Proza, góry i muzyka

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Na szlaku orlich gniazd

Środa 18 września 2013 roku.
Ten dzień zaczął się dla mnie i dla mojej młodszej córki Leny o 6 rano. Szybko się zebrałyśmy
i pojechałyśmy na dworzec. Stamtąd autobusem do Zawiercia, gdzie przesiadłyśmy się jeszcze na bus do wsi Podzamcze, gdzie znajduje się zamek Ogrodzieniec. Ranek był dosyć chłodny i dżdżysty,
a niebo zachmurzone. Dopiero po godzinie 11 zaczęło się ocieplać, a zza chmur wyszło słoneczko
i wszystko nabrało uroku. Nie ukrywam, że ciężko było mi wstać, bo już dawno nie miałam tak wczesnej pobudki. Mała natomiast wstała bez problemu i jeszcze z szerokim uśmiechem na buzi.
Kiedy wysiadłyśmy z busa i przeszłyśmy kawałek dalej, ujrzałyśmy wspaniały widok -  nad nami górowały  okazałe ruiny ogromnego zamku na skalnym wzniesieniu. Ostatni raz byłam w tym miejscu jako dziesięcioletnie dziecko i zwiedzałam tenże zamek ze swoimi rodzicami. Teraz zrobił on na mnie równie ogromne wrażenie jak kiedyś. Podobnie zauroczył też moją dwuletnią córkę. Po zakupieniu biletu udałyśmy się na teren zamku. Najpierw rozejrzałyśmy się po dziedzińcu, a potem zaczęłyśmy się wspinać po schodach na poszczególne piętra skąd można było podziwiać przepiękne panoramy jurajskiego krajobrazu. Gdzieniegdzie strasznie wiało. Po drodze napotkałyśmy pomieszczenia, w których kiedyś znajdowały się kuchnia, sypialnia, jadalna sala Kredencerska, która niegdyś połączona była z pomieszczeniami wypoczynkowymi, izba stołowa, baszta Kredencerska,
a także Wieża Skazańców, na którą też się wdrapałyśmy. Niestety niektóre pomieszczenia na zamku zostały wyłączone ze zwiedzania z racji prac remontowych. Nie dało się więc wszędzie wejść.Mimo to, obie byłyśmy zachwycone tym, co udało nam się zobaczyć. Lenka chętnie pozowała do zdjęć
w przeróżnych miejscach na tle ścian i otworów okiennych. Kiedy już zwiedziłyśmy górne części zamku zeszłyśmy do znajdującej się w podziemiu niezwykle czarującej i przytulnej karczmy rycerskiej, gdzie zagrzałyśmy się przy kominku, w którym zawsze tli się rozpalony ogień. Klimat tego miejsca jest naprawdę niesamowity, iście średniowieczny. Są tu stare drewniane ławy ustawione jedna przy drugiej wzdłuż podłużnego stołu, a ściany zdobią herby poszczególnych rodów rycerskich. Niegdyś w jej miejscu znajdował się unikalny zespół chłodnic oraz piwnic. Na dziedzińcu głównym znajduje się studnia o głębokości 100 m, zbiornik na wodę opadową i kuchnia, o czym świadczy zachowany do dziś relikt pieca, a pomieszczenia sąsiednie przeznaczone były na izby dla kucharzy. Opuściwszy zamek udałyśmy się jeszcze do pomieszczenia zwanego Katownią Warszyckiego. Aby się do niej dostać trzeba pokonać strome podejście pod górkę, na której się znajduje. Salka nie jest duża i dzieli się na dwie izby. Tu możemy oglądać dawne narzędzia tortur. Nie wspomniałam jeszcze że skały w najbliższym otoczeniu Ogrodzieńca mają niesamowicie ciekawe kształty. Jedna z nich, czyli ta najbardziej reprezentatywna przypomina na przykład wielbłąda z dwoma garbami, co bardzo rzuca się turystom w oczy.
Wychodząc poza teren zamku zaczepiłyśmy jeszcze o sklep z pamiątkami, a następnie poszłyśmy zwiedzić oddalony o 50 m  Park Miniatur, w którym podziwiać można makiety wszystkich zamków znajdujących się na Szlaku Orlich Gniazd. Modele wykonane zostały z ogromną starannością przez co wyglądają wspaniale i robią niebywałe wrażenie nie tylko na dzieciach, ale i na dorosłych. Doskonale można tu spędzić czas również z mniejszymi dziećmi. Moja Lenka świetnie się tu bawiła goniąc alejkami między miniaturami. Odniosłam wrażenie, że miejsce to bardzo przypadło jej do gustu a szczególnie makiety zamków, ponieważ ona bardzo lubi budować zamki z klocków. Na terenie Parku Miniatur znajduje się też plac zabaw dla dzieci z wielką dmuchaną zjeżdżalnią i innymi ciekawymi obiektami. Po wyjściu stamtąd zrobiłyśmy sobie jeszcze mały spacerek wokół zamku od drugiej strony, której nie miałyśmy okazji wcześniej odwiedzić, czyli teren za murami. Kiedy już obeszłyśmy mur i zajrzałyśmy do każdej dziury, byłyśmy już tak zmęczone, że musiałyśmy na chwilę spocząć i nabrać sił. Usiadłyśmy sobie na trawie na niewielkim wzniesieniu pośród urodziwych skał i podziwiałyśmy stąd całe otoczenie. Potem ciekawość sama poniosła nas dalej do niewielkiego lasku, gdzie również znajdowały się sporych wielkości skałki służące do wspinaczek. Wróciłyśmy tą samą drogą i skierowałyśmy kroki ku małemu rynkowi. Przyszedł bowiem czas na jakiś porządny posiłek. Zatrzymałyśmy się w Karczmie Jurajskiej, gdzie zjadłyśmy pyszny obiad,
a potem udałyśmy się na przystanek, skąd busem wróciłyśmy do Krakowa.
W tekście wykorzystane zostały informacje ze strony :
http://www.zamek-ogrodzieniec.pl/

2 komentarze:

  1. Też zwiedzałam te ruiny dawno temu z rodzicami :). Piękne wspomnienia. Muszę się koniecznie znowu wybrać :) Park miniatur z pewnością tez zaliczę, bo w końcu to nie tylko dla dzieci (też lubię budować zamki z klocków ;p)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajnie to wymyślili te miniatury zamków. Arcy nam się tam podobało. Dziękuję za wizytę i komentarz.

      Kasia

      Usuń