Proza, góry i muzyka

niedziela, 16 sierpnia 2020

Z cyklu Kasine pisanie: Idąc pod prąd cz. 22


Rozdział 22 


Fot. Kasia Dudziak, zachód słońca nad Babią Górą, widok z Maciejowej, Gorce 



Turbacz, schronisko pod Turbaczem  - koniec maja  2018 

Pogodę mieli idealną, jak na zamówienie. Ani za ciepło ani za zimno, tak w sam raz. Czasem lekko popadało, zaraz jednak przechodziło i znów było pogodnie.  Brakowało tylko Kyni, Rafała i Calvina, bez nich paka była jakaś niepełna... Młody Orzecki puścił mamę w góry bez żadnych protestów, usłyszał bowiem, że zostanie z Łukaszem i swoją ukochaną matką chrzestną. Z nimi zawsze super się bawił. Obiecał Jankowi, że nie będzie płakał, jeśli będą do niego dzwonić regularnie na każdym dłuższym postoju. Ku wielkiemu zdziwieniu Zubera, Justyna bez zbędnego marudzenia dała się namówić na wspólną trzydniową wędrówkę. Najpierw poszli na Turbacz, ulubionym czerwonym szlakiem (odcinek głównego szlaku beskidzkiego), a trasę zaczęli na Przełęczy Knurowskiej. Na szlak podrzuciła ich Kynia. Mieli zostać na noc w Schronisku Orkana i na drugi dzień zejść do Łopusznej i zaraz pchać się na Szczawnicę. W bazie ratowników dyżurowali akurat Zawada z Zawiszą, a potem dojechał jeszcze jeden starszy ratownik Jurek Siwy z Niedźwiedzia, bardzo sympatyczny góral. Janek nie widział go bardzo długo, bo  Jurek był na zwolnieniu z powodu zapalenia płuc. Przyszedł do nich z TOPR-u, w którym służył pięć lat jako pilot śmigłowca i ratownik. Justyna od razu polubiła Siwego, Dawida także. Dużo dobrego słyszała o tym Zawiszy od brata mamy i Rafała i że przyjechał do nich prosto z Bieszczad.  To było ulubione pasmo ich ojca, znał je na wylot, również po stronie ukraińskiej i słowackiej.



Pod wieczór chłopaki dyżurujące na Turbaczu dostały wezwanie. Dwójka starszych chłopaków zgłosiła wypadek kolegi w okolicy Starych Wierchów -  uraz głowy i barku po wywrotce z roweru. Na miejsce pojechali Julek (zastępca naczelnika) dowodzący akcją w imieniu Figły z kolegą Zawiszą, zaś Siwy z Piotrkiem Gąsienicą zostali w bazie i przyjmowali kolejne zgłoszenia. W tym samym czasie Janek i Justyna spacerowali do woli po Hali Długiej. Kilka razy obeszli ją wzdłuż i wszerz, a przy okazji cykali sobie wzajemnie zdjęcia w towarzystwie owiec i kóz skubiących krótką zieloną trawę.  Widoki po deszczu były takie sobie - rozmyte jak na obrazie Williama Turnera, angielskiego impresjonisty. Najbardziej widoczna była gęsta jak mleko mgła unosząca się nad lasami w dole - mgła mistyczna i czarodziejska - jak to mówiła Krysia Białko, gdy była w wieku synka Krakuski. W końcu usiedli sobie na skraju polany Wierchy Zarębskie i dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, wpatrzeni w pasmo Gorców oraz oddalone Pieniny, których zarys powoli stawał się wyraźniejszy. Już tak dawno nie byli razem w górach,  że prawie zapomniała jak sielsko smakują te ich wspólne wyprawy. Brakowało jej tego tak jak tlenu. Nawet nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy ostatni raz wyrwała się z domu tak na dłużej żeby połazić sobie po Beskidach. Miała wrażenie że minęły wieki, tymczasem Jaśko miał swoje ukochane góry na co dzień i tego mu zazdrościła, choć jego praca była ciężka i nie każda akcja kończyła się dobrze. Z drugiej strony doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że trzeba ogromnie kochać góry i ludzi by być ratownikiem z prawdziwego zdarzenia, który poświęca cały swój czas i nierzadko naraża swoje życie by ratować czyjeś. Tak jak dziadek Tomasz, który zginął ale uratował dziewczynkę, bez niego nie miałaby szans na przeżycie. Gdyby nie daj Boże to samo spotkało Janka, Łukasza albo Rafała chyba by się załamała. Miała w nich wielkie oparcie, odkąd pamiętała zawsze byli blisko, gdy tylko ich potrzebowała. Oni również mogli na nią liczyć. Zuber wiedział, że przyjaciółka jest z niego dumna i że zawsze mu kibicuje - to mu dodawało otuchy w najtrudniejszych momentach, a tych nigdy w pracy nie brakowało.



Fot. Kasia Dudziak ( ranek na Lubaniu- widok z wieży widokowej na Lubaniu) 


  • Ej bratku, co ci jest? - spytała trąciwszy go uprzednio łokciem. Już wcześniej zauważyła, że jest jakiś przygnębiony, nieswój, od początku wycieczki mało się odzywał, a ona nie byłaby sobą gdyby się nie zainteresowała. Nie była pewna  czy to tylko tęsknota za Basią czy może coś więcej. - Prawie się nie odzywasz.
  • Zdaje ci się - odparł szybko Zuber i z powrotem wbił spojrzenie w zamglone pasmo Tatr. Nie bardzo mu się chciało teraz gadać o swoich osobistych problemach. Wolał nie myśleć o smsie od Basi, który nie był do niego tylko do jakiegoś kolegi ze studiów, z którego wynikało, że ów koleś ma wobec niej jakieś zamiary. Najpierw chciał od razu zadzwonic do Basi i wyjaśnić tą sprawę, ale w ostatnim momencie się powstrzymał. Nie chciał żeby pomyślała, że świruje, aczkolwiek ciągle go to prześladowało... Uparcie przekonywał się że Basia by go w życiu nie zdradziła. Nie było opcji, żeby z kimś kręciła za jego plecami. Nigdy by mu takiego świństwa nie zrobiła.
  • Ty Zuber, takie bajki to możesz opowiadać mojemu bratu, a nie mnie. - Po tych słowach trąciła go w ramię. Jednocześnie nie odrywała od niego spojrzenia. Zdawał się być strapiony i to mocno. Kiedy ostatnio widziała Jaśka w takim nastroju? - No Janek no. 
  • Możemy o tym pogadać innym razem? - Spojrzał na przyjaciółkę błagalnie. - Nie psujmy sobie tego wypadu jakimiś przyziemnymi sprawami.
  • A więc jednak coś się dzieje? - zmartwiła się Orzecka. Wiązała właśnie włosy w koński ogon.  Miała na sobie lekką termiczną bluzkę z długimi rękawami od Jacka Wolfskina w kolorze błękitnym, na wierzchu ciemnozieloną cienką kamizelkę na zamek błyskawiczny i czarne spodnie. Buty pożyczyła od Jaśka gdyż jej własne karimorki miały już zdarty wibram i spęka ne szwy. Jej brat też miał karimory, piękne wysokie, czarno zielone, ale on nosił 44 numer. 
  • Justyna błagam Cię, przestań. - Zuber uniósł ręce do góry w geście rozpaczy. 
  • Co z tobą jest do licha? Zawsze wszystko mi mówiłeś, a teraz...
  • Powiem ci, ale jeszcze nie teraz okej? Please. - Janek złożył ręce jak do modlitwy.  Wreszcie zapiął kurtkę 
  • Dobra Jasiek, okej? - Machnęła ręką i wbiła wzrok w Tatry, które z chwili na chwilę stawały się coraz bardziej wyraźne. Czekali na zachód słońca. 
  • Pięknie wyglądasz wiesz siostra? - Justyna zawsze cholernie mu się podobała, ale nigdy nie miał odwagi, żeby ją poderwać, a poza tym przy innych chłopakach w liceum czuł się gorszy, zwłaszcza przy tym Dawidzie z 2b, który z wielką łatwością wyrywał każdą panienkę w szkole. Uważał się za Boga, a Justynę chciał mieć dla siebie na wyłączność i nie tolerował przy niej żadnego kolesia. Dziś Justyna była jeszcze piękniejsza niż kiedyś, ale on był wierny jak pies swojej Basi, a Orzecka na śmierć zakochana w swoim Angliku. Zawsze byli tylko najlepszymi przyjaciółmi, a potem stali się bratem i siostrą. 
  • Weź się zakochaj bratku. - Powiedziawszy to roześmiała się. 
  • Małpa... - Pokazał jej jęzor.  
  • Ja Ci małpę dam górolu. - Orzecka udała, że podnosi na niego rękę. 
  • Ej Justyśka... ty wiesz, że zawsze mi się podobałaś? Tylko... jakoś nie miałem odwagi do ciebie zarywać, bo ten Litwin... 
  • Co? - Justyna aż się podniosła z wrażenia. - I ty mi dopiero teraz o tym mówisz? 
  • No wiesz... 
  • No właśnie nie wiem... Mów o co biega. - Wpatrywała się w Zubera z niedowierzaniem. Wielkim niedowierzaniem.  
  • Bałem się, że ci się nie spodobam, bo nie byłem taki przebojowy jak Rafał, ani jak ten cały Dawidek... dziany był sukinsyn jak... Laski ze starszych klas przeważnie chciały jego albo Rafała. 
  • Jasiek litości. - Złapała się za głowę. Nie spodziewała się tego, w życiu by nie pomyślała, że Janek mógł się w niej bujać. Aż dziwne, że tak cichutko siedział tyle czasu.  A wystarczyłby jeden sygnał i zostawiłaby Litwina dla niego bez mrugnięcia okiem. Był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Kiedyś była świadkiem jak całował się z jedną maturzystką w dyżurce... Tak, Ilonka nigdy nie kryła się ze swoją wielką miłością do Janka, nic, a nic. Korciło ją teraz, żeby go zapytać czemu się nie związał z tą dziewczyną. - A ten mój bratek ani słowa nie pisnął, że się we mnie bujasz. No co za osiołek. 
  • Byłem zbyt nieśmiały.  - Spuścił wzrok.  
  • Taaaa,  nieśmiały... A kto się z Ilonką w dyżurce woźnej całował? 
  • To ona zaczęła, nie ja - obruszył się Jasiek. Jak sobie przypomniał Ilonke Wyżge i jej umizgi do niego i podchody żeby go pocałować publicznie. To było nawet całkiem przyjemne bo dziewczyna brzydka nie była i super całowała, ale on był tak mocno zakochany w Justynce. 
  • Na zapleczu u chemiczki też? - spytała rozbawiona Justyna. 
  • Weź już przestań - powiedział śmiertelnie poważny, a chwile potem sam zaczął się śmiać. 
  • Wyglądałeś na zadowolonego. - Puściła mu oko. 
  • Tak, to może sobie przypomnij co twój brat wyprawiał na obozach... z Kynią. - Przeczesał palcami włosy. - Tak mu hormony buzowały przy niej, że moje wyskoki to małe piwko, 
  • No jasne, że pamiętam. - Pokręciła głową. - Mama o mało go nie zamordowała jak wróciliśmy do domu po turnusie. Dostała list od kierowniczki obozu na temat jego zachowania. 
  • Coś mi się zdaje, że właśnie Kliga do nas jedzie - poinformował ją Janek, który właśnie zauważył zbliżającego się na quadzie kolegę z pogotowia.  Jechał ze schroniska pod Turbaczem. 
  • No faktycznie, to Kliga. - Pomachała Tomkowi ręką. 
  • Czekamy na zachód słońca? - spytał obejmując przyjaciółkę ramieniem. - Tatry są coraz wyraźniejsze, będzie pięknie. 
  • Jak nie padnę, bo trochę mnie zmęczyła ta droga. Dawno nie byłam w górach i muszę się na nowo zaaklimatyzować. - Założyła wystający kosmyk włosów za ucho. 
  • Nooo Justyś, muszę ci powiedzieć, że twój Angol świetnie dał sobie radę z wyjściem na Lubań, a trasy łatwej nie wybrałem, bo szliśmy z Ochotnicy zielonym szlakiem... tak tym co wychodzi koło kościoła. 
  • Ładne rzeczy panie ratowniku - powiedziała patrząc w najdalszy punkt na horyzoncie. Faktycznie Tatry były coraz wyraźniejsze. Choć nie ogarniała dobrze panoramy z Turbacza od razu poznała Kasprowy Wierch i całe Tatry Zachodnie. Łukasz nieraz pokazywał Dawidowi stare albumy z górami i uczył  go który szczyt jest który,  a jej syn szybko zapamiętywał. Miał świetną pamięć 
  • A hoj Zuber, co tam?  Dalej bidujesz na urlopie? Opierdzielasz się stary jak mało kto - zażartował Tomek, a następnie zszedł z quada i zdjął kask. 
  • Z rozkazu najwyższej instancji, naczelnika Figły - odparł Janek i zrobił głupią minę. 
  • Aaaa to jesteś usprawiedliwiony. - Roześmiał się drugi ratownik.
  • Śmiej się śmiej. Mnie się to wcale nie podoba. 
  • Pracoholizm jest szkodliwy Jasiek - skarciła go Orzecka. 
  • Cześć Justysia, jak tam twój synek? Zdrowy? - przywitał się  Kliga i podał Justynie rękę.
  • A tak różnie Tomuś, ale dajemy radę. Dziękuję. - Uścisnęła mu rękę. Bardzo lubiła Tomka Kligę. 
  • To najważniejsze, byle do przodu - ucieszył się Tomek. - Moja Kamilka też jakiś czas chorowała, a teraz jest w porządku. Sanatorium pomogło. 
  • Zawada z Zawiszą pojechali na Stare Wierchy. Dostali zgłoszenie, że rowerzysta się wywalił - poinformował kolegę Jasiek. 
  • No wiem, bo akurat spotkałem Zawisze po drodze. Wrócił ze mną pod Turbacz.
  • I jak się to skończyło? - dociekał Zuber. Po wyrazie twarzy kumpla zorientował się że coś nie tak. - Co z tym rowerzystą Kliga? 
  • Fatalnie. Reanimowali kolesia pół godziny  i nie poszło. Chłopak zszedł zanim przyleciały chłopaki z TOPR u. Julek poleciał z nimi do Nowego Targu. 
  • Nie żyje? - Jasiek zrobił wielkie oczy, a później klepnął się otwartą dłonią w czoło. - Ja pier... 
  • No przecież ci godom, że zszedł nie? - odparł Kliga i spuścił głowę. - Nie wiedzieć czemu facet nie miał na głowie kasku... Trochę nieodpowiedzialne. 
  • O jaaaa. - Justyna zbladła. W jednym momencie zrobiło jej się gorąco. Musiała się oprzeć o Janka, żeby nie upaść. 
  • Ale czekaj, zaraz... To ten uraz głowy był aż tak poważny czy coś to coś innego? - Janek skrzywił się tak jakby przełknął jakieś wstrętne lekarstwo. 
  • Pogadasz z Zawiszą to ci wszystko powie. - Tomek przygładził jasne krótkie włosy. 
  • A co, ty z nim nie gadałeś Kliga - zdziwił się Zuber. 
  • Wyobraź sobie Zuber, że Dawid nie był skłonny do rozmów w tamtym momencie.  
  • W sumie to go rozumiem - oświadczył przybity Jasiek. 
  • Ja też - dodała Orzecka półszeptem. - Biedny Zawisza.
  • Spokojnie, szybko dojdzie do siebie. Dawid to nie debiutant - uspokoił ich Tomek.
  • Ja bym zawału dostała jakby mi turysta zszedł - oznajmiła zdołowana Justyna. 
  • Żadnego z nas to nie ominie. Twojego brata też. 
  • Wiem Tomek, wiem. - Mówiła półgłosem. 
  • Ostatnio jak jego kumpla martwego znieśli ze stoku Palenicy to się tak zdenerwował, że Zawisza i Łukasz przez pół godziny go uspokajali.
  • Jakiego kumpla? Nic mi nie mówił... - Przeniosła wzrok na Zubera i wbiła w niego niepokojące spojrzenie. Czemu Rafał nic jej nie powiedział?  - Jasiek o co chodzi? 
  • Nie wiem czy znałaś tego Michała z Kościeliska. On był razem z Rafałem na Kazalnicy kiedyś. Poznał go w klubie wspinaczkowym o ile się nie mylę. 
  • No kojarzę go, oczywiście, że tak. - Pamiętała Michała doskonale. To był przeuroczy chłopak. Nie miał rodziny, wychował się w bidulu, a mimo to był niesamowicie pozytywnym osobnikiem o wielkim sercu. -  To co mu się stało, dlaczego nie żyje? 
  • Zabił się... - odpowiedział Jasiek i na chwilę zamilkł. - To było całkiem niedawno.
  • O Jezuuuu nieeee, przestań. - Nagle poczuła bolesny skurcz serca. Oczy momentalnie  zaszły jej łzami. To już było dla  niej za dużo, a poza tym było jej przykro, że brat jej nic o tym nie powiedział. - To niemożliwe. 
  • Przykro mi Justyś. - Zuber przytulił Justynę, która nagle zaczęła płakać. 
  • Przepraszam że to powiem koleżanko, ale... to jest życie - odezwał się Tomek. - Ja robię w pogotowiu dopiero sześć lat, a już dwadzieścia razy musiałem się mierzyć z kostuchą. 
  • Muszę się położyć - oświadczyła Orzecka. 


Fot. Kasia Dudziak ( zachód słońca nad Beskidem Wyspowym) 

Justyna spała jak zabita, a on nie mógł. Jego zegarek z podświetlaną tarczą pokazywał dwudziestą trzecią trzydzieści. To przez tego rowerzystę, kolegę Rafała i Baśkę. Całą godzinę kręcił się na łóżku, przewracał z boku na boku, aż w końcu wstał, ubrał się i wyszedł z pokoju. Musiał sobie połazić po okolicy i zaczerpnąć rześkiego nocnego powietrza, popatrzyć w niebo. To mu zwykle pomagało, więc postanowił opuścić schronisko i przejść się... Tęsknota za ukochaną jeszcze mocniej go przygnębiała. Nie tak miało być, zupełnie nie tak. Miał ten urlop spędzić z nią w Bieszczadach, cały tydzień, a tymczasem wyszło jak wyszło. Najpierw Basiulka złapała grypę,  a teraz ten kurs i seminarium dyplomowe w Krakowie. Tak za nią tęsknił, że aż czasem go roznosiło. Mógł zostawić wszystko i jechać do Krakowa gdyby znalazła dla niego choć chwilkę...  A może nie chciała żeby tam z nią był... Jezuuuu, co też mu po głowie chodzi, jak może tak myśleć o niej? - Jeszcze ten przymusowy urlop do ciężkiego - burknął pod nosem. Nie mógł wysiedzieć, chętnie by jeździł z chłopakami na akcje, ale z naczelnikiem nie było gadania.



  • Hej Jaaaasiek! - zawołał Janka Zawisza, gdy Zuber wychodził ze schroniska głównym wyjściem. Dawid stał w pobliżu i palił papierosa - już trzeciego w ciągu godziny. Wciąż nie mógł się uspokoić po tamtej akcji z rowerzystą. To był pierwszy śmiertelny przypadek w jego karierze zawodowej ( to już czwarty rok był ratownikiem). Do tej pory miał szczęście, bo wszystkie jego akcje kończyły się w miarę pomyślnie. Tym razem się nie udało i umarł dwudziestoletni chłopak. Miał świadomość tego, że to nie pierwszy ani ostatni raz kiedy będzie musiał się z tym zmierzyć. Nawet nie zmienił ubrania, nadał był w służbowych ciuchach. 
  • Trzymasz się jakoś?  - Zuber poklepał kumpla po plecach. Strasznie było mu przykro z powodu tego rowerzysty. Julek powiedział że to Dawid go reanimował. - Słyszałem od Tomka że ten rowerzysta... Przykro mi. 
  • Jak się czułeś, kiedy pierwszy raz zszedł ci turysta Zuber? - Dawid patrzył w ciemne niebo zasnute chmurami. Ostry wiatr bezlitośnie targał jego ciemne kręcone włosy. Noc była zimna, temperatura spadła do dziewięciu stopni Celsjusza, ale jemu to nie przeszkadzało. Uwielbiał szwendać się nocą, zwłaszcza w górach, lubił gdy wiatr smagał go po twarzy. 
  • To był twój pierwszy śmiertelny przypadek? - Janek oniemiał. Nie mógł  w to uwierzyć, gdyż on sam nie miał tyle szczęścia, jego przypadków nie dało się policzyć na palcach jednej ręki. Ale rozumiał Dawida, bardzo dobrze go rozumiał. Ciężko jest się pogodzić z tym, że ktoś umarł na twoich rękach, podczas reanimacji, bo nie miałeś na tyle mocy by go zatrzymać na ziemi. To najgorsze co może być. 
  • Taaaa - odparł Zawisza i pociągnął papierosa, a potem mocną się zaciągnął. Po chwili zaczął kaszleć. Dawno tyle nie wypalił w ciągu godziny. 
  • Wiem  co to znaczy - oznajmił kiedy kolega na niego spojrzał. - Moim pierwszym przypadkiem była młoda dziewczyna... miała z osiemnaście lat. Też mi zeszła przy resuscytacji... Serce siadło. - Powiedziawszy to zamilkł na dwie minuty i zamknął oczy. Doskonale pamiętał tamten dzień i tamten moment. Nawet nie miał za sobą roku służby kiedy to się stało. Długo nie mógł tego strawić, a przy tym stale towarzyszył mu lęk, że znów będzie musiał przez to przechodzić. - Była chora od urodzenia i nie mogła chodzić po górach, ale nie umiała sobie odpuścić.  Kochała je całą sobie i jednocześnie liczyła się z ryzykiem, tak jak każdy alpinista kochała ryzyko. To jej brat nas wtedy wezwał, a gdy umarła... położył się na ziemi i ryczał, a ja nie wiedziałem jak mam z nim rozmawiać. Był jedyną osobą jaką miał. Dobrze że Łukasz z nami był, bo ja ledwo mówiłem. 
  • Kurwa mać, to faktycznie słabo. Pewnie nadal nosisz to w sobie. - Patrzył na kumpla z bólem w oczach. Nie chciał sobie nawet wyobrażać jak się wówczas czuł Zuber. Zacisnął zęby i zasyczał. - Potowrne. 
  • Nie ma dnia żebym o tym nie myślał Dawid, ale wiesz jak jest...  Życie toczy się dalej, a my musimy dalej pracować i nie ma zmiłuj się. 
  • No właśnie. - Zawisza wyrzucił papierosa do kosza, ale wcześniej zdusił końcówkę, żeby się nie tlił. - Nie mogę się pozbierać.  
  • Co było przyczyną śmierci? - spytał Zuber. - Wiesz coś od Zawady?  
  • Jeszcze niewiadomo. Rodzina poprosiła o sekcje zwłok. Według Zawady to mógł być wylew albo miał tętniaka który pękł, gdy uderzył głową o kamień. Myślę, że to drugie najbardziej prawdopodobne. 
  • Raczej tak - zgodził się Janek. Podrapał się po głowie i rozejrzał dookoła. Góry były ledwo widoczne, nawet oświetlenie schroniska nie pomagało. Można było jedynie dostrzec malutkie świecące punkciki w dole - to był Nowy Targ. Zaczął chodzić w te i we wte żeby mu nie było zimno. On również uwielbiał siedzieć na dworze nocą, gdzieś wysoko. 
  • Już dawno się tak podle nie czułem. Tak wrednire, że nawet kurna czysty Johnny Walker nie pomaga.
  • Wierzę ci, ale musisz jakoś się pozbierać bo to nie koniec. - Mówił to patrząc smutno na Zawisze. - To samo mówię Orzekiemu. Może to brutalne, lecz nie mamy wyjścia. Kostucha nie przestanie nam stawać na drodze.  
  • Masz racje. - Pokiwał twierdząco głową. 


  • Chcesz szluga Zuber? - Wyciągnął paczkę papierosów i podsunął koledze. 
  • Nie dzięki, rzuciłem to cholerstwo już dawno. Rafał mnie wciągnął jak byliśmy w liceum,  a potem żałowałem. Dwa lata zrywałem z fajkami.
  • Ja rzuciłem pół roku temu, a dziś znów musiałem zakurzyć. Na szczęście jeden miły pan z obsługi  schroniska mnie poratował paczką. - Pomachał mu paczką przed nosem, po czym wyjął następnego szluga. 
  • Ej Zawisza... czy ty czasem nie skończyłeś dyżuru o 22 - giej? - Patrzył na niego podejrzliwie. 
  • Skonczyłeś, skończyłeś...  - odparł podpalając kolejnego papieroska. 
  • To co ty tu jeszcze robisz? - zdziwił się Zuber. - Nie masz przypadkiem  w chacie dziewczyny do przytulania? 
  • Magda jest u ciotki w Ojcowie. Wraca pojutrze - odparł i wypuścił z ust chmurkę dymu. 
  • To znowu nie będzie przyjemności? - Zuber puścił Zawiszy oko.
  • Znowu? Jakie znowu chłopie? Ja to teraz na brak seksu w związku nie mogę narzekać. Absolutnie. Poczekaj jak twoja Basia w ciążę zajdzie... - Teraz Dawid zaczął się przechadzać po dziedzińcu przed schroniskiem. 
  • Mam rozumieć, że nie wyrabiasz? - Uśmiechnął się zbójecko.
  • Coś w tym sensie Zuber. - Dawid trącił kumpla w ramię. 
  • Chcesz się przejść w stronę czoła Turbacza? - zaproponował Zuber. - W drodze powrotnej zrobimy kółko. 
  • No dobra, ale po co się tak rozdrabniać? Chodźmy od razu na Gorc i wrócimy tu przez Maciejową. 
  • Ale ci wali w poddasze Dawidoff. - Zuber postukał się w czoło, a potem roześmiał się na cały regulator.
  • Taka pora, że wali w kopułe. Co ci poradzę. - Oparł się o ścianę przy wejściu do schroniska. 
  • Mnie już zaczyna roznosić bez roboty. Odkąd mnie szef  wygonił na przymusowy urlop cały czas kombinuje jak się wkręcić w akcje tak żeby on tym nie wiedział. Normalnie kurna nie śpię po nocach, bo obmyślam strategie... A jak nie wymyślę wynajme Sherlocka. 
  • To za co masz ten karny urlop? - spytał rozbawiony Zawisza. Nie sądził, że komukolwiek uda się poprawić mu humor, ale Jasiek tego dokonał, niesamowte. Miał gadane skurczybyk...  jak ten siostrzeniec Figły. - Opowiadaj Zuber, bo ciekaw jestem czym podpadłeś Łukaszowi, że cię wywalił na to wolne.
  • To przez Calvina... on mi to załatwił - zażartował Jasiek. Mówił półszeptem.
  • Ten psycholog z Yorku? - Zawisza dotknął palcem skroni. - No Rafał opowiadał mi że niezły agent z tego Brytyjczyka. 
  • Masz czołówki? - spytał Zuber. - Mogą się nam przydać na tym Gorcu. Tam nie ma światła.
  • Nie mam, ale skoczę szybko do dyżurki i zaraz będę miał. - Wskazał palcem na wejście do schroniska. 
  • To leć Dawidoff, czekam. 


Fot. Kasia Dudziak (Kot Floyd spod Bereśnika, nazwany tak przez moje córki) 

Gdy Justyna otworzyła oczy zaczynało już świtać. Obudził ją długi dżingiel telefonu, który sygnalizował, że przyszedł sms. Oczywiście zapomniała wyłączyć dźwięku przed pójściem spać. Była tak padnięta i podminowana wieścią o Michale, że nie miała już ochoty na nic poza spokojnym snem. Spała tak twardo, że nawet nie słyszała jak Jasiek wyszedł z pokoju ani jak wrócił. Mogło się walić i palić, a ona spała dalej. Sms był od Calvina i doszedł ze sporym opóźnieniem. Wysłał go koło dwudziestej trzeciej w nocy, gdy ona już była w krainie Morfeusza. Dostała fotkę na której Cal był z Rafałem z dopiskiem "Wariuje bez ciebie". - Kocham cię ty wariacie - powiedziała cicho patrząc na ekran telefonu. Wpatrywała się w zdjęcie szeroko uśmiechnięta. Sama za nim tęskniła, każdy kolejny dzień bez niego dłużył się w nieskończoność. Jego nieobecność stawała się coraz bardziej nieznośna. Zakochała się w nim jak gówniara i wcale nie było jej wstyd z tego powodu. To co się między nimi działo tuż przed jego wyjazdem było niesamowite. Nawet nie przypuszczała, że po tych wszystkich przejściach z Marcinem zdoła się jeszcze tak mocno zakochać w mężczyznie... W Filipie nie potrafiła, choć był kochany i troskliwy tak jak Coulter. Gdyby nie jego smsy z wyrazami wsparcia pewnie by oszalała. Potrzebowali go, ona i Dawid. Synek non stop wypytywał ją (przez telefon) kiedy wróci Calvin. W sumie wszystkim truł na ten temat. Chwilami miała dość tłumaczenia mu ciągle tego samego, że Anglik i Rafał przylecą, kiedy będą mogli. - No ale mama, przecież mówiłas, że będą za trzy dni - marudził młody Orzecki, gdy siedzieli przy śniadaniu przed przyjściem Jaska.



Fot. Kasia Dudziak, widok z gościńca Bacówki pod Bereśnikiem, Beskid Sądecki 


Wstała z łóżka i podeszła do okna, po cichutku, żeby nie obudzić śpiącego na piętrze Zubera. Od razu dało się zauważyć, że nad ranem padało. Wystarczyło spojrzeć na zaparowane okna. Na zewnątrz było prawie biało, wszechobecna mgła pochłonęła prawie całą panoramę.  Widoczne były tylko niektóre pagórki. Otworzywszy okno lekko się wychyliła i rozejrzała. Miałaby widok na Tatry i Pieniny, gdyby cokolwiek było widać. Nagle naszła ją ochota na spacer w okolice schroniska. W ogóle nie wadziła jej ta aura, która innych zniechęcała do wędrówek. Ona wręcz uwielbiała taką pogodę, dżystą i wietrzną, no i zapach trawy po deszczu. Może przy okazji zobaczy wschód słońca - już dawno nie oglądała wschodów słońca, będąc na szczycie. A tak swoją drogą, kiedy ostatnio napawała się tym niezwykłym widokiem? Tak dawno, że już nawet nie pamiętała... Teraz miała super okazję i nie mogła jej zmarnować. Odeszła od okna, zamknęła je i poszła po swój plecak, który poprzedniego dnia wsadziła do szafy, a następnie wygrzebała z niego świeże ciuchy. Poszła do łazienki i wróciła przebrana. Na wierzch założyła swój ulubiony zielony polar żeby nie zmarznąć, bo chłód potęgowany przez wiatr zdawał się być przeszywający. Zabrała swój aparat żeby uwiecznić trochę obrazków i wspomnień z tego czarownego miejsca. Turbacz był jednym z jej najulubieńszych miejscówek w Gorcach, potem Maciejowa, Lubań, Gorc. Właściwie nie było tu zakątków, których by nie pokochała. Gorce kochała najbardziej ze wszystkich pasm, bo były jej domem od małego. Dzięki Rafałowi, Jaśkowi i Łukaszowi znała je na wylot. Najciekawsze widoki podziwiała stojąc na szczycie Lubania albo z wieży.



  • Dzień dobry siostra - przywitał się Janek, który przyszedł dziesięć minut po niej.  W dłoniach dzierżył termosy z kawą. Zastał ją siedzącą na murku przy kierunkowskazie z obiektywem wycelowanym w słońce. Przetarł zaspane oczy i spojrzał w dal. Widok wschodzącego słońca zawsze był dlań urzekający.  Te czerwienie, fiolety, wiązki złota i pomarańczy zachwycały niebywale. 
  • Obudziłam cię? - spytała zerkając w kierunku Janka. Wiatr rozwiewał jej rozpuszczone włosy sięgające do połowy pleców. Momentami musiała je przytrzymywać dłońmi żeby nie leciały na twarz.
  • Nie, nie, sam sobie nastawiłem budzik. - Mówiąc to kręcił przecząco glową. - Też chciałem zobaczyć wschód słońca. 
  • O której poszedłeś spać? - Nie mogła oderwać oczu od nieba, ktore dosłownie gorzało, pierwszy raz widziała taką  żywą czerwień przy wschodzie słońca. Gdyby umiała malować przeniosła by ten widok na płótno. 
  • Ooooj bardzo późno. Byliśmy z Zawiszą na Gorcu i wróciliśmy na Turbacz przez Maciejową. - Był strasznie ciekaw czy Justyna da się nabrać na ten sam numer co on. Z trudem powstrzymywał śmiech. Udawanie powagi nie było jego mocną stroną. Takie sztuczki wychodziły tylko naczelnikowi Fgle.
  • Jaja se robisz? Jak przez Maciejowa z Gorca, którędy? - Popatrzyła na niego jak na kosmitę. - Jasiek... ty się dobrze czujesz? 
  • To samo wczoraj powiedziałem Zawiszy. - Strzelił uśmiech karpia. 
  • Mam rozumieć że to Dawid wymyślił taką ciekawą trasę? - Justyna zaczęła się śmiać. Już dawno nikt nie powiedział jej nic śmieszniejszego. 
  • No nie... naczelnik Łukasz. Kazał nam wytyczyć nowy szlak - żartował Janek. 
  • Po nocy? - Roześmiała się jeszcze bardziej. - Ale z was żartownisie. Przypominam, że prima aprilis był dawno temu. 
  • Kawe chcesz? - Podał jej termos, który trzymał w lewej ręce. 
  • A dzięki bardzo Jasiek. Miło, że o mnie myślisz. - Posłała mu czarujący uśmiech. 
  • Cała przyjemność po mojej stronie sister. Zdrowie! - rzucił uśmiechnięty Zuber i stuknął swoim termosem o jej termos. 
  • Nasze zdrowie Jasiu! 
  • To co, gdzie dziś idziemy jak dojedziemy do Szczawnicy? - zapytał siadając obok niej na murku. Chwilę później pociągnął kolejne kilka łyków kawy. 
  • Ty się mnie pytasz? Mówiłeś, że niebieskim z Palenicy i pod Durbaszkę - przypomniała Justyna. Po chwili zastanowienia dodała. - I myślałam żeby jeszcze dziś Wysoką zahaczyć, a jutro od razu pchać się  na Rozdziele i Radziejową. Co ty na to? 
  • Chyba wygodniej będzie jutro wyhaczyć Wysoką i już się nie wracać pod Durbaszkę. 
  • W zasadzie masz rację - zgodziła się Justyna. 
  • W końcu nie z przypadku jestem tym przewodnikiem, nie?
  • Odezwał się spec. - Powiedziawszy to Orzecka prztyknęła go w ucho. 
  • Cześć Wam - odezwał się  do nich Zawisza, który właśnie podszedł. Nie miał już na sobie służbowych łaszków tylko ciemną koszulkę z krótkim rękawkiem, ciemne jeansy Levisa i skórzaną kurtkę. Ciemne okulary przeciwsłoneczne założone miał na głowę. 
  • Cześć Dawid - przywitała się Krakuska. 
  • Siema Justyś. - Zawisza uśmiechnął się szeroko i pocałował ją w rękę. - Wcześnie wstałaś. 
  • Ostatnio rzadko mi się to zdarza. Mój mały królewicz lubi się wyspać,  a ja przy nim więc nici ze wschodów. 
  • Cześć Zawisza, ty już idziesz na dół? Nie czekasz na chłopaków, żeby się z nimi zabrać? - spytał zdziwiony Jasiek. 
  • A przejdę się trochę, co mi szkodzi? Czas mam. - Dawid pokazał na swój zegarek na ręce. 
  • Pewnie, co będziesz jechał z tymi leniami - żartował znów Zuber. - Po górach się chodzi nie jeździ. 
  • No jasne Janosiku. - Teraz Dawid się roześmiał, a Justyna mu zawtórowała. - To o której schodzicie do tej Łopusznej. 
  • Gdzieś koło ósmej - odparła szybko Justyna. 
  • I gdzie się wybieracie? -  Zawisza poprawił sobie opadnięte ramię plecaka. 
  • Z Palenicy pod Durbaszkę, tam dziś nocujemy. - Jasiek przeczesał czarne lekko rozczochrane włosy palcami. 
  • Łooożesz ty, aleś trafił. Akurat mam tam dyżur wieczorem. Z Ryśkiem Wyszką. 
  • Powaaaaga? - Zuber nie dowierzał. 
  • No taaaak, taaak... 
  • No to gitara stary. Wpadniemy do was do dyżurki jak ogarniemy Wysoki Wierch. 
  • Herbatke przynajmniej jakąś wypijemy Zuber, nie? - Zawisza trącił go w ramię. 
  • Pewnie, że tak. Tyle, że ja z prądem, a ty bez. 
  • Ja też bez prądu. Chce mieć na jutro mocną głowę - wtrąciła się Justyna. 
  • A Zawada gdzie będzie? 
  • Zawada ma być w Rabce, ale pewnie będzie kursował w te i we wte. 
  • A wasz szef ma trzy dni wolnego - oznajmiła Orzecka. - Bo niańczy mojego Dawida. Wczoraj bawił się z nim w niedźwiadzia. 
  • Rozumiem, że za niedźwiedzia robi nasz szef - zgadywał Jasiek. 
  • Jak wczoraj dzwonił to siedział pod stołem. - Powiedziawszy to Justyna wubuchła historycznym śmiechem. Pomysły Dawida coraz bardziej go rozbrajały. - Dawid zabronił mu wychodzić z jaskini przez godzinę. 
  • Że jak? - Teraz to Zawisza zaczął się histerycznie śmiać. 
  • Widzisz Zawisza, nasz szef został specyfikowany przez pięciolatka. Tylko on się nie boi mu podskoczyć. Nawet go pod stół zagoni - rzucił ubawiony do łez Zuber. - Tylko nie mów tego nikomu bo nas Łukasz zabije. 
  • Spokojnie Zuber... Mój... mój syn każdego...  zagoni pod stół... nie tylko waszego szef.  - Justyna z trudem opanowała kolejny napad śmiechu.
  • Dobra kochani... ja... ja już się zmywam, bo jeszcze tu padnę ze śmiechu,  a jak padnę to nie zdążę na dyżur. A jak się spóźnię to mi nawet syn Justyny nie pomoże. 
  • No ja też bym nie chciał żeby mnie ten niedźwiedź dojechał. Narazie Zawisza
  • Do zobaczenia, trzymajcie się  - pożegnał się Zawisza i ruszył w swoją stronę. Odchodząc wciąż się śmiał. 

Dziękuję Wszystkim za odwiedziny, czas na lekturę i komentarze. Dziękuję że Jesteście.  Pozdrawiam serdecznie!!! 

27 komentarzy:

  1. Faaaajnie. Takie chodzenie po gorach jest super. I czytanie o tym chodzeniu też. ;)
    A praca ratowników latwa nie jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Kochana Radiomuzykantko :) będzie ciąg dalszy niedługo mam nadzieję. Jak się jutro wezmę do roboty. Praca ratowników jest niesamowicie ciężka. Dzięki za wizytę ściskam mocno.

      Usuń
    2. Jest trudna i niebezpieczna a opowiadanie piękne

      Usuń
    3. Bardzo ciężka i bardzo niebezpieczna. Praca ratowników to praca na 24. Poświęcenie się czlowiekowi w 100 %.

      Dziękuję Ervisho najserdeczniejsze pozdrowienia.

      Usuń
  2. Hej Agnieszko:) miło że jesteś. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam wszystkich wędrujących od schroniska do schroniska, wielu z ogromnym ekwipunkiem.
    Widywałam w górach cyklistów, szlaki były trudne dla pieszych, a co dopiero dla rowerzystów, wypadki więc to chyba częsta sytuacja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Jotko :)

      Tak ostatnio czytam kronikę GOPR u i widzę że wypadki rowerzystów w górach są częste. Niektóre bardzo trudne to podziwiam ich. Ja bym sie zaraz wywaliła. Niesamowite.

      Ściskam Cię mocno Kochana

      Usuń
  4. Podziwiam wszystkich wędrujących od schroniska do schroniska, wielu z ogromnym ekwipunkiem.
    Widywałam w górach cyklistów, szlaki były trudne dla pieszych, a co dopiero dla rowerzystów, wypadki więc to chyba częsta sytuacja...

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedz mi Kasieńko skąd Ty czerpiesz inspiracje? Widzę, że na pewno inspirują Cię miejsca - a bohaterowie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęło się od serialu w typ Ratownicy z Bogusiem Lindą tylko tam TOPR owcy byli. Genialny serial polecam, jest za free na vod pl. Poza tym moje doświadczenia i zdarzenia. Bohaterowie to moi idole, aktorzy i nie tylko :) n.p Rafał jest podobny do Michasia Czerneckiego, Łukasz do Żebrowskiego, Jasiek do Janka Wieczorkowskiego, a Calvin do mojego ang gitarzysty Gilmoura :)

      Usuń
    2. Dziękuje za czas Kochana i wizytę. Ściskam mocno

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana, bardzo mi miło. Ściskam mocno

      Usuń
  7. Miałem kiedyś dawno do czynienia z TOPR-owcami - na szczęście tylko jako uczeń, uczyli mnie, jak bezpiecznie posługiwać się sprzętem alpinistycznym. Czasem trochę opowiadali o swojej pracy - byłem dla nich naprawdę pełen podziwu...

    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny odcinek Twojej sagi, Kasiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to teraz mnie zastrzeliłeś z tym TOPR em. Ty się wspinasz? Mój ojciec też się wspinał. Raz polazł z kolegami na Mount Blanc, a poza tym bardzo dużo z mama chodził po Tatrach i Bieszczadach. Ratownicy GOPR i TOPR sa bardzo fajni i lubią dzielić się swoimi doświadczeniami. Zazdroszczę że miałeś taką możliwość.

      Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Chodziłem swego czasu sporo po górach, ale się nie wspinałem - szkolenie sprzętowe było mi kiedyś potrzebne do bezpiecznej pracy na wysokości, żeby troszkę lepiej zarabiać ;)

      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Jak tu wchodzę, to zawsze mi się zachciewa w góry. Ten kot wyszedł Ci świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Gorzka :) Góry przyciągają jak magnes... jak zaczniesz łazić to amen w pacierzy... już Ci to zostaje. Dziękuję za kota, kocham tego sępa spod Bereśnika. Zawsze przy mnie siedzi jak jem śniadanie albo cokolwiek.

      Usuń
    2. Dziękuję za wizytę Kochana. Ściskam mocno

      Usuń
  9. Dobrze się czyta tą historię z górami i ratownikami!Czuć więź między bohaterami Twojej opowieści. I te odniesienia do dawnych szkolnych miłości...Fajne dialogi. Czekam na dalszy ciąg.
    Pozdrawiam serdecznie, Kasiu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Danusiu. Cieszę się że tu Jesteś. Bardzo miło się czyta, że kogoś to wciągnęło. Dziękuję za czas na lekturę. Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  10. To się znowu dzieje, ho, ho. Chłopaki mają co robić. Czyta się jednym tchem, a dialogi są bardzo naturalne. Tak jak w życiu, bez ściemy. Jestem pełna uznania, tyle tu jest czytania. A zdjęcia też cudne, zwłaszcza to drugie i trzecie (kocham zachody słońca) i ten kot Floyd z taką skupioną miną, jakby zwęszył mysz ;) Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kasiu, zaraz wczytam się w kolejny rozdział, bo wiesz, że to moje klimaty!
    Szlaki, schroniska, górskie szczyty... i ukochana Szczawnica.
    Nawet praca ratowników jest niezwykle intrygująca, bo to cisi bohaterowie!
    A fabuła Twojej powieści bardzo wciągająca, więc czytam dalej...
    Ślę uściski i pozdrawiam Cię cieplutko :-))
    Anita

    OdpowiedzUsuń
  12. Kasia, ile miejsc przedstawiłaś w swoim opowiadaniu. Jestem pod wrażeniem. I te zdjęcia. Koniecznie muszę kiedyś wejść na Babią Górę, bo jeszcze nie miałam okazji tego zrobić. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej Kochana!
    Powolutku nadrabiam. Widzę, że wzięłaś sobie do serca dogodzenie wszystkim w tym rozdziale bo mamy i góry i wątki obyczajowe, trudy życia ratowników a w bonusie zabawę w niedźwiedzia, która mnie rozbroiła xDD Uwielbiam Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Kasiu! Czy mogę zwracać się do Ciebie po imieniu? (Ja jestem Karolina, ale wszyscy mówia na mnie Kina)

    Szkoda mi Dawida. Z powdu choroby nie może robić wielu rzeczy. Dzieci potrzebują rozrywki, a samo siedzenie w domu nuży.
    Już się nie moge doczekać na ponowne spotkanie Justyny z Anglikiem :)

    PS. Na moim blogu podałam Ci namiary na Secret Garden z obłędnym Hyun Binem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Karolinko. Jasne że możesz 😃 Nie widzę problemu. Ja myślałam, że masz na imię Kinga, nie wiem czemu. Może się nazwą bloga zasugerowałam. Dziękuję za namiary na ten serial. Ostatnio łyknęłam dwa inne seriale i były super.

      Dawidek przebojowy jest, ale też mamie daje w kość.

      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za czas na lekturę.

      Kasinyswiat

      Usuń