Rozdział 29
Nowy Targ - szpital specjalistyczny - koniec maja 2018
Korzystając z tego, że oddziałowa sobie poszła Kynia weszła do Justyny razem z Calvinem. Nie mogła postąpić inaczej, tak się tym cieszyła, że się normalnie ją roznosiło. Anglik też nie miał nic przeciwko temu. Musiała szybko zobaczyć przyjaciółkę i podzielić się z nią wspaniałą wieścią. Normalnie powiedziałaby najpierw Rafałowi, ale Justyna była akurat pod ręką i była jego siostrą. Może się luby nie wkurzy... chociaż z drugiej strony Krakus wcale nie musi wiedzieć, że nie był pierwszy, któremu powiedziała. Justyna na pewno się nie zdradzi przed bracholkiem - akurat w tym względzie zawsze były zgodne. Stanęła przy łóżku wybudzonej uśmiechniętej Krakuski od strony okna na przeciwko i patrzyła na nią oczami pełnymi łez i radości. Stojący po drugiej stronie łóżka Calvin również był szczęśliwy. Najbardziej się cieszyła ze względu na Dawida, teraz jej kochany aniołek będzie spokojniejszy wiedząc, że mama się obudziła i że może lada dzień wrócić do domu. Zaraz do niego zadzwoni z tą wiadomością, nie może dłużej zwlekać. Justyna była dla niego najważniejszą osobą na świecie.
- Jak się czujesz Kochanie? - spytał patrząc jej głęboko w oczy. Jego twarz promieniała od szczęścia jak nigdy wcześniej na widok ukochanej kobiety. Już dawno nie czuł się tak szczęśliwy. Trzymał ją za rękę i śmiał się przez łzy.
- Calvin, Kynia, jak dobrze, że... jesteście... dziękuję - powiedziała prawie pół szeptem Justyna patrząc na nich oboje. Tak się cieszyła, że byli blisko niej, aż jej serce urosło w piersi na ich widok. Brakowało tylko młodego, najdroższej istoty na świecie, ale wiedziała, że niedługo go zobaczy. Była szczęśliwa z powodu powrotu Calvina, ogromnie szczęśliwa. Tyle na niego czekała, że miała już dość rozłąki. Teraz będą razem i nikt ich nie rozdzieli. - Jak się czuje? Dobrze, a nawet wspaniale.
- Wspaniale? - Coulter nie dowierzał słowom Justyny. Zmarszczył brwi w geście niedowierzania. - Nie ściemniaj Kochanie. - Po tych słowach pocałował ją w usta długo i namiętnie.
- Czułam, że jesteś przy mnie Cal, każdy twój pocałunek. - Patrzyła Anglikowi w oczy i jednocześnie gładziła go po delikatnie zarośniętych skroniach i policzkach. Wyglądał inaczej niż wtedy gdy się ostatnio widzieli - bardzo schudł przez stres i miał mocno podkrążone oczy jakby dawno nie przespał nocy. Wiedziała, że to przez to, co przeżył tam w Anglii - musiało go to wszystko kosztować niemało nerwów. Włosy też miał krótsze... Mimo tych zmian nadal był cudownym facetem, mężczyzną, którego kochała i pragnęła.
- Niemożliwe. - Pokręcił przecząco głową.
- Możliwe, tylko ty tak całujesz. - Podniosła głowę, a on zbliżył twarz, żeby znów się nie wysilała. Mogłaby go całować w nieskończoność, ale się zreflektowała, ze względu na góralkę. Nie chciała by poczuła się ignorowana. - Jezu Kyniuś wybacz, ale on... odbija mi przy nim.
- Ale daj spokój, rozumiem to - uspokoiła Justynę. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki z całego serca. Tyle się dziewczyna naczekała, wycierpiała, gdy ostatnio wyjechał. - Ja przy twoim bracie mam to samo. Totalny odlot.
- Mnie się wydaję Kynia, że to Rafał bardziej odlatuje przy tobie. Radzę ci mocno go trzymać. - Powiedziawszy to puściła oko ukochanemu. - Mój Anglik wie to najlepiej.
- Nic cię nie boli kochana, naprawdę? - dopytywała się Kynia. - Zawisza mówił, że miałaś silny wstrząs mózgu i pękniętą czaszkę. To on się tak troskliwie tobą zajął.
- Głowa, ale tylko trochę, a tak poza tym w porządku - odparła patrząc na góralkę. - Na pewno coś na to zaradzą.
- Miejmy nadzieję, że już będzie okej, bo naprawdę wszyscy umieraliśmy z niepokoju. - Mówiąc to góralka była bardzo poważna. - A Dawid...
- Co z nim? - zmartwiła się Justyna. Podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej, ale zaraz opadła na poduszkę. Nie miała jeszcze siły na to, żeby się utrzymać.
- Nie szalej śliczna, nie szalej. Dopiero się wybudziłaś i już fikasz? - Pogłaskał ją po głowie i złapał za rękę. Zmartwiło go że jest taka słaba. Patrzył na nią z czułością. Była taka piękna w każdej sytuacji, nawet teraz w tej szpitalnej koszuli z posiniaczoną głową, tymi wszystkimi zadrapaniami. Co noc wyobrażał sobie jak się kochają, jak pokrywa jej piękne nagie ciało czułymi pocałunkami, a ona cichutko mruczy z rozkoszy. Wyobrażał sobie chwile, gdy już jest po wszystkim i leżą mocno do siebie przytuleni, wsłuchani wzajemnie w swoje przyspieszone oddechy, bicie serca. Miał nadzieję, że jej nie zawiedzie jako kochanek ani jako partner w życiu.
- Co z moim Dawidem? Powiedzcie mi, bo zaraz ja umrę z niepokoju. - Justyna okropnie się wystraszyła. Świadomość, że młodemu stało się coś złego podczas, gdy ona sobie tu spokojnie spała była nie do zniesienia. Potwornie się obawiała, że jego dawne zaburzenia powrócą i kolejny raz zrujnują mu życie. Kiedyś nie było dnia, żeby nie wpadł w panikę, gdy tylko na chwilę się oddaliła - tak strasznie się bał, że ona nagle zniknie tak jak jego biologiczny ojciec. Wszystko przez dwóch dziewięcioletnich gówniarzy z placu zabaw, którzy nagadali mu głupot i tym samym śmiertelnie wystraszyli. Udusiłaby ich żywcem i te ich mamusie plotkary.
- Nic mu nie jest Justyś, po prostu trochę się przeraził jak usłyszał, co ci jest, ale Calvin szybko go uspokoił. Zachował się jak prawdziwy ojciec.
- Poza tym jest troszkę zaziębiony, ale zadbamy o to, żeby prędko doszedł do siebie - dodał Calvin. - Nie martw się kochanie. Obiecuję, że będzie dobrze. - Wiedział, że Justyna martwi się stanem zdrowia synka, który ciągle łapał poważne infekcję. Musiał ją jakoś uspokoić.
- Jak usłyszy, że mamusia się obudziła to zaraz wyzdrowieje - zapewniła ją przyjaciółka.
- Mam nadzieję, już było tak dobrze. - Justyna uśmiechnęła się półgębkiem.
- Poczekaj jak ci Kynia coś powie. - Calvin wymienił z góralką porozumiewawcze spojrzenie.
- Co takiego? - Justyna znów się ożywiła. Próbowała się podnieść, a Coulter, który to przewidział natychmiast zareagował, pomógł jej usiąść i przytrzymał, żeby znów nie opadła na poduszkę.
- Justyna... ja i twój braciszek... Będziemy mieć dziecko. Cholera normalnie nie wierzę.
- Coś ty... - Orzecka wbiła w przyjaciółkę spojrzenie pełne niedowierzania i radości. Miała ochotę piszczeć z radości. To była cudowna wiadomość i miała nadzieję, że Rafał też się ucieszy.
- Postarał się Krakus, nie powiem. - Anglik założył ręce na piersi. Obrzucił obie kobiety figlarnym uśmiechem. - Najbardziej mnie ciekawi jak zareaguje jak usłyszy tę wiadomość.
- Państwo wybaczą, ale muszę na chwilę wyprosić na korytarz. Będę badał pacjentkę - oznajmił starszy lekarz, który wpadł do sali Justyny jak torpeda w towarzystwie dwóch pielęgniarek. Był wysoki, siwy i brodaty. Miał miłą, łagodną twarz i ciepły głos.
- Oczywiście już idziemy. - Wychodząc posłał ukochanej buziaka.
- Cal... nie uważasz, że to trochę dziwne, że ona tak dobrze się czuje po tym wszystkim? - spytała Kynia gdy wyszli z Anglikiem na korytarz. - To był cholernie poważny uraz.
- Trochę dziwne? To bardzo dziwne Kynia i aż się boję, że nagle wyskoczy coś... - Calvin uciął i złapał się za głowę. Nie chciał nawet myśleć o tym, że Justynie mogłoby się nagle pogorszyć.
- No właśnie... to samo przyszło mi do głowy. - Zmartwiona góralka oparła się o ścianę i przymknęła oczy.
- Cześć ludkowie, jak tam sytuacja? - zapytał Łukasz kilka minut później.
- O wróciłeś Łukasz - rzucił do niego zaskoczony Coulter. - Mniemam, że jakimś cudem udało ci się przemknąć niezauważenie obok tej pani... Cecyli tak?
- Celiny Calvin - poprawił go Figła. Na jego twarzy malował się szelmowski uśmieszek. - Widziałem jak wychodziła z oddziału ubrana, co oznacza, że chyba skończyła dyżur.
- Podpadłeś pani Celinie, panie naczelniku? Znowu? - Góralka przewróciła oczami, a potem szeroko uśmiechnęła się do Figły.
- Rzekomo Kyniu. - Naczelnik mrugnął do góralki okiem.
- Łukasz... mamy dla ciebie dobrą wiadomość. Justyna się obudziła - oświadczył w końcu Anglik. - Lekarz właśnie ją bada.
- Naaaaaaaprawdę? - Figła tak się ucieszył, że miał ochotę skakać pod sufit. Ostatecznie tylko uścisnął po kolei Calvina i Kynie. Nagle spoważniał i zapytał. - To skąd te smętne miny u Was?
- Problem w tym, że ona... coś za dobrze się czuje - wyjaśniła zmartwiona Kynia. - Martwimy się, że to jeszcze nie koniec problemów.
- Noooo dajcież spokój, nie wolno tak myśleć. - Figła aż się skrzywił. - Przestańcie natychmiast.
- Takie urazy miewają bardzo poważne następstwa, które lubią wychodzić z czasem. Mogłaby nawet...
- Oj Kynia, Kynia, błagam cię przestań krakać - strofował ją Łukasz. - Mamy teraz myśleć pozytywnie, wszyscy.
- Ciekawe gdzie Judyta, miała do nas wrócić po rozmowie z Rafałem - zainteresował się Calvin.
- No właśnie minąłem się z nią jak wysiadałem z windy. Mówiła, że jedzie do młodego. Kazała was przeprosić, spieszyła się.
- Może się nie wygada synusiowi. - Powiedziawszy to Brytyjczyk posłał Łukaszowi zagadkowe spojrzenie.
- O czym Cal? - spytał natychmiast zaintrygowany Figła.
- O mojej ciąży - odparła szybciutko góralka.
- Żartujesz? - Figła wybałuszył na nią oczy. - Nieeeee no, Kochana... Gratuluje.
- Dzięki Łukasz, mam nadzieję, że Rafał też się tak ucieszy jak wy.
- No pewnie, że tak, co by nie.
- Słuchajcie, pójdę na chwilę do Janka, posiedzę z nim. Na pewno czuje się podle po tym wszystkim.
- Jak wychodziłem to spał, ale możesz przy nim posiedzieć Kynia. Na pewno w jakiś sposób mu to pomoże. - Uśmiech Figły nagle zbladł i zastąpił go dogłębny smutek. Okropnie martwił go zły stan psychiczny Zubera. Co on zrobi bez takiego dobrego ratownika? Jasiek zawsze się sprawdzał w wielu trudnych akcjach. - Jest teraz naprawdę załamany. Nie poznaje go w ogóle, to nie ten sam chłopak, co kiedyś.
- Nie dziwię mu się. Gdyby Justyna była na miejscu tej Basi, chyba bym całkiem oszalał.
- Ale nie jest na miłość boską! - wkurzył się Figła. - Obudziła się i jest okej. Uspokój się już Calvin.
- No już, dobra, spokojnie panie naczelniku. Zaraz się ogarnę - zapewnił go Anglik. Opuścił ręce i ściszył głos. - Masz rację. Powinniśmy myśleć pozytywnie. Tylko pozytywnie.
- No i brawo chłopaku. Da się? Da się. - Figła znów się uśmiechnął i poklepał Calvina po barku.
- To ja lecę, zobaczymy się później - oznajmiła góralka i szybko się oddaliła.
- Zasnąłem kochanie, przepraszam - powiedział rozbudzony Anglik. Obudził go jakiś dzwonek i trochę się wystraszył, że coś złego się dzieje z Justyną, ale to był na szczęście fałszywy alarm. Ona już nie spała i miała się o dziwo całkiem dobrze. Ból i zawroty głowy ustały po lekach jakie dostała popołudniu. Lekarz prowadzący Orzeckiej uspokajał, go, że nie musi się już nic złego wydarzyć, jeśli będą trzymać rękę na pulsie. Owszem istniało ryzyko pojawienia się krwiaków na mózgu i innych poważnych następstw urazu mózgu, ale nie tak wielkie jak z początku się wydawało. Na pewno prof. Walczyk był wybitniejszym specjalistą od tego lekarza, który ją przyjmował na SOR i lepiej wiedział co i jak. To Jacek go podesłał, zależało mu na tym by Justyna, którą kochał jak córkę miała najlepszą opiekę pod słońcem.
- Nie przepraszaj, masz prawo być zmęczony. Siedzisz tu od samego rana. - Nie przestawała bawić się jego włosami. - Może wrócisz do domu i wyśpisz się wreszcie jak należy, a nie będziesz się tu męczył na siedząco. Słonko...
- Nie chce cię zostawiać samej na noc - wyszeptał jej do ucha, a potem musnął ustami jej boskie pełne wargi. Orzecka natychmiast odwzajemniła jego pocałunek i całowali się tak długo aż brakło im tchu. Tego mu było trzeba.
- Gdyby nie to, że tu leże i jestem tak cholernie słaba już byśmy się kochali jak wariaci. - Patrzyła mu głęboko w oczy, w te piękne zniewalająco niebieskie źrenice i czuła, że znów przepada. Uwielbiała sposób w jaki ją całował, dotykał i jak na nią patrzył. Mógł w ogóle nie przestawać.
- O niczym innym nie marzę moja śliczna Krakusko. Tylko wiedz, że jak cię w końcu zaciągnę do tego łóżka to potem możemy mieć problem, żeby z niego wyjść... - Kiedy zdał sobie sprawę jak zabrzmiało to co powiedział zrobiło mu się gorąco. Musiał to pieronem wyprostować. - O Jezu kochanie, wybacz... chyba przegiąłem tą gadką.
- Oj tam, jeśli o mnie chodzi to możemy z niego nie wychodzić przez tydzień - zdecydowała i objęła Anglika za szyję. Oderwanie od niego spojrzenia było w cholerę trudne dla oszalałej z miłości kobiety, która tyle czekała na swojego faceta. Co będzie jak po pierwszym razie w łóżku okaże się, że seks z nim jest równie zniewalający co te jego pocałunki.
- Czekaj Justyś, bo... ja nie chce żebyś ty pomyślała, że mam się za jakiegoś boga seksu czy coś w ten deseń. Po prostu źle wyraziłem po polsku, to co myślałem po angielsku. - Zakłopotany Coulter spuścił wzrok. Nie chciał, żeby ukochana źle go zrozumiała i od razu się na niego wkurzyła za taką impertynencję. On bóg seksu, coś takiego. - Może lepiej pozostanę przy konserwacji po angielsku, nie chce więcej żadnych wpadek.
- Ooooj Calvin, powiem ci, że po tym, co wykręciłeś wtedy nad jeziorem to każdy bóg seksu powinien przed tobą klęknąć. Serio - oświadczyła całkiem poważnie.
- Widzę, że nadal pamiętasz tamto... szaleństwo. - Coulter znów na nią spojrzał, a w jego spojrzeniu pojawiła się iskra. Było mu tak miło, że pamiętała... On też nie mógłby zapomnieć.
- Nigdy w życiu się tak nie całowałam z żadnym facetem jak wtedy z tobą. To było... - Dotknęła palcem czoła. - Czekaj, niech sobie przypomnę jak to mówi mój braciszek... Aha wiem... to było ostro wyrąbane w kosmos doświadczenie.
- A ja nigdy przedtem nie miałem takiego dzikiego odlotu. Nawet z żoną. Czułem się dosłownie jak szczeniak w szkole średniej, który lada moment przeżyje swój pierwszy orgazm z dziewczyną.
- Takie szkolne namiętności zawsze miło się wspomina, ale ja takich nie miałam jak Kynia z Rafałem. Oni to mają, co wspominać.
- Ja raczej też nie. Byłem taki grzeczny kurwa, dobrze ułożony, skupiony na nauce. Pieprzony kujon. Raf jak to usłyszał to tak się śmiał ze mnie, że prawie się przewrócił.
- Ty kujon? Uważaj, bo ci uwierzę.
- No niestety.
- Calvin, wiesz może czy dziewczyna Janka wróciła do Ochotnicy? Mówił wam coś Zuber na ten temat? Pisała mu wczoraj, że jak dobrze pójdzie to na drugi dzień się zbiera do domu i w końcu nie dowiedziałam się niczego.
- Kochanie... - Anglik poczuł gwałtowną utratę gruntu pod nogami. Jego serce i puls puściły się w galop, a on momentalnie pobladł. Nie spodziewał się, że Justyna nagle zapyta o Basie i nie wiedział jak jej powiedzieć o tym co się stało. Podejrzewał, że będzie to dla niej ogromny cios.
- Co jest słonko? - zaniepokoiła się Orzecka. Od razu zauważyła że nagle pobladł i przymierza się do powiedzenia jej czegoś strasznego. - Czy... czy coś się stało naszej Basi?
- Justyś... Basia miała wczoraj wypadek. Walczy o życie na oddziale intensywnej terapii - odparł Calvin półszeptem. - Przykro mi, naprawdę potwornie mi przykro, bo kocham Janka jak rodzonego brata.
- Cooooo? Niemożliwe. Nieeeeee. - Patrzyła przez chwilę na Calvina z ogromnym niedowierzaniem, a jej oczy stopniowo wypełniały się łzami. Gdy wreszcie wybuchła płaczem Anglik objął ją tak mocno jak umiał i czule gładził po włosach.
- Sam nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło. - Coulter spuścił głowę i pociągnął nosem. On również miał mokre oczy. - Kynia wczoraj pół nocy płakała.
- Boże dlaczego, dlaczego? Czemu to dotknęło akurat Janka i Basie? - Mówiła łamiącym się głosem pełnym żalu i bólu. Nie mogła tego znieść. Czuła, że się załamie, jeśli kryzys szybko nie minie. - O matko Cal, posmarkałam ci rękaw, przepraszam.
- Od tego mnie masz, żeby mi smarkać w rękach. - Calvin podniósł głowę i spojrzał na Orzecką. Łzy ciekły mu po policzkach. Pierwszy raz widziała jak płacze.
- Kochany... musimy mieć nadzieje na lepsze jutro, inaczej zwariujemy. - Zbliżyła twarz do jego twarzy i scałowała łzy z jego policzków.
- Jakbym słyszał Łukasza. - Podziwiał Figłe, że tyle wytrzymywał oraz za silną osobowość gdyż on sam coraz gorzej znosił porażki. Możliwe, że już się nie nadawał do bycia psychologiem, terapeutą, do pomagania innym ludziom, bo ostatnio sam potrzebował pomocy psychologa. Nagle przypomniał sobie o Ani Krzysiu i Filipie, na pewno go potrzebowali, a najbardziej Filip po próbie samobójczej. Jak ma im pomóc kiedy sam jest w tak strasznej rozsypce?
- To cholernie silny facet naprawdę, idealnie się nadaje do tego pogotowia - powiedziała Justyna wycierając oczy. Widziała się już z Łukaszem, wszedł do niej po wizycie profesora Walczyka. Długo rozmawiali i ściskali się. Jego obecność zawsze dodawała jej otuchy. Kochała go jak własnego ojca, a teraz może nawet bardziej. Odkąd Marcin ją zostawił Łukasz był ciągle pod ręką. Raz tak mu wpieprzył, że Gryka więcej nie pojawił się w ich domu ani w okolicy. - Wiele przeszedł w życiu, napatrzył się na różne nieszczęścia, ale to go tylko zahartowało. Jedyną rzeczą, która złamała Łukasza była śmierć żony, jednak szybko wyszedł z dołka i zaczął wszystko od nowa. Ogarnął się dla córki, dla nas.
- Właśnie za to go szanuję Kochanie. Za to co dla was zrobił. - Rafał wiele mu opowiedział na temat Łukasza. Sam nie miał łatwo jako samotny ojciec dorastającej córki, do tego ciężka wymagająca opanowania robota w pogotowiu górskim, a mimo wszystko całym sercem był przy najbliższej rodzinie. Zawsze mogli na niego liczyć.
- Nie powinien być sam Calvin. Powinien mieć dobrą kochającą kobietę, na jaką zasługuje, która by go wspierała w trudnych momentach. Każdy facet tego potrzebuje, ale Łukasz mówi, że nie ma czasu na związki. Praca naczelnika w pogotowiu pochłania praktycznie cały jego czas. Cudem mu się udało wygospodarować te trzy dni wolnego i został z Dawidem, żebym ja mogła w końcu wyrwać się z domu. Dla mnie to zrobił, nie dla siebie. Jak zwykle.
- Po prostu cię kocha, jak własną córkę i zależy mu na tobie. - Mówiąc to Anglik patrzył jej głęboko w oczy. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech.
- Łukasz mówi, że Janek fizycznie ma się okej, ale psychicznie... Totalna rozsypka.
- Basia musi z tego wyjść, inaczej on... - Calvin nie chciał nawet kończyć tego co zaczął. Aż go ciarki przechodziły gdy pomyślał, że dziewczyna Janka mogłaby nie przeżyć.
- Puk puk, przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedłem zobaczyć moją siostrę przed wyjściem - oznajmił Orzecki od drzwi po czym prędko dobił do łóżka Justyny.
- Raaaafi, cześć. - Justyna puściła Calvina i wyciągnęła ręce do brata, który pochylił się nad nią i wycałował po policzkach.
- Aaaaj siostra, aleś nam stracha narobiła. Żeby mi się to więcej nie powtórzyło. Co to znaczy, że nie słuchasz doświadczonego ratownika i gdzieś sobie lecisz na przełaj? Dawid wołał za tobą żebyś nie szła za Zuberem.
- Wiem bratku, głupio zrobiłam, że nie posłuchałam Zawiszy, ale jak usłyszałam te strzały od razu pomyślałam, że coś grozi Jankowi i pognałam przed siebie. To był tak silny impuls, że....
- Siostra, nie zapominaj, że od ratowania tyłka Janek ma kumpli. Profesjonalną Brygadę RR do zadań specjalnych. - Rafał udawał zagniewanego. Po chwili dodał. - To było Justyna przegięcie. Autentyczne kurna przegięcie. Nigdy więcej tak nie rób, bo ten twój Anglik mało nie strzelił w kalendarz jak się dowiedział co ci się stało... Że już o Kyni i naszej matce nie wspomnę.
- A ty się o mnie nie martwiłeś? - wyrzuciła bratu Orzecka.
- Jeszcze sobie ze mnie żartuje, patrz jaka jędza Cal. - Mówiąc do kumpla patrzył na niego i pokazywał palcem na siostrę.
- Też cię kocham Orzecki - rzuciła do Rafała uśmiechnięta Justyna.
- Ej Krakus, czy ty czasem nie zostawiłeś swojej mamy z Peterem? - spytał zaskoczony Anglik. - Oni w życiu się nie dogadają, bo twoja mama podobno nie zna angielskiego, a on francuskiego ani niemieckiego.
- Dogadają... Zostawiłem ją z osobistym tłumaczem Coulter. - Orzecki jak zwykle wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie i swojego żartu. Czasem nawet podobały się Coulterowi.
- Znaczy się masz na myśli Dawida? - Calvin popatrzył na Krakusa z politowaniem. - Kiepski żart świrku.
- Myślisz, że Dawid sobie z nimi nie da rady? - Posłał kumplowi szelmowski uśmieszek. - Nie takie rzeczy już robił, stary. Ze swoim lekarzem z Norwegii gada trochę po polsku i trochę po norwesku... Siostra, możesz mi powiedzieć, o co biega temu twojemu facetowi, bo chwilowo nie ogarniam?
- Nie, już o nic. Tak sobie tylko bredzę. O tej porze zwykle mi odwala. - odparł Calvin. Wstał z krzesła i zaczął spacerować po pokoju. Zasiedzenie mu nie służyło.
- A gdzie Kynia, Rafi? - zainteresowała się Orzecka. - Została u Jaśka?
- Jest w łazience od przeszło dziesięciu miunut. Chyba coś jej zaszkodziło, bo wymiotuje jak...
- Aha. - Calvin wymienił spojrzenia z ukochaną. Nie chcieli nic mówić Orzeckiemu o ciąży Kyni, ona sama chciała mu to przekazać. Tak się umówili.
- Co mówisz Angliku? - Rafał zbliżył się do Calvina i przyglądał mu się podejrzliwie.
- Powiedziałem aha. Czy ty Krakus masz problem ze słuchem czy może z percepcją? - Mówiąc to Coulter trzymał palec przy lewym uchu. Stał za łóżkiem swojej dziewczyny z rękami założonymi na piersi.
- Jeśli wiecie coś ciekawego na temat stanu Kyni to może się podzielicie tą wiedzą. - Krakus spoglądał na zmianę to na siostrę to na przyjaciela. - Jakby nie było jestem jej facetem i wydaje mi się... że mam prawo wiedzieć.
- Może lepiej zapytaj o to Kynie bratku - zasugerowała Orzecka.
- Nie omieszkam - odparł Krakus. Wyraz twarzy miał nieco ponury. Wreszcie uściskał mocno siostrę. Widział, że wciąż jest słaba, ledwo siedziała na tym łóżku. - Trzymaj się młoda, do jutra... A ty Cal jedziesz z nami do domu czy zostajesz?
- Zostaje do rana z Justyną - zdecydował pewny swego Anglik. Na pożegnanie uściskali sobie z Rafałem dłonie i przybili żółwika. - Na razie Raf, uważajcie na siebie.
- Kurna jak ja dawno tu z tobą nie byłem - odezwał się Rafał, gdy znaleźli się nad brzegiem jeziora nieopodal przystani. Samochód zostawił na poboczu w dozwolonym miejscu. Brakowało mu tego niesamowitego widoku jaki roztaczał się z punktu, w którym właśnie byli. W tafli ciemnego spokojnego jeziora odbijały się drobne światełka i dodawały uroku tej okolicy. Było pięknie i romantycznie.
- Cudnie jest, tęskniłam za tym naszym randkowaniem nad jeziorem - powiedziała półszeptem i jeszcze mocniej przylgnęła do Krakusa. Oparła się o niego plecami, a on ją objął w pasie i całował po nagich ramionach. Było jej z nim tak dobrze mimo, że to co chciała mu powiedzieć odrobinę ją stresowało. Jak zareaguje, kiedy usłyszy, że niedługo będzie ojcem? Nieważne, niech się dzieje co chce. Musi mu wreszcie powiedzieć, inaczej ta niepewność ją wykończy. Ale jak zacząć, żeby dodatkowo go nie męczyć?
- Dalej się źle czujesz? - spytał Krakus, gdy przypomniał sobie o jej dolegliwościach. - Ciekawe co ci tak zaszkodziło.
- Nic mi nie zaszkodziło Rafał, będziesz ojcem - wystrzeliła tym do niego jak z rakiety. Szybko i zdecydowanie, bo tak było najlepiej, a potem w napięciu czekała na jego reakcje.
- Możesz powtórzyć kochanie? - Musiał to usłyszeć jeszcze raz, żeby do niego trafiło co powiedziała.
- Będziesz ojcem Krakus, słyszysz? - powtórzyła drżącym głosem góralka. Serce waliło jej jak oszalałe i już nic nie mogło go uspokoić.
- O Jezu Kynia, ale... jak, kiedy? - Orzecki się roześmiał. Był szczęśliwy jak nigdy. Jak usłyszał, że będzie ojcem to mu się tak serce rozszalało, że myślał, że zaraz wyskoczy z piersi i potoczy się po ziemi.
- Za dziewięć miesięcy słoneczko - odburknęła zdenerwowana. Nie wiedziała jak odebrać to, co mówił i że się śmiał jak wariat. Co w tym zabawnego, że jest w ciąży. Czy on w ogóle traktuje to poważnie? Mogła się spodziewać, że tak się zachowa, po gówniarsku.
- Miałem na myśli, kiedy mogło dojść do zapłodnienia - wyjaśnił szybko mając nadzieję, że to ją uspokoi, ale się mylił. - Po prostu jestem ciekawy.
- A co to za różnica, kiedy do tego doszło Raf? - Była zła i bliska płaczu. Zaczęła się trząść. - Będziesz ojcem mojego dziecka i koniec.
- Czemu się od razu tak denerwujesz? - Orzecki natychmiast spoważniał. Sytuacja zrobiła się nieciekawa. Taki cudowny wieczór, idealny na wymarzony długi seks, a oni będą się kłócić o jakieś pierdoły? Niewiarygodne.
- Wracam do domu, mam tego wszystkiego serdecznie dość! - rzuciła do niego zapłakana, a potem zaczęła przed nim uciekać. - Rzuć mi kluczyki do samochodu.
- Kochanie przestań. - Rafał pobiegł za Kynią. Był strasznie zdezorientowany. Za Chiny nie mógł pojąć czemu się tak wkurzyła. - Kynia no!
- Zostaw mnie, chce być sama! - wrzasnęła z oddali.
- Dajże spokój kobieto, przecież... - Gonił ją dalej, ale musiał zwolnić, gdyż złapała go kolka.
- Dziecko jest twoje Rafał, na sto procent. Z nikim innym nie spałam, odkąd do siebie wróciliśmy - oznajmiła rozżalona, gdy w końcu się zatrzymała. Dzieliło ich jakieś dwadzieścia metrów. Płakała i miotała się ze złości nie dopuszczając do siebie myśli, że po prostu źle zrozumiała Krakusa.
- Co ty do mnie chrzanisz? Kto ci powiedział, że ja w ogóle mam jakiekolwiek wątpliwości odnośnie tego, że dziecko jest moje? No kto?! - Teraz naprawdę poczuł się głęboko zraniony, a do tego wstrząśnięty i wściekły. Jak ona mogła mówić takie okropne rzeczy? Nigdy by jej nie zarzucił, że go zdradziła, nie śmiał by. Opanowany przez niepochamowany żal zatrzymał się i patrzył na na ukochaną z nieskrywaną złością w oczach. Już dawno nie widziała go takim złym. - No nieeee, ja tego nie wytrzymam nerwowo.
- To po co do mnie gadasz takie bzdury? - Kynia trochę się uspokoiła i postanowiła, że jednak z nim zostanie. Może nie miała racji, może zwyczajnie źle go zrozumiała. Krakusek lubił czasem coś palnąć bez zastanowienia.
- Jakie znowu bzdury?! - Orzecki wybałuszył oczy. Czuł, że lada moment zaleje go krew. Starał się by jego głos brzmiał łagodniej, ale nie mógł nad nim zapanować. Wszystko w nim krzyczało na cały regulator. - O co ci chodzi?
- Zapytałeś, kiedy doszło do zapłodnienia jakbyś miał wątpliwości czy to twoje. Przynajmniej ja to tak odebrałam - wyjaśniła mu spokojniejszym tonem. - Rafał... ty weź się czasem zastanów zanim coś palniesz, bo... - Ucięła i zaczęła ścierać łzy z twarzy.
- Za kogo ty mnie masz Kynia? - spytał Orzecki podniesionym głosem. Krew już go zalała, a czara goryczy została przelana. Miał ochotę mocno nią potrząsnąć, ale na szczęście w porę się pohamował. Nie, nie tknie jej dopóki się całkiem nie uspokoi. - Myślisz, że jestem taki pusty, durny i podły jak ten skurwysyn Gryka, który zostawił Justynę w ciąży? Tak? O jaaaa cię nie mogę, nie sądziłem, że właśnie tak mnie postrzegasz. Nie wierze. - Krakus opadł na ziemię i ukrył twarz w dłoniach. Ogarnął go jeszcze większy żal. Złość, która nim targała wydawała się być nie do opanowania.
- Już dobrze, nie przejmuj się tym. To tylko moje rozbujane hormony. - Powiedziawszy to usiadła koło Krakusa i objęła go za szyję.
- Tak, zasłaniaj się teraz hormonami kochanie - powiedział rozłoszczony Orzecki. Nie spojrzał na nią. Jego pełne gniewu oczy spoglądały gdzieś w dal.
- Długo się jeszcze będziesz na mnie złościł, co? - potrząsnęła Rafałem, ale on nie zareagował na ta zaczepkę. Pozostawał niewzruszony niczym bryła lodu.
- Tak się staram być dla ciebie dojrzałym odpowiedzialnym facetem, z całych sił się staram, a tymczasem...
- I jesteś nim Raf, naprawdę. - Cmoknęła go w usta, gdy odwrócił do niej twarz. Jego naburmuszone oblicze okropnie go drażniło, ale tak go wkurzała że miała ochotę go chlasnąć ale się powstrzymała. - Bardzo wydoroślałeś od czasu napadu.
- Ale patrzysz na mnie jak na rozpuszczonego gówniarza. - Wiedział, że chrzani i robi jej tym na złość całkiem świadomie, ale nie mógł się opanować. Czuł potrzebę wywalenia z siebie złej energii, był nią tak nafaszerowany, że coś strasznego. Wolał być z tym sam i nie wyżywać się więcej na góralce.
- Nieprawda! - zaprzeczyła ostro. - Jestem dumna, że mam przy sobie takiego mężczyznę.
- Zostaw mnie Kynia. Chce zostać sam. - Patrzył na nią chłodno, jego ton też był chłodny.
- Chcesz mnie w ten sposób ukarać? - zapytała łamiącym głosem. Nie znosiła gdy się tak zachowywał i jego durnego oślego uporu także. - Świetnie Rafał.
- Zostaw mnie na chwilę samego, tylko o to cię proszę. - Zacisnął dłoń w pięść i walnął nią w ziemię. Walczył z napięciem i narastającą w nim złością jak tylko potrafił.
- Ale ja nie chce być teraz sama - zaprotestowała rozżalona góralka. - Dlaczego mnie odganiasz?
- Bo muszę sobie trochę pokurwować w samotności, inaczej się nie uspokoję. Znasz mnie. Poza tym nie chce się na tobie wyżywać.
- Dobra, w takim razie dawaj kluczyki od samochodu. - zażądała i szybko wstała z ziemi. - Jeśli do dziesięciu minut cię nie będzie wracam do domu.
- Okej jedź beze mnie i nie martw się. Złapię jakiegoś stopa. - Sięgnął do kieszeni kurtki po kluczyki po czym wręczył je ukochanej.
- Zobaczy się! - rzuciła do Krakusa na odchodnym. Znowu była wściekła i też się chciała na nim odegrać. Oboje zachowywali się teraz jak gnojki z podstawówki, a nie para dorosłych ludzi.
- Kynia zrozum mnie, ja naprawdę nie chce się na tobie wyżywać - krzyczał za nią bezradny Krakus.
- Spadaj na drzewo Orzecki! - odpowiedziała mu góralka, która coraz bardziej się oddalała.
- Ja pierdolę, zwariuje tu zaraz - mówił do siebie rozłoszczony Orzecki. Złość na Kynie przerodziła się w złość na samego siebie. Był tak wściekły na swoją głupotę, że aż go ta złość rozwalała od środka. Zacisnął oczy, z których poleciały łzy wielkości grochu. Był specem od chrzanienia wszystkiego. - Krakus ty pieprzony kretynie, jesteś kutasem jakich mało. Mógłby ci ktoś w końcu porządnie przypierdolić, żebyś się ogarnął... - Zaraz pomyślał o Calvinie. Jaka szkoda, że go tu nie było, już on by go ogarnął jak trzeba. Zawsze mógł liczyć na solidny ochrzan z jego strony gdy zachowywał się jak rozpuszczony szczeniak. Poderwał się z ziemi, chwycił za pustą butelkę od piwa i rzucił ją gdzieś do tyłu. Jeszcze trochę się powścieka, porzuca sobie, pokopie, poprzeklina i mu przejdzie. - Kurwa mać!
- Cieszę się Kynia - oznajmił Krakus zaraz po tym jak usiadł za kierownicą i zatrzasnął drzwi. - Cieszę się i chce być dla tego dziecka najlepszym ojcem na świecie... Wybacz, że nie powiedziałem tak od razu i dałem ci do zrozumienia coś całkiem innego. Czasem bywam... idiotą, ale kocham cię i tą maleńką fasolkę też. - Położył dłoń na brzuchu góralki. Patrzył jej głęboko w oczy, a jego własne były mokre i pełne miłości. Uśmiechał się do niej szeroko tak by mogła uwierzyć, że naprawdę jest szczęśliwy. - Cholernie mnie uszczęśliwiasz góralko.
- Ja też bywam idiotką - powiedziała półszeptem rozczulona jego słowami. Poprawiła rozwichrzone włosy i otarła nos wierzchem zimnej dłoni. Był czerwony podobnie jak oczy. Musiała wyglądać strasznie, a Krakus i tak był w niej szaleńczo zakochany.
- Jeśli jeszcze kiedykolwiek będziesz przeze mnie płakać... - zaczął mówić, ale nie skończył, bo Kynia zamknęła mu usta pocałunkiem, długim i namiętnym. Aż mu ciarki przeszły po kręgosłupie, gdy zaczęła go dotykać i sięgnęła najbardziej newralgicznego miejsca. Nie mógł być jej dłużny, więc odwzajemnił się tym samym. Było mu łatwiej, ponieważ miała na sobie sukienkę, z którą nie trzeba było się za bardzo siłować. Niespodziewanie zrobiło się gorąco i byliby zabrnęli dużo dalej, gdyby nie te cholerne nudności.
- O matko, nieeeee, znowu to samo. - Kynia gwałtownie oderwała się od Krakusa, gdy znów ogarnęły ją silne mdłości. Musiała wysiąść póki go jeszcze nie obrzygała i wszystkiego dookoła. Wyskoczyła z samochodu tak szybko jak to było możliwe i odeszła na bok.
- Czekaj kochanie - rzucił do niej i też wysiadł. Prędko do niej pobiegł, ale torsje, które dopadły góralkę były szybsze od niego... Zostało mu tylko podtrzymać jej głowę.
- Dobra, to już chyba koniec... - oświadczyła. Ależ była wykończona tym wymiotowaniem, a to był dopiero początek. Justyna też miała takie okropne mdłości, ale z rana, a nie pod wieczór. Co z nią było nie tak, że rzygała nawet późnym wieczorem? Oparła się plecami o samochód Orzeckiego i zamknęła oczy.
- Chusteczkę? - spytał wymachując mini paczką wilgotnych chusteczek. Miał je w drugiej kieszeni.
- Daj, daj, dzięki. - Wzięła od Rafała paczkę chusteczek, wyjęła jedną i zaczęła wycierać usta. Na szczęście nie pobrudziła sukienki tym syfem. Na kija jej były ta kawa i bułka z automatu szpitalnego?
- Ostro cię trzyma - powiedział czule, a następnie przylgnął do niej całym ciałem i oplótł ramionami. Po jej wyrazie twarzy poznał, że tego właśnie pragnęła, nie musiała nic mówić.
- Nic mi nie mów, bo mnie zaraz trafi. - Skrzywiła się Kynia. Miała nadzieję, że to już koniec wymiotowania. Już jej wystarczyło. Gdy zarzuciła mu ręce na szyje dodała. - To jest nie do wytrzymania Rafał, a to dopiero początek.
- Spokojnie kochanie, oddychaj głęboko i nie myśl o tym. - Zaczął obsypywać cudowną długą szyję swojej dziewczyny gorącymi pocałunkami. Miał nadzieje, że lada moment jej przejdzie.
- Staram się, ale... coś nie działa. - Przytuliła go mocniej, zamknęła oczy i czekała aż fala przejdzie. Po chwili znów się odezwała. - Mieliśmy się tu kochać jak szaleni, a nie męczyć z moimi nudnościami.
- Będziemy się kochać jak poczujesz się lepiej. Nic się nie martw - wyszeptał jej do ucha Krakus. Musiał zrobić wszystko, co się dało żeby się uspokoiła i poczuła ulgę.
- Zepsułam taki cudowny wieczór. Przepraszam. - Znowu czuła się wspaniale w silnych ramionach Orzeckiego. Mogła z nim przeżywać cudowne chwile w łóżku i jednocześnie znajdowała w nim wsparcie w ciężkich chwilach. Rzeczywiście był teraz zupełnie innym facetem niż kiedyś, silnym, dojrzałym i odpowiedzialnym.
- Prędzej ja zepsułem. Nie płacz już. - Nie przestawał głaskać jej włosów i całować w usta.
- Jedźmy do mnie, tam się rozluźnimy - zaproponowała góralka. Po chwili byli już w samochodzie gotowi do drogi. O niczym innym nie marzyła poza kąpielą i długim seksie przed zaśnięciem.
- Na pomoc, pomóżcie mi! Ratunku! - doszło ich głośne wołanie spanikowanej młodej dziewczyny. Biegła w stronę ich samochodu potykając się o kamienie. To była nastolatka i dziwnie przypominała córeczkę Łukasza Figły - dość wysoka jak na swój wiek, szczupła i ciemnowłosa.
- Jezu to chyba Sylwia, córka Łukasza - rzuciła do Rafała zaniepokojona Kynia. Głos nastolatki zaraz wydał jej się znajomy. Prędko wysiadła z samochodu i wyszła dziewczynie na przeciw. Orzecki, który zaniemówił z wrażenia natychmiast poszedł w ślady swojej kobiety. Na widok młodej opadły im ręce. Jakim cudem ta smarkula znalazła się tak daleko od domu? - Sylwia, co ty tu robisz o tej porze? Tata wie gdzie jesteś czy znowu wyszłaś z domu bez jego wiedzy?
- Dorian się topi, ratujcie go, błagam was! Jeśli zaraz go ktoś nie wyciągnie z wody to po nim. Jest tam w okolicy mola. - Zrozpaczona Sylwia wskazała palcem drewniany pomost. Była roztrzęsiona i przerażona... Kochała Doriana i nie wyobrażała sobie, że może utonąć.
- No dobra Sylwia, uspokój się. Ja tam polecę i spróbuję go uratować - zdecydował od razu zdenerwowany Krakus. Na szczęście świetnie pływał. Nie zazdrościł Łukaszowi tych przebojów z dorastającą, zbuntowaną córką. Ostatnio ciągle dawała mu w tyłek. Jak się dowie, gdzie ten chłystek wyrwał jego Sylwie o tak później porze to na pewno dostanie szału. - Kynia kochanie, zostańcie tu na razie i wezwijcie pomoc, okej? Gdybym was potrzebował to tryknę. - Po tych słowach pognał w stronę mola tak szybko ile tylko miał siły w nogach. Co prawda do celu nie było znów tak daleko, ale liczyła się każda sekunda. Nie wiedział jak długo ten chłopak był w wodzie, ponieważ kuzynka nic nie powiedziała. Byłam za bardzo spanikowana.
- Będzie dobrze, Rafał sobie poradzi - zapewniła dziewczynę Kynia, gdy jej ukochany był już daleko od nich. Wreszcie sięgnęła do kieszeni marynarki po komórkę, musiała bowiem szybko wezwać pomoc. - Kochana poczekaj chwilkę, zaraz porozmawiamy tylko wezwę pogotowie. To teraz najważniejsze. - Wybrała na klawiaturze 112, dotknęła ikonki z słuchawką i przyłożyła do ucha. - Halo pogotowie, potrzebujemy karetki...
Kolejny zaskakujący fragment :-) . Pisz dalej, ja niezbyt lubię wątki medyczne, ale mi się podobało bardzo :-) . Serdecznie pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńA to bardzo mile ze Ci sie podoba Jardianie, choc jeszcze truje tym szpitalem :) Zaraz bedzie z glowy ten szpital. Caly rozdzial pisalam przy muzyce Pink Floyd i Krzyska Zalewskiego. Dzieki serdeczne ze trwasz pozdrawiam
UsuńKasiu, ależ trzymasz w napięciu! Buziaki skarbie 🌞
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że spokojny rozdział będzie. Dbasz, żeby nie było nudno.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Justyna się obudziła, a z Rafał i Kynia będą mieli ciekawie z takimi temperamentami.
Cieszę się, że wróciłaś do stałego pisania. Liczę więc, że niebawem kolejny rozdział :)
Zobaczymy Kochana na ile mi.tej weny starczy :) Rafal i Kynia.maja strasznie ostre temperamenty, ona niezlomna Goralka, on Krakus z goralska krwia. Sylwia tez tatusiowi nie odpuszcza. Zakochana i koniec. A co do Calvina... chyba bym wolala powiedziec Justynie. On nie lubi klamac i nie znosi byc oklamywany wiec chyba powie jej.
UsuńSciskam mocno Sady
Ja tam lubię medyczne wątki:-)
OdpowiedzUsuńAle taka kumulacja emocji w jednym rozdziale? Ty uprzedzaj przed czytaniem, dziewczyno!
jotka
Jakbym uprzedzala Jotko to by nie bylo zaskoczenia. Ja lubie byc mocno zaskakiwana przez autora :) Ostatnio rzadko trafiam na mocne ksiazki. Pozdrawiam Cie serdecznie Jotko
UsuńŁomatko, kolejne komplikacje! I to jueszcze przerwane w takim momencie. ;) Juz czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńNie zazdroszcze Rafalowi,on teraz jest troche.w.szoku po tym co uslyszal od Kyni. Jeszcze dobrze.to do niego nie trafilo. Calvin nie jest az takim lekkoduchem jak on... No nic zobaczymy jak bedzie.
UsuńDzieki sciskam mocno :)
Fantastycznie się czyta Kasiu. Pięknego dnia <3
OdpowiedzUsuńDzieki serdeczne Gratiano :) Az chce sie tworzyc dalej. Dziekuje za odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie
UsuńKasiu, świetnie, że znów piszesz, cieszę się bardzo :) .. wspaniale potrafisz zadbać o to żeby czytelnika trzymać w napięciu ! ;) ..masz lekkie pióro Kochana i fantastycznie się czyta Twoje opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam cieplutko, moc zdrówka i cudowności <3
Dziekuje Kochana :) Pani od polaka mowila kiedys ze cos ze mnie bedzie. Bardzo dziekuje za pamiec i dobre slowo. Pozdrawiam serdecznie, duzo zdrowia.
UsuńNaprawdę dobry tekst Kasiu. Wspaniale, że znów piszesz :) §
OdpowiedzUsuńMasz talent do pisania bez dwóch zdań :)
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo Ci dziekuje Iwetko :) Dziekuje za odwiedziny i komentarz. Usciski
UsuńKasiu - do Krysi Czarneckiej najlepiej wejść przez inną przeglądarkę. Ja mam Mozillę, ale do niej wchodzę przez Microsoft Edge. Pozdrawiam serdecznie :-) .
OdpowiedzUsuńOk Jardian dzieki bardzo. Bede probowala :) Bo dawno mmie u Krysi nie bylo a lubie tez do niej zagladac.
UsuńSuper, że dzielisz się swoją twórczościa :)
OdpowiedzUsuńAsiu milo mi ze sie podoba. Bardzo dziekuje za pamiec i odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie
UsuńTak, jak przypuszczałem - emocji nadal nie brakuje, do Twojej opowieści nuda nie ma wstępu ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Rafał zrobi, co trzeba, no i oczywiście że Basia wydobrzeje...
A Babci mądrości warto chyba słuchać - świat co prawda pędzi teraz jak szalony do przodu (albo i do tyłu... kto go tam wie? ;), ale pewne sprawy jednak się nie zmieniają...
Miłego popołudnia, Kasiu
Mnie jest bardzo milo, ze Panom tez sie podoba, to co pisze. Rafal troche w szoku chyba. Dziekuje i pozdrawiam. Trzymaj sie cieplutko i dzieki za pamiec.
UsuńNo proszę. Jest i kolejny rozdział. Znów długi i treściwy. Ciekawa jestem, co tym razem przyniesie. Tak przy okazji...Czy to jest całość Twojej opowieści, czy tylko fragmenty? Bo jest tego naprawdę sporo. No i zawsze jakaś fajną muzykę można u Ciebie posłuchać :) Pozdrawiam wiosennie i już się zabieram co czytania :)
OdpowiedzUsuńWitaj końcówką zimy Kasiu
OdpowiedzUsuńTym razem nie dałaś nam na siebie tak długo czekać. Oby tak dalej:)))
Pozdrawiam ciepło przesyłając delikatny, żółty uśmiech budzących się forsycji
Witaj ciepłym uśmiechem forsycji Kasiu
UsuńDziękuję za znak, że jesteś, że wszystko ok
Pozdrawiam oczekiwaniem na słoneczną Kwietną Niedzielę
So intense. Oh, what an ending. You do have us waiting for more. All the best to your creativity. Thank you for the comments too! Peace be with you.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane rozdziały 😊 Mam nadzieję, że Justyna faktycznie doszła do siebie i to nie jest chwilowe ozdrowienie przed najgorszym. Co do rozmowy Kyni i Rafała to dobrze, że po nerwowej wymianie zdań i nieporozumieniach wszystko skończyło się dobrze 😊 Swoją drogą jeździłam do Huby na kolonie za dziecka, do byłej OSP, miło że mogłam sobie powspominać ❤️
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńI kolejny cudowny rozdział, w sam raz do popołudniowej kawy chodź jest tak emocjonujący że aż kawy nie trzeba! Czytając twój rozdział aż się ręka z kubkiem trzęsie! :) Cieszę się, że pojawił się nowy wpis. Uwielbiam tę niepewność na końcu rozdziału, taką nitkę do kolejnej części. Rewelacja kochana!
Pozdrawiam cieplutko ♡
OdpowiedzUsuńTrochę mi to przypomina "Na dobre i na złe". Ale przynajmniej jest ciekawie. Pozdrawiam
Bardzo lubie Na dobre i.na zle jak jest Falkowicz, bo jak go nie ma to nuda i flaki z olejem. Pozdrawiam serdecznie Karolciu. Dziekuje za odwiedziny.
UsuńTo prawda, chociaż z tą zamianą Edzia z Krystiankiem-Brajankiem to już trochę poniosło scenarzystów. Ale z drugiej strony - przynajmniej jest ciekawie :) i trochę komicznie.
UsuńJezu, z tym Falko i Bolkiem i tymi dziecmi to istna komedia :) Co oni wyprawiają? Dorosli faceci rzekomo
UsuńKochana, czy wszystko w porządku?
UsuńJestem pod ogromnym wrażeniem tego jak duży kawałek swojej twórczości nam udostępniłaś! Tak dużo, a tak wartościowo i ciekawie!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post!
Bardzo dziekuje za opinie :) Ciesze sie, ze znow wpadlas i że Ci sie spodobalo. Milo mi bardzo. Chetnie znow Cie odwiedze. Pozdrawiam serdecznie
UsuńPodziwiam za wyobraźnię i wytrwałość w pisaniu! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje Kochana. Do zobaczenia u Ciebie. Usciski.
UsuńBardzo ciekawy fragment, ale zakończony w takim momencie, że od razu chciałoby się poznać ciąg dalszy. ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to do końca wyjaśnić, ale u Ciebie czuję się jakoś tak miło. Zawsze na blogu jest przytulnie
OdpowiedzUsuńWiem o co Ci chodzi. Bardzo dziekuje za te slowa i wizyte. Cieszy mnie ze sa osoby ktore lubia tu wchodzic. Trzymaj sie cieplutko
UsuńWitam Kasiu, poczytałam z przyjemnością i posłuchałam zaproponowanej przez Ciebie muzyki. Po prostu miałam rzyjemny wieczór. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze ze ten czas z lektura byl taki przyjemny. Kochana Krysiu. Milo Cie znow widziec u mnie. Trzymaj sie cieplutko.
UsuńI oczywiscie bardzo Ci dziekuje za obecnosc.
UsuńDzięki za uznanie dla mojego pisania na blogu. W sumie też bardzo mnie cieszy fakt osiągnięcia tych 200 tysięcy odsłon. Nawet udało mi się zrzut ekranu zrobić jak idealnie było tyle. :)
OdpowiedzUsuńKolano w ten czwartek ma ostatnie testy i może dostanie już certyfikat powrotu do niemal pewnej sprawności. :D
Pozdrawiam!
Czesc Piotrus, to zawsze cieszy :) Twoj blog faktycznie fajny, ciekawy. Masz fajny styl. Zaraz lukne do Ciebie :) Pozdrawiam serdecznie
UsuńDobrze Kasiu że jesteś i tak ciekawie piszesz :-))
OdpowiedzUsuńDziekuje Stokrotko. Usciski. Trzymaj sie cieplutko Kochana
UsuńUprzyjemniłaś mi czas na placu zabaw. Wciągająca lektura 😁!!! Pozdrawiam serdecznie 😊!!!
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze Kochana ze lektura sie podobala:) Dziekuje ze wpadlas Pozdrawiam serdecznie
UsuńKochana Filifionko od dłuższego czasu nie mogę u Ciebie nic skomentować ani przez tel ani z laptopa :( Google i blogger stawiaja mi silny opór :( Zupełnie nie rozumiem czemu. Podobnie mam u kilku innych osób na blogu. Ciągle szukam rozwiązania tego dzikiego problemu. Pozdrawiam serdecznie
UsuńKasinyswiat
Kochana
OdpowiedzUsuńJesteś, piszesz, masz wiernych czytających- jest pięknie📖😊💝
Serdeczności przesyłam dla Ciebie i całej rodzinki😀🌼🍀💚🌞
Jak zawsze, mega wciągające :D jak Ty to robisz? :)
OdpowiedzUsuńNie wiem Kochana 😁 Bardzo dziekuje za cieple slowa i mila wizyte. Sciskam.
UsuńPrzepraszam Was ze milcze ale ostatnio awaria netu na kompie coraz czesciej, a ja nie moge pisac tego na telefonie, musze miec komputer. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńKochana Sys od dłuższego czasu nie mogę u Ciebie nic skomentować ani przez tel ani z laptopa :( Google i blogger stawiaja mi silny opór :( Zupełnie nie rozumiem czemu. Podobnie mam u kilku innych osób na blogu.
UsuńCiekawy fragment ❤
OdpowiedzUsuńRozumiem i czekam na koniec awarii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam przedświątecznie z moich zielonych stronek
Dzisiaj zostawiam tylko życzenia
UsuńNiech Zmartwychwstały Chrystus obdarza Cię łaskami każdego dnia
Zdrowych i pogodnych Świąt Kasiu
I miało się zakończyć sielanką i znów trzęsienie ziemi.. czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńKochana
OdpowiedzUsuńPozdrawiam poświątecznie już, ale bardzo serdecznie całą Rodzinkę😀🌞🌼💛
Dobry wieczór.
OdpowiedzUsuńCo tam słychać? Dawno nie pisałaś chyba nic, ani też do mnie nie zaglądasz. Mam nadzieję, że wszystko OK?
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Też muszę jeszcze coś poznać od pana Orbitowskiego. Bo ciekawy jestem czy napisał coś równie dobrego jak ,,Tracę ciepło".
UsuńFestiwale typu Opole czy Sopot są już niemal jak z piosenki Kazika ,,12 groszy". Został tylko ,,ochlaj i wyżerka". Muzycznie od paru lat to samo, nawet tak zwane premiery czy młodzi nic nie wnoszą szczególnego.
Nieźle. Na razie mogę sobie pomarzyć o koncertach, bo finansowo jest średnio.
Kolano już dobrze się ma, chociaż czasem jak dłużej w jednej pozycji jestem to boli jeszcze. Ale da się rozchodzić. :D
Obydwaj Beksińscy osiągnęli w swoich obszarach wpływów dość dużo. Świadczy o tym frekwencja na wystawach prac Zdzisława, a o Tomaszu pamiętają m.in. uczestnicy memoriału muzycznego jego imienia.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
Super, że z Justyną wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńOrzecki i Kynia nieźle się nie zrozumieli.
Skąd ja to znam, takie niedomówienia xD
Pozdrawiam serdecznie :)
No jakoś tak niezręcznie im to wyszło 😀 Przyszła mamusia trochę się zdenerwowała, ale trudno się nie wkurzać przy Rafale. Zakręcony jak ruski termos.
UsuńDziękuję za obecność Karolinko. Przytulasy
Tak, i jeszcze te ciążowe hormony buzują xD
UsuńKoniecznie pisz dalej! Jestem ciekawa jak potoczą się losy Basi.
Pozdrowienia z równie mroźnego Stargardu :)