Proza, góry i muzyka

poniedziałek, 20 maja 2019

Z cyklu Kasine pisanie: Idąc pod prąd 4



Link do cz.3 

Rozdział 4




Ochotnica Dolna - Lubań - kwiecień 2018


Babcia Jasia była okropnie zawiedziona, gdy usłyszała, że Rafał z Calvinem idą w góry i nie zjedzą z nimi obiadu. Dosłownie opadły jej ręce. - A tyle się naszykowałam - burknęła niezadowolona patrząc na pełny garnek ziemniaków. Anglikowi od razu zrobiło się jej żal i nabrał wątpliwości czy w tej sytuacji nie powinni jednak zostać w domu i zjeść razem z nią. Ale ona wcale nie zamierzała ich zatrzymywać, wręcz wygoniła ich na tą wycieczkę.  - Idzcie, idźcie. Mnie też tak ciągnęło w góry jak byłam taka młoda, więc rozumiem - przekonywała. W międzyczasie zadzwoniła Justyna żeby poinformować ją, że raczej nie zdążą wyjechać ze Szczawnicy przed pietnastą dlatego przekąszą coś z Dawidem na miejscu. Musiała się zadowolić towarzystwem swojego syna  Łukasza pochłoniętego pracą. Gdy chłopaki się przygotowywały na wyprawę napakowała im do plecaków prowiantu, a potem surowo nakazała że wszystko ma być zjedzone. - Jak dla całego sztabu żołnierzy -  powiedział do siebie Rafał wychodząc na zewnątrz, wolał jednak żeby babcia nie słyszała jego marudzenia. Janek spóźnił się jedynie pięć minut. Na szczęście do niebieskiego szlaku mieli z rzut beretem. Calvin szczerze żałował, że zabraknie dziewczyn. Szczególnie zależało mu na obecności Justyny, ale cóż... Dobro dziecka jest na pierwszym miejscu. Trzeba się jakoś z tym pogodzić. Jeszcze się nadarzy okazja do wspólnej wyprawy i wezmą Dawida. Miał przeczucie, że młody też w przyszłości zostanie ratownikiem albo kimś podobnym. Miłość do gór płynęła w jego żyłach.


  • Oszczędzajcie siły na potem bo podejście będzie trochę hardcorowe - ostrzegł Janek widząc że jego kumple prawie pędzą pod górę. Minęli właśnie stary zabytkowy kościół z drewna. Szli niebieskim szlakiem wiodącym na Lubań, który zaczął się gdy odbili od głównej drogi w prawo.
  • Cholera tak dawno tędy nie szedłem że zapomniałem tego szlaku  - powiedział Rafał, który szedł jakieś pięć metrów przed Jankiem. 
  • No widzisz stary, a ja jestem w okolicach Lubania przynajmniej  piętnaście razy w ciągu roku. 
  • Lubi Cię ta góra, co?- rzucił Calvin do Janka. 
  • Babia Góra jeszcze bardziej go lubi. 
  • Masz na myśli tego Diablaka? - przypomniał Anglik.
  • Tak Calvin, właśnie tego Diablaka.
  • Aż boję się pytać czemu się tak nazywa?- oświadczył i puścił oko do Rafała. 
  • Opowiem Ci kiedyś na dobranoc - powiedział Rafał szczerząc równe śnieżnobiałe ząbki w szerokim uśmiechu. Żuł gumę, którą poczęstował kumpli. 
  • Może lepiej nie, bo jeszcze nie zasnę.
  • Słuszna obawa. Jak raz opowiedział Dawidowi historię do poduszki tak się potem dzieciak zsikał do łóżka w nocy. - Powiedziawszy to Janek zaczął się śmiać na całego. 
  • Co ty Rafał, dzieci straszysz przed snem? Rozum Ci całkiem odebrało? 

Nagle ciszę rozdarł odgłos jakiegoś dzikiego ptaka szybującego po niebie tuż nad ich głowami. Wszyscy trzej  jednocześnie podnieśli spojrzenia w górę.  Rafał szybko sięgnął po aparat fotograficzny, podobnie Calvin, który wprost ubóstwiał wielkie drapieżne ptaki. Miał to po dziadku, po którym dostał również imię. Dziadek był obieżyświatem.  Jako młody człowiek zwiedził całą Afrykę i opisał to w swoich książkach. Calvin był dumny ze swojego przodka. Kiedy dziadek żył często zabierał go na wyprawy i to nie tylko w granicach Anglii, ale także poza jej granicami. Spali w namiotach, biwakowali w najdzikszych miejscach imperium brytyjskiego i obserwowali ptaki łowne. Miał wówczas czternaście albo piętnaście lat. Gdy tak zapatrzony w tego latającego drapieżnika pomyślał, że cudownie by było móc tak fruwać gdzie dusza zapragnie, szybować po niebie, zataczając na tle przestworzy ogromne pętle. Piękny był ten pokaz, nie mógł się napatrzeć, nasycić wzroku tym widokiem.

Znajdowali się teraz na urokliwej polanie o wdzięcznej nazwie Muszyna. Calvin był ciekaw skąd się owa nazwa wzięła. Tu wszystko miało swoją nazwę, jak mu powiedział poprzedniego wieczora Janek. Mają ją rzeki, hale, doliny, szczyty, przełęcze i potoki. Ta była dosyć rozległa, a na jej skraju, u góry po prawej stał opuszczony drewniany szałas pasterski. Dwa takie minęli niedawno na polanach Folwarki. Anglik i Rafał stali po łydki w trawie przeczesywanej przez porywisty halny wiatr i wciąż robili zdjęcia okazałemu jastrzębiowi. Ptak ten okazał się niezwykle posłusznym wdzięcznym modelem,  natomiast ich za to nieźle przewiało. Przez dłuższą chwilę huczało i gwizdało im w uszach, a włosami Calvina targało na wszystkie strony. Musiał je przytrzymywać ręką, żeby nie leciały mu do oczu. Poza tym z doświadczenia wiedział, że na otwartej przestrzeni zawsze mocniej wiało. Mimo zmęczenia czuł się świetnie. Dobrze, że poszedł z nimi na szlak, dzięki temu zobaczył cudowne miejsca, których u siebie by nie uświadczył. Tam u nich w Yorku było praktycznie całkiem płasko jeśli nie liczyć drobnych pagórków.



  • Dobra chodźcie. Będzie jeszcze okazja do podziwiania ptaków - powiedział Janek odsuwając się od drzewa, o pień którego był oparty. Następnie poprawił ramiona plecaka i ruszył do przodu.  Przed nimi znowu otwierał się las, który z każdym ich krokiem miał gęstnieć. Widać było, że teren coraz bardziej się wznosi. - Teraz już tylko pod górkę Panowie. 
  • Idziemy! - Calvin podniósł rękę, a potem schował aparat do futerału i ruszył za kumplami do góry. 
  • Uprzedzam kolegę Anglika, że zaraz się zacznie hardcore. - Rafał mówił to patrząc na niego z góry. Stał jakieś dwa metry wyżej niż Calvin.
  • Aha - pokiwał głową Calvin. Szedł i dyszał. Czuł, że tym razem czeka go ciężka przeprawa. Nie był przyzwyczajony do pokonywania takich stromizn jak tu. Nawet wejście na ten Gorc poprzedniego dnia nie było tak strasznie wymagające. - Rozumiem, że Jasiek celowo wybrał tą drogę. 
  • Żeby nam urozmaicić wyprawę. Ma się rozumieć. - Teraz Rafał też dyszał.  
  • Dba o naszą kondyche. -  Mówiąc to Anglik śmiał się od ucha do ucha.
  • Chłopaki czekajcie. - Janek zatrzymał się tuż przed nimi. - Dyszycie obaj jak stara lokomotywa, która zaraz zdechnie. Musicie trochę zwolnić krok bo niepotrzebnie pędzicie a teren jest tu naprawdę wymagający. Oddychamy miarowo, sylwetka wyprostowana, a krok dostosowany do podłoża.  Powietrze wpuszczamy nosem i wypuszczamy ustami na trzy. Wszystko jasne? 
  • Yes sir!- krzyknęli jednocześnie Calvin i Krakus. 
  • Calvinovi to się nie dziwię bo jest tu pierwszy raz i nie jest przyzwyczajony do chodzenia po takich, górach, ale Ty Raf...? Wydawało mi się, że już dawno opanowałeś technikę zdobywania tego typu wzniesień.
  • Widać zapomniałem... specu. - Popatrzył krzywo na Zubera, a potem wbił wzrok w tarczę swojego zegarka na ręce. 
  • Gorce mają to do siebie Cal, że podejścia są krótkie i strome. Podobnie jak w Beskidzie Wyspowym - tłumaczył dalej Janek.
  • Taaa, zupełnie jak nasz ulubiony czarny szlak na Strzebel z Kasinki Małej - przypomniał Rafał. 
  • Ooooo tak, uwielbiam nasz Strzebel. - Uśmiech Zubera natychmiast się poszerzył 
  • Rozumiem, że mowa o jakiejś górze. - Zaintrygowany Anglik podrapał się w głowę.
  • Dobrze, że nie Szczebel. - Rafał pokazał Anglikowi język. Bardzo wyraźnie wypowiedział szcz. - Bo nasz Angolek dalej nie może sobie poradzić ze szczawiem. A najbardziej przeraża go wyraz Szczawnica. 
  • Jakoś mu się nie dziwię. Przy naszym polskim jego angielski to przecież pikuś. 
  • Uuuuuu, chyba nam się pogoda psuje - zauważył Calvin. Pokazał na niebo zasnute szarawymi chmurami. Przy okazji ruszył się wiatr i rozwiał mu włosy. Przez chwilę musiał przytrzymywać je ręką. 
  • Eeeee to tylko tak straszy. - Rafał zmarszczył nos i pokręcił głową. - Nie wierzę, że coś z tego będzie. Powinno się rozejść za nim dojdziemy na szczyt.
  • W najgorszym wypadku nam doleje.  Trudno. 
  • Te Anglik, a ty myślisz, że te ulewy u nas to takie cienkie jak tam u was na wyspach? Jak lunie to w sekundę jesteś cały mokry i długo nie masz szans wyschnąć.
  • Ja tam lubię być mokry - powiedział Calvin. - W ogóle mi to nie przeszkadza. 
  • Akurat Coulter. - Śmiał się Krakus i pokazywał na niego palcem. 
  • Dobra żartowałem... Nienawidzę jak leje. Potwornie mnie to wkurwia... - Teraz sam zaczął się śmiać i kręcić głową. Zuber też się roześmiał. 
  • Za to Justyna zawsze lubiła latać po deszczu - oświadczył rozbawiony Krakus. -  Tej to nic nie zrazi. Taka leśna nimfa z tej mojej siostry. 
  • Czyli zawsze trochę się różniliście Raf? - zapytał Coulter. Uważnie przyglądał się swojemu przyjacielowi.
  • Raczej tak - odparł z marszu brat Justyny. Szli z Anglikiem ramię w ramię. Po chwili milczenia zatrzymał się, oparł nogę na kamieniu i znów się odezwał do Anglika. - Widzę, że ona strasznie cię kręci Angliczku... Nawet nie próbuj zaprzeczać, to daremne. - Orzecki nie przestawał lustrować przyjaciela badawczym spojrzeniem. 
  • Żebyś wiedział, że mnie kręci jak cholera i nawet trochę ze sobą flirtujemy. - Coulter posłał Krakusowi szelmowski uśmieszek. - Nie zamierzałem zaprzeczać. 
  • Noooo Cal, muszę przyznać, że konkretnie podszedłeś do tematu. - Janek wcale nie był zaskoczony. Przy Justynie faceci zawsze szybko tracili głowę.
  • Czuje się fantastycznie w jej towarzystwie i myślę, że ona przy mnie też. 
  • Już dawno nie widziałem, żeby z jakąś laską tak tańczył jak przedwczoraj z Justyną. Aż mu się oczy zaświeciły, kiedy się w niego wtuliła. - Rafał trącił Janka łokciem. 
  • To może od razu napisz o tym książkę pajacu. - Calvin spojrzał na Rafała z politowaniem i podrapał się w głowę. - Tylko zmień bohaterom nazwiska. 
  • A z tobą i Majką to już naprawdę koniec Rafał? - dopytywał się Zuber. Szczerze mówiąc wolał żeby tak było. 
  • Skoro powiedziała, że koniec to koniec, nie? - Ton Krakusa był zimny. 
  • I dobrze, teraz przynajmniej zawalczysz o Kynie. - Calvin mrugnął porozumiewawczo do Zubera. 
  • Te Anglik, a co ja ostatnio robiłem w Rikonie? - rzucił do Coultera oburzony Orzecki. Jego mina mówiła sama za siebie. 
  • No tak tylko... to było zdecydowanie za słabe staranie. - Calvin pokiwał wskazującym palcem. 
  • Kurwa mać, zaraz mnie tu krew zaleje.  - Brat Justyny przygryzł wargę i wzniósł spojrzenie do niebios. - Trzymajcie mnie aniołki, bo zaraz temu Anglikowi zrobię krzywdę. Daję słowo. 
  • No już Krakusku, wal. - Calvin przybrał obronną pozycję. - Tylko żebym coś poczuł. 
  • Ej chłopaki skończcie już te durne słowne przepychanki - poprosił Janek. Złożył ręce jak do modlitwy. - Nie po to idziemy w góry żebyście się szarpali. 
  • Oczywiście.  Ja już nic nie mówię, bo się nie znam. - Calvin popatrzył na Rafała bykiem, a potem minął jego oraz Janka i ruszył żwawo przed siebie. Miał ochotę kląć na czym świat stoi. Czemu ten Rafał tak go ostatnio wkurza? O co tu do ciężkiego licha  chodzi? Czy o jego konflikt z siostrą czy o coś więcej? Po co mu się przyznawał, że między nim, a Justyną coś się zaczyna dziać? Chociaż z drugiej strony... I tak by się domyślił, ślepy nie jest. Trudno ukryć, że jest się zauroczonym przez taką kobietę.  
Zdobycie Lubania kosztowało ich sporo wysiłku. Ta piękna imponująca góra faktycznie lubiła czasem dać w kość, ale równocześnie wynagradzała trud wspaniałymi widokami.  Nie licząc mocno zahartowanego Janka, który stale gdzieś wyłaził i to nieraz w najtrudniejszych warunkach jego dwaj przyjaciele okropnie się zmęczyli stromym podejściem przez las. Szybko zapomnieli o głupich sprzeczkach i skupili uwagę na pokonaniu przewyższenia. Gdy wreszcie teren się wyrównał obaj odetchnęli z ulgą. Oparci plecami o jakieś wiekowe drzewo głęboko wciągali powietrze do płuc i wypuszczali je ustami. Głowy mieli schylone ku ziemii. Potrzebowali jedynie kilku minut na odpoczynek, a później pomaszerowali dalej. Przez chwilę szli grzbietem, jednym z ramion Lubania porośnietego przez polany zwane Jaworzynkami Ochotnickim. Stąd też  mieli świetny widok na Pieniny i Jezioro Czorsztyńskie, niestety Tatry były słabo widoczne ze względu na zachmurzone niebo. Ujrzawszy przed sobą okazałą wieżę widokową stojącą nieopodal kamiennego ołtarza wszyscy trzej przyspieszyli kroku, aby jak najszybciej stanąć na wierzchołku góry. Nie zastali tu dziś nikogo, byli tylko oni.

Rozpromieniona twarz Anglika świadczyła o tym, że jest przeszczęśliwy, choć do pełni szczęścia brakowało mu jeszcze siostry Rafała.Miał przeogromną satysfakcję z tego, że mu się w końcu udało zdobyć jakiś wybitny szczyt i do tego był  jego pierwszym w życiu. Będąc w Angli w ogóle nie chodził po górach gdyż po pierwsze nie miał na takie wyprawy czasu, a po drugie musiałby chyba wybrać się na wycieczkę do Szkocji. Czasem wyskoczył z Rafałem na ściankę, ale to nie było to samo, co sprawdzenie swoich możliwości w terenie. W dodatku widoki, które przyszło mu podziwiać przeszły jego najśmielsze oczekiwania. Aż mu się łza w oku zakręciła kiedy wreszcie postawił pierwszy krok na szczycie.


  • No i wlazłeś na Lubań, brawo! - Janek otoczył Calvina ramieniem. Stali oparci o kamienny ołtarz wpatrzeni w widok przed nimi. Byli we dwóch, bo Rafał poleciał na stronę. 
  • Niesamowite! - krzyknął po angielsku. 
  • Pochwalisz się Justynie. Drugi szczyt w Gorcach masz zaliczony. I to jeden z bardziej wymagających szczytów w tym paśmie.  
  • Czyli mogę  być z siebie dumny? - Rozpiął zamek kurtki.
  • Kiedyś Cię zabierzemy w Tatry. Pójdziemy na Czerwone Wierchy. 
  • Tatry to które? - spytał Calvin nie odrywając wzroku od Pienin i Jeziora Czorsztyńskiego.
  • Te co najsłabiej widać.  Najwyższe pasmo w Polsce. - Janek wskazał palcem zamglone Tatry. - Jak się dokładnie przyjrzysz zobaczysz Łomnicę, jeden z wyższych partii słowackich Tatr, najwyższy jest Gerlach. 
  • Byłeś tam kiedyś? 
  • Na Gerlachu nie, ale planuje kiedyś taką wyprawę. Mam takiego znajomego który jest przewodnikiem po słowackiej części  Tatr. Słowak oczywiście, znamy się z kursu wspinaczkowego. 
  • No bracie, masz ciekawe znajomości - pochwalił Janka Anglik. Był pod wielkim wrażeniem. Coraz bardziej mu się to podobało. 
  • Wiesz jak się bywa tu i tam to się poznaję różnych wariatów i zapaleńców  takich jak ja - Janek wyszczerzył zęby w uśmiechu. - W sumie Łukasz ma jeszcze lepsze znajomości niż ja. Poproszę go kiedyś to ci poopowiada różne historie.  Też ma mnóstwo wspomnień .
  • Łukasz znał Berbekę nie? - zapytał Rafał, który właśnie do nich dołączył. Stanął koło Calvina i zdjął plecak, a następnie oparł go nogę ołtarza. 
  • Chyba tak. Napisz mu smsa. 
  • Maciej Berbeka zginął po zdobyciu Broad Peak, w Caracorum - wyjaśnił Rafał Calvinovi. - Jezu... aż mam ciary jak o tym myślę. Taki zarąbisty gość i zginął.
  • Taaa... Albo o Rutkiewicz - przypomniał Janek. 
  • A weź mi nic nie mów Jasiek bo się poryczę... Wandzi też nie mogę przeboleć. - Powiedziawszy to Rafał spojrzał na chłopaków oczami pełnymi bólu. Szybko pojawiły się w nich łzy.  Spuścił głowę. 
  • Ona też była na Broad Peak? - zapytał Calvin poruszony opowiadaniem kolegów.
  • Wanda Rutkiewicz zaginęła na górze Kanczendzonga w 1992 roku, do dziś nie mają dowodów na to że nie przeżyła. Jej zaginięcie jest wciąż dla nas wielką tajemnicą. Wanda to legenda polskiego Himalaizmu, pierwsza kobieta na świecie która zdobyła K2 i pierwsza Europejka na Mount Everest.... Aha no i co najciekawsze...  pierwsza platoniczna miłość Rafała. 
  • Serio? A ty mi nic o tym nie mówiłeś? 
  • Nie mówiłem bo jak zaczynam o tym gadać to się rozklejam.  Nawet babcia to wie. Rutkiewicz to też jej idolka. 
  • Cholera jasna! - powiedział Calvin patrząc na Rafała walczącego ze łzami. - Ja  to nigdy nie miałem takich idolek jak ta twoja Wanda. Żadna nie była ani na Evereście a tymbardziej na K2. Normalnie mnie to rozwaliło.
  • Bo nie ma drugiej takiej kobiety jak ona Cal.. Nigdzie... I już nie będzie. - Rafał pociągnął nosem po czym starł z policzka łzy. 
  • To fakt. Nie będzie - przyznał Janek. 
  • Gdzie ona może teraz być? Jeśli nie znaleźli jej ciała to może...? Myślicie, że przeżyła? - zainteresował się Anglik.
  • Powiedzmy, że staram się w to wierzyć... Dobra, wystarczy tych pogaduszek bo zaraz mi pęknie serce, a wtedy to zamiast GOPR u możecie do mnie śmiało wzywać erke. Co wy na to? 
  • Ha, tobie to się wydaje że serce tak łatwo pęka, nie? 
  • Może byśmy teraz coś zjedli
  •  Ja mam taką propozycję, żebyśmy teraz coś zjedli. 
  • Okej to chodźmy na dół koło bazy - zaproponował Janek. Odsunąwszy się od ołtarza podniósł plecak 
  • Babcia narobiła prowiantu jak dla całego pułku żołnierzy i mamy to wszystko  zjeść, inaczej kaszanka będzie.
  • Ale nic nie mówiła, że na obiedzie nie zostajecie? 
  • No jak nie jak tak? Jawna obraza majestatu stary - odparł Rafał na siłę udając poważnego. 
  • Aha i oczywiście całą winę zwaliliśmy na ciebie - rzucił do Janka rozbawiony Calvin. - Że nas ciagasz po jakichś dzikich szczytach nieznanymi drogami, a jeść nie dajesz
  • Dla Ciebie też dała prowiant Jasiu. Nie myśl sobie. Całe pięć bułek. 
  • Łoooo żesz wy. - Teraz to Janek wybałuszył oczy. 
  • Czekajcie bo Peter dzwoni? - powiedział Calvin i sięgnął do kieszeni w której miał schowaną komórkę. Musiał ją przedtem rozsunąć. To po dzwonku poznał, że dzwoni Peter, ponieważ specjalnie dla niego ustawił sobie jako dźwięk połączenia Another brick in the Wall part 2.
  • "We dont need no education, we dont need no thought control..." - zaśpiewał Janek. Calvin poczekał aż Janek skończy śpiewać. 
  • Śpiewaj śpiewaj Janek,  Peter na pewno poczeka pod słuchawką aż skończysz. 
  • "...Hej teachers, leave the kids alone!.." - dokończył Rafał. Telefon dalej uporczywie dzwonił. 
  • No hej Pete, co tam? - spytał Calvin po angielsku odebrawszy w końcu telefon. Szedł teraz za chłopakami spokojnym krokiem w dół. - Nie, nie, w górach jestem z Rafem i Jankiem, a co? Masz coś ważnego dla mnie czy tylko tak dzwonisz z ciekawości? - Mrugnął okiem do chłopaków. - Coooo? Nie no... jaja sobie robisz. Powiedz, że nie mówisz tego serio?...  Hej z czego ty się tak śmiejesz? Uważasz że mnie to bawi?...  Kurwa Peter! - zdenerwowany Calvin krzyknął do głośnika żeby przywołać brata do porządku. W końcu dotarło do niego, że Peter najprawdopodobniej jest pijany... Albo znów się naszprycował lekami i plecie co mu ślina na język przyniesie. Miał nadzieję że to co usłyszał od brata nie jest prawdą, bo aż mu się w głowie zakręciło od tych wieści.  Musiał się oprzeć o drzewo żeby nie paść na ziemię. - Jesteś pewny Peter? Powiedz mi do cholery czy jesteś tego pewny? Peter!...  O szlag nieee - jęknął gdy usłyszał przerywany sygnał. Peter się rozłączył. Z nerwów ściskało mu żołądek, a serce raz po raz podchodziło do gardła. Nagle dopadły go takie mdłości, że gotów był wymiotować byle gdzie... W końcu nie wytrzymał i właśnie na tym się skończyło. 
  • Stary co jest grane? - Rafał zaniepokoił się widząc to co się działo z jego przyjacielem. Anglik był blady jak ściana i słaniał się na nogach.  
  • Jezu Calvin, strasznie ciężko oddychasz. - Janek również się zaniepokoił stanem Calvina. Symptomy były niepokojące. - Miałeś już kiedyś takie problemy? Może to astma. 
  • Rozłączył się... kretyn! - Calvin patrzył na nich z przerażeniem w oczach. - Jeszcze się głupio śmieje.
  • Ale co on ci powiedział, że się tak zdenerwowałeś? - dociekał Rafał. 
  • Twierdzi, że... znaleźli Maggie. - Oczy Calvina zrobiły się nagle wilgotne, usta drżały.
  • Co ten twój brat pieprzy? - oburzył się Rafał. - Przecież pochowaliście  ją... trzy lata temu. To niemożliwe żeby... 
  • Jaką znowu Maggie? -  Janek był kompletnie zdezorientowany.  
  • To jego żona... Zaginęła trzy lata temu, a potem znaleźli ciało i uznali ją za zmarłą. 
  • Była żona - poprawił go szybko Calvin.
  • No była, fakt... Przepraszam. 
  • No to się  kurde porobiło.
  • Ej Jasiek, to jest niemożliwe, rozumiesz? To musi być jakieś nieporozumienie.
  • Rafał, takie pomyłki się zdarzają. Dzisiaj się urodziłeś czy co? - Janek przewrócił oczami. 
  • Gdyby się okazało,  że to jednak prawda to... Przerąbane. 
  • Ja pitole . -  Calvin ukrył twarz w dłoniach. - Tego mi jeszcze brakowało.
  • Cal weźże zadzwoń do Sean' a.  Niech on ci to sprawdzi i będziesz na bank wiedział co jest grane - poradził Rafał. - On musi znać szczegóły takich spraw.
  • Nie wiem czy chce mieć pewność. - Calvin kręcił głową w geście niedowierzania. Modlił się teraz, żeby to było tylko jakieś cholerne nieporozumienie... To nie mogła być prawda. Przeczesał włosy palcami. Stopniowo się uspokajał. Jego serce również. 
  • Daj pogadam z nim - powiedział Rafał, gdy ponownie odezwał się telefon Calvina, a z głośnika ponownie popłynęła znajoma nutka Floydów. 
  • Dobra. - Calvin oddał komórkę Rafałowi, a ten natychmiast odebrał.
  • Ale jaja. - Powiedziawszy to Janek głęboko westchnął. 
  • Cześć Peter, tu Raf,  możemy pogadać? - spytał Rafał i odszedł kawałek dalej zostawiając kumpli w tyle. -  ... Tak? No to okej dzienks...  Słuchaj stary, twój brat jest chwilowo niedysponowany więc... Czemu? Powiedzmy, że twoje wieści ... trochę go...  osłabiły. 
  • Osłabiły to mało powiedziane - powiedział do siebie półgłosem Calvin. 
  • Przykro mi Cal. Nie miałem pojęcia, że spotkało Cię coś takiego - odezwał się w końcu Janek przerywając długie milczenie. Chwilę patrzył na Rafała, który stał jakieś pięć metrów od nich i rozmawiał z Peter' em.
  • Życie mnie nie lubi Jasiek. Ciągle mi się coś chrzani. Co sobie poukładam to zaraz przyjdzie tornado i wszystko rozpieprzy w drobny mak. 
  • Mam nadzieję że to tylko... nieporozumienie. 
  • Jeśli nie to chyba... zwariuje. - Calvin zaczął spacerować od drzewa do drzewa. 
  • Nie wiem co bym zrobił na twoim miejscu. 
  • Jak ja to powiem Justynie? 
  • Nie martw się na zapas. Jeszcze nie ma pewności że to faktycznie jest prawda. Będziesz się martwił jak się okaże że tak. Narazie zachowaj spokój. 
  • Spokój, tak.... W tej sytuacji lepiej będzie jak zwinę manatki i wrócę do Angli. Nie wyobrażam sobie żebym mógł... 
  • Teraz ty chcesz uciekać? - uciął mu Janek. Sam nie wierzył w to co słyszy. 
  • Nie chce żeby ona cierpiała z mojego powodu Janek . Wykluczone. 
  • Pogadaj z nią... Ty jako psycholog powinieneś wiedzieć jak rozmawiać z kobietami. 
  • Wolnego stary. Jestem psychologiem od dzieci i młodzieży, a nie od relacji damsko męskich. A poza tym... 
  • I co Rafał? - spytał Janek nadchodzącego z naprzeciwka przyjaciela. Jego mina mówiła sama za siebie. Jego rozmowa z Peter' em nie trwała zbyt długo. 
  • No co? - spytał Calvin biorąc od niego komórkę. - Gadaj co się dowiedziałeś? 
  • W poniedziałek około dwunastej masz być w Yorku. Prokurator chce się z Tobą widzieć. 
  • Prokurator? - zapytał zszokowany Calvin.
  • A po kija ten prokurator? - spytał  Jasiek. - Co on od niego chce?
  • Masz być na rozpoznaniu... Twoja żona nie żyje Calvin... Tym razem ta prawdziwa żona. 
  • No nie, nie! To jest przecież jakaś paranoja! - Anglik złapał się za głowę. Już nie wiedział czy ma się śmiać płakać czy przeklinać. - Ja już pochowałem swoją żonę Rafał. Trzy lata temu. Pamiętasz? 
  • Mnie tego nie musisz tłumaczyć. 
  • To kogo wyście wtedy pochowali na litość boską? 
  • Ja już nie wiem. Janek. Byłem pewien, że to ona... A teraz już nic nie wiem. 
  • Historia rodem z najlepszego kryminału.
  • Wiecie co? Muszę coś zjeść bo zgłodniałem. Jak jasna cholera. - Rafał kucnął, otworzył swój plecak i zaczął w nim grzebać za bułkami.  Wreszcie je znalazł i wręczył jedną Jankowi. 
Uzgodnili ze sobą że schodzą na dół czerwonym szlakiem do Przełęczy Knurowskiej tak jak było zaplanowane wcześniej. Był to długi szlak (fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego) oszacowany na jakieś trzy godziny drogi maks, ale  żadnego z nich to nie zniechęciło. I tak nie zamiarzali jeszcze kończyć wycieczki. Pomimo sporego zachmurzenia nie zaczęło lać, nie było też za ciepło, jednym słowem pogoda jak nic sprzyjała górskim wyprawom. Zanim opuścili Lubań pokazali jeszcze Calvinovi kilka pięknych miejsc w okolicach szczytu. Nawet, gdy zeszli trochę poniżej  widoki wciąż były oszałamiające. Najpiękniejszym zjawiskiem podziwianym w tych stronach było  morze mgieł nad Jeziorem Czorsztyńskim. Chłopaki pokazali Anglikowi również ruiny dawnego schronisko, które spłonęło.



 Na końcu zdobyli szczyt wieży widokowej, która uraczyła ich równie wspaniałymi widokami, mogli stąd podziwiać rozległą panoramę Gorców, Beskidu Wyspowego, Sądeckiego, Pienin oraz same czubki szczytów Tatr skrytych za mgłą. Na moment zostawili Calvina samego na górze i zeszli na dół, zrobili to, ponieważ poprosił o chwilę prywaty. Na odchodnym Janek rzucił do niego: "Tylko nie skocz", na co Anglik odparł : "Spokojna glowa". Nie czekali na niego długo, najwyżej pięć minut. Był  strasznie zdołowany, przygnieciony nowym problemem. Chłopaki doskonale go rozumieli. W zaistniałej sytuacji jedynym rozsądnym wyjściem było zaakceptowanie jej, bo cóż innego mógł zrobić? Mieli nadzieję, że jeszcze okaże się iż to tylko tragiczna pomyłka. Każdy z nich chciał aby tak to się skończyło.


  • Możemy iść dalej - powiedział Anglik, który właśnie do nich dołączył. 
  • Może byś coś zjadł Cal. Przed nami jeszcze dobry kawał drogi Cal. Musisz mieć energię. - Janek spożywał akurat swoją trzecią bułkę, a Rafał drugą. 
  • Potem, teraz niczego nie przełknę. 
  • A napić się nie chcesz? - Rafał wyciągnął w kierunku Calvina rękę z termosem,  z którego pił. 
  • Okej dzięki. - Calvin wziął od niego termos i nalał sobie herbaty do nakrętki. 
  • Spodobało ci  się tu u nas co? - Janek uśmiechnął się do niego szeroko. 
  • Nawet nie wiesz jak bardzo. Najchętniej bym tu został na zawsze. 
  • Spoko. Polecisz do Angli na kilka dni i zaraz wracasz. 
  • A ty nie lecisz Raf? - Calvin był mocno zawiedziony, że nie będzie miał towarzystwa w podróży. Znowu będzie sam kiblował w terminalu w oczekiwaniu na samolot mając za kumpla gazetę. 
  • Nie, nie lecę, bo Jasiek załatwił mi trzy dni szkolenia z zakresu ratownictwa jaskiniowego i nie mogę tego odpuścić... Przepraszam stary, nie przewidziałem tego. Ale za to  odwiozę Cię do Krakowa i wsadzę w pociąg na lotnisko. A żeby Ci się na tym lotnisku specjalnie nie nudziło dam Ci dobrą książkę Mroza do poczytania. 
  • Po polsku czy po angielsku? - zaciekawił się Calvin. Po chwili zwrócił termos Rafałowi, a ten schował go do plecaka. - Bo chyba nie jestem jeszcze na tyle dobry żeby czytać polskie książki w oryginale.  
  • Najwyżej skończysz za sto lat- wtrącił się Janek. 
  • Zacząłem ostatnio czytać Okularnika Bondy. Fajnie opowiedziana historia. Niestety zostawiłem książkę na stole w kuchni, bo wychodziłem w pośpiechu na lotnisko, a i tak mało brakło do tego żebym się nie spóźnił na odprawę. Szkoda, że nie mam egzemplarza przy sobie, gdyż super się to czyta i wciąga niesamowicie.
  • Ja dopiero jestem przy Pochłaniaczu. W połowie - oświadczył Janek.
  • To dobrze, że mówisz. Nie będę ci spoilował. A Ty Raf? Co czytasz? 
  • A ja mam teraz na fazie Adama Bieleckiego. Czytam jego książkę Spod zamarzniętych powiek. Rewelacja. 
  • Coooo? O nie stary, weź to przetłumacz na englisha. Błagam. - Mówiąc to Anglik złożył ręce jak do modlitwy. 
  • I tak ci nieźle idzie ten polski. Jeszcze tylko to szczaw pomęczymy - powiedział Rafał, na co Calvin strasznie się skrzywił. 
  • Dobra chłopaki, zwijamy się.  Inaczej będziemy potem szli po ciemku. - Janek wstał, podniósł swój plecak i założył na plecy. Jego przyjaciele zrobili to samo i wszyscy ruszyli w dalszą drogę. 
  • Szkoda, że Tatry takie zamglone. W sumie gówno widać. - Rafał wytężył wzrok. Cały czas szli  grzbietem. Byli już praktycznie w połowie drogi, a dokładnie przy podejściu na Kotelnicę. Nawet nie zmęczyli się specjalnie... Jeszcze... nie.
  • Hej Calvin, a co to za marka, co masz ciuchy od nich? - zainteresował się niespodziewanie Janek. - Fajny krój mają te wdzianka, takie całkiem twarzowe.  
  • Z Everesta Janek. Nowa marka to możesz nie znać. - Calvin pokazał mu logo marki na czarnej elegancko skrojonej kurtce podszytej wewnątrz polarem, z kapturem oraz wysokim kołnierzem. Szare spodnie, które miał na sobie były z tej samej firmy, podobnie buty, fajne zgrabniutkie treki o solidnej wibramie sięgające za kostkę. - Kolega ze studiów ma sklep górski u nas w centrum, a jego staruszek, zapalony Alpinista jest współwłaścicielem. Greg jeździ po towar specjalnie do Austrii do jakiejś hurtowni i sprowadza od nich ciuchy, buty, no i sprzęt do alpinizmu. Dla mnie i dla Rafała zawsze trzymają nówki, bo schodzą szybko, jak ciepłe bułeczki. 
  • Aha to jednak mają zbyt. Nie sądziłem że u Was też jest taki duży popyt na tego typu rzeczy. 
  • Zdziwiłbyś się stary - wtrącił Rafał. - Poznaliśmy w zeszłym roku takich trzech kolesi, Słowaków którzy mieszkają w Yorku i oni non stop gdzieś łażą. Ostatnio byli w Nepalu na trekkingu. Za rok robią skok na K2. 
  • O przeeeee skurczybyki. Też chce do Nepalu!!!
  • Słuchaj facet, jak nam pokazali zdjęcia stamtąd to prawie nam szczęki z zawiasów powypadały, nie Rafał? 
  • Do tej pory na miejsce nie wróciły - potwierdził Rafał.
  • Ej no, weźcie mnie nie nakręcajcie. Ja mam za dużo roboty żeby tak daleko się wybrać. 
  • Te ratownik, a znasz ty takie pojęcie jak urlop? Czy jeszcze tego nie przerabialiście? - zapytał Rafał. Zmrużył oczy, gdyż słońce które akurat wychyliło się zza chmur świeciło mu w oczy.
  • Weź nie kpij co? - Janek udawał naburmuszonego.
  • Hej cicho na chwilę... Słyszycie krzyki? - Calvin zaczął się rozglądać i nasłuchiwać skąd dobiega wołanie. -  Wydaje mi się jakby ktoś wzywał pomocy?
  • Stamtąd chyba lepiej słychać. - Rafał wskazał palcem kierunek północno wschodni. 
  • Dajcie lornetkę, szybko - zlecił Janek. - Ma któryś z was na wierzchu?
  • Ja mam w kominie... chyba. Cal wyciągniesz mi ją? - poprosił Rafał. 
  • Się robi Sir - odparł Calvin i natychmiast sięgnął do dużej kieszeni w górnej części plecaka Rafała. Od razu wyjął z niej lornetkę, którą podał Jaśkowi.
  • Dzięki stary. - Jasiek włączył sprzęt i zaczął patrzeć przez niego we wskazanym kierunku. Dłuższą chwilę kręcił pokrętłem od zooma to znów starał się poprawić ostrość. 
  • I co? Widzisz kogoś? - dopytywał się Calvin? 
  • Jeszcze nie. - Janek zrobił kilka kroków w kierunku północnym. Znów poprawił ostrość . Rozglądał się na wszystkie strony
  • Pokażesz na chwilę lornetkę.
  • Momencik Cal. Wydaje mi się, że coś albo kogoś widzę ... Czekajcie tu podejdę  kawałek do góry. Chce się upewnić, czy to co widzę to nie jakieś mżonki. Zawołam Was jakby co.
  • Dobra idź, poczekamy. - Rafał pomachał Jankowi ręką. 
  • Te drzewa strasznie zasłaniają widok.  Ciężko coś wypatrzeć. - Calvin założył kaptur bo wiatr który nagle się zerwał był zimny i silniejszy niż tam na hali. Nie chciał żeby mu zawiało uszy. 
  • I co teraz będzie?  
  • Z czym Rafał? 
  • Co będzie jak po okazaniu zwłok się okaże,  że, to faktycznie... Maggie
  • Ej stary, weź mi już nic więcej nie mów na ten temat, okej? - powiedział Calvin i odwrócił się twarzą do strony południowej. Wbił wzrok w panoramę Pienin. 
  • Powiesz Justynie? 
  • Jeśli mi starczy odwagi. 
  • W sumie to nie musisz. Nie masz w końcu wobec niej żadnych zobowiązań... No chyba że tak - powiedział gdy ich spojrzenia znów się spotkały.
  • Czy ty naprawdę musisz mnie aż tak wkurwiać? - spytał Calvin piorunując Rafala wrogim spojrzeniem. 
  • Ale czym niby? Gadaniem o mojej siostrze? - Reakcja Anglika zdziwiła trochę Rafała. Przyglądał mu się z ogromnym niedowierzaniem. 
  • Gadaniem o niej w sposób mocno lekceważący. 
  • Nie przesadzaj stary. - Teraz Rafał się nachmurzył. Normalnie aż ciskał w niego błyskawicami z oczu. - A poza tym mówi się srodze lekceważący, a nie mocno lekceważący.
  • Chrzań się! - odgryzł się Anglik. Był strasznie rozdrażniony. Coraz bardziej wkurzał go stosunek Rafała do siostry. 
  • Aleś się najeżył,  niech mnie szlag! 
  • Hej, chodźcie! - Usłyszeli dochodzące z głębi  wołanie Janka. 
  • Idziemy! - zawołał Rafał i pobiegł przed siebie ścieżką, która opadała w dół, lecz niezbyt stromo. Była to jedna z alternatywnych ścieżek wiodących do Ochotnicy Dolnej. Za nim biegł Calvin. Musieli teraz zapomnieć o sporze, który toczyli już od rana poprzedniego dnia. 
  • Co się stało? Sam tu jesteś? - zwrócił się Janek do ciemnowłosego mężczyzny  z zarostem leżącego na ziemi, opartego plecami o drzewo. Facet trzymał się za nogę w okolicy łydki jęcząc i zaciskając zęby. Był mniej więcej w jego wieku, krępej budowy, średniego wzrostu ubrany w dres i adaśki. - Jestem ratownikiem górskim, mogę ci pomóc. Jak się czujesz? 
  • Ratownik, tak? A gdzie masz swoje wdzianko? - Poszkodowany spojrzał na niego podejrzliwie. - Legitke chce zobaczyć. 
  • Akurat jestem z kumplami na wycieczce, ale to mnie nie zwalnia z udzielenia tobie pomocy - wyjaśnił Janek. - To jak będzie?  Powiesz mi co się stało? 
  • Potknąłem się i.... Aaaau! - Mężczyzna zasyczał przeciagle z bólu i jednocześnie zacisnął powieki. Po chwili kontynuował. - Upadłem twardo na glebę.  Nie mogę ruszać nogą. 
  • Czyli mamy złamanie. Okej, uspokój się teraz. Zaraz unieruchomimy tą nogę, a potem... 
  • Nie dotykaj mnie! Poszedł sio!!! - Poszkodowany zaczął  wymachiwać rękami i o mało nie uderzył Janka w głowę.
  • Hej spokojnie. - Janek zrobił unik.
  • No co tam Jasiek? - spytał zasapany Rafał. Właśnie dotarł do celu. Idący  za nim Calvin stanął nieco dalej i wsparł dłoń o pień buka. - Coś poważnego? 
  • Eee gdzie tam. Standardowe złamanie kości. 
  • A ci co, też ratownicy? - zapytał tamten krzywiąc się na widok przybyłych Rafała i Calvina.
  • Powiedzmy,  że kandydaci na ratowników. Szkole ich. 
  • Nie dam się wam dotknąć. Żadnemu z Was! - zaprotestował mężczyzna. Nagle zrobił się agresywny. - Dzwonię po prawdziwych ratowników. 
  • Ależ proszę Cię bardzo,  dzwoń nawet do samego anioła stróża tępaku! - wkurzył się Rafał. - Zanim oni tu przyjadą ta noga już dawno Ci odpadnie.  
  • Rafał przestań - powiedział Janek.
  • No co przestań, co przestań!  Nie widzisz, że gnojek sobie z nas jaja robi! 
  • Ja nie mogę.  Ten znowu zaczyna swoje! - Calvin uderzył się w czoło otwartą dłonią. 
  • Może jednak zgodzisz się żebym coś zrobił z tą nogą - przekonywał tamtego Janek.
  • Spierdzielaj z łapami! - warknał na Janka nieznajomy. - Nie potrzebuje twojej pomocy. Mój kumpel jest ratownikiem w zwyklym pogotowiu to mi pomoże. Prędzej jemu zaufam niż debilom udajacym GOPR. 
  • Zostaw go Jasiek, niech kurwa zdycha jak chce! Idziemy dalej. - Rafał czuł że lada moment trafi go szlag. Najpierw Calvin, a teraz Jasiek. 
  • Rafał jak chcesz być ratownikiem musisz się nauczyć postępować z trudnym turystą - powiedział Janek wciąż pochylony nad niepokornym poszkodowanym.
  • O kurna Jasiek, przecież on Cię zaraz pobije. A potem mnie i Calvina. Wezwij chłopaków, niech tu przyjadą i sami go ogarną.
  • Tak jasne. Ciekawe jak wstanie skoro ma nogę złamaną. Weź się puknij w łeb. 
  • A może on tylko udaje. Mam sprawdzić? - Rozłoszczony Rafał rzucił swój plecak na ziemię i podszedł do leżącego koło drzewa faceta.
  • Rafał zostaw go, słyszysz?!- Calvin natychmiast ruszył w stronę Rafała żeby go odciągnąć od tamtego gościa. - Daj sobie z nim spokój. 
  • Spieprzaj gnoju! - wrzasnął na Rafała nieznajomy i kopnął go zdrową nogą w kolano. - Wszyscy spieprzajcie! Jazda! 
  • O ty sukinsynu! - Rafał był gotów zlać oszołoma, ale na szczęście w pogotowiu był Anglik i nie pozwolił mu na to.
  • Co ty wyprawiasz do cholery? - Zdenerwował się Janek. - Rafał!
  • Okej, to ja idę w cholerę, a wy róbcie z nim co chcecie! - rzucił do nich wściekły Rafał po czym zabrał plecak i zaczął iść w górę, tą samą drogą którą tu przyszli. Szedł szybko nie oglądając się na kumpli.
  • Ej Jasiek, może jednak Rafał ma tu rację. - Calvin podszedł do Janka i położył mu dłoń na ramieniu. - Nie możemy ryzykować, że ten koleś nam coś zrobi. Jest coraz bardziej agresywny. Wezwijmy lepiej chłopaków, bo jest szansa, że  im nie będzie fikał i da sobie pomóc. 
  • Racja Calvin. Mądrze godosz. - Janek pokiwał głową. 
  • Poczekamy aż go przejmą i wtedy zejdziemy na spokoju do Ochotnicy.
  • Mam w dupie wasz GOPR.  Srał was pies! 
  • Zamknij tego ryja w końcu! - krzyknął Calvin i obrzucił go morderczym spojrzeniem.
  • Ty a może ten dupek jest naćpany - zastanawiał się Janek. 
  • Wszystko możliwe. Trzeba mu zajrzeć w źrenice. 
  • Dobra wracamy na szlak. Nie ma co! 
  • Aaaa! - To był oczywiście wrżask Rafała, który nagle padł na ziemię, raniony nożem w brzuch. Jego krzyk przerodził się w przeciagły jęk. Jakiś facet niższy od niego, łysy wytatuowany dresiarz przez chwilę go kopał, a potem szybko uciekł. Chyba ich nie zauważył, a oni nie widzieli momentu, w którym tamten typ dzgnął ich kumpla. Nie mieli pojęcia co ich jeszcze czeka.
  • O kurwa to Rafał! Chyba coś mu się stało! - Calvin był przerażony i zarazem tak strasznie wściekły, że o mało go szlag nie trafił. Pognał co sił do góry by jak najprędzej znaleźć się przy przyjacielu. Jeśli ten upadł to raczej nie bez szczególnego powodu. Musi spróbować mu pomóc. Był niemal pewien, że ta akcja to sprawka kumpla tego sukinsyna leżącego przy drzewie. 
  • Czy to twój kumpel zaatakował Rafała?... Gadaj kurwa! - krzyczał Janek stojąc nad krnabrnym turystą! Teraz jego ogarnęła wściekłość. Miał ochotę  go zatłuc. 
  • Janek zostaw go i chodź ze mną do Rafała! - ponaglił go Anglik. Zatrzymał się jakieś sto metrów przed wyjściem z lasu i spojrzał za plecy na Janka. - No już, sam sobie nie dam rady. 
  • Zabije cię, jeśli ten gnój coś mu zrobił! - zagroził Janek odwróciwszy się jeszcze raz do faceta na ziemi.  - Wrócę tu i zabije! 
  • Janek! 
  • Idę Cal! - Janek popędził za nim pod górę. Wierzchem dłoni przetarł załatwione oczy. 
  • Rafał żyjesz? - zapytał Calvin który już był przy przyjacielu. Rafał leżał na brzuchu, twarzą do ziemi, więc Anglik musiał go delikatnie odwrócić żeby leżał na plecach. - O jaaaa pierd... ale dostałeś. 
  • Zostaw... zostawcie  mnie... uciekajcie - wyrzucił z siebie półgłosem Rafał. Był ledwie żywy.  Rana cięta wyglądała na głęboką i strasznie krwawiła.
  • Nie ma mowy. Zapomnij. - Calvin otworzył plecak i wyjął z niego swoją ulubioną białą bluzę Levisa z czarnym napisem. Zamierzał nią zatamować krwawienie u Rafała. Odrzucił plecak na bok i szybko przyłożył bluzę do rany na brzuchu.
  • Aaaaaa,  boli!!! - Aż go skręcało z bólu. W oczach miał łzy. Coraz ciężej mu się oddychało. - Nie zniósę tego bólu!
  • Musisz wytrzymać stary, słyszysz! Musisz! - Calvin musiał grać przed nìm silnego i opanowanego, podczas, gdy tak naprawdę czuł się malutki ze strachu. Potwornie się bał, że nie zdołają go utrzymać przy życiu do pojawienia się kolegów Janka. Ostatni raz tak się bał kiedy stracił córkę. Teraz ten strach wrócił. Z trudem ukrył strach, który czaił się w jego oczach.
  • Nic kurwa nie muszę - warknał Rafał. Gotowy był się poddać. Już nawet nie miał siły żeby zaciskać pięści. Utrata ogromnej ilości krwi spowodowała potworne osłabienie. - Majka mnie zostawiła, a ja nie umiem jej zatrzymać, Justyna mnie nienawidzi bo wyjechałem do Angli. Mam w dupie takie życie Cal! 
  • Zamknij ryja i oddychaj... głęboko - nakazał Calvin. - Wyobraź sobie że jesteś na tym pieprzonym K2 i musisz przeżyć żeby cieszyć się tym co osiagnąłeś. Zrozumiałeś? 
  • A miało być tak pięknie. Kwiaty, zdjęcia, wywiady... - Rafał zacytował tekst z Seksmisji Juliusza Machulskiego. Zmusił się do uśmiechu.
  • Jeszcze przyjdzie czas na chwałę, a teraz skup się na tym żebyś przeżył.

  • O kurwa jego mać, niech to krew zaleje!!! - zawołał wystraszony Janek na widok rannego przyjaciela! Teraz załamał się całkowicie. Bluza Calvina zaczęła powoli przeciekać krwią, dłonie też miał całe umazane. Janek pobladł śmiertelnie. Jak nigdy przedtem. Wiedział jak to się może skończyć. Jeśli Rafał szybko nie trafi do szpitala finał tej przygody będzie tragiczny. - Oberwaleś nożem?!
  • Dzwonisz po ten GOPR Janek? - spytał zdenerwowany Anglik. - Nam też się może przydać pomóc. Sami nie ogarniemy tego.
  • Najpierw muszę zobaczyć ranę. - Janek kucnął obok Calvina. Wyraz jego twarzy zdradzał najbardziej skrajne emocje.
  • Wygląda na głęboką. - Calvin odchylił materiał, żeby pokazać Jankowi ranę.
  • Trzeba mocniej uciskać Cal - powiedział stanowczo Janek. - Czekaj dam Ci mojego polara, bo ta bluza to już przesiąkła... Mocniej.  
  • Raf nie odpływaj. Musisz trzymać z namj kontakt! - krzyczał do niego Calvin. - Gadaj do nas, słyszysz?! 
  • Daj mu w pychol to otrzezwieje - poradził Jasiek. 
  • Rafał sorry, ale muszę dać ci po pysku, bo nam odlecisz. - Powiedziawszy to Calvin uderzył go w twarz tak mocno jak mógł.
  • Dobra już! Starczy - jęczał Rafał. 
  • No dobra ciule, dawać komórki albo was rozwale! - rozkazał ten sam facet którego zostawili tam na dole przy drzewie. A jednak udawał, było dokładnie tak jak mówił Rafał. Ten drań stał teraz za plecami Janka i celowal do nich z glocka 5 - tki. - Wstawać z ziemi, już! 
  • Co Ci odpierdoliło facet?! - Calvin odwrócił głowę i spojrzał na typa z furią w spojrzeniu. Był tak naładowany negatywnymi emocjami, że gotów był wybuchnąć i rzucić się na tego oszołoma. - Naprawdę chcesz nas rozwalić? Całą trójkę? I będziesz z tym potem żył? Ja bym nie umiał. 
  • Jeszcze jedno słowo i zastrzelę waszego kumpla jak psa! - pogroził tamten i wycelował lufę w nogę Rafała. Nie trzymał jednak broni pewnie.  Trzęsła mu się ręka i palec który miał na spuście też. - Wstawać i oddawać komórki. Kasę też. Jazda! - Jego twarz wykrzywiał okropny grymas przypominający złość i zarazem rozbawieniem.
  • A niech nas pozabija! Byle szybko i sprawnie - powiedział Rafał. Spróbował się podnieść na łokciu do góry, a wtedy poczuł taki ból że aż wrzasnął na głos. Po chwili stracił przytomność. 
  • Rafał nie, ocknij się proszę. - Calvin znów zaczął go uderzać po policzkach. Rozpaczliwie nim potrząsał ale Rafał nie odzyskał przytomności.
  • O Boże... co za koszmar. - Janek był tak wstrząśnięty że nie był w stanie zrobić nic. Zapomniał o tym że ma zaalarmować GOPR. Z resztą było już na to za późno bo oddał telefon. Calvin też... 
  • No to wedle życzenia. - Powiedziawszy to nieznajomy docisnął spust i strzelił. Janek i Calvin nie zdążyli nawet zareagować. Sparaliżowało ich ze strachu. Na minutę obaj wstrzymali oddech. Kula utkwiła w udzie Rafała. Zadowolony ze swojego dzieła terrorysta wycelował lufę glocka w Calvina. 

Ciąg dalszy nastąpi 



Źródła, z których korzystałam przy pisaniu :

Gorce : przewodnik monograficzny, Andrzej Matuszczyk, Wydawnictwo Górskie, Poronin 1992

Mapy Compass, Kraków 2017, Gorce, Pieniny

Wanda : Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz, Wydawnictwo Literackie, 2017


https://www.rp.pl/Historia/303089722-Maciej-Berbeka-Gora-czekala-na-niego.html




52 komentarze:

  1. Jeszcze mnie tu nie było :) właśnie przeczytałam całość opowiadania. Musze przyznać, że całkiem wciągające. Ciekawe trudne relacje rodzinne, życie samotnej matki, trochę romansu. Do tego ten górski klimat i fajna muzyka w tle :) a teraz jeszcze trochę więcej akcji. Robi się coraz ciekawiej :) Pisz dalej! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Sady bardzo miło mi Ciebie gościć. Cieszę się że klimat się podoba. Dziękuję serdecznie za czas poświęcony lekturze i za odwiedziny. Też się pojawię u Ciebie. Planuje to wydać jako powieść i zobaczymy. A jak się nie uda wydać trudno. Dla mnie jest ważne że ktoś to czyta tutaj i że się podoba. Dziękuję z całego serca za szczerą opinię. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. O matko, ale się dzieje! Nie spodziewałam się takich emocji! Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Emmo cieszę się że powieść budzi takie emocje. O to mi chodziło poniekad. Ściskam mocno. Dziękuję za poświęcony czas i opinie.

      Usuń
  3. Podzieliłaś. :)
    A ja, jak zobaczyłam, że jest czwarta częśc, to pomyślałam "No chyba całą noc pisała!" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj zdarzało mi się kończyć o świcie z ćwierkaniem ptaszków 🤣🤣🤣🤣

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Dzieje się dzieje a w pakiecie piękna muzyka i góry <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne Gorzka. A właśnie co do dialogów miałam wątpliwości czy odpowiednio uwidoczniaja emocje bohaterów. Cieszę się że jest ok. Dziękuję za czas poświęcony

      Usuń
  6. Muszą mieć dobrą kondycję, bo strasznie dużo gadają, jak na wspinaczkę;-)
    W ubiegłym roku zwiedziliśmy dom-muzeum Kukuczki w Istebnej, oprowadziła nas żona alpinisty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mają mają poza tym na Lubań nie ma takiej tragedii. Z mapy widzę że końcówka ciężka dopiero.

      Usuń
    2. Nawet nie wiedziałam że tam jest takie muzeum Jotka

      Usuń
  7. Witka Kasiu:-) wczoraj późnym wieczorem przeczytałem kolejną porcję tej zacnej opowieści i jestem pod wrażeniem.. super się czytało, świetnie składasz dialogi, te ostre wymiany zdań i to zakończenie jak ten nieznajomy zaczął do nich strzelać.. i wydawało się że ich wszystkich zabije ten pijak z lufą.. a tu koniec części, to już samo to zachęca do kolejnej części.. co się wydarzy czy ich wszystkich tam pozabija czy ten Rafał się pozbiera itp.,. fajne muzyczne wizytówki też wstawiasz, Peter Gabriel z Kaska Bush.. Stare Dobre Małżeństwo.. to mają za zadanie chyba klimat podbarwić? Wrażenia bardzo pozytywne, to tak w skrócie, choć ja nie potrafią mało pisać.. i skrócić:-) Masz wielki talent i bardzo kibicuję twojemu "piórowi".. Już czekam na kolejną część:-) Pozdrawiam serdecznie Kasiu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adasiu Kochany dziękuję Ci po stokroć!!! Super opinia. Dziękuję Ci za czas który poświęciłeś na to. Wiesz że my oboje takie same gaduły. Ściskam mocno

      Usuń
  8. Niesamowite! Naprawdę rewelacyjna opowieść, wszystko jest tak jak być powinno. Wciągająca fabuła jest- jest. Klimat jest- jest. Dobrze sklejone dialogi są- są. Zaciekawienie czytelnika jest- jest. Bardzo profesjonalnie :) Idealnie, by wydać książkę, planujesz może? :) Wydanie książki było kiedyś moim największym marzeniem, teraz niestety nie mam kiedy pisać :/
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kochana dziękuję 😃 Miło mi że tak odbieracie tę opowieść. Planuje to wydać drukiem jako powieść. Byłoby super jakby któreś wydawnictwo się zgodziło. Też muszę poczekać aż będę miała więcej czasu.

      Usuń
    2. Będę trzymać kciuki, aby udało się wydać! I dodam, że nie mogę się doczekać dalszej części :) Akcja z Rafałem i nożem tak mnie wciągnęła, że ciągle mam ją przed oczami :)

      Usuń
    3. Dziękuję Ci bardzo 😘😘😘 Naprawdę jestem w szoku, że aż tak się podoba!!! Aż chce się pisać dalej. Ściskam mocno

      Usuń
  9. niezła sensacja. oby udało się wydać, bo warto. powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę tak uważasz? To dziękuję bardzo. Jestem wzruszona taką opinią. Dziękuję. Będę się starać. Zobaczymy.

      Usuń
    2. nie wolno się zniechęcać.
      masz interesującą historię, piękne tło i na dodatek można się przejść ścieżką zbrodni, albo po prostu połazić po górach. same plusy.

      Usuń
    3. Bardzo się cieszę. Dziękuję 😃😃😃

      Usuń
  10. Będę zaglądać. Życzę powodzenia, bo widzę, że zamiast krwi w żyłach tusz płynie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli się podoba powieść? 😃 Bardzo mi miło. Nie spodziewałam się tylu zachwytów nad tym co piszę. To mi daje motywację do działania. Dziękuję za odwiedziny.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Oczywiście! Proszę pisać! Pisanie to takie szlachetne zajęcie, które wypływa prosto z serducha.
      pozdrawiam Pi

      Usuń
  11. Bardzo ciekawa opowieść. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
  12. Podobają mi się wstawki o górach:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasiu. Dziękuję Ci za wizytę na moim blogu. I życzę Ci szczęśliwego dojazdu nad nasze polskie morze. Do Jarosławca. ja 29 czerwca jadę do Chorwacji na 8 dni. Adriatyk itp, itd :) Po prostu pozwiedzać. Pozdrowienia na razie warszawskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej zazdroszczę Chorwacji. Miłego pobytu Wam życzę.

      Usuń
  14. Świetna opowieść, przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Podoba mi się bardzo :)))
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnes bardzo serdecznie Ci dziękuję za odwiedziny i za czas który poświęciłaś na przeczytanie całości. Cieszę się że Ci się podoba. Ściskam Cię mocno

      Usuń
  15. Świetne pióro. 😊 Pozdrawia Kordian. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo Kordian 😃😃😃 miło że wpadłeś. Fajnie że dobrze Ci się czyta. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  16. Dziękuję za wizytę na moim blogu. ja dam nowy wpis w najbliższy weekned. Pozdrowienia serdeczne z Warszawy :)

    OdpowiedzUsuń
  17. No i dech mi zaparło... czegoś takiego się nie spodziewałam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Kasiu!
    Fantastyczna opowieść. Świetne pióro. Mam spore zaległości.
    Już sobie zapisałam. Jutro poświęcam czas na czytanie Twoich postów.
    Sporo się tego nazbierało. Wystarczy jeden, dwa dni nieobecności na blogu i są opóźnienia w odwiedzinach w ulubionych blogach.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Łucja, bardzo dziękuję za odwiedziny i za twój czas na przeczytanie!!! Bardzo mnie cieszy ogromne zainteresowanie tym co tworzę. Bardzo lubię Twojego bloga. Jest cudowny, naprawdę. Ściskam mocno

      Usuń
  19. Witaj Kasiu,dziękuję za wizytkę u mnie☺U Ciebie widzę ,że trzeba z dużą kawą usiąść i poświęcić trochę czasu☺☺Dawno nie czytałam książki polskiej,ciągle mam coś innego do zajęć..Ale muszę u Ciebie zatrzymać się ,troszkę podejrzałam co piszesz i jak będę czasowo wolna to poczytam☺☺ Serdecznie pozdrawiam♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Danusiu miło, że Jesteś. Dziękuję Ci

      To pierwsza taka powieść z polskim akcentem. W końcu pomyślałam że trzeba by trochę wypromować nasze strony bo są cudowne przecież. Pokazuję w książce miejsca, które kocham i w których zawsze czuje się dobrze. No i polska muzyka też. Też będę chętnie do Ciebie zaglądać, bo mi się bardzo spodobało. Trzymaj się cieplutko

      Usuń
  20. Zamiłowanie do gór mocno wyczuwalne, podoba mi się to. Zaintrygował mnie ten wątek z Maggie, a kiedy już myślałam, że to będzie główny gwóźdź programu w tej części, akcja przyspieszyła jeszcze bardziej, dobra robota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana miło że się tak podoba. Ściskam mocno

      Usuń
  21. Z odnalezieniem tej żony to dopiero historia... Jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie :)
    Pozdrawiam! 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nieźle go Bozia pokarała 😀😀😀 Takie ma facet życie poplątane, że hej.

      Usuń
  22. Nie ma co, Hitchcock byłby z Ciebie dumny - najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie tylko rośnie :D Kolejny świetny rozdział! Ja je wszystkie nadrobię, obiecuję Ci, ale to może trochę potrwać :D

    Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany Celcie. Dzięki za odwiedziny i motywujące komentarze. Bardzo to miłe. Nie przejmuj się nic. Ja poczekam cierpliwie. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  23. Oh wow, świetny rozdział! Trzyma w napięciu.
    Najpierw tajemnicza sprawa z żoną Anglika, a później ci bandyci.
    Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej! Orzecki nie może umrzeć. To interesująca bo złożona postać, której do końca nie rozgryzłam xD Ale podoba mi się kreacja jego charakteru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Kochana Jesteś. Mnie tak intrygował ten facet w tym serialu Wspomnienia z Alhambry, a.teraz ten Ri w Landing crush on You. Obawiam się, że będzie musiał wrócić do swojej Korei :( . Nie wiem jak.to.rozwiązą, a wracajac do Rafała to Kynia jest jedyną miłością jego życia. Majkę w końcu by zostawił mając w świadomości że Kynia gdzieś tam jest.

      Ściskam mocno i jeszcze raz dziękuję za.czas na lekturę.

      Kasia

      Usuń