Witajcie Kochani :) :)
Dziś będzie trochę o naszym kocie, który jest u nas już rok. Kiedy to minęło nie wiem... No w zasadzie trzeba powiedzieć, że rok minął z końcem października, tylko ja się tak chrzaniłam z tym postem. Lucyfer jak do nas trafił to miał więcej niż dwa miesiące. Urósł bardzo szybko aż nie do wiary no. Krótko był malutkim kiciusiem, a teraz już jest dojrzałym pięknym gentelmenem i kocham go nad życie. Ten koci gentelman nadal szaleje po mieszkaniu, przeważnie z rana i pod wieczór go bierze na wariactwa. Nie ogarniam go czasami, serio :) tej energii to on ma w duckę, żebym ja chociaż z 80 % miała tej jego energii. Nieraz gonią z moją Julką na okrągło, w te i we te wszystko po drodze wywalając, a ja tylko chodzę i poprawiam. Kiedyś tak szaleli, że mała wpadła za wersalkę i dobrze że nic jej się nie stało, gdyż mogło się skończyć rozbitą głową. Ja jako dziecko miałam przynajmniej dwa razy głowę szytą. Tak, tak, to prawda ;). Nie zdążę jeszcze dobiegnąć z łazienki, a oni już coś zmajstrują. Lucyfer zazwyczaj przyłazi na mizianie o 5 rano, kiedy mnie się bardzo chce spać, a jak chce jeść do miaaaaauczy za uchem i smyra łapą. Pazury ma straszne, musimy znów wpaść do weta na manicure. Ostatnio jak z nim poszłam sama to latał po całym gabinecie, syczał na doktora i chciał go ugryźć. Co ciekawe najpierw się do niego łasił, wręcz upominał o głaskanie, a potem nagle cap. Ale doktorek jak to doktorek znalazł na niego sposób. Jak tylko wyszliśmy z gabinetu zaraz oberwało się pewnemu uroczemu labradorkowi, który czekał na korytarzu na swoją kolej. Wystraszył się syczenia mojego rozdrażnionego futrzaka :) Nie pomogło tłumaczenie pancia właściciela, że piesek lubi kotki, bo Lucyfer niestety nie lubi piesków. Jak kiedyś jak zwiał na 10 piętro to chyba go któryś sąsiad pies z ósmego piętra obszczekał. (obok nas też mieszka piesek kundelek, który nieraz na mojego naszczekał. Zachodzę na to 10 a tam mój kot siedzi schowany za rowerem cały zjeżony i nawet na ręce nie dał się wziąć. Zdziwiłam się, bo poza domem on sam się prosi, żeby go brać na ręce, czuje się wtedy bezpieczniej u swojej pani. Ze wszystkich domowników najbardziej jest oddany mnie, nie wiem czemu. Do męża ma dystans, a do dziewczyn różnie, raz tak raz siak. Za to wszystkich gryzie równo, głównie przy zabawie jak się droczy. Brakuje mu chyba polowania. Na wakacjach na działce Kasi to polował nieraz cały dzień albo w nocy i potem mniej gryzł nas, a że tu w mieszkaniu nie może to i głupoty mu do główki przychodzą. Odkąd wróciliśmy z Lginia kot nie chce wychodzić na osiedle, boi się bo jest za dużo aut i hałas, tam w Lginiu było spokojniej jednak.
Kiedyś mieliśmy parkę husky, Amurka i Glorie, Amura kochałam za cudowny charakter, Gloria była mniej dostępna, bardziej humorzasta. Oba pieski polowały na kotki, Gloria bardziej zapalczywie. Lucyfera to by na raz miała. Cóż taka natura tych psów wilków. Amur miał pysk bardziej jak wilk. Przepiękne kochane psisko. Zawsze za mną był, wiedział kiedy jestem smutny. Przychodził i kładł mi pysk na kolanach. Mój kot też mnie ostatnio megaaaa zaskoczył. Miałam okropnie ciężki dzień, tak że chciało mi się płakać, a Lucyfer wyczuł to, przybliżył się do mnie i zaczął lizać po czole. Nigdy wcześniej tego nie robił, nie wiem co go naszło. Zwykle śpi na szafie za pudłem w pokoju dziewczyn albo w przedpokoju między butami. Jak ma okazję to włazi do szafy i chowa się między ciuchami, tak żeby go nie było widać. Raz wlazł do otwartej szafy, a ja nie widziałam tego i zamknęłam szafę, a potem pół dnia kota szukałam po domu z płaczem, potem po klatce schodowej, w końcu ogłoszenie dałam że kot zaginął. Wieczorem mąż zagląda do szafy, a tu Lucyfer wyłazi i patrzy na nas z wyrzutem Czego mnie tu zamknęliście do licha? Żeby to chociaż raz zamiauczał to bym wiedziała, że kot jest w szafie a ten siedział cichutko jak myszka. Dwa razy nam ten numer odstawił :) No weź się człowieku zastanawiaj, co się z tym kotem stało, a on śpi w szafie jak gdyby nigdy nic. Teraz już wiem, że na dwór nie wyjdzie, bo go tam nie ciągnie. Drzwi od pokoju dziewczyn całe odrapane, bo on drapie jak są zamknięte. Sto światów z tym naszym Lucyferem. Chwilowo na klatkę nie zwiewa, nie chce w ogóle wychodzić z domu. Nagle zrobił się typowo domowy kocur. Imię kot ma oczywiście Floydowe, bo Floydzi na początku kariery mieli taką piosenkę pt. Lucifer Sam i tym też się troszkę sugerowałam :) Kojarzycie tą piosenkę? Jeszcze za czasów pierwszego gitarzysty prowadzącego Rogera Keitha Barretta zwanego przez kumpli Sydem, którego potem zastąpił jego szkolny kolega David Gilmour.
Kasia ze Wschowy pozazdrościła mi kota i chyba weźmie sobie koty z działki. Kiedyś już miała dwa koty, takie warioty co jej rozmontowały umywalkę w łazience. Nie na darmo się mówi że koty to najlepsi domowi spece od hydrualiki 😂😂😂😂 O Bożeeeeee, mało się nie posikałam ze śmiechu jak mi to opowiedziała. Nasz kotek to też jest grandziasz okropny. Wymyśliłyśmy, że Błażej młodszy syn Kasi i moja Julka to kumple Lucyfera, jego pomocnicy, Boruta i Behemot (całkiem jak ten czarny z Mistrza i Małgorzaty). Lucyfer nie byłby Lucyferem jakby już w pierwszą noc w Lginiu nie zdemolował kuchni w domku. Ale, ale nie martwcie się, na szczęście nie było tak źle jak to zabrzmiało. Demolka skończyła się na tym że zwalił karnisz, spadła firanka ( założę się, że łapał muchę) i rozbił talerz, a potem wlazł do kominka i na Kasi oczach strzelił kupę. Nie wiem, co go napadło, nie pytajcie nawet, na to pytanie jeszcze mi nie odpowiedział. Może w Wigilie mi powie ;) na ucho, kto wie. Kasia najpierw solidnie się na niego wkurzyła, ja też, a potem śmiałyśmy się z tego pół dnia. Od tamtego zdarzenia Lucyfer zostawał praktycznie, co noc na dworze. Już więcej nic nie potłukł. Jakoś dogadał się z innymi półdzikimi kotami które tam przyłaziły i wyjadały sobie na wzajem z michy. Z początku wiadomo były ostre zgrzyty, ale wreszcie doszły do porozumienia, bo jedno drugiemu krzywdy nie robiło. - Chyba go przyjęły do bandy - stwierdziła moja Wschowianka. O tym już zdaje się pisałam w poście powakacyjnym, nie pamiętam niestety. Dobrze, że chociaż z Błażejem nie wchodzili sobie w drogę 😁😁😁😁. Raz nad ranem budzę się, a tu okropna ulewa. Akurat wtedy został z nami noc, a ja myślałam że jest na dworze i trochę się zmartwiłam ponieważ on nie znosi wody. Za chwilę patrzę, a on jest, wyłazi z kąta. Przyszedł do swojej panci na mizianie, poleżał chwilę ze mną i znów gdzieś polazł. Rzadko chce być dłużej na rękach, no chyba, że stęskniony bardzo, jak nas nie ma dwa dni lub trzy dni. Jak gdzieś jedziemy przychodzi do kota mama męża. Okazało się, że oni się nawzajem siebie boją, takie jaja noooo ;) Teściowa nie bardzo chciała żebyśmy zwierzaka mieli bo za małe mieszkanie, ale ja muszę mieć zwierzę, bo to działa na mnie antydepresyjnie, szczególnie w miesiącach styczeń marzec. Nie cierpię okresu przejściowego pomiędzy zimą a wiosną, no chyba że jestem w górach wtedy zima mi nie przeszkadza nic a nic. W mieście jest zupełnie inaczej, szaro buro, smutno.
Poniżej : Czujne smocze oka jak mówi Julka
Widziałam ostatnio kawałek od domu kota identycznego jak nasz z tą maską jak batman, tyle że brzuszek miał lekko nakrapiany, a Lucyfer ma cały brzusio bielusieńki. Moja chrzestna też ma podobnego kocurka tyle, że jej Kajtek jest większy i ma więcej ciałka, a nasz nadal chudzielec. Od pewnego czasu lubi jeść whiskas z kurczakiem albo z indykiem i różne smaki felixa, przedtem jadł głównie suchą royal canin jak tamte psy. Poza swoimi kocimi smakami chętnie by jadł jajecznicę albo serek biały ze śmietanką, zdarza się że kombinuje jak mi zwinąć śledzia. Tym to on nigdy nie pogardzi, oooj nie nie. Czasem porywa samą skorupkę i toczy ją jak piłkę nożną po podłodze. Jak robię mięso to non kolęduje koło mnie, oczu na moment ze mnie nie spuści, póki mu kawałka nie rzucę. Cwaniak z niego taki, że ho ho. Wczoraj robiłam kotlety to miałam cały czas czujną asystę Lucyfera. Najczęściej obserwuje nas leżąc na lodówce, to jego ulubiony punkt obserwacyjny albo z szafy w dużym pokoju. Chyba nie ma już w domu miejsca, na które by nie wlazł i nie umiał zeskoczyć. Trzeba dodać, że wciąż kombinuje gdzie by tu jeszcze... wskoczyć. Tylko na karnisz się nie da. Bardzo też lubi leżeć na parapecie i gapić się w okno. Jak tylko przeleci jakiś ptak Lucyfer natychmiast się podnosi i goni po parapecie, z jednego końca na drugi, normalnie pypcia chce dostać od tych ptaków i much. Osy także trafiły do jadłospisu.... Rzecz jasna uprzednio przez kotusia zabite. Okaj, pogadałam, a teraz sobie fotki pooglądacie Kochani, zapraszam do blogowej galeryi Lucyferka
Poniżej : Takie pudełko mu zrobiłam do zabawy, wytrzymało kilka dni ;)
Pudła z Pepco się przydają :)
Im większe okienko, tym lepiej