Proza, góry i muzyka

poniedziałek, 7 lipca 2014

Muzyka francuska to też nie byle co...


Skąd moja miłość do muzyki francuskiej? No oczywiście wszystko przez GAROU. To przez niego w ogóle pokochałam ten język. Niestety muszę przyznać, że zanim poznałam tego niesamowitego artystę nie cierpiałam francuskiego. Dziwnie mnie wtedy drażnił. Nawet piosenek Celine Dion słuchałam tylko i wyłącznie po angielsku. Tolerowałam jedynie filmy z Louisem de Finnesem i to tylko dlatego, że były śmieszne, no i z Alainem Delonem, bo facet był pierońsko przystojny. Jednakże francuski jako język był dla mnie nie do przetrawienia. Sama siebie dziś nie rozumiem jak mogłam nie trawić tak wspaniałego niezwykle przyjemnego języka - jak i równie trudnego, czego nie da się ukryć. Wszkakże nie taki diabeł straszny jak go malują. Kiedy zaczęłam się uczyć zobaczyłam, że wcale nie jest tak źle jak niektórzy opowiadają. Ale o tym napiszę innym razem, ten post ma dotyczyć stricte muzyki w tymże czarującym języku.
Tak więc zaczęło się od Wilkołaka. W jego głosie zakochałam się już od pierwszego usłyszenia w radiu. Gitan zaraz wpadło mi w ucho, a potem było Sues le vent w duecie z Celine Dion i Seul. Jednak najbardziej zniewolił mnie utwór Je n'attendais que vous.  Ta piosenka to szczyt możliwości w jego wykonaniu. Przepiękna poruszająca ballada, którą znam na pamięć do dziś i nucę nieustannie  - mogę jej słuchać non stop. Potem był występ Garou w Sopocie, tournee w Polsce i mój pierwszy koncert Uszatego, na którym byłam w Katowicach zakochana po uszy, a później było już tylko więcej więcej więcej i więcej Wilkołaka. Nie ukrywam,  że oszalałam na jego punkcie, na punkcie jego głosu i jego dojrzałej pięknej muzyki. Wreszcie dowiedziałam się o musicalu w którym zagrał główną rolę czyli Notre Dame de Paris, którego libretto powstało na podstawie powieści Victora Hugo pt Katedra Maryi Panny w Paryżu, historia o szpetnym garbusie, dzwonniku z Notre Dame. Jak powszechnie wiadomo Garou gra w musicalu właśnie tegoż dzownnika, ale jakże fantastycznie i prawdziwie - po prostu genialnie. Jakże ten chropowaty niski głos pasuje do tej tragicznej postaci. Dzięki temu musicalowi poznałam także innych wspaniałych artystów, którzy występują obok Garou. Bruno Pelletier, Daniel Lavoie, Patrick Fiori, Julie Zanetti, Helen Segara i Luke Mervill - osoby te to niezwykle utalentowani artyści, których role w Notre Dame de Paris zostaną w mojej pamięci na zawsze. Nie licząc już Wilkołaka najbardziej przypadli mi do gustu Bruno Pelletier, na którego koncercie byłam także tego roku oraz Daniel Lavoie. Po prostu uwielbiam ich słuchać, kocham za niepowtarzalne głosy i dojrzałość muzyczną. Są po prostu doskonałymi muzykami i wrażliwymi serdecznymi ludźmi o czym miałam się już okazję przekonać. Koncert Bruno na który tyle czekałam, a który był spełnieniem marzeń, bo odkąd usłyszałam Bruna w musicalu chciałam go zobaczyć i usłyszeć na żywo, powalił mnie i resztę publiczności na kolana. Występ ten można uznać za wspaniały recital, biorąc pod uwagę unikalny repertuar artysty, fantastyczny klimat i atmosferę jakie potrafił stworzyć w czasie tego koncertu. Przez cały czas miałam łzy w oczach, ponieważ nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę, że Bruno naprawdę z nami jest. Tych emocji, które wtedy czuliśmy nie da się opisać. To zbyt piękne. Powoli poznaje dyskografię Bruno, ale jest to trudne, bo jego płyty nie są dostępne na polskim rynku. Trzeba je sprowadzać z Kanady skąd pochodzi artysta, ale myślę, że warto, bo to muzyka warta poznania - ciekawa, ambitna, intrygująca. Taki właśnie charakter ma język francuski. Muzykę Bruna możecie poznać też oglądając niektóre materiały na kanałach you tube. Zapewne znajdziecie tam mnóstwo fajnych filmików z jego koncertów i teledysków. Podobnie jest  z Daniel'em, którego też ubóstwiam jako artystę. Jego dyskografię możecie znalazłam na chomiku, ale zamierzam w przyszłości sprowadzić sobie jego oryginalne płyty podobnie jak Bruno. Marzę również o tym by zobaczyć Daniela na żywo. Jedna z moich koleżanek miała już raz to szczęście być na recitalu Daniela w Paryżu, czego bardzo jej zazdroszczę. To niesamowite szczęście móc przeżyć coś takiego. Polecam Wam jego twórczość. Posłuchajcie a nie pożałujecie.
 Poza kręgiem artystów z musicalu lubię też posłuchać innych francuskich i francuskojęzycznych wokalistów. Często powracam do starych utworów Celine w języku francuskim. Jak dla mnie najpiękniejsze płyty Celiny to D'eux oraz S'il Suffsait D'aimer, które powstały we współpracy z Jean'em Jacqiem Goldmanem. Ostatnia jej płyta, która ukazała się po francusku Sans Attendre również jest niezła. Właśnie te po francusku najbardziej mi się podobają bo są niezwykle oryginalne i klimatyczne. Obok Celine jeszcze bardziej podziwiam Larę Fabian, wokalistkę o niesamowicie poruszającym głosie. Moją ukochaną płytą tej niezwykłej artystki jest Nue. Do niej wracam najczęściej, bo to właśnie z niej pochodzi większość wspaniałych utworów jak Je crois encore, Silence, Aimer deja, Imortelle, Rio, S’en aller, Tu es mon autre. Lubię też inne płyty z jej dyskografii, w tym także te po angielsku. Za najpiękniejszy utwór Lary uważam Je t’aime, który budzi u mnie dreszcze. Ci którzy nie kojarzą Lary Fabian powiem, że śpiewa też po ang. Taką bardziej znaną piosenkę po ang jest I will love again, ja też poznałam ją dzięki temu utworowi. Lara z pochodzenia jest Kanadyjką z Quebecu podobnie jak Celine i Garou, więc kojarzy się ją przeważnie z twórczości francuskojęzycznej.
Kolejną moja ulubioną piosenkarką jest pochodząca z Francji Patricia Kass, której niski głos i jego ciekawa barwa niesamowicie mnie zachwyca. Patricia ma na swoim koncie kilka ciekawych płyt w tym jeden album z coverami utworów Edith Piaff. Zagrała w świetnym filmie pt Piano Bar u boku Jeremy’ego Ironsa, w którym również śpiewa i w drugim pt Zamordowana. Pierwszy raz wystąpiła w Polsce na festiwalu w Sopocie, a później dwukrotnie gościła na tournee w naszym kraju. Moją ulubioną płytą Patrici jest album Mademoiselle chante blues. Mam nadzieje że uda mi się kiedyś być na jej koncercie i na jakimś spotkaniu promocyjnym.
Równie fantastyczna jest Zaz, spontaniczna i niezwykle energiczna Francuzka pochodząca z Tour, która naprawdę nazywa się Isabelle Geffroy. Wydała trzy świetne albumy, które po prostu kocham. Piosenki tej niezwykłej wokalistki relaksują i sprawiają, że świetnie się bawisz. Można jej słuchać przy każdej okazji. Zaz łączy w swojej muzyce jazz i soul przez co jest bardzo oryginalna. Niezwykła barwa i charakterystyczne vibrato to kolejne zalety jej śpiewania. Moje ulubione utwory to Je veux, Les Passant, La pluie, Éblouie par la nuit, On ira. Bardzo się cieszę, że poznałam twórczość Zaz. Chętnie wracam też do przebojowych i energicznych piosenek Alizee jak Moi Lolita, J'en ai marre, J'ai pas vingt ans. Ostatnio artystka wydała nową płytę, która po pierwszym przesłuchaniu wydaje się dość ciekawa i dojrzała. Kolejną lubianą przeze mnie Kanadyjką – Kebekłaską jest Natasha Saint – Pierre, którą podziwiam za niezwykły silny ładny głos i specyficzny klimat w utworach. Polubiłam ją od razu. Nie zapomnę świetnego duetu Natashy z Pascalem Obispou pod tytułem Mourir demain. Ma ona też liczne udane duety ze swoim ulubionym kumplem i rodakiem Garou. Poznałam jej trzy pierwsze płyty i bardzo lubię do nich wracać. Cenione przeze mnie piosenki to Nos rendez – sous, Tant que c’est toi, Quand on cherche  l’amour, Tu trouveras kolejny znakomity duet z Pascalem Obispou. Najbardziej podoba mi się duet Natashy z Garou w coverze utworu grupy AC/DC „Highway to hell”, gdzie sprawdziły się mocne głosy tej energicznej dwójki artystów.
 Niezwykle miło wspominam Nadye, którą znamy z przebojowego utworu Parle moi, na pewno ją pamiętacie. Często wracam też do utworów Ingrid - doskonale śpiewającej po francusku Włoszki, którą zawojowała listy przebojów takimi piosenkami jak Tu es foutu, In tango, Shock czy Mamma Mia. Kawałki te mają charakter dyskotekowy, ale są niesamowicie lekkie i brzmią doskonale. Ingrid także ma na swym koncie album z coverami świetnych legendarnych przebojów muzyki francuskiej. Jej muzyka od razu przypadła mi do gustu, lubię jej głos i styl. Swego czasu dobrze bawiliśmy się też przy piosenkach energicznej Belgijki Kate Ryan, której pierwszym przebojem był cover utworu Milene Farmer Desenchantee pochodzący z pierwszego albumu Different, artystka zrobiła też furorę innym francuskojęzycznym singlem pt Mon coeur resiste encore. Inne jej przeboje za którymi przepadam są Libertine, La promesie, Je t’adore, Ella Ella.

Teraz opowiem troszkę o pewnym stowarzyszeniu artystów o nazwie Les Enfoires, do którego należą niektórzy wymienieni powyżej artyści. Jest to fundacja skupiająca artystów francuskojęzycznych, aktorów i piosenkarzy, którzy raz w roku biorą udział w pewnym projekcie charytatywnym – jest nim bardzo sympatyczny koncert z elementami kabaretu. Dochód z tegoż wydarzenia przekazywany jest specjalnej organizacji Les Restos du Coeur, która to funduje posiłki osobom potrzebującym. Założycielem tego stowarzyszenia był nie żyjący już Coluche znany w latach 80 – tych francuski komik, który zginął tragicznie. Gdy zaproponował artystom swego pokolenia udział w tym przedsięwzięciu ci odmówili, a wtedy Coluche nazwał ich bandą kretynów (enfoire po fr to kretyn) – stąd też nazwa stowarzyszenia. W projekt ten włącza się coraz więcej artystów francuskojęzycznych, także tych młodych.  Do Les Enfoires od lat należeli tacy artyści jak Jean - Jacques Goldman, Patrick Bruel, Marc Lavoine, aktor Jean Reno, Michel Sardou, Francis Cabrel, Claude Francois, Johny Hallyday, Alain Souchon, Joe Dassin, Jacques Brel, Aznavour, Gerald de Palmas, Florent Pagny. Obecnie na rzecz Fundacji działają Garou, Natasha Saint – Pier, Helen Segara, aktorka Mimie Mathie, Patrick Bruel, Pascal Obispou, Patricia Kaas, Zaz, Isabelle Boulay, Angun, Nadya, Christophe Mae, Alizee, Patrick Fiori, Tina Arena, Chimene Badi, Amel Bent, Nolwenn Leroy, Maurane, Emanuel Moire, Jenifer, Mat Pokora, Lorie. Trudno wymienić wszystkich artystów, bo było ich naprawdę mnóstwo. Mam nadzieję, że wymieniłam tych bardziej znanych, ważniejszych.

Większość z wymienionych piosenkarzy jest mi bardzo dobrze znana, ponieważ żywo interesuje się współczesną muzyką francuską, a także tą z dawnych lat. Myślę, że warto czasem posłuchać dobrej francuskiej muzyki. Jest ona inna od tej, którą znamy po angielsku, ale równie dobra i przede wszystkim oryginalna. Niestety nie jestem w stanie wymienić i opisać tu wszystkich artystów i piosenek po francusku, bo jest tego zbyt wiele. Postaram się jednak cząstkowo przedstawić Wam moich ulubionych piosenkarzy francuskich i tych  śpiewających po francusku. Poznawanie muzyki francuskiej to jedna z moich wielkich pasji. Nie mogę oczywiście pominąć legend muzyki francuskiej czyli Joe Dassina, Michela Sardou, Francisa Cabrela, Edith Piaf, Mireille Mathieu, Marie Laforet, Dalidy i wielu innych. Na koniec dodam, że ostatnio mam fazę na twórczość Florenta Pagny, który niedawno wydał nowy niezwykle ciekawy album. Mam zamiar dokładnie go poznać. Koleżanki Marta i Iza zaraziły mnie też innymi ciekawymi francuskimi artystami, za co bardzo im dziękuje. Mowa tu o Rochu Voisinie, Sergue Damien, Stanislas. Merci mes Filles.
 
Tekst oparty na podstawie żródeł:
 
 

 

 

 

 

 

 

7 komentarzy:

  1. Przede wszystkim dziękuję za odwiedziny na moim blogu :)
    A przechodząc do piosenek francuskich- nie mam pojęcia, co one w sobie mają- bo nie znam tego języka, ale słucha się ich z tak wielką przyjemnością :) Ostatnio zastanawiałam się, dlaczego Francja na Eurowizji została oceniona tak słabo, mi do dziś pozostała ta piosenka w pamięci i uważam, że spokojnie mogła by być hitem tego lata :) Na szczęście w radiu teraz dość często leci kawałek Indila- Derniere Danse, powinniśmy się cieszyć takimi nowinkami, bo tak naprawdę rzadko do nas coś dociera z tego kraju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za komentarz. Mi też się podoba utwór Derniere valse jest bardzo ciekawy. Między innymi dlatego uczę się francuskiego. Chce wiedzieć co oni śpiewają. W sumie to nie problem bo teraz są tłumaczenia tekstów w internecie, ale jak człowiek sam rozumie to już jest połowa sukcesu. Ja uczę się tez na tych piosenkach i to działa. Francuski jest świetnym językiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety ja nie mam kompletnie głowy do nauki języków obcych :( Teraz zabrałam się za angielski, ale o ile rozumiem coraz więcej to z mówieniem jest problem, a z samego słuchania też za wiele nie wyłapuje :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziu, kiedy ja się angileskiego uczyłam. Już nawet nie pamiętam i mam takiego tyły że aż strach. Francuskiego uczę się z przyjemnością. Nauka daje mi dużo satysfakcji.

    OdpowiedzUsuń
  5. teraz ja u Ciebie:)
    no więc z francuskim miałam do czynienia w szkole średniej. wtedy to średnio lubiana pani B. zaraziła mnie swoją miłościa do tego języka. Bardzo wymagająca kobieta, ale mogę jej tylko podziękować za ten upór jaki wtedy włożyła w naukę i wbicie mi do tępego łba pięknego języka. Długo nie używany uleciał - lecz teraz wracam...a dzięki Twojej zachęcie powyzszegog posta zaczne od sluchania muzyki, bo wtedy najłatwiej przyswajam wiedzę. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę, że cię zachęciłam. A bientot et bisous a Toi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Francuski jest naprawdę wyjątkowy w brzmieniu <3 Kurcze, ale bym chętnie ten musical obejrzała, bo uwielbiam dzwonnika z Notre Dame. Słuchałam tylko utwór Belle - piękny :).

    OdpowiedzUsuń