Proza, góry i muzyka

piątek, 26 czerwca 2020

Z cyklu Kasine pisanie : Idąc pod prąd 20


Rozdział 20

Szczawnica- nad Grajcarkiem- maj 2018





Już drugą godzinę siedział sam nad jednym piwem. Normalnie przez ten czas wypiłby już dwa pełne kufle, a tymczasem wychylił zaledwie odrobinę. Zajmował miejsce przy stoliku pod parasolem nieopodal drewnianej budki z napojami oraz słynnej restauracji Pod kolejką. Przy stacji wyciągu i w okolicy nie było już praktycznie nikogo poza jednym facetem opartym o ogrodzenie palącym papierosa.  Chyba na kogoś czekał, bo ciągle się rozglądał. Wszystkich innych gapiów gdzieś wywiało i plac nad Grajarkiem opustoszał. Ci którzy zeszli z wyciągu po całym zajsciu od razu uciekli w popłochu w kierunku centrum Szczawnicy. Byli naprawdę przerażeni tym czego niedawno doświadczyli. Kilku z nich zostało do dyspozycji policji i prokuratora obecnych na miejscu zdarzenia. Kiedy po dopełnieniu niezbędnych formalności  samobójce przejęła ekipa pogotowia ratunkowego Łukasz zebrał swoich ratowników i udali się  do   Goprówki.  Musieli jeszcze załatwić sprawę fałszywego alarmu z tym licealistą. Rafałowi nie poszedł z nimi.  Poprosił żeby go zostawili samego aby mógł w spokoju odreagować przeżyty szok.  Figła nie był do końca przekonany czy może go tak zostawić, ale ostatecznie przystał na to. Nie tylko on  zauważył, że młody Orzecki kiepsko zniósł to co się stało, Janek i reszta chłopaków także. Polecili mu żeby jechał do domu, ale Rafał nie chciał nigdzie jechać, potrzebował po prostu pobyć chwilę sam. Był podłamany i otępiały. Z początku zupełnie nie wiedział gdzie się podziać i co ze sobą począć.  W życiu by się nie spodziewał, że Michał zechce się zabić. Musiał mieć jakieś poważne problemy, o których mu nie powiedział. Z czym sobie nie radził że tak to się skończyło? Michał Kasprzyk był bardzo dobrym człowiekiem i kumplem, zawsze można było na niego liczyć, niemal w każdej sytuacji. Jak to możliwe że tak pozytywny osobnik jak on, zarażający wszystkich pozytywną energią zdecydował się targnąć na swoje życie? Dziwne? Nie, dziwne to za mało powiedziane. Prędzej niewiarygodne, podejrzane.  - Jak ja mam coś takiego ogarnąć? - zastanawiał się na głos zdołowany Krakus. Mało brakowało żeby się poryczał przy ludziach. Zanim poszedł na piwo przespacerował się kilka razy po pobliskim parkingu i alejką nad Grajcarkiem. Strasznie go wkurzyli ludzie, którzy bezmyślnie kręcili durne filmiki komórkami, gdy Seba z tym drugim dostarczyli ciało do czekającej na nie karetki. Miał wielką ochotę obić im ryje i pozbawić telefonów. Pieprzeni gapie ze wszystkiego robili temat do sensacji.  Zero szacunku do  czyjejś śmierci.


  • Hej młody, jak tam? Lepiej coś? - Łukasz położył rękę na ramieniu siostrzeńca pochylonego nad stołem i nie zabierał jej przez dłuższą chwilę. Rafał siedział nieruchomo ze wzrokiem wbitym w drewniany blat i obejmował głowę rękami. Figła wypatrzył go, gdy krążył w okolicy stacji wyciągu. Od razu zdecydował się do niego podejść. 
  • A gdzie tam kurna lepiej. Wręcz przeciwnie. - Podniósł głowę i sięgnął po szklankę z piwem. Upił trochę po czym odstawił naczynie na miejsce. - Miałem ochotę zdrowo się urżnąć, ale jakoś nie mogłem. Siedzę nad  jednym piwem już dwie godziny. - Krzywił się jakby miał w ustach coś wstrętnego. 
  • Synu... - Powiedziawszy to naczelnik głęboko westchnął. Wyraźnie widział, że Rafał jest mocno przybity. Stracił świetnego kumpla, z którym znali się od dawna. Choć Michał był od niego trochę młodszy rozumieli się bez słów. 
  • Myślałeś, że mnie szlag trafił? - Orzecki utkwił spojrzenie w stojącej przed nim szklance i pociągnął nosem, a zaraz potem zaczął stukać palcami o blat. - Spokojnie, złego diabli nie biorą.
  • Daruj sobie takie durne teksty, dobra? - Oburzony Łukasz starał się opanować kiełkujące w nim zdenerwowanie, co było cholernie trudne. Nie znosił, gdy młodziki mu pyskowały, a wśród tych których znał jego siostrzeniec był najgorszym pyskaczem. Wszyscy inni mieli przed nim ogromny respekt. - Nikogo to nie bawi. - W końcu usiadł na ławce po drugiej stronie, na przeciwko syna Judyty.
  • Wybacz, ale posługiwanie się sarkazmem weszło mi już w krew.  - Przekręcił się na bok i rzucił okiem w stronę Grajcarka. Potok płynął wartkim nurtem, a nad nim szybowała szarawa, krzykliwa mewa. Chwilę później przysiadła na jednym z głazów i zaczęła się rozglądać. Czasem zdarzało jej się pozować do zdjęć. - To się nazywa syndrom emigranta z Wysp Brytyjskich gdybyś nie wiedział. 
  • Niesamowite. - Zamrugał teatralnie oczami.
  • Wyobraź sobie, że mnie też nie jest do śmiechu. Straciłem przyjaciela. 
  • Słuchaj Rafał, nie chciałbym ci teraz specjalnie truć, ale jako twój ojciec chrzestny mam prawo przemówić ci czasem do rozsądku, więc... - Zaczął rozwiązywać krawat. Marynarkę miał rozpietą od góry do dołu.
  • Tak, oczywiście. - Mówiąc to kiwał twierdząco głową. 
  • Uważam, że powinieneś się uodpornić na takie rzeczy, bo one się po prostu zdarzają i koniec. Życie stale zabiera nam ludzi, których lubimy, cenimy i kochamy i co gorsze nie daje nam szansy byśmy się na ten cios przygotowali. Zostaje nam tylko zaakceptować dany stan rzeczy i nauczyć się żyć na nowo bez tych osób... - Wypowiadając ostatnie słowa posmutniał. Cały czas myślał o swojej ukochanej Ewie. 
  • O czym ty do mnie kurwa chrzanisz? - Rozgoryczony Orzecki walnął pięścią w stół. - Chcesz mi powiedzieć,  że ty się już całkiem pogodziłeś się z tym, że Ewy z tobą nie ma? Tak? 
  • Przestań mnie do cholery łapać za słowa! - Powiedziawszy to Figła walnął w stół. Miał już dosyć tej pyskówki. - To bezcelowe. 
  • Tak czy nie? -  Wściekły Krakus świdrował krewnego chmurnym spojrzeniem. 
  • Nie... to znaczy nie do końca - odparł półgłosem spuszczając wzrok. W jego głosie oraz w  łagodnych piwnych oczach czaił się dogłębny ból. Wyraźnie dawał młodemu do zrozumienia, że nie radzi sobie z dotkliwą nieobecnością swojej żony... To dlatego wciąż nikogo nie miał. Bał się że nie zdoła pokochać żadnej innej kobiety, a ranić też nie chciał.
  • No to nie pierdol mi tu za przeproszeniem o akceptacji danego stanu rzeczy, bo sam nie wiesz o czym mówisz... W ogóle nie chce mi się już słuchać tych bzdur. - Mówiąc to ciskał w brata matki wściekłe błyskawice. Ta cała złość, która w nim siedziała sprawiała, że czuł się słaby.  Był  zły na wuja, na los, na wszystko. - Czegoś takiego nie da się kurwa zaakceptować, kapujesz? Nie da się i już. - Teraz jeszcze zaczął mu się łamać głos. 
  • Przykro mi, że Michał nie żyje - oznajmił Łukasz przerywając wreszcie długie milczenie. - To był fajny młody facet, mógł jeszcze spożyć.
  • Mnie też jest przykro i co z tego? To mu nie zwróci życia - wycedził przez zaciśnięte zęby. 
  • Myślisz, że mnie jest łatwo bez Ewki?! - wybuchnął w końcu Figła. - Nic a nic. Ale żyje dalej i nie rozczulam się na sobą. Radzę sobie jak mogę. 
  • O kurwa mać... - Rafał przyłożył rękę do czoła. Cały się trząsł ze złości. 
  • Jezu Rafał, nie unoś się tak do ciężkiej cholery! - Rozłożył ręce w geście bezradności. - Dobrze wiesz, że nie chce dla ciebie źle. Czemu się tak wściekasz? Bo ci powiedziałem, że powinieneś się uodpornić na zło i przeciwności losu? Weź pod uwagę, że to ci się przyda w pracy i w życiu.  
  • Nie chcesz mnie w pogotowiu prawda? - skwitował rozgniewany Orzecki patrząc swojemu towarzyszowi w twarz. - Uważasz, że jestem za miękki do tej roboty i za mało opanowany. Nie to co Dawid, Janek czy Julek. Ci trzej to przecież  profesjonaliści pełną gębą, a ja nie. 
  • Że co przepraszam?! No nie, ja nie mogę, trzymajcie mnie! Kto ci powiedział, że ja cię nie chce w pogotowiu? Co to za brednie?! - krzyczał  Łukasz. Teraz to już naprawdę był zdenerwowany.  Jak ten młody gamoń mógł wygadywać takie głupoty? Przecież nie od dziś wiedział, że wiele osób chce by do nich dołączył, w tym on sam czyli naczelnik GOPR - u. 
  • Zaprzeczasz?! - Założył ręce na piersi i zaśmiał się kpiąco. 
  • Owszem ponieważ pleciesz trzy po trzy! - Mówiąc to gwałtownie gestykulował.
  • A to ciekawe, bo mi się wydaje, że tak właśnie jest. 
  • Wobec tego jesteś w wielkim błędzie - zapewnił Rafała i zerknął na tarcze swojego zegarka. Było dwadzieścia po trzynastej. 
  • No tak. Jakże by mogło być inaczej. - Pokręcił głową. 
  • Posłuchaj mnie uważnie Rafał! - zaczął ostro naczelnik. - Dawid, Julek i Janek nie są ratownikami od dziś, mają już pewne doświadczenie. Ty za kilka lat też będziesz tacy jak oni. Gwarantuje ci to. Masz  wszelkie predyspozycje do tego by zostać jednym z najlepszych ratowników w naszym pogotowiu. Uważam, że świetnie się  do tej roboty nadajesz więc nie wciskaj nikomu kitu, że jest inaczej. Masz obszerną wiedzę, doskonałą orientację w terenie i inne potrzebne umiejętności. Kondycję psychiczną możesz jeszcze podreperować, masz na to czas. 
  • Niech mnie cholera - mruknął pod nosem osłupiały Orzecki. Było mu teraz cholernie głupio, że wygadywał takie bzdury. Łukasz zawsze był za nim. 
  • Chce żebyś wiedział, że to nie jest tak, że od razu jesteśmy wszyscy takimi supermanami i że ze wszystkim sobie radzimy.  Każdy z nas przeszedł kiedyś jakiś kryzys, gdyż tak naprawdę jesteśmy tylko ludźmi, najzwyklejszymi. - W tym miejscu urwał na moment i uśmiechnął się do Rafała. - Wszyscy musieliśmy się nauczyć godzić ze śmiercią, która nieraz wychodzi nam naprzeciw. Chyba nie muszę ci mówić, że w naszym fachu zdarza się to dość często dlatego musimy być twardzi jak stal żeby móc sprawnie działać. 
  • Ty naprawdę... uważasz, że się do tego nadaje? - Rafał nie dowierzał temu, co przed momentem usłyszał. Dosłownie wybałuszył na niego oczy. 
  • Gdybym uważał, że jest inaczej powiedziałbym ci to wprost, bo przecież zawsze walę prosto z mostu i ty doskonale o tym wiesz. Nie mam zwyczaju ściemniać.
  • Faktycznie. Nie da ci się zarzucić nieuczciwości. Jesteś najszczerszym gościem jakiego znam. - Krakus wreszcie się uśmiechnął. 
  • Aaah byłbym zapomniał... Dawid wspomniał, że doskonale sobie radzisz w terenie, a inne chłopaki w tym Janek i Julek to potwierdzili. Gratuluję. -  Wyciągnął do siostrzeńca dłoń, którą ten bez wahania uścisnął. 
  • Przepraszam Łukasz... przepraszam za to co mówiłem. W sumie za wszystko. - Znowu spoważniał. Mówił półgłosem patrząc w ziemię. Gdy w końcu odważył się spojrzeć wujkowi w twarz dodał.  - Ostatnio zdrowo mi odbija.
  • Ja również przepraszam za moje zachowanie. Szczególnie za dziś, bo miałeś rację, a ja cię niesłusznie ochrzaniłem i do tego przy kolegach. Przepraszam. 
  • Chyba wszyscy się zmieniliśmy po tamtej akcji. -  Zaczął rozpinać kurtkę. Było mu trochę za ciepło, ponieważ nagle zaczęło grzać, a wiatr ustał. Pod spodem miał ciemny podkoszulek z krótkim rękawkiem. 
  • Dobry z ciebie chłopak, wiesz? Mądry i bardzo rozgarnięty. Ojciec na pewno jest z ciebie dumny. Gdziekolwiek teraz jest. - On też był dumny ze swego chrześniaka i nie zamierzał tego przed nim ukrywać. - Ja też jestem z ciebie dumny.  Jak cholera. 
  • O rany dzięki... Aż nie wiem co powiedzieć. - Rafał przeczesał palcami kruczo czarne krótkie włosy. Niedawno był u fryzjera, ponieważ zaczęła mu przeszkadzać gęsta czupryna. Nie mógłby nosić takiej fryzury jak Calvin. 
  • Wcale nie musisz nic mówić. - Machnął ręką. 
  • A co z mamą? - zmartwił się Orzecki. - Przecież ona się wścieknie jak się dowie, że po kryjomu wstąpiłem do pogotowia. Nigdy tego nie zaakceptuje, czuje to. 
  • Daj jej czas, którego potrzebuje. W końcu się z tym pogodzi. 
  • Pogadasz z nią o tym? Błagam cię. - Orzecki wpatrywał się w niego jak w jakiegoś świętego czyniącego cuda, a ręce miał złożone jak do modlitwy. - Ja bym pogadał, ale nie bardzo wiem jak zacząć gadkę, żeby mnie z marszu nie zakrzyczała. Przeważnie nie daje mi dojść do głosu w takich sytuacjach, a ty zawsze potrafisz ją przekonać do swoich racji. Cudotwórca. 
  • Postaram się, ale nic nie obiecuje - odpowiedział Figła i splótł dłonie na karku. Cieszył się, że wreszcie doszli z młodym do porozumienia. 
  • Miło, że zawsze można na tobie polegać. Dzięki bardzo. - Poklepał chrzestnego po ramieniu. 
  • Jak na Zawiszy.  - Mrugnął do niego okiem. 
  • Dasz radę odwieźć mnie do domu? Nie za bardzo mi się uśmiecha tłuc do Ochotnicy busem. 
  • Pewnie, że Cię odwiozę. Dopij tylko to piwo i zaraz się zmywamy. 
  • No to super, dzięki - ucieszył się Krakus. 
  • A co u Calvina? Wszystko u niego gra? - zainteresował się Łukasz.
  • Powiedzmy, że jakoś leci. Wczoraj pytał o Krzysia i jego mamę. Chciał wiedzieć jak się mają. 
  • Niestety bez zmian - odparł poważnie Łukasz. 
  • O cholera... to słabo. 
  • Hej Rafał, co za spotkanie. - To była Majka, która właśnie podeszła do ich stolika. Wyglądała szałowo w kremowym jednoczęściowym kostiumie z lekkiego zwiewnego materiału. Górna część odsłaniała opalone ramiona, a stopy zdobiły białe sandałki na wysokich obcasach.  Jasne długie i pofalowane włosy były rozpuszczone. W prawej ręce trzymała okulary przeciwsłoneczne. 
  • Cześć Majka - odparł i szybko uciekł wzrokiem w bok. Zaskoczyła go i to bardzo.  Była ostatnią osobą, którą miał ochotę teraz widzieć. 
  • Witam panią - przywitał się Figła. - Dawno się nie widzieliśmy. 
  • Dzień dobry panie naczelniku, miło pana widzieć. - Uśmiechnęła się do niego szeroko.  Teraz wydał się jej jeszcze przystojniejszy. 
  • Spacerek na Palenice koleżanko? - zgadywał Krakus. Wymieniwszy z Łukaszem porozumiewawcze spojrzenie dodał. - Tylko uważaj, podejście jest dosyć ciężkie, a w tych pięknych bucikach to raczej nie dojdziesz na szczyt. 
  • Wyciąg niestety nie działa - wtrącił naczelnik i puścił jej oko. 
  • Chyba żartujesz Rafał - oburzyła się Majka. Wkurzył ją tymi głupimi żartami.  - Ani myślę się tam wspinać. Idę na spotkanie. 
  • Aha, okej. - Podniósł szklankę do ust i pociągnął kilka niewielkich łyków.  
  • Spieszę się, więc nie pogadamy dziś, ale może niedługo znów się spotkamy.
  • Zaraz lecę do Angli więc pewnie nie prędko. - Uśmiechnął się do niej półgębkiem. 
  • Wracasz tam? - zdziwiła się. 
  • Tylko na chwilę. Muszę pozamykać kilka spraw zanim się na dobre wyprowadzę. 
  • Dobrze Raf, muszę lecieć. Miłego dnia  - pożegnała się, a potem prędko oddaliła.
  • Co ona taka sztywna dzisiaj? - spytał zaintrygowany Figła.
  • Nie mam zielonego pojęcia. - Mówiąc to poderwał się z miejsca. - Chodźmy już.  
  • Chodziliście ze sobą?  - Łukasz też wstał i zaczęli iść w kierunku parkingu.
  • Nie wiem, czy można nazwać chodzeniem to co między nami było. 
  • Niezobowiazujący seks? - odgadł naczelnik. - Czasem warto dobrze się zastanowić zanim się z kimś odleci.
  • Serio? - Rafał patrzył na Łukasza jak na kosmite. Schował ręce do kieszeni w spodniach. 
  • Wiem co mówię... Też się tak kiedyś przejechałem. 
  • Hej... a skąd ty wiesz,  że ja...  z Majką? - zapytał wlepiwszy w niego pełne konsternacji spojrzenie. Dopiero po chwili  dotarło do niego skąd wuj mógł wiedzieć. - No tak, pieprzona Wasiakowa,  to ona rozgaduje! Co za wredne babsko. 
  • Przed nią nic się nie ukryje. Wszystko widzi, słyszy, a potem... klops. - Poklepał siostrzeńca po ramieniu. - Taki lokalny monitoring.
  • Lepiej bym tego nie określił. - Ukrył twarz w dłoniach. 
  • Wsiadaj młody - polecił Figła otwierając drzwi po stronie kierowcy. 
  • Zabije tą małpe, przysięgam - warczał Krakus wsiadając do samochodu. 




 Rozdział 20.1 

Szczawnica - maj 2018

Dochodziła pierwsza, a na zewnątrz wściekle padało. Pogoda zmieniła się w mgnieniu oka. Przygnębiona Justyna nadal czekała na Dawida pod gabinetem zabiegowym. Wyglądała przez okno i co rusz wycierała łzy z policzków. Po zaczerwienionych oczach było widać, że długo płakała. Jej biedny synek był pod opieką pielęgniarek, które poddawały go specjalnym zabiegom zaleconym przez lekarza prowadzącego. Miały wspomóc jego osłabiony organizm. Siedzieli w Inhalatorium od siódmej trzydzieści rano, a ponieważ w nocy w ogóle nie spała, czuła się okropnie znużona i ledwo kontaktowała. O ósmej mieli wizytę u pewnego wybitnego profesora z Finlandii, Arve Godve, specjalisty od chorób górnych dróg oddechowych. W nocy młody ostro zagorączkował, a przy tym miał potworne duszności. Wystąpiły nagle, ni stąd ni zowąd, zupełnie ją zaskoczyły. Babcia Jasia prawie wychodziła z siebie żeby ulżyć prawnukowi. Zwilżała mu gorące czoło i uspokajała. Przerażona Justyna zadzwoniła do doktora Wójcika, a zaraz potem do Norwega. Przyjechali do nich obaj o drugiej w nocy i  na szczęście zdołali pomóc zmęczonemu łapaniem powietrza pięciolatkowi. Podali mu kroplówkę, po której duszności natychmiast ustały. Na gorączkę dostał paracetamol w czopku. Dzięki staraniom Olsena profesor przyjął Dawida w pierwszej kolejności. Mimo sędziwego wieku dobrze mówił po angielsku, więc dogadali się bez większych problemów. Olsen również był obecny podczas tej wizyty. Przekazał profesorowi Godve historię choroby chłopca i wszystko objaśniał. Jednocześnie starał się dodać otuchy strapionej matce i swemu dzielnemu pacjentowi. Już dawno nie widział Justyny w tak kiepskiej formie psychicznej. Jego również zaskoczył taki obrót sprawy. Miał nadzieję że konsultacje z jego mentorem coś dadzą i znów wyjdą na prostą.


  • Słuchaj Justyna... bardzo mi przykro z powodu tego co zaszło. Nie spodziewałem się że po tym leku coś takiego się będzie działo. Dotychczas... nie było skutków ubocznych więc... - Olsen ukradkiem zbliżył się do Justyny i położył jej rękę na ramieniu. Najchętniej by ją objął lecz bał się, że ona źle to przyjmie. Mógłby ją odbić temu Anglikowi gdyby go nie kochała, lecz jak na złość ona właśnie jego pragnęła. Przystojny niebieskooki Norweg odziany był w białą, perfekcyjnie skrojoną marynarkę i beżowe spodnie w kantke. Eleganckie skórkowe buty również były jasne. 
  • Nie przejmuj się... Zrobiłeś co mogłeś i... jesteśmy Ci za to bardzo wdzięczni. Do końca życia ci się nie wypłacimy. - Wciąż łkała i nie mogła przestać. Popatrzyła na swego rozmówcę oczami pełnymi rozpaczy. 
  • Daj spokój. Myślę, że każdy inny lekarz zrobiłby dla was to samo, gdyby mógł. 
  • Nie każdy Olsen. - Pokręciła głową. - U nas jest cholernie ciężko trafić na lekarza z prawdziwego zdarzenia. 
  • Nie płacz kochana... Będzie dobrze. Dojdziemy do tego czemu tak się stało i zapobiegniemy temu. Będziemy walczyć o Dawida z całych sił. Zobaczysz, że jeszcze będzie normalnie żył.
  • Olsen... ja myślałam, że on się udusi na moich oczach. Tak strasznie się męczył, że... - Justyna urwała, żeby wytrzeć chusteczką zalaną łzami twarz. - Nie mogłam tego znieść... Dlaczego go to dotyka? Nie dość że skrzywdził go własny ojciec to jeszcze to... Czym sobie na to zasłużył? Jezuuu... - Po ostatnich słowach wybuchnęła płaczem i w końcu przylgnęła do niego tak jak nieraz przytulała się do Calvina. Zapomniała się, a kiedy doszło do niej co zrobiła, było jej tak głupio jak nigdy. Jak mogła się tak zapomnieć? Nie może mu w ten sposób dawać złudnych nadziei na coś czego nigdy nie będzie. 
  • Już dobrze Justynko. Nie płacz bo mi serce pęknie  - mówił półszeptem głaskając ją z czułością po plecach. Wiedział, że musi być jej cholernie ciężko. Potrzebowała dużo ciepła i troski. Zaraz pomyślał że jeśli Anglika przy niej nie ma, on to wykorzysta i zdobędzie jej serce... Przynajmniej spróbuje.  
  • Nie mam już siły do tego wszystkiego. Co chwilę coś się chrzani. A już myślałam,  że... będzie lepiej i znów się posypało.  Młody też już ma dość takiego życia.  Chciałby iść do przedszkola,  być wśród dzieci. 
  • To może być frustrujące wiem. Ale takie jest życie i nie mamy na wiele rzeczy wpływu. Niestety. 
  • Boże przepraszam cię Olsen... Nie wiem co mnie napadło. - Justyna odskoczyła od niego jak oparzona. Czuła się okropnie niezręcznie, więc spuściła wzrok. 
  • Za co? Daj spokój. - Norweg dotknął jej twarzy, a ona spojrzała na niego przez łzy. Był przystojny i czarujący, to prawda. Potrafił też wprawić kobietę w zakłopotanie.
  • Nie mogę tak. Mam kogoś - powiedziała i pociągnęła nosem.  
  • Kochasz tamtego faceta? - spytał zrezygnowany i oparł głowę o ścianę. Bał się usłyszeć odpowiedzi choć wiedział, co odpowie. - Tego Anglika. 
  • Tak, kocham Calvina.  Odkąd się pojawił jest dla nas wielkim oparciem. 
  • To dlaczego go przy was nie ma? Teraz, gdy najbardziej go potrzebujecie.
  • Musiał wyjechać. Nie miał wyboru. - Patrzyła na niego skonsternowana. Zupełnie nie wiedziała co myśleć. 
  • Ach tak... Rozumiem. - Pokiwał głową. Bolało go to, że Justyna nigdy nie będzie jego. Pieprzony Angol ma szczęście, a on nie. 
  • Gdyby nie musiał zostałby z nami. Wiem, że nie chciał wyjeżdżać. 
  • No dobra... Gdyby kiedyś ci przeszło to...  wiedz że czekam na ciebie. 
  • O co ci chodzi Olsen? Czy ty... ? - spytała strapiona. Próbowała coś wyczytać z jego twarzy. Nie musiała kończyć pytania, bo szybko zrozumiała. Zakochał się w niej i był zazdrosny o Calvina... jak diabli... Cholera by wzięła. 
  • Nie nic, nic. - Sięgnął dłonią do czoła, a później zakrył oczy. Ośmieszył się przy niej.  Pomyślał, że straszny z niego kretyn. Ona nigdy nie zrezygnuje z tego Anglika, ani on z niej. - Po prostu jestem głupi.
  • - Wcale nie Olsen. - Uśmiechnęła się do niego. 
  • Ależ tak. Głupi i naiwny. - Walnął ręką w ścianę. Jego wnętrze całe kipiało ze złości. 
  • Daj spokój. - Dotknęła jego ramienia, ale nie zareagował.
  • Skończyliśmy już doktorze - oświadczyła pielęgniarka, wysoka brunetka. Trzymała Dawida za rękę, a ten był bardzo naburmuszony. W oczach  miał łzy.  Bokiem mu wychodziły te wszystkie badania i inhalacje. 
  • I jak zuchu, dało się to przeżyć? - spytał chłopca Olsen. 
  • Nie, nie, nie! - odparł rozezlony Dawid i jeszcze bardziej się skrzywił. 
  • Obrażony na cały świat - powiedziała rozbawiona siostra Lilka. - Do zobaczenia w przyszłym tygodniu Słoneczko. 
  • Nie przyjdę tu już więcej - zaprotestował. Wreszcie tupnął nogą. 
  • Chodź kochanie, lecimy. Ciocia Krysia pewnie już czeka, odwiezie nas do domu. - Po tych słowach wzięła swego ukochanego pięciolatka za rękę, a na odchodnym zwróciła się do pielęgniarki i lekarza. - Dziękuję Wam bardzo, do widzenia. 
  • W przyszłym tygodniu mnie nie będzie - oznajmił Norweg żeby ją zatrzymać. Miał nadzieję że wzbudzi tym jej żal. Czy będzie tęskniła.- Lecę w sobotę do Oslo na dwa tygodnie. Mam dwie ważne konferencje. Profesor dobrze się wami zajmie. 
  • Aha... No to do zobaczenia po powrocie. Trzymaj się - pozdrowiła go na pożegnanie. 
  • Wy też, pa - odpowiedział chłodno Olsen. Rozchodzili się w dziwnej napiętej atmosferze, a z drugiej strony nie umiał sobie wyobrazić jak wytrzyma tyle czasu bez tej uroczej kobiety? A może dobrze, że nie będą się widzieć. Może rozłąka pomoże mu nabrać dystansu do tego, co do niej czuje.
  • Narazie doktorze - pożegnał się Dawid. Potem pomachał Olsenowi i pobiegł za mamą. 
  • I jak synuś? Lepiej się czujesz po tych zabiegach? - zapytała, gdy byli sami w korytarzu. Cieszyła się widząc, że chłopczyk  jest żywszy niż rano. To był dobry znak. Zatrzymali się chwilę przy drzwiach wyjściowych. 
  • Nie wiem - odpowiedział obojętnie. Po buzi było widać, że jest w fatalnym humorze. Znów czeka go siedzenie w domu i branie leków. 
  • Jak to nie wiesz? - Kucnęła przy Dawidzie. - Chyba czujesz różnicę pomiędzy tym jak czułeś się wcześniej, a tym jak masz się teraz... Hej kotek, rozchmurz się. - Odgarnęła mu włosy z czoła, a później pocałowała w policzek. Nie lubiła kiedy się boczył. 
  • Może trochę lepiej, ale i tak tego wszystkiego nienawidzę. - Założył ręce na piersi i dalej się krzywił. - Tyle czasu tracę na durne zabiegi, że aż chce umrzeć ze złości. Alan może się bawić  z kolegami, a ja co? Ciągle siedzę w domu. Mam tego dość  mamo. 
  • Wiem, że jesteś zły, ja też, ale musimy jakoś to wytrzymać. Musimy. - Zaglądnęła mu głęboko w oczy.  
  • Ile to jeszcze potrwa? Chce iść z wami w góry. Muszę pokazać Calvinovi tyle miejsc, a jak będę chory to mnie nie weźmiecie.
  • Pójdziemy z nim wszędzie, zobaczysz. 
  • Obiecujesz. - Podniósł głowę i spojrzał na Justynę z nadzieją. Twarz mu się wypogodziła.
  • Słowo harcerza. - Położyła prawą dłoń na sercu.
  • Mamo.... a czemu Olsen tak na ciebie patrzy? - Dawid wbił w matkę uważne spojrzenie.  Akurat wychodzili z Inhalatorium głównym wejściem. 
  • Jak kochanie? - spytała zdziwiona Justyna. Zatrzasnęła drzwi wyjściowe. 
  • Jakby był w tobie zakochany. Gdyby Cal wiedział przyłożyłby mu. 
  • Co ty powiesz. Ja nic nie zauważyłam. - Rozejrzała się za przyjaciółką, której wciąż nie było. Cały czas czuła na sobie świdrujące spojrzenie swojego dziecka. Nikt tak na nią nie patrzył jak jej własny syn kiedy chciał się czegoś dowiedzieć. Był  niesamowicie bystry.
  • Nie chce żeby oni się bili. Bardzo lubię Cala i Olsena - oznajmił, kiedy schodzili po schodach. 
  • No proszę cię... To są dorośli mężczyźni, a nie dzieci na placu zabaw. 
  • Wujek Janek mówi, że dorośli też się czasem leją - wymądrzał się dalej.
  • Niewiarygodne co ci twoi wujkowie wygadują - rzuciła półgłosem jakby do siebie. 
  • Jesteś taka piękna i niesamowita, że wszyscy cię kochają. A ci dwaj najbardziej. 
  • Tak uważasz?  - Patrzyła na syna z wielką czułością.  Jak zwykle ją rozbroił. Jej cudowny chłopak.  - Dzięki synku, to miłe.
  • O mnie też się będą dziewczyny zabijały jak dorosnę. Będę superman,  bardziej niż Lewandowski. - Powiedziawszy to spojrzał na swoje buty. - O but  mi się rozwiązał. 
  • Oczywiście sir. - Powiedziawszy to posadziła chłopca na ławce i zaczęła wiązać mu buty.  Mieli czekać na Kynie w parku koło Inhalatorium. Jeszcze jej nie było, zapewne wpadła na korek.  - A mogę wiedzieć kto ci to wszystko powiedział? 
  • Wujek Rafał. On wie najlepiej co i jak?  
  • No nie śmiem zaprzeczyć. - Zaskoczona przewróciła oczami. Już ona sobie pogada z braciszkiem. 
  • Czy ty i Calvin będziecie ze sobą spać jak wróci? Alan mówi, że jego rodzice... 
  • O cholera, nie mogę  - zaklęła z wrażenia. Jak to możliwe, że jej pięcioletni syn pyta o takie rzeczy? Chyba czas pogadać z ojcem Alana. Nie może wciąż opowiadać Dawidowi takich rzeczy. -  Synu,  daj sobie spokój z takimi pytaniami.  To nie jest temat dla ciebie. 
  • Mamo... ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie - odparł ubawiony, a potem mrugnął do niej zawadiacko. 
  • Dawid, powiedziałam dość - zdenerwowała się Justyna. - To są sprawy dorosłych.  Jak będziesz trochę starszy to pogadamy. 
  • Mogę jeszcze o coś spytać? 
  • No dawaj - odparła patrząc na niebo. 
  • Czemu dorośli krzyczą kiedy leżą ze sobą w łóżku.  - Starał się być poważny, ale zupełnie mu to nie wychodziło. 
  • Ej młody, wystarczy już. - Justyna podparła boki. Czuła że zaraz opadną jej ręce.  Czy musi mu tłumaczyć te rzeczy już teraz? - Będę musiała pogadać z rodzicami Alana. Nie chce żeby ci mówił o takich rzeczach.  
  • O nie, nie mów im nic, bo Alan się obrazi że wypaplałem. Please.
  • Trudno. Nie powinień w ogóle się tym z tobą dzielić.  Tym razem przegiął. 
  • Pójdziemy na lody? Mamusiu błagam. 
  • No coś ty, chory jesteś - przypomniała mu matka. - Chcesz żeby Ci się pogorszyło? 
  • Ale jesteś okropna. Mówisz teraz jak czarownica! - W jednym momencie zeskoczył z ławki. 
  • Synu... zastanów się trochę nad sobą. 
  • Na nic mi nie pozwalasz. Idę sobie od ciebie - oznajmił obrażony chłopiec i zaczął uciekać.  Był szybki jak błyskawica. 
  • O Jezu Dawid, wracaj tu, zaraz! Dawid! - Justyna porwała się  do biegu, ale nie mogła dogonić syna. Pędziła za nim co sił w obawie, że wpadnie pod samochód. Co mu przyszło do głowy żeby przed nią uciekać? Powoli zaczynało jej brakować tchu, ale nie poddawała się, biegła dalej.... Nagle któryś pojazd zahamował z piskiem opon, a ona zamarła...  na moment. Przez sekundę wydawało jej się, że to już koniec, że już po nim. O mało jej serce nie wyskoczyło z piersi, gdy zobaczyła swojego syna stojącego na środku ulicy. Na szczęście w porę złapał go jakiś mężczyzna stojący przy swoim samochodzie i odciągnął na chodnik inaczej Dawid wpadłby wprost pod koła zbliżającego się ogromnego Vana. Gdyby nie tamten facet stałoby się potworne nieszczęście. Ocalił mu życie. 
  • Hej dzieciaku, co jest! Gdzie to się ucieka? - skarcił go nieznajomy. Udawał groźnego żeby uświadomić chłopcu że źle postąpił.  Nieznajomy był wysoki i łysawy, a twarz miał bardzo sympatyczną. 
  • Niech mnie pan puści! Ej no! - krzyczał wzburzony Dawid. W końcu się rozpłakał.
  • Jezu, dziękuję panu. Uciekł mi zanim się zorientowałam. - Justyna odetchnęła z ulgą ale nadal płakała.  Mało brakowało, a dostałaby zawału serca przez własnego syna. - Nie wiem co w niego wstąpiło. Pierwszy raz w życiu tak skandalicznie się zachował. 
  • Też tak miałem z córką, więc rozumiem panią - wyjaśnił mężczyzna.  - Można się czasem najeść strachu przy tych dzieciach.
  • Dawid jeszcze nigdy nie zrobił mi czegoś takiego. - Patrzyła z żalem na zapłakanego syna.  Zwariowałaby gdyby coś złego mu się stało.  
  • Teraz będzie wiedział czym to grozi. - Spojrzał srogo na Dawida, który się wyrwał i od razu schował za mamą. Gdy na nią spojrzał zobaczył że płakała. - Przeproś mamę bo przez ciebie najadła się nerwów. Nie wolno tak robić.  
  • Przepraszam - wydusił z siebie rozżalony pięciolatek. 
  • Dziękuję panu - zwróciła się do nieznajomego. Mocno tuliła chłopca do siebie. - Gdyby nie pan... 
  • Nie ma sprawy.  Dobrze, że akurat byłem w pobliżu. Mam nadzieję, że Dawid będzie już grzeczny bo jak nie... Do widzenia.
  • Do widzenia. Wszystkiego najlepszego. 
  • Wzajemnie. - Mężczyzna wskoczył na miejsce kierowcy i zatrzasnął drzwi. 
  • Justyna, Dawid! - doszedł ich wesoły głos Kyni. Właśnie się zbliżała. Dzieliło ją od nich najwyżej dziesięć metrów.  Była rozpromieniała, a jej ciemnymi włosami targał wiatr. Miała na sobie białą i bluzkę z falbanami i jasne dżinsy, pasowały do jej delikatnie opalonej skóry. 
  • Ciocia idzie, patrz - wskazał na palcem palcem. Szła z centrum. Pomachali jej. 
  • Cześć wam. Jak tam zabiegi? - Kynia mocno objęła Dawida. Od razu zauważyła jego zaczerwienioną od płaczu buzie. Justyna też miała czerwone oczy. Nie dało się ukryć, że ryczała.  - Ej no, co wam się stało?
  • Uciekłem mamie na ulicę.
  • O Jezu dziecko... tak nie można przecież. Chcesz żeby mama zawału dostała? Słoneczko ty moje. - Kynia patrzyła na chrześniaka z przerażeniem. - Ciotce by serce pękło z rozpaczy gdybyś... Dawid przysięgnij mi, nigdy więcej takich numerów. Albo się pogniewam i nie pójdziemy na koniki. 
  • Dobra ciocia, przysięgam - obiecał kładąc prawą rączkę na sercu. 
  • Uśmiech poproszę... ooo tak. 
  • Gdyby nie jeden facet wpadłby pod pędzącego Vana. Złapał go w ostatniej chwili - odezwała się Justyna. 
  • Oj Dawid, Dawid.  Co Ci do tej głowy przyszło? Przecież to jest bardzo niebezpieczne.  Mogłeś zginąć kochanie.  
  • Wiem. Jestem bardzo niedobry. Obraziłem się na mame, bo powiedziała że nie kupi mi lodów.  I zacząłem uciekać.  
  • Też się obrażałam na swoją mamę, ale nie uciekałam przed nią na ulicę. 
  • A co było najgorsze co zrobiłaś swojej mamie? - dociekał zaintrygowany Dawid. 
  • Wolę nie mówić. - Kynia wymieniła spojrzenia z Justyną. 
  • On ma to po Rafale - oznajmiła rozchmurzona Justyna. - Mama czasem przy nim nie wyrabiała. To co twoj ukochany wyprawiał jako gówniarz to się w pale nie mieści... Nie chcesz wiedzieć. 
  • Nie byłby sobą gdyby czegoś nie odwalił. - Śmiejąc się otworzyła przed Dawidem tylnie drzwi. 
  • Chce być już duży, bo bycie dzieckiem to straszna nuda - zaczął siadając na foteliku w samochodzie cioci. Jego mama zajęła miejsce z przodu koło kierowcy.  
  • Niemożliwe. A czemuż to? - Kynia zapięła go pasami. Była bardzo ciekawa co jej ulubieniec odpowie. 
  • Bo jak się jest dużym to można się umawiać z dziewczynami,  spać z nimi w jednym  łóżku i się całować....  To chyba fajne co nie? - Po tych słowach zaczął radośnie rehotać. 
  • O czym ty dziecko mówisz?  - Zbita z tropu Kynia zamknęła drzwi od strony chłopczyka. O mało nie przytrzasnęła sobie dłoni. Ona w jego wieku nie miała pojęcia o tych sprawach. Z drugiej strony bardzo ją rozbawił tym swoim mędrkowaniem. Ciekawe co jeszcze wie i kto go tak wyduekował. 
  • Synku przestań! - warknęła na niego mama. Zaczynało brakować  jej cierpliwości do własnego dziecka. Kiedy zrobił się taki nieznośny? 
  • Nie udawaj ciocia, dobrze wiesz o czym mówię. - Młody zuch nie dawał za wygraną.  Coraz bardziej go to bawiło. Zaczął stukać palcami w siedzenie matki. 
  • Dawid, prosiłam cię o coś. - Rozdrażniona Justyna napotkała pełne rozbawienia spojrzenie przyjaciółki, która właśnie rozsiadła się w swoim fotelu. 
  • Zapomniałem. - Pięciolatek wyszczerzył bielutkie ząbki w szerokim uśmiechu. 
  • Szybko ci się humor poprawił.  Zapomniałeś już o lodach?
  • Masz jeszcze czas na te sprawy Aniołku. Naprawdę - przekonywała chłopca Kynia,  a następnie zapięła swój pas i przekręciła kluczyk w stacyjce. - Teraz się skup na tym co możesz robić jako dziecko. Ja na przykład chciałabym być mała i nie mogę.  Chętnie poszłabym do przedszkola zamiast się użerać z wujkiem Rafałem. Czasem bywa nieznośny jak każdy dorosły.
  • Serio? - zdziwił się syn Justyny. 
  • No pewnie że tak - zapewniła i posłała ku niemu czułego buziaka.  Po chwili ruszyli w drogę do Ochotnicy.
  • Ale wtedy nie mogłabyś mieszkać z wujkiem Rafałem. 
  • Cicho Dawid, cicho. Uczepiłeś się tego tematu jak rzep psiego ogona. - Justyna miała już dość tego jego szczebiotania. Puściła radio żeby już nie myśleć o tym co się działo przed przyjazdem Kyni. Akurat leciał Krakowski spleen Maanamu. Uwielbiały ten numer najbardziej ze wszystkich. Zaczęły śpiewać razem z Korą, Dawid też się dołączył.


  • A wiesz ciociu że pan doktor też szaleje za mamą? - rzucił pięciolatek. Właśnie mu się to przypomniało i chciał się tym podzielić z ukochaną ciocią.  
  • Przeginasz młody. - Justyna odwróciła się do tyłu i pogroziła synowi palcem. 
  • No coś takiego, wow! - Kynia walnęła otwartą dłonią w klakson. Patrzyła na zmieszaną przyjaciółkę z niedowierzaniem. Czekali teraz na zmianę światła.  - To ci dopiero historia. Kurdeeeee. 
  • Kynia błagam cię. - Justyna zamknęła oczy i oparła głowę o zagłówek. - Ani słowa Rafałowi o tym. Słyszysz? 
  • Spoko Justyś, spoko. - Kynia nie przestawała się uśmiechać. 
  • Ciebie też się to tyczy Dawid. 
  • Wujkowi Łukaszowi też mam nie mówić, mamusiu? - Sięgnął rączką ramienia matki. 
  • Nikomu - powiedziała stanowczo jego mama. 
  • A babci mogę? - Chłopczyk przez chwilę udawał poważnego. 
  • Nikomu to znaczy nikomu. Buzia na kłódkę Słonko.  - Kynia położyła palec na wargach. Miała ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem, ale powstrzymała się ze względu na Justynę.  Była w nienajlepszym nastroju. Syn dał jej popalić.  
  • Ostatnio powiedziałem Olsenowi, że mamusia i Calvin wezmą ślub i on teraz jest zazdrosny.  



  • Jesteś niemożliwy Dawid. Po co mu to powiedziałeś? - Kynia docisnęła pedał gazu i przyspieszyli. - Boziu. 
  • Wypsnęło mi się ciociu. - Mały wcale nie sprawiał wrażenia skruszonego.
  • Który to już raz synku? - spytała Justyna, ale odpowiedziało jej milczenie ponieważ jej synek chwilę temu już zasnął. - Uuuuf nareszcie chwila spokoju. Jak się rozgada to koniec. 
  • Zupełnie jak Rafał w dzieciństwie. - Kynia zaczęła się śmiać.  Przykryła usta dłonią. Właściwie do teraz był okropną gadułą.
  • Nie, Rafał nie był aż takim gadułą.  Bardziej Jasiek.
  • To teraz nadrabia zaległości. 
  • A Jasiek cichutki jak trusia. 
  • To jak było z tym Olsenem? Całowaliście się? - spytała, a wzrok miała skupiony na przedniej szybie.
  • Coooo...? - Justyna podskoczyła na siedzeniu jakby się oparzyła. - Chyba zwariowałaś Kynia. W ogóle nie ma mowy o czymś takim. Nie mam zamiaru mieszać mu w głowie. To by było nieuczciwe. 
  • To się czasem zdarza. Bez względu na to czy tego chcemy czy nie. Gdyby Olsen zaczął... 
  • Kynia odpuść sobie takie bajania, okay? - Wkurzyło ją gadanie Krysi. Olsen owszem, był fajnym sympatycznym facetem, lecz nie dla niej. Nie miał w sobie tego co Calvin - tego ukrytego głęboko ciepła i tajemniczości. W porównaniu z Anglikiem był dużo mniej spontaniczny. 
  • Jest coś takiego jak wypadek przy pracy moja Kochana. Mnie ostatnio dorwał Daniel i też go poniosło... Rafał by go rozerwał na strzępy gdyby nas wtedy zobaczył. 
  • Który Daniel? - zainteresowała się Justyna. - Ten co tak za nim szalałaś w podstawówce? Nie gaaaaadaj. Co on tu robi?  
  • Wrócił na chwilę załatwić jakieś sprawy spadkowe i wraca do Kanady. 
  • To dobrze, bo jeszcze się spotkają z Rafem i będzie bida. - Justyna pokiwała głową. 
  • Justyna...a ty myślisz czasem o  tym Dawidzie z liceum? No wiesz, o którego  mi chodzi. Był największym wrogiem twojego brata. 
  • Czekaj, czekaj... - Justyna dotknęła ręką skroni. Próbowała go sobie przypomnieć. 
  • No ten Litwin, co miał dzianego staruszka z najdroższą bryką na waszym osiedlu.  - Kynia pstryknęła palcami. - Podobno mieszka teraz w San Francisco.  
  • Wcale mi się nie śni - zaprzeczyła automatycznie Justyna. Kiedyś faktycznie kochała się w tym chłopaku, bo był dość przystojny i dobrze jej się z nim całowało. Zaiskrzyło między nimi, gdy kończyła pierwszą klasę liceum. Z twarzy przypominał trochę Dylana z Beverly Hills. Może odwzajemniał wówczas jej uczucie, ale szybko jej przeszło gdy się okazało jaki jest wredny. No i rzecz jasna nie była to miłość szalona i namiętna jak Rafała i Kyni. Zawsze im zazdrościła, że tak się kochają. -  Co ci znów do głowy przyszło z tym Dawidem?
  • Boże jak oni się z Rafałem nienawidzili. Aż iskry leciały jak się ścieli nieraz. 
  • Pamiętam, że zawsze lądowali u dyra jako główni sprawcy największych szkolnych afer. Tylko oni dwaj. 
  • Mieli temperament obaj. - Kynia lewą ręką uchyliła lekko boczne okno. - Pamiętasz jak się pobili u Wyszki na polskim. To chyba na zastępstwie było. Kobita chciała ich rozdzielić i oberwała w nos, a facet od chemii  żeby jej dogryzc powiedział, że nie wchodzi się między dwa żrące się psy. Ale mi się śmiać chciało. 
  • Pamiętam, pamiętam.  Potem jego ojciec z naszym u dyra świecili oczami za nich. Gościu chciał ich za to zawiesić na miesiąc w prawach ucznia. Nasza mama prawie zawału dostała.  Nie mogła znieść, że Rafi w klasie maturalnej takie cyrki odstawia. 
  • Nigdy nawet nie spytałam czemu właściwie zerwaliście z Dawidem - Faktycznie nigdy dotąd nie zapytała o to Justynę. Teraz już nie mogła nie spytać o to co ją tak nurtowało od dawna. 
  • A bo gadał o tobie okropne rzeczy, a ja przez wzgląd na ciebie i Rafała nie mogłam mu tego darować więc powiedziałam mu że z nim kończę. To był czas kiedy jeszcze byliśmy z moim braciszkiem blisko więc sama wiesz... Poza tym nie  chciałam dalej być z kimś kto tak mówi o mojej najlepszej przyjaciółce. 
  • A to gnojek no! - obruszyła się Kynia. Jej też się z początku podobał ten ich polski szkolny Dylan. W gębie zawsze był mocny, ale tylko poza salami lekcyjnymi. Najbardziej bał się gościa od fizyki. - Co mu odbiło?... Ej a może zwyczajnie chciał przez to rozgryźć Rafałowi. 
  • Możliwe bo im dłużej darli koty z moim bratem tym stawał się gorszy.  Swoich rodziców doprowadzał do czarnej rozpaczy.  
  • Podobno był kiedyś we mnie zabujany - oświadczyła Krysia i zwolniła przed wyjazdem na most w Krościenku. - Tak mówiła ta Iga Wyrwa z naszej klasy. Dziwne bo ja nawet nie zauważyłam żeby ten koleś do mnie zarywał.  Na przerwach latał za tobą albo za Marzenką Śliwą, naszą miss szkoły.
  • Za Marzenką przede wszystkim - podkreśliła Justyna. 
  • Ty pomyśl sobie Justyś, że nagle wraca ten Dawid z USA i bierze się za ciebie. 
  • Taaa jasne. Facet już sto razy zapomniał o moim istnieniu, a ty wymyślasz Bóg wie co. - Przeczesała włosy palcami. Kilka dni temu była u fryzjera i odrobinę je skróciła. 
  • A nawet gdyby to Calvin zaraz by go przywrócił do rzeczywistości. - Kynia puściła przyjaciółce oko. 
  • Myślisz, że Cal jest typem nieznoszącym konkurencji? - zastanawiała się.
  • Jestem tego pewna. 
  • Tata nie cierpiał Jacka, byłego mamy. Był o nią piekielnie zazdrosny. 
  • Lepiej żeby Olsen o tobie zapomniał, bo Anglik nigdy mu nie odpuści. Wyczuwam ostre tarcie między nimi i to że doktorek pierwszy się wycofa.
  • Z tego, co pamiętam z historii to Skandynawowie podbili Anglię. Knut Wielki, młodszy syn, Świętosławy, siostry Chrobrego. Oni są twardzi i zawzięci. 
  • Tym razem będzie odwrotnie. Anglia pokona Norwegię.
  • Nigdy nie byłam bardziej zakochana niż teraz. - Justyna utkwiła wzrok w bocznej szybie. Cholernie tęskniła za Calvinem i jego dotykami, za jego wargami na swoich wargach, szyi i dekolcie. Jest obłędny, seksowny i dokładnie wie czego ona pragnie. Dziś o trzeciej nad ranem napisał jej smsa o treści : "Hej Kochanie, tak mi przykro że nie ma mnie z wami w takich trudnych chwilach. Gdybym mógł urwałbym się stąd w tej sekundzie i zaraz byłbym z Wami. Jeszcze trochę i wracam do Was. Trzymajcie się. Kocham Was! Calvin". To ją rozczuliło. 
  • To fakt. Nigdy nie byłaś bardziej zakręcona na punkcie jakiekolwiek faceta, a znamy się  od małego... Dlatego tak cię wzięło kiedy przyjechał. Jego też. 
  • Gdyby Rafał wcześniej przywiózł ze sobą tego Coultera nigdy bym nie spojrzała na Marcina. Zaręczam ci. 
  • No ja myślę. - Skręciła teraz na Ochotnice. Właśnie byli za mostem w Tylmanowej. 
  • To kiedy lecicie do tej Angli Niunia? - spytała Justyna. 
  • Aaa szkoda gadać. Rafał sam leci, bo nie dostałam urlopu - odpowiedziała markotnie Białko. - Jutro o 15 ma lot do Yorku... Kurwa, tak chciałam lecieć z nim i wszystko cholera wzięła tylko dlatego że szef dał wolne nowej.
  • Ożesz kurna... bez sensu. - Orzecka posmutniała. Instynktownie złapała przyjaciółkę za rękę i uścisnęła ją. Wiedziała co to dla niej znaczyło, tak się nastawiła że poleci do Yorku z jej bratem.  - Współczuję Słonko. 
  • Zwariuje bez niego. - Kiedy pomyślała o samotnych porankach i pustym miejscu  w łóżku chciało jej się wyć. Tak miło było się budzić przy ukochanym mężczyznie, czuć przy sobie jego ciepło nagie ciało. Uwielbiała, gdy budził ja całusami, od pępka po czubek głowy. - Teraz gdy jest nam ze sobą tak dobrze Rafi musi znów wyjechać sam... Chyba zabije mojego szefa. Debil. 
  • To może przyjdziesz na ten czas do nas, co? 
  • Mam kupę pracy, a przy twoim uroczym synu to ja raczej nie popracuje. Wiesz o tym. Pięćdziesiąt egzemplarzy jakiegoś drętwego romansidła do korekty. Ja pitole Justyna, czujesz to? 
  • To ja popracuje za ciebie, a ty się zajmiesz Dawidem. 
  • Oczywiście. Nie ma sprawy. 

Dziękuję za odwiedziny i czas na lekturę oraz komentarze. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej lektury Kochani.

74 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję Agnieszko. Cieszę się bardzo. Miło mi niezmiernie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie pisałaś...
    Strasznie skomplikowane te układy damsko - męskie, jak to w życiu.
    Pięknie piszesz o przyjaźni:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za lekturę Jotko. Miło że wpadłaś jak zawsze. Ciężki miesiąc miałam i nic nie sprzyjało pisaniu. Staram się pisać z serca tak jak czuje.

      Usuń
  3. Musiałam sobie troche przypomnieć co było przedtem. ;)
    Fajnie się czytało, bo akurat Szczwnicę i Krościenko troche znam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że Jesteś Kochana. Ja bardzo lubię wspominać te miejsca. Magia. Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  4. Ha, ha, ha - wypowiedzi Dawida na miarę pięciolatka. Cieszę się, że wróciłaś do tego cyklu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Karolciu. Ostatnio jakiś zastój miałam w pisaniu. Nie lubię tego stanu niemocy. Kocham tego dzieciaka, jest taki bystry i zarazem błyskotliwy. Dziękuję za odwiedziny

      Usuń
  5. Przypomniałaś mi Szczawnicę, a ostatnio byłam tam chyba 14 lat temu. Coś mi się wydaje, że w tym roku odświeżę te okolice. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Gorzka :) miło że Jesteś. Słyszałam od koleżanki która tam mieszka że teraz to nawet w Szczawnicy tłumy są. Przeraża mnie to że ludzie tak się rzucili na nią po tych obostrzeniach. W tym roku chyba odpuszczę sobie Pieniny. Ściskam mocno

      Usuń
  6. Cieszę się, że znowu piszesz, Kasiu :)
    Dzieci, nawet 5-letnie, są bardzo spostrzegawcze - i często potrafią nas naprawdę zaskoczyć, co świetnie pokazałaś w tej części Twojej powieści. A rozmowa Rafała z Łukaszem bardzo "ciężka" - ale dobrze, że sobie jednak wyjaśnili parę spraw.
    Czekam na kolejne części :)

    Dobrej niedzieli, Kasiu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj serdecznie Deep. Miło Cię widzieć. W końcu udało mi się skończyć ten rozdział. Nie było łatwo. Jak to trzeba uważać co się przy dzieciach mówi. Cieszę się że nadal Ci się podoba. Moi kumple mówią że ich nudzi. Muszę rozkręcić wątek Łukasza. Też facet nie ma lekko.
      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam

      Usuń
  7. ..cudownie znów Cię czytać Kasiu :)
    ..z ogromną przyjemnością przeczytałam, życie jak zawsze potrafi zaskoczyć :)
    ..a dzieci są szalenie bystre i wszystko widzą ;)

    - pozdrawiam najpiękniej, moc zdrówka dla Was i uroczych chwil każdego dnia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę że wciąż do mnie zaglądasz i że Ci się podoba to co pisze. Dziękuję za opinię. To prawdą, z dziećmi trzeba uważać co się mówi. Potem tak się można zdziwić. Ściskam Cię mocno Anso.

      Usuń
    2. ..a ja Tobie Kasiu dziękuję najpiękniej za to, że zaglądasz do mnie, za Twoje niezwykłe komantarze 💚
      ..dziękuję, że jesteś :*

      Usuń
  8. Przyjaźń to piękna sprawa, nawet między mężem i żoną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Krysiu prawda. Dobrze mieć w mężu przyjaciela. Dziękuję że Jesteś. Ściskam mocno

      Usuń
  9. Byłam w Szczawnicy 2 razy latem i zima, było cudnie 😃
    Wróciłaś, co cieszy 🙋‍♀️🌸🧡
    Serdeczności zostawiam moc 🙋‍♀️🌻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę widząc Cię tu Morgano. Szczawnica zawsze droga memu sercu. Dużo zdrowia Kochana. Trzymaj się cieplutko. Jak tam twój wnusiu?

      Usuń
    2. Rośnie w zdrowiu, dziś kończy 5 miesięcy 👶💙
      Dużo gaworzy i cudnie się śmieje 😀

      Usuń
  10. Jaki długi tekst, gratuluję. "Każdy z nas przeszedł kiedyś jakiś kryzys, gdyż tak naprawdę jesteśmy tylko ludźmi, najzwyklejszymi" - najzyklejszymi a jednak każdy z nas jest niezwykły... Życie to nie ciąg przyjemności, życie składa się z chwil. Pozdrawiam ciepło!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Puszku Kochany. W końcu się rozkręciłam bo ten zastój już męczył mnie. Piękny ten cytat i prawdziwy. Ściskam Cię mocno i Jagodziankę oczywiście. Przytulam

      Usuń
  11. Ojejku jestem w szoku, naprawdę masz talent. Jestem u Ciebie pierwszy raz, ale na pewno zostaję na dłużej. Nie myślałaś może o wydaniu książki? Masz bardzo lekkie pióro, które świetnie się czyta i przeżywa razem z bohaterami.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi widzieć Nową Twarz na moim blogu. Cieszę się bardzo że tak pozytywnie mnie odebrałaś 😃 Fajnie że zostaniesz. Rozgośc się i baw się dobrze. Nie wiem co powiedzieć, taka mi radość sprawiłaś tym komentarzem. Ostatnio mam doła strasznego. Jak zaczynałam to pisać nie sądziłam że się komuś spodoba. Gdybyś chciała czytać od początku podrzucę linki do wcześniejszych części. Cały czas myślę czy któryś wydawca będzie chciał to wydać. Miło mi że dobrze się to czyta i że budzi emocje. Jeszcze raz bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam najserdeczniej. Twój blog pokazuje że jesteś pełną fajnych pomysłów optymistyczną osoba. Do takich ludzi lgnę

      Usuń
  12. Piękny rozdział, wspaniale że się pojawił. Przyznam, że czytanie opowiadań, czy powieści zawsze mnie relaksowało, tak jest i teraz :) Miałam trudny czas i teraz miło jest odprężyć się i zanurzyć w przyjemnej lekturze, zwłaszcza tak emocjonującej. Nie ma nic apetyczniejszego niż poczytać o relacjach damsko męskich po obiadku :3 Jak zawsze tekst pełen emocji, czasem czuję jakbym była przy rozmowach bohaterów :D Czasem śmieję się razem z nimi :D Ja, jak zawsze jestem zachwycona. Jestem wielką fanką blogowych opowiadań :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło przeczytac Ayuno taki ciepły komentarz. Dziękuję z całego serca. Tak się cieszę z każdej opinii która mobilizuje do dalszej pracy. Zaczynam dojrzewać do myśli że chyba trzeba wydać tą historię. Fajnie że tak pozytywnie Cię nastraja. Ściskam Cię mocno Kochana

      Usuń
  13. masz bardzo lekkie pióro które sprawia że słowa same wchodzą do głowy i nie chcą z niej wyjść:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Kathy. Miło że nadal mi towarzyszysz. Cieszę się że moje pisanie zapada w pamięć.

      Usuń
    2. myślę że powinnaś książkę wydać:)

      Usuń
  14. Super, że znów piszesz Kasiu. Życie toczy się dalej... również i w Twojej powieści. Codzienne problemy, radości i smutki, cały wachlarz uczuć i emocji, które przeżywają Twoi bohaterowie sprawia, że nie można się oderwać od czytania. A Dawid jest wprost przeuroczy :) Koniecznie wydaj tę książkę, jest tego warta, a to co piszesz jest takie prawdziwe.

    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Lutano. Miło przeczytać że nie możesz się oderwać od czytania. To zawsze wielki plus. Dawid to aparat taki że szkoda mówić. Przegada ich wszystkich. Ściskam Cię mocno Kochana

      Usuń
  15. Naprawdę się wciągnęłam podczas czytania. Chcę więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło Ewelinko. Cieszę się niesamowicie, że wciąga i jest fajne. Dziękuję za odwiedziny. Ściskam mocno

      Usuń
  16. Kasiu witaj :) jak zawsze u Ciebie miło. Ja dzisiaj napiszę o kwiatach, bo po zdjęciu mnie naszło... wiesz, ostatnio ogród jest dla mnie rajem. Nie wiem, czy Ty też tak masz, że jak pogrzebiesz w ziemi, to wszystko staje się lepsze i prostsze? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kochana. Miło że Jesteś. Niestety nie mam ogrodu żeby sobie w ziemi pogrzebać i to jest ból bo kwiaty uwielbiam. Ostatnio chodziłam po Leroy za nasionami lawendy bo chciałam posadzić w doniczce to nie było. Jak lubisz kwiaty to polecam bloga Moje pasje w obiektywie. Anita pięknie pisze o roślinach i ma ogród. Znajdę Ci ten link. Na pewno Ci się spodoba jeśli już nie widziałaś. Oto on : https://mojepasjewobiektywie.blogspot.com Szepnij Anitce na uszko że poleciłam, ucieszy się. Dziękuję za odwiedziny, buziaki

      Usuń
    2. DZIĘKUJĘ! Polecam Ci ogromnie kwiaty w doniczkach. W mieszkaniu można zrobić sobie prawdziwą DŻUNGLĘ. Spróbuj - frajda ogromna, a i taki kącik odpręża niesamowicie. Na początek zacznij spokojnie, ale jak złapiesz bakcyla, to całe mieszkanie zakwitnie. Najlepsze są paprocie i wszystko co ma wielkie zielone liście.

      Usuń
    3. Niestety na tą dżunglę też za miejsca nie mam ale będę coś myśleć. Pomyślę o jakichś nowych kwiatach. Może wrzosy, lawenda.

      Usuń
    4. Witaj drugą połową roku Kasiu
      Wrzosy i lawendę jak najbardziej polecam
      Pozdrawiam zapachem świeżo skoszonej trawy

      Usuń
    5. Witaj niedzielnym porankiem Kasiu
      Jak wiesz ja czytam u Ciebie w ratach
      Pozdrawiam śpiącym jeszcze światem

      Usuń
    6. Dobrze Ismenko dziękuję. Czytaj tak jak Ci wygodnie. Trzymaj się cieplutko.

      Usuń
    7. Witaj deszczowym lipcem
      A może u Ciebie dzisiaj słonecznie?
      le z drugiej strony w taką pogodę dobrze sie czyta
      Pozdrawiam szumem deszczu za oknem

      Usuń
  17. Wow, co za emocje. Nadal jestem w lekkim szoku. To przykre, że ludzie robią sensację z czyjejś śmierci i nagrywają wszystko, co się da, nie mając jakichś zahamowań, zarazemczarazem ile wdw ludziachpludziach siedzi problemów,w swoim opowiadaniu, w tej części. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj L,bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz. No widzisz tacy są ludzie dziś. Mnie też oburza takie zachowanie. Coś się dzieje a ci se kręcą telefonami. Jak to ogarnąć? Ja nie ogarniam w ogóle. Ściskam Cię mocno Kochana

      Usuń
    2. A no właśnie ja też nie. Dziękuję. Też ściskam. ;)

      Usuń
  18. To tak samo głosowałem w pierwszej turze. Po drugiej też zarzucam zajmowanie się sprawami politycznymi, bez nich też jak na razie mam dni zapełnione, więc nie będzie straty z tego powodu.

    Trochę zazdroszczę wyjazdu. My może we wrześniu albo i później gdzieś pojedziemy. Na razie są ważniejsze sprawy do załatwienia, wcale nie proste.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję. Ja już najgorsze mam za sobą na szczęście. Ostatnie miesiące nie były dla mnie łaskawe. Życzę Ci aby i Tobie się wszystko poukładało w rodzinie. Dużo zdrowia dla Ciebie i bliskich. Pozdrawiam i dziękuję za wizytę.

      Usuń
    2. Właśnie ostatni tydzień należał do trudniejszych w moim życiu, jednak już powoli się wszystko wyjaśnia.

      No my mamy działkę od rodziny Staruszka, jak chcemy to możemy jechać. Naszej już nie mamy od marca. Ale nie jest zły taki układ.

      U mnie jakoś nie widziałem jeszcze kontroli maseczek. Pewnie to kwestia czasu.

      Czasem należy uciec do lasu czy ogólnie do natury. Dla zdrowia ogólnego.

      Dzięki za polecenie. Może za jakiś czas zerknę,bo na razie pewne sprawy muszą się jeszcze poukładać.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  19. jak dla mnie super. Znam niewiele osób, które potrafią dobrze pisać dialogi, Twoje dialogi są dla mnie mega.
    Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. Dziękuję bardzo za odwiedziny i opinie. Właśnie dialogi zabierają mi najwięcej czasu i sprawiają duży problem. Zawsze się porządnie nagimnastykuje. Cieszę się że wpadłas. Pozdrawiam

      Usuń
  20. Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agnieszko. Serdeczności i dla Ciebie i Rodzinki. Bądźcie zdrowi.

      Usuń
  21. Odpowiedzi
    1. Będę, będę 😃 Podoba Ci się? Pozdrawiam Gordyjko

      Usuń
    2. Jakby mi się nie podobało, to bym zachowała dyskretne milczenie matrony...;o)

      Usuń
    3. Jeśli masz jakieś uwagi to śmiało wal. Poprawi się to i owo. Dziękuję bardzo za czas na lekturę. Ściskam mocno

      Usuń
  22. Bardzo dobre opisy i narracja ;).

    OdpowiedzUsuń
  23. Dawidek to mistrz w Twoim opowiadaniu i wzruszy i przestraszy i rozbawi <3. Oj kochana wydaj książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama go lubię :) Strach pomyśleć co będzie jak Mistrz podrośnie. Będę się starała bardzo wydać. Dziękuję Ci że jesteś.

      Usuń
  24. W końcu znalazłem czas Kasiu żeby przeczytać ten kolejny element układanki powieściowej jaką raczysz Kasiu i po raz kolejny się oczarowałem. Masz talent kochana i mam nadzieję że Twoja książka zostanie wydana i zdobędzie ona uznanie, jestem o tym przekonany. I do tego wpleciona przepiękna piosenka Kory i Maanamu, która przypomina mi szkolne lata.. Świetnie się czytało przy dźwiękach tej piosenki.. i wcale nie rozpraszało. A wręcz przeciwnie zbierało się to w element czytania.. Super że wrociłać do pisania.. świetne dialogi i narracja a muzyczne tło, jak zawsze trafione. Pozdrawiam Cię serdecznie i ściskam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adasiu jak mi miło że dobrze się czyta. Zadowolony czytelnik to wielki prezent dla piszącego. Będę myślała o wydaniu jak skończę. Dziękuję że zaglądasz do mnie. Każdy pozytywny komentarz mnie mobilizuje do pracy. Dziękuję bardzo

      Usuń
  25. Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę Gąsko. Dzięki serdeczne za odwiedziny i czas na lekturę. Pozdrawiam Cię

      Usuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ale się wciągnęłam! Twoja opowieść umiliła mi powrót z pracy 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeja naprawdę? Ale mi miło Kochana. Cieszę się niesamowicie. Ściskam Cię mocno najmocniej.

      Usuń
    2. Jeja naprawdę? Ale mi miło 😃 Cieszę się niesamowicie. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  28. Dobrze, że znów piszesz. ;) Bardzo fajnie mi się to czytało, czekam na kolejne takie wpisy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać Słońce. Dziękuję Ci bardzo. Cieszę się że Jesteś

      Usuń
  29. Dawid to niezłe ziółko. W jego wieku nic nie wiedziałam o tamatach seksualnych. Ta ucieczka pod koła samochodu też była złym pomysłem ^^
    Bardzo przyjemnie mi się czytało ten rozdział :)

    OdpowiedzUsuń