Rozdział 14
Ochotnica Górna - maj 2018
Na dworze było pochmurno i dżdżyście. Jak zaczęło lać gdzieś koło siódmej rano tak nie przestawało do w pół do dziewiątej, a potem koło dziesiątej znów się rozpadało. Temperatura spadła nagle do dziewięciu stopni celsjusza, należało się zatem spodziewać zimnego deszczowego dnia. Najbliższe okolice spowiła gęsta niczym mleko mgła, która znacznie ograniczała widoczność utrudniając tym samym warunki na drodze. Osiadła nad rzeką, lasem oraz pobliską łąką i praktycznie zlała się z szarugą nieba. Od kilku dni pogoda w tym rejonie była wyjątkowo kapryśna i nie zamierzała się unormować. Była jak to mówią w kratkę, codziennie inna. Jednego dnia lało jak z cebra, a drugiego ostro grzało. Takie gwałtowne zmiany wręcz niekorzystnie wpływały na samopoczucie niektórych miejscowych, tymczasem Kynia wcale nie narzekała na obecną aurę. Zauroczona widokiem skąpanego we mgle krajobrazu tkwiła już od dwudziestu minut przy uchylonym oknie i paliła papierosa. Wstała późno, bo dopiero o dziesiątej. Musiała odespać nieprzespaną noc, którą spędziła na imprezie integracyjnej zorganizowanej w wydawnictwie. Sen miała spokojny i przyjemny, już dawno tak dobrze nie spała. Jeszcze przyjemniejsze okazało się dla niej przebudzenie, bo gdy tylko otworzyła oczy zobaczyła śpiącego przy niej Rafała. Ujrzawszy go poczuła się niezmiernie szczęśliwa, tak szczęśliwa, że chyba nie byłaby w stanie opisać tego słowami. Nie spodziewała się go zobaczyć tego ranka, ponieważ była święcie przekonana, że wstał przed świtem i poszedł z Jankiem na Turbacz, tak jak wcześniej zaplanowali. Naprawdę nie mógł jej zrobić wspanialszej niespodzianki. Został w domu dla niej, chociaż tak naprawdę nie musiał. Nawet jeśli się o niego bała nie miała prawa od niego wymagać, żeby nie chodził w góry. Ograniczając mu wolność czyniła z niego niewolnika, a bez niej był jak dziki ptak ktorego złapano i zamknięto w złotej klatce. Winna mu była przeprosiny za tą okropną awanturę, która zrobiła poprzedniego ranka z powodu jego wyjścia. Miał prawo być na nią zły.
Na dworze było pochmurno i dżdżyście. Jak zaczęło lać gdzieś koło siódmej rano tak nie przestawało do w pół do dziewiątej, a potem koło dziesiątej znów się rozpadało. Temperatura spadła nagle do dziewięciu stopni celsjusza, należało się zatem spodziewać zimnego deszczowego dnia. Najbliższe okolice spowiła gęsta niczym mleko mgła, która znacznie ograniczała widoczność utrudniając tym samym warunki na drodze. Osiadła nad rzeką, lasem oraz pobliską łąką i praktycznie zlała się z szarugą nieba. Od kilku dni pogoda w tym rejonie była wyjątkowo kapryśna i nie zamierzała się unormować. Była jak to mówią w kratkę, codziennie inna. Jednego dnia lało jak z cebra, a drugiego ostro grzało. Takie gwałtowne zmiany wręcz niekorzystnie wpływały na samopoczucie niektórych miejscowych, tymczasem Kynia wcale nie narzekała na obecną aurę. Zauroczona widokiem skąpanego we mgle krajobrazu tkwiła już od dwudziestu minut przy uchylonym oknie i paliła papierosa. Wstała późno, bo dopiero o dziesiątej. Musiała odespać nieprzespaną noc, którą spędziła na imprezie integracyjnej zorganizowanej w wydawnictwie. Sen miała spokojny i przyjemny, już dawno tak dobrze nie spała. Jeszcze przyjemniejsze okazało się dla niej przebudzenie, bo gdy tylko otworzyła oczy zobaczyła śpiącego przy niej Rafała. Ujrzawszy go poczuła się niezmiernie szczęśliwa, tak szczęśliwa, że chyba nie byłaby w stanie opisać tego słowami. Nie spodziewała się go zobaczyć tego ranka, ponieważ była święcie przekonana, że wstał przed świtem i poszedł z Jankiem na Turbacz, tak jak wcześniej zaplanowali. Naprawdę nie mógł jej zrobić wspanialszej niespodzianki. Został w domu dla niej, chociaż tak naprawdę nie musiał. Nawet jeśli się o niego bała nie miała prawa od niego wymagać, żeby nie chodził w góry. Ograniczając mu wolność czyniła z niego niewolnika, a bez niej był jak dziki ptak ktorego złapano i zamknięto w złotej klatce. Winna mu była przeprosiny za tą okropną awanturę, która zrobiła poprzedniego ranka z powodu jego wyjścia. Miał prawo być na nią zły.
- Siemanko śliczna - przywitał się z nią po przebudzeniu. Obudził się akurat w momencie, gdy wymykała się z pokoju. Była jeszcze w piżamie, więc zakladał, że wybiera się łazienki. - Jak miło cię widzieć... w końcu. - Uśmiechnął się do niej szeroko i czule.
- Wzajemnie - odparła rozpromieniona Kynia i przysiadła koło niego na brzegu łóżka. - Szczerze mówiąc spodziewałam się, że jesteś na Turbaczu z Jaśkiem, a ty tutaj. Zrobiłeś mi wspaniałą niespodziankę.
- No widzisz. - Po tych słowach przyciągnął ją do siebie, objął za szyję i pocałował tak namiętnie jak tylko się dało. Im bardziej to przedłużał tym trudniej było się od niej odkleić. - A to dlatego, że kocham cię jak wariat.
- Przepraszam, że tak podeszłam do tej sprawy. Nie miałam prawa ograniczać twojej wolności, nawet jeśli się o ciebie boje... To było bardzo nie fair z mojej strony.
- Ja też przepraszam - powiedział i przytuił ją jeszcze mocniej. - Nie chciałem Cię zdenerwować. Wiem, że się o mnie boisz i że ci na mnie zależy, a to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Powinienem przeczekać, a nie pchać się od razu w paszcze lwa jak jakiś desperat... Wybacz mi
- Już dobrze Raf, nie będziemy się więcej o to spinać. To nie ma.. Ałaaa... - jęknęła i zaczęła masować obolałe podbrzusze.
- Co jest Kochanie? Źle się czujesz? - spytał zmartwiony widząc, że Kynia krzywi się z bólu. Coś jej wyraźnie doskwierało.
- Niezbyt ciekawie ale mogłoby być dużo gorzej... Dziękuję. - Mówiąc to uśmiechnęła się do niego czule i pogłaskała po delikatnie zarośniętej twarzy. - Umordowałam się wczoraj w pracy i potem na tej imprezie. Marzyłam żeby jak najszybciej się stamtąd zwinąć, bo nie dość, że koszmarnie nudno to jeszcze towarzystwo nie dopisało. - Nie chciała mu wspominać o pewnym nieprzyjemnym incydencie który miał miejsce poprzedniej nocy, gdy była w kantorku sama i robiła sobie kawę. Nagle przyszedł podpity syn naczelnego i zaczął ją napastować. Broniła się zawzięcie, ale z pewnością nie dałaby rady zbyt długo stawiać oporu. Zgwałciłby ją gdyby nie ekspresowa interwencja wice szefowej Ingi, która szybko pogoniła drania, a potem odwiozła do domu i ostawiła pod próg domu. Rafał by go chyba zabił gdyby się dowiedział, że jej dotknął. Nie darowałby mu tego. Nie było jej łatwo z tym, że to przed nim ukrywa, ale nie chciała by jej ukochany Krakus poszedł do więzienia za takiego skurwiela. Pragnęła jak najszybciej zapomnieć zapach tamtego szubrawca i jego dotyki w intymnych miejscach.
- Niech zgadne... okres? - odgadł niemal natychmiast. Był strasznie zawiedziony, bo wiedział, że z tego powodu będą musieli odłożyć seks na później. Oczywiście rozumiał i szanował to, że wolała unikać takich zblizeń w trakcie miesiączek, ktore zazwyczaj były cholernie nieprzyjemne.
- Strzał w dziesiątkę - odparła ze skwaszoną miną. Dostała tej miesiączki poprzedniego dnia w pracy, jeszcze przed konferencją. Chciała się zwolnić do domu, ale szef nie chciał o tym słyszeć.
- Ooo ja cię no... współczuję bardzo - Mina Rafała wyrażała głębokie ubolewanie.
- Nie martw się to tylko miesiączka. - Przejechała mu otwartą dłonią po gołym torsie i podbrzuszu. Wiedziała, że uwielbiał, gdy go w ten sposób dotykała. Tym razem też podziałało, bo aż się wzdrygnął i przymknał oczy. Gdyby nie ten cholerny okres już by się ze sobą kochali jak szaleni i pewnie nie wyszliby z łóżka przez resztę dnia.
- Ej kobieto, nie prowokuj mnie tak, bo zaraz wyjdę z siebie .
- Tak jak ostatnio? - spytała nie odrywając od niego spojrzenia.
- Żebyś wiedziała.
- No dobrze to ja się już zmywam do łazienki, żeby cię nie kusić, a potem zrobię nam coś papu - oświadczyła nie przestając się do niego uśmiechać. Na odchodnym cmoknęła go przeciagle w usta. - Czekam na dole.
Gdyby nie to, że była głodna jak wilk siedziałaby pod tym prysznicem znacznie dłużej, gdyż takie odświeżenie bardzo dobrze jej zrobiło. Od razu poczuła się dużo lepiej gdy silny strumień wody znieczuliła jej obolały kręgosłup. Opatulona ręcznikiem czmychnęła z łazienki do pokoju obok gdzie mieli garderobę i tam się ubrała w lekki dzienny strój. Założyła jasne jeansy, a na górę wrzuciła czarną bawełnianą tunikę z dużym dekoltem z przodu i z tyłu. Z włosami również zrobiła porządek. Najpierw je dokładnie wysuszyła, a następnie ułożyła na szczotce. Po chwili stwierdziła, że wyglądają naprawdę ekstra. Nie zapomniała też o super makijażu, który w zasadzie pasował na każdą okazję i jednocześnie pięknie podkreślał jej oczy oraz usta. Na dobrą sprawę mogłaby wyciągnąć Rafała wieczorem na jakąś fajną prywatkę we dwoje. Może nie na jakieś szaleństwa, ale tak żeby odbębnić kilka przytulańców, posiedzieć sobie przy dobrym winie i pogadać. Ileż to już czasu minęło odkąd ostatni raz ze sobą tańczyli? Lata temu, a może wieki. Ostatnio, gdy poszli paczką do Rikona, tańczyła z Jankiem, bo jej Krakus zajęty był wówczas tą grzeczniutką panienką z Gdańska. Dosłownie szlag ją trafiał, gdy na nich patrzyła i widziała jak się do siebie mizdrzą.... Ale to już na szczęście przeszłość. Już nie będzie musiała patrzeć jak Rafał klei się do Majki, bo tym razem będzie przyklejony do niej. Z tymi myślami i szerokim uśmiechem na ustach opuściła piętro i poszła do kuchni, w której zastała idealny porządek. Naczynia i gary były pomyte, a podłoga dokładnie pozamiatana. Czyżby to była sprawka Rafała? Niemożliwe. Jeśli tak to musiał to zrobić po powrocie z wycieczki. Tylko jak po całodniowym wypadzie w góry miał jeszcze siłę na mycie garów i sprzątanie? Ciekawe.
Kiedy on brał prysznic ona szykowała dla nich późne śniadanie. W zasadzie nie trzeba było za wiele szykować, bo wszystko było praktycznie gotowe. Najpierw wyciągnęła z lodówki duże porcelanowe naczynie z sałatką jarzynową i położyła na stole, a potem wróciła po dwie miski ze świeżym twarożkiem i jajkami na twardo. Na końcu wyjęła z chlebaka cztery wypieczone bułki, a te znów włożyła do wiklinowego koszyczka, który postawiła na środku stołu obok talerzyka z masłem. Zanim dołączył do niej ukochany zdążyła ugotować wodę na kawę i zapalić kolejnego papierosa. Gdy się tak krzątała po kuchni dopadł ją znowu ostry ból w podbrzuszu. Tym razem był tak silny, że prawie zwalił ją z nóg i przyprawił o lekkie omdlenie. Poratowała się szybko tabletką ibupromu, którą znalazła w koszyczku stojącym na kredensie. Nagle naszła ją straszna myśl, że może to coś innego niż tylko ból menstruacyjny. Jeszcze nigdy wcześniej tak bardzo ją nie bolało... A jeśli to nie daj Boże... rak macicy? Siostra jej mamy zmarła na raka szyjki macicy, bo za późno wykryli u niej chorobę... O Boże nie, tylko nie teraz, gdy zaczyna jej się ukladać z Rafałem. Nie może tak poważnie zachorować! Ale skąd u niej te czarne myśli? Nie wolno jej nawet tak myśleć. Musi być dobrze. Są w końcu razem, szczęśliwi i spełnieni bo los chciał żeby do siebie wrócili... On by chyba nie zniósł gdyby nagle... trafił ją szlag.
Akurat sypała do kubków kawę, gdy Rafał odziany jedynie w jeansy podszedł do niej od tyłu, objął w pół i zaczął wodzić wargami po jej szyi i gołych plecach. Od razu jej się przypomniało co wyprawiali ze sobą tamtej nocy po jego powrocie ze szpitala. To było istne szaleństwo! Gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi wejściowe ogarnął ich taki szał, że nawet nie wiedzieli, kiedy pozbyli się ubrań i odlecieli w niebyt. Trudno prostymi słowami opisać jak bardzo się w tamtej chwili pragnęli. W końcu po tylu latach rozłąki znowu byli razem i mogli się sobą cieszyć bez końca. Tak jak wtedy gdy zaczynali ze sobą chodzić w drugiej klasie liceum. Jakie to szczęście, że akurat wtedy mieli całą chatę dla siebie i nikt nie słyszał jak się wydzierają w momencie szczytowania. Mogli bez skrępowania panoszyć się po piętrze bez ubrań i nie wychodzić z łazienki. Przerwy pomiędzy jednym, a drugim stosunkiem spędzali oczywiście pod prysznicem, gdzie całowali się i pieścili do upadłego. Spływająca na nich z góry woda była niczym afrodyzjak. Tak ich roznosiło, że o mało nie zwariowali. Rafał prawie wyszedł z siebie i stanął na głowie żeby ją zadowolić, a ona też nie pozostawała mu dłużna. Chyba jeszcze nigdy w życiu tak wariacko się nie kochali... No może poza pierwszym razem.
Kiedy on brał prysznic ona szykowała dla nich późne śniadanie. W zasadzie nie trzeba było za wiele szykować, bo wszystko było praktycznie gotowe. Najpierw wyciągnęła z lodówki duże porcelanowe naczynie z sałatką jarzynową i położyła na stole, a potem wróciła po dwie miski ze świeżym twarożkiem i jajkami na twardo. Na końcu wyjęła z chlebaka cztery wypieczone bułki, a te znów włożyła do wiklinowego koszyczka, który postawiła na środku stołu obok talerzyka z masłem. Zanim dołączył do niej ukochany zdążyła ugotować wodę na kawę i zapalić kolejnego papierosa. Gdy się tak krzątała po kuchni dopadł ją znowu ostry ból w podbrzuszu. Tym razem był tak silny, że prawie zwalił ją z nóg i przyprawił o lekkie omdlenie. Poratowała się szybko tabletką ibupromu, którą znalazła w koszyczku stojącym na kredensie. Nagle naszła ją straszna myśl, że może to coś innego niż tylko ból menstruacyjny. Jeszcze nigdy wcześniej tak bardzo ją nie bolało... A jeśli to nie daj Boże... rak macicy? Siostra jej mamy zmarła na raka szyjki macicy, bo za późno wykryli u niej chorobę... O Boże nie, tylko nie teraz, gdy zaczyna jej się ukladać z Rafałem. Nie może tak poważnie zachorować! Ale skąd u niej te czarne myśli? Nie wolno jej nawet tak myśleć. Musi być dobrze. Są w końcu razem, szczęśliwi i spełnieni bo los chciał żeby do siebie wrócili... On by chyba nie zniósł gdyby nagle... trafił ją szlag.
Akurat sypała do kubków kawę, gdy Rafał odziany jedynie w jeansy podszedł do niej od tyłu, objął w pół i zaczął wodzić wargami po jej szyi i gołych plecach. Od razu jej się przypomniało co wyprawiali ze sobą tamtej nocy po jego powrocie ze szpitala. To było istne szaleństwo! Gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi wejściowe ogarnął ich taki szał, że nawet nie wiedzieli, kiedy pozbyli się ubrań i odlecieli w niebyt. Trudno prostymi słowami opisać jak bardzo się w tamtej chwili pragnęli. W końcu po tylu latach rozłąki znowu byli razem i mogli się sobą cieszyć bez końca. Tak jak wtedy gdy zaczynali ze sobą chodzić w drugiej klasie liceum. Jakie to szczęście, że akurat wtedy mieli całą chatę dla siebie i nikt nie słyszał jak się wydzierają w momencie szczytowania. Mogli bez skrępowania panoszyć się po piętrze bez ubrań i nie wychodzić z łazienki. Przerwy pomiędzy jednym, a drugim stosunkiem spędzali oczywiście pod prysznicem, gdzie całowali się i pieścili do upadłego. Spływająca na nich z góry woda była niczym afrodyzjak. Tak ich roznosiło, że o mało nie zwariowali. Rafał prawie wyszedł z siebie i stanął na głowie żeby ją zadowolić, a ona też nie pozostawała mu dłużna. Chyba jeszcze nigdy w życiu tak wariacko się nie kochali... No może poza pierwszym razem.
- Ale ty mnie kusisz. Jesteś bezlitosna. - Wniebowzięty Rafał nie przestawał jej całować. Nic poza nią go nie obchodziło. Aż dziwne, że wytrzymał bez niej tyle czasu i zwariował. Jak mógł go marnować na jakieś durne nic nie znaczące romanse. Poza nią nie umiał pokochać żadnej innej kobiety.
- Czym niby? - spytała po czym odchyliła głowę do tyłu i pochwyciła jego czułe spojrzenie.
- Tymi odkrytymi plecami rzecz jasna - odparł Rafał po czym przytulił twarz do jej twarzy i trwał tak dłuższą chwilę.
- Oj Rafał, ty mi tu gadasz o bzdurach, a ja się na serio martwię o Janka - powiedziała zmartwiona Kynia. - Jak znam życie to on na ten Turbacz poszedł całkiem sam. Nie wiem co będzie jeśli odpukać ktoś go po drodze napadnie i nie będzie przy nim nikogo, kto by go mógł uratować... nie chce nawet o tym myśleć. - Kynia przyłożyła dłoń do czoła. Nagle zaczął gwizdać czajnik.
- Nie martw się Kynia, nic mu nie jest - zapewnił ją uśmiechnięty Rafał i wyłączył gaz pod czajnikiem. Znowu się na nią zapatrzył. - Godzinę temu wysłał mi smsa, że dotarł na miejsce i do jutra zatrzyma się w schronisku pod Turbaczem. Właśnie bierze udział w szkoleniu nowych kursantów.
- Całe szczęście. - Kynia sięgnęła po czajnik, a następnie zalała kawę gorącą wodą. Jednocześnie odetchnęła z ulgą.
- Bardziej się martwię o Calvina, bo od dwóch dni nie mam z nim żadnego kontaktu. Wczoraj po powrocie do domu próbowałem się do niego dobić, ale niestety bezskutecznie. Chyba ze sto razy dzwoniłem do niego i do jego braciszka, a ten też jak na złość nie odpowiada. Co jest z nimi grane do cholery?
- No właśnie... wczoraj dzwoniła do mnie Justyna i pytała czy masz kontakt z Calvinem. Prosiła, żebyś do niej zadzwonił jak będziesz coś wiedział.
- Cholera no! - zdenerwował się Rafał i na chwilę spuścił głowę w dół. - Ja naprawdę nie wiem co mam jej powiedzieć. Mam ściemniać, że jest zajęty i nie ma czasu? Zaraz by się na niego wkurzyła i tyle by z tego wszystkiego było... Już nie wiem co gorsze.
- Jak będziesz ściemniał to też jej nie pomożesz. - Kynia widziała, że Rafał bardzo się martwi o przyjaciela i o zakochaną w nim swoją siostrę. Sama podzielała jego obawy.
- A może ty spróbujesz, co Kynia? Od ciebie to na pewno lepiej przyjmie. - Patrzył na nią jak zbity pies.
- Pomyślę o tym, a teraz siadaj do stołu, będziemy jedli śniadanie - powiedziała i postawiła oba kubki na stole.
- Nie mogę uwierzyć, że tak ich wzięło. - Rafał sięgnął po bułkę, przekroił ją na pół i zaczął ją smarować masłem.
- Kiedyś musiało, nie? - Usiadła na krześle obok Rafała i uśmiechnęła się do niego szeroko. - Mówiłam Justynie, że tak będzie to mi nie wierzyła.
- Szybko się do niego przekonała.
- To była tylko kwestia czasu... Chyba oboje potrzebowali takiego zbliżenia.
- Calvin się nawet nie wypierał jak powiedziałem mamie o tym ich romansowaniu w Rikonie. - Rafał przekroił drugą bułkę i podał ją Kyni.
- Co się miał wypierać? Gołym okiem było widać, że go bierze - odparła przez śmiech i nałożyła sobie sałatkę na talerz. - Szczególnie jak zaczęli te wolne tańczyć. Cudny obrazek.
- Nie da się ukryć. - Powiedziawszy to Rafał roześmiał się na całego. - Właśnie widziałem jak się do siebie kleili.
- A jak tam wasza wczorajsza wyprawa? Gdzie byliście? - zapytała Kynia przerywając smarowanie bułki.
- Poszliśmy na Liberatora z Forendówek przez Borsuczyny i tradycyjnie wracaliśmy przez Przysłop Górny, Dolny a potem Zoniowskie do Jamnego. Bardzo lubimy tą trasę. Z Kosarzyskiej można podziwiać piękne zachody słońca. - Rzucił okiem w kierunku okna.
- A ja uwielbiam wczesne poranki w górach, bo wtedy te polany toną jeszcze w gęstej mgle i wszędzie jest tak cudownie cicho. Niesamowite. - Na moment przymknęła oczy. Rozmarzyła się.
- Tak cicho... Pod warunkiem, że z rana nie uprawiamy seksu - zauważył Orzecki, a Kynia odpowiedziała mu szturchnięciem w bok. - Ej mała, weź.
- Pamiętasz jak kiedyś razem witaliśmy tam dzień? - Kynia oderwała się od jedzenia, żeby cmoknąć go w usta, a wtedy Rafał odpowiedział jej długim czułym buziakiem.
- Jak mógłbym zapomnieć? - odparł odklejając wargi od ust Kyni. - Trzeba będzie to powtórzyć.
- Jak tylko się trochę ociepli to nawet możemy zanocować w tym szałasie na Kosarzyskiej. Co ty na to?
- Brzmi kusząco... kochanie. - Mrugnął do niej uwodzicielsko.
- Ale oberwanie chmury, wow - zauważyła Kynia. Ogromne krople deszczu gwałtownie uderzały w szyby. Faktycznie lało tak jakby się chmura oberwała.
- Już dawno tak nie waliło żabami - powiedział i oglądnął się za siebie. Siedział plecami do okna.
- Rafał... A ty wiesz, że z wyglądu bardzo przypominasz swojego dziadka Tomasza? Te rysy twarzy, budowa ciała... Identico.
- Babcia ci pokazywała zdjęcia? - odgadł Rafał podnosząc wzrok znad talerza.
- Pokazywała i opowiadała. Mówi, że z ciebie to jest taki sam uparty czort jak z twojego dziadka. Niepoprawny zawadiaka z nizin, ale z góralską duszą.
- Charakter też mam po nim to prawda, ale dziadkowi Tomaszowi to i tak nigdy nie dorównam. - Rafał często wspominał swojego dziadka, który był ratownikiem górskim w TOPR. Tomasz Figła zginął w czasie jednej ze swoich akcji rażony piorunem. To był zwykły pech.
- Tą miłość do gór też masz po nim - dodała zachwycona Kynia. - Bez nich jesteś jak ryba bez wody.
- Ano mom, mom - mówił nakładając sobie sałatkę na talerz.
- Nawet sobie nie wyobrażam jak bardzo babci Jasi musi go brakować. - Kynia nagle spoważniała. - Twoja mama mówiła, że stanowili bardzo dobraną kochającą się parę... Całe życie byli w sobie zakochani.
- Dodałbym jeszcze, że oboje bezgranicznie kochali góry i doskonale znali ryzyko jakie niesie ze sobą ta pasja dlatego tak dobrze się rozumieli. Babcia zawsze liczyła się z tym, że dziadek może nie wrócić z akcji i niestety... ten dzień w końcu nadszedł. Kiedy zginął to mama cierpiała najbardziej. Nie umiała się z tym pogodzić... Stąd ta jej niechęć do gór i wszystkiego co jest z nimi związane. Byłem mały, gdy to się stało więc, niewiele pamiętam. Jedynie z opowieści.
- Szkoda go... bardzo. Mógł jeszcze długo żyć. - Kiedy to powiedziała Rafał poderwał się z miejsca i dostąpił do niej.
- Kynia jeśli nie chcesz żebym był ratownikiem to powiedz mi to teraz wprost okej? Chce wiedzieć co naprawdę czujesz w związku z tym.
- Równie dobrze możesz zginąć nie będąc ratownikiem, choć ryzyko jest znacznie mniejsze niż gdybyś...
- Powiedz mi otwarcie Kynia...tak czy nie? - Klęczac przed nią nie odrywał wzroku od jej twarzy.
- Nie mogę ci odbierać sensu życia tylko dlatego, że się o ciebie boje. To by było niedorzeczne. Ty musisz robić to co czujesz, a nie to co komuś innemu odpowiada.
- Zaraz, czekaj... ty naprawdę chcesz żebym został tym ratownikiem?
- Tak chce, bo się do tego nadajesz, a ja jestem gotowa wszystko zaakceptować - zapewniała go Kynia. W końcu objęła go za szyję i przytuliła. - Nie patrz tak na mnie.
- No patrz, a ja myślałem, że będziesz temu przeciwna... tak jak mama. - Nagle zrobiło mu się okropnie głupio, że tak postawił sprawę. Na jego twarzy malowała się mina dzieciaka, które coś zmajstrowało.
- Daj spokój Rafał. Kocham cię i nie zamierzam stawać ci na drodze do kariery.
- Oj moja ty moja. Co ja bym bez ciebie... - uciął ponieważ nagle rozległ się dzwonek zamontowany na dole przy furtce.
- Kto to może być? - zapytała zdziwiona Kynia. Wstała z krzesła i podeszła do drzwi wyjściowych, a następnie otworzyła je. Zobaczyła jakiegoś nastolatka. Był brudny i przemoczony do suchej nitki. - To jakiś chłopak. Jest dosyć młody i okropnie brudny. Ciekawe co go tu sprowadza.
- Cholera jasna no! - Rafał uderzył końcówką widelca w stół. - Jeszcze jego tu brakowało.
- Co się tak wzburzyłeś? Znasz go?
- Chyba wiem co to za jeden. A przynajmniej się domyślam.
- Wpuścić go do środka? - zawahała się Kynia.
- Możesz zaryzykować - odpowiedział i puścił jej oko.
- No dobra to zaryzykujmy. - Nacisnęła guzik i furtka otworzyła się. Młody gość wszedł na podwórko i pomknął przez podwórko w kierunku schodów. Furtka zatrzasnęła się za nim sama. Kynia czekała na niego w otwartych drzwiach z ramionami skrzyżowanymi na piersi. - Witam, pan do mnie?
- Nie, nie, przyszedłem do Rafała - odparł szybko chłopak. Mam coś dla niego.
- A to ty gagatku, mogłem się domyśleć - zawołał Rafał na widok chłopaka, który właśnie wszedł do kuchni. To był ten sam nastolatek, którego spotkali z Jankiem poprzedniego wieczoru w centrum Ochotnicy Górnej. Jakim cudem go tu znalazł? Czyżby go śledził? - Podaruje sobie pytanie o to jak mnie tu znalazłeś i zapytam z czym do mnie przychodzisz?
- Przyszedłem, bo mam coś co najpewniej należy do tej dziewczyny, którą wczoraj znalazłem. Pomyślałem, że może ci się przydać, bo....
- Co to takiego? - uciął mu zaintrygowany Rafał i wstał od stołu
- Czekaj - powiedział chłopak i zdjął plecak. Następnie zaczął w nim grzebać i już po chwili wyciągnął z niego czarne skórzane etui na dokumenty formatu A5.
- Daj mi to... proszę. - Rafał wyciągnął rękę.
- Masz. - Chłopak podał Rafałowi ową saszetkę z dokumentami, a później zapiął plecak i wstał z podłogi.
- Skąd to wziąłeś? - zapytała Kynia. Uważnie wpatrywała się w chłopaka. Od razu wydał jej się znajomy. Ta twarz... czyżby to był ten Dorian?
- Osz kurwa... nie wierzę - zaklął zszokowany Rafał, gdy po otwarciu etui zobaczył dowód osobisty należący do Eweliny Gryki, siostry Marcina, a ojca Dawida. To było pierwsze, co mu się rzuciło w oczy kiedy je otworzył. Poza tym dokumentem były jeszcze inne papierki i jego fotografia.
- W co nie wierzysz? - zainteresowała się Kynia. - Co to jest?
- Ten gagatek znalazł wczoraj nad rzeką Ewelinę Grykę... a to są jej dokumenty... Tak, dobrze słyszysz. Ewelina Gryka wróciła do Ochotnicy.
- Chyba... żartujesz kurde. - Kynia patrzyła na Rafała i na stojącego obok chłopaka tak jakby zobaczyła zjawę. - I co poznała cię?
- Nie, nie poznała. Janka też nie. Była czymś mocno odurzona. Nie wiem, co brała, ale gdybyśmy jej nie odstawili na detoks to nie wiem... W sumie to zawdzięcza życie jemu.
- Jak ją znalazłem to pomyślałem, że umiera - wyznał chłopak i ściągnął z głowy granatową czapeczkę z daszkiem. - Dlatego poszedłem szukać pomocy
- Ale co by tu robiła Ewelina? - zastanawiała się głośno Kynia. Sięgnęła po swój kubek, a następnie pociągnęła z niego kilka łyków ciepłej kawy.
- Nie wiem, ale trzeba powiedzieć Justynie na wypadek, gdyby się gdzieś spotykały.
- Też tak myślę. Pytanie czy wie, że jej rodzice wyprowadzili się do Nowego Targu i czy ma kontakt z bratem.
- Jeśli wie to ciekawe po co tu przyjechała i do kogo. - Rafał podrapał się w głowę. - A może nie utrzymuje z nimi kontaktu.
- To ona jest z waszej rodziny? - zdziwił się nastolatek.
- Jest krewną mojego siostrzeńca - odparł Rafał spoglądając w stronę okna.
- To może byś pojechał z tym do Justyny, co Rafał? - poprosiła zmartwiona Kynia.
- Mogę jechać, nie ma sprawy. Ubiorę się tylko.
- A ty gdzieś się szwendał, żeś taki brudny? - zwróciła się do nastolatka Kynia. Jednocześnie lustrowała go od stóp do głów krytycznym spojrzeniem.
- Jak na prawdziwą powsinogę przystało. - Chłopak nie sprawiał wrażenia zakłopotanego.
- Idź się wykąp, a później dam ci coś jeść dobra? Łazienka jest na górze, a świeży ręcznik znajdziesz na haczyku koło umywalki.
- Skoro nalegasz... - Młodzik zaczął się rozglądać za schodami.
- Tam są schody na górę. - Rafał wskazał chłopakowi korytarz po czym zasiadł do stołu, żeby dokończyć jedzenie i kawę.
- Nie wiem kogo, ale kogoś mi on przypomina - oznajmiła Kynia, gdy usłyszała odgłos zamykanych drzwi od łazienki. Odstawiła kubek na blat.
- Mnie też. Już wczoraj mi to chodziło po głowie.
- A Jasiek go nie kojarzy? - spytała napotkawszy spojrzenie Rafała.
- O to, to już musisz spytać Janka... no chyba, że wcześniej się domyślisz. Okej Kochanie lecę się ubrać i jadę do mojej siostry.
- No leć tylko uważaj na drogę. Jest straszna mgła.
Ledwo wsiadł do samochodu i lunęło od nowa. Ulewie towarzyszyło bardzo silne wietrzysko bezlitośnie targające gałęziami drzew, zdolne wywracać kubły na śmieci, rowery, a nawet wyrywać przydrożne znaki. O mało go nie porwało, gdy przemierzał podwórko. Jego wóz stał za bramą. Musiał jechać bardzo ostrożnie z uwagi na tę okropną pogodę sprzyjającą wypadkom drogowym, których najczęstszym powodem była brawura kierowców nie zważających na realne zagrożenia - na nich również trzeba było uważać. Mgła, choć już nie tak gęsta jak przedtem wciąż mogła utrudniać jazdę. Wycieraczki jego pięknego czarnego land rovera z trudem wyrabiały przy tym deszczu, więc co chwilę zwalniał, żeby nie się zderzyć z kimś jadącym z naprzeciwka. Kiedy już był w połowie drogi do celu zadzwonił mu telefon leżący na siedzeniu obok. Okazało się, że to Calvin dzwoni więc od razu odetchnął z ulgą. Zjechał na pobocze, zatrzymał się, a potem odebrał i przełączył na głośnomówiący. Wolał nie ryzykować rozmowy w trakcie jazdy przy tych koszmarnych warunkach. No i dobrze że jednak nie polazł na ten Turbacz, bo przy tym deszczu i wietrze wycieczka byłaby raczej mało fajna. Na takie długie trasy wybierał zwykle ładniejszą pogodę.
- Nooo stary w końcu! - rzucił do Anglika ucieszony Rafał. - Już myślałem, że się nie doczekam. Wiesz ile razy wczoraj wydzwaniałem do ciebie i Peter' a?
- Wiem przepraszam, ale mamy tu kiepski zasięg. Siema Raf.
- Jak to kiepski zasięg? To gdzie wy do licha jesteście?
- Koło Birmingham... Musiałem wyjechać na trochę z Yorku, a ojciec Peter'a zgodził się żebym u niego trochę posiedział... Tak miewa fazy że bywa życzliwy.
- Dlaczego musiałeś wyjechać? Co się dzieje? - zaniepokoił się Rafał. Niechcący dotknął klaksonu.
- Uciekłem stamtąd przed Rebecką... kuzynką Maggie....Pamiętasz ją? - Najchętniej by o niej zapomniał. Nie chciał pamiętać o tamtym romansie. Pocieszył się z nią po tym jak rzuciła go żona i to był największy błąd jaki popełnił w życiu. Nie miał pojęcia, że jest taka wyrachowana i bezwzględna, że może go tak omotać. Gdyby tylko wiedział czym to pachnie... Poza seksem niczego od niego nie chciała i jemu to pasowało, bo nie umiał się już zaangażować, oddać serca innej. Nadal miał w sercu Maggie.
- Aż za dobrze niestety. - Rafałowi zrzedła mina. Doskonale pamiętał tą żmije. Miał z nią kiedyś krótki gwałtowny romans, który zakończył się wielką awanturą. Za późno zorientował się, że Rebece zależało jej głównie na jego forsie. Cały czas udawała przed nim i kombinowała. Z góry założyła, że jest na tyle głupi że się nie skapnie, że jest wpuszczany w maliny. Gdzie on miał mózg, kiedy Calvin mu odradzał ten romans? - Czego ona znów od ciebie chce?
- A jak myślisz? - żachnął się Anglik. - Czego może chcieć? Mnie chce. Wariatka upieprzyła sobie, że tym razem będziemy ze sobą na innych warunkach niż kiedyś i nie przyjmuje odmowy, a ja mam już dość opędzania się od niej. Przez cały pogrzeb i stypę się do mnie kleiła, chociaż już dzień wcześniej powiedziałem jej, że kogoś mam i nie zamierzam się z nią więcej spotykać. Do niej w ogóle nie dochodzi, że to co kiedyś było między nami minęło... z naciskiem na bezpowrotnie. To był czysty układ, nic więcej. Niczego poza seksem nie chciała, a teraz nagle.
- Super! - Orzecki uderzył otwartą dłonią w kolano. - Jeszcze tylko jej brakowało do tego bigosu. A jak się ma sprawa z tą twoją żoną? Dali ci w końcu spokój?
- Owszem, ponieważ znaleźli wreszcie winnego. Zastrzelił ją jakiś jej kumpel, gdy wieczorem wracała do domu... Zabił ją zazdrości o innego. Mówią że niedawno wyszedł z psychiatryka.
- Co ty chrzanisz? - Rafał oparł brodę na brzegu kierownicy. - Ale jaja...
- Poczekaj to jeszcze nie wszystko. Okazało się, że Maggie miała siostre bliźniaczkę, o której nic nie wiedziałem. Dopiero po pogrzebie mnie uświadomili jakbym nie zasługiwał na uczciwość. W co oni ze mną grali? Czułem się jakbym został w coś wkręcony.
- Co za ludzie kurwa? - oburzył się Orzecki. - W jakim świecie oni żyją?
- Miałem ochotę wszystkich tam pozabijać jak mi to wyjawili. Dobrze, że Peter był w pogotowiu, bo jeszcze bym im kurwa coś zrobił. Tyle czasu żyłem w nieświadomości, a oni mieli to gdzieś. Wyobrażasz sobie? - Słychać było, że Anglik kipi z gniewu. - Udział Maggie w tym przedstawieniu był dla mnie wielkim ciosem. Nie sądziłem że stać ją na coś takiego. A ta Rebecca... ona też się tak zachowywała jakby wiedziała. Wyraźnie dawała mi to zrozumienia.
- Zaraz... chcesz powiedzieć, że ta Nora cały czas udawała przed tobą twoją żonę? - Rafał nie był pewien czy dobrze słyszy. To już zakrawało na totalny absurd. Był w niemałym szoku. - Nie gadaj nawet.
- Wszystko na to wskazuje! - Po tych słowach kopnął w jakiś przedmiot leżący na ziemi. To była chyba puszka. Był tak wściekły, że chętnie by wszystko porozwalał.
- Ożesz w morde... to jest przecież jakiś... pierdolony absurd. Normalnie nie wierzę, że coś takiego miało miejsce. - Powiedziawszy to to wyjął ze schowka papierosy i przypalił jednego.
- Mało powiedziane. Wiesz jak się z tym czuje? Dałem z siebie zrobić kompletnego frajera! - W tonie Calvina czuć było wielki żal. Musiało go to nieźle zranić, chociaż nie okazywał tego tak wyraźnie. - Żeby chociaż czuli się winni, a tu zero skruchy.
- Ale po cholerę im to wszystko było? Po co ta cała farsa? - dopytywał się zdenerwowany Rafał. Naprawdę bardzo żałował Calvina. Jak rodzina żony mogła robi z niego takiego wałka?
- Mnie się pytasz? Ja też nic z tego nie rozumiem. - Anglik wydawał się być podłamany.
- Ale jazda, ja nie mogę. - Podniósł papierosa do ust i mocno pociągnął.
- Dobra, skończmy już ten temat, bo mam dosyć. Wystarczy, że nie śpię przez to po nocach.
- Pewnie, nie ma co.
- A ty co porabiasz? Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak dziękuje Cal, już do siebie doszedłem. Wczoraj byłem z Jaśkiem w górach cały dzień, a teraz jadę do twojej Justysi przekazać jej pewną ważną wiadomość. Nie wiem czy ją to ucieszy, ale musi wiedzieć, czego się spodziewać.
- Tak? A ja właśnie przed chwilą z nią rozmawiałem. Cudownie było znów ją usłyszeć. Rozkosz dla mojego obolałego stęsknionego serca.
- Jeszcze milej będzie jak wrócisz i się spotkacie. Kiedy planujesz przyjechać?
- Jak tylko pozałatwiam wszystko w robocie i rozmówię się z szefuniem. Chyba się domyślasz, że ciebie też oczekuje. Dałem mu twoje zaświadczenie od lekarza i powiedziałem, że przyjedziesz jak dojdziesz do siebie po wypadku.
- Czuję, że go szlag trafi, jak usłyszy, że obaj zamierzamy odejść tym samym czasie.
- To więcej niż pewne Raf, ale przedtem zdrowo cię za to opierdoli. Bądź na to przygotowany.
- Mówisz do mnie tak jakbym nie znał Clifftona. Już mam nawet gotową gadkę na tę okoliczność.
- Podobno macie piękną pogodę - zażartował Calvin.
- O tak, rewelacja. Od rana leje jak z cebra i nie zamierza przestać. Szkoda, że nie możesz zobaczyć tej pięknej gęstej mgły. Z pewnością by cię oczarowała.
- O żebyś ty wiedział jak ja cholernie tęsknię za tymi waszymi mgiełkami zasnuwającymi całą okolicę. - Anglik też się śmiał. - Wstaję rano i zaraz mi żal, że nie ma tu tych waszych cudownych Gorców... No i mojej Justyny.
- Wiatr taki, że łeb chce urwać. Mam nadzieję, że zdołam utrzymać się na drodze.
- Tylko mi się tam nie uszkodz znowu.
- Nie zamierzam.
- A jeszcze jedno... gdzie ty teraz mieszkasz? Justyna mówi że wyniosłeś się do swojej połówki.
- Ochotnica Górna, osiedle Szpuntówka. To kawałek od Justyny, ale też mamy ładne widoki. Wynajmuje niewielki dom od takiej babki co wyjechała do Włoch. A właściwie tylko piętro.
- Idzie pozazdrościć tych widoków. - W głosie Anglika dało się wyczuć głęboki żal. Tak strasznie chciał już tam być.
- Hej Cal, chyba wpadłem na trop Doriana... Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Dorian wrócił do Ochotnicy? To dobrze. Może się wytłumaczy. A jak tam Krzyś i jego brat?
- Narazie nic nie wiem. Zapytam Łukasza i zaraz dam ci znać. On na pewno jest w tym temacie lepiej zorientowany.
- Dobra to czekam na wieści. Dzięki.
- Nie ma sprawy. Wiem, że pomagałeś mamie tych chłopaków.
- Okej Raf, ja już kończę, bo muszę jeszcze coś ogarnąć. Uściskaj Kynie i do zobaczenia w Yorku. Narazie.
- Trzymaj się Angliku. - Powiedziawszy to Rafał zakończył połączenie. Opuścił na chwilę szybę, żeby zobaczyć jak wygląda sytuacja na zewnątrz. Ulewa jakby trochę zelżała, ale wiatr nie ustępował. Po chwili ruszył w dalszą drogę.
Ciąg dalszy nastąpi...
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.
Kasiu z wielką przyjemnością przeczytałam Twoje opowiadanie.. bardzo podobają mi się urocze zdjęcia
OdpowiedzUsuńi oczywiście muzyka! ;)
- pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i ciepło ;)
Bardzo mi miło Anso. Zdjęcia sa nowe, robiłam je jak ostatnio byłam w górach.
UsuńJa również pozdrawiam cieplutko ze słonecznego Krakowa. Buziaki
Ileż to rzeczy dzieje się u Twoich bohaterów, na nudę to oni nie mogą narzekać, a jeśli miłość kwitnie, to tym sympatyczniej się czyta:-)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mam prysznica;-)
Witaj Jotko, dzięki że wpadłaś. Nudzić im się nie nudzi bo życie takie jest, że ciągle zaskakuje. Jak nie to to tamto i tak w kółko z malutkimi przerwami na wzięcie oddechu... A prysznic faktycznie się przydaje 😉😉😉 mnie znów wanny brakuje
UsuńKasiu
OdpowiedzUsuńWiele trudu wkładasz w pisanie 🤗
Pozdrawiam serdecznie i 🌞 z samego ranka.
Miłego dnia i całego nowego tygodnia życzę 🙋🌻☕🍧
Witaj Morgano to prawda że trzeba się napracować żeby się podobało i nieraz faktycznie jest trudno. Cieszę się jesli komuś się podoba moje pisanie. Ściskam Cię mocno. Wspaniałego dnia.
UsuńKolejny rozdział - i kolejne nowe tropy... i tajemnice :)
OdpowiedzUsuńNo i ciekawe, kim jest jest ten młody chłopak? Pewnie nie bez powodu pojawił się w Twojej opowieści...
Miłego niedzielnego popołudnia, Kasiu :)
Trzeba przyznać, że zagadkowy z niego chłopak. Pewnie jeszcze trochę namiesza, nabałagani. Dzięki za czas na lekturę i do zobaczenia niedługo. Pozdrawiam serdecznie
UsuńJak zwykle super. Czyta się z ogromnym zaciekawieniem. Juz czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo. Cieszę się, że nadal wciąga i urzeka. Staram się jak mogę.
UsuńKasiu droga! Co u Ciebie słychać? Mam jeszcze ten ostatni rozdział u Ciebie do nadrobienie, poprzednie czytałam, ale nie komentowałam. Nadrobię i skomentuje zbiorowo.
OdpowiedzUsuńLubię Annie Lennox. Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za komentarze!
Witaj Kochana dziękuję, nawet nieźle. Lekki zastój miałam ostatnio w pisaniu, ale na szczęście jest już lepiej. Zaczęła się szkoła u dziewczyn więc już nie mam tak czasu na blogowanie. Dziękuję Ci za czas na lekturę. Poczekam cierpliwie choć bardzo ciekawa jestem jak Ci się podobało 😃😃😃 U Ciebie jak zawsze ciekawie i podniośle.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Dzisiaj tak trochę na pikantnie;) Oj zachciało mi się wyjść w te poranne mgły i... zapalić papierosa :)) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo wyszło pikantnie bo między Kynią, a Rafałem to zawsze tak było... Oni oboje są jak pieprzi czili, więc jak zaszaleją to wychodzi mieszanka wybuchowa. Mnie znów brak gór o poranku. Ostatnio jak byłam w bazue pod Lubaniem siedzialam sobie rankiem z kawką na powietrzu i patrzýlam na mgłe w dole. Uściski Gorzka 😘😘😘
Usuń"Gdyby nie to, że była głodna jak wilk siedziałaby pod tym prysznicem znacznie dłużej (...)" ja mam tak zawsze :D a wszystko pięknie :)
OdpowiedzUsuńJa też tak samo jak w wannie pełnej piany
UsuńJest ostro 🙂
OdpowiedzUsuńTo dobrze czy źle? 😂😂😂😂 Powiedz coś więcej, please
UsuńTo zależy od czytelnika! To oni zdecydują, co się stanie z książką w przestrzeni odbiorczej. A rozłożenie akcentów (np. więcej czy mniej o seksie) zależy od Ciebie. Powodzenia 🙂
UsuńWłaśnie przeczytałam. Tyle wątków, a sensacja goni sensację... Siostra bliźniaczka żony Calvina... No, zaskakujesz, jednym słowem. Jedno jest pewne: u ciebie wciąż się coś dzieje, a człowiek nie zna "dnia ani godziny". Nie sposób przewidzieć, jak to się skończy... Potoczyste dialogi... I masz dar pisania o zakochanych! :)
OdpowiedzUsuńKolejny fantastyczny rozdział pełen akcji! W twoim opowiadaniu zawsze się coś dzieje i to mi się podoba! Lubię akcję, lubię przygodę :) Czytam z zapartym tchem :) Powiem Ci, że bardzo lubię te miłosne smaczki w rozdziałach :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Jak zawsze czytałam z zapartym tchem :))) Akcja wartko się toczy, pełna ciekawych wątków :) Nie ma miejsca na nudę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)
Muzyka, zdjęcia i tekst wspaniała duchowa strawa dla mnie. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńRafałek nie wie, że prawdziwy żeglarz i przez Morze Czerwone przepłynie :P nie no żarty żartami a tu niepokojąco się zaczęło a potem coraz ciekawiej :D czuję się na twoim blogu jakbym oglądała serial w pięknym górskim klimacie :) czekam na następny odcinek :)
OdpowiedzUsuńTo akurat fragment przyszłej książki ale dziękuję bardzo. Miło mi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytając tę część, przy wypadku z piorunem pomyślałam sobie, jakie to musi być paskudne uczucie napotkać burzę będąc wysoko w górach. Błyskawice nad głową i żadnego schronienia... podziwiam ludzi pracujących przy akcjach ratunkowych w tak trudnych terenach. a co do dalszego fragmentu, sposób, w jaki Calvin wypowiada się o Rebecce, trochę mi nie pasuje do wizerunku zrównoważonego gentlemana, jakim wydawał się wcześniej
OdpowiedzUsuńTo jeszcze nie wiesz na co stać tą Rebecce. Nawet Święty Michał Archanioł by tego nie wytrzymał. W nerwach mówi się różne rzeczy a ta laska zwyczajnie go stalkuje. Calvin nie jest aniołem i nie jest kryształowy. Jest zwykłym facetem który ma swoje granice wytrzymałości. Wiele mu się w życiu zawaliło i próbuje to jakoś naprostować. Rebecca jest wyrafinowaną i nieobliczalną kobietą, całkowitym przeciwieństwem Justyny, która nie przebiera w środkach. Calvin popełnił niegdyś wielki błąd nawiązując z kuzynką żony jakiekolwiek relacje, a teraz to się na nim mści. Od razu nasuwa się podejrzenie że Rebecca też namieszała w tej sprawie z jego żoną. Gdyby go kochała nie zachowałaby się tak.
UsuńDziękuję bardzo za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam
UsuńFacet wyrażający się w ten sposób o kobiecie zawsze bardzo mocno traci w moich oczach, ale mimo wszystko rozbudziłaś moją ciekawość co do dalszych perypetii związanych z Rebeccą (Jeszcze nie dotarłam do najnowszych wpisów)
UsuńNiektóre kobiety czasem wręcz się proszą o takie epitety. Którą szanowna kobieta postępuje tak jak ona? Calvin nie jest dżentelmenem i nie musi podobać się każdej kobiecie. On jest po prostu sobą. Poza tym nie chce żeby był idealny, nieskazitelny. Musi mieć jakieś wady.
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Moniko. Miło że mnie odwiedziłaś. Mam nadzieję że skończę tę powieść w przyszlym roku i oddam do publikacji. Pozdrawiam Cię serdecznie.
UsuńWitaj kochana! :)
OdpowiedzUsuńHehe, odczuwam satysfakcję, iż miałam rację z siostrą bliźniaczką Maggie.
Zastanawia mnie kim jest ten młody chłopak i dlaczego siostra Marcina wróciła do Gorców. Nie mam żadnych pomysłów xD