Proza, góry i muzyka

środa, 22 lipca 2020

Z cyklu Kasine pisanie : Idąc pod prąd cz. 21




Rozdział 21

Ochotnica Dolna - maj 2018




Wpadł do rodzinnego domu dosłownie na chwilę. Chciał się pożegnać ze wszystkimi przed wyjazdem, ale okazało się, że Justyna i Dawid jeszcze nie wrócili ze Szczawnicy, wypadało zatem na nich poczekać. Nie wiedział, że jego siostra umówiła się z Kynią, że ta odwiezie ich po badaniach do domu. Nie widzieli się i nie słyszeli od rana, ponieważ wyszła do pracy bardzo wcześnie, on zaś bardzo mocno spał, a gdy później dzwonił nie odbierała. Uznał że jego piękna musi mieć w robocie urwanie torby więc postanowił, że nie będzie jej już zawracać głowy. Do południa ogarnął trochę chatę, a później zaczął się pakować. To było coś czego nie znosił ponad wszystko.  Jak zwykle chrzanił się z tym tak, że zajęło mu to około trzech godzin. Kręcił się po chałupie bez ładu i składu, przekładał rzeczy z miejsca na miejsce to znów przerywał pakowanie, żeby odebrać telefon - kolejno od Łukasza, mamy, Jaśka i wreszcie komisarza, z którym cudem się dogadał. - Co oni się  wszyscy nagle wściekli  z tym dzwonieniem czy co do cholery? - mruczał pod nosem rozdrażniony Rafał. Wreszcie wyciszył komórkę i odłożył ją na blat szafki stojącej przy łóżku po jego stronie. Zamierzał wcześniej się położyć spać, aby nie mieć nazajutrz problemów ze wstaniem o szóstej. Musiał być trzeźwy i wypoczęty, gdyż czekała go blisko dwugodzinna jazda do Balic za kierownicą. Samolot do Yorku startował o godzinie jedenastej następnego dnia, trzeba było zatem dotrzeć na lotnisko dwie godziny przed wylotem ze względu na odprawę. Tak to już było...Nie mogł znieść myśli, że ukochana kobieta zostaje w Polsce, że nie będzie jej przy nim przez te trzy dni. Tak się nastawił, że spędzą ten czas razem, że pokaże jej piękny York i pojeżdżą konno po okolicy. Wszystko szlag trafił, znowu będą osobno, ona tu, on tam. Niemal go krew zalała gdy usłyszał, że szef cofnął Kyni urlop przez jakąś nową laske... Miał jej dać wolne w innym terminie, przedłużone o tydzień. - Niech se w dupe wsadzi ten dodatkowy tydzień.


  • Cześć Rafał - odezwała się Ewelina, gdy Orzecki wysiadł z samochodu i zatrzasnął drzwi. Przechadzała się po podwórzu od kilku minut, a kiedy zobaczyła że nadjezdza zaczęła iść w kierunku bramy. Wcześniej siedziała chwilę na  werandzie, opatulona ciepłym szalem babci Jasi. 
  • Cześć - odparł chłodno po czym minął ją i żwawo ruszył w stronę domu. Nie miał ochoty z nią gadać.
  • Justyny i Dawida nie ma. Nie wrócili jeszcze ze Szczawnicy - zawołała za nim! 
  • Poczekam na nich - odparł nie odwracajac sie do niej. W biegu rozpiął ciemną kurtkę poniewaz w aucie zrobilo mu sie cieplo. 
  • Rafał.... pogadajmy. - Patrzyła na niego z żalem. W jej głosie dalo sie wyczuc wyrzut. Czemu tak ja traktuje? Jeszcze mu nie przeszła ta złość na nią? Tyle czasu minęło odkąd po szkole wyjechała do Francji. Było to zaraz po pierwszej klasie zawodówki. Była na fryzjerstwie,  a potem przerzuciła się na kosmetykę. Dobrze jej szło w tym Paryżu. Ciotka opłaciła jej kursy i załatwiła pracę.  Wróciła do Polski żeby odnaleźć brata, z którym straciła kontakt jakiś czas temu.  Niestety po powrocie wpadła znowu w złe towarzystwo. Dała się wkręcić w narkotyki i to całe gówno którym jest dealowanie dragami. Co ten Orzecki musi o niej myśleć? 
  • Przecież gadamy - powiedział obojętnie po czym powoli się odwrócił i spojrzał na nią z politowaniem. Nie uśmiechał się, był śmiertelnie poważny. Wiedział, że ta rozmowa do niczego dobrego ich nie zaprowadzi, czuł że się ostro pokłócą. 
  • Normalnie, nie tak. - Zmarszczyla gniewnie brwi. Przejechala palcami po ciemnych włosach w które wplecione były jasne pasemka. Jego były czarne i błyszczące, krótko obcięte. Fajnie wyglądał, aż trudno było oderwać od niego wzrok. Pięknie wyrzezbioną klate i brzuch podkreślał wyraźnie ciasny podkoszulek z motywem z płyty Floydów, z płyty Animals. Doskonale ją pamiętała bo kiedyś razem jej słuchali i bardzo jej spasowała. Dzięki niemu polubiła Floydów. Umiał zarazić innych swoją muzyką.
  • Normalnie powiadasz.... Ha ha. - Założył ręce na piersi i drwiąco się uśmiechał . - Ewelina... czy ty kiedykolwiek traktowałaś mnie poważnie? 
  • Żałuję tego Rafał. - Jej usmiech był blady i ledwo tłumił smutek.
  • Szkoda, że tak późno się obudziłaś. - Mocno powstrzymywal sie przed tym, zeby nie wybuchnąć śmiechem. 
  • Zacznijmy od nowa. - Złapała go za przedramię, ale Orzecki natychmiast się uwolnił.
  • Co ty bierzesz dziewczyno? Weź to odstaw bo ci nie służy - warknął zły Krakus i odsunął się od Eweliny. Wkurzyla go tym gadaniem. - Gdy ja na ciebie leciałem ty mnie olewałaś, a teraz co? Nagle cię olśniło że jednak jestem coś wart? 
  • Mówię poważnie. - Odwróciła głowę i starła z policzka łzy, które niespodziewanie pojawiły się w jej oczach. Nie mógł zobaczyć że płacze z jego powodu. Poczuła do niego głęboki żal za okazaną jej niechęć. To już nie był ten Rafał, który tak jej się kiedyś podobał.
  • A ja mówię ci, żebyś mi dała spokój, ponieważ jestem z Kynią i tylko ona się dla mnie liczy. Tylko ona jedna. - Wagę swych słów podkreślił potrząsaniem wskazującego palca. - Rozumiesz?
  • Jasne, jasne. - Pokręciła głową, a potem znowu na niego spojrzała, a w jej oczach mógł dostrzec złość. 
  • No to super, cieszę się, że się zrozumieliśmy - powiedział Krakus i splótł dłonie na karku.
  • Słyszałam, że twoja siostra urodziła dziecko mojego brata. - Patrzyła na niego przenikliwie i z zaciekawieniem. - To prawda?
  • O nie Ewelina, to już nie jest jego syn - oświadczył tonem nie znoszącym sprzeciwu. - I lepiej dla twojego brata, żeby jak najszybciej się z tym pogodził. 
  • Co ty do mnie chrzanisz? - wkurzyła się Gryka. Była bliska przywaleniu mu w ryło. Jak mógł gadać takie rzeczy?  
  • Nie słyszałaś co powiedziałem? - Rafał podniósł głos. On też był wściekły. - Niech tylko twój braciszek się zbliży do Justyny albo do Dawida to was kurwa wyślę na księżyc. Nie będę się z wami chrzanił, nic, a nic. 
  • Może najpierw zapytaj Justynę i Dawida czego chcą! - Wydarła się rozgorączkowana Ewelina. 
  • Wiesz co ci powiem... - Rafał czuł, że lada moment zaleje go krew. Czuł jak się w nim gotuje... Boże, po jaką cholerę on sprowadził tą kobitę do ich domu? Teraz jeszcze skontaktuje się z bratem, a on przyleci do Ochotnicy żeby dręczyć Justynę. Koniec świata. 
  • No słucham Cię. - Gryka skrzyżowała ręce na piersi. 
  • Dopiero niedawno zrozumiałem, co tak naprawdę twój brat wykręcił mojej siostrze i żałuję że go za to nie zatukłem. Gdybym wiedział jaki z niego złamany fiut w życiu bym nie pozwolił by zagrzał miejsce w jej sercu. - Po tych słowach wyjął z paczki papierosa i podpalił go. - Nigdy nie był jej wart, a potraktował ją jakby była tanią lalunią spod latarni. 
  • Weź już skończ bo pierdolisz farmazony. - Wkurzona Ewelina trzepnęła go po ramieniu.
  • Marcin to zwykły skurwiel któremu nigdy na nich nie zależało, kapujesz Eve? - Postukał się po czole wolną ręką.
  • No co ty powiesz?! - oburzyła się Ewelina. 
  • Nie mam do was za grosz szacunku. Ani ty ani twoi rodzice nie byliście w porządku, gdy Marcin ją porzucił tuż przed porodem. Wszyscy mieliście ją gdzieś, a ona cierpiała bo kochała tego gnoja, nie wartego funta kłaków... - Musiał lekko zbastować bo krzyczenie go zmęczyło. Zrobił krótką przerwę,  a potem dokończył. - Możesz się dalej modlić do swojego braciszka, ale ostrzegam cię, że jak go tu sprowadzisz to ja zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyście oboje zniknęli z Ochotnicy... raz na zawsze! 
  • Mogłeś się nade mną nie litować debilu. Po cholerę mnie ratowałeś? - Była wzburzona jak wrząca woda w czajniku. Chciało jej się wyć i kopać. Wreszcie go walnęła w ramię, lecz nie zrobiło to na nim wrażenia. 
  • Bo nie sadziłem że nadal jesteś taka... - Wolał nie kończyć. Szlag go trafiał że Ewelina broni Marcina nie wiedząc nawet jaką krzywdę wyrządził jego siostrze. - Myślałem, że się zmieniłaś, ale nie. Ciekaw jestem czym Cię przekupił. Co Ci nabił do tej głowy.
  • Nic mi nie mówi, bo dawno go nie widziałam! - broniła się Gryka. - Rodziców też. Kuzynka mi powiedziała że twoja siostra była z nim w ciąży i że ma syna...
  • Nie pojmuje czemu go kurna bronisz. - Świdrował ją gniewnym spojrzeniem bijącym z piwnych oczu. 
  • Bo on zawsze bronił mnie przed ojcem. - Miała ochotę zabić go samym spojrzeniem. Nie chciała pamiętać jak uciekała przed pijanym ojcem, który gonił ją z siekierą po domu. Przy Marcinie nigdy jej nie uderzył. Brat był dla niej wybawieniem. Dla matki również. Raz w środku nocy wygonił ojca z domu, nie bał się go tak jak wtedy gdy był dzieckiem. - Nigdy tego nie zrozumiesz Rafał!
  • A ty nie rozumiesz co dla takiego dziecka znaczy nie mieć ojca! - krzyczał Orzecki. 
  • No dobrze, masz racje... Nie wiem nic. - Spuściła wzrok i patrzyła w ziemię. 
  • Twój brat potwornie skrzywdził Dawida i tego mu nie daruje. Mój siostrzeniec chciałby mieć normalna pełną rodzinę tak jak jego rówieśnicy, a nie ma tego ponieważ Marcin miał zasrany kaprys mu to zrujnować. Nie macie pojęcia co ten chłopak  czul kiedy dotarło do niego ze własny ojciec go nie chce.
  • Oooj Rafał, on jest jeszcze mały i niewiele rozumie... - Mimowolnie dotknęła jego ramienia.  
  • Gówno prawda! - uniósł się na nowo rozeźlony Rafał. - Dawid rozumie więcej niż ci się zdaje. To fantastyczny chłopiec, wrażliwy i empatyczny. Sam chciałbym mieć takiego syna. 
  • Przykro mi, naprawdę, ale nie miałam wpływu jego postępowanie Marcina. Gdybym...
  • Przykro ci tak? To niech ci będzie przykro, a bratu powiedz, że nie ma prawa się tu pokazywać. Z daleka od Dawida i mojej siostry. 
  • Faktycznie zachował się wtedy okropnie, ale nie powinniście go przekreślać. Może chciałby to  teraz naprawić. 
  • Co takiego? Weź ty się kobieto zastanów co ty gadasz! - Mówiąc to gwałtownie gestykulował.  Potwornie wpieniała go jej postawa i brak zrozumienia dla Justyny i małego. - Czy ty naprawdę nie rozumiesz, co twój braciszek im zrobił? 
  • To jego syn Rafał, mimo wszystko. - Ściszyła głos o połowę. Nie miała siły dłużej z nim walczyć. W jej oczach po raz kolejny zabłysły łzy. 
  • No tak oczywiście, masz rację, tylko... racz mi łaskawie wyjaśnić po co Dawidowi taki ojciec, który ma go w dupie. Chyba lepiej by było gdyby nie istniał, prawda? - Po tych słowach przygnębiony Orzecki na chwilę zamilkł. Potem westchnął głęboko i kontynuował. - Uwierz mi Ewka... sam się poryczałem jak mi młody powiedział, że ojciec go nie chce, bo nie jest nic wart. 
  • Jezu, to aż tak? - Zakryła usta dłonią. Chwilę potem poczuła piekące łzy spływające jej po policzkach. Było jej żal tego Dawida. Taki słodki kochany, chłopiec, po prostu uroczy. Może trochę ciekawski i za dużo gadał, ale zasłużył na lepszego ojca niż Marcin. Nie sądziła że pięciolatek może być tak świadomy wyrządzonej mu krzywdy. 
  • Marcin to skończony... kutas i tyle. - Krakus kopnął w bramę jakby ten ból miał mu pomóc 
  • Nie wiedziałam że tak za nią jesteś. - Musiała przyznać, że był bardzo dobrym bratem. Troszczył się o Justynę i jej syna tak jakby był jego własnym. 
  • Zawsze będę za moją siostrą. Nie pozwolę, żeby ktoś znowu ją skrzywdził, a tym bardziej mojego siostrzeńca, bo to tylko niewinny dzieciak.
  • Dawidek jest uroczym gadułą... Chyba ma to po tobie. - Wytarła mokre oczy i uśmiechnęła się. 
  • Jest też przystojny po wujku Rafale, nie? - Dumnie uniósł głowę do góry. 
  • To prawda. - Nie dało się zaprzeczyć. Orzecki był teraz pierońsko przystojny i seksowny - aż się chciało z nim pobaraszkować w wyrku. Mogła tylko zazdrościć tej jego Kyni. A ten Dawid faktycznie był do niego bardzo podobny, choć najbardziej do swojej mamy. Po Marcinie miał tylko nos, lekko zadarty. - Charakter też ma po tobie?
  • Czemu się tak wydzierasz Rafałku, co się stało ? - Babcia stała na werandzie i sprawiała wrażenie zaniepokojonej. 
  • Spoko głowa babciu, nic się nie dzieje  - uspokoił ją Krakus. 
  • Chodźcie już do domu, bo zaraz obiad podaje. Szybciutko - ponagliła ich babcia Jasia. Zaraz wróciła do środka. 
  • Wybacz, że byłem wulgarny Ewelina, ale jak się zdenerwuje to nie panuje nad językiem. - Wyciągnął do niej rękę i uśmiechnął się. -  Przepraszam. 
  • Okej... nie gniewam się - powiedziała i uścisnęła mu dłoń. - Tak naprawdę... bardzo mi się podoba, że tak się troszczysz o swoich bliskich. 
  • Bardzo mi na nich zależy.  
  • Zmieniłeś się Raf - zauważyła Ewelina. - Zmężniałeś.  
  • A ty wyładniałaś. Lepiej ci w tym kolorze niż w tym rudym. - Powiedział tak, bo nie chciał wyjść na ostatniego chama. Ostro jej pojechał fakt, ale gdy był tak okropnie zdenerwowany nie przebierał w słowach. Tym razem wyprowadziła go z równowagi. Marcin był dla niego przegrany po tym co zrobił młodemu i Justynie. Sam sobie nie mógł wybaczyć, że tak się wtedy odezwał do ukochanej siostry, że tyle czasu ją zaniedbywał. 
  • Być może. - Ucięła temat, choć było jej miło, że tak powiedział. Od razu poczuła się lepiej. Dawniej non stop ją komplementował, a ona go olewała. Raz ją przydybał w busie na tylnym siedzeniu i zaczął namiętnie całować. To było niesamowite i cudownie smakowało, ale nie wiedzieć czemu wyszydziła go mówiąc żeby się uczył od lepszych od siebie. Upokorzyła go wtedy przy starszych chłopakach - to było rzeczywiście wredne. Rafał już nigdy więcej tego nie powtórzył, a ona ciągle  się zastanawiała jakby było z nim w łóżku. 
  • Pasują ci do twarzy. Tamte rude średnio pasowały. -   Twarz miała drobną, a ciemne regularne rysy oddawały jej charakter. Tak naprawdę szalał wtedy za jej nogami jak dziki. Szkoda że go wtedy tak upokorzyła przy Maniewskim i jego kumplach. Wciąż nie mógł o tym zapomnieć.
  • Ty też wyprzystojniałeś. Nie ten sam chłopak - oznajmiła przyglądając mu sie z zachwytem. Ciekawe czy wciąż tak dobrze całował. Może nie był wtedy taki przystojny jak ten jej Mariusz Maniewski, ale całował zdecydowanie lepiej. Gdyby nie pryszcze... 
  • No i nie mam już pryszczy. - Uśmiechnął się półgębkiem. 
  • O jadą dziewczyny z Dawidem - zakomunikowała widząc nadjeżdżający samochód Białko. 
  • No faktycznie - powiedział i pomachał im. Czarne suzuki Kyni dobijało właśnie do bramy wjazdowej. Dziewczyny też mu pomachały. 
  • Kynia ma cholerne szczęście - powiedziała do siebie oddalając się. Orzecki nie zauważył, że odeszła, teraz interesowała go tylko ukochana. 
  • Rafał pomóż mi z Dawidem bo śpi jeszcze. Zaniesiesz go do domu? - poprosiła Justyna która wysiadła pierwsza.
  • Jasne siostra, nie ma sprawy. - Orzecki natychmiast zajął się siostrzeńcem. 
  • Cześć kochanie, jak tam? Spakowany? - Kynia odpięła pas, a następnie wyjęła klucz ze stacyjki. 
  • Prawie kochanie. - Krakus odpinał pas Dawida i już go chciał brać na ręce, ale  młody nagle się obudził. 
  • Hej wujek! - Dawida rozweselił widok Rafała. Uwielbiał go bo był najbardziej rozrywkowym wujkiem jakiego miał. 
  • Siema chłopaku, co tam? - przywitał się z chłopcem.
  • Lepiej nie pytaj. Same katastrofy. - Oblicze pięciolatka spochmurniało. 
  • A czemuż to? - Z niepokojem spojrzał na siostrę. Od razu zauważył przygnębienie i zmęczenie które zasnuwały jej ładną promienną twarz. 
  • Znów nie pójdę w góry bo jestem bardziej chory. No ciągle coś kulwa nie tak. 
  • Dawid słyszałam -  oświadczyła Justyna po czym zgromiła syna chmurnym spojrzeniem.
  • Ale ja nie powiedziałem tego co myślisz tylko kulwa, a to różnica mamo - wymądrzał się rozbawiony urwis.
  • Daaaawid. - Justyna złapała się za głowę, a Rafał nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem na całego. Ten chłopak zawsze potrafił go rozbroić. 
  • Bo mi r nie wyszło - usprawiedliwiał się pięciolatek.
  • Całe szczęście. - Kynia zamykała drzwi po swojej stronie.
  • Czemu nie mogę przeklinać ciocia? - Chłopiec już był przy swojej chrzestnej  i przytulał się do jej boku.
  • Słonko nie możesz tak przeklinać bo to nie przystoi dżentelmenom - tłumaczyła  dzieciakowi Białko. - Daj rączkę aniołku.
  • A wujek Rafał tak mówi - bronił się mały urwipołć.
  • Mówi tak jak się zapomni, ale to nie znaczy że tak trzeba. - Mówiła półszeptem. 
  • Żebyś się czasem przy babci nie wypuścił z tym - przestrzegła go Justyna. - Słyszysz Dawid?
  • Na mnie tez nie kabluj bo mi babcia uszy natrze - odezwał się znów Rafał. 
  • Ja ci pierwsza utrę jak będziesz mu te wszystkie głupoty opowiadał. 
  • A przepraszam jakie ja mu głupoty opowiadam? - zdziwił się Krakus.
  • Już ty tam wiesz jakie - odpowiedziała mu siostra. 
  • Młody... coś Ty mamie nagadał? - Orzecki wbił w siostrzeńca przenikliwe w spojrzenie. 
  • Takie tam, ble ble ble  - odparł pięcioletek i puścił mu oko.
  • Choć ty ble ble ble bo obiad czeka. - Justynie chciało się śmiać. Co innego jej pozostało? Nic nie poradzi, taki okres, że wszystko słyszy i powtarza. Wszystko go fascynuje, szczególnie sprawy dorosłych. 
  • Lecę mamo. - Dawid gotów był wskoczyć do kałuży, na szczęście Kynia go powstrzymała.
  • Ej synu, żadne bieganie bo się spocisz w tej kurtce i zapalenie płuc gotowe. Chcesz do szpitala iść? 
  • W życiu żyrafy mamo. 
  • Jak tam w robocie Śliczna? - spytał Rafał który przed momentem podszedł do Kyni. W końcu pocałował ją długo i namiętnie. Widziała to Ewelina stojąca na werandzie. 
  • Co w tym jest że tak to lubicie? - ciekawił się pięciolatek.  
  • Poczekaj jeszcze dziesięć lat to się przekonasz. - Rafał złapał ukochaną za rękę. 
  • Chce mieć taką dziewczynę jak ciocia albo mamusia. 
  • Uwielbiam tego chłopaka - wyznała po raz setny rozpromieniona Kynia. 
  • Masz racje młody. Mierz zawsze wysoko. 
  • Hej dzieci, pośpieszcie się. Zupę nalewam! - krzyczała babcia od drzwi. 


Po obiedzie znów się zaczęło marudzenie. Dawid wymyślił sobie że chce jechać do Jaworek na konie. Już od kiedy mu to obiecują... Nie pomogło tłumaczenie że jest ulewa i że się zaziębi, bo co to za problem zabrać peleryny, on przecież nie jest z cukru żeby się roztopił. "Ani tak ani siak, wszystko źle i kulwa nie tak" - podpisywał  się przed nieugiętą rodziną. Mógłby tak przez resztę popołudnia psioczyć i lamentować. Tego nigdy nie miał dość. - Co to za facet co nie marudzi ciocia, znasz takiego? - zwrócił się do Krysi, która o mało z krzesła nie spadła z wrażenia. Gdy marudzenie nie przyniosło skutku, zaczął się szantaż emocjonalny... W końcu  się obraził na cały świat i nikogo nie chciał słuchać (nawet ukochana ciocia nagle była be). Wujek Heniek już dawno nie widział żeby młody tak się zachowywał. W sumie nie dziwił się chłopcu, biedak ciągle kiblował w tym domu, a jedyną rozrywką dla niego były te zabiegi w Szczawnicy. Dorosłego by potargało, a co dopiero takiego energicznego pięciolatka. Miał już tego wszystkiego powyżej uszu, chciał iść tu tam, poszaleć jak inne dzieciaki. Nieraz mówił Justynie, że to całe zdziwianie, latanie po zagranicznych specjalistach nic Dawidowi nie daje, a chłopak tylko dziczeje w domu izolowany od rówieśników. Henio zawsze był sceptyczny bo nie lubił lekarzy. Nie ufał im, gdyż nie na jednym już się przejechał - i to porządnie. Tylko jednego Jacka Namyśla szanował, uważał go za najlepszego lekarza na całym Podhalu. Jego brat Wiktor nie cierpiał Namyśla. Stale mu się zdawało że były Judyty ciągle coś do niej ma, w końcu była jego pierwszą miłością. Gdyby nie rozdzieliły ich studia pewnie byliby razem. - Dajże se spokój Wiktor, on ma swoją rodzinę i wątpię by chciał to rozwalać z powodu tęsknoty za twoją żoną - przekonywał młodszego brata.



Szwagier Judyty uważał, że prędzej Jacek by pomógł synowi bratanicy niż jacyś doktorzy z dalekiej północy, nie chciał jednak dobijać tej biednej delikatnej istoty, która robiła co mogła żeby pomóc swojemu dziecku. Widział jak dziewczyna cierpi, jak zamartwia się o tego urwisa. To co przeżyli ostatniej nocy przybiło samego Henia. To był horror, taki prawdziwy, żaden film by tego nie przebił. Gdyby nie Wójcik i ten Olsen, którzy przyjechali w sekundę niewiadomo czy nie skończyłoby się na Oiomie. Sytuacja była naprawdę poważna. Pierwszy raz w życiu Dawid spanikował. Nawet później gdy wszystko co najgorsze przeszło nikt poza tym dzieciakiem nie potrafił już zasnąć.  Justyna wierciła się albo wstawała i chodziła po pokoju. I tak zeszło jej do piątej. Wójcik przyjechał koło siódmej żeby ich zawieźć do Szczawnicy. Teraz musiała odreagować dlatego zostawiła wszystkich i wyszła na dwór, żeby pobyć trochę sama ze sobą. Potrzebowała się wyryczeć. Ucieczka Dawida ostro podniosła jej ciśnienie. Jakie to szczęście że ten facet go złapał i w ostatniej chwili odciągnął, inaczej potrąciłby go ten wan. Nie przeżyłaby tego.
  • Ej siostra, trzymasz się?  - spytał zmartwiony Rafał, który w końcu przyszedł za Justyną. Siedziała za szopą na trawie i płakała, nie przeszkadzało jej że jest mokro. Najpierw przykucnął obok niej i położył jej rękę na ramieniu, a potem usiadł obok. Nagle pomyślał ze złością o sobie. - Kurwa gdzie ją byłem gdy potrzebowała pomocy i wsparcia. - Zawiódł ją wtedy na całej lini. To Jasiek i Kynia byli przy niej w najgorszych chwilach. 
  • Już mi lepiej, dziękuję bratek - powiedziała wycierając mokrą od łez  twarz. 
  • Nie mogę sobie  darować, że cię zostawiłem. - Przyłożył dłoń do czoła i masował. 
  • O czym ty gadasz? - zdziwiła się Justyna. 
  • Nie było mnie przy tobie w najgorszych chwilach. Byłem durnym... zadufanym w sobie półgłówkiem... Kurwa mać. - Na koniec klepnął się otwartą dłonią w czoło. Tak mocno że aż zabolało.
  • Rafał ja też nie byłam w porządku względem ciebie. - Przytuliła się do niego. - A poza tym... chyba  już wszystko wyjaśniliśmy sobie w szpitalu. Pamiętasz nie? 
  • Wiem ale mimo wszystko mam do siebie żal. Mogłem Ci tyle pomóc w czasie gdy byłem obrażony na cały świat. Zachowywałem się jak Dawid teraz. Jak rozwydżony gówniarz myślałem jedynie o sobie. 
  • Ty Raf, a co cię tak nagle wzięło na rozpamiętywanie o tamtych czasach? Co się znów stało? - Teraz patrzyła na niego podejrzliwie. 
  • Pożarłem się z Eweliną... - popatrzył na siostrę zmrużonymi oczami.
  • Kiedy? - dotknęła jego ramienia. Mogła się domyśleć. Brat od początku był na nią zły.  Nie wybaczył Ewelinie dawnych upokorzeń. 
  • Tuż przed waszym przyjazdem. Ja też niedawno przyjechałem, a ona stała na podjeździe. Strasznie ją zjechałem. Aż sam nie wierzę że tak się wydarłem na kobietę, ale jak zaczęła bronić braciszka wstąpił we mnie diabeł. Powiedziałem jej że jak tylko Marcin się do was zbliży to ich wyśle na księżyc. Strasznie mnie wkurw... Wczoraj mnie Łukasz wkurzył, ale doszliśmy w końcu do porozumienia. 
  • Ona ma z nim kontakt? - Justyna aż zdrętwiała. Myśl że Marcin mógłby się nagle pojawić i wszystko zepsuć dobijała ją. Teraz chciała tylko Calvina. 
  • Twierdzi, że nie ale jej nie wierzę. - Wyjął z kieszeni paczkę lightów, potem zapalił i włożył do ust. - Na bank od niego miała te dragi. Mówię Ci. 
  • Jakoś mnie to nie dziwi. Ją zawsze ciągnęło do narkotyków.
  • Cud że mnie nie wciągnęła. 
  • No weź przestań.  Byłeś za mądry na to.  
  • Nawet mądry czasem traci rozum. Chwilowy zanik zdrowego rozsądku. - Po tych słowach oboje zaczęli rżeć jak konie. Dobrze wiedziała o czym ukochany braciszek mówi. Oczywiście nawiązywał do albumu Pink Floyd "A momentary lapse of reason". Pasowało faktycznie, jak on potrafił kojarzyć. Odniosła wrażenie że Rafaello był bardziej zakochany w Floydach niż sam Calvin, ten znów ubóstwiał ponad wszystko King Crimson i Emerson, Lake and Palmer. No i Led Zeppelin oczywiście, tych obaj kochali. 
  • Hej Raf, a co ta Ewelina tak Cię z biegu zagadała o Marcinie? - Patrzyła na brata z wielkim zaciekawieniem.
  • Powiedziała,  że wie, że Dawid jest jego synem. Dowiedziała się tego od Magdy, tej swojej kuzynki z Młynnego. - Orzecki miał zacięty wyraz twarzy. 
  • Co za plotkara no. - Skrzywiła się Krakuska. 
  • Nie ona jedna. Założę się kurna, że cała wiocha o nas plotkuje.  
  • Raczej na pewno. To ulubione zajęcie mieszkańców Ochotnicy, a przynajmniej niektórych. 
  • Począwszy od pieprzonej Wasiakowej - warknął Krakus, po czym mocno się zaciągnął dymem papierosa. 
  • Znów ci się naraziła? - zapytała patrząc w zachmurzone niebo. 
  • Już nawet Łukasz wie, że ja i Majka... Ciekawe kto mu doniósł.
  • Może sam się domyślił. Głupi nie jest. Wie że wtedy po akcji z Krzysiem spotkałeś się z nią.
  • Wiem że nawalilem wtedy jak cholera. Nie pomyślałem że Kynia może źle się czuć z tego powodu i że nadal jej na mnie zależało.
  • Fakt była okropnie zawiedziona. Cały wieczór rozmyślała o tym co robisz z kuzynką Jaśka. 
  • Zaszalałem na maksa to prawda, ale zaraz na drugi dzień rano pożałowałem, że tak popuściłem cugle z Majką bo to co mi powiedziała po wszystkim sprawiło że poczułem się jak ostatnia szmata. Wykorzystała mnie... - Urwał bo wahał się czy powinien mówić jej więcej. Nie sądził, że stać go na taką spowiedź przed siostrą... Ale w sumie czemu nie? Kiedyś mówił jej wszystko, ufał jej bezgranicznie pod każdym względem i w każdym temacie. Nie mógł zapomnieć tego, że zawsze kryła go  - Tak, wiem jak to śmiesznie brzmi. Dorosły facet dał się wykorzystać. Jak powiedziałem Calvinowi to tak się śmiał że aż się zapowietrzył... Potem przepraszał, powiedział, że nie umie sobie wyobrazić mnie wykorzystanego. 
  • Nie przejmuj się, zdarza się - pocieszyła go Orzecka. 
  • I ty to mówisz siostra? - spytał i roześmiał się na cały głos.
  • Też nie byłam lepsza. - Patrzyła na niego ubawiona. 
  • Co ty znowu gadasz? - Zdawało mu się że się przesłyszał. 
  • Przespałam się z Filipem... - Przerwała gdy dostrzegła że przygląda jej się z przerażeniem. Szybko pospieszyła go uspokoić. -  To było rok temu Raf, przed jego wyjazdem do Szwajcarii. Nie myślałam, że tak mnie weźmie więc dałam się zaprosić na te tańce a potem już całkiem straciłam głowę. Potrzebowałam chwili szaleństwa i poszło. - Złapała się za głowę. 
  • Urwał wam się film? 
  • Źle się z tym czuje bo to wyszło tak jakbym go wykorzystała. Potwornie.
  • Nie przesadzaj znów. - Rafał zakrył usta dłonią. 
  • Nie przesadzam, bo prawdą jest że tak naprawdę zależało mi wtedy tylko na seksie, a on coś do mnie czuł... Bratek nie śmiej się no.

  • Boże Justyna ale dajesz czadu. W życiu w to nie uwierzę. 
  • Ja se wyobrażam że może Ci być ciężko to ogarnąć ale tak było. 
  • Ten Gawęda to zawsze za Tobą gonił. Nawet jak chodziłaś z tym wałkiem Dawidem nie mógł sobie odpuścić. Nie zapomnę jak się tłukli na moście, a  ja skandowałem Filip, Filip. Myślałem, że mnie Dawid zabije samym spojrzeniem. 
  • Ewelina też sobie nie chce odpuścić. Widzę jak za Tobą wodzi wzrokiem. - Siostro puściła mu oko. 
  • Powiedziała mi że wyprzystojniałem. - Strasznie go rozbawił ten komplement. - Bardzo mnie ciekawi jakby teraz wypadł przy mnie ten jej Maniewski. Pewnie wygląda jak Pudzian, a ja  jak Korzeniowski. 
  • Teraz to już bijesz na głowę nawet dziesięciu takich Maniewskich mój kochany Rafaello - wyznała i cmoknęła go w policzek. 
  • Słuchaj siostra... jak tylko wrócę z tego Yorku idziemy razem w góry. Tylko i ja. Będzie jak dawniej,  zobaczysz. Nadrobimy wszystko.
  • Myślisz że Calvin mnie gdzieś puści z moim szalonym bratem? - Znów się roześmiała.
  • Już ja go urobię. Pogadam z Dawidem i Jaskiem żeby Anglika pod Bereśnik wyciągnęli.
  • Jaka konspiracja. - Była zachwycona. 
  • Cieszysz się?  - Nie przedstawał się śmiać. 
  • Jeszcze się głupio pyta... No jasne! - Miała ochotę go wyściskać na setną stronę.  Wrócił jej ukochany brat.
  • Tak mi tego cholernie brakowało. - Mówiąc to był smutny. 
  • Mnie Ciebie i tych naszych wycieczek. Za tobą to zawsze w ogień szłam. 
  • Bardzo Cię kocham siostra. Ciebie i Dawida. Nie pozwolę żeby jakiś głupi skurwiel was skrzywdził. Nigdy w życiu. Wolałbym w pudle zgnić niż mieć świadomość że znowu tak cierpicie oboje.
  • Ale Cię ponosi. - Nie lubiła, gdy za bardzo przeklinał,  ale w tym przypadku rozumiała, że kierowały nim emocje. On naprawdę się zmienił na lepsze. Znów mogła na niego liczyć. To dzięki Calvinovi i tamtej akcji tak się zmienił. 
  • Tak się bałem że już was nie zobaczę. Całe życie mi przeszło przed oczami jak film gdy tam leżałem we krwi i traciłem siły... Ale nie miałem szans odejść bo  ten zawzięty Anglik cały czas mnie dociskał. Darł się przeklinał i miał w dupie, że ja mam w dupie. Raz mi przywalił w ryja, żebym się ocknął.
  • I chyba za to go pokochałam. Że uratował mi brata. - Justyna znów się wzruszyła. Była bliska płaczu. Przypomniała sobie chwilę kiedy Janek powiedział jej o Rafale, o tym, co się stało na górze. Przez chwilę chciała umrzeć bo dotarło do niej, że mogła stracić całą trójkę. Nie wyobrażała sobie tego. Później poszła do Calvina na oddział, po prostu musiała go zobaczyć i dać do zrozumienia ile dla niej znaczyło to co zrobił dla Rafała. Nikt nigdy tyle dla niej nie zrobił... aż tyle. To było wszystko, bo bez niego... Nie chciała kończyć myśli.
  • Janek też się wtedy spisał. Nie wiem czemu uważa że skrewił. Gdyby nie pozbawił tego kretyna broni tamten zastrzeliłby nas wszystkich. 
  • Nawet mi nie mów. Jak sobie pomyślę że jakiś gnój celował do was... - Znów poczuła ciarki na plecach. 
  • Podziękowałem mu wczoraj. Chciałem żeby wiedział że jestem mu wdzięczny za wszelki wysiłek. Zuber zawsze był jest i będzie moim przyjacielem tak jak Calvin. Może był okres, że omijaliśmy się szerokim łukiem, ale to się zdarza w każdej znajomości.
  • Jemu też cię brakowało - zapewniła Orzecka. - A mnie najbardziej. 
  • Dobrze wiedzieć sister... dziękuję. - Przytulił ją jeszcze mocniej.
  • Nikt nie ma takiego brata jak ja. - Była z niego naprawdę dumna. Od tamtej akcji w górach wiele się między nimi zmieniło... na lepsze. 
  • Nigdy nie będę takim świetnym ratownikiem jak Zuber czy Zawada. - Mówił półgłosem gapiąc się w niebo. 
  • Bo? - dociekała Orzecka. 
  • Noooo bo... hmmm. - Rafał podrapał się po skroni. - Wydaje mi się, że... mnie zwyczajnie brakuje tego czegoś co mają oni więc...  
  • Przestań tak chrzanić, dobra? - wkurzyła się Justyna. - Będziesz super ratownikiem i tego się trzymajmy... I nie chce słyszeć, że się migasz bo każe Calvinovi zrobić Ci pranie mózgu. 
  • Telefon ci dzwoni - powiedział chcąc zmienić temat. 


Rozdział 21.1

Ochotnica Górna - maj 2018


Rafał poszedł spać z kurami za to Kynia dopiero koło pierwszej w nocy. Co najmniej do w pół do jedenastej siedziała przy kompie nad korektą jakiegoś śmiesznego romansu. Ile by dała za to, żeby to była Lackberg albo Larsson, ale pomarzyć dobra rzecz. Nie znosiła romansów, odkąd mama kazała jej czytać harleqiny. To nie dla niej, za nic w świecie. Przeważnie chwytała się za trillery i kryminały albo fantastykę. Sapkowskiego i Canavan już dawno przerobiła. Ubóstwiała Wiedźmina i postacie z trylogii Czarnego Maga oraz Ery Pięciorga. Zaraziła tym nawet Justynę i Baśke, chociaż one obie były bardzo sceptycznie nastawione do tego gatunku. Jaśka pierwszego przekonała do Tolkiena, chociaż ten znany był jako zagorzały fan Gry o tron Martina, ale jak już usiadł do Hobbita tak wsiąknął całkowicie i po tygodniu ogarnął trylogię. Miała dar przekonywania, nie dało się zaprzeczyć. Z Rafałem nie miała żadnego problemu, bo on od dziecka pożerał książki, wszystko poza lekturami szkolnymi ma się rozumieć... No dobra trylogię Sienkiewicza też lubił, przez Kmicica. Zawsze chciał być jak Kmicic. Nieraz sypał cytatami z trylogii co jego mame okropnie wkurzało. - Dziecko, co ty zjadłeś tą książkę czy jak? - spytała Judyta dziwnie mu się przyglądając. Rafał nienawidził, gdy Judyta nazywała go dzieckiem.

Gdy po prysznicu przyszła do sypialni jej ukochany nawet się nie poruszył. Spał jak zabity kamiennym snem. Nawet cały tabun strzelców by go nie zbudził. Zazdrościła mu tego, bo jej wystarczył czasem nawet drobny szelest żeby się wyrwać ze snu. Jej sen był czujny, nigdy dosyć głęboki, nawet, gdy wypiła. Nie mogła zasnąć przez ten wyjazd Rafała, za dużo o tym rozmyślała. Chciała aby wrócił za pięć minut, a nie za trzy dni. Jak tu wytrzymać tyle? Chyba faktycznie pójdzie do Orzeckich na ten czas, tam przynajmniej będzie zajęta gadaniem Dawida i ten czas jakoś zleci. Tu by nie mogła nawet spokojnie pracować. Bała się, że gdy zostanie sama ktoś może się włamać tak jak ostatnio kiedy była z Dorianem na  policji. Komisarz powinien zostawić chłopaków w spokoju. Przecież to ten oszołom się włamał do domu, oni tylko się bronili. Kiedy o tym rozmyślała zapadła w końcu sen z głową przytuloną do gołej  klaty Orzeckiego. Tak cudownie było mieć go przy sobie.


  • Jezuuuuu nieeeee, nieeee! - krzyknęła wyrwana ze strasznego snu. Prawie podskoczyła na łóżku. Popatrzyła w stronę okna, za którym wciąż było ciemno. Mogła być druga lub trzecia, nie dalej. Nie miała odwagi znów zamknąć oczu. 
  • Kynia co jest? - spytał wystraszony Krakus. Natychmiast wziął ją w ramiona i przytulił. Był na w pół przytomny, rozespany. - Kochanie.
  • Zły sen, cholernie zły - wyjaśniła wycierając oczy. 
  • Znów ten sam? - Spoglądał na nią z niepokojem. 
  • Kuba... śniło mi się że strzelił sobie w łeb na moich oczach, a jego mózg był na naszych ścianach... Bożeeee, nie mogę kurna, to ciągle do mnie wraca. - Powiedziawszy to rozryczała się na dobre.
  • O rety kochanie... - Zaczął ją głaskać po głowie w nadziei, że szybko się uspokoi. Przerażało go, że ona nadal się obwinia o śmierć tamtego faceta. To nie była jej wina tylko jego (Rafała) jeśli już. To on zniszczył marzenia Kubie,  pokrzyżował mu plany. Nie mógł pozwolić, żeby tamten gościu ją poślubił. To by był koniec. - Już dobrze Kochanie, nie ma go tu. Nie płacz. 
  • To się... nigdy nie skończy Raf. Już zawsze... będzie mnie nachodził w snach. - Nie mogła się uspokoić, ciągle łkała.
  • Jeśli nie przestaniesz się obwiniać to na pewno. - Orzecki wbił smutne spojrzenie w sufit. 
  • To moja wina. Gdybym nie zaczepiła go na urodzinach Ulki Bieńki dziś wciąż by żył bo... Było tam w ogóle tam nie iść...  Kurna mater. - Dotknęła ręką czoła. 
  • Przestań pieprzyć kochanie. Nie ponosisz za to żadnej odpowiedzialności. Jeśli miał problem z tym co zaszło mógł iść na terapię, a nie zabijać się. Nawet Cal tak uważa.... - Mówiąc to całował ją po gołych plecach i szyi. Bosko wyglądała w tej swojej koronkowej koszulce na ramiączkach do kolan w kolorze ecrie. Tak skąpo odziana podniecała go jeszcze bardziej niż nago. 
  • Powiedziałeś o tym Calvinovi? - spytała nie odwracając głowy. - Super.
  • Żadnych nazwisk przysięgam.  Tak tylko zapytałem co sądzi o czymś takim. Absolutnie masz się nie przejmować tym co Ci napisał. To było kurwa tak żałosne, że aż brak mi słów. Czemu do mnie nie wystartował z mordą?  Nawet nie stać go było żeby mi w pysk dać. Co to za facet?
  • Faktycznie niesamowicie twardy facet z tego Cala - przyznała zachwycona Kynia. - Najpierw stracił córkę, potem odeszła od niego żona... Gdybym była na jego miejscu pewnie skończyłabym w kaftanie bezpieczeństwa w jakimś dobrym psychiatryku, a on stawił wszystkiemu czoło i jeszcze pomaga innym. 
  • Eeeej bo jeszcze pomyślę że Calvin podoba Ci się bardziej niż ja - wyszeptał jej do ucha. Jego rozpalone wargi znów powędrowały po plecach, a potem po ramionach ukochanej góralki.
  • Zwariowałeś? - oburzyła się Kynia. Odwróciwszy się do niego dodała. - Bardzo go lubię i szanuje za to jaki jest i że uratował ci życie, ale Calvin to facet twojej siostry i ani myślę spojrzeć na niego inaczej jak na brata. Z resztą on poza nią świata nie widzi, więc nie miałabym żadnych szans.
  • Nie chce więcej słyszeć o tym Kubie, jasne? - Zanurzył usta w jej włosach. 
  • O trupa też jesteś zazdrosny geniuszu? - spytała Kynia i pocałowała go w usta. Zanim przerwała minęło conajmniej dwie minuty.
  • O każdego dupka - odparł opuszczając prawe ramiączko jej koszuli nocnej.
  • Kuzwa Raf, która jest godzina? Miałeś się wyspać. 
  • Bura - odpowiedział dotykając jej twardego stojącego sutka na prawej piersi. W jednej sekundzie poczuł jak twardnieje jego członek, a w spodenkach zaczyna robić się ciaśniej. Uwielbiał patrzeć na jej cudowny pełen biust. Przy nim piersi Majki zostawały mocno w tyle. Była szczuplejsza to prawda, ale to nie ją kochał tylko przyjaciółkę swojej siostry, dziewczynę, która była z nim zawsze. Ona nigdy go nie upokorzyła i od lat kochała go takim jaki jest.
  • Aaaa - krzyknęła gdy poczuła jego wargi na drugim skutku. Ten ból był taki przyjemny, że wręcz pożądała go całą sobą.
  • Mam gdzieś że się nie wyśpię. Chce przed wyjazdem zdrowo Cię przelecieć.
  • Kocham Cię lubieżniku - oświadczyła i roześmiała się. - I nie wiem jak zniosę te wszystkie godziny bez Ciebie, poranki bez twoich ust na moim brzuchu i poniżej. 
  • No ja tym bardziej. - rzekł zasapany zdejmując swoje seksowne czarne gatki. Ledwo w nich wytrzymywał podczas wzwodu. Dobrze, że wcześniej założył gumkę, nie musiał się teraz z nią mordować. 
  • Widzę, że jednak się przygotowałeś - pochwaliła go kiedy już leżał pochylony nad nią i całował po piersiach. Szczerze wolała go bez gumki, ale teraz nie mogła zajść. Lekarka poradziła, żeby się narazie wstrzymała z ciążą. Miała powiedzieć Rafałowi o swoim problemie ale jakoś nie było okazji, tym bardziej teraz, gdy tak ich wzięło na seks. Nie umiała sobie tego odmówić, szczególnie jeśli on chciał się kochać. Ostatnio stale chcieli. 
  • Mówiłaś, że masz przerwę od spiralki więc musiałem - wyjaśnił przerywając pieszczenie sutek. - Chyba, że chcesz żebyśmy się postarali o małego Orzeckiego.
  • Może jeszcze poczekamy. - Pogłaskała go po twarzy, a potem musnęła wargami jego usta, a Rafał natychmiast odwzajemnił pocałunek... I tak z minuty zrobiło się dziesięć, w końcu musieli na chwilę przerwać żeby nabrać powietrza. 
  • Nie ma problemu - mówił wodząc palcem po jej brzuchu.
  • Oooo jaaaa nie mogę, aaaaa! - wyrzuciła z siebie, kiedy poczuła jego delikatne chłodne palce między nogami. Aż jej zaparło dech w piersiach. To była najwspanialsza pieszczota jaką mógł jej dać. Nigdy nie miała dość tych jego wyrafinowanych, zapierających dech w piersiach pieszczot. Zawsze był mistrzem pod tym względem. 
  • Jesteś sensem mojego życia dziewczyno. Zawsze byłaś. - W tamtym momencie był tak szczęśliwy, że to szczęście o mało go nie rozwaliło. Tylko na chwilę zwolnił tempo pieszczot żeby Kynia mogła złapać oddech.
  • Weź bo się kurna poryczę, a już jeden facet mi to wczoraj zafundował także... dziękuję. - Oczywiście miała na myśli małego Orzeckiego. Ten słodki urwisek zawsze wiedział jak ją poruszyć. Mogłaby mieć takiego cudownego syna jak on... Może kiedyś będzie miała. 
  • Czyżby Dawid? - Zaciekawiony Orzecki bawił się jej włosami to znów całował w usta albo po szyi. Pamiątką po jego boskich pocałunkach były urocze malinki.
  • Aha - odparła i dalej szczypała go wargami po sterczących sutkach.  Miło było ujrzeć ekstazę na jego twarzy. Był wniebowzięty, ona też. 
  • No tak, tylko on... jeden w naszej rodzinie  jest... specjalistą od rozczulania kobiet. - Ledwo łapał oddech, tak  niesamowicie go podniecała ta jego... bogini. 
  • To też ma po tobie. - Objęła go za szyję, a potem przycisnęła jego głowę do swoich piersi. Wciąż czuła jego dłonie w okolicy krocza, rozpalające pieszczoty, które doprowadzały ją do ogromnej ekstazy. Chwilę później, gdy wszedł w nią  pierwszy raz  delikatnie, ale zdecydowanie miała wrażenie że jest w niebie. Już dawno nie czuła się tak dobrze z facetem. Nawet seks po jego powrocie nie był tak dobry i szalony jak teraz. Ten był tak idealny, po prostu doskonały jak nigdy wcześniej. Trudno powiedzieć które z nich pierwsze odleciało. 
  • I jak, dobrze Ci? - spytał pół szeptem gdy zmienili pozycję i Kynia była na górze. To jeszcze mocniej go podkręcało biorąc pod uwagę jaką miała moc. Potrafiła go zniewolić, sprawiała że dryblował na granicy. 
  • Przestań zadawać durne pytania - skarciła go, a zaraz potem głośno krzyknęła gdy Orzecki uniósł się do pozycji siedzącej i mocno do niej przylgnął.  To sprawiło, że momentalnie zakręciło jej się w głowie. Orgazm był mega silny, gdyż oksytocyna działała na pełnych obrotach. Krysia oplotła jego biodra nogami mocniej, a ręce zacisnęła na ciepłej pościeli żeby jakoś wytrzymać to co zawładnęło jej ciałem w całości  z całą siłą. To się działo tak szybko, że z trudem łapała oddech, ale wciąż dotrzymywała kroku Rafałowi. Jego ruchy były równie dynamiczne jak jej, a ich krzyki zagłuszały bicie obu serc jednocześnie. - Jesteś cudowny Raf,  nie zwalniaj, bo chce umrzeć. - Byli już blisko punktu kulminayjnego, kolejny raz 
  • I to jest komplement kochanie - powiedział pomiędzy jednym,  a drugim oddechem, a jego twarz rozpromienił najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek u niego widziała. A później gďy doszli nadal nie mieli dość. Mogliby tak do świtu gdyby nie jego wyjazd... Dla niego najgorszą karą było  nie mieć przy sobie tej obłędnej dziewczyny. 

Koniec części II 

Serdecznie dziękuję za czas na lekturę i komentarze. Miło że Jesteście.


piątek, 17 lipca 2020

Idąc pod prąd - spis rozdziałów


Witajcie Kochani

W tym poście zamieszczam wszystkie rozdziały mojej gorczańskiej opowieści Idąc pod prąd  po kolei żeby Wam było prościej do nich dotrzeć, szczególnie nowym Twarzom, które jeszcze nie czytały  i które również witam z wielką radością.

Dziękuję Sady Sana za podrzucenie tego pomysłu  😃😃😃

Post ten będzie się znajdował na lewym marginesie i opisany jako Polecany post.

1 ) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/03/idac-pod-prad.html

2) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/04/z-cyklu-kasine-pisanie-2-idac-pod-prad.html

3) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/05/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-cz.html

4) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/05/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-4.html

5) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/06/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-cz.html

6) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/06/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-cz_21.html

7) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/06/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-7.html

8) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/07/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-cz.html

9) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/07/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-cz_4.html

10 ) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/07/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-10.html

11) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/07/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-cz_23.html

12) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/07/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad.html

13) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/08/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-13.html

14) https://kasinyswiat.blogspot.com/2019/09/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-14_21.html

15 ) https://kasinyswiat.blogspot.com/2020/01/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-15.html

16) https://kasinyswiat.blogspot.com/2020/01/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-16.html

17) https://kasinyswiat.blogspot.com/2020/02/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-17.html

18) https://kasinyswiat.blogspot.com/2020/02/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-18.html

19) https://kasinyswiat.blogspot.com/2020/03/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-19.html

20) https://kasinyswiat.blogspot.com/2020/06/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-20.html









29) https://kasinyswiat.blogspot.com/2022/03/z-cyklu-kasine-pisanie-idac-pod-prad-29.html


Dziękuję za odwiedziny, czas na lekturę i komentarze.

Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie