Proza, góry i muzyka

środa, 13 sierpnia 2014

Już wróciłam....

Witam Was
 
Pobyt w Szczawnicy już za mną. Pogoda w tym roku nie dopisała do końca. Często padało przez co nie udało nam się pójść nigdzie w góry, a nad czym ubolewam. Kilka razy mocno nam dolało, kiedy wrócaliśmy do schroniska, czasem nawet pogroziło burzą i piorunami. Trudno w zasadzie powiedzieć, że ten czas spędzony w górach był nieudany, bo co nieco udało się zobaczyć i zażyć świeżego powietrza. W tym roku na przykład zrealizowaliśmy jedno z moich wielkich marzeń, czyli rejs po Jeziorze Czorsztyńskim. Później wrzucę zdjęcia jakie zrobiłam podczas naszego pobytu. Czas spędzony w Bacówce pod Bereśnikiem nigdy nie jest czasem straconym. Zawsze ten sam wspaniały domowy klimat i rozkoszne beztroskie momenty kiedy siedzimy sobie przed schroniskiem i podziwiamy cudowne widoki roztaczające się z góry, wschody i zachody słońca, choć tym razem nie było ich tak wiele. Niezapomniane wieczory przy ognisku w symaptycznym towarzystwie i śpiewanie pięknych obozowo - wycieczkowych ballad - bezcenne. Szczególnie zapadły mi w pamięć Bieszczadzkie anioły, przepiękny utwór o niezwykłym klimacie i wiele innych z którymi zapoznali nas turyści przebywający z nami pod dachem Bacówki, który śmiało można nazwać domem.
 
Powrót do Krakowa był trudny, bo naprawdę ciężko było opuszczać te piękne miejsca, wsiąść do autobusu i zostawić góry za sobą. Nawet pogoda  się pogorszyła, kiedy wyjeżdżaliśmy. Szczawnica na pewno płacze za nami a my tutaj za nią. Tradycyjnie już odwiedziliśmy rezerwat Biała Woda, zaglądnęliśmy też do rezerwatu Zaskalskie, ale niestety okazał się niedostępny dla turystów ( trzeba mieć zgodę nadleśnictwa, żeby móc zwiedzić cały rezerwat), tak że doszliśmy tylko do pewnego miejsca i musieliśmy się wrócić z powrotem do Jaworek. Dwa razy zawitaliśmy w stadninie Rajd w Jaworkach i nasze dziewczyny pierwszy raz wsiadły na konie. O dziwo nawet się nie bały w porównaniu do innych dzieci. Oczywiście jechały pod opieką pracowników stadniny, a przejażdżka okazała się dla nich wielką frajdą i nie chciały zejść z koników. Mogły wejść do stajni, oglądnąć konie, poznać sprzęt. Niestety wycieczki w góry które sobie zaplanowalismy nie wypaliły jak już wspomniałam z racji pogody i wszyscy byliśmy bardzo zawiedzeni. Być w górach i nie chodzić po nich to jest naprawdę okropne no ale cóż poradzić, kiedy  pogoda nie dopisuje. Jako ostrożni odpowiedzialni turysći wiemy, że jeśli pogoda nie sprzyja wycieczkom to nie ma się co pchać w góry i ryzykować, że coś się stanie. Co innego jeśli burza albo ulewa zaskoczą nas w drodzę, wtedy nie mamy wyjścia i musimy iść jeśli już naprawdę nie ma się gdzie schronić. Należy zachować wielką  ostrożność, tzn nie biegać i wyłączyć telefon komórkowy żeby zmniejszyć ryzyko porażenia piorunem. Starajmy się być rozważni szczególnie jeśli idziemy z dziećmi. Bezmyślność w górach zdecydowanie nie popłaca. Większość wybryków kończy się śmiercią albo kalectwem.
 
Korzystając z dobrej pogody pochodziliśmy trochę po Szczawnicy, zaglądnęliśmy w zaułki, których poprzednio nie odwiedziliśmy. Zeszliśmy cały park górny, mijając po drodze ośrodki sanatoryjne, Inhalatorium, Dworek Gościnny, wstąpiliśmy również do pijalni, żeby spróbować podawanych tam wód leczniczych. Wszędzie jest czyściutko, zielono, aż miło usiąść na ławeczce w cieniu i odpoczywać. Nie chce się ruszać człowiekowi nawet. To jest właśnie ten niezwykły urok tej miejscowości, o którym pisałam w notce o Szczawnicy. Warto poznać każdy zakątek, bo każdy z nich ma swoją historię. Podobnie urokliwy jest Czorsztyn nad Jeziorem Czorsztyńskim. Może kiedyś tam pojedziemy na wczasy. Od tamtej strony przy dobrej pogodzie cudownie odsłaniają się przed nami Tatry ( w przewadze te nasze polskie) i my akurat  mieliśmy szczęście je zobaczyć choć w delikatnej otoczce mgły. Mimo to widok Tatr górujących nad Pieninami zapierał dech w piersiach. Tamtego dnia właśnie wybraliśmy się w rejs po Jeziorze, zamki sobie podarowaliśmy z racji, że zwiedzaliśmy je rok temu. Rejs oczywiście spodobał się Lenie i Dominice, były zachwycone tą atrakcją podobnie jak my z Darkiem. Sama przejażdżka statkiem była jak dla mnie bardzo relaksująca. Podczas rejsu mogliśmy podziwiać Pieniny Spiskie, Czorsztyńskie i Gorce w całej okazałości. Niezwykle żal było zsiadać z tego statku, najchętniej pływałabym tak do wieczora, gdyby kiesa nie miała dna.
 
Nie wiem kiedy znów uda mi się zawitać w jakichś górach. Może późniejszą jesienią, jeśli Bozia pozwoli albo dopiero w przyszłym roku. Teraz czeka mnie wyjazd do Sopotu. To już w przyszłym tygodniu. Muszę nadgonić z czytaniem, bo ostatnio znów jestem do tyłu, a czas leci. Pod koniec roku zawsze robię sobie podsumowanie ile książek przeczytałam. Obawiam się że w tym roku wyjdę cienko w porównaniu z poprzednim. Zazwyczaj nie czytam na czas, ale kiedyś więcej czytałam. Powoli wracam do rzeczywistości. Oglądam zdjęcia które zrobiłam w Szczawnicy i mogę się troszkę rozmarzyć. Jak pójdę na kurs przewodników beskidzkich na pewno zobaczę o wiele więcej miejsc niż dotychczas i przeżyję nowe wspaniałe przygody, których jestem teraz taka głodna. Wierzcie mi że poza Tatrami jest wiele wspaniałych szlaków nie schodzonych, jakże pięknych, które mało kto zna. Odwiedzajcie je, bo warto poznawać coraz to nowe zakątki. Dajcie Tatrom odżyć, one tego potrzebują. Ja też kocham Tatry i chętnie bym tam bywała co chwila, ale zdaje sobie sprawę z tego, że jest mnóstwo nie odwiedzonych przeze mnie okolic, które muszę i chce zobaczyć. Życzę Wam wspaniałej pogody i wspaniałych przygód, bo wakacje wciąż trwają.
 
 

3 komentarze:

  1. Ciesze się, że już jesteś!
    Czekam na piękne zdjęcia z gór.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczawnica to też piękne szlaki rowerowe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Agusia wiem, wiem, kiedyś się muszę wybrać z rodzinką rowerem tą drogą pienińską choćby.

    OdpowiedzUsuń