Proza, góry i muzyka

czwartek, 20 października 2022

FOTO WSPOMNIENIA Z WAKACJI CZ. 1

Witajcie Kochani 

Wracam do Was wreszcie po dłuższej przerwie. Mam nadzieję, że się nie martwiliście za bardzo moim zniknięciem z blogosfery. Trochę to było spowodowane brakiem komputera, a że niestety nie umiem pisać na telefonie (nie mam żywcem cierpliwości do dotyku w komórce) to też wszystko stanęło. Teraz nadal nie mam własnego laptopa, więc muszę pożyczać go od młodszej córki i już nie piszę tak często jak przedtem. Więcej czytałam i oglądałam przez ostatni czas niż pisałam, a poza tym wędrowałam z rodziną po naszych ukochanych Beskidach - był Lubań jak co roku, był Turbacz oraz Ćwilin i Luboń Wielki w Beskidzie Wyspowym. Dodam jeszcze, że zapisaliśmy się wszyscy do Klubu Zdobywców Korony Gór Polski (28 górek) i do Diademu Gór Polski (80 górek) także jest co zdobywać - zaczęliśmy pod koniec sierpnia i do tej pory mamy 3 szczyty do Diademu i jeden do Korony. Już jakiś czas się zbierałam do podjęcia tego wezwania i w końcu się udało, z czego bardzo się cieszę, nie mniej jednak muszę kondycję poprawić, gdyż po ostatnim Turbaczu czułam się tak jakby mnie czołg przejechał dosłownie. Ledwo doszłam i zeszłam. Będzie się chodzić i poznawać regiony, które dotąd nie były nam znane i to jest w tej przygodzie najlepsze moim zdaniem. Postanowiłam również, że w międzyczasie mogę zdobyć również Koronę Beskidu Wyspowego który nie wchodzi do Głównego Szlaku Beskidzkiego, a bardzo mnie intryguje ten Beskid i to nie od dziś, podobnie Beskid Niski. 





Tęskniłam bardzo za Wami i Waszymi blogami, ale nie ukrywam również że ostatnio miałam bardzo trudny czas (nawał obowiązków w domu i inne problemy ) i z tego powodu nie mogłam się zebrać do jakiegokolwiek pisania. Już nie pamiętam kiedy mi było tak ciężko na duchu i sercu. Z milszych rzeczy to powiem Wam, że od połowy czerwca zamieszkał z nami uroczy mały kotek, któremu daliśmy na imię Lancelot - w skrócie wołamy Lance. Młody ma teraz 6 miesięcy i jest wiernym towarzyszem tego starszego kotka Lucyfera, który ma już dwa lata. Trzeba zaznaczyć, że nie jest nudno z nimi, obaj tak rozrabiają czasami, że głowa mała i ręce opadają. Dwaj wprawieni alpiniści :) Lucyferek nawet odrobinę przy nim złagodniał, choć nadal miewa dni, że bez kija nie podchodź - gryzu, gryzu, drapu, drapu. Imię Lancelot wiadomo skąd wzięłam :) od najlepszego rycerza Brytanii i najwierniejszego kompana króla Artura. Mnie się zawsze sir Lancelot najbardziej podobał. Oczywiście robimy małemu zdjęcia na okrągło, bo jest taki śliczny, że nic tylko siedzieć i się gapić na niego. Lucyfer z początku przed nim uciekał, ale tak naprawdę szybko zaakceptował malucha, nim się dzień skończył to już razem gonili po całym mieszkaniu. Ku mojej radości Lance chętnie się przytula, bo dorastał wśród dzieci i jest przyzwyczajony do przytulasków i całusów, Lucek średnio to toleruje, jak mu się coś nie podoba to czasami ugryzie. Najmilszy jest w środku nocy jak chce jeść, wtedy przyłazi na pieszczoty i miauczy mi do ucha z nadzieją, że dostanie to czego chce. Ach tysiąc światów z tymi kotami. Faza zabawowa włącza im się zwykle około 23 i koło 5 rano, wtedy gonią się po całym pokoju i przewracają wszystko, co im stanie na drodze. Pokażę Wam dziś Kochani trochę zdjęć naszych pięknych chłopaków i trochę tych z wypraw górskich. Planuję za jakiś czas wrócić do pisania mojej blogowej powieści Idąc pod prąd, ale najpierw muszę kilka rzeczy przemyśleć i poukładać, bo lekko wypadłam z toru po tej przerwie od blogowania. Najgorzej zacząć, potem już jakoś się kręci. No nic byle do przodu. 

To jedziemy :) miłego oglądania 

Niestety jakość zdjęć nie jest taka jak z aparatu cyfrowego, robiłam je telefonem, gdyż ładowarka do akumalatorów do aparatu się uszkodziła, a nie da się jej nigdzie dokupić :( 

Poniżej : w drodze na Ćwilin - Beskid Wyspowy, żółty szlak z Mszany Dolnej 

Uwielbiam tę beskidzką zieloność w koło. Przyroda górska jest cudowna. 


Poniżej : Polana Michurowa na szczycie Ćwilinia 



Poniżej : widoki po drodze na Ćwilin 







Poniżej : Kamieniołom Wdżar 










Poniżej : Pomnik smoka czorsztyńskiego na górze Wdżar 



Poniżej : widok z góry Wdżar na Kluszkowce i Jezioro Czorsztyńskie




Poniżej : widok na pasmo Lubania 







Poniżej : Zachód słońca z wieży na Lubaniu (Gorce) 

W bazie pod Lubaniem byliśmy pięć dni. 






Poniżej : Nad masywem Gorca 


Poniżej : Takie zdjęcia zrobiłam przy okazji wieczornego spaceru po Lubaniu










Poniżej : Jula pomoc kuchenna bazowych 
Nie było mycia garów bez Julki 





Poniżej : widok z drugiego wierzchołka Lubania ( Średni Groń) na południe


Poniżej : na czerwonym szlaku z Lubania do Krościenka nad Dunajcem 


Poniżej : niebieski szlak na Lubań z Przełęczy Snozka 







poniżej : Polana Surówki w drodze na Luboń Wielki, szlak niebieski z miejscowości Mały Luboń. 







Pierwsze przebłyski w drodze na szczyt 



Poniżej : Schronisko na Luboniu Wielkim we mgle

Pogoda była kiepska, padało, widoki ze szczytu zerowe :)  











Ledwo co widać, ale zawsze coś jak mawia jeden znajomy przewodnik 



Już na dole złapała nas okropna ulewa. 























Poniżej : takie okazy spotkaliśmy po drodze na Luboń Wielki 



Poniżej : Widoki spod Turbacza 







Poniżej : Skansen w Pszczynie 

Wspaniałe miejsce, w którym czas stanął w miejscu 
Jeszcze nieraz wrócę do Pszczyny 













Poniżej : Park i zamek w Pszczynie 




















Poniżej : Nasz wspaniały Sir Lancelot
oczka ma musztardowe 


Poniżej : Lancelot - wiek 10 tygodni 



Dotarł na górę i zasnął 







Lucyfer lubi, żeby go matka przegoniła z suszarki albo ze stołu. 



Dobra, z parapetu kota nie gonimy 








Dziękuję Wam bardzo za wizytę i komentarze. 

Pozdrawiam serdecznie i do następnego :) 

Zanim zniknę na chwilę polecam ostatni album Joe Bonamassy Time clocks i książkę Mgły Avalonu autorstwa Marion Zimmer Bradley