Proza, góry i muzyka

środa, 4 marca 2015

Jak tu przetrzymać tą porę?

Witajcie Kochani

Na wstępie przepraszam za swoją długotrwałą nieobecność, ale cosik ostatnio ciężko mi się pozbierać. Nie mogę się do niczego zmobilizować, a na siłę nie lubię pisać. To co się chce pisać powinno płynąć z głębi serca. A ja ostatnio kompletnie więc utknęłam w martwym punkcie.... Tak, tak, z pisaniem ksiażki też. Całe szczęście niedługo znów nawiedzi nasz kraj radosny pełen słońca Wilkołak który swoim śpiewaniem na pewno nas rozrusza i wniesie w nasze życie mnóstwo uśmiechu i pogody. Jak można nie lubić kogoś takiego, tego nie pojmę nigdy. Już nie mówię o muzyce, bo nie każdy lubi muzykę francuską, ale jako człowiek Garou jest  dosłownie do rany przyłóż ( szeroki uśmiech i ciepły głos).  Trudno się przy nim źle czuć. A mówi to ta doświadczona wielokrotnie :) Więc warto zaryzkować i spotkać się oko w oko z tym mega sympatycznym pełnym ciepła osobnikiem. Może dzięki niemu przetrwam jakąś ta zimę i dotrwam do wiosny, wszak że mam jeszcze jeden koncert w Bydgoszczy. Będe więc podwójnie szczęśliwa. Nie ma nic wspanialszego niż spotkanie z nim i z resztą pozytywnie zakręconych fanklubowiczek. Doskonała odskocznia od szarej codzienności. Już się nie mogę doczekać tego czasu... Najgorsze jest jednak to, że ten cudowny czas tak szybko zleci.... Sama myśl o tym aż boli... I to boli bardzo. Znów będę za nim płakać... Bez jaj... naprawdę będę... Jak zawsze. Ostatnio w tym Sopocie to był istny dramat.
 
Żeby jakoś zabić czas przed koncertami uczę się francuskiego. Aż wstyd się przyznać że miałam dwa miesiące przerwy od nauki, ale o dziwo wiele nie zapomniałam. W zasadzie cały czas pozostaje w kontakcie z francuskim, bo oglądam filmy, nawet telewizje francuską, a poza tym piosenki, teskty,tez nich ani rusz. Porobiłam sobie nawet testy... (nie, spokojnie, nie ciążowe), testy w sensie ćwiczenia i wyszły całkiem super. Nawet się nie spodziewałam, że tyle pamiętam. Dobrze jest mieć znajomych francuskojęzycznych.... I  takiego idola dla którego chce się uczyć. Dla którego nauka tego języka jest sama przyjemnośćią. Z resztą tych idoli jest znacznie więcej do lubienia. Kiedyś pisałam o tych francuskich i francuskojęzycznych artystach, a jest ich nie mało, możecie poczytać trochu pod tym linkiem: http://kasinyswiat.blogspot.com/2015/02/muzyka-francuska-tez-moze-byc-cooool.html. Myślę, że następny post będzie związany z filmami francuskimi, które też ubóstwiam. Ostatnio oglądałam taki jeden nowy w oryginale z Patrickiem Bruelem, świetnym aktorem i piosenkarzem, którego bardzo cenię za świetne poczucie humoru i inne umiejętności aktorskie. Niedługo ten film będzie u nas w kinach także polecam z całego serca, nazywa się Tu veux ou tu veux pas ( o ile dobrze tłumacze tytuł znaczy : Chcesz albo nie). Mimo że rozumiałam co trzecie słowo uśmiałam się do łez w wielu momentach. Przezabawne sytuacje gwarantowane, a miny Bruela bezcenne. Był to najzabawniejszy film jaki ostatnio widziałam, ale też nie pierwszy film  z tym uroczym aktorem jaki obejrzałam. Wśród moich ulubionych francuskich aktórów znajdują się Jean Reno, Gerard Depardieu, Christian Clavier, Alain Delon, Jean Paul Belmondo, Jean Gabin i wielu innych. Kinematografia francuska może się poszczyścić samymi znakomitościami, temu się nie da zaprzeczyć. Jedną z moich współczesnych ulubionych francuskich aktorek jest Audrey Tautou znana nam z roli słynnej Ameli czy też Coco Chanel,  słynnej francuskiej projektantki mody. Tą wybitną uroczą aktorkę widziałam jeszcze w kilku filmach i szczerze powiem pokochałam tą aktorkę. Mogę śmiało Wam polecić takie filmy jak Smak życia, Bóg jest wielki a ja malutka, Delikatność, Kłamstewka, Coco Chanel czy Happy end. Teraz mam na widelcu jeden z ostatnich filmów z udziałem Audrey czyli Dziewczyna z lilią. Polecam Wam te filmy serdecznie. Na pewno któryś z nich Wam się spodoba i zapragniecie zobaczyć więcej. Jak dla mnie Audrey jest niesamowitą aktorką, która doskonale sprawdza się w każdej roli, muszę jednak uprzedzić że nie są to filmy takie lekkie, ale dosyć specyficzne i trzeba przywyknąć do tego stylu, ale jak się już złapię bakcyla wówczas chce się więcej. Warto więc zacząć od Amelia, który jest naprawdę sympatycznym filmem.


Jeśli ktoś nie zna Patricka Bruela to ten sympatyczny pan po prawej ze swoim odwiecznym przyjacielem. Myślę że Garou nie sposób pomylić z nikim :)


 
 
A poniżej kilka moich ulubionych piosenek Patricka
 
 
 
 
 
 
 
 
Poniżej Patrick i przyjaciele z Les Enfoires
 
 

A teraz troszeczkę na poważnie.... Śmiertelnie poważnie, ośmiele się powiedzieć. Wczoraj w nocy oglądnęłam w końcu Miasto 44 Jana Komasy chociaż długo się przed tym wzbraniałam... Moje odczucia? Trudne do opisania, bo film ten rzecz  jasna wstrząsnął mną do głębi. Do teraz trudno mi się pozbierać po tym, co zobaczyłam. Nie obyło się zatem bez spazmatycznych wybuchów płaczu, bo nie da się nie płakać, po prostu, aż trzesię człowiekiem, gdy widzi takie okropieństwo. Ogólnie rzecz biorąc, pomijając niektóre wstawki hollywoodzkie, które nie przypadły mi do gustu, jest to bardzo dobry realistyczny film. Ukazuje on rzeczywistość bez żadnego wybielania i nie zgodzę się z gadaniem że reżyser przesadził, bo tak było naprawdę, a ktoś kto temu zaprzeczy po prostu nic nie wie. Prawdy nie można wybielać jakakolwiek by nie była, trzeba ją widzieć taką jaka jest i próbować zrozumieć. Nawet jeśli jest straszna, przykra i bolesna. Widziałam wiele filmów i seriali o tej tematyce, przeczytałam również wiele ksiażek na ten temat, artykułów oraz dokumentów fabularno - historycznych. Myślę, że każdy z powyżej wymienionych materiałów pokazuje to wydarzenie na swój sposób, ale zarazem bardzo wiarygodnie. W tym miejscu nie mogę pominąć mojego ukochanego polskiego serialu, Czas honoru, który wspaniale pokazał nam ten kawałek histori obejmujący okres okupacji hitlerowskiej, radzieckiej oraz powstanie warszawskie niezwykle realistycznie bez zbędnych dodatków ubarwiających. Trzeba tu wspomnieć o doskonałej obsadzie dzięki której postacie w tym serialu były tak niezwykłe prawdziwe, zarówno te pozytywne jak i negatywne. Jak wiadomo bez dobrej gry aktorskiej i odpowiedniej scenografii odzwierciedlenie klimatu tamtych czasów byłoby niemożliwe, a ten serial nie byłby taki wyjątkowy. Czas honoru oglądałam od początku do końca, każdy odcinek, każdego sezonu i muszę powiedzieć, że jeszcze nigdy żaden polski serial nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Kto go śledził, dobrze wie, że wcale nie trudno zżyć się z jego bohaterami i przeżywać z nimi ich dramaty, upadki, smutki. Większość bohaterów to bohaterowie w dosłownym tego słowa znaczeniu, którzy walczyli o polskę, prawdę i wolność. Na codzień musieli podejmować trudne decyzje, nieraz nawet zabijać konfidentów, co z pewnością raniło ich psychikę. Byli więzieni, prześladowani i gnębieni przez okupanta, a mimo to nie poddawali się. Dla dobra Ojczyzny gotowi byli ponieść najgorsze tortury, a nawet umrzeć. W tamtych czasach "honor" był rzeczą wielkiej wagi, ale chyba każdy zdaje sobie sprawę że nie łatwo było być człowiekiem honoru, wymagało to wielkiego poświęcenia  i odwagii. Można było za to zginąć. Niektórym łatwiej było współpracować z wrogiem niż z nim walczyć, choć nie każdy radził sobie psychicznie z tym, że zdradza ojczyznę dla własnych korzyści. Taka była rzeczywistość. Każdy próbował sobie radzić z zainstniałą sytuacją na swój sposób, choć zdradę trudno nazwać dobrem i usprawiedliwić. Jedni ginęli za ojczyznę, a drudzy ją zdradzali tak jakby nic nie znaczyła. Dziś nam współczesnym ludziom trudno sobie wyobrazić życie tamtych ludzi, jak mogli żyć w czasach wojny i okupacji, radzić sobie z  tymi różnymi potwornościami. Dlatego szanujmy wolnośc póki ją mamy i szanujmy innych ludzi, bo każdy brak szacunku jest przyczyną nieszczęść i wojen.

 
 

1 komentarz:

  1. Nasz cudowny Garou :) Kasiu, dziękuję Ci za komentarz na moim blogu. Odpowiedziałam Ci na niego pod tym samym postem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń