Proza, góry i muzyka

piątek, 25 lipca 2014

To jest właśnie góralska muzyka czyli miód na zbolałą duszę...

 
Zakopower klimatycznie
 
 


                                        Moja ulubiona piosenka Zakopowera to Boso, której mogę słuchać non stop

 
 
 
 
Udomowieni od razu wpadła mi w ucho
 
 
 
 
 
A teraz coś od Golców
 
 
 
 
 
Od Golców dla naszego Papieża - aż łezka leci na wspomnienie
 
 
Krywań
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


Góralska nutka w moim sercu - cz.1


Zgodnie z tym co obiecałam ostatnio napiszę teraz troszkę o kapelach góralskich, a jest ich sporo. Z góry mówię, że nie wiem czy zdołam o wszystkich wspomnieć, ale przynajmniej o tych ważniejszych. Nie ważne czy są dziś popularne czy nie, liczy się, że istnieją albo że istniały, a ich twórczość nadal żyje w naszej pamięci. Ja nie patrzę na popularność, nigdy nie patrzyłam na to. Komercja mnie nie interesuje. Czasem wolę posłuchać artystów niszowych, tych którzy coś wkładają w swoją twórczość. Pamiętajcie Kochani, zawsze bardziej liczy się jakość niżli ilość.  Lepiej zrobić coś dobrze, starannie, włożyć w to całe serce aniżeli na odwal się. Chcąc by Cię ktoś dobrze zapamiętał staraj się robić wszystko z duszą i sercem. To dlatego cenimy wielkich ludzi artystów : pisarzy, poetów, tekściarzy, muzyków, wokalistów, aktorów, malarzy czy rzeźbiarzy - cenimy ich za to, że to co nam przekazują jest wiele warte i zostaje w naszych sercach na zawsze. Chyba się ze mną zgodzicie. Kiedy człowiek rośnie powoli kształtują się jego gusta zainteresowania, dorasta do pewnych rzeczy, wszystko zmienia się w raz z jego umysłem. Tak jest z każdym z nas. Im jesteśmy starsi tym bardziej wyrafinowane nasze gusta. Z wiekiem poznajemy więcej wartościowych rzeczy, przekonujemy się do czegoś co dawniej było dla nas beeee. Rzadko się zdarza by nastolatek docenił muzykę klasyczną, choć nie mówię, że tak jest w 100 %. Byłoby to niesprawiedliwe, bo są osoby nastoletnie, które lubią i doceniają muzykę klasyczną bądź sztukę teatralną. Ja naprzykład bardzo to

 lubiłam. Wcześniej zaczęłam się interesować muzyką Mozarta, Bethovena czy Czajkowskiego - bardzo mnie to inspirowało. Kochałam też operę. Nieraz oglądałam je w telewizji, nawet jeśli puszczali je o późnych porach. Po prostu musiałam je oglądnąć.

Jeśli chodzi o znakomite kapele góralskie w Polsce śmiało możemy wymienić Krywań, Golec Uorkiestra, Zakopower, Gronicki, Trebunie Tutki, Kapela Antka Gluzy, Kapela Chyrcoki, Turnioki, Kapela Pieczarków, Grupa Jontki, Grupa Ślebodni, Baciarka czy Dee Press, zespół który w zasadzie uznaje się za bardziej folkowo - rockowy band. Oczywiście jest tych grup wiele więcej, każda ma swoje brzmienie, indywidualny styl oraz klimat. Warto posłuchać po trochu każego by poznać ich brzmienie i to co mają do przekazania odbiorcom. Ja póki co jestem najbardziej zaznajomiona z takimi kapelami jak zespół braci Golców, Zakoper czy Krywań, ale nie omieszkam zapoznać się także z tymi pozostałymi zespołami. Muzyka góralska są dla mnie tak jak góry i mam dla niej ogromny sentyment podziw i szacunek. Kocham brzmienie skrzypiec, których dźwięk jest dla mnie jedyny i niepowtarzalny - po  prostu do rany przyłóż. Skrzypce sprawiają, że każdy utwór ma tak wspaniały klimat -  nie zapominam oczywiście o innych instrumentach, ale skrzypce są mi najbliższe, choćby z tego względu na to, że mój pradziadek wspaniale grał na tym instrumencie. W ogóle szanuje i podziwiam wszystkich skrzypków jakich znam i tych których nie znam, bo to wielka umiejętność o której niestety nie mam pojęcia. Niestety nie odziedziczyłam tego talentu po pradziadku. Dziękuje jednak Panu Bogu że obdarzył mnie słuchem i gustem, że mogę docenić ten piękny kunszt.

 
Pierwszym zespołem, którego muzyka mnie porwała był zespół Golec uOrkiestra, którego liderami są dwaj sympatyczni bracia Łukasz i Paweł Golcowie, a w skład zespołu wchodzą także Edyta Golec, Jarosław Zawada, Robert Szewczuga, Zbigniew Michałek "Baja" Grzegorz Kapołka, Piotr Kalicki oraz Mirosław Hady. Zespół ten istnieje od 1999 roku i w sposób bardzo oryginalny łączy w swojej muzyce takie gatunki jak folklor góralski, pop, jazz oraz rock'n'roll. Janusz Stokłosa, jeden z najwybitniejszych polskich pianistów i kompozytorów nazwał braci Golców"beskidzkimi góralami XXI wieku". I słusznie prawda? Są naprawdę fantastyczni, oddani do końca swojej pasji czyli muzyce, zasługując w ten sposób na uznanie polskiej publicznośći. Poznaliśmy ich dzięki energicznym i radosnym przebojom takim jak Lornetka, Słodycze, Crazy it's my life, a potem Ściernisko, Kto się ceni, Pędzą Konie, Zwycięstwo. Ogromne wrażenie robią również basowe silne głosy braci i ta ich niezwykła góralska energia i wyrazisty klimat, który znamionuje utwóry tej grupy. Nie zdziwi więc nikogo fakt, że zespół Golec uOrkiestra uważa się za wyjątkowe zjawisko na polskim rynku. Mają na swoim koncie siedem doskonałych albumów studyjnych, wydawnictwa specjalne w tym Kolędy, album poświęcony, Papieżowi Janowi Pawłowi II. Ich utwóry znalazły się również na licznych składankach płytowych. Każda album Golców to nowa dawka energii, humoru i sympatycznych przebojów, które pamiętamy do dziś i nadal miło nam się ich słucha. Znani są nawet w Hiszpanii.
Golec uOrkiestra jest laureatem wielu nagród, między innymi Superjedynek, Fryderyków, nagrody Dragon przyznawanej przez radio Rmf fm, nagrody TVP i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Genius Loci – Poloniae” za popularyzowanie kultury polskiej w Polsce, a także za granicą, dwukrotnie zdobyli Wiktora, Asa Empiku za najlepszą sprzedaż płyt, Ikar za wybitne osiągniecia artystyczne, nagrodę Ikona Śląska za ogromny wkład pracy w promocję własnego regionu, Nagrodę Polskiej Estrady "Prometeusz". W Opolu podczas 50 Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej zespół otrzymał wszystkie najważniejsze nagrody, w tym nagrodę główną Super Premierą 2013 im. H. Musioła. Wyróżniono wówczas piosenkę Młody Maj. W 2003 roku Braci Golec założyli Fundacje, która zajmuje się kultywowaniem muzyki łuku Karpat poprzez zakładanie na ziemi żywieckiej dziecięcych ognisk twórczości artystycznej. Z okazji 15 -lecia istnienia zespołu Golce wydali album pt. The best of Golec uOrkiestra, który stanowi swoiste podsumowanie ich niezwykłych osiągnięć w dziedzinie polskiej muzyki góralskiej i popularnej od 1999 roku aż do dziś. Na płycie znalazły się największe przeboje zespołu w nowych energetycznych aranżacjach oraz utwory całkiem nowe jak Młody Maj. Golcowie swoją skromnośćią, wiernością wobec własnych korzeni w tekstach i muzyce, a także swoistym stylem udowadniają słuchaczom swoją wielkość. Nadal są jedną z najlepszych i najbardziej znanych współczesnych grup w naszym kraju.

 
Kolejnym zespołem, który od samego początku mnie fascynuje jest Zakopower, a szczególnie jego lider i wokalista Sebastian Karpiel - Bułecka (głos, skrzypce, dudy podhalańskie, fujara słowacka) czyli człowiek, który czaruje nie tylko wspaniałym unikalnym głosem, muzykalnośćią, ale i niezwykłą urodą i męskością. Po prostu ubóstwiam Sebastiana - za to jakim jest artystą i człowiekiem. Oczywiście cały zespół zasługuje na moje uznanie i szacunek, a zespół to także inni ludzie. W skład zespołu wchodzą również Bartosz Kudasik (głos, altówka), Wojciech Topa (głos, skrzypce), Józef Chyc (głos, basy podhalańskie), Piotr "Falko" Rychlec (instrumenty klawiszowe), Łukasz Moskal (głos, perkusja), Tomasz "Serek" Krawczyk (gitara elektryczna), Michał Trąbski (gitara basowa) i Dominik Trębski (trąbka). Zakopower jest obecnie najbardziej znanym bandem rockowo - folkowym pochodzącym z Podhala, który szczyci nas swoją wybitną twórczością zabawioną nowymi brzmieniami i rockową estetyką, a także stylem. Pierwszy album tego zespołu pt. Music Hall, którym zadebiutował w 2005 roku od razu zdobył uznanie i miano "Złotej Płyty"doceniony na festiwalach w Opolu i w Sopocie. Dzięki tej płycie zauważono ich nawet za granicą. Zespół został niminowany do nagrody Europe Music Awards, Yach Film. Grupę dostrzegła także Akademia Fonograficzna, która temu albumowi przyznała nominacje do polskich Fryderyków (w 6 kategoriach).  Płyta zawiera doskonałe kompozycje Mateusza Pospieszalskiego w oryginalnym energetycznym wykonaniu  zespołu, który momentalnie został przyjęty przez publiczność bardzo entuzjastycznie. Kolejny album o nazwie "Na siedem" (produkcja Mateusz Pospieszalski) ukazał się na polskim rynku w 2007 roku i osiągnął nakład ponad 600 000 egzemplarzy (dzięki współpracy z Polska The Times). Pojawiła się też wersja rozszeżona, która zawiera utwory z gościnnym udziałem wybitnego skrzypka Nigela Kennedy'ego. Płyta ta również zdobyła miano Złotej Płyty. Poza członkami zespołu teksty do utworów napisali także Kayah, Adam Nowak i Rafał Bryndal. Słuchając utworów dostrzegamy rockowe, punkowe, jazzowe oraz afrykańskie rytmy dzięki czemu album brzmi niezwykle oryginalnie. Za ten krążek Zakopower został uhonorowany Fryderykiem, wygrał również 45 Festiwal w Opolu. Zespół w tym czasie dał ponad 100 koncertów, w tym za granicą : w Indiach, na Węgrzech, w Chorwacji i w USA. Z tejże trasy koncertowej powstało DVD a także album pt "Koncertowo" który podobnie jak oprzednie albumy zyskał status Złotej Płyty. Zespół nie przestaje być aktywny i ciągle koncertuje. Ma tysiące fanów nie tylko w Polsce ale i za granicą ( grali na europejskiej scenie World Music), dali koncerty na prestiżowych europejskich festiwalach : w Ostrawie, Rudolstad i na Węgrzech Sziget Festiwal. W 2010 roku wraz z Nigelem Kennedym zagrali razem w Londynie w niezywkle prestiżowej sali Queen Elizabeth Hall Southbank Centre jeden z 3 koncertów, które grupa dała w stolicy Wielkiej Brytanii. Oczywiście występy te nie uszły uwadze angielskiej prasy, słynna gazeta The Times rozpływała się nad muzyką polskiego zespołu i grą na skrzypcach wokalisty Sebastiana Karpiela Bułecki. Instytut Adama Mickiewicza zaprosił zespół do reprezentowania  naszego kraju na światowej wystawie EXPO 2010 w Szanghaju, gdzie dali żywiołowy koncert licznie zgromadzonej chińskiej publicznośći. Muzycy zostali bardzo dobrze przyjęci, co dało im szanse koncertowania także w państwach środka. Ostatni album jaki się ukazał na rynku to płyta "Boso" któej premiera odbyła się 17 maja 2011 roku. Pierwszy singiel Boso zdobył wielką popularność wśród publiczności a co za tym idzie to także wyróżnienia w Opolu, zawojował też na listach przebojów na kilka miesięcy, a płyta zdobyła miano Podwójnej Platyny.
 Jak widzicie zespół Zakopower ma niesamowity wkład w polską muzykę i kulturę, a Sebastian i jego głos to po prostu zjawisko unikalne, niedoścignione. Ostatnio coraz często sięgam po ich piosenki i za każdym razem zachwycają mnie na nowo. Styl, temperament, energia działają na mnie kojąco i porywają. Polecam każdemu kto ich nie zna. Cudowna muzyka, cudowne głosy i wszystko razem naraz. Niech Was porwie gdzieś na łąki, polany, na gór szczyty. Wspaniały klimat. Teksty są mądre, bardzo życiowe - bez ściemy jak to się teraz mówi. Wszyscy członkowi są niezwykle umuzukalnieni jak na prawdziwych górali przystało.
 
A teraz opowiem o pewnym zespole, którego nie da się w żadnym razie pominąć, zespole o nieslychanie długiej tradycji, o ewenemencie w histori polskiej muzyki folkowej. O kogo chodzi? Oczywiście o Krywań. W skład grupy wchodzą obecnie : Halina Jawor (śpiew i taniec), Franciszek Seman (instrumenty klawiszowe, śpiew), Ryszard Jawor (gitara basowa, śpiew), Tadeusz Stasik (skrzypce, śpiew, taniec), Szymon Chyc - Magdzin (skrzypce, dudy podhalańskie, śpiew, taniec), Kamil Cudzich (perkusja) oraz Michał Gruchacz (gitary). Często towarzyszy im Wiesław Gąsienica Nowak, który jest jednocześnie przyjacielem i sponsorem grupy. Nie rzadko występował z nimi też muzyk i znawca folkloru góralskiego Jan Karpiel Bułecka.

Zespół Krywań uważany jest za jeden z najstarszych i najlepszych  zakopiańskich zespołów o charakterze folklorystycznym, wywodzących się z Podhala. Powstał w styczniu w 1973 w zakopanem przy Domu Kultury Dzieci i Młodzieży "Jutrzenka". Nazwa grupy pochodzi od nazwy góry Krywań w Tatrach Słowackich. Jako młody zespół  Krywań brał udział we wszystkich najważniejszych festiwalach i przeglądach, które to skupiały czołówkę polskich zespołów folklorystycznych. Rozwijał się niezwykle dynamicznie co przyniosło w bardzo krótkim czasie przyniosło mu same pozytywne rezulataty. Dwa lata po powstaniu, w Miechowie podczas Młodzieżowego Festiwalu pt. "W rytmie ludowym" (1974) Krywań zdobył najwyższą nagrodę tegoż festiwalu - "Wierzbową Fujarkę". Następnie w 1978 roku zespół zakwalifikował się do Drugiego Ogólnopolskiego Młodzieżowego Przeglądu Piosenki w Toruniu, zaraz potem znalazł się w złotej dziesiątce co otworzyło mu drogę do festiwalu w Opolu. Występ w Konkursie Debiutów Opolskich oznaczał dla grupy początek profesjonalnej działalności estradowej. W maju 1993 roku ukazują się płyta CD i kaseta pt. Dwie tęsknoty. W tym samym czasie Krywań odnosi wielki sukces na Festiwalu we Francji, gdzie konfrontuje swój przekaz muzyczny z repretuarem czołówki innych światowych zespołów i formacji folklorystycznych. Koncert zespołu zyskuje w prasie francuskiej świetne recenzje, a on sam trafia do 1 dziesiątki uczestników międzynarodowej, prestiżowej imprezy. Jednocześnie jest to dla Krywania czas intensywnej pracy. W listopadzie członkowie grupy podpisali umowę z firmą fonograficzną z Chicago o nazwie Richard Music Ltd, która do 1999 roku była wydawcą płyt Krywania, natomiast po roku "99" nowym wydawcą został menager grupy Marek Nowak oraz jego Impresariat KIM z Krakowa. Jeszcze w 1993 roku na rynku polskim i w USA ukazuje się album "Nad Tatrami Gwiazda Betlejemska z pastorałkami i kolędami góralskimi", który również zdobywa uznanie po obu stronach Atlantyku. Jednocześnie grupa nawiązała współpracę z Krystyną Jandą, która zaproponowała zespołowi udział w słynnej śpiewogrze Ernesta Brylla i Katarzyny Geartner pt. "Na szkle malowane". Spektakl odbył się w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hubnera w Warszawie i zaraz stał się przebojem teatralnym w stolicy, wpłynął też na wzrost popularności zespołu. Powstał też wielki i niezapomniany przebój Krywania pt. "Szalała, szalała" znany i lubiany także za granicą. Grany był wszędzie : od knajp, po wielkie sceny i renomowane festiwale. Najbardziej znane utwory pochodzące z albumu "Tęskne śpiewanie" wydanego w  1994 roku to : Szalała, szalała, Orawa, Stary dziod, Po dwa, Jare Żytko i  tytułowe Tęskne śpiewanie od razu stały się wielkimi przebojami grupy Krywań, których wykonania domagają się wierna publiczność na każdym koncercie. W roku 1994 zespół dwukrotnie odbywa trase po Stanach Zjednoczonych podczas którego prezentuje specjalny program muzyczny dla Poloni, udziela licznych wywiadów dla prasy, radia i telewizji amerykańskiej, zagrali też ponadprogramowy, góralski koncert sylwestrowy na życzenie fanów i tamtejszej publiczności. Rok 1995 przynosi zespołowi kolejny sukces - Krywań zdobywa pierwszą nagrodę na Festiwalu Muzyki Inspirowanej Folklorem w Radomiu. W maju zaczyna sesję nagraniowa po której na rynku muzycznym ukazuje się album pt. Jawor, jawor, a utwory na nim zawarte to Góralski rap, Sokole, sokole, Idzie woda, idzie, Po 4, Bez wójtowe pole oraz Co się stało Boże? Tradycyjnie od razu stają się przebojami. W 1998 ukazuje się następny album pt Dobranoc Kochanie, który staje się kolejnym sukcesem wydawniczym Krywania.
 
W 2000 roku Krywań nawiązuje współpracę ze słynną Scholą Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Krakowie, gdzie powstaje też całkiem nowy album dedykowany Ojcu Świętemu o nazwie "Nad Tatrami Gwiozda Betlejemsko". Ukazuje się pod osobistym patronatem kardynała Franciszka Macharskiego, ówczesnego metropolity krakowskiego. Na płycie znajdują się specjalne życzenia dla Papieża Jana Pawła II recytowane gwarą góralską przez Jana Karpiela Bułeckę. Swój udział w nagrywaniu tegoż albumu mieli tacy artyści jak Marek Maja Łabunowicz, Grzegorz Kapołka, Max Kowalski, Wojciech Inglot, Wiktor Kierzkowski. Był to niezmiernie udany projekt - jednym słowem mówiąc to doskonałe połączenie gregoriańskiego śpiewu z góralskimi pastorałkami. Album promowany był przez program III Polskiego Radia S.A, rekomendowany przez Zakon Braci Mniejszych Kapucynów, Katolickie Centrum Kultury i Kurię Metropolitarną w Krakowie. Uznany za jeden z najlepszych albumów z kolędami wydanych na terenie naszego kraju.
 
Krywań koncertował też :
 
- na Cyprze (październik - listopad 1996)
- w Kanadzie (1997  - 1998, 2002 i 2003)
- w USA (marzec 1998, 2003 - Zachodnie Wybrzeże Stanów)
- w Austrii (2001)
 
W 2013 roku zespół świętował swoje 40 - lecie, w ramach Jubileuszu odbyły się liczne koncerty, w tym jeden w Krakowie na Placu Wolnica podczas Festiwalu Smaku, na którym miałam szczęście być. Był to pierwszy koncert Krywania na jakim byłam w życiu i powiem szczerze byłam zachwycona. Ten zespół to istny fenomen. Od tamtej pory chętnie ich słucham.

Główna wokalistka Krywania Halina Jawor jest też artystką samodzielną posiadającą dwa własne albumy "Na folkową nutę" oraz "Co się komu śni". Jej pierwsza solowa płyta wyszła w 2004 roku. O muzykę i teksty dla Haliny zadbali Andrzej Mogielnicki i Romuald Lipko znany z zespołu Budka Suflera. Ta niezwykła artystka  potrafi w swojej muzyce niesamowicie, niemal  po mistrzowsku namalować słowami i przepięknym głosem niezapomniany świat baśniowej opowieści, stworzyć w tych utworach wspaniale ciepły klimat, który urzeknie każdego słuchacza. Ponadto współpracowała z takimi artystami jak Krzysztof Cugowski (z liderem Budki Suflera wykonała piosenkę do serialu Adam i Ewa), Krystyna Janda, Marylą Rodowicz, Dorotą Stalińską, Emilianem Kamińskim, Rafałem Królikowskim, Pawłem Delągiem, Katarzyną Geartner i wieloma innymi wspaniałymi artystami. Jej wielki przebój "Na książęcej łące" autorstwa Romualda Lipko i Mieczysława Jureckiego i Andrzeja Mogielnickiego natychmiast stał się antenowym hitem wielu stacji radiowych w Polsce. Do przeboju tego powstał teledysk zrealizowany przez Mariusza Wilczyńskiego, który zdobył aż 3 nominacje na IX YACH FILM FESTIVAL. Wydawaniem płyt artystki zajmowały się wytwórnia SONY Music Polska oraz Tercet. Utwór pt. "Jesteście światłem światła" pochodzący z płyty "Na folkową nutę" wokalistka zaśpiewała w duecie z byłym wokalistą Dżemu Jackiem Dewódzkim. Piosenka zdecydowania odbiega od nurtu folkowego innych utworów z tego albumu. Producent tego utworu Marek Nowak za jego sprawą przybliża nam i ukazuje wszechstronność tej niezwykłej wokalistki znanej głównie z zakopiańskiej grupy Krywań.

 
źródła :

http://golec.pl/

http://www.zakopower.pl/biografia.php

http://www.krywan.pl/Krywan/Krywan_-_Oficjalna_strona.html

http://zakopanedlaciebie.pl/pl/polecamy/c2891.html
 
 
 
 
 
 

środa, 23 lipca 2014

Tatry czarują nas swoim urokiem o każdej porze roku - fotografie

Dolina Strążyska - Giewont

Pogoda dopisywała od samego rana 








 
Dolina Grzybowiec
 






 
Siodło i podejście na przełęcz Kondracką
 






 
Giewont i rozkoszne widoki z góry
 







 
Zejście do Hali Konfratowej
 


 
 
Hala Kondratowa

 
 







 
 

wtorek, 22 lipca 2014

Ciężki dzień po szalonej nocy

Wyjazd coraz bliżej. Im więcej człowiek czeka tym bardziej mu się nic nie chce. Tylko siedzi, myśli i czeka z zapartym tchem na to, co ma nadejść. Wczoraj miałam fantastyczny babski wieczór z moją siostrą Iką i koleżanką Agnieszką. Było karaoke, dobre wino, dużo śmiechy i troszkę sentymentów. Balowanie skończyłyśmy o 3 nad ranem... No dobra, 3:40. Było super. Jak zawsze. Super się czuje z dziewczynkami. Fakt, że dziś trzeba było wstać wcześniej wcale nie umniejsza tego faktu. To standard przecież. Dobrze, że dziewczyny nie musiały iść do pracy. Total luzik jak to się mówi. Teraz mamy już środę. Chyba zaraz się położę, bo rano nie wstanę. Dziś wieczorem zajęta byłam czytaniem blogów. Głównie tych kulinarnych. Zazdroszczę ludziom talentu. Do pewnego czasu myślałam, że tylko mężczyźni są mistrzami kuchni. Wybaczcie mi Panie. Dziś wiem, że nie tylko Panowie. Panie też są znakomite, naprawdę. Jutro muszę znów strzelić jakiegoś posta. Tak myślałam o czym by tu napisać i znalazłam temat. Napiszę trochę o muzyce góralskiej. Narazie nie powiem Wam o kim, to niespodzianka. Uwielbiam góralską muzyką, jest mi niezwykle bliska z racji tego, że kocham góry. Niepowtarzalny klimat i piękne słowa i melodia skrzpiec przekonały mnie, że warto słuchać góralskich kapel. Dwa lata temu byłam na koncercie pewnego świetnego zespołu góralskiego, który odbył się akurat w Krakowie podczas Festiwalu Smaku na placu Wolnica. Domyślacie się o kim mowa?
 
Przed zaśnięciem zawsze czytam, bo jak wiecie, nie umiem się obyć bez tej czynnośći. Czytam kiedy tylko się da. Potrafię czytać nawet 3 książki naraz. To tak żeby nie popaść monotonię, podobnie jak w pisaniu. Liczę na to, że tego lata uda mi się poczytać więcej, że będe miała na to czas. Do pociągu napewno wezmę jakąś dobrą książkę. Książki i muzyka są świetną inspiracją, z resztą nie tylko bo i malarstwo i teatr tak samo. Zawsze kochałam sztuki teatralne i musicale. To wszystko działa na naszą wyobraźnię i pomoże nam tworzyć. Kiedyś dużo rysowałam i nawet mi to wychodziło. Chodziłam na kółko plastyczne, brałam udział w wystawach. Trochę mi szkoda, że to porzuciłam. To było fajne. Dziś już nie mam tej kreski co kiedyś. Zaniedbany talent z czasem zanika. Smutne, ale prawdziwe. Z pisaniem nigdy nie straciłam kontaktu, zawsze dużo pisałam. Każdy swój wytwór traktowałam jak swoisty trening. Półtorej roku po obronie pracy magisterskiej siadłam nad powieścią, którą zamierzam kiedyś wydać. Piszę już dwa lata i widzę, że powoli nabiera to coraz większego sensu, jakiejś konkretnej barwy. Piszę, ale ale na to potrzeba dużo czasu i weny, których póki co mi brak. Może jak młodsza córunia pójdzie do przedszkola porządnie zabiorę się do pisania, bardziej się skupię nad tym co mam pisać. Miesiąc temu miałam dużo weny więc pisałam ile wlazło. Dobrze mi szło. Nie lubię pisać na siłę. Kiedyś tak robiłam i szybko się potem zniechęcałam. Zrozumiałam, że tak się nie da, że to nie ma sensu. Pisać trzeba tylko wtedy gdy się ma wenę, bo wtedy słowa płyną z głębi  i są prawdziwsze. Podobnie jest z pisaniem bloga. Nie zmuszajcie się do pisania tylko dlatego że tak trzeba. Lepiej odczekać i napisać potem coś pełnego pasji. Czytając Was czytelnik czuje Waszą energię i wenę. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że właśnie tak jest. Przetestowałam  na sobie. Z czytaniem też tak jest. Kiedy jesteście rozkojarzeni czy zdenerwowani nie zrozumiecie ani zdania, bo wasze myśli nie są w stanie skupić się na tym na czym powinny. Krążą niewiadomo gdzie, rozpraszając przy tym naszą uwagę. Znam to doskonale.
 
Teraz już kończe i wskakuje do łóżeczka. Życzę Wam miłych snów. Dobranoc.

niedziela, 20 lipca 2014

WYPRAWA GÓRSKA GORCE – BESKID SĄDECKI – SIERPIEŃ 2008


Dzień I – Rabka Zdrój – Przełęcz Knurowska

Moja przygoda z górami zaczęła się od czterodniowej wyprawy w Gorce i Beskid Sądecki w 2008 roku. Do tej pory nie wiem jak mojemu mężowi udało się namówić mnie na tę wyprawę z 20 kilowym plecakiem na plecach na tak długi dystans. Dziś nie żałuje, bo była to naprawdę wspaniała przygoda.  Zaczęliśmy oczywiście w  Rabce. Z Krakowa wyjechaliśmy o 6 żeby znaleźć się na szlaku najpóźniej o 8 rano, ale dotarliśmy na miejsce wczęśniej. Pogoda dopisywała  nam od samego początku dnia, było ciepło słonecznie, praktycznie bezchmurnie. Zepsuła się dopiero późnym popołudniem i troche nam dolało kiedy szliśmy od Turbacza w stronę Przełęczy Knurowskiej. Tymczasem z centrum Rabki gdzie wysiedliśmy szliśmy już czerwonym szlakiem (zaczyna się w mieście) w kierunku Turbacza mijając po drodzę ośrodki sanatoryjne. Pierwszym przystankiem było schronisko na Maciejowej ( 815 m n.p.m) znajdującej się na polanie o tej samej nazwie. Z tego miejsca roztacza się piękny widok na miejscowości w dole, w tle widoczne także Tatry, Pasmo Polic, Babiogórskie i Podhalańskie.  Otoczenie jest cudowne – dosłownie nie chce się stamtąd odchodzić. Schronisko jest małe, ale przytulne urządzone w fajnym góralskim stylu. Wzniesiono je w 1977 roku według projektu Stanisława Karpiela ( projekt ten zastosowano dla szeregu innych schronisk karpackich za sprawą Edwarda Moskały). Wystrój swój schronisko zawdzięcza absolwentom Liceum Sztuk Plastycznych im. A. Kenara w Zakopanem czyli Piotrowi Szelidze i Januszowi Jędrzejowskiemu. Z północnego stoku Maciejowej podziwiać możemy rozciągły ciąg polan, który sięga spod szczytu góry aż do doliny Słonki, gdzie funkcjonuje jeden z dłuższych wyciągów orczykowych w Beskidach. Z górnej stacji wyciągu roztacza się widok na pasmo Beskidu Wyspowego. Chwilę odpoczęliśmy we wnętrzu Bacówki racząc się napojami chłodzącymi i podziwiając krajobraz po czym ruszyliśmy w dalszą drogę. Im dalej tym było stromiej i można było się zasapać, ale cały wysiłek wynagradzały widoki i otaczająca nas przyrodę. Człowiek z chęcią męczy się bo wie, jaka nagroda czeka go gdy już zdobędzie upragniony szczyt.

Przy okazji zwrócę uwagę na to, że kultura turystów jest tu dalece wyższa od kultury tych pseudo turystów odwiedzających rok rocznie Tatry. Po pierwsze  - nie uraczy się tu ani jednego papierka zaśmiecającego szlak, po drugie każdy napotkany turysta powie Ci dzieńdobry z czym na tatrzańskich szlakach rzadko idzie się spotkać, a po trzecie z ludźmi poznananymi w Gorcach czy gdziekolwiek indziej można ciekawie porozmawiać, wymienić doświadczenia, a nawet nawiąząć przyjaźnie. Chociaż bardzo kocham Tatry staram się omijać je w okresie wakacyjnym, gdyż podróżowanie po tamtych szlakach kojarzy  mi się tylko z hałasem, tłokiem i bezsensownym kozaczeniem większości ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o prawdziwej turystyce. Takie pojęcia jak rozwaga i bezpieczeństwo nie są im znane. Wystarczy spojrzeć na obuwie – klapeczki, sandałki, lakierki czy nawet balerinki. Smutne jest to, że nikt nie wynosi wniosków z tragedii, których obecnie jest w Tatrach coraz więcej. Jakoś nie słyszy się o podobnych rzeczach w Gorcach, Beskidzie Sądeckim czy choćby w Pieninach. Ostatni raz byłam w Tatrach kilka lat temu i nie podobało mi się to co zobaczyłam nad Morskim Okiem. Brzeg tegoż stawu przypominał dosłownie „lazurowe wybrzeże”. Tłumy turystów wyłożonych na kocach ręcznikach, brakowało tylko parasoli i rowerów wodnych.  Wszędzie hałas i tłok, aż trudno przejść. Ludzie zlitujcie się! Jak macie ochotę wylegiwać się na plaży jedźdcie nad morze! Góry nie są miejscem na tego typu atrakcje. Góry to miejsce przeznaczone są dla prawdziwych  turystów, którzy potrafią się zachować, szanują przyrodę, faunę, a także innych turystów. W górach obowiązują pewne zasady, których należy przestrzegać by uniknąć wypadków i aby nie wyrządzać szkody innym. Niektórym trzeba by dać do poczytania regulamin Parku Narodowego zanim przekroczą jego próg.

Wrócę jednak do opisywanej przez mnie wyprawy. Minąwszy Jaworzynę Ponicką (996 m n.p.m) dotarliśmy do Starych Wierchów (983 m n.p.pm), gdzie zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek. Na rozległej polanie znajduje się tam niewielkie schronisko PTTK. Stare Wierchy stanowią ciąg polan na rozwidleniu głównego grzebietu Gorców z grzbietem bocznym kierującym się ku na płn – zachód ku Rabce oraz na granicy trzech gmin : są to Nowy Targ (Obidowa), Rabki ( Ponice), a także Poręby Wielkiej. Jest to jednocześnie najważniejszy punkt, który łączy szlaki turystyczne w zachodniej części Gorców. Wspomniane polany oraz obniżenie pomiędzy Gronikami i Jaworzyną (939 m n.p.m) znane były już w średniowieczu, gdyż tędy właśnie przebiegała ważna droga handlowa z Krakowa na Węgry zwana również „drogą królewską”. Z Polski transportowano tędy sól, miedź, ołów i  skóry, a do kraju sprowadzano wino. Wedle legendy na Starych Wierchach istniała kiedyś karczma, której gospodarza nachodzili zbójnicy. W czasie jednej z bijatyk gospodarz owej karczmy zabił jednego ze zbójników. Wtedy reszta zbójników pochwyciła właściciela karczmy i poddała torturom ( wylano mu na brzuch wrzątek, związano rozrzażonym łańcuchemi wtoczono do potoku). Rabczański Oddział PTTK w 1931 roku zwrócił uwagę na duże znaczenie położenia Starych Wierchów dla turystyki, kiedy to oddano do użytku schroniska na Luboniu Wielkim. W 1932 roku zakupiono od Skarbu Państwa parcelę o powierzchni 1525 m kwadratowych (była to własność Wodzickich) i przeznaczono na schronisko, a do użytku oddano w 1933 . Powstało wedle projektu Lucjana Rzepeckiego i pierwotnie dysponowało 23 miejscami noclegowymi. Pierwszymi gospodarzami schroniska na Starych Wierchach byli Jan i Ludwika Rapciakowie pochodzący z Poręby Wielkiej. W czasie II Wojny Światowej służyło także partyzantom zrzeszonej w Armii Krajiowej do grudnia 1944 roku. Przed wyzwoleniem przez żołnierzy Armi Krajowej schronisko zostało spalone przez Niemców.

Opuściwszy Stare Wierchy udaliśmy się dalej czerwonym szlakiem przez szczyt Groniki (1027 m n.p.m) z którego podziwiać można część grzbietu Średniego Wierchu oraz Polanę Tynowe, następnie mijamy zalesiony stożek Obidowca (1106 m n.p.m) skąd zobaczyć można szczyt Suchory z obserwatorium astronomicznym. Coraz bardziej zbliżamy się do Turbacza, a podejście zdaje się jeszcze bardziej mozolne niż przedtem. Dodatkowo doskwiera nam okropny upał. Na szczęście gasimy pragnienie rosnącymi tu i ówdzie jagodami i jakoś da się wytrzymać rosnące wciąż pragnienie. Jeszcze przed Obidowcem mija się urokliwą Polanę Pudziska i przełęcz o tej samej nazwie. Pewne odcinki szlaku w drodze na Turbacz wiodą przez las świerkowy. Szczyt Obidowca mijają dwa szlaki : czerwony i zielony. Stąd również podziwiać można wspaniałą panoramę : Czoło Turbacza, Turbacz, Średni Wierch oraz Bukowinę Obidowską. Droga prowadzi nas łagodnie w dół aż do skrętu znaków zielonych, natomiast przed nami delikatnie na lewo powoli zaczyna się ukazywać się potężna sylwetka góry Kudłoń. Idąc na Turbacz nie sposób nie zauważyć pewnego symbolicznego miejsca, w którym znajduje się śmigło z rozbitego samolotu. Katastrofa lotnicza miała miejsce 23 maja 1973 roku – zginęła w niej kobieta nazwiskiem Skalińska pochodząca z Gdańska. Ten pomnik pamięci urządzili tu pracownicy schroniska na Turbaczu.  Przy szlaku spotykamy również kapliczkę poświęconą Matce Boskiej Częstochowskiej. Z tego miejsca możemy obserwować Czoło Turbacza wraz z siodłem Hali Turbacz. Stok Rozdziela musieliśmy pokonać umęczeni żarem lejącym się z nieba ponieważ akurat w tym miejscu prowadzono wyrąb lasu, przez to również mąż miał problem z rozpoznaniem tego miejsca. Był pewny, że pomylliiśmy drogę. Gdy szedł tamtędy poprzedni razem rósł tam jeszcze las. Jednakże okazało się, że idziemy dobrze, o czym pinformowali nas schodzący z góry turyści. W końcu doszliśmy na szczyt, ale zanim to nastąpiło nadwyrężyłam sobie kostkę i ostatnie metry były dla mnie męką. Z początku nic nie czułam, dopiero, gdy dotarliśmy do schroniska pod Turbaczem ból w kostce się nasilił. Byłam przerażona, myślałałam, że to już koniec wyprawy dla mnie, że nic więcej  nie zobaczę. Na szczęście mój dobry troskliwy mąż pocieszył mnie, że wystarczy usztywnić kostkę bandażem uciskowym i po jakimś czasie będzie dobrze. W rezultacie nosiłam opaskę do końca, a noga z dnia na dzień bolała mniej. W schronisku zjedliśmy obiad, trochę się odświeżyliśmy i odpoczęliśmy przed dalszą drogą, a mieliśmy do przejścia jeszcze spory kawałek. Zaplanowaliśmy, że pierwszy nocleg będzie na Przełęczy Knurowskiej – dokładnie 38 km od Rabki.

W tym miejscu trzeba nadmienić, że Turbacz to oczywiście najwyższy szczyt Gorców, położony na płn – wsch od Nowego Targu. Wraz z sąsiadującą Kiczorą (1282 m n.p.m) jest centralnym rejonem rozrogu, gdyż zbiega się tu aż trzynaście grzbietów, które opadają nad takie miejscowości jak Nowy Targ, Klikuszowa, Obidowa, Poręba Wielka, Koninę, Ochotnica Górna, Harklowa, Łopuszna oraz Waksmund. Z metryki józefińskiej z 1878 roku wynika, że Turbacz kiedyś nazywany był Kluczkami,co potwierdzają górale z Poręby Wielkiej i Niedżwiedzia, którzy nadal go tak nazywają. Szczyt ten nosił też inną nazwę – Niedźwiedź, której używano do 1980 roku. Wzięła się ona z błędu kartograficznego naniesionego na mapę Galicji z 1790 roku. Była to więc pomyłka, Niedźwiedź była to wieś znajdująca się w tym rejonie. Pierwsze schronisko na Polanie Wisielakówce pod Turbaczem powstało według projektu K. Stryjeńskiego funkcjonowało w latach 1925 – 1933. Kiedy obiekt ten już działał energiczne starania o dotacje na rzecz tegoż schroniska rozpoczął prof. Kazimierz Sosnowski. Drugie schronisko, które stanęło na miejscu obecnego zaczęto budować w 1934 roku wedle projektu Wimmerów, częściowo udostępniono go turystom w 1936 roku. Wszakże nigdy go nie ukonczono, gdyż spłonął w 1943 roku. Obecne schronisko stanęło na skraju Hali Długiej na wysokości 1270 m n.p.pm, a do użytku oddano je w 1953 roku. Powstało wedle projektu Anny Górskiej, a pierwsza jego modernizacja miała miejsce w 1990 roku. 11 maja 1980 roku tuż przy schronisku otwarto Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej PTTK. To co się w nim znajduje poświęcone jest schroniskom górskim wystawionym w okresie od ponad 100 lat dziejów polskiej turystyki górskiej. Zgromadzone są tu fotografie poszczególnych obiektów, ich rodowody i opis. Największą uwagę poświęcono  oczywiście schroniskom gorczańskim. Ekspozycja zajmuje dwie sale na parterze. Warto również zwrócić uwagę na prace artystów ludowych, są to elementy dekoracyjne (barwne zdobnictwo ścian oraz gablot, rzeźby w drzewie, a także obrazy na szkle). W muzeum gromadzi też ciekawe materiały, w tym dokumenty dotyczące powstania Oddziału PPTK Gorce w Nowym Targu, inne poświęcone bogatym dziejom schroniska na Turbaczu i te związane z ruchem oporu i partyzantką w czasie II Wojny Światowej, a także dokumenty, które dotycza histori znakowania szlaków turystycznych w Gorcach. Osobna wystawa poświęcona jest Władysławowi Orkanowi – wielkiemu piewcy Gorców. Ważną postacią związaną z Gorcami jest wspomniany już wcześniej Edward Moskała, za sprawą którego w Karpatach powstało wiele podobnych Ośrodków Kultury Turystyki Górskiej. Był członkiem honorowym PTTK i zasłużonym działaczem górskim. Kustoszem Ośrodka na Turbaczu był w tamtym czasie Tadeusz Kochański. Turbacz jest zarazem najwiekszym i najważniejszym zbiegiem szlaków turystycznych letnich i narciarskich w Gorcach. Z Hali Długiej możemy podziwiać przepiękną panoramę Tatr oraz Podhala, widoczne oczywiście przy ładnej pogodzie. Słynny poeta Sylwester Goszczyński tak opisuje swoje wrażenie : „Widok z Turbacza na wszystkie strony przecudny, obszarem, który zajmuje i bogactwem rozmaitości. Nie miałem jeszcze w swym życiu podobnego widoku”. Tuż pod szczytem Turbacza na południowym jego zboczu znajdujemy jedno z najwyżej położonych w Gorcach stanowisk buczyny karpackiej.

Długa Hala (1170 – 1250 m) jest rozległą polaną grzbietową pomiędzy szczytami Turbacza oraz Kiczory. Jej część od strony Turbacza zwie się Wolarką, zaś teren na którym stoi schronisko PTTK to Wolnica. W skład Długiej Hali o d strony pn – wsch wchodzi tzw. Hala Wzorowa, w tym miejscu od 1937 roku prowadzi się badania nad pasterstwem i łąkarstwem górskim przez agendę Instytutu Doświadczalnego z Bielanki, a także Akademię Rolniczą z Krakowa. Część południowa Długiej Hali przylega do granicy rezerwatu o nazwie Dolina Łopusznej. Od strony północnej grzbietu stoi żelazny krzyż upamiętniający śmierć Albiny Białoń, która zginęła 17 lipca 1943 roku zastrzelona przez Niemców. Próbowała ostrzec partyzantów z AK o grożącym im niebiezpieczeńtwie.

Jakieś pół godziny później ruszyliśmy w drogę fotografując po drodze piękne otoczenie schroniska.  Przeszliśmy przez Długą Halę, następnie przez Kiczorę (1282) w kierunku Przełęczy Knurowskiej. Kiczora to znów trzeci co do wysokości szczyt w paśmie gorczańskim znajdujący się ok. 3 km na wschód od Turbacza. Góra ta znana była także pod nazwą Ciaski, która pochodzi od Polany Cioski na południowym stoku. Ostępy Kiczory były niegdyś ostoją oraz miejscem lęlęgowym dla rysi i bocianów czarnych. Istniejące w jej otoczeniu rozległe polany : Cioski, Młyńska, Zielenica otiwerają przed turystami cudowne panoramy na Pasmo Lubania i Tatry. Zaraz pod jej szczytem (poza szlakiem) napotkać można oryginalne wychodnie piaskowców zwanych Turniskami. Na Polanie Gabrowej na pn – zachód od Kiczory, w kierunku Turbacza krzyżują się szlaki turystyczne. Szlak czerwony, którym szliśmy od Turbacza jest również częścią szlaku papieskiego i wiedzie przez las stromym stokiem Kiczory. Nie szło mi się tamtędy zbyt dobrze ze względu na lęk wysokości jaki wówczas odczuwałam. Była zupełnie nie przywyczajona do stromych zejść więc zanim obrałam właściwą technikę schodzenia minęło trochę czasu. Pechowo złapała nas ulewa co sprawiło że byłam jeszcze bardziej przerażona. Bałam się bo było strasznie ślisko i że wpadnę w jakąś przepaść. Na moment wymiękłam. Płakałam, przeklinałam i krzyczałam, że nie idę dalej. To był mój pierwszy kryzys. Gdy w końcu po namowach męża zdecydowam się ruszyć kilka razy wylądowałam tyłkiem w tym błocie – doprowadzało mnie to do białej gorączki. Znów zaczęłam krzyczeć, że nie dam rady, kolejny raz sparaliżował mnie strach. Później się przemogłam i szłam dalej. Trzeba było iść dalej, aby przed zapadnięciem zmroku dotrzeć do celu i rozbić namiot. Idąc i potykając się modliłam się żeby przestało lać chociaż na chwilę, żebym mogła spokojnie pokonać ten najbardziej stromy odcinek drogi. Kiedy dotarliśmy na miejsce szybko zrzuciłam ciężki plecak na ziemię i usiadłam na trawie. Czułam w nogach te kilometry, które zrobiliśmy tego dnia, ale mimo wszystko miałam wielką satysfakcję, że się udało. Zobaczyłam wiele zachwycających miejsc, których nigdy nie zobaczyłabym siedząc w Krakowie. Zanim znowu się rozpadało zdążyliśmy rozbić sobie namiot, wypić gorącą herbatę i zjeść kolację. Oj jak wspaniale wszystko smakuje w takich warunkach. Nigdy nie byłam na obozie harcerskim, więc było to dla mnie coś całkiem nowego. Tym razem ulewa była znacznie bardziej intensywna niż ta która złapała nas wcześniej. Dodatkowo głośno grzmiało. Moja pierwsza noc w namiocie była wspaniałym doświadczeniem. Oczywiście długo nie mogłam zasnąć. Leżałam słuchając odgłosu deszczu uderzającego o ściany namiotu. A potem, gdy burza się skończyła i deszcz ustał nastała głucha cisza… No prawie głucha, bo jedynym dźwiękiem docierającym do mych uszu było cykanie świerszczy. Miło było zasypiać by rano obudzić się głodnym kolejnych wrażeń i górskich przygód.
Tekst oparty na własnych wspomnieniach a także na na przewodniku Andrzeja Matuszczyka pt. Gorce - przewodnik monograficzny, Wydawnictwo Górskie, Poronin 1992 oraz mapy Gorc
 
ciąg dalszy nastąpi .....