Hej Kochani
Post miał być wstawiony 17 lutego w Światowy Dzień Kota, ale się nie wyrobiłam z czasem. Dziś będzie trochę o naszym kotku, którego przygarnęliśmy jakiś czas temu. Zawsze chciałam mieć takiego zwyczajnego dachowca i w końcu postawiłam na swoim. Lucyferek jest z nami od 25 października. Mąż znalazł go u siebie w pracy, błąkał się z innymi kociakami po hali walcowni brudny zakurzony. Groziło mu, że schronisko bo zakład pracy męża miał akurat kontrole BHP i powiedzieli, że albo ktoś weźmie te małe kocurki do domu albo je zabiorą do schroniska. I tak kotek wylądował u nas. Dziewczyny z radości skakały pod sufit, a najbardziej chyba nasza najmłodsza Jula. Od lipca już szukały kotów na osiedlu. Kiciuś jak do nas przyszedł to miał dwa miesiące. Mąż od razu po przyjeździe z pracy go wykąpał, bo maluch wyglądał jak straszydło, a nie kot. Nie było to łatwe wiadomo, ponieważ kocurek bronił się jak tylko mógł, drapał i gryzł... a po kąpaniu schował się w kącie i nie chciał wyjść. Dopiero po pewnym czasie wylazł z kąta i zaczął się do nas przymilać. Szybciutko zaznajomił się z mieszkaniem i nawet okazało się że potrafi korzystać z kuwety. Chyba mama go nauczyła gdzie nie wolno robić. Lucyś ma dwóch czarnych braci i jednego łaciatego, on sam jest łaciaty. Pani weterynarz powiedziała, że nasz kotek ma bardzo ciekawe ubarwienie, że takiego jeszcze nie widziała. Charakter od początku miał niezły, taki mały szatanek z niego jest, także imię adekwatne ma do charakteru:) Moja chrzestna, która również ma kota, mówi że imię w sam dla kota... Co prawda do czarnego bardziej by pasowało imię Lucyfer, ale co tam... większości się podoba. Ostatnio pozrzucał z parapetu wszystkie kwiatki, bo się z Julką gonili po mieszkaniu, a potem sam otworzył sobie szafke na buty i powywalał je. Zwykle pod wieczór kot dostaje małpiego rozumu i goni jak szalony od okna pod drzwi wejściowe, rano też mu się zdarza jak wszyscy się spieszą. Zaraz Wam pokażę tego mojego kochanego łobuza. Czasem o trzeciej w nocy przychodzi do mnie się łasić i liże po policzku. Kocham tego kociaka, dzięki niemu tegoroczna zima jest dużo lżejsza niż zwykle. Mam nadzieję, że będzie żył długo w zdrowiu i nadal będzie taki przytulasek, choć może zrobi się spokojniejszy. Czasem ma humorki jak każdy młody kocurek, że podrapie albo użre w trakcie zabawy, ale na szczęście szybko mu przechodzi. A poza tym bardzo szybko rośnie, dopiero co był taki malutki a już ma 5 miesięcy. Muszę przyznać, że strasznie jestem zakręcona na jego punkcie, nawet nie sądziłam, że można być takim kociarzem.
Oto i nasz kot Lucyfer :)