Proza, góry i muzyka

poniedziałek, 1 lipca 2019

Z cyklu Kasine pisanie: Idąc pod prąd cz. 8


Rozdział 8

Ochotnica Górna  - Nowy Targ - Podhalański Szpital Specjalistyczny  - maj 2018




Po powrocie do Ochotnicy Górnej późnym wieczorem Janek zastał czekajacą pod domem rodziców swoją ukochaną Basie.  Ciekaw był ile na niego czekała. Okazało się że przyjechała zaraz po tym jak się dowiedziała z telewizji o zajściu w górach, ale pocałowala klamke. Wystraszyla się nie na żarty. Zwyczajnie nie mogła  uwierzyć, że coś takiego przydarzyło się właśnie im i do tego tam. Umierała z niepokoju, gdy Janek dłuższy czas nie odbierał telefonu. Dzwoniła też do Rafała, ale jego telefon był całkiem głuchy. Wreszcie po kilkudziesięciu próbach dodzwoniła się do Łukasza, który po krótce streścił jej przebieg dramatycznych zdarzeń. Kiedy wreszcie ujrzała swojego faceta wysiadającego z samochodu odetchnęła z ulgą.  Podbiegła do narzeczonego i rzuciła mu się na szyję. Dłuższą chwilę stali przed domem jego rodziców tuląc się do siebie i całując. Mieli gdzieś co na to powie wścibska Wasiakowa. Komu przeszkadza ich namiętność niech nie patrzy. Potem przy wspólnej kolacji, którą przyrządziła Basia opowiedział jej o wszystkim co zaszło od momentu znalezienia w głębi lasu tego szubrawca udajcego złamanie... Planował pominąć najgorsze rzeczy, ale jak zaczął mówić to już poleciało. Basi nawet by nie przyszło do głowy, że ktoś mu zabrał komórkę  i groził przy tym pistoletem. Mocno nią wstrząsnęła ta historia. Słuchała jej z otwartą buzią. To co mówił było tak potworne, że zaniemówiła. Wiedziała, że ten koszmar pozostanie z nim już na zawsze. Będzie do niego powracał w snach i w myślach. Z trudem wyobraziła sobie jak zdołał to przeżyć i nie zwariować. Wreszcie oboje się popłakali. Tama puściła, bo emocje, które nimi zawładnęly w tamtej chwili były jak fala powodziowa zrywająca brzeg rzeki z ogromną mocą. Ta siła obezwładniła ich oboje.



Basia Suślik studiowała pielegniarstwo w Nowym Sączu. Poza zajęciami odbywała jeszcze praktyki na oddziale urazowym w tamtejszym szpitalu. Pochodziła ze Starego Sącza, gdzie nadal mieszkała jej rodzina, ona sama natomiast pomieszkiwała na obrzeżach Nowego Sącza, skąd codziennie dojeżdżała busem na uczelnie lub do szpitala. Razem ze swoją koleżanką z roku Iwoną wynajmowały niewielki pokój w studenckiej przystani "Żaczek". Bardzo dużo się uczyła, wręcz pochłaniała ją wiedza.  Poza tym kierunek, który obrała wymagał od niej ogromnego zangażowania oraz samodyscypliny. - Medycyna to nie przelewki - powtarzała każdemu. Mimo wielkich wyrzeczeń lubiła to i bardzo chciała być pielęgniarką, taką z prawdziwego zdarzenia Pragnęła całym sercem służyć chorym ludziom tak jej dzielny facet służył poszkodowanym w górach turystom. W całej  Ochotnicy wszyscy znali Basie jako zdolną i ambitną młodą kobietę z mocnym charakterem. Wiedzieli, że Janek kocha ją do szaleństwa, a ona jego. Źle znosił długotrwałą rozłąkę z najdroższą, dlatego często gadali ze sobą po nocach na skypie. Czasem tylko to im zostawało, ponieważ często wyjeżdżała gdzieś, na szkolenia i konferencje. Dla niej również rozłąka z Jankiem nie była łatwa, ale musiała myśleć przede wszystkim o skończeniu studiów i przyszłości. Czasem dopiero po półtorej tygodnia przyjeżdżala żeby spędzić z nim trochę czasu oczywiście, jeśli on nie miał w tym czasie dyżuru.


  • Kochanie, ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że jesteś najdzielniejszym i najbardziej zaradnym facetem, jakiego znam? Dociera to do ciebie w ogóle? Nie chce słuchać głupot w stylu nie dałem rady albo zawaliłem, rozumiesz?  Janek... - Zasmucona Basia zostawiła mycie talerzy i podeszła do stołu, przy którym siedział jej ukochany, nieziemsko przystojny mężczyzna. Objęła go za szyje i przutiła głowę do jego głowy. Widziała że jest kompletnie podminowany. Już dawno nie widziała, żeby miał takiego doła po jakiejś akcji w górach. -  Jesteś wyjątkowy. 
  • Gdyby nie Calvin i jego opanowanie, te zbiry by nas wszystkich wystrzelali. Czujesz bluesa? - Janek nie odrywał wzroku od blatu stołu w kolorze jasnego dębu.
  • Ale on jest psychologiem, więc wie jak się zachować w takich kryzysowych sytuacjach. To co innego. - Powiedziawszy to westchnęła głęboko, a potem dodała. - Wyluzuj Słoneczko. 
  • A ja ratownikiem górskim, który też ma już pewne doświadczenie i powinien być  odporny na takie coś, a nie szaleć jak kretyn... Dałem dupy Basia. - Podniósł głowę do góry i spojrzał jej głęboko w oczy. Nie mógł się na nią napatrzeć. Nie dość że mądra i dobra to jeszcze oszołamiajaco piękna. Miała w sobie coś z Audrey Hehburn, zdecydowanie. Jakby się przyjrzeć twarzy, dostrzeglibyście duże podobieństwo do tej uroczej aktorki. Długie włosy jego Basi miały jednak kolor miodowy z pięknym połyskiem. W tali i w biodrach nie była zbyt drobna, taka w sam raz. Piękna długa szyja budziła jego pożądanie ilekroć ją odsłomiła.
  • Janek natychmiast przestań bredzić - zdenerwowała się Basia. - Tym razem było inaczej,  bo chodziło o Rafała, twojego przyjaciela. Gnoje zrobili mu krzywdę na twoich oczach, a ty nie byłeś tego w stanie przewidzieć. Każdy by tak zareagował. Nie możesz się obwiniać, że w tej sytuacji straciłeś grunt pod nogami. Uspokój się już, dobra!!! 
  • Zaczynam mieć wątpliwości czy jeszcze się nadaje na ratownika.
  • Janek do cholery, co za bzdury ci do głowy przychodzą?! Nie wierzę w to co słyszę. - Zirytował ją. Gdyby miała pod ręką talerz, to by go rozbiła. 
  • Kochanie, ale ja naprawdę... źle się z tym czuje. Mam kłamać że nie? 
  • Zaraz cię strzele - pogroziła mu palcem ukochana. Jego marudzenie zaczynało ją  coraz bardziej wkurzać. 
  • Już dobrze, nie złość się. - Potakął ruchem głowy. Nie zamierzał jej już denerować. - Przepraszam kochanie. 
  • No i to rozumiem - pochwaliła go Basia, a następnie cmoknęła go w usta. Najmocniej jak się dało. Janek odwzajemnił pocałunek i zaczęli się całować, długo i namiętnie. Gdy wreszcie skończyli Basia powiedziała. - Kocham Cię.
  • Ja ciebie bardziej - droczył się Janek.
  • Akurat. 
  • Wiesz co? Mówiłem Calvinovi o tym jak się poznaliśmy na Lubaniu - oświadczył Janek, po czym wstał od stołu, przyciągnął do siebie ukochaną i objął. Tak mu brakowało tej bliskości z nią, że teraz musiał to nadrobić z nawiązką. -  Był pod wrażeniem mojego podrywu. 
  • Nie wątpię Słoneczko.  -  Basia roześmiała się, a potem nagle spoważniała, gdyż przypomniała sobie o Justynie. - A jak Justyna przeżyła to co się stało Rafałowi? Pogodzili się w końcu? Wiem, że ona okropnie tęskni za tym jak było kiedyś między nimi. To dla niej bardzo trudny temat.
  • Pewnie, że się pogodzili. Co by nie? - Janek bawił się rozpuszczonymi włosami ukochanej. Zaplatał je w warkocz i z powrotem rozplatał. 
  • No to super - ucieszyła się Basia. - Czas najwyższy. 
  • Aaa i powiem ci coś jeszcze - dodał rozpromieniony.
  • Nooo mów, mów. - Zaczęła mu rozpinać koszulę, guzik po guziku. Lubiła patrzeć na jego delikatnie owłosioną klatkę piersiową i przytulać się do niej, gdy leżeli obok siebie.  
  • Justyna poleciała wczoraj na oddział kardiologiczny żeby odwiedzić naszego Anglika i wróciła bez głowy. - Gdy to mówił próbował być poważny. 
  • Justyna? Niemożliwe. - Zaskoczona Basia kręciła przecząco głową. Mało prawdopodobne było to żeby Justyna tak zaraz straciła głowę dla ledwo poznanego faceta. Nie mogła w to uwierzyć, bo za dobrze ją znała. No chyba że Calvin był bogiem. 
  • Możliwe, możliwe. Była tak rozpromieniona, że myślałem, że lada moment odleci. Bóg tylko jeden wie, co oni wyprawiali w tym jego pokoju jak ich Jacek samych zostawił. 
  • Ale z ciebie bajkopisarz - rzuciła do Jaśka ubawiona. Znów zaczęła się śmiać. 
  • Wcale nie. Zapytaj się Łukasza jak nie wierzysz. Albo Judyty. Justyna najnormalniej w świecie  przepadła za tym facetem. 
  • Nie uwierzę jak nie zobaczę - oświadczyła. 
  • Raf mówi, że baby tracą dla niego głowę. A żeby nie było zbyt nudno to Judyta też się w nim... 
  • Judyta też?  Weź nie żartuj. - Basia wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. 
  • No przeca, że ją wzięło na niego. Było widzieć minę Judyty jak powiedziałem przy niej, że Calvin się zabujał w jej córce. Nie wiedziała w którą stronę ma patrzeć.  Wygląda na to urzekł je obie.
  • Ooo toś mnie kurde zastrzelił. - Ukochana Jaśka miała taką minę jakby jej powiedział, że nazajutrz przyleci UFO. 
  • Ja cię zaraz zastrzelę, poczekaj kochanie - wyszeptał jej do ucha i delikatnie przyparł do ściany. Wiedział, że lubiła gdy tak robił. Uwielbiała to.
  • Rób ze mną co chcesz - zamruczała cicho Basia. Zamknęła oczy, gdy Janek pieścił wargami jej dekolt, szyje i okolice za uszami. Dosłownie chciało ją roznieść z rozkoszy, gdy wreszcie dotknał jej sutek.- Aaaa Janek!  Boże...
  • Ej śliczna,  tylko nie krzycz za głośno, bo Wasiakowa znów poleci do proboszcza jak po tej akcji z Rafalem i Majką - zażartował Janek patrząc jej w oczy. Oczywiście bardzo chciał żeby głósno krzyczała  gdy będą się kochać jak szaleni. Zawsze go to nakręcało. Zaczął się śmiać. - Żartowałem. Krzycz ile wlezie. 
  • Jakiej akcji? Co oni tu robili? - pochwyciła szybko zszokowana Basia. Nie sądziła, że Majka, córka tak srogiego konserwatysty zdolna jest do tego, żeby pod dachem wujostwa pójść do łóżka z facetem, którego znała ledwo trzy dni.  - No nie, twoi rodzice chyba oszaleją jak się dowiedzą o tym od tej nawiedzonej baby. Będzie z tego niezła afera. Czuję to. 
  • Opowiem ci jak skończymy. - Omotany dziką namiętnością Janek pociągnął Basię w stronę znajdujacego się przy kuchni niewielkiego pokoju gościnnego. Wpadli do srodka jak torpedy i rzucili się na sofę.




Było coś koło dziesiątej, gdy Janek zajechał wreszcie pod szpital. Byłby wcześniej gdyby po drodze nie napotkał okropnego korka, a ten zaczął się już koło Dębna. Zaparkował wóz na pierwszym wolnym miejscu, a następnie wysiadł z niego i powędrował w stronę głównego wejścia. W halu wpadł na Jacka, który właśnie wychodził na zewnątrz w towarzystwie jakiejś koleżanki, innej doktorki Pozdrowili się tylko w przelocie i każdy poszedł w swoją stronę.  Lubili się z Jackiem Namyślem. Uważał go za bardzo równego gościa, Łukasz także. Często się spotykali w tym miejscu, gdyż nieustannie przywozili na SOR jakichś poszkodowanych turystów. Gdyby nie wstawiennictwo Jacka, zastępcy ordynatora, pielęgniarka, która akurat była na dyżurze za żadne światy nie wpuściłaby go do Calvina. Doskonale rozumiał że wizyta przyjaciół pomoże Anglikowi szybciej dojść do siebie. - Anioł nie człowiek z tego doktora  - powiedziała jedna z pacjentek, ktora była podopieczną Jacka od wielu wielu lat. Faktycznie. Na niego zawsze mogli liczyć, niemal w każdej sprawie. To był cud, że akurat znalazł  się na miejscu zdarzenia i pomógł chłopakom. Bez niego byłoby ciężko, nawet bardzo ciężko. Zdawał sobie sprawę z tego jak ważny jest czas w takich ciężkich przypadkach. Trzeba działać szybko. Czasem to minuty, a nawet sekundy decydują czy ofiara przeżyje. Dzięki temu, że Mirek szybko zadzwonił po GOPR, szanse Rafała na przeżycie wzrosły, chociaż i tak jego stan był jeszcze długo krytyczny.

Pojechał najpierw na pierwsze piętro, żeby odwiedzić Rafała na intensywnej terapii. Poprzedniego wieczora nie wchodził już do przyjaciela, bo ten był wtedy jeszcze za słaby na dłuższe wizyty. Najważniejsze, że Justyna, Krysia i Judyta mogły go zobaczyć. Łukasz również sobie odpuścił. Kiedy wysiadł z windy zobaczył dwóch policjantów szwendającyh się po hallu, gadali z tym lekarzem, który zajmował się jego przyjacielem. Niezauważony otworzył drzwi wszedł na oddział. Od razu dostrzegł Calvina stojącego samotnie na korytarzu i wpatrzonego w okno. Janek zdziwił się że nie leży na górze pod tlenem, bo na jego oko facet ledwo się trzymał na nogach. Zdziwił się, że nie leży na górze pod tlenem. Podobnie jak on wyglądał mizernie, a do tego sprawiał wrażenie mocno przygnębionego.


  • Hej Calvin, co ty tu robisz? Puścili cię? - spytał na widok kumpla Jasiek. Kiedy do niego podszedł uściskali się serdecznie na powitanie. 
  • Eeee coś ty... Zwiałem, żeby zobaczyć się z Rafałem - odpowiedział mu Anglik i strzelil do niego jedną z tych swoich zabawnych minek, która Janek już znał. - Ta harpia oddziałowa nawet do kibla nie chciała mnie samego wypuścić. Żebym się nie udusił. 
  • Spierdzieliłeś im? - Janek zrobił na niego wielkie oczy. - No brawo ty! Ciekawe co na to  powie Jacek.
  • A jak myślisz? - Calvin przewrócił oczami. - Wkurwi się na mnie zapewne. Tym bardziej, że obiecałem mu, że zostanę na badaniach, a tymczasem ja planuje się wypisać na własną odpowiedzialność... Po południu.
  • Jeszcze lepiej stary - przyklasnął mu przyjaciel. Patrzył na Calvina i kręcił głową. 
  • Przełożyli kolejną część badań  na jutro Janek, a ja muszę stąd wyjść jak najszybciej, bo przecież w niedziele wyjeżdżam... Aha, no i nie ukrywam, że chce jeszcze trochę  pobyć z Justyną... Nie odpuszczę. 
  • To najważniejsze - skwitował Janek.
  • Tylko jest jedno ale. - Anglik zaraz spoważniał. Odczuwał w tym temacie ogromny dyskomfort.  Po drugie nie znosił pożegnań.  - Jak ja jej powiem, że zaraz wyjeżdżam i dlaczego? 
  • Najlepiej w łóżku jak już będzie po wszystkim. Kobitki są wtedy taaaakie bardziej łagodniejsze, wiesz?
  • Bardzo śmieszne - powiedział oburzony Anglik. Wcale mu nie było do śmiechu. 
  • Nie wiem czy śmieszne, ale na pewno prawdziwe - odpowiedział Janek i roześmiał się. 
  • Jak usłyszy, że muszę pochować żonę, która już od dawna nie żyje to się dziewczyna załamie. - Calvin faktycznie obawiał się, że Justyna tego nie przełknie albo co gorsza uzna, że zmyślił sobie całą historyjkę.  
  • Eee tam, myśle że to jeszcze będzie w stanie przełknąć, nie martw się. Ważne że jesteś wolny i nie masz innych zobowiązań. Mów jej zawsze wszystko Cal, nawet najgorszą prawdę, bo ona nie znosi facetów, którzy kłamią... Raz ją tylko okłamałem, więc wiem jak ciężko to potem naprawić. 
  • Postaram się niczego nie schrzanić - obiecał Calvin śmiertelnie poważnie.
  • Tak czy siak ty już zdobyłeś jej serce.
  • Ooo tak, pewnie. - Calvin uśmiechnął się do ściany. 
  • Wiem co mówię Cal, w końcu znam ją nie od dziś. Justyna już dawno tak się nie przejęła żadnym mężczyzną tak jak tobą. A przynajmniej ja nie pamiętam czegoś takiego. Jak ją zostawił ten nadęty sukinsyn.. dwa lata miała w życiu pustkę. Żyła tylko dla Dawida, który...  Sam wiesz... To tylko dzieciak, a taka kobieta jak ona potrzebuje u swego boku dojrzałego faceta.
  • Właśnie zauważyłem, że ten mały ma nabite do głowy, że jest oczkiem w głowie mamy. Będzie mu trudno zaakceptować to, że w jej życiu jest nagle inny facet... Oczywiście pod warunkiem, że ona będzie chciała w swoim życiu takiego pokręconego gościa jak ja.
  • Wszystkim wam będzie z początku ciężko, ale potem wszystko  się ułoży.  Dawid to bardzo mądry facet, chociaż narazie zbyt młody żeby ogarnąć rzeczywistość dorosłych. 
  • Masz szczęście, że jesteś im taki bliski. Dawid traktuje cię tak jakbyś był jego ojcem. A mnie na pewno tak szybko nie zaakceptuje. 
  • Jak ociec to może za dużo powiedziane, ale faktycznie łączy nas silna więź.  
  • Raf mówił, że mają w tobie duże oparcie odkąd syn Justyny się urodził.
  • Chyba bardziej w Łukaszu. To naprawdę solidny i bardzo opiekuńczy gość. 
  • Nie przeczę, ale to podobno ty byłeś przy porodzie. - Calvin uważnie przygladał się kumplowi. Zauważył, że jest okropnie zdołowany. 
  • Krysia też przy niej była, ale nie mogliśmy być oboje naraz w sali porodowej, więc się wymienialiśmy. Oczywiście kochane dziewczynki zdecydowały, że mam być z Justyną w momencie kiedy mały wyjdzie na świat tak więc to ja  pierwszy miałem Dawida na rękach.  Potem przyszła Kynia i prawie oszalała z radości jak go zobaczyła. 
  • Niesamowite. - Oczy Calvina zaświeciły się od łez. Przypomniał sobie moment, w którym on sam zaraz po urodzeniu maleńkiej trzymał  ją na rękach. 
  • Żebyś wiedział. Aż się poryczałem. On był taki malutki, że nie wiedziałem jak go trzymać. Trząsły mi się ręce, cały się trząsłem.
  • Poczułeś się trochę  jak prawowity ojciec, co?
  • Coś w ten deseń. 
  • To musiało dla niej wiele znaczyć, że byłeś z nią w tak trudniej chwili. Dzięki tobie nie czuła się osamotmiona w cierpieniu.
  • Nie mógłbym jej tak zostawić. 
  • Pięknie się zachowałeś, masz za to u mnie wielki szacunek Jasiek. 
  • Panowie do tego pacjenta? - spytała pielęgniarka, która akurat wyszła z pokoju Rafała. - Możecie do niego wejść, ale tylko na chwilę. Wciąż nie czuje się dobrze.  Miał ciężką noc. 
  • Ale obaj naraz - spytał zdziwiony Janek i wymienił z Calvinem spojrzenia.
  • Dosłownie na chwilkę. 
  • Tak jest - odpowiedzieli chórem i weszli do sali przyjaciela. 
Wizyta była krótka, nie trwała nawet dwie minuty, ponieważ Rafał czuł się fatalnie i nie był w stanie nawet pogadać z kumplami pogadać. Nie dość, że ciągle wymiotował, to jeszcze dokuczała mu wysoka gorączka, której nie mogli niczym zbić. Lekarze obawiali się jakiejś infekcji pooperacyjnej ,więc nad Rafałem zawisła groźba kolejnej trudnej operacji. - Niestety po takim urazie - mówiła czuwająca nad stanem Rafała pielęgniarka odziana w jasno zielony strój -  trzeba się liczyć z komplikacjami. Calvin i Janek wyszli z jego pokoju mocno zaniepokojeni. Już nie wiedzieli czego się spodziewać. Czyżby za szybko uwierzyli w to, że będzie lepiej?  Na to wyglądało.




  • Kurde, miało być lepiej, a nie gorzej - powiedział zmartwiony Calvin. Opadł na  najbliższe krzesło i przez chwilę tempo patrzył w ścianę. 
  • Miało być. - Janek też usiadł po czym głęboko westchnął. - Kurwa. 
  • Straszna szkoda, że taka fajna wycieczka skończyła się tak beznadziejnie. Naprawdę cholernie mi się tam spodobało, a teraz to miejsce będzie mi się kojarzyć tylko z tą masakrą. 
  • Weź mi już nic nie mów, dobra? - Powiedziawszy to Janek ukrył twarz w dłoniach. 
  • Nie mogę uwierzyć w to co się stało. 
  • Janek! - zawołała Majka, która właśnie wpadła na oddział i biegła w ich stronę. Ubrana była w długą jeansową tunikę bez rękawów, na nogach miała cienkie cieliste rajstopy i sandałki. W rękach niosła sweter. Włosy miała splecione w warkocz. Wyglądała na zdenerowaną. 
  • Skąd ty się tu wziełaś...? - spytał Janek. Prawie oniemiał ze zdziwienia na widok kuzynki. 
  • Baśka mi wszystko opowiedziała. Mówiła, że pojechałeś do szpitala zobaczyć się z Rafałem - odparła zdenerwowana Majka. - Co z nim? 
  • Właśnie przed chwilą od niego wyszliśmy. Nie jest dobrze. Niewiadomo czy nie będą musieli znów go operować. Prawdopodobnie wdała się infekcja, co się często zdarza po takich urazach.
  • Co ty gadasz Janek? - Majka była przerażona. Do oczu momentalnie naszły jej łzy. O mało się przy nich nie rozkleiła. - O Boże, biedny Rafał. Tak okropnie się martwię o niego. 
  • Co z tobą? Nagle ci się przypomniało, że jednak ci na nim zależy? Niewiarygodne! 
  • Daj sobie spokój z tymi docinkami! - ochrzaniła go Majka. - Po prostu się o niego martwię.  
  • Pewnie. Najpierw mu zamotałaś we łbie,  a potem odstawiłaś. Wyobraź sobie jak musiał się po tym super czuć. 
  • Ja mu zamotałam? - wkurzona Majka postukała się w czoło. -  Chyba ci się coś pochrzaniło Janek. To ty chciałeś żebym poznała twoich przyjaciół, a poza tym to Rafał pierwszy... 
  • A co ja jestem duch święty i miałem przewidzieć, że on się akurat  do ciebie  przyklei. Od razu zwal wszystko na mnie. To że poszliście tak szybko do łóżka to też moja wina tak?! 
  • Janek!!! Nie no, teraz to już przegiąłeś. - W ciepłych oczach dziewczyny pojawiła się złość.  Dzika złość!
  • Ten łoś się w tobie zakochał na maksa, a ty się pobawiłaś i rzuciłaś w kąt jak zabawkę. To było nie fair z twojej strony! 
  • Do prawdy? - Majka udawała ogromnie zdziwioną. 
  • Po co tu przyszłaś? Żeby mu dalej mącić w głowie? 
  • Janek odpuść jej już. Chciała to przyszła i koniec -  powiedział stanowczo Calvin. Chciał załagodzić konflikt między zwaśnionym kuzynowstwem.
  • Cześć Calvin, przepraszam że cię przedtem nie zauważyłam. Jestem w kompletnym szoku po tym czego się dowiedziałam. Policja podobno dalej szuka tych gnoi, ale nie mają jeszcze dokładnych rysopisów. Jezu co za zbiry, żeby nawet w górach na ludzi napadać. 
  • Pójdziemy jeszcze dziś na policję i złożymy zeznania - oświadczył Calvin patrząc jej w oczy. 
  • Chce go zobaczyć - powiedziała Majka patrząc w szybę.
  • To nie jest dobry pomysł - oponował Janek. 
  • Na szczęście nie ty o tym  decydujesz tylko lekarz. - Dziewczyna poczuła jak wszystko się w niej gotuje . 
  • Nie byliśmy u niego długo, bo fatalnie się czuł - wyjaśnił jej zdenerwowany kuzyn. - Ma gorączkę, wymiotuje i nie jest w stanie nikogo przyjmować. Może jak się unormuje jego stan to wtedy. 
  • To prawda. Zaledwie chwileczkę - potwierdził Anglik.
  • A ty też leżysz w szpitalu? - spytała Majka Calvina widząc że jest w piżamie. - Co się stało?
  • Podejrzewali zawał więc wrzucili mnie na kardiologię. Ale to prędzej astma, tak mówi mój lekarz.  
  • Mój brat też ma astmę oskrzelową. Ciągle musi nosić przy sobie inhalator, bo inaczej się dusi. Raz o mało nie doszło do tragedii. Z ulicy zabrali go do szpitala na sygnale. 
  • O rety, niefajnie. - Anglik aż się skrzywił. 
  • Dobra chlopaki, ja się zwijam, bo muszę lecieć do lekarza. O trzynastej mam wizytę. Czekam na cynk o Rafale. Narazie pa. 
  • Niech się tylko Kynia dowie, że Majka znów się kręci koło Rafała to jej kota pogoni - powiedział Janek kiedy kuzynka już się oddaliła. 
  • Hej Janek, a tobie się nie wydaje, że trochę niesprawiedliwie ją potraktowałeś? Rafał nie jest przedszkolakiem i sam sobie poradzi z Majką, nie musisz go zatem bronić. A poza tym to faktycznie on ją zaczepił wtedy w knajpie i nie odpuszczał. Byłem przy tym, więc mogę coś powiedzieć. Poza tym jakby nie chciał to by się z nią nie przespał, więc twoje ataki są pozbawione podstaw przyjacielu.  
  • O cholera, odezwał się znów pan psycholog - rzucił do niego oburzony Janek.
  • Żebyś kurwa wiedział? Znasz mnie nie od dziś i wiesz, że jak mi się coś nie podoba to walę prosto z mostu. W sprawie Justyny też się nie chrzaniłem z Rafałem, prawda? - Calvin był wściekły na Janka za głupie gadanie.
  • Ojej przperaszam, że  ośmielilem w ogóle odezwać w tej sprawie. 
  • Dobrze by było jakbyś nieco wyluzował. A teraz chodź na kawę, bo na piwo to mnie nie wypuszczą. 
  • Poczekaj jak cię Jacek dojedzie za ucieczkę z oddziału.  Zerwiesz taki zastrzyk w dupę,  że nie siądziesz sobie na niej do kolejnego Bożego Narodzenia - postraszył go Jasiek, a następnie wstał z krzesła i pognał do drzwi wyjściowych 
  • Co mi zrobi? Co to znaczy dojedzie?  - dopytywał się Anglik. Nie rozumiał tych nowych polskich zwrotów. Jego dziadek ani niańka nie używali nigdy podobnych wyrażeń.  Zmieszany wstał i poleciał za Jankiem. - Hej.


Justyna jej mama i przyjaciółka pojechały do szpitala same samochodem Kyni. Pojazd prowadziła Judyta, bo Krysia nie była w stanie się na niczym skupić. Jej myśli non stop szusowały po innej orbicie. Myślała jedynie o Rafale przez co ich rozmowa  w ogóle się nie  kleiła. Mogły powtarzać to samo setki razy a ona nic, jakby była na innej planecie. Całkowicie poza zasięgiem...Tym razem Łukasz nie mógł im towarzyszyć, ponieważ wcześniej rano pojechał do głównej siedziby GOPR w Rabce Zdrój, żeby uzupełnić raporty. Obiecał, że dojedzie do nich jak tylko uporządkuje wszystkie służbowe sprawy, a tych było chyba z milion. Jego biurko wiecznie uginało się pod ciężarem teczek i książek. Patrząc na rosnącą sterte papierów naczelnik tylko wzdychał po czym brał je, rozkładał i studiował jeden po drugim. Judyta już nie krzyczała na brata ani nie robiła mu ciętych uwag odnośnie jego profesji czy miłości do gór. Widziała, że po tym co się stało Łukasz jest wystarczająco przybity. Nigdy w życiu nie widziała swojego młodszego brata w tak marnej kondycji psychicznej. Miała wyrzuty sumienia, że wcześniej go zaatakowała bo była zła o to, co się stało synowi, który kochał góry tak jak on. Całkiem niepotrzebnie. - To się mogło stać wszędzie - tłumaczyła sobie cały czas. Góry nie są niczemu winne. Poza tym powinna być dumna z Łukasza. Przecież ratował ludzi. Poleciał tam na górę po jej syna i  tak szybko jak się dało odstawił go do szpitala. Ogólnie rzecz biorąc Łukasz przejmował się nie tylko Rafałem, ale wszystkimi dookoła. Taka była prawda. Czemu wcześniej tego nie dostrzegała?


  • Okej dziewczyny jesteśmy na miejscu. Wysiadajcie - poleciła Judyta, gdy wreszcie zajechały na parking przed szpitalem w Nowym Targu. Udało im się znaleźć miejsce bliżej głównego wejścia. Wyjmując kluczyk ze stacyjki znowu się odezwała.  -  Słuchajcie kochane, ja muszę jeszcze zadzwonić do koleżanki z pracy . Dogonię was. 
  • Dobra mamo. - Justyna odpięła pas, otworzyła drzwi i wysiadła z samochodu. 
  • Będziemy czekać przed wejściem - oświadczyła Kynia po czym odpięła swoj pas bezpieczeństwa i też wysiadła. - Justyna nie pędź tak. 
  • A gdzie ja znów pędzę? - spytała zdziwiona Justyna. 
  • No jak nie jak tak. - Kynia popatrzyła na przyjaciółkę jak na kosmitkę.  
  • Dzwoniła dziś do mnie Basia Suślik. - Justyna poprawiła sobie kołnierzyk, a następnie odgarnęła do tyłu niesforne włosy. -  Gadałyśmy chyba ponad godzinę. Też przeżyła koszmar wczoraj, bo nie mogla się dodzwonić ani do Janka ani do Łukasza. Dopiero potem udało jej się z nim  skontaktować. Mówi, że Janek strasznie się podłamał i nabrał wątpliwości czy się nadaje na ratownika. 
  • Poodbnie Łukasz. On też nie jest sobą.  Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby on tak przeżywał jakąś akcję. Jak wczoraj przyjechał do mnie, żeby mi przekazać co się stało  to trzęsło nim z nerwów.  Wypalił ze mną trzy fajki, jedna po drugiej. 
  • On się tak wszystkim przejmuje. Każdym dzieciakiem, każdym nierozważnym gówniarzem i resztą debilów, którzy bezmyślnie ryzykują swoje i ratowników. 
  • A co z tym małym Krzysiem z cukrzycą, co go znaleźli wtedy w jaskini? 
  • Jest w tym drugim szpitalu... pogrążony w śpiączce - odparła zasmucona Justyna. 
  • Jednak?  Ooo kurde? - Kynia była przerażona. 
  • Kliga mówi, że mały był mocno wyziębiony i wystraszony kiedy go wyciągnęli. Niewiadomo jak długo siedział sam w tej jamie. Ja bym zwariowała. 
  • Ja też, bo nie cierpię ciemności i nietoperzy. - Kynia aż się wzdrygnęła.
  • O dzień dobry paniom - zaczepił je Jacek, który akurat szedł w stronę wejścia. 
  • Dzień dobry doktorze - odparła Justyna. Uśmiechnęła się do niego. Od dawna lubiła Jacka Namyśla. Uważała, że jest przeuroczym cieplym człowiekiem. Mimo wielkiej tragedi, która go spotkała nie stracił ducha. Nie poddał się chociaż mógłby bo to co na niego spadło dobiłoby niejednego. Łukasz nieraz jej opowiadał o tym lekarzu. - Gdybym miał się kiedykolwiek komuś dać  pokroić to tylko jemu Justyna. Ufam temu człowiekowi jak własnej matce.  Nawet samemu sobie tak nie ufam. 
  • Hej doktorze - powiedziała wypogodzona Kynia. Ona też lubiła Jacka.  
  • Jak tam się sprawuje nasz wspaniały Anglik? - zapytała Justyna z bananem na ustach. - Mam nadzieję że nie zwiał.
  • Ujdzie w tłoku - zażartował lekarz. Rozbawiło go to pytania. Patrząc na Justynę pomyślał że Calvin ma cholerne szczęście.  
  • No jestem już - oznajmiła Judyta która właśnie do nich dołączyła. Schowała komórkę do torebki i spojrzała na Jacka. -  Oooo cześć Jacuś, w końcu wpadliśmy na siebie. - Judyta bardzo się ucieszyła, że go spotkała. Jacek był jej pierwszą szaloną miłością. 
  • Cześć Judyta, miło cię widzieć. - Jacek aż się rozpromienił na jej widok. Dawno jej nie widział. W liceum Judyta i on byli najbardziej znaną parą. Dziś mógł już tylko powspominać ich gorący romans, który był wtedy na ustach wszystkich. Wspominał często ponieważ brakowało mu jej. Kiedy poszli ona studia, każde z nich gdzie indziej wszystko nagle się zakończyło. Nie do wiary. 
  • Jak tam mój syn? Wiesz coś? 
  • Oj nie kochana, nie wiem nic niestety. Nie widziałem się jeszcze z Markiem od rana, bo zalatany jestem. Trzech zawałowców przyjąłem dziś na oddział, a na jutro mam wpisane w grafik dwie operacje wszczepienia rozrusznika.
  • Jak zwykle zapracowany do granic możliwości. 
  • To co, może już wejdziemy do środka? - zaproponowała zniecierpliwiona Kynia. 
  • Chodźmy, chodźmy - powiedziała Judyta i ruszyła po schodach do góry, a za nią  jej córka, Krysia i Jacek. Po wejściu do hallu zobaczyły Janka i Calvina. Czekali na nich oparci plecami o filar, a miny mieli takie, że od razu było wiadomo, że coś się stało.  Judyta zbladła. Niewiele brakowało, żeby zaczęła wrzeszczeć.  - Co się stało chłopaki? Mówcie zaraz. - Podeszły do nich, towarzyszący im Jacek również. 
  • Calvin... - zwróciła się do niego Justyna. Anglik błądził chwilę wzrokiem po ścianach, ale w końcu odważył się jej spojrzeć w oczy. Gdy zobaczyła w jego  oczach łzy i rozpacz zdrętwiała. Dobrze, że szybko wziął ją w ramiona i uchronił przed upadkiem. - Co z moim bratem? 


Ciąg dalszy nastąpi...

Pozdrawiam serdecznie i życzę pięknego wieczoru. Dziękuję też za Wasz czas poświęcony na czytanie bloga. Wszystkiego dobrego Kochani 

25 komentarzy:

  1. Czytam, czytam i wciąga mnie ta historia!
    Byłam w Ochotnicy, piękna wieś, bardzo długa.Zaraz wyobraziłam sobie scenerię, w której spotykają się Basia z Jankiem...
    Kasiu, jak się do Ciebie zapisać. U mnie to proste,wczoraj szukałam i szukałam jakiejś listy obserwatorów i nie znalazłam...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Kochana za wizytę. Cieszę się że Ci się podoba. Musisz się troszku cofnąć do 1 rozdziału. Właśnie nie wiem jak to zrobić z tym obserwowaniem. Muszę obczaić. Ściskam Cię mocno

      Usuń
  2. No ale znalazłaś miejsce, żeby przerwać!!!!
    I co, teraz będę przez ileś dni czekać aż napiszesz, co dalej? Przecież mnie nerwy zjedzą. ;)
    Pisz szybko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No żeby napięcie było 🙂🙂🙂😉😉 przeżyjesz spkojnie. Ściskam Cię mocno

      Usuń
  3. awesome article :)
    have a nice day

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hello, thank You for a visit Friend 😃😃😃

      It s my novel. Im glad You like it. Have a great day.

      Usuń
  4. Cudownie się czytało.. Wczoraj późnym wieczorem znalazłem czas żeby w końcu przeczytac na spokojnie, bo wcześniej wyrywkowo się nie dało. Jestem pod wrażeniem.. Kasiu, jak barwnie opisujesz te postacie.. te dialogi są takie prawdziwe, jak nasza codzienność. I jeszcze te muzyczne wizytówki.. Anna Jantar cudowna wokalistka, delikatna i głos jak dzwon.Varius Manx z lat 90-tych.. Anitę w tym zespole uwielbiałem. I najważniejsze co w twojej opowieści to zawsze zakończenia "kuszące" co się stanie dalej.. potrzymanie trochę w niepewności czytelnika:-) I o to chodzi! Super Kasiu! Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adasiu Kochany bardzo się cieszę że Jesteś i dziękuję za czas na lekturę. Jak zawsze piękny długi komentarz. Kochany jesteś naprawdę. Nie mogę się doczekać kiedy w końcu poznamy się tak naprawdę.

      Usuń
  5. O mamo... Teraz to się przestraszyłam... Czekam na rozstrzygnięcie.
    Umiesz zaskoczyć...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasiu!
    Jestem pod wrażeniem. Masz świetne pióro, doskonale się Ciebie czyta.
    Zakończenia są denerwujące.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo dziękuję Ci. Tak mi miło, że aż nie wiem co powiedzieć. Ściskam Cię mocno

      Usuń
  7. Co prawda nie zaczęłam czytać od pierwszego rozdziału, ale bohaterów da się lubić. Przyjemne opowiadanie. I to zakończenie - aż się prosi, żeby czytać dalej :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana to powieść która być może wyjdzie kiedyś drukiem. Mam nadzieję 😃
      Dziękuję serdecznie za odwiedziny 😃😃😃

      Usuń
  8. Potrafisz zainteresowac i sprawić, że człowiek wsiąka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana. Miło mi to czytać. Zawsze wkładam w każdy rozdział wiele serca i pracy.

      Usuń
  9. Wow! Bardzo ciekawa i wciągająca powieść!
    dreamerworldfototravel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo 😃 miło mi że się podoba. Od 1 rozdziału czytałaś? Pozdro serdeczne

      Usuń
  10. Kasiu - dzięki za każde słowo. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to sama przyjemność!!! 😃😃😃
      Uściski z Krakowa

      Usuń
  11. Witaj kolejną letnią końcówką tygodnia
    Jak zawsze dziękuję, że pamiętasz o mnie w swojej zagonionej codzienności, że dzielisz się ze mną spokojem własnych myśli. Od razu robi się cieplej na sercu, zwłaszcza, że letnie poranki są już coraz chłodniejsze. Ja jednak i tak zaraz idę do mojego ogrodu powędrować po zroszonej trawie.
    A jak Ty spędzasz ten poranek? Pewnie od ulubionej kawy, a może jednak herbata?
    Przepraszam, że nie nadążam w czytaniu Twoich opowieści. Jak już pisałam moje oczy nie są w najlepszej kondycji, a po całotygodniowej pracy przy komputerze...
    Wraz ze wschodzącym słońcem pozdrawiam nadzieją na udany dzień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam i zawsze będę. Twoje posty czytam Ismenko z wielką przyjemnością i zaciekawieniem.

      Usuń
  12. Pielęgniarstwo to wymagające i nieraz niewdzięczne zajęcie. Fajnie by było, gdyby w prawdziwym życiu było więcej takich pielęgniarek jak Basia - gdzieś czytałam, że w ogóle jest ich jak na lekarstwo, a chętnych do nauki tego zawodu brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niedobrze że zaczyna brakować chętnych do zawodu pielęgniarki. Przecież są potrzebne. Basia jest wyjątkowa, Jasiek też. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  13. Wciągające opowiadanie! Nie dziwi mnie, że Janek i Łukasz przeżyli traumę i zwątpili w sens wykonywanej pracy.
    Cieszę się, że czytam to opowiadanie, kiedy jest już całe i nie muszę czekać na kolejny rozdział bo bym nie usiedziała :)

    OdpowiedzUsuń