Proza, góry i muzyka

poniedziałek, 17 czerwca 2019

Z cyklu Kasine pisanie : Idąc pod prąd cz. 5

Rozdział 5 

Ochotnica Dolna - Lubań  - Kotelnica


  • Nieeee, nieee, nieee - powtarzał w kółko załamany Janek. - To się nie dzieje naprawdę. Nieee 
  • Właśnie, że tak - powiedział napastnik tonem pełnym jadu.
  • Coś ty... kurwa zrobił? No co? - Wzburzony Calvin zwrócił się do omotanego nienawiścią gnojka, który przed chwilą strzelił Rafałowi w udo, a teraz polerował lufę kawałkiem koszulki.  Głos Anglika drżał, a emocje hulały w nim na całego. Patrzył przed siebie, żeby nie widzieć powiększającej się plamy krwi na nodze przyjaciela. O ranie ciętej brzucha wolał już nie myśleć... Czy mógł zrobić cokolwiek, żeby go ocalić ? Obaj z Jankiem znaleźli się nagle w fatalnej sytuacji. Niemal bez wyjścia. Jak mogli teraz pomóc Rafałowi, skoro ich życie również było zagrożone? Jakie Rafał miał szanse na przeżycie w tym stanie? Zerowe - brzmiała odpowiedż. 
  • Nie odwracaj się, bo ci rozwale łeb! - pogroził Anglikowi. 
  • Zastanów się co robisz. Jeśli nasz kumpel szybko nie otrzyma pomocy to umrze, a wtedy będziesz go miał na sumieniu. - Calvin próbował odwrócić głowę i spojrzeć napastnikowi w twarz. Już się go nie bał. 
  • Stul pysk! - nakazał Calvinovi. Był rozwścieczony. - Gadasz jak pierdolony psycholog, a mnie to doprowadza do szału. 
  • Możesz się jeszcze wycofać i uniknąć dalszego bezsensownego rozlewu krwi. Kapujesz? - Anglik prawie warczał kiedy to mówił. - Wykorzystaj tą szanse, dobrze ci radzę. Po co ci wyrok za zabicie trzech facetów? Wiesz ile za to dostaniecie? 
  • Powiedziałem zamknij mordę! - wrzasnął na całe gardło rozjuszony bandzior. Docisnął lufę do skóry na szyi Calvina, mocniej, aż zrobiła się czerwona. 
  • Zostaw go ty parszywy skurw...! - wrzasnął rozjuszony Janek, a następnie kopnął szumowinę z całej siły w łydkę. Tamten zatoczył się do tyłu i prawie upadł, ale wciąż trzymał broń w dłoni. Jasiek zdecydował się na kolejny ruch. Pchnął go z całej siły do tyłu, wkutek czego  zbir upadł  twardo na plecy, a glock wypadł mu z ręki. Janek szybko złapał jego klamkę, po czym zamachnął się i rzucił ją daleko przed siebie. Jeden problem mieli z głowy. 
  • O kurnaaaa!!! - Napastnik spróbował wstać, ale nie mógł, bo zataczał się  jakby był pijany. Kręciło mu się w głowie po upadku. W końcu dotarło do niego, że  stracił nad nimi przewagę. 
  • Nie ruszaj się gnoju, bo cię kurwa zabije! - krzyczał Janek celując w niego palcem. - Leż albo pożałujesz! 
  • Janek uważaj, tam jest drugi kretyn... za drzewami! - ostrzegł go Calvin. Wskazywał palcem miejsce, w którym przed sekundą zauważył  bandytę, teraz krył się za drzewami. Potem Calvin odwrócił się do Janka. Ich wystraszone spojrzenia się spotkały. - Może mieć nóż. 
  • I co zabijecie mnie teraz matoły? - drwił z nich leżący na ziemi napastnik. Źrenice miał przekrwione, a na ustach malował się szyderczy uśmiech.  
  • Nie no co ty! Oddamy cię w łapy glinom. Nie będziemy sobie paprać rąk zabijaniem takiego ścierwa jak ty! - odparł Calvin patrząc na niego pełnym nienawiści spojrzeniem. -  Nie jesteś tego wart!!! 
  • Właśnie. Nawet śmierć to dla ciebie słaba kara za to zrobiłeś Rafałowi - rzucił do niego Janek, a następnie przycisnął go nogą do ziemi. Za Rafała gotów był mu wyrządzić dużo większą krzywdę. A tak naprawdę to sam siebie teraz nie poznawał. Już dawno tak strasznie nie przeklinał. To co im się przydarzyło przeszło jego najśmielsze oczekiwania.  

  • Aaaau! - wrzasnął tamten i aż podskoczył. Ciężki but Janka o mało nie zgniótł mu żeber.  
  • Morda w kubeł!!! - rozkazał mu Calvin. Anglik pilnował, żeby ten bandyta nie podnosił się z ziemii.
  • Hej wy, zostawcie go albo ktoryś z was znowu oberwie! - zażądał łysol w dresie, zauważony wcześniej przez Anglika. Szedł w ich stronę pewnym pospiesznym krokiem ściskając w ręce niewielki pistolet. Trzymał broń pewnie, nie tak jego dupkowaty kumpel. - Słyszeliście polecenie? Macie go puścić! 
  • Bujaj się oszołomie! - Janek z trudem się hamował, żeby się na niego nie rzucić.
  • Janek, zważaj na słowa, bo jak go rozjuszysz, to on nas wszystkich odstrzeli. - Calvin spoglądał to na Janka to na tego gnojka leżącego na ziemi. Miał wątpliwości co robić.  Jeśli pozwolą mu wstać i odejść, narażają się na ponowny atak ze strony obu typów,  jeśli nie ten drugi ich powystrzela. Szach mat.
  • Pozwólcie nam odejść to nic wam się nie stanie. Wezwiemy to wasze zasrane pogotowie, żeby zdjęli stąd waszego kumpla i odstawili na dół. Deal? 
  • Ty bezczelny skurwielu! - krzyczał ogarnięty furią Jasiek. - Mogłeś go zabić na miejscu! I tak niewiadomo czy przeżyje. Czas leci, a on stracił masę krwi. 
  • Zamkniesz się w końcu czy chcesz stracić łeb? - zwrócił się do Janka łysy dresiarz. 
  • Jasiek, proszę...  - Calvin patrzył na przyjaciela błagalnie. Widział,  że Janek jest na fest wyprowadzony z równowagi. Już nie panował nad słowami ani nad emocjami.  
  • A jaką mamy gwarancję, że jak im odpuścimy to nic nam nie zrobią? No jaką?  - Jasiek zwrócił się do Anglika. Mówił głośno, a mowie towarzyszyła gwałtowna gestykulacja.
  • Żadną, ale wiesz... kto nie ryzykuje w kozie nie siedzi. Znasz to przysłowie? 
  • Ja pierdole Calvin, co cię tak nagle wzięło na cytowanie jakichś pieprzonych polskich przysłów?  Tylko mi nie mów, że to też szkoła Rafała. 
  • To jak będzie? Odpuszczacie czy nie? - Ten Łysy patrzył na nich złowrogo, a przygnieciony do ziemi zbir syczał z bólu. Ze ranionej nogi sączyła się krew. 
  • Odpuszczamy - odparł Anglik patrząc łysemu w oczy. Potem przerzucił spojrzenie na przyjaciela i powiedział do niego. - Puść go Jasiek. 
  • Niech wam kurwa będzie! - powiedział Janek i zdjął nogę z klatki piersiowej leżącego zbira. Następnie odsunął się na bok, Calvin też. Łysy pomógł swojemu kumplowi wstać, bo tamten nadal nie był w stanie wstać o własnych siłach. - A teraz spierdzielać mi z oczu! I to już... Bandyci!  - Janek chciał ich pogonić, ale Calvin złapał go za przedramię i zatrzymał. 
  • Jasiek zwariowałeś?  On dalej ma przy sobie nabitą broń. 
  • Nie ruszacie się z miejsca do czasu aż nie będziemy jakieś pięć kilosów od was, zrozumiano? - zarządził Łysy. 
  • Wynocha stąd! - rzucił do nich Janek, a następnie splunął na ziemię pod ich nogami.
  • No to sobie poczekacie teraz aż ktoś się zlituje nad wami. Narazie. - Łysy  dosłownie promieniał radością. Taki był rozbawiony, że ho ho. Jego kumplowi za to wcale nie było do śmiechu. 
  • Zaraz ... nie wezwiecie do nas pomocy? - spytał ożywiony na nowo Calvin. W oczach miał przerażenie. Co będzie z Rafałem jeśli GOPR nie przybędzie im na pomoc? - Nasz kumpel może się się wykrwawić. Nie stać was nawet na to, żeby wezwać pomoc? 
  • Może jak będziemy na dole - odparł i roześmiał się znowu. Widać bardzo go bawiło to w jakiej sytuacji się znaleźli. - Jak nie zapomnimy, nie Misiek? 
  • Pozabijam Was! - krzyczał wstrząśnięty Jasiek. 
  • Uspokój się stary.  Nie możemy ich teraz dopaść... Wiesz o tym.  - Calvin z  ogromnym trudem zatrzymał przy sobie Janka, który chwilę później opadł na ziemię,  ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się. Ze wściekłością patrzył na oddalajacych się zbirów. Równie mocno jak Janek pragnął ich dopaść, ale wiedział, że teraz to ostatnia rzecz jaką mogą zrobić. Trzeba było próbować coś zdziałać z Rafałem, choć szanse na uratowanie mu życia mieli raczej zerowe. - Janek no...
  • Odwal się ode mnie. - Janek starł łzy brudną od ziemi ręka, która zostawiła ślad na jego twarzy, pod okiem i na policzku.
  • Rozumiem cię Jasiek, naprawdę. Chętnie sam bym ich zarżnął za to co zrobili, ale teraz... Nic nie możemy zrobić. - Calvin złapał się za głowę. Ból pulsował mu w skroniach jak zwariowany. Obrócił się w stronę Rafała, który powoli odzyskiwał przytomność. Coś tam majaczył niezrozumiale... Wyraźnie  dawał do zrozumienia, że chce im coś powiedzieć. - Rafał, co jest, hej. - Anglik natychmiast przystąpił do rannego przyjaciela. - Rafał trzymaj się.
  • Co my teraz zrobimy bez tych komórek?  Przecież wiadomo, że oni nie wezwą  do nas GOPR u... Za dużo ryzykują. - Janek właśnie wstawał z ziemi. Podniósłszy się do pionu zbliżył się do kumpli. Jego plecak leżał pod drzewem. Przypomniał sobie, że miał wyciągnąć z niego drugi ciemny polar, którym mieli z Calvinem uciskać ranę na brzuchu Rafała. Wyciągnął go w końcu i podał Anglikowi. - Masz uciskaj ile się da. 
  • Chło... paki... co się zeeee... mną dzie... jeee? Cze...czemu taaaa... tak mnie boli noga? - Rafał cały się trząsł z zimna. To było normalne, gdyż stracił masę krwi. Był biały jak ściana na twarzy, kończyny miał zziębnięte. 
  • Dostaleś w nogę Raf - odparł Calvin przyciskajac ranę na brzuchu. Rafał zasyczał z bólu. - Ten drugi gnój strzelił ci w udo po tym jak... Nieważne. Istotne jest to, że jesteś poważnie ranny i wymagasz natychmiastowej hospitalizacji, ale... 
  • Noooo to cze... mu nie dzwoooo... nicie po naszych? Kurwa jak mi zimno. - Gdy mówił dzwoniły mu zęby. Czuł się potwornie źle.  Nie przestawał się trząśc z zimna.
  • Zabrał nam komórki... ten drań co mu chciałem pomóc - wyjaśnił Janek. Gdy zobaczył stan nogi przyjaciela zrobiło mu się słabo. Rzucił się na stojącą nieopodal brzozę i zaczął wymiotować. -  Boże, co się ze mną dzieje? - pytał sam siebie. Nieraz bywał w podobnych opałach, opatrywał najróżniejsze rany i nic takiego się z nim nie działo.
  • Janek co z tobą ? - zdziwił się Calvin. 
  • Zajebiście. - Powiedziawszy to Rafał pociągnął nosem. Nie starał się już podnosić, wiedział czym to grozi. -  To... teraz możemy tu do nocy siedzieć i czekać. Aaaauuuu! 
  • Spokojnie, oddychaj głęboko.- Anglik kolejny raz przycisnął materiał do rany. 
  • Delikatniej trochę! - krzyknął Rafał. Jego twarz wykrzywiał grymas bólu. 
  • Delikatność jest dla panienek Raf, a ty musisz być teraz twardy rozumiesz? 
  • Kij ci w bary Cal Angolu - powiedział wkurzony Rafał.
  • Wzajemnie Polaczku. A teraz cicho bądź i skup się! - Jedną ręką uciskał ranę, a drugą odgarniał lecące mu do oczu włosy. Dosłownie przed momentem ruszył się silny wiatr. 
  • Nieee mogę , nie mam... - Rafał znów był bliski omdlenia. - Już siły. 
  • Cal on znowu odpływa, patrz - zauważył zaniepokojony Janek. - Cholera Raf! 
  • Jasiek, zostań z nim. Ja idę na dół po pomoc. Inaczej... - Anglik starł spocone czoło rękawem kurtki. 
  • Nie, ty nie, bo się zgubisz się. To ja zejdę, a ty tu zostaniesz z Rafałem i poczekacie na pomoc.
  • Ale co Jasiek? Że niby ja... nie trafię tą samą drogą, którą żeśmy przyszli. Weź nie chrzań głupot. - Wzburzony Calvin podniósł głos. 
  • Cal zrozum,  nie opłaca nam się już tam wracać. Za daleko... 
  • Aha. - Calvin zmierzył przyjaciela lodowatym spojrzeniem. 
  • Posłuchaj mnie stary, nie chce się przechwalać, ale tak się składa, że...  ja jako ratownik górski z konieczności znam tu wszystkie szlaki i chyba nie muszę dodawać, że znam je bardzo dobrze, więc prędko obrócę. W Gorcach łatwo się zgubić, a jak się nie zna terenu to można się kręcić w kółko bez końca. Nawet miejscowi potrafią się tu zgubić.
  • No jasne.  Nie śmiem z tobą dyskutować bratku.  - Calvin pokiwał głową.  Naburmuszył się odrobinę, jednakże szybko mu przeszło. - Już rozumiem. Dobrze.
  • Polecę szybko do najbliższej wioski i sprowadzę pomoc. Tak szybko jak się da!  - obiecał Janek po czym zdjął z siebie kurtkę z zamiarem oddania jej Rafałowi. 
  •  Ile ci to zajmie? - zapytał Calvin patrząc na Janka z ukosa.
  • Godzinę, może mniej... Weź go opatul moją kurtką, bo się wyziębi do reszty. - Janek podał Anglikowi kurtkę, a następnie zapiął plecak i założył go. - No to lecę,  trzymajcie się tu jakoś. 
  • Rafał nie poddawaj się , nie możesz... - Calvin potrzasnął nim dwa razy, żeby go trochę otrzeźwić. - Rafał słyszysz mnie? - Z przerażeniem stwierdził, że przyjaciel jest coraz słabszy i przestaje kontaktować. 
  • Maaa... am to w dupie Cal... Naprawdę. - Rafał z trudem walczył z osłabionym przez ból umysłem. Wiedział, że Calvin chce dla niego dobrze, a mimo to był na niego wściekły, że nie pozwala mu odpłynąć w niebyt. Miał dość. Ból był straszny, wykańczał go. 
  • Hej ty, przestań mi tu głupio pierdolić i ogarnij się! - Zrozpaczony stanem Rafała nadal usilnie starał się go utrzymać w ryzach. Ani myślał mu odpuszczać.  Nigdy mu nie odpuszczał. - No już stary wracaj!!! - Wreszcie Anglik nie wytrzymał i walnął go z całej siły w twarz, lecz to nie pomogło, Rafał coraz bardziej zapadał się w nicość. Calvin poczuł srogą bezsilność. Był bliski załamania. Co ma do cholery robić? Jeśli on tu przy nim zejdzie... Nie, nie zejdzie, nie zrobi mu tego. - Niech to szlag trafi!!! 

Polar Janka, którym Calvin uciskał mocno krwawiącą ranę na brzuchu Rafała jeszcze nie przemókł, więc Anglik na chwilę odzyskał wiarę w to, że może przyjaciel dożyje do przybycia pogotowia górskiego... Albo chciał w to wierzyć... W coś przecież musiał wierzyć, żeby tu  nie zwariować. Czuł się cholernie osamotniony, a do tego przerażony, choć przy kumplach zgrywał twardego. Widział, że rana w nodze wygląda równie fatalnie co ta cięta na brzuchu. Ją też uciskał ile był w stanie. Wszakże wysiłek ten strasznie szybko go zmęczył i musiał na chwilę przestać. Oczy miał mokre i zaczerwienione od łez. Tak, płakał, chociaż po cichu. Ta potwornie trudna do okiełzania sytuacja, w której się znaleźli rozwaliła go psychicznie, nie dało się ukryć. Nawet dla niego, doświadczonego psychologa było to zdecydowanie za dużo. Wstał na chwilę z ziemii żeby złapać kilka głębokich oddechów, bo zapach krwi zaczął go mulić. Wtedy nagle odezwał się ból w klatce piersiowej i omal nie zwalił go z nóg. Był nieznośny. Anglik oparł się plecami o pień buka i znów podjął walkę... tym razem o siebie. Janka już nie było widać, zniknął całkiem z pola widzenia. Tak więc został sam z ciężko rannym przyjacielem, a teraz w dodatku sam potrzebował doraźnej pomocy. Co gorsza poczuł, że zaraz i on odpłynie. Chwilę potem stracił przytomność.




  • Hej młody, halooo, ocknij się. Co ci jest? Słyszysz mnie? - Mówił do niego całkiem obcy mężczyzna w wieku pięćdziesięciu lat, odziany jak typowy turysta z doświadczeniem. Był chudy, średniego wzrostu, włosy miał króciutkie, delikatnie posiwiałe i łagodne rysy twarzy pokrytej lekkim zarostem. Z resztą dobrze mu z oczu patrzyło. - Boli cię coś, powiedz mi? 
  • Kim... pan jest? - spytał wystraszony Calvin. Dopiero co odzyskał przytomność. - Gdzie... jest Janek?  - Zapomniał, że Janek poszedł po pomoc.
  • Jestem lekarzem, pomogę wam. Spokojnie - uspokoił go znieznajomy. - Powiesz mi co ci się dzieje?
  • Już mi przeszło, ale... wydaje mi się, że miałem zawał serca - odparł Anglik i zaczął strasznie kaszleć. Wciąż odczuwał ogromne duszności. Kręciło mu się w głowie.  
  • Zawał mówisz? - zaczął lekarz. Wpatrywał się w Anglika zatroskany. Wolał żeby to jednak nie był zawał. Szkoda mu było faceta, taki młody. -  No dobra to powiedz mi teraz dokładnie jakie miałeś objawy? Muszę wiedzieć jak postępować. 
  • Jakie objawy...? - Calvin nie zrozumiał polskiego słowa objawy. 
  • No wiesz symptomy wskazujące na zawał.. Czułeś może silny, narastający ból w klatce piersiowej, ból pleców w okolicy łopatki, zawroty głowy, kołatanie serca? 
  • Duszności i ból w piersi...  okropny ból. Momentami nie mogłem tchu złapać.
  • Ej Jacek, widziałeś tego?- Drugi mężczyzna towarzyszący lekarzowi wskazał na leżącego w trawie Rafała. Był w wieku swojego kolegi, również siwy, lecz wyższy i lekko przy kości, ubrany w dwuczęściowy kombinezon w barwach moro. - Facet jest poważnie ranny i nieprzytomny... Stan fatalny z tego co widzę.
  • O kurde, serio? - Lekarz spojrzał na kolegę, który kłęczał przy rannym i przyglądał się uważnie jego ranom. Na jego twarzy malował się głęboki niepokój. 
  • Jedna rana cięta w okolicach brzucha, druga w udzie od postrzału... Szczerze mówiąc to...  nie wiem czy on się z tego wyliże... 
  • Dzwoń po Gopr Mirek, szybko! - polecił Jacek i czym prędzej podszedł do nieprzytomnego Rafała. Następnie przykłęknął na jedno kolano i pochylił się nad nim. Pierwsze co zrobił to zbadał mu puls. - Słabo z nim cholera. Oby dożył do przybycia GOPR u. Pewnie stracił przytomność bo tak go bolało. 
  • Już się robi staruszku. - Mirek od razu sięgnął do kieszeni po komórkę .
  • Rafał nie może... umrzeć... Zróbcie coś... błagam - wymamrotał załamany Calvin. Obraz przed oczami wciąż miał zamazany, do tego raziło go słońce. Przymknął oczy.  Twarz i dłonie ubrudzone miał krwią Rafała. 
  • Co tu się stało?  Czemu twój kumpel jest w takim stanie? - zapytał  Jacek.
  • Zaatakowało nas... takich dwóch gnoi. Byli uzbrojeni po zęby. Nasz kumpel Janek, którego tu nie ma chciał udzielić pomocy jednemu z nich, bo jest ratownikiem górskim, ale ten debil nie dał się tknać... Oczywiście udawał, że ma złamaną nogę, bo potem jakoś wstał i przylazł tu do nas... - Calvin uciął wypowiedź, żeby wziąć głęboki oddech. Nawet mówienie sprawiało mu teraz wielki problem. 
  • Nie męcz się. Jeśli nie możesz, nie musisz teraz nic mówić. Oddychaj głęboko. - Jacek zerkał na Calvina, który powoli przemieszczał się w jego kierunku. Musiał się trzymać  drzew kiedy szedł. Jacek cały czas zajmował się Rafałem.  
  • Ten zbir, co udawał złamanie strzelił Rafałowi w udo, bo sprowokowały jego gadki, a później wymierzył lufę  we mnie... W końcu zabrał nam telefony, więc nie mogliśmy wezwać pomocy. Sprawiał wrażenie niezrównoważonego  psychicznie. Może coś ćpali przedtem... Wszystko zaczęło się od tego, że kumpel tamtego, co strzelał, łysy gość w dresie, dzgnął Rafała nożem. Nie widzieliśmy z Jankiem tego momentu. Dopiero jak Rafał wrzasnął zorientowaliśmy się, że ktoś go zaatakował. 
  • Niezłe z nich skurwysyny - powiedział rozłoszczony Mirek. Trudno mu było uwierzyć w to co usłyszał z ust Anglika. Jak żyje te pięćdziesiąt lat to jeszcze nie słyszał, żeby w jego ukochanych górach działy się taki - Skąd się tacy biorą to ja nie wiem. Jeszcze idą w góry, niewiadomo kurna po co!!! 
  • Mirek dzwońże już po ten GOPR kurna! - zdenerował się Jacek. Wreszcie sięgnął do plecaka po litrową butelķę wody, żeby dać ją osłabionemu Anglikowi. W następnej kolejności wyjął z niego podręczną apteczkę.
  • No przecież dzwonie, nie widzisz? - odgryzł się wkurzony Mirek. - Czekam na sygnał. - Po tych słowach oddalił się od nich na jakieś dziesięć metrów. - Halo pogotowie, tu major Mirek Przegrzeba, dzwonię ponieważ pilnie potrzebujemy waszej pomocy. Jesteśmy z kolegą na czerwonym szlaku wiodącym na Lubań, a dokładniej przy podejściu na Kotelnicę. Znaleźliśmy tu dwie osoby wymagające szybkiej  hospitalizacji...  Zostali napadnięci przez dwóch uzbrojonych i jednocześnie naćpanych łebķów... Z tego co słyszę zachowywali się bardzo agresywnie... Jedna z ofiar jest nieprzytomna, ma ranę ciętą brzucha i kule w nodze, a druga jest z podejrzeniem zawału. Mój kolega lekarz właśnie udziela pierwszej pomocy... Tak... Owszem... Czy  oddycha? Chwileczkę, zaraz spytam kolegę. Jacek, czy ten chłopak oddycha? - zawołał do niego Mirek.
  • Oddycha... jeszcze oddycha - zapewnił Jacek. 
  • Mogę w czymś panu pomóc doktorze? - zwrócił się do Jacka Anglik. Mówił półgłosem.
  • Nie trzeba, dam radę... Dzięki. - Jacek poklepał Calvina po ramieniu. 
  • Może jednak...  - Brwi Calvina znacząco uniosły się do góry. 
  • Nie, nie, zajmij się lepiej sobą. Musisz teraz wypić tyle wody ile zdołasz bo wygląda na to, że się odwodniłeś - mówił do niego Jacek. - Zatrzymamy cię na obserwację i dokładnie przebadamy. Mam nadzieję, że to nie zawał. Ile masz lat jeśli mogę zapytać.
  • Trzydzieści siedem - odpowiedział Anglik. Przez moment wpatrywał się w niebo nad głową. 
  • Hmmm, jak dla mnie to jesteś trochę za młody na zawał. - Jacek potarł delikatnie zarośnięty podbródek. Zamyślił się. - Miałeś ostatnio jakieś większe stresy?  
  • Sporo - potwierdził Calvin. - A teraz jeszcze... to... Koszmar. 
  • Nawet gorzej bym powiedział.
  • Jestem Anglikiem. Jego rodzina gości mnie u siebie. Poznaliśmy się z Rafałem kiedy zaczął pracę tam, gdzie ja pracuje od wieków. Już szósty rok mieszka na stałe w Yorku. 
  • No to już teraz wiemy skąd ten ciekawy akcent i dlaczego nie wiedziałeś co znaczy słowo objawy. - Jacek uśmiechnął się półgębkiem.
  • Jakie on ma szanse? - spytał Calvin patrząc na Rafała. Był śmiertelnie poważny.
  • Niewielkie. Może gdyby wcześniej trafił do szpitala byłyby większe,  lecz w tej sytuacji... Przykro mi. 
  • Kurwa mać. - Calvin przygryzł wargę. To nie może się tak skończyć, nie może - przkonywał sam siebie. W jego niebieskich oczach na nowo zapaliły się świeczki.  
  • Jeśli on przeżyje to będzie cud, bo w takim przypadku jak ten... medycyna zwykle zawodzi... Wiem to aż za dobrze. - Jacek spuścił głowę. Przyszedł mu na myśl jego osiemnastoletni syn Czarek, który walczył o życie po ciężkiej dwunastogodzinnej operacji. Niestety zmarł dwie godziny po przewiezieniu go na Oiom. Miał  wypadek na motorze. To rzecz jasna tylko jego wina, bo zgodził się na ten pieprzony motor. Wstawił się za Czarkiem, gdy jego żona i teściowa protestowały. Gdyby je wówczas poparł syn nadal by żył, a on i Ela byliby razem. W chwili, gdy o tym pomyślał jego spojrzenie skrzyżowało się z zatrważającym, pełnym bólu  spojrzeniem Calvina. Czy on też kogoś stracił? 
  • Zaraz przylecą. Są niedaleko - powiadomił ich Mirek. - Trzeba wam w czymś pomóc?
  • Nie, spoko. - Lekarz pokręcił przecząco głową.  
  • Ja nie wierzę w medycynę - oznajmił Calvin z bólem w głosie. 
  • Ja też, nic a nic - przyznał Mirek. Powiedziawszy to  wyciągnął z kieszeni spodni paczkę fajek Thin Light oraz zapalniczkę. Zanim podpalił papierosa zapytał towarzyszy czy mają ochotę na fajkę. Odmówili. - To co będę tak sam kurzył.
  • Mam nadzieję, że złapią tych skurwysynów, bo jak nie to... - Calvin zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że aż mu zbielały knykcie. 
  • Jak nie to my ich dopadniemy - oświadczył Mirek. - Nie odpuścimy tym bandytom, za cholerę! 
  • Za cholerę! - powtórzył Calvin, a chwilę potem usłyszał odgłos zbliżającego się do nich śmigłowca Goprowców. - Lecą do nas. Wreszcie. 
Ciąg dalszy nastąpi... 


18 komentarzy:

  1. Oho niezła akcja :D ciekawe, czy Rafał z tego wyjdzie. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również mnie to ciekawi.... a tutaj koniec w takim momencie.. no nie xD

      Usuń
    2. Dziękuję Wam Dziewczyny. Już jest 6 część. Specjalnie nakręcam akcję. Pozdrawiam Was serdecznie.Dziękuję że jesteście ze mną. Uściski

      Usuń
  2. Ufff, przynajmniej tyle, że pomoc już leci.
    Dawaj szybko następną część bo już chcę wiedzieć, co dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz dalej Kasiu, pisz....
    Bardzo to wszystko ciekawe.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle emocji w jednym odcinku!
    Chyba nikt dzisiaj nie jest zbyt młody na zawał, co pokazują doniesienia... nigdy nie wiemy, jak w stresujących sytuacjach, zwłaszcza takich, zareaguje nasz organizm.
    Kurczę, zacznę się bać chodzić na szlaki;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za uznanie dla moich wierszy. Sam nie zawsze widzę we wszystkich jakieś genialne motywy czy treść. Nie mniej takie miłe słowa bardzo mnie cieszą. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj 😃 Tak bardzo, pięknie piszesz, więc się podoba. Jak najbardziej. Ciekawie nawiązujesz do różnych motywów. W wolnej chwili poczytaj to moje. Jestem ciekawa opini o kolejnych częściach powieści.

      Usuń
  6. Tak to prawda tyle emocji w jednym odcinku. Życie jest jednak nieprzewidywalne. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Krysiu i pozdrawiam najserdeczniej. Wpadnę zobaczyć co pięknego znów namalowałaś.

      Usuń
  7. Nie wiedziałam, że taka z ciebie Królowa Akcji! Nie spodziewałam się, że tyle będzie się działo. Opowieść trzyma cały czas w napięciu. Trzymam kciuki za stan zdrowia zarówno Rafała, jak i Calvina!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dynamiczna akcja i dużo zwrotów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Łukasz za odwiedziny i za opinię. Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie Ciebie i Agnieszkę. Cieszę się, że wciąż się podoba. 😃😃😃

      Usuń
  9. Moje pierwsze odczucia po przeczytaniu tego odcinka są podobne do komentarza jotki powyżej: nikt nie jest za młody na zawał i strach na szlaki wychodzić :) a poza tym, dużo akcji, przez cały czas się zastanawiałam, co z tym Rafałem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałbym raczej nie obciążać tak tego biednego Anglika. Nie mógłby w góry chodzić po zawale, a on to polubił 😀😀😀 nawet bardzo.

      Usuń
  10. Umiesz budować napięcie, słowo daje! Mam nadzieję, że Raf się jednak z tego wyliże...

    OdpowiedzUsuń
  11. And the plot thickens....
    Mam nadzieję, że Rafał będzie walczakiem i przeżyje a bandyci zostaną złapani!

    OdpowiedzUsuń