Proza, góry i muzyka

niedziela, 29 sierpnia 2021

Na ostatku wakacji wspominamy minione dni :)

 

Witajcie Drodzy Blogerzy, Blogerki 

Nie da się ukryć, że to praktycznie koniec wakacji, za chwilę wraca szkoła i będzie się trzeba całkiem przestawić na szarą rzeczywistość. Można powiedzieć, że wykorzystaliśmy czas wakacyjny do maksimum. Byliśmy w lipcu przez 2,5 tygodnia na zachodzie Polski (we Wschowie, w Lginiu i w Głogowie) u mojej przyjaciółki Kasi i jej chłopaków, z którymi nie widzieliśmy się prawie rok przez tą przeklętą pandemię. Przypomnę, że wcześniej co roku gdzieś razem jeździliśmy, a to w góry, a to do nich lub nad morze, a oni bywali u nas w ferie. Zawsze były super te nasze wypady, bo my i oni to Przefajna Ekipa, przyznam nieskromnie. Znamy się od 2015 roku. Szczęśliwie okazało się, że Kasia i jej chłopaki również lubią góry więc łaziliśmy ile wlezie. Nigdy bym nie pomyślała, że te internetowe znajomości mogą być taaaakie faaaajne. Kasie ze Wschowy spotkałam na żywo po raz pierwszy na koncercie naszego wielkiego idola, gitarzysty Davida Gilmoura (25 czerwca 2016)  i od tamtej pory ta niezwykła przyjaźń kwitnie... I niech kwitnie dalej. Pomagamy sobie wzajemnie, wspieramy się z daleka, czasem opieprzamy, gdy coś nam się nie podoba u drugiej, ponieważ prawdziwa przyjaźń to przecież nie tylko głaskanie po główce. Szczerość jest najważniejsza. Nie wyobrażam sobie by mogło mi Kasi zabraknąć kiedykolwiek. To wspaniała, wyrozumiała, otwarta osoba, potrafiąca się bawić i wspierać innych gdy trzeba. Razem się bawimy, razem płaczemy, taką mamy zasadę. Ostatnio mocno podupadła na zdrowiu, nawet trafiła do szpitala w ciężkim stanie z powodu zapalenia otrzewnej.. Mało brakowało abym ją straciła, tak źle z nią było... Bogu dzięki uratowali ją i postawili na nogi. Nie tylko ja się martwiłam, inni przyjaciele Kasi też się o nią dopytywali jak się ma. Przez cały czas.  Dziś wreszcie wróciła do domu w miarę dobrym stanie. Będzie teraz musiała latać po lekarzach, użerać się z służbą zdrowia, walczyć o siebie, bo jeszcze nie koniec leczenia, a wiadomo jak nasza cudowna służba zdrowia o nas dba. Można się nie doczekać. Jak nie trafisz na ostry dyżur w tragicznym stanie to się Tobą nie zajmą jak należy. Ja nie pojmuję jak to możliwe, że osoba nieprzytomna, z gorączką 42 stopnie musi na karetkę czekać około 2 godzin. No sami powiedzcie czy to normalne? Dramat po prostu. Czy koniecznie trzeba mieć koronawirusa, żeby szybko karetkę wysłali? Aż człowiekiem targa z nerwów w takich chwilach... Naprawdę to jest dramat co się wyprawia w tym kraju. 



Nie będę się dziś za bardzo rozpisywać, gdyż od wczoraj dokucza mi okropny ból pleców i lędźwi, także za długo nie wysiedzę przy komputerze. Dawno tak kiepsko się nie czułam, taka obolała. Przedwczoraj myłam okna, sprzątałam mieszkanie i troszku mi to dało popalić ( chyba przesadziłam z tym pucowaniem domku). Po takim sprzątaniu zwykle ledwo żyje, ale aż się prosiło żeby ogarnąć chatę po wakacjach, już nie mogłam wytrzymać z bałaganem. Szkoda, że bałagan tak szybko się robi, a żeby zrobić porządek to już nie jest tak łatwo - zabiera to mnóstwo czasu i sił. Po powrocie od Kasi wybraliśmy się na kilka dni w góry, a dokładniej w Gorce, na mój ukochany Lubań, zaś w zeszły weekend byliśmy pod Bereśnikiem w naszej uroczej Bacóweczce - krótko bo krótko, ale zawsze coś, jakiś odpoczynek od dużego miasta. W tym poście zaserwuje Wam Kochani troszkę zdjęć z wakacji, które były bardzo udane w porównaniu do zeszłorocznych (jak niektórzy wiedzą od lipca do końca sierpnia siedziałam w gipsie z powodu urazu stawu skokowego czytaj złamania nogi).  W tym roku podczas pobytu u przyjaciółki dużo chodziłam po lasach i fotografowałam, a w samym Lginiu i jego okolicach jest mnóstwo pięknych miejsc wartych sfotografowania tak więc grzechem byłoby nie robić zdjęć. Muszę powiedzieć, że im więcej fotografuje tym lepsze zdjęcia mi wychodzą :) nie zawsze, ale zdarzają się zaćmienia...  Jeśli zaś chodzi o pisanie bloga.... No cóż, nie ukrywam, że ostatnio strasznie wypadłam z obiegu i ciężko mi się zmobilizować do napisania czegokolwiek. Staram się czytać inne blogi oraz odpisywać na zaległe komentarze sprzed wakacji. Robię to na raty, bo inaczej się nie da przy dzieciach oraz natłoku obowiązków domowych. Nie chce żebyście pomyśleli, że Was zaniedbuje, gdyż kontakt z Wami jest dla mnie niezwykle ważny. Miałam plan napisać po raz kolejny o Czorsztynie, o tamtejszych zamkach i cholera zapomniałam, ale na pewno wrócę do tego tematu, ponieważ to kawał ciekawej historii, wartej poznania i zagłębienia się w nią. Bardzo chce się znów wdrożyć do pisania, co łatwe nie będzie. Kolega mi kiedyś pisał, że trzeba dużo pisać, pisać jak najwięcej.  Najgorzej to się wybić z toru i rozleniwić na całego. Trzeba będzie w końcu skorzystać z jego rady :)  A tak na marginesie dodam, że nadal dużo czytam ( w lipcu pochłonęłam cztery nowe książki historyczne), więc z drugiej strony to dobrze, ponieważ czytanie również jest bardzoooo ważne. Dla mojej mamy czytanie było zawsze najważniejsze, miała u siebie masę mądrych książek. Część odziedziczyłam po jej śmierci i zamierzam je przeczytać (w paczce było sporo o górach, o Krakowie, o zwierzętach, historycznych i o sztuce, gdyż rodzice uwielbiali tą tematykę). Ja także zatrzymuje ważne dla mnie książki, a resztę oddaje bibliotekom. Niestety mieszkanie mam zbyt małe by mieć oddzielną bibliotekę. Może kiedyś to się zmieni gdy moje córki będą miały już swoje własne domy. No a teraz trochę miłych wspomnień z wakacji, zapraszam Was :) 

Zacznę od zachodu słońca nad Gorcami, które mnie ostatnio zachwyciło. Mogłabym siedzieć na wieży widokowej i patrzeć bez końca jak się zmieniają widoki.  W oddali widoczny Gorc z wieżą widokową 

Zachody w górach są niepowtarzalne, prawda?  :) 




Poniżej : Widoki od strony zachodniej 





Ja i Lena na szczycie Lubania


Widoki z Lubania są naprawdę oszałamiające, uważajcie bo można się zachłysnąć tymi widokami, a potem ciężko wracać stamtąd. 

Poniżej : widok na południowy wschód, w oddali Pieniny z Trzema Koronami i Nową Górą 




Poniżej : Jezioro wyłania się z mgły o poranku 






Poniżej : Jezioro Czorsztyńskie 








Tak sobie eksperymentowałam pod wieczór 






Pierwsza noc na Lubaniu była bardzo zimna, trzeba było grzać się przy piecu i spać pod dwoma kocami








Poniżej : Lena i Jula się skradają 
Z małej Julci jesteśmy wyjątkowo dumni, bo wyszła na szczyt na własnych nóżkach, w obie strony, na górę i na dół prawie nie marudząc. Do góry jest 3 godziny i 30 minut co dla takich małych nóżek to nie lada wyzwanie 





Poniżej : Gorcowi malinkożercy 







Gdy wchodziliśmy na Lubań z Krościenka nad Dunajcem czerwonym szlakiem trochę padało, pod koniec wyprawy deszcz już ostro zacinał do tego mocno wiało. 





Poniżej : Pod Bereśnikiem 
Beskid Sądecki i Małe Pieniny 




Pod krzyżem na Bryjarce 













Poniżej : Ośrodek wypoczynkowy pod Durbaszką 


Namęczyłam się nad tym księżycem 

Taki księżyc mogliśmy podziwiać zeszłej niedzieli siedząc późnym wieczorem przed bacówką 





Poniżej : Zamglona Szczawnica po porannym deszczu 






Poniżej : I znów Lubań, ze szlaku żółtego na Bereśnik 


Poniżej : Rabsztyn w Małych Pieninach, widok z podwórza Bacówki pod Bereśnikiem 





Poniżej : Lubań w Gorcach widoczny z Jaworek 









Poniżej : A teraz Lgiń i okolice

Drzewostan jest tam bardzo zróżnicowany, lasy porastają buki, brzozy oraz liczne drzewa iglaste

Wokoło lasy, pola, jeziora 













Ambonka na skraju lasu. 




Poniżej : Nad Jeziorem Krzywym, miejscowość Nowe Strącze 
Jest to jeziorko dzikie, w którym raczej się nie kąpie, można za to łowić ryby. Jest cicho spokojnie co sprzyja odpoczynkowi 






Poniżej : Domek rodziców Kasi w którym mieszkaliśmy w Lginiu 

Wieczory spędzaliśmy na rozmowach do późna, nieraz przy ognisku, na grach planszowych. Już za tym tęsknie. Za dnia eksperymentowałyśmy z Kasią w kuchni ze świeżymi warzywami z działki jej rodziców


Poniżej : Lubicie takie swojskie widoki? 




Poniżej : Kościół Bartłomieja Apostoła w Lginiu, pochodzi z XV wieku, dawniej drewniany, od 1856 roku murowany. Prawdopodobnie istniał już w 1311 roku. 








Poniżej : Jezioro Lgińskie z kąpieliskiem 








Poniżej : Stawki hodowlane we wsi Klucz 




Poniżej : wieś Buczyny, niedaleko Wschowy









Lucyferek też był z nami na wakacjach, grzecznie jechał w pociągu w transporterku, przespał całą drogę. Nikt nawet nie wiedział że kota mamy ze sobą.  W Lginiu na działce bardzo mu się spodobało, sam chodził gdzie chciał, nieraz nie było go całą noc, ale zawsze do nas wracał radosny i wygoniony. Oczywiście miałam obawy, że może nie wrócić, jednak nie żałuję, że daliśmy mu trochę wolności. 

Jak widać upodobał sobie siedzenie na leżaku :) 








Poniżej 

Wschowa to miasto w woj. lubuskim, będące siedzibą powiatu wschowskiego i gminy miejsko - wiejskiej Wschowa, leży ono jednak w historycznej Wielkopolsce, w dawnej ziemi wschowskiej, której była stolicą. W latach 1975 - 1998 miasto administracyjnie należało do województwa leszczyńskiego.  Za panowania Konrada I Głogowskiego oraz w latach 1290 - 1343 należała do księstwa głogowskiego. W 1343 roku Wschowa została przyłączona do Wielkopolski za sprawą króla Kazimierza Wielkiego. Pierwsze wzmianki o Wschowie pochodzą z 1136 roku, kiedy to wymieniono ją w bulli papieża Innocentego II - stanowiła wieś należącą do arcybiskupów gnieźnieńskich. Prawa miejskie uzyskało miasto w XIII wieku. Znajdowała się na trakcie handlowym z Poznania do Głogowa oraz Czech, co przyczyniło się do szybkiego rozwoju, posiadała również prawo mennicze, nadane przez ks. Jana Ścinawskiego i potwierdzone przez Kazimierza III  Wielkiego. Poza tym król nadał miastu również przywileje królewskie. W 1365 roku monarcha zawarł tu małżeństwo z ks. Jadwigą Żagańską i na pamiątkę tego wydarzenia pozostawił we Wschowie relikwie św. Stanisława, który został drugim patronem miasta po Najświętszej Maryi Pannie. Miasto odwiedzali tacy monarchowie jak Władysław Jagiełło, Kazimierz IV Jagiellończyk, Zygmunt I Stary, August II i August III Sas. 

 


Poniżej : Słynny ratusz z połowy XVI wieku, budynek murowany, trójkondygnacyjny, założony na rzucie prostokąta, najstarszą jego częścią jest wieża powstała w XVI wieku. Obecny charakter neoromański nadano budowli w 1860 roku



Poniżej : Zabytkowy gotycki kościół Farny z XVI wieku pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa Męczennika, dwukrotnie przebudowywany w XVI i XVIII wieku 








Poniżej : Zamek we Wschowie, o którym wiadomo, że istniał już w XIV wieku, dawny zamek starościański istniał do połowy XIX wieku, składa się z 5 części. Po rozbiorach zamek został w dużej mierze zniszczony, a na początku XIX wieku w jego murach działało więzienie, a następnie zakład krawiecki, obecnie mieści się tu hotel i restauracja.  Pod tym linkiem możecie więcej poczytać o dawnym zamku królewskim we Wschowie : http://zamekkrolewski.wschowa.net.pl/





Poniżej : Dziedziniec zamkowy 












 
Poniżej : Julka i moja kochana przyjaciółka Kasia 

Kaśki zawsze trzymają się razem :) 




Poniżej : Cudna klimatyczna starówka we Wschowie 








I jak Wam się podobało? Które z tych miejsc skradło Wasze serducha?

Bardzo polecam je wszystkie 

Jak zawsze bardzo dziękuję za Wasze wizyty i komentarze, uwagi. Dziękuję że Jesteście, bez Was nie byłoby tego miejsca :) :) :) ! 

Z dedykacją dla Was Kochani te piękne pieśni






Źródła :