Proza, góry i muzyka

wtorek, 16 września 2014

Staram się oGARniać...

Witajcie

Dziś gotuje fasolkę bo bretońsku. Akurat to lubię gotować. Fasola powoli dochodzi, a ja delektuje się z zapachami samej zaprawy. Dodam trochę majeranku, rozmarynu, tymianku, ciut liści laurowych i ziele angielskie, jakże niezbędne. Pogoda o dziwo ładna, sprzyja pozytywnemu myśleniu. A więc jest szansa na ładną jesień. Do tego niedługo wychodzi płyta Zaz, jak zawsze stylowa i pozytywna. Ponoć przy pracy nad tą płytą pomagał jej sam Aznavour. Zazdroszczę współpracy z kimś takim i osobom, które mogły być na jego koncercie w Polsce. Samej Zaz zazdroszczę powera i pozytywnej energii. Na szczęście mam podobną do niej osobę w swoim otoczeniu, moją Petite Fille Sandi (Crazy Girl from Casino - oczywiście w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu - jak ją pieszczotliwie nazywa Garou ). Też się nie obrażam jak nazywają mnie Crazy albo wariatką. Sandi  to niezwykle pozytywna sympatyczna i dobra z natury osoba, więc trudno się dziwić, że nawet on ją polubił. Mnie zawsze potrafii rozbawić do łez za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. Każda rozmowa z nią poprawia mi nastrój - mam nadzieje że i ja jestem jej pomocna w trudnych chwilach. W każdym razie staramy się wspierać nawzajem na tyle na ile to możliwe. Liczę że w przyszłym roku uda nam się razem wpaść do Paryża, przy okazji koncertu naszego ulubieńca. To kolejne marzenie w kolejce do spełnienia. Póki co magluje franucuskie liczebniki... Moje ukochane, żeby nie było. Są cholernie trudne, ale do ogarnięcia i jest dużo tego mojego ukochanego "r".... Chyba mi już weszło w krew to akcentowanie, boję się, że przesadzam. Staram się bez przesady, ale nie zawsze wychodzi.... Okay, przyznaje, że francuska wymowa jest mega trudna, ale ja się nigdy nie poddam. Zanim pojadę do Paryża muszę oGARnąć francuski, bo inaczej będzie katastrofa z dogadaniem się. Wiadomo, że uczę się też dla siebie i dlatego że język ten kocham, a muzyka francuska jeszcze to ułatwia. Ostatnio uczyłam się na tekstach Bruno Pelletier, raz że też uwielbiam jego muzykę, a dwa, że Bruno jak dla mnie bardzo wyraźnie wymawia, co ułatwia mi naukę. Słucham też oczywiście legendarnych artystów francuskich, żeby osłuchać się w akcencie, bo to ważne.
 
Jest już teledysk do pierwszego singla Zaz Paris sera toujours Paris, jest genialny i momentalnie wpada w ucho. Sami posłuchajcie :

 
 
Jutro w przedszkolu Święto pieczonego ziemniaka. Oczywiście się wybieram, bo rodzice też są zaproszeni. Mam przebrać córki za warzywa. Starsza Domi będzie rzepką, a młodsza ziemniaczkiem. Zatem popołudniu mamcia bierze się za robotę i szykuje dzieciom stroje na imprezę. Do południa uczyłam Dominikę jak rysować drzewa i park. Całkiem fajne obrazki nam wyszły. Niedługo będzie można stworzyć galerię dzieł moich córek, bo to prawdziwe artystki, specjalistki od sztuki abstrakcyjnej. Żaden dorosły im nie dorówna. No i jeszcze zadanie domowe w książce do ćwiczeń trzeba zrobić. Dominika już jest w zerówce i powoli uczy się jak będzie w szkole. Wieczorem jak położę dziewczyny to zamierzam jeszcze posiedzieć nad francuskim. Może jeszcze coś innego skrobnę, na przykład kolejny fragment mojej powieści. Oby wena wróciła, bo bez niej nie ma nic. Trzymajcie się zatem cieplutko. Idę dalej oGARniać rzeczywistość. Miłego popołudnia.






4 komentarze:

  1. A to niespodzianka! Przemiła oczywiście...Miło mi, że tak mnie odbierasz. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że znam kogoś takiego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu - nie mogę otworzyć klipu :/
    Marzę o perfekcyjnym opanowaniu języka francuskiego, jest taki piękny, melodyjny i, co tu ukrywać, seksowny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzenko, mi się też teraz nie otwiera. Nie wiem czemu.

    OdpowiedzUsuń