Proza, góry i muzyka

środa, 19 sierpnia 2020

Z cyklu Kasine Pisanie : Idąc pod prąd cz. 23

Rozdział 23

Palenica,  Małe Pieniny - koniec maja 2018


Fot. Kasia Dudziak, widok na Dunajec ze szlaku żółtego na Bereśnik 


Nigdy nie wyjeżdżali na Palenice wyciągiem, zawsze wychodzili pieszo, choć to stroma cholera jest.  Lubi dać w tyłek, szczególnie przy upale. Tak samo Sokolica i Wysoka.  Po deszczu potrafiło być bardzo nieciekawie. Kiedyś (kilka lat wstecz) Kynia skręciła sobie kostkę przy schodzeniu z Trzech Koron do Sromowców Niżnych, cud, że jej nie złamała. Noga tak ją bolała, że Rafał musiał ją nieść na barana całą drogę aż do centrum Szczawnicy. Do południa nie padało wcale, tyle co nad ranem, gdy jeszcze byli pod Turbaczem. Trasa którą schodzili do Łopusznej była nawet w porządku, więc zeszli szybko, bez potyczek. Po drodze zatrzymywali się trzy razy, gdyż szlaki czerwony i czarny były bardzo ciekawe widokowe. Mieli na to czas, nigdzie im się nie spieszyło. Ze Szczawnicy pod Durbaszkę mieli dwie godziny drogi więc mogli iść na luzie. Gdy już byli na dole przy szosie i czekali na Filipa Gawędę ( miał ich zabrać do Krościenka nad Dunajcem) zadzwonił Łukasz żeby o coś zapytać Justynę, już zaczynał mówić kiedy Dawid wyrwał mu telefon i zwiał na werandę. Pochwalił się, że potrafi już wymienić wszystkie szlaki w Beskidzie Wyspowym. W nocy zamiast spać siedział nad książkami o Beskidach i zagadywał Kynie o różne rzeczy. Wszystko by było dobrze gdyby nie była taka zmęczona. Kiedy zasypiała na siedząco młody Orzecki natychmiast ją budził. - Ciocia nie śpij, bo cię porwią Janosiki - ostrzegł ją pięciolatek. Za dnia musiała męczyć się przy korekcie kolejnych egzemplarzy jakiegoś durnego romansidła pt. Wyrwana z sideł pożądania" więc młodego pilnował wujek naczelnik, dopiero koło 18 - tej przejmowała pałeczkę i zajmowała się swoim ulubieńcem. Orzecka zaczynała się bać, że Dawid w końcu zamęczy przyjaciółkę i brata mamy. Kategorycznie zakazała synowi zaganiania wujka pod stół i poleciła mu oddać aparat Łukaszowi. - Ale mamo, wujek jest iealnym niedźwiedziem, a stół to jego jaskinia - protestował chłopczyk. Po tych słowach usłyszeli histeryczny śmiech Krysi. Na tym skończyli rozmowę.  Mieli zadzwonić do nich, gdy dojdą do schroniska pod Durbaszką.  Babci Jasi i wujka Henia nie było bo wyjechali do kuzynki do Zawoi.





  • Już niedaleko siostra, dawaj do góry - mobilizował ją Janek. Justyna szła trzydzieści metrów za nim i sapała. On stał w miejscu gdzie był prześwit, a nad głową krzesełka. Ludzi na wyciągu było jak na lekarstwo. 
  • Niedaleko? - zmarszczyła brwi. - Rozumiem że mówisz o najbliższym szczycie. 
  • Dawaj dawaj, jesteś w tym dobra. Twoja mama po takiej przerwie by nie dała rady. Musiałbym ją nieść. - Zuber stał oparty o drzewo i patrzył w stronę Bereśnika w Beskidzie Sądeckim. 
  • Tak, z pewnością padłaby już po pięćdziesięciu metrach. - Justyna przyspieszyła kroku. 
  • Raz ją z Rafałem wyrwaliśmy na Strzebel to prawie nas zabiła... Oczywiście poszliśmy tym czarnym szlakiem z Kasinki Małej, a wiesz jak tam jest bosko jak pada... To był pomysł twojego brata, żeby nie było. 
  • Fantastycznie. - Orzecka przewróciła oczami. - Biedna mama. 
  • Akurat nas złapała ulewa w drodze to se wyobraź co w nią wstąpiło. - Janek posłał jej lisi uśmieszek. - Burza była z piorunami, taka na fest wiesz? 
  • O Jezusie... - Krakuska zrobiła przrażoną minę. 
  • Zadzwoniła po waszego tate, żeby po nią przyszedł i zabrał ją z tego piekła. - Góral przestąpił z nogi na nogę. - Oczywiście nie mógł bo był u klienta więc zadzwoniła do brata i się wydarła na niego, a szef akurat był na akcji, w dodatku mocno czymś zdenerwowany także nie było gadania. Jak jej powiedział że nie wyśle śmigłowca to usiadła na kamieniu, płakała i przeklinała Rafała. Mogła chociaż powiedzieć, że kostke złamała to by kogoś wysłał nie? Ale że była  na wycieczce z ratownikiem... 
  • Janek... ty ratownik i takie rzeczy gadasz? - Popukała się w czoło.  
  • Żartuje no, ale sytuacja była naprawdę komiczna. Myślałem, że ona go tam udusi gołymi rękami. Jeszcze jej powiedział że na Strzebel jest tylko pół godziny, więc Wasza mama co pół godziny pytała nas czy daleko jeszcze. Czujesz bluesa? 
  • Rafał to jednak stuknięty jest - oświadczyła i zaczęła się śmiać.  Wreszcie stanęła koło Jaśka i razem oglądali Szczawnicę z góry. 
  • Lepszej wycieczki jej nie mógł zafundować, wariot jeden. - Janek popatrzył na Justynę. - Ja bym mojej w życiu nie wziął w góry bo by mnie zabiła już przy pierwszym podejściu.
  • Ale w końcu zdobyła ten Strzebel, nie? - spytała Justyna wpatrując się w widoczny na horyzoncie Beskid Sądecki. Bardzo lubiła to pasmo, za to, że prawie nie było tam tłumów. Widok z tego miejsca gdzie stali był rewelacyjny. Już siódmy raz szła na Palenice i zawsze lubiła patrzeć na dół z tego punktu. 
  • No wylazła, ale co żeśmy się z twoim bratem nagadali żeby chciała iść dalej to masakra. 
  • Twoja mama nigdy nie chodziła z ojcem po górach? 
  • A coś ty kobieto, w życiuuuuu - obruszył się Jasiek. - Pierwsza i ostatnia jej wycieczka to była ze szkoły na Śnieżnice. 
  • A nie na Giewont? - zdziwiła się Orzecka. 
  • Taaa, na Giewont by ci weszła, moja mama. Poczeeeekaj. - Powiedziawszy to wybuchnął śmiechem. Tylko Justyna potrafiła go tak rozbawić. - Ona się boi na Gubałówkę wjechać kolejką, a ty ją na Giewont wysyłasz. Jesteś geniuszem siostra.
  • Wiem Zuber, wiem, a teraz chodź, bo chce się piwa napić, a żeby się napić piwa, muszę dojść na szczyt.  Idziemy Jasiek. 
  • A co ty sister nagle taka ożywiona jesteś? Dopiero co miauczałaś, że masz dość i chcesz wracać. - Znowu się nabijał. Krakuska nigdy nie miauczała, a przynajmniej nie przy nim. Zawsze super mu się z nią wędrowało. Gdzie by jej nie wziął, to Kynia czasem marudziła. 
  • Ja miauczałam? Eeeee przesłyszałeś się. - Orzecka strzeliła pokerową minę i popędziła przed siebie. 
  • Eheee - Szedł za Krakuską i się chichrał. Do szczytu był jeszcze kawałek.  
  • Co cię tak bawi Zuber? - zatrzymała się, odwróciła do niego i wsparła dłonie na biodrach. 
  • Wyobraziłem sobie twoją mamę na Giewoncie - odparł Jasiek i roześmiał się na głos. 
  • No czubek. - Pokręciła głową i zaczęła iść dalej. W końcu sama parsknęła śmiechem. 


Na piwo zatrzymali się w tej większej góralskiej knajpce znajdujacej się poniżej na polanie w bliskim sąsiedztwie zjeżdżalni grawitacyjnej. Zajęli miejsca na zewnątrz pod parasolem skąd  mieli super widoki na Pieniny Właściwe oraz większą część Małych. Zuber poszedł zamówić dwa Carlsbergi i frytki, a Justyna została żeby nikt im nie zajął stolika. Po chwili Jasiek wrócił z dwoma wysokimi szklankami, które postawił na stoliku, na frytki musieli poczekać dziesięć minut. Poza nimi było jeszcze dziesięć osób na zewnątrz i z siedem w środku. Kolejni klienci już nadciągali od strony stacji wyciągu. Na zjeżdżalni grawitacyjnej również było sporo ludzi. To była ulubiona atrakcja synka Justyny. Jak już się do tego dorwał ciężko było go odciągnąć. 

  • Ooo rety, a kogóż to moje piękne oczy widzą? - zawołał na widok Zawady Zuber. Wyglądało na to, że wracał z jakiejś akcji bo ubrany w . Za nim w odstępie pięciu metrów szedł drugi ratownik Witek Kawka. - Sam zastępca naczelnika się do nas pofatygował. 
  • Bo nie mogę szefa dorwać, a mam do niego pilną sprawę - wyjaśnił pochylony nad Jankiem Julek. - Nawet radia nie ma przy sobie. 
  • Szef niańczy Dawida - oświadczył Jasiek odstawiając szklankę na blat. 
  • No właśnie telefon szefa odebrał młody i powiedział mi, że wujek Łukasz nie może odebrać bo siedzi zamknięty w pokoju, a klucz jest złamany.  Wiecie o co  tu biega? 
  • Coooo? - Justyna aż się podniosła z ławki. O mało nie przewróciła szklanki z piwem. 
  • Co ty gadasz Zawada? Że niby Dawid go zamknął w pokoju i złamał klucz? - spytał Janek i zaczął się histerycznie śmiać. 
  • Czy ja niewyraźnie mówię? - Julkowi wcale nie było do śmiechu, wręcz przeciwnie. Cały był w nerwach. 
  • Co się stało szefowi? - Teraz do rozmowy włączył się Witek. Wysoki chudy  blondyn o szarych miłych oczach. Był trochę podobny do naszego skoczka Kubackiego i też pochodził z Nowego Targu. 
  • Ty Zuber co to za jaja są z tym naczelnikiem? - Zawada się skrzywił. Mówil cichutko, żeby nikt poza nimi nie usłyszał o czym mówią. Nic z tego nie rozumiał. - Bo nie ogarniam.  
  • Dużo by gadać staruszku. - Wzruszył ramionami. 
  • Kuzwa Zuber... nie wkurzaj mnie - wysyczał przez zęby Zawada.  
  • Czekaj Julek, ja zaraz tyrknę do Kyni, bo ona została z nimi w domu to się zorientuje co jest grane.  - Zdenerwowana Krakuska sięgnęła do lewej kieszeni polara po telefon. Występek Dawida zasługiwał na surową naganę, bez wątpienia. Co on sobie myśli? Żeby wycinać takie numery. 
  • Dzięki Justyna. - Twarz Julka rozjaśnił na moment uśmiech. - Powiedz szefowi, żeby do mnie zadzwonił, bo mam pilną sprawę.
  • Nie ma sprawy -  powiedziała wybierając numer przyjaciółki.  
  • To narazie ekipo, ja muszę wracać do chłopaków na miejsce wypadku. - Powiedziawszy to Zawada szybko się oddalił. Odchodząc pomachał im ręką.
  • Witek gdzie jesteście, w którym miejscu? - zatrzymał go Zuber. 
  • Na niebieskim szlaku, co schodzi do Orlicy.  Dwie starsze babki pojechały sobie ze dwa metry w dół bo ślisko było. Jedna ma rozbitą głowę, ale jest przytomna, druga też ale nóżka złamana. Będą żyły. 
  • To dobrze, bo wczoraj na Starych Wierchach Dawid... - zaczął Janek,  ale Witek mu uciął. 
  • Aaa tak słyszałem... I nie zazdroszczę Zawiszy. - Kawka spoważniał. 
  • Spoko, już się pozbierał - zapewnił go Jasiek. 
  • Witek idziesz?!  - zawołał na niego zastępca naczelnika. Był już dobre czterdzieści metrów od niego.
  • Leć, dogonię cię wiceszefie! - krzyknął do Julka. 
  • Ty a skąd Zawada wiedział, że my tu będziemy? - zaciekawił się Jasiek.
  • Wróżka zębuszka mu powiedziała - odparł Witek i pobiegł za Julkiem. 
  • Narazie Kawka. - Zuber pomachał mu i sięgnął po szklankę z piwem. Prawie kończył.
  • Ciszej Janek, bo dzwonię. - Justyna trzymała słuchawkę przy uchu i czekała na połączenie.  Jednocześnie machała wolną ręką koło swojej twarzy. -  Cholera, nie odbiera no.  Co ten jej Dawid znów wyciął? Jak ona teraz spojrzy w oczy Łukaszowi po tej akcji?
  • On to ma po Rafale. - Strzelił do niej uśmiech karpia. 
  • Halo Kynia, jesteś? Słuchaj Kochana, jest taki problem...  - odezwała się, gdy wreszcie udało jej się połączyć z Białko.  


Fot. Kasia Dudziak, Hala Gorc Kamienicki, Gorce 

W niecałą godzinę pokonali drogę z Palenicy do punktu rozejścia się szlaków  niebieskiego i żółtego w okolicy Rabsztyna. Góra ta zaraz rzucała się w oczy tym, którzy wychodzili od Szlachtowej. Tempo Justyny było coraz lepsze i Janek, który to zauważył nie omieszkał jej za to pochwalić. Jakby w ogóle nie miała przerwy w chodzeniu po górach. Uważał, że świetnie sobie radziła, może nawet by się nadawała na przewodnika górskiego, gdyby tylko chciała nim zostać. Łukasz natomiast od kilku dni namawiał ją na kurs ratownika medycznego, a ona obiecała, że to przemyśli. Jeden z dwóch postojów zrobili na rozległej zielonej polance z widokiem na Jarmute i ogromny płat Beskidu Sądeckiego po drugiej stronie. Wiosną ta wszechobecna zieleń aż biła po oczach. Obfitość kwiatów i wszelakiego ziela dała się zauważyć również teraz i fruwających nad łąką motyli, bo tych było tu bez liku, gdzie byś się nie obejrzał. - Pieniny są domem niezliczonej liczby owadów wszelakich i nigdzie indziej w Polsce takiej mnogości nie spotkacie - powtarzała im  w dziecinstwie babcia Jasia, która zawsze była wielką fanką Pienin. Na Trzech Koronach była chyba z trzydzieści razy. Znali ją najstarsi flisacy i górale pieninścy. Minęło dziesięć lat od czasu gdy ostatni raz była z nimi w górach. Potem zachorowała na serce i wszystko się skończyło. - Jesteś gigantka jak ta twoja babcia wiesz? - oświadczył z entuzjazmem Zuber. Miał racje, Justyna miała dużo ze swojej babci, a przede wszystkim silnego ducha i charyzmę. On znów był podobny do swego dziadka od strony mamy. Pan Kordian miał siedemdziesiąt cztery lata i dalej chodził w góry ze swoimi owcami na pobliskie pastwisko. Mieszkał w niewielkim domku z obejściem na polance pod szczytem o nazwie Bukowina Waksmundzka, całkiem niedaleko  zielonego szlaku na Turbacz. Nierzadko mu się zdarzało zachodzić na Halę Długą i odwiedzać tamtejszych baców. Poza tym całe Podhale znało dziadka Jaśka jako dziarskiego człowieczka o sercu mocnym jak dzwon.




  • Brakowało mi tego jak cholera - oznajmiła półgłosem leżąc na plecach w głębokiej pachnącej trawie obok Zubera i wąchała białą koniczynę, którą obracała w palcach. Była zrelaksowana, spokojna i szczęśliwa, już dawno się tak nie czuła. Ta chwila mogła się przedłużać w nieskończoność. Bliskość gór napełniała ją radością i błogością. Przynajmniej przez chwilę miała spokój od marudzącego syna. Od kilku dni ostro dawał wszystkim popalić. 
  • Zasłużyłaś na porząďny odpoczynek siostra. - Janek obrócił się na prawy bok i spojrzał na Krakuskę.  - Jak się szef trochę pomęczy z młodym to nic mu się nie stanie.
  • Pod warunkiem, że mój syn go nie zamęczy na śmierć. - Przygryzła wargę i pokręciła głową. 
  • Ciebie nie wykończył, a jesteś przy nim non stop. - Mrugnął do niej porozumiewawczo, a następnie poprawił rozczochrane kruczo czarne włosy. 
  • Ze mną to co innego Jasiek... jestem jego matką i już przywykłam do tych jego numerów... - oznajmiła i ściągnęła kumplowi z koszulki małego czarnego owada nielotka po czym odstawiła na rozłożystego liścia rosnącego pośród bujnej trawy. Nie miała zwyczaju ich zabijać tak jej mama, która panicznie bała się tych wszystkich górskich żyjątek. 
  • Pod warunkiem, że nie ucieka ci i nie wyskakuje na ruchliwą ulice - przypomniał Zuber. Na chwilę spoważniał, gdyż tego wymagała sytuacja. Nie mógłby się z tego śmiać 
  • Kynia ci mówiła? - popatrzyła na niego zdziwiona, a potem kontynuowała. - No tak, to było straszne... nie powiem, że nie. Myślałam, że go uduszę gołymi rękami. Na szczęście jeden facet go złapał i odciagnął zanim nadjechał ten wielki van bo... - Na samo wspomnienie robiło jej się słabo.  
  • Wyobrażam sobie, co czułaś. - Faktycznie wiedział o tym od Kyni i nieźle go to przeraziło. Justyna przeżyła istny koszmar, a ten mały psotnik sam był wystraszony gdy zdał sobie sprawę że to auto mogło go zabić. 
  • Nagle stał się taki nieznośny - przyznała zmartwiona Justyna. Zaczynała się bać, że traci nad nim kontrole. Był coraz większy i coraz bardziej świadomy.  - Są dni że wszystko jest na nie, a jak już znajdzie dziurę to drąży ją w nieskończoność niczym kret. 
  • Ja wcale nie byłem lepszy niż Dawid, uwierz. - Zuber posłał jej iście szelmowskie spojrzenie. 
  • Mój brat jako dziecko też był straszny.  - Krakuska związała włosy frotką -  tradycyjnie w koński ogon, a potem założyła opaskę. 
  • Rafał moja droga to w ogóle nigdy nie był grzeczny, a twojemu synowi czasem się  to zdarza... Rzadko, ale jednak 
  • Faktycznie - zgodziła się Justyna. Akurat patrzyła w stronę Trzech Koron, które z tego miejsca były super widoczne. Pięknie rzucała się w oczy wapienna biała skała czyli Okrąglica, na której opiera się platforma wiokowa. Tej góry nie dałoby się pomylić z inną, za nic w świecie. 
  • A ty wiesz, że córka Łukasza chodzi z tym Dorianem? Widziałem ich dwa dni temu jak siedzieli nad Ochotnicą i.... 
  • Co robili? Gadaj żesz. - Momentalnie podniosła się do pozycji siedzącej, a potem  wsunęła mu koniczynę za ucho.   
  • A co mogli robić nad wodą zakochani Justyna? - rozbawiony Zuber zaczął się chichrać.


  • No słucham Zuber, nie wstydz się o tym mówić... Ja też przy Calvinie raz odleciałam. - Mrugnęła do przyjaciela okiem. 
  • Łoooooooo, no co ty powiesz. - Góral wybałuszył na nią oczy. -  Kiedy i gdzie?  
  • Wzięłam go kiedyś nad jezioro w Hubie i... tak nas poniosło, że długo nie mogliśmy się opanować... Nagle zaczął mnie całować a, jaaaa... odleciałam. 
  • Zaraz... mówisz, że ty go nad to jezioro zaciągnęłaś i żeś z nim poszalała? - wszedł jej w zdanie Zuber. Był pod wielkim wrażeniem wyczynu Orzeckiej. - Noooo, widzę że siostrzyczka się rozkręca. 
  • Wyobraź sobie że... - nie dokończyła, bo nagle doszedł ich donośny krzyk jakiegoś człowieka, który najwyraźniej  wzywał pomocy. Szedł niebieskim szlakiem od  Wysokiej. 
  • Co się dzieje? - Janek błyskawicznie wstał z trawy i rozglądnął się.
  • Pomocy, ludzie, pomóżcie mi! - krzyknął znów wysoki siwy mężczyzna i osunął się na ziemię zanim Zuber zdążył do niego dobiec, pozostał jednak przytomny. Mógł być po pięćdziesiątce. 
  • Dzwonię po chłopaków Zuber - oznajmiła Justyna i oddaliła się z komórką w ręce. 
  • Proszę się nie martwić, jest pan już pod opieką ratownika. Niech pan powie co pana boli? - mówił Janek, który siedział na ziemi pochylony nad turystą. 
  • To... to... to chyba zawał, bo.... kuje... kuje mnie w klatce. - Poszkodowany ledwo mówił, jego oddech był bardzo nierównomierny. 
  • Spokojnie, zajmę się panem dopóki nie dotrą tu moi koledzy z GOPR u. Oni pana zabiorą do szpitala, bo ja akurat jestem na wolnym. Proszę się nie denerwować, będzie dobrze. 
  • To zawał, wiem że zawał... O jezuuuu jak boli! - powtarzał wystraszony mężczyzna. 
  • Niech się pan nie denerwuje, pomożemy - uspokajał go Zuber. - Jakie ma pan objawy? Proszę mi powoli wszystko opowiedzieć. 
  • Mam...  okropny ból w klatce i...  lewa ręka mi drętwieje, a poza tym... płatki mi przed oczami latają. - Przyłożył rękę do lewej piersi, żeby pokazać Zuberowi o co chodzi.
  • Choleraaaa, to raczej na stówe zawał serca. Muszę panu coś podłożyć pod plecy, bo nie może pan leżeć. Chwileczkę. - Powiedziawszy to prędko sięgnął po plecak,  otworzył go i wyjął z niego swój polar, który następnie zwinął w rulon. Wsunął go mężczyźnie pod plecy. - Lepiej trochu? 
  • Taaak - odpowiedział słabym głosem mężczyzna. 
  • Zmierzę panu teraz puls, dobrze? - Powiedziawszy to przyłożył mężczyznie dwa palce do szyi pod brodą i zerknął na zegarek. - Przyspieszony jest... znacznie. Sto czterdzieści uderzeń na minutę. Tachykardia
  • To chyba kiepsko nie? - Facet patrzył gdzieś w bok. Źrenice miał rozbiegane. 
  • Ponad normę proszę pana. Prawidłowy jest od 60 do 100 uderzeń - wyjaśniła Orzecka. Przyglądała mu się z niepokojem. Nie chciałaby się tak męczyć.  
  • Jak się panu oddycha? - spytał znów zmartwiony Jasiek. Bardzo chciał żeby obyło się bez resuscytacji, bo bał się że skończy się to tym samym co poprzednia akcja z rowerzystą
  • Ciężko... baaaa... rdzo ciężko. - Wyraz twarzy tego człowieka wskazywał na to,  że facet cierpi. Zachłannie łapał powietrze. 
  • Nie jest panu zimno? - Janek pilnie przyglądał się mężczyznie. 
  • Trochę. 
  • Okej zaraz pana owinę specjalną folią. Momencik. - Znów sięgnął do plecaka po folie termiczną. Miał tam również zestaw do reanimacji. Zawsze nosił je ze sobą na wypadek gdyby przyszło mu ratować jakiegoś turystę. Musiał być gotów na każdą ewentualność, nawet jeśli był na wycieczce. 
  • Będą do siedmiu minut - poinformowała go Justyna. W końcu kucnęła koło Zubera i pomogła przyjacielowi owijać chorego folią,  złotem do zewnątrz.
  • Ratownicy zaraz będą, wytrzyma pan jeszcze chwilę? - Janek zmienił pozycje, bo dostał skurczu mięśni od siedzenia w jednej pozycji. Jego wysokie czoło zroszone było potem. 
  • Dziękuje wam, gdyby nie wy...  to... chyba bym tu zdechł. 
  • Niech pan za dużo nie mówi bo się pan męczy - poradziła mu Justyna. - Moja babcia też miała zawał kiedyś. 
  • Miałem... szczęście że... na was trafiłem. - Uśmiechnął się do niej półgębkiem. 
  • Jest pan na coś uczulony lub choruje na coś przewlekle? - kontynuował swój wywiad Janek. 
  • Nie, uczulony nie, ale mam problemy z tarczycą. Jestem w stałym leczeniu.
  • Prawidłowo. Tarczyca też potrafi bigosu narobić. Moja mama się leczy na nadczynność. 
  • Jest pan tu sam, bez nikogo? - spytała zmartwiona Justyna. 
  • Tak, tak, sam poszedłem w góry.  Idę z Białej Wody, po drodze zahaczyłem o Wysoką i dopiero teraz zaslabłem. Nagle mnie złapał ten ból w klatce i pociemniało mi w oczach.
  • Nigdy wcześniej nie chorował pan na serce? - Janek patrzył  mężczyźnie w oczy. - Jeśli pan choruje... wycieczki w góry nie są wskazane. Jak się pan teraz czuje? 
  • Bez zmian i kręci mi się w głowie. - Mężczyzna był blady i mokry od potu, co było widać po jego szarej koszulce. 
  • Jak pan ocenia ten ból w klatce piersiowej, tak od 1 do 10? 
  • Tak 8 na 10...  bym powiedział. - Mężczyzna odchylił głowę do tyłu. 
  • To ostro daje panu w tyłek. - Zuber zrobił zbolałą minę. - Współczuję.
  • Halo Łukasz, hej - powitała go przez telefon Justyna. To on dzwonił. - No jesteśmy dalej tu gdzie wychodzi szlak ze szlachtowej... Tak oczywiście, już ci mówię co i jak. Panu drętwieje lewa ręka, puls ma przyspieszony... Jasiek mówi że 140 na minutę... No... poza tym ostry ból w klatce i zawroty głowy. Ten stan utrzymuje się przez cały czas... Nie, cały czas był przytomny...  Słucham? No okej, to czekamy, dzięki. - Gdy Łukasz zakończył połączenie schowała telefon  i rzuciła do Jaśka. - Łukasz wysyła śmigłowiec, bo akurat byli w pobliżu Krościenka. Witek i Zawisza lecą. 
  • Suuuuper, cieszę się niezmiernie.  Też pomyślałem o śmigłowcu. 
  • Niech się pan nie denerwuje, za trzy minuty będą na miejscu - uspokoiła go Krakuska. 
  • Jesteście niesamowici. Dziękuję. - Mężczyzna był poruszony, niemal bliski łez. 
  • Koleżanka uczy się na ratownika medycznego, a jej krewny jest naczelnikiem pogotowia górskiego. Łukasz Figła się nazywa. 
  • Łukasz Figła?  - podłapał zaraz mężczyzna. 
  • No tak - potwierdziła uśmiechnięta Krakuska.  
  • To przecież... jest mój kumpel z obozu zimowego w Cisnej. On jest naczelnikiem GOPR u? 
  • Na to wychodzi.  - Uśmiechnął się półgębkiem Jasiek.
  • Lecą już! - oznajmiła Justyna, gdy zauważyła na horyzoncie śmigłowiec lotniczego pogotowia medycznego. Już się do nich zbliżali. 
  • Jest dobrze proszę pana. - Janek unióśł kciuka do góry. 

Rozdział 23.1

Ochotnica Dolna - koniec maja 2018



Fot, Kasia Dudziak, 
widok na Trzy Korony oraz pas Pienin Właściwych z zielonego szlaku z Tylmanowej na Lubań


  • Nie dyskutuj ze mną Dawid, bo tylko tracisz czas. Ja nie jestem twoją ukochaną  Krysią i nie popuszczę ci - mówił wkurzony Figła. Stał przy kuchence i pilnował zupy pomidorowej, która powoli dochodziła na malutkim gazie. - Możesz zapomnieć o konikach do przyszłego tygodnia. 
  • Wujek odpuść no. - Syn Justyny stał w kącie koło okna i patrzył na niego bykiem. Nagle przestało być zabawnie, bo wkurzył wujka naczelnika i to na fest. Teraz może już tylko pomarzyć o wyjściu na konie. 
  • Cicho chłopcze. - Odwróciwszy się  do młodego spojrzał nań srogo. Miał już dość jego numerów, dość jak na jeden dzień. 
  • Nie mów do mnie chłopcze okej? - Chłopiec wytarł brudne rączki w czystą bluzę z kapturem z nadrukiem ze Star Wars (obrazek przedstawiał całą ekipę z czwartej części sagi). Wcześniej malował farbami. Jasne ogrodniczki też miał uwaloną zieloną farbą, policzki również. 
  • Czemu nie? - zdziwił się naczelnik. 
  • Bo to wieśniacko brzmi - bronił się  naburmuszony Dawid. 
  • Że jak przepraszam? - O mało się nie poparzył gorącą kawą, którą przed chwilą sobie zrobił. - Żeś wymyślił teraz. 
  • Wieśniacko - odparł Dawid i rzucił mu szelmowskie spojrzenie. - Wujek Rafał też tak uważa 
  • Pierwsze słyszę, żeby to było po wieśniacku. - Figła pokręcił głową, a potem wziął ścierkę i zaczął nią ścierać blat koło kuchenki. - Z resztą... jak by nie było  synku to przecież ty mieszkasz na wsi. 
  • Wiesz co wujek? To było nawet śmieszne jak wychodziłeś przez to okno z mojego pokoju - zauważył młody Orzecki. - Pan Pilka strasznie się śmiał. Chyba pomyślał, że się pali u nas.
  • Poszedł do tego kąta, już! - skrzyczał go pozbawiony resztek cierpliwości Łukasz. Palcem wskazującym pokazał mu kąt. Gdy mały go nie posłuchał złapał za szmatę wiszącą koło lodówki i postraszył. - Już powiedziałem! 
  • Dobla, dobla, idę. - Młody wrócił  do kąta i oparł się pleckami o ścianę.
  • Uważasz że to było zabawne? - spytał rozzłoszczony Figła. 
  • Dla Ciebie pewnie nie, ale niektórzy boki zrywali. Jutro będziesz bohaterem Głosu Ochotnicy.  
  • Dawid!!! - W Łukaszu się zagotowało. Nigdy by go nie uderzył, ale teraz ledwo się powstrzymywał żeby go nie trzepnąć po łapach. 
  • No co nie chcesz być sławny? - Patrzył na Figłe z ukosa.
  • Dość tego Orzecki. Masz kolejny tydzień szlabanu na konie - oświadczył  surowo naczelnik. 
  • Nieeeeeee - zapiszczał Dawid i złapał się oburącz za głowę. Nagłe zrozumiał, że żarty naprawdę się skończyły.  - Tylko nie to, błaaaaagam. 
  • Cichoooo. - Figła ruszył w stronę stołu, w ręce trzymał pełną szklankę.  
  • Dobra przeprasam. Wiem, że przegiąłem z tym kluczem. Już nie będę taki tylko mnie weź na te konie... Dobra? 
  • Zapomnij - rzucił do małego, a ten spojrzał na niego błagalnie, jak zbity pies. Był bliski płaczu.  - Te twoje słodkie spojrzenia działają tylko na ciocie Kynie i babcie. Ja jestem surowy wujek Łukasz i nie ze mną te numery. 
  • Nieee, nieeeee. - Chłopak zaczął tupać nogami. 
  • Było nie rozrabiać... sir. - Powiedziawszy to Figła puścił mu oko. - Lordowie tak nie fikają jak ty.
  • Nie masz serca dla małego lorda. - Mały Orzecki założył ręce na piersi i spuścił glowę. Przydługawa grzywka przykryła mu oczy co go bardzo wkurzało więc szybko oďgarnął ją na bok. 
  • Niesamowite. - Łukasz szeroko się uśmiechnął i znów pociągnął kilka łyków kawy. Był z siebie zadowolony że udało mu się dopiec temu łobuzowi. Szlaban na konie był dla Dawida najgorszą karą. - A czy lord miał serce, gdy zamykał mnie w pokoju na klucz, który następnie złamał ... No co? 
  • Będę się darł, tak głośno, że mnie usłyszą w kościele w Ochotnicy Górnej - zagroził zły pięciolatek.
  • Śmiało, śmiało, nie krępuj się. - Łukasz pomachał ręką w geście aprobaty. - Niech cię w Tylmanowej usłyszą. 
  • Jesteś tego pewny? 


  • Kogo tu znów niesie - odezwał się, gdy usłyszał głośne pukanie do drzwi. Odłożył filiżankę na podstawkę leżącą na stole i leniwie podniósł się z krzesła. Pukanie było tak uporczywe i głośne, że aż działało mu na nerwy. Nim doszedł do drzwi nasiliło się kilkakrotnie. - A to pani...  dzień dobry. 
  • O pan naczelnik, jak miło, a ja do Henka przyszłam. Sprawę mam - powitała go Wasiakowa i czym prędzej wepchała się do środka, a on chwilę tkwił przy otwartych drzwiach. Była wysoką kobietą lekko otyłą o włosach w kolorze ciemnego miodu  spiętych w koka. Z twarzy przypominała Małgorzatę Linde z książek o Ani z Zielonego Wzgórza, zaś z usposobienia podobna była do tej okropnej Bukietową z serialu "Co ludzie powiedzą?"...  Albo jeszcze gorzej. 
  • Heńka nie ma. Jest z mamą w Zawoi - zawołał za nią, a potem zatrzasnął drzwi i poleciał za nią do kuchni. Wasiakowa zdążyła się już rozgościć, oczywiście zajęła jego miejsce przy stole. Po drugiej stronie siedział Dawid i bardzo uważnie jej się przyglądał. Uwielbiał badać nowych gości tego domu swoim czujnym pełnym rozbawienia spojrzeniem. Niektórych bardzo to peszyło. 
  • A to nic, zadzwonię sobie potem do pana mamy na komórkę i z nią pogadam. - Powiedziawszy to odwróciła głowę i pochwyciła ciekawskie spojrzenie syna Justyny. - O rety, jaki ty jest śliczny kawalerze. - Uśmiechnęła się do niego najszerzej jak potrafiła w nadzei, że mały odwzajemni uśmiech, ale ten pozostał niewzruszony.
  • Ja  wcale nie jestem śliczny. - Orzecki strzelił do niej głupią minę. 
  • Nie, a jaki? - spytała Wasiakowa patrząc na małego z zaciekawieniem.
  • Ja jestem ośniewająco psystojny - oznajmił śmiertelnie poważny pięciolatek.
  • Mówi się olśniewająco przystojny - poprawił go Łukasz. 
  • Zabójczo przystojny - podkreślił Dawid. Był okropnie z siebie zadowolony. 
  • No coś podobnego. - Wasiakowa przerzuciła pełne zdumienia spojrzenia na Figłe. 
  • Czemu pani tak na mnie patrzy? - spytał Łukasz, którego karcący wzrok tej kobiety świdrował na wylot. - To nie jest mój syn. 
  • Ma pan za to uroczą córeczkę. - Mówiąc to syczała jak wąż i celowała w niego wskazujący palec.
  • Do czego pani znów pije? - Naczelnik gniewnie zmarszczył brwi. Nie cierpiał tej wrednej  wścibskiej baby. 
  • Córeczkę,  która szlaja się po wsi z tym huliganem i robi... 
  • Szlaja się?  Moja córka się  szlaja? -  uciął jej zdenerwowany Figła. - Z kim niby?  
  • Dziś  przyłapałam tą pana Sylwie i tego Doriana pod plebanią jak się macali i całowali... w bardzo ciekawej pozycji... na ławeczce. 
  • O kurwa mać - zaklął półgłosem zszokowany Figła i z automatu pacnął się prawą dłonią w czoło.  Teraz to już wrzało w nim, gotowało to za słabo powiedziane. 
  • Wujek powiedział kurwa mać. - Dawid zaczął się histerycznie śmiać. Mało brakowało,  a zaczął by się tarzać po podłodze. 
  • Pięknie, brawo! - wyrzuciła z siebie oburzona Wasiakowa. - Ładnie go pan szkoli. 
  • To nie tego wujka podsłuchuje. - Młody uśmiechnął się rozbrająco.
  • O matko boska. - Przeżegnała się. 
  • Jezu przepraszam. To ze zdenerwowania - tłumaczył się rozgoraczkowany Łukasz.  - Naprawdę nie chciałem tak bluzgać. 
  • Ależ oczywiście panie Łukaszu. Ja wszystko rozumiem. - Podniosła się gwałtownie z krzesła i z dumnie uniesioną głową ruszyła w stronę wejścia.
  • Idzie pani już? - Chłopiec zszedł z krzesła i od razu pobiegł w kierunku drzwi. 
  • Dawid wracaj do kąta - polecił mu Figła, ale młody udał że nie słyszy. 
  • Chciałeś mi jeszcze coś powiedzieć? - zwróciła się  na odchodnym do Orzeckiego. 
  • Wujek Rafał mówi, że jest pani dziwną ograniczoną umysłowo kobietą i że wywiozą panią na taczkach do chlewika... 
  • Coś ty powiedział mały paskudniku? - Wzburzona Wasiakowa aż poczerwieniała ze złości. Niewiele brakowało żeby zabiła wzrokiem osłupiałego z wrażenia naczelnika.  - Kruca fuks! 
  • Do cholery Orzecki ucisz się wreszcie bo ja ciebie zamknę w chlewiku. - Wyprowadzony z równowagi Figła złapał syna Justyny za rękę i siłą zaciągnął do pokoju babci Jasi. Kiedy już zamknął drzwi i posadził pięciolatka na wersalce powiedział ostrym tonem. - Zostaniesz tu i nie ruszysz się stąd przez dwadzieścia minut, rozumiesz? Przegiąłeś synek i to na fest. 
  • Ale ja tu umrę z nudów. - Młody znów się naburmuszył. 
  • To nie trzeba było jej opowiadać takich głupot. - Łukasz gwałtownie machał rękami jakby to miało mu pomóc się uspokoić. Już dawno nikt mu tak nie podniósł ciśnienia jak nawiedzona Wasiakowa... A żeby tego było mało to jeszcze  Sylwia z tym swoim chłopakiem...  Ale bigos. 
  • Ale wujek, to nie ja to wymyśliłem - usprawiedliwiał się synek Justyny. - Ja tylko usłyszałem rozmowę wujka i cioci Kyni. 
  • Ale nie musiałeś tego powtarzać pani Wasiakowej Dawid - tłumaczył chłopcu Figła. Z nerwów rozbolała go głowa. - W ogóle nie możesz mówić obcym  ludziom takim rzeczy bo tylko szkodzisz swoim bliskim, a to nie jest okej. Poza tym nie tak cię wychowywujemy żebyś  się w ten sposób odzywał do starszych. Ogarnij się chłopaku. - Przyłożył sobie dłoń do czoła i trzymał tak przez dwie minuty.  
  • Przepraszam. - Dawid mówił cicho. Jeszcze nigdy nie dostał od Łukasza takiej ostrej reprymendy więc czuł się zdrowo skarcony. - Nie gniewaj się już. 
  • Czy ty wiesz co ta pani zrobi teraz twojemu ulubionemu wujkowi... Rafałowi? - zapytał patrząc z góry na zawstydzonego pięciolatka. Stał przy wielkim oknie, a w pobliżu była wersalka babci, na której grzecznie siedział mały Orzecki i pilnie się w niego wpatrywał. 
  • Wiem... zrobi mu z tyłka jesień średniowiecza - odparł Orzecki już nieco śmielej 
  • Żebyś ty chociaż wiedział co to znaczy. - Łukasz pokręcił głową, a potem nagle zaczął się śmiać. Słowa tego łobuza nawet go rozśmieszyły... Te taczki też były trafione mimo, że powtórzył to za Rafałem. Najchętniej sam by tą Wasiakową gdzieś wywiózł na taczkach. Jak najdalej od Ochotnicy. 
  • Poszła sobie, widzisz? - powiedział ucieszony Dawid, gdy dotarł do nich odgłos zatrzaskujących się drzwi.  - Mogę już wyjść. 
  • Ani mi się waż. Zostajesz tu na dwadzieścia minut. - Nie zamierzał odpuszczać Dawidowi. Ktoś musi go w końcu utemperować. 
  • Eeeeej no. - Obrażony łobuz odwrócił się do niego plecami.
  • Cholera, moja zupa! - przypomniał sobie Figła. Prędko otworzył drzwi i pognał do kuchni. 

Dziękuje serdecznie za czas na lekturę, odwiedziny i komentarze.

Do zobaczenia pod Durbaszką :





38 komentarzy:

  1. Oj, pamiętam swoje górskie początki, ile razy klęłam na szlaku, ale jak człek złapie bakcyla, to nie ma zmiłuj.
    Wypadki często się zdarzają. Na szczęście nie widziałam żadnej strasznej akcji, ani tez nam nic się nie przytrafiło, poza totalnym przemoknięciem czy burzami w czasie wędrówki.
    Na Trzy Korony jeszcze nie wchodziłam, zawsze byłam gdzieś obok...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Asiu. Trzy Korony to juz na amen zadeptane. Ostatni raz bylam 3 lata temu. Pierwszy raz wzięłam tam przyjaciółkę ze Wschowy. Była zachwycona, jej synowie też. Burze i ulewy to ja zawsze przyciągam. Jestem specjalistką.

      Ściskam Cię mocno Kochana

      Usuń
    2. Teraz nawet na ulicy moze się cos stać i trzeba sie zając taka osobą do przyjazdu karetki mimo ogromnego stresu. Trzeba zachować zimna krew i działać. Mam nadzieję że bym dala radę. A jak Ci się Jotko podobała akcja z synem Justyny? Trochę narozrabiał i wujek go ustawił po swojemu.

      Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
    3. Dobrze rozegrane, na każdego trzeba znaleźć sposób:-)

      Usuń
  2. Witaj Agnieszko:) Kraków pozdrawia. Jak tam pogoda w Anglii? U nas od nowa upał. Ściskam Cię i dziękuję za odwiedziny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przydaliby się też może tacy przewodnicy górscy, którzy za szybko nie chodzą. ;)
    Fajnie się czyta. Wspominam moje wędrówki po Pieninach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni muszą szybko się poruszać w terenie. Nie ma innej opcji. To już z przyzwyczajenia gdy nie są na akcji to też pędzą wszędzie. A akcja z Dawidem Ci się spodobała? Śmiałaś się choć trochę? Surowy wujek naczelnik go w końcu usadził :)

      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny

      Usuń
  4. Piękne okolice, uwielbiam tam człapać😉ten pięciolatek bardzo wygadany jest😀😀😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę Łukasz. Też uważam że cudowne te Małe Pieniny, urokliwe i swojskie. No ten pięciolatek lubi po garach dać, ale teraz chyba już nie będzie chciał zadzierać z surowym wujkiem naczelnikiem 😂😂😂😂 Bo znowu na konie nie pójdzie

      Usuń
  5. Witaj dojrzałym latem Kasiu
    Zatęskniłam za górami
    Pozdrawiam oczekiwaniem na deszcz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ismenko witaj. Też czekam na deszcz i nie nadchodzi, a upały mnie wykańczają. Moje góry witaja Cię z otwartmi rękami. Dziękuję za czas na lekturę i wizytę. Ściskam mocno

      Usuń
    2. Witaj jeszcze wakacyjnie Kasiu
      Nareszcie popadało i można oddychać
      Pozdrawiam końcówką sierpnia

      Usuń
  6. Gwiazdą tego odcinka jest zdecydowanie Dawid. Aż się boję, co jeszcze przyjdzie temu urwisowi w najbliższym czasie do głowy ;)
    Sporo też humoru dałaś w tej części - i nawet mimo akcji ratunkowej, czyta się ją prawie cały czas z uśmiechem :)

    Dobrego, miłego weekendu, Kasiu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Deep, cieszę się że humor też się podoba. Dawid podpadł wujkowi 😂😂😂 nie wiem co to będzie.

      Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  7. O ja też byłam na Trzech Koronach - to chyba najbardziej charakterystyczne miejsce w Szczawnicy. I oczywiście spływ Dunajcem. Kiedyś, gdy w moich okolicach powódź zerwała most, a nikt nie chciał go naprawiać, to przyjechali do nas flisacy ze Szczawnicy i przewozili nas na drugi brzeg. Trwało to około dwóch lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy Korony są najbardziej znane i najbardziej oblegane ale najwyższa jest Wysoka w Małych Pieninach i ma 1050 m. Jest to wynitna góra i bardzo upierdliwa :) Byłam 3 lata temu i dała mi w tyłek ostro.

      Ściskam mocno Gorzka

      Usuń
  8. Ach to Twoje pisanie, Kasiu, suuuper:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Kochana :) Ściskam i dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Prawda? Śliczne te rejony :) Dziękuję za wizytę :) Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  10. my mieliśmy teraz bardzo zacnego przewodnika górskiego:) takiego bajarza ale z pasją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry przewodnik który umie dobrze zabajać to jest coś. Zazdroszczę Wam :)

      Dziękuję za odwiedziny Kathy. Buziaki

      Usuń
  11. W tym roku Postawiliśmy na morze, ale góry też kochamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rok temu byliśmy nad morzem w Jarosławcu. Też było przyjemnie. My tak na przemian w sumie, góry, morze... lubimy poznawać nasz kraj.

      Dziękuję za odwiedziny Asiu, pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  12. No popatrz, a mnie też kostka napuchła, choć się nigdzie nie wspinałam. Kasiu Ci Twoi bohaterowie są niesamowici i tacy pomocni, super jest ta akcja z zawałowcem, a Dawidek jak coś powie, to szczęka opada :)) taki pocieszny jak mało kto. Bardzo wciągające i aż się chce czytać jeszcze.
    Moc serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję Lutanko, mam nadzieję że będzie poprawa z nóżką, bo to nieprzyjemne sprawy. Mam nadzieję że z moją nogą już lepiej. Teraz się muszę przestawić znów na chodzenie bez gipsu. Zobaczymy jak to będzie. Super że Ci się spodobało moje pisanie i że czytanie sprawia Ci przyjemność. Dla takich Czytelników warto się starać. Dawid jeszcze namiesza i to mocno :)

      Ściskam Cię mocno Kochana

      Usuń
  13. Kochana
    Uśmiech serdeczny zostawiam i życzę udanych kolejnych letnich dni😀🌞🦋🌲🌳💛🌻☕🧁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana Morgano, cieszę się że Jesteś. Całuje i wysyłam dobrą energię

      Usuń
  14. Kasiu, ten rozdział jest pełen humoru, bo prym wiedzie bystry urwis...
    Poza tym górskie wędrówki bohaterów i tak dobrze znane mi szczyty: Palenica, Trzy Korony, Sokolica, Wysoka... Dlatego czyta się świetnie a klimat podkręcają Twoje piękne fotografie, które przenoszą czytelnika w te cudowne, pienińskie krajobrazy.
    W oczekiwaniu na kolejne rozdziały - uściski przesyłam i gorąco Cię pozdrawiam.
    Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Kochana że tak Ci się spodobało to co piszę. Twoje ukochane Tatry też będą, obiecuję Ci:) Bardzo Ci dziękuję za wizytę.

      Usuń
  15. Piękny ten widok na Trzy Korony. Słyszałam, że do Zawoi też warto pojechać. Bardzo pasują te zdjęcia do treści opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  16. Byłam... Pamiętam wchodziliśmy na 3 Korony gdy zaczynała się burza byliśmy ostatnimi których w tym pozwolono tam wejść. Cała ta podróż w Pieniny była posmakiem wolności to był ten czas kiedy najbardziej intensywnie byłam w ruchu w drodze... Piękne zdjęcia a Twoje pisanie Kasiu to talent. Pozdrawiam serdecznie. Asia

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja pokochałam góry jako mężatką, mój mąż lubił wędrówki. Szybko jednak pokochałam te całodniowe wędrowanie po górach.

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne widoki. Ja zaliczyłem Kraków, a góry to chyba za rok. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię Zbyszku bardzo serdecznie. Ja też z górami.musze.poczekac bo kuruje zlamana strzalke. Mialam zaczac korone gor Polski i nie wyszlo. Pozdrawiam Ciebie i Bliskich

      Usuń
  19. Tak się zżyłam już z tą historią i bohaterami, że chętnie bym nawet taki serial obejrzała. Powinnaś to wysłać na jakiś konkurs.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak to wspaniale, że piszesz dla Nas Kasiu! Dobrze się tu u Ciebie spędza czas. I musyki człowiek posłucha, i widoki poogląda i duszę napełni opowieścią :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojej, aż po tej akcji Dawida mi się przypomniało jak sama będąc dzieckiem, zatrzasnęłam się w łazience. Była cała akcja ratunkowa xD

    Piękne zdjęcia dodajesz do posta. Bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń