Można powiedzieć, że pogoda mi się udała. Nie było ani zimno ani za gorąco, ale słoneczko świeciło co uprzyjemniało mi wędrówkę Z domu wyszłam przed siódmą i szczęśliwie zdążyłam na busa o 7:30 jadącego w kierunku Szczawnicy. Należy wysiąść w Tylmanowej na przystanku przed mostem, to jest dosłownie przed Krościenkiem nad Dunajcem. Przed rozpoczęciem wycieczki poszłam jeszcze do sklepu kupić sobie coś na drogę i podbić książeczki z PTTK u. Zanim znalazłam zielony szlak trochę mi niestety zeszło... Oczywiście poszłam złą drogą i musiałam się wrócić do głównej biegnącej wzdłuż szosy, a potem podejść kawałek boczną do szlaku. Gdy już znalazłam oznakowane drzewko spokojna i zadowolona poszłam dalej. Z początku idzie się po równym ale niedługo bo zaraz potem natrafiamy na znak wskazujący że trzeba iść do góry. Skręcamy w prawo na tzw. Kalwarię Tylmanowską biegnącą aż na Basztę (440 m n.p.m). Od tej pory już cały czas mamy pod górkę z małymi przerwami. Po drodze mijamy rząd metalowych krzyży (tutejsza droga krzyżowa) oraz przepiękną i zapewne bardzo starą figurę Pana Jezusa Zmartwychwstałego z drewna. Stąd podziwiam Tylmanową i Dunajec w dole. Niesamowicie mnie cieszą takie widoczki. Cały czas wspinam się tą wąską stromą ścieżką pomiędzy brzozami. Jest pięknie i cicho, a widok brzózek jeszcze bardziej mnie zadowala. Nie chce się opuszczać takich miejsc. Czasem zatrzymuje się, rozglądam by jak najdłużej obcować z gorczańską przyrodą. Gdy w końcu wychodzę z lasu docieram do miejsca, w którym ludzie robią ogniska, a wokoło rzecz jasna rozrzucone śmieci, których nie chciało się zabrać ze sobą. Ogarnia mnie złość na to wspomnienie. Jak można zaśmiecać takie piękne miejsca? Czy nawet turyści nie mają szacunku do górskiej przyrody? A może to pseudo turyści zostawili po sobie ten bajzel, wrrrr. Skandal po prostu. Wychodzę wreszcie na rozleglą łąkę lub też polanę jak kto woli i szlak zielony na moment się urywa. Pierwszy raz szłam tym szlakiem w dodatku sama, więc musiałam posiłkowac się mapą i kompasem żeby wiedzieć gdzie iść dalej. Nalezy iść przez łąkę koło pól by dotrzeć do kolejnego oznakowanego drzewa. Uważajcie na znaki, gdyż bardzo łatwo zboczyć z właściwej drogi.
Poniżej: Widok z Baszty
Wspinaczka na Basztę
Poniżej : Widoki z polany
Na szlaku ludzi jest jak na lekarstwo. Tym lepiej bo wędrując można odpocząć fizycznie i psychicznie... (no pod warunkiem że się nie spotka głodnego niedźwiedzia). Po drodze minęło mnie zaledwie kilka osób idących z Lubania do Tylmanowej. Później już nikogo nie spotkałam aż do bazy pod Lubaniem... No tak, wszystko by było super gdyby nie obtarte pięty, jednakże nie przez nowe buty, gdyż nowe nie były. Im wyżej się pięłam w górę kamienistą drogą tym bardziej mi owe pięty dokuczały, ale starałam się skupić nie na bólu, lecz na tym co mnie otaczało. Wspinaczka dłuży się trochę nie powiem bo praktycznie całą drogę idziemy lasem mieszanym porastającym wybitną Makowice, a ta lubi dać w tyłek. Borówek nie pojadłam bo były wyjedzone, za to udało mi się zerwać malin. Do bazy na Lubaniu jeszcze kawał drogi. Cała trasa zajmuje 4 do 5 godzin, co prawda czas przejścia zależy od możliwości indywidualnych każdego wędrowca. Mnie dała nieźle popalić, lecz nie krzywduje sobie. Kontakt z naturą wszystko rekompensuje, wszelkie trudy. Tempo miałam nienajgorsze, bo zrobiłam tę trasę w niecałe cztery godziny. Byłam w szoku, gdy spojrzałam potem na zegarek, już na miejscu. Nie dowierzałam. Pod górę zawsze pędzę niczym kozica, nogi same mnie niosą. A miałam się nie spieszyć. Dobrze że nie było upału, dzięki temu duzo. Po wyjściu z lasu ukazuje się naszym oczom grzbiet Pienin Właściwych, z Trzema Koronami na czele. Trudno ich nie rozpoznać właściwie. Zauroczona niebywale tymi widokami z ciężkim sercem opuszczam owe miejsce które jest wspaniałym punktem widokowym. Niestety zaczyna grzmieć i błyskać się. Burza przyszła z Tatr, nad którymi było ciemno. - No to amen w pacierzu - myślę sobie przyspieszając kroku. Nie panikuje bo to nie ma sensu, po prostu idę żwawym krokiem przed siebie. Byle do przodu.
Poniżej: To ciemne pasmo to oczywiście Pieniny, a nad nimi ledwo widoczne Taterki
Do celu zostaje godzina drogi o czym informuje mnie tabliczka przytwierdzona do drzewa. Wieże widokową na Lubaniu już widać. To bardzo pocieszające w zwiazku z pogarszającą się pogodą. Niebo niespodziewanie pociemniało, także nad Gorcami, w dodatku zaczyna kropić i jeszcze mocniej grzmi. Zatrzymuje się by wyjąć z plecaka pelerynę ponieważ dopada mnie przeczucie, że zaraz lunie. Idę dalej tym razem odkrytym terenem. Nagle dochodzi mnie trzask taki, że gotowam z butów wyskoczyć. Gdzieś daleko wali piorunami, ale słychać tak jakby to było blisko. Nieraz już tego doświadczyłam, między innymi na Babiej Górze. Z grozą myślę o tym co się dzieje w Tatrach. Tam się dopiero działo. Tu miało nie być burzy, żadnego powiadomienia smsem nie dostałam. Gdybym wiedziała że tak będzie pewnie bym nie poszła w góry... No nic, mimo tego staram się nadal cieszyć pięknymi widokami. Zdjęć już nie robię, zostawiam to na później, chce bowiem jak najszybciej dotrzeć do bazy. Gdy zauważam brak znaków zaczynam się nerwowo rozglądać. Ani śladu. Dopada mnie nieprzyjemna myśl iż chyba zabłądziłam. Gdzieś przeoczyłam znak i poszłam źle. No ładnie, ładnie, pogratulować. Nagle zaczyna lać, dosłownie wali żabami - w Gorcah to normalne. Tymczasem wieża widokowa na Lubaniu coraz bliżej co oznaza że baza jest tuż tuż. Zauważam waską ubitą ścieżkę wiodącą delikatnie pod górę, więc wybieram ją, a ona wyprowadza mnie wprost na ogromną polanę na skraju której znajduje się niewielka drewniana wiata - centrum zarządzania bazą na Lubaniu. Wiatę ledwo widać, gdyż wszędzie jest gęsta mgła, ale jest, widzę ją i to napawa mnie wielką radością. Nie ukrywam wcale, że sytuacja, w której się przez moment znajdowałam podniosła mi ciśnienie. Byłam pewna, że się zgubiłam, a okazało się że szlak skręcił wcześniej, a ja sobie poszłam na około, wyszłabym koło wieży. Dotarłam do celu cała i zdrowa w towarzystwie piorunów i deszczu. Sama dotarłam i nie zginęłam w lesie i nie zjadł mnie niedźwiedź.
Poniżej: Widoki na zachód
Poniżej: Ta kopka to Makowica, którą musiałam pokonać w drodze na Lubań
I wszystko za mgłą
Tak jest pod Lubaniem po deszczu 😃
Prawda że mistycznie
Dotarłam do bazy mokra, ale nie aż tak jakby się mogło wydawać. Niektórzy byli bardziej mokrzy i dygotali z zimna. Od razu poczęstowano nas gorącą malinową herbatą która prędko postawiła nas na nogi. Poza mną były tam jeszcze dwa duże psy ze swoimi właścicielami, rodzice z dziećmi, z których najmłodsze miało może roczek. Wszyscy w dobrych humorach. W zasadzie nic w tym dziwnego, wszakże w górach wypada mieć dobry humor i zarażać nim innych. Siedząc przy piecu grzaliśmy zmarznięte dłonie i opowiadaliśmy sobie wzajemnie różne zabawne historie, nie brakło również żartów, od których można było zrywać boków. Siedzieliśmy tak razem dopóki nie przestało padać, potem większa część towarzystwa się rozeszła, każdy w innym kierunku. Zostałam na miejscu z opiekunką bazy (przewodnik beskidzki) oraz kolegą z Warszawy, który wcześniej przyszedł innym zielonym szlakiem z Grywałdu. Z miejsca złapaliśmy porozumienie. Naprawdę nie pierwszy raz spotykam w górach ludzi, z którymi można na luzie pogadać o wszystkim i dobrze się bawić, chociaż widzieliśmy się pierwszy raz w życiu. Połaczyły nas góry i doświadczenia. Po godzinie dołączyły do nas dwie następne osoby, dwoje bazowych dziewczyna i chłopak w moim wieku. Wracali z zaopatrzeniem, po który byli w Grywałdzie. Też im nieźle dolało w drodze. I ta dwójka od razu zdobyła moją sympatię. Cała trójka okazała się super towarzystwem.
Na końcu dotarły do bazy dwie dziewczyny idące z Turbacza. Biedne koleżanki były kompletnie przemoczone i zmęczone drogą. Jak by nie patrzeć ze schroniska na Turbaczu na Lubań trzeba liczyć jakieś 30 km co najmniej. Kiedyś szliśmy tą samą drogą z mężem, wiem zatem że jest to solidny kawał drogi, a przy takim deszczu jak wtedy był to jest droga przez mękę. W takim składzie zostaliśmy do rana ponieważ grupa, która miała przybyć zrezygnowała ze względu na ulewę. Mimo to było bardzo wesoło. Do pierwszej w nocy siedzieliśmy przy piecu i śpiewaliśmy dopóki nam głosy nie wysiadły. Wieczór był piękny, chociaż zimny, bo tylko jedenaście stopni. Poszłyśmy jeszcze z dziewczynami na Wieżę popatrzeć na okolice z góry. Widoki z wieży oszałamiające o czym zaraz się przekonacie. Kiedy byliśmy na Lubaniu w 2008 roku wieży widokowej jeszcze nie było. Wówczas mieliśmy piękną pogodę i odkryte Tatry nad Pieninami i Jeziorem Czorsztyńskim. Na szczycie wieży okropnie wiało więc trochę zmarzłam mimo, że miałam na sobie ciepły polar. Nie pomyślałam, żeby zabrać ze sobą termos z gorącą herbatą. Kolejny raz zachwyciło mnie morze mgieł spowijające wszystko wokoło. Szczyty były ledwo widoczne, a na horyzoncie dostrzec mogłyśmy drobne światełka. Jedno z nich paliło się na stacji na Kasprowym Wierchu. Spędziłyśmy na górze dobrą godzinę. Rozgwieżdżone niebo przyprawiało o zawrót głowy. Takie noce są najpiękniejsze, a człowiekowi nie chce się spać. Można tak siedzieć do rana patrząc w niebo. Żałuję że nie wstałam na wschód słońca ale nie zadzwonił mi budzik. Dziewczyny wstały i poszły. Potem przysłały mi swoje zdjęcia na maila. Są boskie. Następnym razem wstanę. Tak przyjemnie mi spało w tym namiocie pod Lubaniem, że wstałam rześka i wypoczęta. Kocham to miejsce, bo jest niezwykłe magiczne i przyjazne. Gorce są zjawiskowym pasmem o czym już nie raz wspominałam w moich postach. Dużo o nich jest i będzie w mojej gorczańskiej powieści Idąc pod prąd, którą publikuje tu na blogu, bo to moje ukochane pasmo obok Pienin, Beskidu Sądeckiego i Wyspowego. Gorce to niemal mekka dla moich bohaterów rozkochanych w tych górach.
Poniżej: Widoki z wieży widokowej
To co widać z góry rano
I znowu ta Makowica 😃😃😃
Baza za dnia i okolica
Poniżej: Baza namiotowa widziana z góry
Poniżej: Tak rano wygląda Jezioro Czorsztyńskie 😃😃😃
Zza drzew wyłania się Czorsztyn i Jezioro Czorsztynskie
Poniżej: Krzyż i ołtarz papieski związane z wizytą Jana Pawła II
A to ja na wieży widokowej
Poniżej: Zdjęcia koleżanki ze wschodu słońca
Dziękuję Sylwia 😃😃😃
CIEKAWOSTKI
Baszta jest to strome zakończenie grzbietu Makowicy tuż u ujścia Ochotnicy do Dunajca. Wybitny i wypiętrzony stok Baszty był jednym z punktów oporu polskich jednostek Armi Kraków przeciw niem okupantowi we wrześniu 1939 roku. Na grzbiecie tego szczytu usytuowane było sanktuarium do którego przyczynili się tylmanowscy księża w latach 70 - tych ; Józef Dominik oraz Stanisław Smaga. Figury znajdujące się w zasięgu tylmanowskiej kalwari wykonał Tomasz Zabrzeski z Kłodnego. Tuż pod szczytem Baszty zobaczyć można wspomnianą już figurę Jezusa zmartwychwstałego.
Makowica (857 m ) to potężny szczyt na zachód od Tylmanowej, stromo wypiętrzony nad doliną Dunajca. Niegdyś na grzbiecie Makowicy w kierunku Lubania można było podziwiać piękne widoki z polany Czerteż oraz Pasterskie, dziś już nie ponieważ całkiem zarosły
Lubańskie ( 650 m) to grzbiet Lubania stromo opadającego nad centrum Ochotnicy Dolnej. Na zachód od Lubanskiego znajduje się dolina potoku i osiedle o tej samej nazwie.
Lubań (1225 m) to wybitny szczyt pomiędzy dolinami Ochotnicy, Dunajca i Krośnicy. Wraz z wydłużonym grzbietem Runka (1005 m) traktowany jest przez geografów jako samodzielna grupa górska i zaliczony do Beskidu Sądeckiego. Różnica wysokości względnych pomiędzy Lubaniem, a doliną Dunajca w Tylmanowej dochodzi do 840 metrów. Góra ta posiada dwa wierzchołki, wyższy ma 1225 m, niższy 1211 m, a pomiędzy nimi jest Polana Lubań zwana też Wierchem Lubania. Masyw Lubania charakteryzuje cieplejszy i suchszy klimat przez co występuje tu bujniejsza roślinność ( ponad 40 % lasów to drzewostany szpilkowe). Pierwsze wycieczki przychodziły tu już w 1845 roku. W śródkowej części Polany Lubań widoczne są resztki istniejącego tu niegdyś jeziorka wannowego, zasilanego przez wody opadowe. O stawku tym pisał w swoim poemacie Bogusz Stęczyński. Istnienie jeziorka potwierdził Kazimierz Sosnowski w swym pierwszym przewodniku po Beskidach Zachodnich. Opowieści górali mówią że zapadł się w tym miejscu koszar z owcami. Od tego czasu w święto św. Jakuba 25 lipca, można usłyszeć dźwięk dzwonków, beczenie owiec i nawoływania juhasów. Drugie jeziorko, mniej znane znajduje się na północno zachodnim ramieniu góry, na wysokości 700 m na Polanie Jezierne. Jest to zbiornik częściowo zarośnięty i zasilany przez wody podziemne.
Pierwsze schronisko PTT na Lubaniu zostało spalone w 1944 roku przez Niemców, którzy zabili tu dwóch partyzantów - ku ich pamięci postawiono na Polanie Lubań krzyż. Polegli zostali pochowani na cmentarzu w Ochotnicy Dolnej. Z tamtego schroniska powstałego w 1943 roku ( najpierw prywatne, od 1939 roku zarządzało nim Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy) ostały się tylko podmurówki. Obok ruin dawnego schroniska znajduje się okazała ambona skalna z piaskowca magurskiego zwana Samorody. W latach 70 - tych działo na Lubaniu (na jego połud. stoku na Polanie Wyrobki) schronisko turystyki kwalifikowanej - bacówka, która spaliła się w styczniu w 1978 roku. Na jej miejscu OZGT PTTK w Nowym Sączu uruchomił małą bazę namiotową. Obecna baza działa od lat 60 - tych, początkowo prowadzona przez Almatur, potem przez Studenckie Koło Przewodników Górskich aż do teraz.
Fot.
https://gorydlaciebie.pl/wyprawy/luban/luban-schronisko-1977-cz/
Fot. https://gorydlaciebie.pl/luban-schronisko-1944-gpn/
Panorama Tatr z Lubania
Fot.
https://zieloniwpodrozy.pl/co-widac-z-lubania/
Nazajutrz przyszło mi pożegnać się z Lubaniem. Musiałam wracać do Krakowa, dfo moich dziewczyn bo mąż szedł do pracy na rano. Z ciężkim sercem stamtąd odchodziłam zostawiając to niezwykłe miejsce do następnej wizyty. Następnym razem idziemy wszyscy razem. Po śniadaniu nawiedziłam jeszcze raz wieże widokową, żeby zobaczyć to czego nie było widać w nocy a potem obeszłam okolice góry oraz bazy i porobiłam zdjęcia. Przed samym wyjściem pomogłam opiekunom bazy umyć stos naczyń i gary, które zostały po kolacji. Towarzyszył mi Ania, jedna z poznanych koleżanek. Reszta ekipy poszła po borówki na pierogi. Ah, jak żałowałam że nie zostanę na takim pysznym obiedzie. Może następnym razem. Do Krościenka nad Dunajcem schodziłam z Sylwią i z Anią czerwonym szlakiem. To dość długi, ale łagodny ( właściwie najbardziej lajtowy) i bardzo ładny pod względem widokowym odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego. Nie jest on tak piękny jak odcinek z Przełęczy Knurowskiej na Lubań, ale również zachwyca. Niestety zdjęcia z tamtego wypadu przepadły. I tym razem nie udało mi się uchwycić rozgwiezdzonego nieba, ale nie wszystko co cieszy musi być utrwalone. To co cieszy często bywa niepowtarzalne. Przy schodzeniu trochę dokuczało mi nadwyrężone kolano ( pamiątka z trasy Chata pod Niemcową - Piwniczna). Odzywa się co jakiś czas, na szczęście nie zawsze. Pogoda dopisała i burzy nie było jak zapowiadali. Spokojnie zeszłyśmy do miasteczka. Gdy byłam na górze dotarły do mnie tragiczne wieści dotyczące ofiar porażenia piorunem na Giewoncie. Coś strasznego. Powstrzymam się od osądów, gdyż dużo już na ten temat powiedziano. Kolejne słowa nie przywrócą życia tym dzieciom, które zginęły. Pokój ich duszom... Bądźmy rozważni w górach, słuchajmy ratowników i przewodników, gdy mówią że lepiej nie iść bo będzie burza. Pakując się w kłopoty narażamy także ich zdrowie i życie. Uszanujmy ich ostrzeżenia by uniknąć niebezpieczeństwa. Z piorunami nie ma żartów.
Poniżej walory czerwonego szlaku
Mgiełka powoli opadała
Drzewa są magiczne
Do zobaczenia Lubaniu, do zobaczenia Gorce
Źródła :
1. Gorce : przewodnik monograficzny : Andrzej Matuszczyk, Wydawnictwo Górskie, Poronin 1992
2. https://www.chatki.com.pl/luban.html
Dziękuję Wam za odwiedziny i komentarze.
Nie dziwi mnie, że ciężko Ci było wracać do rzeczywistości. Dzięki zdjęciom przypomniały mi się letnie wędrówki. Potwierdzam, ze te widoki, także z wież widokowych dodają człowiekowi lekkości, poczucia wolności, przestrzeni...zapomina się o wszystkim.
OdpowiedzUsuńnawet pogorszenie pogody ma tam swój urok.
Dziękuję za dawkę wakacyjnych wspomnień w niedzielny poranek:-)
Ta wolność Jotko to w górach jest wszystko. Nawet deszcz cieszy. Dziękuję Ci za wizytę.
UsuńWitaj Kasiu
OdpowiedzUsuńJuż zatęskniłam za letnimi wędrówkami
Pozdrawiam wspomnieniem pierwszego w tej zimy, chwilowego śniegu.
Ja też okropnie tęsknię Ismenko. Jakos musimy wytrzymać do lata. Dziękuję Ci za odwiedziny.
UsuńBardzo mi miło Agnieszko. Dziękuję
OdpowiedzUsuńPiękno... piękno świata <3
OdpowiedzUsuńPiękno nieocenione Ervisho to prawda. Dziękuję Ci bardzo
UsuńAleż mi się tęskni za takimi widokami - jak tylko wiosna się rozkręci na dobre, czas zaplanować jakąś wycieczkę.
OdpowiedzUsuńJa także tęsknię nieustannie za górami i widoczkami. Magia. Czas mi się strasznie dłuży do tego lata Karo. Mam nadzieję że majówka w tym roku będzie jak należy.
UsuńPozdrawiam serdecznie z Krakowa
Nie wiem jak to możliwe Kasiu ale nigdy nie byłam w Gorcach.
OdpowiedzUsuńA przecież tam łaki takie piękne no i widoki na Najpiękniejsze Góry Świata przepiękne stamtąd...
Dziękuję za przepiękną wędrówkę.
:-)
Może jeszcze kiedyś będziesz Stokrotko bo Ty twarda zawodniczka jesteś. Rzeczywiście nieraz Tatry z Lubania super widać. Tym razem nie było widać przez zbyt gęstą mgłę. Latem jest pięknie, te hale ukwiecone to cały klimat Gorców. Nieustannie za nimi tęsknię. Dziękuję za wizytę Stokrotko i pozdrawiam.
UsuńPiękne widoki, cudne fotki:)
OdpowiedzUsuńChętnie powędrowałabym z Tobą takimi ścieżkami, szlakami:)
Serdeczności zostawiam na miły nowy tydzień:)
Dziękuję kochana za odwiedziny na moim blogu, życzliwość i miłe słowa:)
Dziś odwiedził mnie Wnusio z rodzicami, byłam przeszczęśliwa:):):)
Dziękuję również Morgano, cieszę się że jesteś. Zawsze ciepło o Tobie myślę. Miło mi że widok wnusia Cię uszczęśliwił. Bądź zdrowa Kochana!!
UsuńPrzepiękne tereny! Trochę je znam; zawsze zachwycają!
OdpowiedzUsuńZdjęcia robisz cudne!!! Pozdrawiam bardzo gorąco:)
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny i za uznanie. Gorce zawsze zachwycają swym niepowtarzalnym klimatem. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa
UsuńKasiu!
OdpowiedzUsuńOglądam Twoje zdjęcia i nie potrafię od nich oderwać wzroku. Bardzo piękne.
Teraz gdy zapanowały szare dni marzę o zielonych drzewach, ukwieconych łąkach.
Serdecznie pozdrawiam:)
Kochana Lusiu, cieszę się że wpadłaś i że post się podoba. Też już marzę o kolorach w przyrodzie bo ta szarowka mnie dobija. Mam dość zimy. Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny. Zawsze pamiętam o Tobie i twoim cudownym blogu 😃 Ściskam mocno
UsuńNiestety coraz częściej można spotkać śmieci w górach pozostawione przez turystów :(
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia! Cudna wędrówka!
Zatęskniłam za górami :)
Dziękuję serdecznie Moniko. Ja tęsknię za nimi non stop chociaż są tak blisko. Niestety przez szkołę dzieci nie mogę się wyrwać. Pozdrawiam Cię
UsuńWspaniała wyprawa. :)
OdpowiedzUsuńTe zdjęcia z mgłą są po prostu zachwycające!
Choć najpierw mnie zachwyciły ujęcia z drzewami. ;)
Obtarte pięty na szlaku to dramat. Ja zawsze nosze ze sobą cały zestaw plastrów, ale i tak zazwyczaj cos gdzieś zdążę sobie obetrzeć zanim znajdę miejsce żeby przysiąść i zająć się problemem.
Przypomniało mi się, jak byłam w Pieninach (sanatorium w Szczawnicy) i przewodnik na jednej z wycieczek pokazywał, że to tam daleko to Lubań. A u Ciebie odwrotny widok. :D
Patrzyłam kiedyś na Lubań z żółtego szlaku na Bereśnik. Bardzo wyraźnie go widać. To rozpoznawalna góra. Uwielbiam fotografować drzewa 😃 a mgiełki to już w ogóle. I ten zapach lasu po deszczu.
UsuńDziękuję za odwiedziny Miłośniczko Karkonoszy.
Przepiękna fotorelacja. Miło się Ciebie czyta.;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Cieszę się niezmiernie. Fajnie że wpadasz. Pozdrawiam
UsuńKasiu! Jak ja już tęsknię za górskimi wędrówkami, ale muszę być cierpliwa, bo moje ukochane Tatry są teraz bardzo niegościnne, tzn. niebezpieczne.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam Twoją opowieść, pełną emocji i zachwytu nad pięknem natury. Wspaniała fotorelacja dopełniła całości.
Pozdrawiam wieczorową porą :-)
Anita
Dawno nie byłam w Tatrach. Marzą mi się Rysy i Szpiglasowa Przełęcz z Pięciu Stawów do Morskiego Oko. Jak byłam ostatnio nie było tak tragicznie. Jak widzę te tłumy na Giewoncie to mi słabo. Cudownie że Ci się spodobał mój post. Z Lubania Tatry widać wspaniale ale to zależy od pogody. Dziękuję Anitko. Pozdrawiam serdecznie
UsuńPiękne zdjęcia, kocham spacerować i przyrodę ;) . Ja bywałam w.Karkonoskim Parku Narodowym i już poznałam go bardzo dobrze. Ciężkie są wyprawy i męczące ale wspomnienia fajne i na zawsze ;)
OdpowiedzUsuńW Karkonoszach jeszcze niestety nie byłam ale życie się na szczęście jeszcze nie kończy i mam nadzieję zdążę. Dziękuję bardzo za odwiedziny. Pozdrawiam
UsuńSuper wyprawa :) I jakie piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńNo i najważniejsze, że po drodze nie zjadł Cię niedźwiedź ;)
Miłego dnia, Kasiu!
Witaj Deep, dziękuję za uznanie. Było naprawdę wspaniale. Mówili że gdzieś w rejonie Gorca koło Grywałdu kręciła się Niedźwiedzica z małymi. Pozdrawiam
UsuńTe piękne zdjęcia obrazują moje rodzinne klimaty. Też lubię wędrować sama jak nikt mnie nie pogania i nie narzuca rytmu. Pomimo zmęczenia po takich wędrówkach organizm szybko się regeneruje. Drzewa to istoty, które żyją swoim życiem i wierne. Czekają, jeśli nie dopadnie ich piła... Dzięki za wspaniałą wycieczkę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Mokko, cieszę się że zaglądnęłaś do mnie i że się podobało. To prawda, że po takim zdrowym wysiłku organizm szybko się regeneruje. Człowiek momentalnie zapomina o bólu nóg i innych problemach. Było wspaniale. Pozdrawiam serdecznie
UsuńDziękuję Ci za wycieczkę :) pięknie tam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny Zarysowana :) pozdrawiam
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Usuń..wspaniały post, świetnie się czyta i ogląda Twoją niezwykłą wyprawę Kasiu.. cudne miejsca, prześliczne zdjęcia ❣️
OdpowiedzUsuń..uwielbiam spacery, cudowną naturę i boską przyrodę.. dziękuję bardzo za fantastyczną górską wycieczkę ❤️
- pozdrawiam serdecznie i ciepło :)
A ja dziękuję za odwiedziny Anso. Miło że się podoba. Wciąż mi mało. Mogłabym być wszędzie. Pozdrawiam serdecznie
UsuńSuper widoki! Uwielbiam góry. Chciałabym mieć do nich blisko, chodziłabym po pracy na szlaki, żeby się odstresować. Ale niestety, jak raz w roku mi się uda pojechać to jest dobrze. Też nie lubię śmieciarzy, jakby koszy na śmieci nie było.
OdpowiedzUsuńWitaj L 😃 też jestem rzadko w górach mimo że mam bliżej do Gór. Ciągle kombinuje żeby gdzieś się wybrać. Widoki są super. Jeszcze nie zaglądnęłam w każdy kąt więc muszę na Lubań wrócić.
UsuńZ tekstu przebija Twoja radość, fajnie się o tym czyta; czuje się to. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo się cieszę. Miło że się podoba 😃 Dziękuję bardzo za odwiedziny. Pozdrawiam i życzę kolejnych fascynujących spotkań z górami.
UsuńRewelacyjna wycieczka i piękne zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Gorzka. Miło mi bardzo że się podoba.
UsuńRzeczywiście bajzel to nic przyjemnego.
OdpowiedzUsuńSzczególnie w górach Elu. Ludzie nie są nauczeni, że śmieci bierze się ze sobą i wyzuca w mieście.
UsuńWspaniała wycieczka :) Ja na razie rzadko wybieram się na dalsze wypady. Nie mogę doczekać się wiosny, może w tedy uda mi się częściej gdzieś jeździć, zwiedzać, spacerować :) Cudowne zdjęcia, piękno natury, zachwycający obraz majestatycznej matki ziemi! Wiesz co, byłam w niedzielę w Czechach i chętnie poleciłabym Ci wspaniałe miejsce do odwiedzenia, jeżeli jechałabyś może w tę stronę. Nazywa się Leśni bar. To samoobsługowy bar w środku lasu! Jest tam wszystko. Kiełbaski, napoje, ciastka, piwa chłodzące się w rzece. Bierzesz co chcesz, wyliczasz pieniążki ile to kosztuje i wrzucasz do skrzyneczki. Polecam serdecznie, ja byłam zachwycona tym miejscem! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Hej Ayunko miło Cię widzieć 😃 Wiesz że myślałam kiedyś o wycieczce na Czechy? Słyszałam od kolegi, że tam jest dużo takich gór jak nasze Sowie czy Stołowe. Chętnie bym zobaczyła to miejsce. I ten bar też 😃 Aż nabrałam ochoty żeby coś zjeść w tym lesie. Poza Pragą nie byłam nigdzie indziej na terenie Czech.
UsuńDziękuje bardzo Ayunko. Ściskam mocno
No, no samotny wypad! Brawo! Nie żeby wyczyn, ale samotne dziewczyny zazwyczaj się rzadko spotyka, ale fantazja i górski duch godne uznania.
OdpowiedzUsuńCo do syfu koło ogniska, to stawiam na lokalsów.
Widziałem niesamowite zdjęcia z wieży na Lubaniu z tego roku cała jak jeden wielki sopel - zresztą twoja imienniczka robiła.
No dzięki bardzo Maćku 😃😃😃 Dziękuję za uznanie. To był mój drugi samotny wypad w góry. Pierwszy był na Wysoką... Ta w Pieninach, spokojnie 🤣 Wyczyn to będzie jak w końcu zalicze Rysy. Chodzą za mną i mnie prześladują. Kiedyś myślałam o Kilimandżaro ale to dla kasiastych raczej. Byłoby fajnie. A i trekking w Nepalu też mi się marzy.
UsuńDziękuje bardzo za odwiedziny. Zdjęcia imienniczki chętnie bym zobaczyła. Pozdrawiam
Pięknie tu u Ciebie, Kasiu. Aż chce się tu być! Kocham te leśne widoki, a góry to już prawdziwy cud natury. Wspaniałą miałaś wycieczkę, tyle prześlicznych zdjęć ze sobą przywiozłaś. Jestem pełna podziwu dla Ciebie, w jaki sposób to wszystko ujęłaś w słowa. No cudnie Ci to wyszło :) A ja tam aaapsikam na wiosnę i "Do lata... piechotą będę szła..."
OdpowiedzUsuńWszelakiego dobra. Buźka
Dziękuję bardzo Lutano. Góry są tak cudne że słowa same płyną z serca. Muszę przyznać że opisywanie takich tras przychodzi mi z łatwością. W tym roku powtórzę Gorce z chęcią. Mam kilka pomysłów na wycieczki. Tobie życzę wszystkiego dobrego i dużo zdrowia. Oby to lato szybko zawitało. Ściskam mocno
UsuńGóry <3
OdpowiedzUsuńOj miłość do nich ogromna... ponad miarę. Ściskam
Usuń<3
UsuńPiękne zdjęcia! Miło popatrzeć na takie widoki, bo w górach nigdy nie byłam. ;) Koniecznie muszę to nadrobić. ;)
OdpowiedzUsuńGwarantuje że nie chciałoby Ci się stamtąd iść. Pięknie zielono i magicznie.
UsuńDziękuję bardzo za odwiedziny Karolinko. Ściskam mocno
Zdjęcia jak zawsze przepiękne :) Dziękuję za wspaniałą wycieczkę ;)
OdpowiedzUsuńJa również dziękuję za odwiedziny. Póki co mogę popatrzeć na zdjęcia i przypomnieć sobie jak było pięknie 😃 Pozdrawiam serdecznie
UsuńPrzepiękne widoki :D Właśnie za ich krajobraz uwielbiam góry :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Ja też kocham te widoki. Niepowtarzalny klimat.
UsuńSerdeczności Doris.
Ależ piękne miejsca i widoki. Juz nie mięsie doczekać kiedy ja pojadę w tak piękne miejsce :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę widoków... Zieleni...
OdpowiedzUsuńMuszę jeszcze poczekać by znów się wybrać w góry. Niech śnieg stopnieje. Pozdrawiam.
UsuńGóry, co za widoki, ale niedźwiedzia to mi w tej historii zabrakło hahah:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia i wiosna w pełni
A ja się modliłam by tego miska nie spotkać 😂😂😂 chyba bym trupem padła jakby mi wylazł rozdarciuch zza krzaków.
UsuńDzięki za wizytę Kochana
Jak tam pięknie. Jak ja lubię takie klimaty i takie szlaki. Jak się cieszę że zabrałaś mnie na szlak...nawet jeśli tylko wirtualnie. Schroniska drewniane są piękne niestety wiele zostało zniszczonych...trzeba doceniać to co zostało! Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie Puszku. Przynajmniej wirtualnie póki co. My obie lubimy te nasze Beskidy. W tym roku Julke zabierzemy pierwszy raz. Już będzie miała więcej niż dwa latka. Bardzo lubię stare małe schroniska i bazy namiotowe.
UsuńŚciskam mocno Ciebie i Jagodzianke. Buziaki
Hej kochana ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego !!!!!
Dziękuję, wzajemnie. Dużo uśmiechu na co dzień 😃
UsuńZapraszam też odowedzic Ślężę
OdpowiedzUsuńOoo też bym chętnie się wybrała. Bardzo tam ładnie.
UsuńWspaniała relacja, niesamowite zdjęcia!
OdpowiedzUsuńGorców zupełnie nie znam,choć swego czasu co roku jeździliśmy do naszej Góralki mieszkającej w Hałuszowej. Właśnie z nią wybraliśmy się kiedyś do Ochotnicy. Cudowne jest takie chodzenie po górach, choć przyznam się,że ja nigdy sama nie wyruszyłam na szlak i dlatego Cię podziwiam.
Jest coś niesamowitego w górach: te widoki zapierające dech w piersiach, ludzie przyjaźni( uwielbiam to braterstwo i życzliwość wędrowców) Zawsze jednak wędrują jacyś pseudoturyści, którzy śmiecą. A w takiej fajnej górskiej bazie znalazłam się kiedyś w Bieszczadach.( to był obóz studencki)Deszcz Cię zmoczył,ale to też miało swój niepowtarzalny urok.Pozdrawiam serdecznie.Wszystkiego Najlepszego w dniu naszego kobiecego święta.
Witaj Danusiu dziękuję za odwiedziny. Ja znowu w Bieszczadach nigdy nie byłam. Koniecznie muszę się w końcu wybrać w Bieszczady no i Beskid Niski. Takie piękne tereny. Dużo zieleni i tych starych kościółków. Masz dużo racji. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet!!! Pozdrawiam serdecznie
UsuńKocham takie górskie, swojskie krajobrazy. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa też Karolinko i cały czas mam niedosyt. W tym roku bym chciała więcej pochodzić. Serdeczności Karolinko.
UsuńDziś jak oglądałem pierwszy odcinek ,,Watahy" to zamarzył mi się wyjazd w jakieś tego typu, dość zielone góry w Polsce.
OdpowiedzUsuńOzzy to faktycznie zagwozdka. Tyle różnych miał w życiu przygód, w tym zdrowotnych, a nadal potrafi zachwycić głosem. Pewnie muzyka tak wpływa na niego.
Jakoś na razie nie przekonałem się do Dead Can Dance, może kiedyś? Kto wie w sumie.
Pozdrawiam!
Dead can dance to bardzo specyficzna muzyka. Nie każdemu się spodoba. Wataha supere. Jednym tchem obejrzana. Uwielbiam te bieszczadzkie klimaty. Muzyka to lekarstwo duszy. Pozdrawiam serdecznie
UsuńMoże chodzi o coś takiego jak z jazzem, że z wiekiem pojawić się może zainteresowanie takim graniem. Ciężko powiedzieć w sumie. Na pewno muzyka w takich chwilach jak teraz dobrze człowiekowi robi.
UsuńBieszczady miałem okazję parę razy odwiedzić i za każdym razem wracałem do domu zachwycony.
Takie teorie spiskowe najgorszą są chyba. Lepiej książę poczytać, albo muzykę nową znaleźć niż zajmować się wiadomościami o wirusie.
Na razie wszystko jest OK u mnie. Jakieś wizyty lekarskie czy tego typu sprawy raczej odwołujemy albo są odwoływane. A reszta jakoś się toczy.
Pozdrawiam!
I cóż tu można więcej powiedzieć... widoki po prostu zapierają dech w piersiach... natura jest niesamowita, nie ma nic wspanialszego, ani piękniejszego <3
OdpowiedzUsuńŚciskam Kasiu serdecznie, Agness<3
Widoki cieszą człowieka Agnes. I ta natura, tyle zieleni, kwiatów. Zdobywanie szczytów daje dużo radości. Dziękuję za odwiedziny Kochana. Uściski.
UsuńAle piękne widoki! Aż chciało by się tam być na żywo!. Wspaniały zachód słońca i te mgły! idealne na plener malarski i jakikolwiek artystyczny. Można tam odpocząć :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać lata i tych wypadów w góry. Byle do lata zatem. Piękne krajobrazy mogą być inspiracją do tworzenia to prawda. Dziękujębardzo za odwiedziny i pozdrawiam
UsuńOj tak z piorunami nie ma żartów powiem Ci, że z napięciem i niepokojem czytałam Twoją historię, chociaż skoro ją napisałaś to znaczy, że przeżyłaś :D Dobrze, że dotarłaś do celu choć trochę przemoknięta. A tych wszystkich widoków Ci zazdroszczę. Musze się znów kiedyś w góry wybrać. Najgorsze, że nie ma z kim a sama trochę się boję, bo też mi się gubić zdarza :P
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci że czasem w czasie burzy też stracha mam. Moja orientacja w terenie też nie jest na medal. Muszę potrenowac trochę z kompasem. Szkoda że nie masz z kim się wybrać w góry. Pozdrawiam Cię serdecznie.
UsuńWspaniała wyprawa. Zdjęcia fantastyczne. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie Krysiu. Cieszę się że tu Jesteś. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńPiękne zdjęcia, zachęcają do podobnej wyprawy! :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję. Miło mi bardzo. Pozdrawiam serdecznie
UsuńPrzestrzen na tych zdjeciach robi na mnie ogromne wrazenie. Cudowne zdjecia :) Pozdrawiam An.
OdpowiedzUsuńPS dziekuje za wizyte na moim blogu i za mile komentarze :)
Witaj Aniu, dziękuję że tu Jesteś. Cieszy mnie że podobaja Ci się moje zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia.
UsuńWitaj słonecznie
OdpowiedzUsuńZatęskniłam za letnimi wędrówkami. Teraz jednak muszą nam wystarczyć te wirtualne
Pozdrawiam uśmiechem fiołków z mojego ogrodu
Pozdrawiam dzisiaj nie tylko nadzieją na piękną wiosnę
UsuńPozdrawiam słonecznym dniem za oknem i dużo ciepła, o którym marzysz życzę
UsuńA przede wszystkim dużo zdrowia dla Twojej mamy - czytałam Twój komentarz u Morgany
Pozdrawiam słonecznym dniem za oknem i dużo ciepła, o którym marzysz życzę
UsuńA przede wszystkim dużo zdrowia dla Twojej mamy - czytałam Twój komentarz u Morgany
ale piękne węrowanie...można sobie powędrować z Tobą , szczególnie teraz oderwać się od epidemii starchu....Pozdraiwam
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Ciężko się żyje teraz. Człowiek się boi o siebie i bliskich. Dziękuję że wpadłaś Jolu. Życzę Ci dużo zdrowia i spokoju. Musimy jakos to przetrwać.
UsuńAle tu pięknie!
OdpowiedzUsuńTo prawda. Trochę się człowiek pokrzepi patrząc na zdjęcia bo to się tereaz dzieje na świecie i u nas przechodzi wszystko. Dziękuję za odwiedziny i życzę dużo zdrowia.
UsuńWspaniała relacja, cudowne zdjęcia, bardzo tam pięknie :) Wspaniale, że zabrałaś nas na taką wycieczkę, w obecnej sytuacji nie wiadomo kiedy uda nam się wyrwać by obejrzeć jakieś nowe, ciekawe miejsca. Bardzo bym chciała, ale lepiej zostać w domu, tak jak wszędzie o tym mówią. Mam nadzieję, że jak to wszystko się uspokoi, to nadrobię stracone chwile :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Dzięki Kochana staram się jakoś normalnie funkcjonować nie panikowac. Sytuacja jest nieciekawa a jeszcze mame mam w szpitalu w ciężkim stanie. Mam nadzieję że wyjdzie z tego. Ostatnio nie mogę się na niczym skupić. Mam nadzieję że u Ciebie wszystko dobrze. Dużo zdrowia dla Ciebie i bliskich.
UsuńNigdy nie byłam tam, ale uwielbiam takie ciche miejsca. Leśny klimat, zapach lasu, śpiew ptaków i ciszę jednocześnie. Chętnie bym tam pojechała :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemne miejsca w otoczeniu przyrody. Polecam. Dziękuję bardzo za odwiedziny. W tak trudnym czasie jak ten możemy popatrzeć na takie miejsca i się pokrzepic. Dużo zdrowia Ci życzę.
UsuńSzkoda ze teraz wycieczki zabronione :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie. To mega ciężki czas. Chwilowo jest zimno ale przez ostatnie dni aż żal było siedzieć. Ja siedziałam w domu bo mam slaba odporność. Nie chce narażać bliskich mi ludzi.
UsuńTo wyjątkowe miejsce działa zdecydowanie kojąco. Można nasycić wzrok tymi przepięknymi widokami, można sobie teraz powędrować w wyobraźni po tych wszystkich zakątkach...oderwać od wszystkich problemów. Twoje zdjęcia mają tą niebywałą moc. Dziękuję Ci za to.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia dla Ciebie i Twojej Rodziny. Dobrego Jutra! :)
P.S.
Kolor zielony ma właściwości uzdrawiające.
Droga Kasiu!
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię, byś u mnie zagościła.
Czeka niespodzianka.
Pozdrawiam ciepło.
Anita
Sam dźwięk tych nazw przywołuje u mnie tyle wspomnień, bo przez tyle lat chodziłem po tych szlakach i odwiedzałem większość z tych miejsc! Dziękuję za przypomnienie i za wspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńW Ochotnicy też byłem, to specyficzna miejscowość. Nigdy nie zapomnę dowcipu na jej temat:
Wiele lat temu mieszkaniec Ochotnicy postanowił wybrać się do… Tokio. Skierował się na stację autobusową, aby zasięgnąć więcej informacji, jak może dojechać do stolicy Japonii.
— Proszę dojechać do Krakowa i tam się dowiedzieć — powiedział sprzedawca biletów.
W Krakowie naczelnik stacji kolejowej zaczął przeglądać rozkłady jazdy i mapy, ale w rezultacie zasugerował, aby podróżny dojechał do Warszawy, „bo oni z pewnością będą wiedzieli, jak dotrzeć do tego Tokia.”
W Warszawie polecono mu dojechać do Moskwy i tam uzyskać dalsze informacje; w Moskwie sprzedano mu bilet do Nowosybirska—i dojechawszy tam, spotkał zawiadowcę stacji, który sobie przypomniał, że najlepiej pojechać do Władywostoku, „bo stamtąd to już prawie Japonię widać”. Gdy wreszcie wymęczony dotarł do Władywostoku, rzeczywiście wystarczyło zaokrętować się na statek i po niecałym tygodniu znalazł się w Tokio!
Po miesiącu pobytu w tym mieście postanowił wracać do domu i wstąpił do lokalnego biura podróży, gdzie przemiła pracownica poprosiła go, aby usiadł i spytała się, dokąd zamierza jechać.
— Chciałbym kupić bilet do Ochotnicy.
Szybko coś wystukała na komputerze.
— Czy do Ochotnicy Górnej, czy Ochotnicy Dolnej? — zapytała.