór. Zaczyna się ciekawie i szybko wciąga. Pełna ocena po przeczytaniu całości. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to ekstra, że wciąga. Miłej lektury 😃😃😃😃 Dzięki serdeczne za odwiedziny. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ja ostatnio mam fazę na książki K.Michalak. Wciągają mnie jak chodzenie po bagnach. I to też mnie wciągnęło. :) A jeszcze ma oprawę muzyczną! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, cieszę się bardzo. Dobra wróżba. Dzięki. Michalak jeszcze nie czytałam. Slyszaĺam że dobra.

      Usuń
  3. Zapowiada się według mnie interesująca historia. Całkiem dobrze kreślisz tło, potem bohaterów na nim i powstaje coś wartego uwagi. Oby tak dalej. :)

    :) Staram się coś tam ciekawego zawsze wyłowić z książek czy płyt.

    Też wolę chyba skoczków, piłkarze za mało są stabilni z formą.

    Hunter to według mnie jest jeden z czołowych zespołów działających w Polsce, łączą inteligentne teksty z muzyką w sprytny sposób.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, bardzo dziękuję za odwiedziny . Miło mi że to co napisałam jest sensowne. Dziękuję za opinię.

      No to zobaczyłam ostatnio na Mundialu w wykonaniu Naszych Orłów przyprawiło mnie o czarną rozpacz. Serio

      Usuń
    2. Tak mi się wydaje po prostu. :)

      Mundial to faktycznie rozdział taki, że najlepiej zapomnieć jak najszybciej się da.

      O. Kiedyś też myślałem o winylach, jednak jeśli nie mam miejsca na zwykłe CD, to na duże płyty już bym chyba w ogóle nie znalazł.

      Jakoś temat z mały remontem w łazience się kręci. Na razie jednak nie ma pomocnika do tej osłony wanny i stoimy do przyszłego tygodnia. Bo ciężkie diabelstwo jak nie wiem jest. Sporo muzyków odeszło w zeszłym roku, część z nich jeszcze mogła wiele lat tworzyć, a tu śmierć przyszła.

      Tarczyca to temat szeroki i w sumie trudny. Tyle rożnych historii, ile osób może być. Ja mam o tyle dobrze, że nie mam tarczycy, więc i problemów mniej. A leki to w sumie nie jest jakieś wielkie coś.

      Staram się średnią krajową w czytelnictwie zwiększać, nie mówiąc o samorozwoju pewnym. :) Fantastyka na jakiś czas przestała mnie kręcić. Jednak co jakiś czas sięgam po coś lżejszego.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Gramofon stoi i się kurzy bo igła uszkodzona. I winyle się kurzą. Trzeba go w końcu oddać do serwisu. A odnośnie sportu to wolę ostatnio snookera pooglądać.

      Usuń
    4. Ja ostatnio jakoś w ogóle dość mało TV oglądam. Jak już to mam kilka seriali do oglądania i tyle.

      Może być u mnie też ciężko z tym parawanem na wannę, waży swoje, a łazienka jest kiszkowata w kształcie. Ale może nie będzie tak źle.

      Hmmm... to nie wiedziałem o tym chyba. Chociaż Uriah Heep też cenię sobie dość wysoko.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Szczerze mówiąc ja też mam małe pojęcie o grafice komputerowej, ot jakieś maziaje tworzę, które za pomocą filtrów zmieniają się w coś warte większej uwagi. Ale żadnego zarobkowania czy coś z tego nie będzie w moim przypadku, to właściwie pewne jest.

      Cztery godziny się zeszło, jednak efekt jest dobry, łazienka z nową zasłonką na wannę wygląda inaczej niż wcześniej. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    6. Cieszę się że z łazienką robota idzie do przodu 😀😀😀

      Usuń
  4. O wow! Kawałek literatury! Nie wiedziałam, że piszesz! Podoba mi się! Chyba najbardziej to, że tyle w tym rodzinnego ciepła. Problemy prawdziwe i bliskie życia, a nie wydumane. Sytuację bohaterki bardzo dobrze rozumiem. Oczywiście najbardziej mi się podobają Justyna i Calvin. Mam nadzieje, że coś z tego będzie! To znaczy z niech razem. Czekam na więcej! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię Emmo 😃😃😃 Miło wiedzieć że się podoba i że dobrze napisane. Jak tylko wyzdrowieje to się wezmę za ciąg dalszy bo teraz ledwo żyje. Gardło katar gorączka. Masakra. Dawno nic nie pisałam

      Usuń
    2. Ojej, to życzę Ci zdrowia! Jak najszybciej!

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo Emmo. Oby jak najszybciej

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za odwiedziny i fajnie że się podoba. Pozdrawiam Joasiu

      Usuń
  6. Przyszłam z rewizytą i w podziękowaniu za to, że wczoraj tak bardzo intensywnie odwiedziłaś mój blog. Bardzo mi było miło.
    Przczytałam Twój tekst bardzo uważnie. Z pewnością mogą stwierdzić, że piszesz dobrze i interesująco.
    Pisz dalej koniecznie.
    Wspominałaś u mnie ze masz zamiar wydać książkę - to prawda?
    Jeśli tak, to życzę Ci wytrwałości i pózniejszych sukcesów.
    Ja napisałam i wydałam już trzy ksiązki. Ostatnia jest subiektywnym przewodnikiem po Warszawie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię Stokrotko, bardzo mi miło, że tu Jesteś 😀😀😀 Niezmiernie mnie cieszy że uważasz że dobrze pisze. Bardzo mnie to motywuje do działania. Gratuluję Ci wydania książek. Kiedyś na pewno przeczytam. Gdzie można je dostać? Fantastyczna sprawa!!! Gdybyś miała kiedyś jakieś uwagii co do moich tekstów lub porady wal śmiało. Chętnie je przyjmę i poprawię błędy. Książkę pisze od zeszłego roku i mam marzenie ją wydać choć zdaję sobie sprawę że przede mną jeszcze długa wyboista droga. Może kiedyś się uda. W ostatnim czasie nie pisałam za wiele bo za dużo się działo, tzn szkoła, córka, latanie po psychologach i innych. Pozdrawiam Cię.

      Usuń
    2. Kasiu - nakład moich dwóch pierwszych książek już się wyczerpał.
      Gdybyś była zainteresowana trzecią, która ma tytuł "Moje warszawskie zwariowanie" to napisz do mnie na adres rusinowa@op.pl
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Długi tekst ;) W tej chwili weszłam tylko na sekundkę, a zaraz zbieramy się na niedzielny obowiązek ;)
    Bardzo dziękuję, za obserwowanie bloga i za tyle miłych komentarzy. Przy najbliższej wolnej chwili nadrobię u Ciebie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj dziękuję serdecznie za odwiedziny 😀😀😀 Nie ma sprawy, rozumiem. Wpadniesz jak będziesz miała więcej czasu. Też mam teraz masę rzeczy do ogarnięcia. Córka do komuni się przygotowuje. Pozdrawiam i zapraszam znów serdecznie.

      Usuń
  8. Nie oglądałam serialu, więc nie mam pojęcia, jak mocno inspiracja jest widoczna w tekście. Przeczuwam jakiś wątek romantyczny chyba ;) Wydaje mi się, że Justyna jest postacią, z którą sporo osób może się identyfikować, bo wygląda na to, że nie wszystko w jej życiu układa się tak, jakby tego chciała, ale jakoś sobie radzi.Jak na razie pozostali milutcy i wspierający (no, nie licząc Marcina), może pojawi się jeszcze jakiś czarny charakter - ktoś, kto narobi trochę zamieszania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajny był serial polecam :) obsada ekstra i fabuła. Ooo właśnie, jakiś czarny charakter się przyda w tym wszystkim.

      Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  9. Oczywiście najbardziej podoba mi się Justyna i czekam na ciąg dalszy. * Dziękuję za komentarze u mnie i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję postaram się żeby już niedługo opublikować kolejny rozdział. Myślę że Justyna jest dzielna jak na to, co ją spotkało. No i ma szczęście że rodzina pomaga.

      Usuń
  10. Serialu nie znam, ale Twoją opowieść bardzo miło się czytało :) będę do Ciebie zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kasiu bardzo mi miło. Dziękuję za odwiedziny i opinię.

      Usuń
  11. Bardzo mi się spodobało. Bardzo lubię takie romantyczne wątki. Koniecznie pisz ciąg dalszy. Dzięki za odwiedziny u mnie 😘 Miałam już lekkie motylki w brzuchu czytając końcówkę 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Gosiu bardzo dziękuję za odwiedziny i za miłe słowa. Super że się podoba tym bardziej że wcześniej nic swojego nie wrzucałam na bloga, tzn mam na myśli prozę.

      Usuń
  12. Nie znam serialu "Ratownicy" więc nie wiem co było inspiracją, jednak bardzo ale to bardzo rozdział mi się podoba. Podoba mi się oprawa, ta rodzinność i ciepło. Justyna, to bohaterka która od razu wpadła mi w oko :) Sama trochę piszę, chodź nie publikuję swojego opowiadania. Ciężko mi się zebrać w sobie, by napisać trochę więcej i trochę dłużej :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kochana bardzo się cieszę że Ci się podoba. Pierwszy raz zamieszczam coś swojego na blogu. Twoje posty również są ciekawe. Bardzo lubię do Ciebie zaglądać. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Ja kiedyś pisałam blogi wyłącznie z opowiadaniami, ale kiedy to było. Chciałabym do tego powrócić, może jak czas pozwoli :)

      Usuń
    3. W takim razie będę czekać Ayuno 😃😃😃😃

      Usuń
  13. Ciekawy tekst przygotowałaś, taki kawałek życiowego opowiadania. Na razie nic zaskakującego, sama proza dzisiejszego życia. Ale czytałam z uwagą i podobało mi się. Zawsze nutka romantyzmu wciąga kobiety. Pisz dalej i z pewnością czytelników Ci nie braknie. Wiosenne pozdrowienia zostawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Alinko i za odwiedziny również. Powieść się rozwija i mam nadzieję że jeszcze niejednym zaskoczy. Pozdrawiam również wiosennie i cieplutko.

      Usuń
  14. Zawsze podziwiałam i podziwiać będę osoby które mają taką wenę twórczą, i wyobraźnie. Kiedyś sama próbowałam coś pisać, ale było mi ciężko to rozbudować i ująć w słowa. Niestety nie oglądałam tamtego serialu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj dziękuję pięknie za odwiedziny. Wiesz z tym pisaniem różnie bywa u mnie. Nie zawsze jest wena i pomysł narozwinięcie. Jak mi nie idzie pisanie to biorę się za czytanie żeby zaczerpnąć inspiracji od innych pisarzy. Dziękuję serdecznie.

      Usuń
  15. Witam. Bardzo dziękuję za wizytę u mnie. Ja z przykrością stwierdzam, że teraz bardzo mało czytam. Żeby nie napisać, że nic. A kiedyś zaczytywałem sie nocami. Najbardziej w książkach przygodowych, podróżniczych i marynistycznych. Pozdrowienia serdecznie :)
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i bardzo dziękuję za odwiedziny. Ja też kiedyś więcej czytałam jak nie miałam dzieci. Bardzo fajne macie to gospodarstwo agroturystyczne.

      Usuń
  16. Jestem pełna podziwu dla osób, którzy tak świetnie piszą. Kasiu, twój post przeczytałam jednym tchem. Piękny!!!
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo dziękuję bardzo. Niezmiernie mi miło, że tekst Ci się podoba. Pozdrawiam najserdeczniej 😀😀😀

      Usuń
  17. Zaczyna się interesująco. Dużo postaci od razu zdefiniowałaś z ich problemami, co przesuwa tekst w kierunku scenariusza serialu; choćby tego, który Cię zainspirował. Warto sprecyzować narratora: chyba będzie nim Justyna? To się jej trzymaj. Kcuiki za powodzenie, dobry początek jest!!☺ PS redukuj używanie "być" we wszystkich odmianach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serwus Łukasz, miło że wpadłeś z wizytą 😀😀😀 Dziękuję za przydatne i pomocne porady. Oczywiście postaram się zastosować do nich. Właśnie myślałam o powieści lub kilkuwątkowej. Muszę to przemyśleć. A jeśli chodzi o to redukowanie być to masz na myśli, że za dużo tej formy być i za często tak?

      Usuń
  18. Oczywiście czekam na ciąg dalszy, postaci sporo, więc sprawa z pisaniem nie jest łatwa...ale widać, że kreowanie postaci i sytuacji daje Ci dużo frajdy:-)
    Jako czytelnik poproszę więcej o pogotowiu górskim...

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaciekawiona, z filiżanką kawy zasiadam by chłonąć to co napisałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Martusiu dziękuję za odwiedziny. Cieszę się że się rozgoscilaś 😃 Mam nadzieję że Ci się podoba powieść o moich ukochanych stronach. Ściskam i życzę miłego wieczoru i lektury.

      Usuń
  21. Historia wciągnęła mnie bardzo Kasiu i już czekam na dalszy jej ciąg ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj to cudownie!!! Miło mi to czytać dziękuję. Tam jeszcze druga część jest, a trzecia się pisze. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  23. Kasiu, przeczytałam, masz bardzo dobre, lekkie pióro, pociągnij to koniecznie, bo masz duże szanse na sukces. Potrzeba tylko wytrwałości. Ja jako polonistka wtrace tylko swoje małe 3 grosiki:troszkę popraw interpunkcje, "tę" a nie "tą" ,no i kropki przed tym co mówią bohaterowie, są niepotrzebne. Poza tym super ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana Greenelko

      Właśnie zamierzam poprawić interpunkcję. To mpja pięta achollesowa od zawsze. Poza tym słownik w tablecie szaleje i wszytko zmienia po swojemu. Muszę kupić laptopa bo zwariuje. To pisanie mnie tu wykańcza po prostu. A kropki są po to żeby było znać że to dialog, nie umiem ich zamienić na te kreski.

      P.S. Tam masz jeszcze do przeczytania trzy rozdziały.
      Dziękuję Ci za poświęcony czas i opinie i uwagi.

      Usuń
  24. Świetne pióro i naprawdę ciekawa, górska historia. Chętnie zobaczę ją w wersji papierowej. Książek obyczajowych poruszających tematykę miłości do gór, a przy tym posiadających dużą dawkę autentyczności jest niewiele. Chętnie przeczytam kolejne części.;)
    Pozdrawiam serdecznie
    Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Małgosiu, miło mi niezmiernie Cię gościć u siebie. Dziękuję za poświęcony czas i opinie. Ściskam mocno i życzę pięknego wieczoru

      Usuń
  25. "Mama mówi, że jestem najważniejszym facetem w jej życiu, wiesz?" - nie ma to jak dziecięca bezpośredniość. Już lubię tego chłopca 😁
    Z Calvinem i Justyną nawet mam coś wspólnego, bo też kiedyś chciałam iść na psychologię.
    A w Krakowie jeszcze nie byłam, ale w te wakacje się wybieram.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam że przegapiłam Sabinko ten komentarz. Strasznie przepraszam. Ale ze mnie gapa. Oczywiście zauważyłam go i już się brałam za odpodpisywanie kiedy coś moją uwagę odwróciło i wyszłam, a później zapomniałam. Głupio mi strasznie, przepraszam.

      To prawda, że dzieci lubią być bezpośrednie w stosunku dorosłych. Czasem jak strzelą tekst to niewiadomo gdzie się schować.

      Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  26. Dzięki bardzo, miło mi 😃 Za odwiedziny też dziękuję. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Ciekawie się zaczyna. Z początku byłam przytłoczona mnogością bohaterów, ale potem byłom lepiej.
    Doskonale rozumiem niepokój Justyny o zdrowie Dawidka. Ostatnio zachorował czteromiesięczny synek mojej siostry i cała rodzina była zmartwiona.
    Podoba mi się górski klimat opowiadania :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  28. To jest komentarz techniczny, NIE na temat zawartości książki.

    Te kropki (bullets) przed tym, co mówią postacie w książce bardzo przeszkadzają czytać.

    Pewnie piszesz tą książkę, używając MS Word lub podobnego programu. Czy nie myślałaś, aby ją następnie skonwertować na dokument w formacie "pdf"? Mógłby być do pobrania. O wiele lepiej czytałoby się tą książkę. Ja bardzo chciałbym napisać książkę (lub książki) i najprawdopodobniej "wydałbym" je (czy też udostępnił) w formacie pdf. Zresztą są miejsca na Internecie, gdzie można je umieścić i sprzedawać.

    Nota bene, ja swoje blogi również konwertuję na format "pdf" (po napisaniu ich w MS Word i wstawieniu zdjęć-czasem jest to trochę trudne, ale po jakimś czasie rutyna) i w ten sposób nie tylko są bardzo przejrzyste i czytelne, ale też mogą być wydrukowane. Zresztą bardzo wiele z nich dawałem do drukarni-na normalnej kopiarce kolorowej, dobrym papierze i były oprawione spiralą (coil). Były to świetne podarunki dla moich znajomych i osób zainteresowanych tematem. Moim największym "dziełem" była niespodzianka dla mojej znajomej na jej urodziny: wydrukowałem jej ponad 100 stronicową "książkę", na każdej stronie było kilka zdjęć z naszej wycieczki i jej krótki opis. Do dzisiaj często ją czyta i ogląda (i ja też!)

    Również wiem, że nawet najlepsi pisarze dają swoje książki do sprawdzenia (edycji?), to jest bardzo ważne. Pamiętam, że gdy znany autor tego nie zrobił, krytycy od razu wytknęli mu pewne błędy. Sądzę, że warto nawet dać to do sprawdzenia znajomym lub członkom rodziny (ja tak staram się robić z moimi blogami), każdy coś znajdzie i poprawi. Mój znajomy napisał książkę-wspomnienia; ogólnie interesująca, ale gdy ją czytałem, to aż się prosiło dokonać wielu stosunkowo prostych poprawek, które od razu polepszyłyby czytalność książki.

    Jeden z moich bardziej ambitniejszych blogów postanowiłem dla dać do takiej edycji. Kosztowało mnie to 300 zł. i sporo się przy okazji nauczyłem. Cóż, skończyłem jedynie Liceum Ogólnokształcące w Polsce, a resztę edukacji to już za granicą w języku angielskim, toteż z polskim językiem (w szczególności pisanym) z pewnością mam trochę problemów.

    W każdym razie gratuluję napisania książki i życzę pomysłów na następne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę to opowiadanie bezpośrednio w blogerze. Zdaję sobie sprawę, że możesz być wiele błędów, które mimo licznym poprawkom przeoczyłam za co przepraszam. Inną powieść piszę w oficjalnym wordzie i dam do korekty na końcu. To opowiadanie tutaj to właściwie tylko próbka. Byłam ciekawa jak inni blogerzy to odbiorą. Dziękuję za uwagę i przydatne sugestie :)

      Usuń
  29. A więc życzę powodzenia w pisaniu powieści!

    OdpowiedzUsuń