Proza, góry i muzyka

wtorek, 16 lipca 2019

Z cyklu Kasine pisanie: Idąc pod prąd 10

Rozdział 10.1

Nowy Targ - Ochotnica Dolna, Górna. 

Miniona noc okazała się dla Rafała nieco łaskawsza niż poprzednia. Po drugiej operacji brzucha wciąż odczuwał dotkliwy ból, ale już nie tak straszny  jak przedtem. Mógł o sobie mówić, że jest wielkim szczęściarzem.  Gdyby był tam sam z pewnością by nie przeżył.  Bez chłopaków i tego lekarza skończyłby chyba na cmentarzu. Miał tego pełną świadomość. - Jezu, gdyby nie ten pieprzony upór Anglika, już bym nie żył - powtarzał sobie w duchu, któryś już raz z rzędu. Podobnie jak Łukasz nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Jak to możliwe, że padli ofiarą tych zbirów? Jakby ktoś mu coś takiego opowiedział pewnie by się popukał w czoło albo go wyśmiał. Do czego to doszło, żeby człowiek nawet w górach musiał się obawiać o swoje życie? Strach myśleć co by było gdyby to Justyna i Dawid na nich trafili. Bez mrugnięcia okiem zabiliby matkę z dzieckiem i zostawili na pastwę losu tak jak jego i chłopaków. Skąd te gnoje się urwały? Z kosmosu? Nigdy przedtem ich nie widział w tej okolicy, tak że chyba nie pochodzili z tych stron. Co prawda już nie raz słyszał o przejawach agresji wobec ratowników górskich, ale nigdy o tak brutalnym napadzie.





Kiedy tam leżał, na zimnej ziemi u stóp Kotelnicy, skąpany w kałuży swojej purpurowej krwi, gwałtownie tracąc ciepło miał przed oczami jedynie zamazany obraz otoczenia... A potem cyk i nastała egipska ciemność, jakby zgasło słońce. Stopniowo odpływał w próżnię, pozbawiony czucia... Pochłaniały go lęk i obojętność równocześnie. Głosy kumpli niespodziewanie umilkły, jakby ktoś nagle wyciszył odbiornik. To było straszne. Nigdy wcześniej tak się nie czuł. Nawet nie pamiętał momentu, w którym dostał kulkę w nogę. Niewiele pamiętał... Ledwie strzępki obrazów i słów, wyrwanych z kontekstu. I jak to teraz poskładać do kupy? Przyjdzie mu się zmierzyć z trudną układanką, w której co rusz brakuje jakiegoś elementu. Zapewne przesłucha ich policja w obecności prokuratora i trzeba będzie im powiedzieć coś sensownego, ponieważ bez dokładnych zeznań świadków nie dorwą sprawców tego zdarzenia. Ten major, kumpel Jacka Namyśla przysiągł, że zrobi wszystko by pomóc policji dopaść tych bandytów. Wiedzieli, że to nie będzie proste zadanie ponieważ trafili na cwane i nieprzewidywalne bestie. Ludźmi takich zwyrodnialców nazwać nie można. 

  • Hej Braciszku, wszystko okej? Jak się czujesz? - zapytała Justyna, gdy zobaczyła, że Rafał otwiera oczy. Poruszył się na łóżku jakby chciał się obrócić na bok, a wtedy na jego twarzy pojawił się znów grymas bólu. 
  • Hej siostra, dzięki że jesteś. - Rafał uśmiechnął się na widok Justyny siedzącej przy jego łóżku. Po tym wszystkim, co niedawno odwalił powinna się wypiąć i olać takiego gada jak on - Wiesz, bywało lepiej, ale najważniejsze że żyje. - Mówił cicho i słabo.  
  • Będzie lepiej bratku, tylko uzbrój się w cierpliwość. - Justyna uścisnęła bratu  dłoń.
  • Jesteś aniołem Justyna. - W łagodnych piwnych oczach Rafała czaił się smutek. Nie potrafił pozbyć się wyrzutów sumienia. Musi jej teraz wynagrodzić czas, który stracili z jego winy. Jako dzieciaki i nastolatki byli ze sobą niesamowicie zżyci, potem też... Dopóki nie wyjechał. Wtedy zaczęło się między nimi psuć. To samo było z Krysią... To z jego winy się popsuło między nim, a dziewczynami, bo pozwolił, żeby więzi, które ich łączyły poluzowały się.  Zmienił się na niekorzyść po śmierci ojca,  dopiero teraz  to do niego dotarło. Czemu tak późno do cholery? 
  • Mówisz o tym rogatym z ogonem? - Tym co powiedziała rozbawiła brata do łez.  Zaraz mu się przypomniało, że gdy byli małymi dziećmi i zaczynali szaleć po domu babcia Jasia wołała za nimi: "Chodźcie tu do mnie wy koje rogate aniołki".
  • Się rozumie przecież. - Rafał  spróbował się podnieść na łóżku do pozycji siedzącej co znowu spowodowało nieznośny ból.  - Aaaaj! 
  • Ej Raf, ty mi się tu lepiej nie gimnastykuj tylko leż spokojnie, bo ci jeszcze szwy puszczą i dopiero będzie cyrk - upomniała go Justyna. Zamierzała dopilnować żeby brat leżał spokojnie i więcej się nie wiercił. 
  • Staram się siostra - powiedział i opadł bezradnie na poduszkę.  
  • Musisz się teraz oszczędzać. Jesteś po dwóch ciężkich operacjach. Cudem przeżyłeś. 
  • Litości siostra, litości. - Mówiąc to miał minę zbitego psa. 
  • A  co ja ci takiego robię, że błagasz mnie o litość?  - Justyna patrzyła na niego z politowaniem. 
  • Po prostu  przestań się już nade mną tak rozczulać. Wszyscy przestańcie. Żyje i czuję się coraz lepiej. Mogą mnie już śmiało wypuścić z tego szpitala.
  • No dobra bratku odpuszczę... ale jak będę miała pewność, że już nic ci nie grozi.
  • Oby szybko, bo ja tu lada moment zwariuje. 
  • Aaaa słuchaj, wzięłam wczoraj Calvina na tą naszą przystań w Hubie - wyznała Justyna wstając z krzesła. Otuliła się mocniej szarym grubym szalem, który zarzuciła sobie na lekką lnianą bluzkę w kolorze kremowym. Była długa do bioder, zwiewna z rękawami do łokci, pozbawiona wszelakich ozdóbek. Do tego miała jasno niebieskie jeansy mocno dopasowane oraz eleganckie beżowe czółenka na wysokim obcasie. Stała bokiem do łóżka  i spoglądała w okno, a kiedy w końcu przerzuciła spojrzenie na brata dodała. - Mam wrażenie,  że on to się już na fest zakochał w tych naszych stronach. Dosłownie wsiąknął. 
  • I dobrze - ucieszył się Rafał. -  W sumie po to go tu przywiozłem. 
  • Żebyś ty widział jak on się cieszył z tego, że tam jest. Tak zupełnie na maksa, bez żadnych oporów  zachwycał się widokiem jeziora, gór i okolicy... no i mną też, rzecz jasna... To było takie... Jakby to powiedzieć? O już wiem, takie młodzieńcze zauroczenie.  Urocze niesamowicie. I on też był uroczy. - Na chwilę zamilkła, bo wolała narazie nie zdradzać nikomu co robili z Calvinem później. To była ich słodka tajemnica owiana dreszczykiem emocji. Było nieziemsko cudownie. Deszcz, ich mokre pocałunki i  elektryzujące pieszczoty. Mogłaby do tego wracać bez przerwy i nie miałaby dość. Gdy już skończyła przeżywać tamte chwile powróciła do przerwanego wątku. - Później jak wracaliśmy do szpitala wspomniał coś o tym, że chętnie by tu został, ale narazie nie może, bo musi wrócić do Angli i zamknąć dawny rozdział w swoim życiu, ponieważ tylko tak może zacząć nowy etap swojej egzystencji.
  • To tak jak ja. Też bardzo chce zacząć wszystko od zera i skończyć wreszcie z tymi żałosnymi pomyłkami. Ostatnie rozmowy z Calvinem wiele mi uświadomiły.
  • Całkiem niezły plan bracholku  - pochwaliła go siostra i przybili sobie po piąteczce.
  • Trzeba przyznać, że Cal to naprawdę bardzo konkretny i rozsądny facet - oznajmił Rafał i spuścił głowę, a kiedy znów na nią spojrzał powiedział. - Czasem chciałbym być taki jak on, zupełnie niezwykły, ale... nie umiem.
  • Janek mówi o nim dokładnie  to samo co ty - oznajmiła zaintrygowana Justyna i zerknęła mimochodem na tarcze swojego złotego zegarka.
  • No chyba sama przyznasz, że tego Angola za Chiny nie da się nie lubić... - Pochwyciwszy dziwne spojrzenie Justyny od razu zapytał. - No co tak na mnie patrzysz siostra? 
  • Tobie też Janek powiedział? - Wpatrywała się w brata podejrzliwie. 
  • Co mi miał powiedzieć? - Rafał nie rozumiał o co jej chodzi.
  • O Calvinie. Wygadał się przed mamą i Łukaszem, że Anglik jest we mnie zabujany. Myślałam, że go uduszę gołymi rękami.
  • Eee no coś ty. W tym temacie to akurat Janek nic mi nie musi mówić. Ja to już wiedziałem jak was wtedy zobaczyłem na parkiecie. Byliście bardziej zabujani niż ja i Majka.... No tak tak, nie patrz na mnie jak na kosmitę. 
  • Żartujesz? W to akurat nie uwierzę. - Justyna przewróciła oczami. 
  • Nie żartuję. - Pokręcił przeczaco głową i obdarzył ją lisim uśmieszkiem.
  • Dobra, dosyć już  tych głupot, mów co z tobą? Podobno zerwaliście z Majką.
  • To raczej ona ze mną zerwała - sprostował Rafał. - Z drugiej strony to nawet dobrze się złożyło, bo teraz to ja musiałbym zerwać z nią ze względu na Kynie... To na twojej przyjaciółce mi zależy i chciałbym zacząć od nowa to, co kiedyś się skończyło, z mojej winy... Jeśli ona da mi kolejną szansę będę znow najszczęśliwszym facetem na ziemi. 
  • Jestem pewna, że tak właśnie będzie - zapewniła go siostra. W tym samym momencie poprawiła ramię torebki, które opadło, a potem założyła włosy za ucho i na chwilę utonęła w bezkresnym oceanie myśli. 



  • Wczoraj wieczorem siedziała u mnie chwilę i cały czas płakała, a ja byłem taki słaby że nawet nie mogłem jej kurde objąć. Głaskałem ją po włosach, wycierałem jej policzki i do znudzenia powtarzałem, że będzie dobrze. Tylko tyle mogłem zrobić dla mojej ślicznej Kyni. 
  • Biedna Kynia była wykończona nerwowo. Nie spodziewała się, że znów ci się pogorszy. 
  • Chyba nikt się tego nie spodziewał. Mama też strasznie płakała.  Ostatni raz widziałem ją w takim stanie jak umarł tata... Nie  mogę sobie darować, że wtedy nie otoczyłem jej należytą opieką i tego, że zwiałem w momencie,  kiedy najbardziej mnie potrzebowała. Nie mogę... Zasługiwała na to, żebym przy niej był, a ja zostawiłem własną matkę... Chryste... 
  • O mało nie zwariowała kiedy się dowiedziała w jakim jesteś stanie. Teraz też szaleje bo się boi, żeby znowu coś ci się nie stało.
  • Wiem, że jestem dla niej cholernie ważny i że to właśnie  z tego powodu tak się nade mną trzęsie. Staram się to rozumieć, bo jest naszą mamą, ale z drugiej strony... nic nie poradzę na to, że czasem mocno mnie wkurza jak zaczyna przesadzać z tą swoją troskliwością. 
  • Jak każda matka Raf. Ja ją doskonale rozumiem, bo sama jestem mamą i nieustannie trzęsę się nad moim Dawidem. Jak dorośnie to pewnie też uzna, że jestem wkurzającą, nadopiekuńczą mamuśką.
  • Pewnie tak. - Rafał spuścił wzrok i uśmiechnął się półgębkiem. Doskonale wiedział że nadal jest ukochanym synem Judyty, oczkiem w jej głowie, chociaż wyjechał i rzadko ją odwiedzał.  Teraz postanowił, że się poprawi i będzie częściej do niej wpadał by nie czuła się osamotniona. 
  • Przez to wszystko co się działo nie zmrużyłam oka przez całą noc. Babcia też.  Do rana siedziałyśmy przy stole nad kubkiem kawy i rozmawiłyśmy, a Calvin czuwał przy Dawidzie, który nie chciał spać, bo go bolał ząb.  Jak zasnął to była chyba druga w nocy. Oczywiście zmienialiśmy się co jakiś czas przy małym. Nie chciałam go za bardzo wykorzystywać chociaż on ma taki niesamowicie korzystny wpływ na Dawida. Mały chodzi za nim jak cień. 
  • W końcu jest świetnym psychologiem dziecięcym z ogromnym doświadczeniem.  Wie jak z nimi gadać, żeby słuchały. 
  • Bratek chciałam cię wreszcie przeprosić za to, że... - zaczęła Justyna,  ale brat jej przerwał.
  • Ty mnie chcesz przepraszać? Za co niby?  - zdziwił się Rafał. - Przecież to nie ty mi zrobiłaś krzywdę tylko ja tobie. 
  • Jaką krzywdę Raf? Daj spokój. Prawda jest taka, że ja też nie byłam wobec ciebie w porządku. W ogóle nie starałam się ciebie zrozumieć. Ciągle tylko opieprzałam i obwiniałam, a jak nie ja to znów mama i tak w kółko. Nie dziwię się, że nie chciałeś do nas wracać.  Miałeś prawo być zły. 
  • Ale nie miałem prawa powiedzieć tego co ci wtedy powiedziałem. Nienawidzę się za to, wiesz? Calvin ma racje, jesteś wspaniałą siostrą, matką i kobietą, a ten Gryka to zwykły gnój, który nigdy nie był ciebie wart.
  • A ty jesteś wspaniałym bratem i kocham cię takiego jaki jesteś. Zawsze, bez względu na to jakie głupoty robisz. Nigdy się nie zmieniaj. - Po tych słowach zbliżyła się do niego i przytuliła go mocno. - Kocham cię i zawsze będę. 
  • Ja też cię kocham drugi rogaty aniołku - odparł Rafał i dwa razy cmoknał siostrę  w policzek.
  • Nigdy w to nie wątpiłam bratku.
  • Ooo kurde, patrz siostra kto tu jest - powiedział Rafał wskazując palcem zbliżającą się do jego łóżka kuzynkę Janka. Prawie go zamurowało, ponieważ  w ogóle nie spodziewał się jej wizyty. Był przekonany, że już dawno wróciła do Gdańska. Czemu Janek mu nie powiedział, że jednak została? Nie miał już do niej  żalu, chociaż potraktowała go wtedy paskudnie i poczuł się mocno dotknięty jej słowami. Tymczasem skinął jej na powitanie głową i rzucił zdawkowe "cześć". Żadnych czułości ani serdeczności nie powinna się po nim spodziewać.
  • Hejka towarzystwo, miło was znów  widzieć - przywitała się z nimi kuzynka Jaśka.  
  • Cześć Majka, wzajemnie - odpowiedziała zaskoczona Justyna.  - Co u ciebie?
  • Jakoś leci,  dziękuję - odparła tamta i uśmiechnęła się do niej półgębkiem.
  • Myśleliśmy, że już wróciłaś do Gdańska. Zostajesz tu na dłużej? 
  • Wybieram się jutro do koleżanki, która mieszka w nowym Sączu i zostanę u niej jakieś dwa tygodnie. - Mówiąc to cały czas wpatrywała się w Rafała. Musiała przyznać, że mimo znacznego osłabienia wciąż  wyglądał cholernie dobrze. Cudowny seksowny brunet o niesamowicie pięknych piwnych oczach. Nic dziwnego, że tak szybko dała mu się uwieść. 
  • W takim razie baw się dobrze Majuś. Życzę ci miłego pobytu w naszych pięknych stronach.
  • Dzięki, na pewno skorzystam z propozycji, a teraz Justynko chciałam cię prosić żebyś na chwilę wyszła, bo muszę porozmawiać z twoim bratem na osobności. Byłabym ci bardzo wdzięczna gdybyś zechciała nas zostawić? - Ton Majki był dziwnie  oziębły jakby miała do Justyny jakiś ukryty żal. 
  • Nie ma sprawy. - Justyna bez zwłoki skierowała kroki w stronę  korytarza. Na odchodnym mrugnęła do brata porozumiewawczo. 
  • Cieszę się, że cię widzę całego i żywego Słonko. Jak się czujesz? - odezwała się do niego, kiedy Justyna wyszła. 
  • Nienajgorzej, dzięki. Jeszcze chwila i będę zdrów jak ryba. - Rafał podrapał się po skroni, a potem po swędzącej dłoni. Nie znosił wenflonów.
  • Tak mi przykro, z powodu tego, co się stało Rafał. W życiu bym się nie spodziewała czegoś takiego. - Mówiąc to dotykała jego chłodnej ręki, delikatnie wodziła po niej palcami. W końcu przestała. - Okropnie się wystraszyłam jak usłyszałam o tym zajściu. Twoi bliscy musieli  przeżyć prawdziwy koszmar.
  • Ja też się trochę wystraszyłem, przyznaje. Trudno mi nawet opisać, co wtedy czułem, ale to było straszne. Gdyby nie Calvin i ten kardiolog pewnie gryzłbym już  kwiatki od spodu... Były momenty, kiedy zdawało mi się, że to już koniec, ale wtedy ten hardy Angol siłą wyrywał mnie z objęć śmierci. Skurczybyk chwyta byka za rogi i nie puszcza. - Rafał uśmiechał się do szyby w oknie, na które co chwila zerkał. 
  • Słyszałam. To szczęście mieć takiego kumpla.
  • Nie licząc Janka, Calvin to mój najlepszy przyjaciel. Zjedliśmy razem niejedną beczkę soli i wiem na pewno, że mogę na niego liczyć w najgorszych życiowych sytuacjach.  On na mnie również, ale nie wiem czy kiedykolwiek spłacę ten dług, bo nie potrafię być taki twardy jak on.
  • Dajże spokój Rafał. Nie musisz być nim, żeby być cudownym facetem. Bądź sobą i nikim więcej!
  • Nigdy nie próbowałem być taki jak on, nigdy. To był błąd Majka. Może gdybym się postarał być chociaż w pięćdziesięciu procentach taki jak ten facet, byłbym lepszym człowiekiem. - Rafał ukrył twarz w dłoniach. 
  • Co ty za bzdury gadasz? Boże. - Majka dosłownie osłupiała. 
  • Kiedy czujesz, że stąd oddchodzisz zaczynasz wszystko widzieć inaczej. Mówię serio. Nagle chcesz żeby Wszechmocny dał ci kolejną szansę, bo pragniesz dalej żyć i być wśród tych, których kochasz. Ja też chciałem przeżyć 
  • Gdybyś... nie daj Boże odszedł, zwariowałabym i wszyscy inni też.
  • Gdyby Bóg chciał żeby mnie nie było nie postawiłby mi na drodze Calvina. To dzięki niemu zrozumiałem wiele spraw, które dotąd były dla mnie czystą abstrakcją. Otworzył mi oczy. 
  • O kurna, Rafał,  pleciesz teraz jak jakiś nawiedzony  poeta.
  • Lepszy nawiedzony poeta jak pieprzony racjonalista. 
  • Czy tobie czasem coś ciężkiego nie spadło na łeb? - Kuzynka Janka patrzyła na niego jak na mieszkańca jakiejś odległej planety.
  • Może i tak. 
  • Tak mi się właśnie zdaje. Oprzytomniej w końcu, bo zaraz zaczniesz mi  tu recytować Małego księcia. 
  • Tylko mi nie mów, że nie lubisz Małego Księcia. - Rafał zrobił wielkie oczy. 
  • Rafał dość już tych bzdur! - skarciła go rozdrażniona Majka. - Przyszłam tu w innym celu niż rozprawianie z tobą o jakichś fizlozoficznych bajeczkach dla zatraconych marzycieli. Daruj mi błagam. 
  • No dobra, słucham co masz mi do powiedzenia. - Rafał skapitulował, gdyż miał już dość tłumaczenia Majce swojego punktu widzenia, którego najwyraźniej nie rozumiała i co gorsza nie chciała rozumieć. W przeciwieństwie do Kyni była zbyt przyziemna. Zdecydowanie do niego nie pasowała. 
  • Rafał, chce żebyś wiedział, że nie żałuję tego co się wtedy między nami wydarzyło. Podobało mi się to co wyprawialiśmy i z wielką chęcią bym to powtórzyła. Już mnie nie obchodzi co o tym pomyśli mój tata, chce żyć po swojemu i mieć obok siebie takiego fantastycznego faceta jak ty. Jeśli dasz mi szansę, żebym naprawiła mój błąd zrobię to i będziemy ze sobą szczęśliwi. 
  • Wybacz Majka, ale nie mogę i nie będziemy razem, bo nie możemy, a co do tamtego wyskoku...  To co się stało było strasznym błędem....  Oczywiście to jest tylko i wyłącznie moja wina. Ja to sprowokowałem i nie chce żebyś się czuła za to odpowiedzialna... Przepraszam cię że do tego doszło. 
  • Ja też cię przepraszam za to co wtedy mówiłam. Musiało Cię to bardzo zranić i zniechęcić do mnie. - Z trudem przyszło jej to wyzwanie, ale musiała to powiedzieć.  Czuła się z tym paskudnie. W kółko wracała do tamtej chwili, gdy nazajutrz rano wyszedł z sypialni wzburzony po tym co mu powiedziała. 
  • Nie ukrywam, że nie, ale mogłem być rozsądniejszy. Dałem się ponieść emocjom i hamulce puściły, a ja... jak zwykle nie umiałem nad tym zapanować. Przykro mi.
  • Oboje daliśmy się ponieść, ale seks był naprawdę super. Nie mogę tego zapomnieć. Nawet nie chce... A tak poza tym... ja cię Rafał kocham. 
  • Majka bardzo cię polubiłem, ale kocham tylko Kynie i jedynie z nią chce być. Zawsze była dla mnie najważniejsza. Nic na to nie poradzę. 
  • Weź nie chrzań Rafał. Mówiłeś, że z Kynią od dawna już nic Cię nie łączy - zdenerwowała się Majka. Totalnie ją zszokował tym wyznaniem. 
  • Tak myślałem, ale to się zmieniło.  - Mówił półgłosem patrząc w okno. - To ona była przy mnie gdy się obudziłem po operacji. Czuwała cały czas. 
  • Oczywiście. Nagle cię olśniło, że jednak chcesz być z nią. Rewelacja! -  Majka poczuła, że od emocji aż się w niej gotuje. Dosłownie szlag ją trafiał na myśl o tym że Rafał woli  Kynie, która kiedyś go olała. 
  • Ciebie też jak widać. Dopiero co mówiłaś, że między nami nic więcej nie może być, bo twoj tatuś i jego opinia są dla ciebie najważniejsze, aż  tu nagle bah... całkowita zmiana frontu.
  • Wiem, ale miałam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno żeby naprawić ten błąd. 
  • Dla mnie i dla ciebie jest już o wiele za późno Majka. Przykro mi. 
  • Tobie jest przykro ?Właśnie widzę jak ci jest kurna przykro... Z resztą  mam to w dupie wiesz? - Powiedziawszy to odwróciła się od niego i spojrzała w okno. Do oczu gwałtownie napływały jej łzy.  Zaczęła je szybko wycierać dłońmi,  żeby nie widział że płacze. Kolejny raz dotarło do niej jaka była okropnie głupia, że poszła z nim do łóżka, a za głupotę się płaci, czasem najwyższą cenę.  Mogła sobie darować ten dziki seks z bratem Justyny, chociaż był on naprawdę sakramencko zadowalający!  Powinna sobie wówczas odpuścić by teraz nie żalować i nie pragnąć więcej tego czego już nie dostanie. Gdyby była troszkę rozsądniejsza w życiu nie dopuściłaby do podobnej sytuacji.  Pomimo tego, co Rafał powiedział na ten temat, Majka i tak czuła się podle i jeszcze bardziej nienawidziła siebie za to co się stało.   
  • Muszę panią wyprosić, zaraz przyjdzie do pacjenta lekarz - zakomunikowała pielęgniarka, która nagle weszła do sali Rafała ciągnąc za sobą mały wózek napakowany lekami i innymi środkami medycznymi. 
  • Nie ma sprawy. Do widzenia. - Majka zalana łzami wyleciała z pokoju Rafała jak z procy,  nawet się na niego nie oglądając. Nie chciała go więcej oglądać.  
  • Majka przepraszam! - zawołał za nią Rafał. Miał nadzieję, że usłyszała.  Było mu przykro, że poczuła się odrzucona, lecz musiał postawić sprawę jasno, nie pozostawiając złudzeń.
  • Ciszej proszę pana - upomniała go wkurzona pielęgniarka. - To jest Oiom, oddział na którym pacjenci dochodzą do siebie po operacji i pan też powinien, odpoczywać, a nie urządzać sobie schadzki z panienkami. Już mówiłam tej pani na korytarzu,  że wizyta tu nie powinna trwać więcej niż dwie trzy mimuty. 
  • Jakie schadzki z panienkami? 
  • Swoją drogą ma pan cholerne powodzenie. W kółko kręcą się przy panu jakieś ładne kobiety. - Czterdziestoletnia Alicja Ryszko też zachwycała facetów swoją urodą. Może nie miała tali jak osa, ale za to cholernie zgrabne długie nogi i ponętny biuścik.
  • Taak. - Rozgoryczony Rafał  czuł się jeszcze gorzej. Nie chciało mu się gadać z tą pielęgniarką chociaż była całkiem sympatyczna. Ładna też, nie dało się zaprzeczyć, ale wolał swoją Kynie i jej seksowne szerokie bioderka. Kobieta zmieniła mu kroplówkę i podała leki, które grzecznie przyjął. Nagle coś mu się przypomniało. - Jaki dziś jest dzień? 
  • Czwartek trzeciego maja proszę pana. 
  • O kurna! Zaczęli kurs beze mnie - krzyknął, gdy niespodziewanie przypomniał sobie o kursie dla gorotłazów. Tak mu na tym zależało. Na kolejny taki kurs jeszcze długo poczeka.



Rozdział 10.2 

Nowy Targ - Ochotnica Dolna. 



Gdy Justyna wróciła do domu ze szpitala było koło jedenastej. Byłaby wcześniej, ale droga z Nowego Targu znowu była zakorkowana z powodu trwających przy niej prac drogowych. Jadąc w kierunku Przełęczy Knurowskiej i Ochotnicy Górnej zwykle omijali korki, lecz bus miał zupełnie inną trasę. Gdyby nie dobra wciągająca  książka, ktorą zawsze brała do torby na drogę, zanudziłaby się na śmierć. Z drugiej strony szalenie cieszyło ją to że w końcu na dobre pogodziła się z bratem i właśnie ta myśl ją odrywała od lektury. Wszystko sobie wyjaśnili i jedno do drugiego nie miało już żalu. Aż się prosiło, żeby wreszcie zakończyli ten chory konflikt, który trzymał ich od siebie na dystans przez tak długi czas. Nie umiałaby dłużej z tym żyć przez wzgląd na niezwykłą więź, która ich łączyła do czasu jego wyprowadzki do Wielkiej Brytanii. Największym tego plusem była znajomość z Calvinem Coulterem. Nie dość, że uratował  mu życie to jeszcze pomógł im się pogodzić. Ten cudowny, niezwykle rozważny mężczyzna  miał wręcz zbawienny wpływ na jej buntowniczego braciszka. Prócz tego wniósł do ich domu wiele harmonii i radości, szczególnie w jej trudne samotne życie. Niby był obok jej ukochany syn i reszta bliskich, ale pozostawał jeszcze inny rodzaj pustki. Odkąd pojawił się Calvin uczucie osamotnienia zelżało, stało się bardziej znośne. Dlatego usilnie oddalała od siebie myśl o jego wyjeździe. Odpychała ją od siebie z całej siły. Wiedziała, że będzie za nim ryczeć, tak jak już dawno nie ryczała za nikim. Nie zdoła się uwolnić do tego, co czuje do czarujacego Anglika. Nie ma szans.



Po powrocie zastała w domu jedynie Calvina i Janka. Obaj byli w kuchni i kończyli gotować obiad, który powierzyła im babcia Jasia.Ona sama poszła po jajka do swojej przyjaciółki sąsiadki i siłą rzeczy zasiedziała się tam, a Judyta i Dawid nie wrócili jeszcze od dentysty. Tym razem pojechali do Tylmanowej. Potem mieli podjechać do szpitala, żeby zobaczyć się z Rafałem i wrócić na obiad. Przed wyjściem mały zrobił im dziką histerię, po czym schował się tak, że długo go szukali. W końcu po długiej rozmowie z Calvinem uspokoił się i zdecydował, że pójdzie do  tego dentysty, bo jest dużym facetem, a duzi faceci nie beczą z powodu wizyty u stomatologa. Wszyscy byli pod wrażeniem takiej postawy, także Calvin, który obiecał mu za to super model starego angielskiego samolotu do składania. Oświadczył małemu, że dostanie prezent zaraz po jego powrocie z Angli. Uradowany pięciolatek nie myślał już o niczym innym tylko o tym modelu. Teraz gotów był nawet zgodzić się na wyrwanie zęba. Calvin pokazał mu pewną stronę internetową z modelami samolotów, żeby chłopczyk mógł sobie wybrać jakiś konkretny wymarzony model dla siebie. Od samego rana słuchał opowiadań  synka Justyny o tym jak był z Jankiem na pikniku lotniczym w Krakowie i że podziwiali z bliska stare samoloty. Chętnie pojechałby z nimi do tego muzuem lotnictwa w przyszłym tygodniu, gdyby nie musiał w tym czasie być w Yorku i załatwiać pogrzebu byłej żony. Rozmowy z Dawidem pomagały mu uciec od tych ponurych myśli chociaż momentami było mu cholernie ciężko skupić się na czymkolwiek  innym niż to. Kolejną rzeczą, która go pognębiła było to że odwołali mu lot w niedzielę w zwiazku z czym musiał wracać do domu dzień wcześniej. To oczywiście przekreśliło wszelkie plany na sobotę. Z wielkim trudem pogodził się z tym, że nie spędzi cudownego dnia z Justyną i jej synem, a także z tym że  nie pójdą na tą długo wyczekiwaną wyjątkową kolację we dwoje. Wszystkie ich plany w jedynym momencie wzięły w łeb. O mało go szlag nie trafił. Przez kilkanaście seksund miał ochotę umrzeć. Tak strasznie miał dość swojego przytłaczającego skomplikowanego  życia. Bardziej się nie dało.




  • Cześć Słoneczko napijesz się ze mną kawy?  - zapytał Calvin witając ją w sieni. Akurat ściagała buty. Uśmiechał się, żeby zamaskować przygnębienie wymalowane na swojej smutnej twarzy.
  • Bardzo chętnie Cal. Dzięki że o mnie pomyślałeś - powiedziała podnosząc  się z ławeczki. Następnie wstała i całą sobą przylgnęła do Calvina, który natychmiast wziął ją w czułe objęcia. Zaczęli się całować i chętnie przeciągali by to w nieskończoność,  gdyby nie Janek, który postanowił ich przywołać do porządku. 
  • Halo obywatele, co to ma być? Przestańcie wy mi tam w kącie świntuszyć i chodzta czym prędzej  do stoła.
  • A ty co, nasza przyzwoitka? - zwróciła się do Janka Justyna po czym cmoknęła go w oba policzki. 
  • Odezwał się ten co sam ostatnio pojechał po całości - przypomniał mu Calvin i poszedł sprawdzić czy woda w czajniku eletronicznym już się ugotowała. Okazało się że jeszcze nie. 
  • No sorry Angliku, ale Rafała i Majki to już nikt na tej wsi nie przebije. Podejrzewam, że za sprawą Wasiakowej całe obie Ochotnice już wiedzą jak to krewna Zuberów  zabawiała się pod ich dachem z synem Orzeckich. Materiał w sam raz na pierwszą stronę Głosu Ochotnicy. Mnie i Baśki przynajmniej nikt nie widział... jak sobie dogadzaliśmy.
  • Co ty mówisz Janek? - Justyna wpatrywała się w przyjaciela z niedowierzaniem. Była odrobinę zszokowana, ponieważ nie znała szczegółów tego epizodu. - Naprawdę zrobili to w domu twoich rodziców? 
  • Wasiakowa podejrzała ich przez okno w kuchni jak robili Bóg wie co, na kuchennym blacie. Z początku jej się wydawało, że to ja, ale później zobaczyła twojego brata i jej się przypomniało że to jego widziała z Majką. Niech się tylko moi staruszkowie o tym dowiedzą to dopiero będzie jazda. 
  • Oooo w morde jeża! - Justyna zakryła usta dłonią. 
  • Według niej to co oni odstawili było podobno nawet lepsze od seksu. Sam Lucyfer by się nie powstydził takiej akcji - dodał Calvin i puścił Justynie oko. - No a ja o mało się nie położyłem ze śmiechu na szosie jak to usłyszałem. Niezły kabaret.  Jak żyje czegoś takiego jeszcze nie widziałem. - Na wspomnienie o tym znów zaczął się śmiać. 
  • Mam jeszcze nadzieję, że bardziej niż te erotyczne ekscesy Rafała i Majki mieszkańców obu wsi zainteresuje fakt, że nasz proboszcz ma nową seksowną gosposie, w dodatku całkiem młodą. Właśnie modlę się o przypływ namiętności na plebani, żeby Wasiakowa zapomniała o tym co widziała u nas na podwórku. - To co powiedział Janek wywołało u Calvina gwałtowny wybuch śmiechu.
  • W takim razie trzymam kciuki za gosposie waszego proboszcza, żeby szybko zadziałała - oświadczyła Justyna. - A tego naszego Sylwka to już raczej nic nie ruszy.  Choćby mu tuzin takich gospoś przyprowadzili. 
  • Sylwek to już jest za stary na takie figle siostra. Jedyne co go jeszcze podnieca to wygrana jego parti w wyborach. A poprzednią gosposie odesłał do innej parafi, bo ponoć miała za duży biust i go rozpraszała przy kazaniu.
  • Co ty pieprzysz? - Calvin znów zaczął się śmiać. -  Młoda jakaś była?
  • A nie wiem nawet ile miała,  ale tego biustu to jej nawet Wasiakowa zazdrościła.
  • Cholera, muszę przyznać, że ci wasi duchowni wiodą tu całkiem przyjemne i wygodne  życie - zaczął rozbawiony Anglik. - Celibat jak widać w żaden sposób ich nie ogranicza skoro mają pod ręką gosposie i kochankę w jednym. U nas duchowni mają zgorzkniałe żony i jeszcze bardziej zgorzkniałe zupełnie nieseksowne gosposie. Przy takim układzie to dupa za bardzo nie poszaleje.
  • A te ich kochanki też są takie zgorzkniałe i nieseksowne? - dopytywał się zaciekawiony Janek.
  • Dla tych kochanek stary to oni zazwyczaj porzucają stan duchowny i zrywają do innego miasta żeby ich ludzie nie wytykali palcami, a żony i gosposie od razu idą w odstawkę. Wracając zaś do tych kochanek to ci powiem, że tym gościom jest zupełnie obojętne czy taka laska jest  ładna, zgorzkniała czy nieseksowna. Ważne, że swieżutka sztuka i  że na boku. To ich najbardziej kręci. 
  • Ja bym tam nie chciał zgorzkniałej ani nieseksownej - skomentował Janek. Mówiąc  to krzywił się. - Jak już grzeszyć to przynajmniej z taką, która tego grzechu jest warta.
  • Też jestem tego zdania Janek 
  • Ojciec Mateusz też ma fajową tą gosposie. I nigdzie jej nie odeśle - powiedziała Justyna śmiejąc się do swoich towarzyszy. Gdy dotarło do niej, że Anglik nie wie o co chodzi wyjaśniła.  - Ojciec Mateusz to taki polski serial o księdzu, który się bawi w detektywa. Uwielbiam Żmijewskiego w tej roli. 
  • Te siostra, a pamiętasz jeszcze tego detektywa w sutannie? Ojczukek wszędzie chodził z z taką odjechaną zakonnicą, a ona to chyba odrobinę się w nim podkochiwała.
  • Pewnie, że pamiętam. Przecież na okrągło to oglądaliśmy. - Powiedziawszy to Justyna poprawiła Calvinowi kołnierzyk, który mu się podwinął. Dziś miał na sobie swoją błękitną koszulę i ciemne jeansy. 
  • Ja też pamiętam Detektywa w sutannie - wtrącił się Calvin. - Niezła laska była z tej zakonnicy. Zawsze liczyłem na to, że ona i ten ksiądz coś ze sobą nakręcą, a tu taaaaki zawód... 
  • Ożesz kurna ja też na to liczyłem. - Janek klasnął w ręce. - Co odcinek był tekst "No weź ją w końcu ojczulku". Było widzieć minę babci Jasi wtedy. 
  • No to się przeliczyliście - skwitowała Justyna. - Co z tą kawą Słonko?
  • O właśnie, zapomniałem o kawie dla Justyny. Wszystko przez tą gosposie waszego proboszcza. 
  • Tak zwal wszystko na gosposie proboszcza. - Janek przemieszał rosół po tym jak dodał do niej trochę wegety. - Czekaj zmniejsze gaz, bo jak się rosół wygtuje to mnie babcia Jasia zatłucze i zrobi ze mnie nowy.
  • A co to już nie ma kur w gospodarstwie, żebyś ty łeb podkładał?  
  • Tak się składa Cal, że oni akurat kur nie mają?  - powiedział i odłożył koszyk z przyprawami na miejsce.
  • Nawet pół koguta? - spytał zdziwiony? Zagladnął do garka z rosołem, a następnie wziął do ręki dużą drewnianą łygę i spróbował zupy.  - Aaaa wspaniałości. 
  • Ani ćwiartki. Wszystko dostają od sąsiadów w zamian za pomoc - wyjaśnił Jasiek. - Od czasu pożaru nie ma zwierzaków w gospodarstwie. 
  • A ja okropnie nie mogę się doczekać jutra - powiedziała uradowana Justyna. Stojący za nią Anglik objął ją w pół i kołysał w objęciach. Gdyby teraz zobaczyła jego minę od razu domyśliłaby się, że coś nie gra.
  • Co ty powiesz Justyna? Naprawdę? - spytał zadziwiony Janek, który nic nie wiedział o wcześniejszych planach Justyny i Calvina. Wiedział tylko, że Anglik nazajutrz wyjeżdża, bo koło południa miał samolot. Wymienił z nim pytające spojrzenie, a potem zapytał go wprost. - Co wyście znów wymyślili Calvin? 
  • Mamy spędzić cały dzień we trójkę w Szczawnicy. Ja Cal i Dawid. Z kolei  wieczorem urywamy się stąd tylko we dwoje - odpowiedziała za Anglika Justyna. - Będzie wreszcie romantycznie. Tak jak lubię.
  • Zaraz, zaraz...  z tego co ja wiem to Calvin jutro około dwunastej wylatuje. Mam go z rana zawieźć do Balic na lotnisko.
  • Jak to jutro? - zapytała zdezorientowana Justyna. Z wyrazem rozgoryczyczenia  spoglądała to na Janka, to na Calvina. Nagle ogarnął ją ogromny smutek. - Przecież on ma lot w niedziele pod wieczór. 
  • Odwołali mu tamten lot w niedziele, a innych nie ma, więc musi lecieć jutro - wyjaśnił Janek. - Nie mówił ci jeszcze? 
  • Kiedy jej miałem powiedzieć Jasiek? - wzburzył się podminowany Anglik. - Przecież dopiero dziś  rano się dowiedziałem, a jej nie było... Kurwa mać! - Calvin był tak zły, że miał ochotę czymś rzucić w ścianę, na przykład talerzem czy szklanką, ale nie wypadało, bo nie był u siebie. Dosłownie go roznosiło. Gdyby palił poszłaby teraz cała paczka fajek. Zostawił swoją kawę i poszedł pod okno. Chwilę stał przy nim sam pogrążony w milczeniu. 
  • Nie denerwuj się. Nadrobimy to po twoim powrocie  - oznajmiła Justyna półszeptem i przytuliła się do Anglika, a on wziął ją za rękę. Teraz oboje pogrążeni w ciszy patrzyli w okno. 
  • Dlaczego tak się dzieje, że jak już coś zaczyna iść w dobrym kierunku to zaraz potem musi się wszystko spierdolić? Nie mogę tego ogarnąć. - Nadal tkwiła w nim ogromna złość. Aż nim trzepało z emocji i nie mógł się uspokoić.
  • Tak już jest w tym życiu, że jak coś zaczyna się walić to wali się wszystko naraz. Jak domino, trącisz jeden element, a za nim lecą wszystkie inne. 
  • Weź to teraz wytłumacz Dawidowi. On już się tak napalilł na ten wypad, że nie wiem jak to zniesie. Cholernie się cieszył, że spędzimy ten dzień we trójkę. Dokładnie tak jak ja. 
  • Będzie musiał to jakoś przeżyć. Tak jak my. - Było jej smutno, tak smutno, że o mało się nie rozpłakała. Powstrzymywała się jednak, bo nie chciała go dobijać. Był już wystarczająco podminowany. - Niech się uczy od małego, że życie jest ciężkie i nie zawsze możemy mieć to na co mamy ochotę. 
  • Szlag mnie trafi Justyna, naprawdę. - Twarz Anglika była zachmurzona i smutna, a w jego spojrzeniu zagościła iskierka złości. - Mam już kurwa serdecznie dość wszelkich przeciwności losu. Co ja takiego zrobiłem, że mi się nagle wszystko wali na łeb? Nie mam już siły. 
  • Mi też jest cholernie przykro z tego powodu, ale co zrobić? Na pewne rzeczy nie mamy wpływu i musimy je po prostu  zaakceptować. Co nam da walenie głową w mur?
  • Ta bezradność mnie czasem dobija - oświadczył Angliki przysiadł na parapecie. Następnie posadził sobie Justynę na kolanach. 
  • Wiem Calvin, mnie też - przyznała zasmucona Justyna po czym zbliżyła twarz do jego twarzy. Czule muskała jego skronie, wargi i policzki. Odpowiedział tym samym z jeszcze większą czułością. Nie mógł przestać jej tulić i całować. 
  • Zwariuje tam... bez ciebie... Bez was. - Ledwo mówił, gdyż łamał mu się głos przy każdym wypowiedzianym słowie. Trząsł się wewnątrz i na zewnątrz, puls przyspieszył, a serce mu się ściskało przy każdym głębszym oddechu. Przestraszył się, że znowu coś zaczyna się z nim dziać. Próbował się uspokoić. 
  • Hej zabujani, kawa wam stygnie - przypomniał Janek, który wziął się za obieranie ziemniaków. Jak zawsze szło mu to dość sprawnie. Ledwo zaczął, a już kończył. 
  • Zaraz je wezmę, poczekaj - powiedział Calvin i oboje z Justyną wstali. 
  • Spotkałam się dziś z Majką w szpitalu. Przyszła się zobaczyć z Rafałem - oświadczyła nagle Justyna siadając przy stole. - Gadali chwilę, a potem wyleciała stamtąd z płaczem...  Chyba się ostro posprzeczali. 
  • Wczoraj też była na oddziale, ale nie weszła do niego, bo ją od tego odwiodłem mówiąc, że twój kochany braciszek marnie się czuje. Odpuściła. 
  • Zakochała się w nim po prostu. Nie wiesz jak to jest? - powiedziała Justyna.
  • Kynia też i raczej nie odstąpi Majusi Rafała. Za żadne skarby świata - dorzucił  ubawiony Janek i wziął do ręki kolejnego ziemniaka. Doskonale rozumiał zakochanych, bo sam był od wieków śmiertelnie zakochany w swojej Baśce i nie wyobrażał sobie bez niej życia. Nie dziwił się Calvinovi i Justynie, że ciągle szukali okazji do całowania się.  Według niego każda okazja była dobra do tego, żeby się ukradkiem pocałować. Ciekaw był tylko kiedy ta namiętność w nich zakiełkowała. Stanowili piękną parę. 
  • Oooo rety, czuje, że nadciąga kolejna wojna stuletnia - rzucił do Janka Anglik. Właśnie stawiał swój i Justyny kubek na stole.  - No dobra wypijemy kawę i pójdę na górę się spakować, bo potem nie będę miał czasu. Koło osiemnastej jedziemy z Łukaszem do Nowego Targu, żeby się spotkać z mamą Krzysia. Rozpacza teraz po zniknięciu starszego syna.
  • Kochany jesteś, że się zgodziłeś pomóc Łukaszowi. On chyba nie za bardzo wie jak się za to zabrać... A to dlatego, że od pewnego czasu też jest samotny. 
  • Cholernie mocno się tym przejąłem. Współczuję tej kobiecie bo znalazła się w okropnie trudnej sytuacji. Jeden syn w śpiączce,  a drugi niewiadomo gdzie. Można oszaleć. 
  • I właśnie za to cię uwielbiam Angliku. Za to, że dobro innych liczy się dla ciebie bardziej  niż wszystko inne. 
  • Tak mnie wychowali i taki jestem - odparł, a następnie starł z mokrego policzka kolejną łzę. Strasznie mu było żal Krzysia. Jak długo jeszcze będzie w tej śpiączce? To okropne, że w koło działy się takie rzeczy. Dramat za dramtem. Miał nadzieję, że zdoła pomóc, chociaż matce tych chłopców.


Judyta i Dawid przyjechali niedługo po powrocie babci Jasi, jakieś pół godziny później. Dzięki pomocy Janka obiad był prawie gotowy. Ziemniaki dochodziły, a pieczeń czekała w piekarniku. Mały był zadowolony, że mógł w końcu odwiedzić wujka Rafała. Strasznie za nim tęsknił. Od razu pochwalił mu się dyplomem dzielnego pacjenta, który dostał od pani doktor za to, że nie krzyczał, nie płakał i nie uciekał tak jak kiedyś. Rafał pogratulował siostrzeńcowi postawy godnej dojrzałego faceta i obiecał, że jak tylko wyjdzie ze szpitala pójdą obaj do parku linowego. Chłopiec wiedział, że Rafał zawsze dotrzymuje obietnic. Jeszcze tak nie było żeby nie znalazł dla niego czasu.  Judyta także była dumna ze swojego jedynego wnuka. Zawsze zachowywał się przy niej grzecznie i uważnie słuchał co ma do powiedzenia, nie przegadywał jej jak inni mali chłopcy swoje babcie. Uwielbiała spędzać z nim czas, a Dawid z nią. Bardzo nie chciał, żeby wracała do Krakowa, gotów był się nawet rozchorować na zawołanie, żeby zatrzymać babcie w Ochotnicy. Trochę mu było przykro, że Judyta nie lubi gór, bo on je kochał tak jak mama, ciocia Krysia i ulubieni wujkowie.  Na palcach obu rąk potrafił wymienić, które szczyty już zdobył. Calvin był pod wielkim wrażeniem, że taki malec był już w tylu miejscach i wiedział gdzie co jest. Jak Dawid zaczął mu coś opowiadać to nie mógł skończyć. Był niesamowitą gadułą i ciekawskim. - Urodzony Sherlock Holmes - stwierdził Janek przyglądając się swojemu chrześniakowi latającemu po kuchni z lupą i zaglądającemu w każdy kąt. Miał nawet taki sam płaszczyk i czapkę jak Sherlock, bo dostał je kiedyś od Rafała.

Obiad jedli na dworze, bo na zewnątrz było ciepło i słonecznie. Janek i Justyna pomagali babci podawać do stołu, a Judyta zajmowała się swoim uroczym rozgadanym wnukiem. Wreszcie dołączył do nich Calvin, który zdążył się już spakować, zajęło mu to mniej niż godzinkę. Musiał być gotowy do drogi, gdyż nazajutrz o siódmej rano wyruszali. Wciąż miał grobowy nastrój, co nie umknęło uwadze Judyty. Nigdy wcześniej nie widziała go takim smutnym. Po cichu liczyła na to, że może Dawidowi uda się go rozbawić. Ten niesamowity pięciolatek zawsze potrafił poprawić innym humor, miał dryg do rozśmieszania wszystkich. - Ciężko mi będzie się z wami rozstać - pomyślał Anglik patrząc na syna Justyny przytulonego do babci i z miejsca poczuł jak mu się z bólu ściska serce. Chętnie zabrałby ich ze sobą do Angli, ale chwilowo było to niemożliwe. Ze względu na leczenie Dawida oraz różnorakie zabiegi zmuszeni byli zostać na miejscu. Coraz bardziej nie chciał opuszczać tego niezwykłego miejsca otoczonego górami.  Tak dobrze mu tu było z rodziną najlepszego przyjaciela - z tymi kochanymi gościnnymi ludźmi. Nie miał pojęcia jak długo przyjdzie mu pozostać w Angli. Śledztwo w sprawie śmierci Maggie, mogło się przecież toczyć w nieskończoność. Świadomość tego przerażała go, przygniatała jak ciężki głaz i nie pozwalała mu spać spokojnie, a kiedy już zasnął budziły go koszmary senne. Wstawał wtedy, szedł do łazienki, odkręcał kurek z zimną wodę i wsadzał głowę pod kran. To mu w jakiś sposób pomagało odgonić prześladujące go demony. Czasem musiał zażyć coś na wyciszenie, żeby znów zasnąć. Każda noc spędzona samotnie w dużym zimnym mieszkaniu w Yorku była dla Calvina niewyobrażalną męką, nieustanną walką z przeszłością. Tutaj w domu rodzinnym Rafała i Justyny nie miał podobnych problemów. Zasypiał i przesypiał spokojnie całą noc. Nie potrzeba mu było leków na uspokojenie i tych na spanie.




  • Co się dzieje Calvin? Czemu jesteś taki podminowany? - spytała zaniepokojona Judyta. Podążyła za Anglikiem, który niespodziewanie oddalił się od stołu, gdy skończyli jeść zupę. Znalazła go za domem pogrążonego w głębokim smutku i złości. Strasznie martwił ją jego obecny  stan ducha. Widziała, że coś się z nim dzieje, coś niedobrego. Czyżby dopadała go depresja? 
  • Wszystko mi się pierdoli Judyta, dosłownie wszystko - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Cały czas walczył z nawracającą złością. Wściekłość w niczym mu nie pomagała, bezradność zaś kopała pod nim coraz głębszy dołek. 
  • Aż tak źle? - Pociągnęła papierosa, a następnie głęboko się zaciągnęła. Gapiąc się na niego jak sroka w kość  zastanawiała się co by było gdyby nagle go zaczęła dotykać.  Chętnie by  się przekonała  jak zareaguje na jej pieszczoty. Kusiło ją, żeby go sprowokować do jakichś niekontrolowanych czynów. Czy odwzajemniłby jej pocałunki i dotyki. Mogłaby zaryzykować, że się wkurzy na nią albo obrazi. Dla tej  jednej chwili przyjemności było warto. 
  • Gorzej już być nie może. - Mówiąc to patrzył w niebo licząc na to że wypatrzy jakiegoś sokoła czy myszołowa. Ręce miał schowane w kieszeniach jeansów. Pociągnął nosem. 
  • Nie chciałbyś się wygadać? - Położyła mu rękę na ramieniu, a on spojrzał na nią i się uśmiechnął. Uwielbiała tego faceta i to nie tylko dlatego, że uratował jej syna. Był po prostu fantastycznym mężczyzną, odważnym, mądrym i na jej zgubę zabójczo przystojnym. Z taką urodą i seksapilem mógł mieć każdą kobietę, lecz pragnął jedynie jej córki, o która była tak głupio zazdrosna. Miała na niego wielką ochotę, sakramencką. Od chwili, gdy go pierwszy raz zobaczyła na oczy. - Co z tego, że jest od ciebie trochę młodszy? - powiedziała jej przyjaciółka z pracy. - Jeśli go pragniesz zrób pierwszy ruch, sprowokuj go. 
  • Sam już nie wiem czego chce i to jest chyba najgorsze... Cały kurwa ja. - Wypowiadając ostatnie zdanie Calvin wskazał palcem na siebie.
  • Chcesz być z Justyną i Dawidem, ale nie możesz tu zostać, bo coś cię tam jeszcze trzyma, prawda?... jakieś niedomknięte skomplikowane sprawy... Ale wrócisz bo ich kochasz, wiem o tym. Mądrze robisz wracając tam i ona to docenia, chociaż rozstanie z tobą przyniesie jej wiele bólu. - Mówiąc to wpatrywała się w niego jak w obrazek. Wyglądał niesamowicie z rozwianymi przez wiatr włosami.
  • Justyna ci powiedziała? - Calvin odgarnął włosy do tyłu i przytrzymał je ręką. Patrzył daleko przed siebie w jakiś konkretny odległy punkt w górze. - Dla mnie to będzie tak samo trudne, może nawet dużo trudniejsze bo nie wyobrażam sobie już życia bez Justyny i młodego... Nie wiem jak ja zniosę tą rozłąkę. Nie wiem. - Na chwilę zamknął oczy, z których znów popłynęły łzy. Gdy je otworzył obraz otoczenia wydał mu się zamglony. 
  • Tak Calvin, rozmawiałyśmy o tym - odparła  poruszona Judyta.  - Długo ją musiałam maglować, żeby w końcu przyznała mi się, że  jest w tobie zakochana po uszy... A na koniec dodała, że już dawno, żaden facet jej tak bardzo nie zawrócił w głowie jak ty.  
  • O cholera, serio? Nie sądziłem, że jestem jeszcze w stanie komukolwiek tak bardzo zawrócić w głowie, a już na pewno nie Justynie. 
  • A jednak... I nie tylko jej... 
  • Judyta... daj spokój. - Wyznanie matki Justyny trochę go zbiło z tropu. 
  • Cieszę się, że moja Justysia... trafiła akurat na ciebie. Według mnie jesteś mężczyzną z którym będzie jej dobrze i takim, który będzie przy niej zawsze bez względu na wszystko. Wierzę że będziesz jej okazywał wsparcie w najtrudniejszych momentach i obronisz, kiedy zajdzie taka potrzeba. Wierzę mocno.
  • Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby Justyna była przy mnie szczęśliwa. Dawid też. Przysięgam ci Judyta... A jeśli coś nie daj Boże... spieprze, dorwiesz mnie i zabjesz, okej? - Mówiąc to przygryzał wargę. 
  • No właśnie, a Dawid mi mówił, że jutro jedziecie we trójkę do Szczawnicy na cały dzień. Jest bardzo szczęśliwy z tego powodu, taki szczęśliwy że chyba dziś w ogóle nie zaśnie. Nie masz pojęcia ile się dziś o tobie nasłuchałam jak jechaliśmy do Rafała. Calvin to, Calvin tamto, same zachwyty. Niesamowite! 
  • Taki był plan, ale niestety nie wypali, bo odwołali mi ten pieprzony lot w niedziele i musiałem przebukować bilety na jutro. Jednym słowem wszystko szlag trafił i mnie też chce trafić bo bardzo mi na tym zależało. Ostatnie chwile przed wyjazdem chciałem spędzić właśnie z nimi i pewnie dlatego to posrane  życie tak nam pokrzyżowało plany.
  • Co się odwlecze to nie uciecze słonko. Pamiętaj.
  • Nawet nie wiem jak to teraz powiedzieć młodemu. Będzie zawiedziony jak cholera kiedy mu oznajmimy, że z naszych planów zostały nici. Jeszcze wyjdę na takiego co nie dotrzymuje obietnic, a wtedy to już na bank stracę w jego oczach. 
  • Nie kochany, on to na pewno zrozumie. To najmądrzejszy młody mężczyzna jakiego znam. Może troszku sobie popłacze, ale szybko mu przejdzie i nie będzie chował urazy. Nasz Dawidek to jest przecież złote dziecko. 
  • Oby było tak jak mówisz. 


  • Hej kończcie już te pogaduchy i do stolu. Zaraz drugie danie podajemy!  - zawołał na nich Janek. 
  • Czekajże Jasiek, bo kończę palić. Nie poganiaj - Powiedziawszy to  Judyta  strzepnęła popiół z papierosa i żwawym krokiem ruszyła w kierunku wielkiego drewnianego stołu, w kształcie okręgu, elegancko zastawionego. Siedział przy nim Dawid  bawiący się serwetkami, a obok niego milczący i dziwnie zasępiony Łukasz. 
  • Drzyj się głośniej stary bo cię tu słabo słychać - krzyknął do niego Calvin i pobiegł przed siebie mijając po drodze Judytę, która przystanęła, żeby poprawić buta.
  • Hej ciocia, a gdzieś ty się wczoraj podziewała? - zapytał Janek stając koło Judyty. - Zniknęłaś tak nagle bez słowa, a my cię z Basią jak głupki szukaliśmy po całym szpitalu.
  • Wyszłam sobie na miasto z takim jednym supermanem, a co? Mam wam się ze wszystkiego spowiadać?
  • To znaczy z tym kardiologiem, tak? Znowu ze sobą kręcicie? - Janek był pod wrażeniem. Były chłopak Judyty z liceum był obecnie jednym z najlepszych kardiochirurgów w kraju i za granicą. 
  • Kręcić to sobie można kołki na głowie synek. I nie nazywaj mnie ciocią bo tak ci nakopię do szmat, że się nakryjesz nogami. Zrozumiano?
  • Tak, oczywiście Psze Pani  - żartował z nią Janek. 
  • Nawet Calvin mówi do mnie po imieniu i nie sprawia mu to większych trudności - oświadczyła i puściła Anglikowi oko. 
  • On to jest w ogóle na jakichś specjalnych warunkach u ciebie. Przyznaj się.
  • Nie wiem o czym mówisz Jasiu. - Judyta zrobiła minę poker face. 
  • Czasem lepiej nie wiedzieć.
  • A miałam się was pytać czemu rozmawiacie cały czas po angielsku skoro Calvin tak świetnie  zna polski? - Zaintrygowana Judyta zwróciła się do Janka i Calvina.
  • Z Rafałem to już przyzwyczajenie,  a z Justyną i Jankiem to taka nasza umowa. Rzekomo chcą podszlifować swój angielski - pośpieszył z wyjaśnieniem Anglik. Przy okazji uraczył ją kolejnym uroczym uśmiechem. 
  • Poza tym Raf boi się, że przy Calvinie gadającym po polsku zapomni, że zna angielski - dodał Janek
  • No teraz to już wszystko jest dla mnie jasne - mruknęła Judyta i pokiwała głową. 
  • Jutro wyjeżdżamy razem na Słowację - pochwaliła się Judyta . - Jacek wymyślił sobie jakiś Słowacki Raj czy coś takiego.  Będzie bajecznie. 
  • Oooo ja pitole! - Zaskoczony Janek trzepnął Calvina w ramię i roześmiał się na całego. Był w szoku, że Jackowi udało się namówić Judytę na Słowacki Raj.  -Jakich czarów musiał użyć żeby tego dokonać? 
  • Aaauua! - krzyknął Calvin i odsunął się od Janka. On też się śmiał.  
  • I czego się ze mnie nabijacie? - zwróciła się do nich oburzona Judyta. 
  • Czyżbyś nie poinformowała Jacka, że nie przepadasz za tego typu atrakcjami?
  • Co masz na myśli? 
  • Ty chyba w ogóle nie masz pojęcia co to jest ten Słowacki Raj, nie? Jak zobaczysz to zwątpisz. 
  • Czekaj, czekaj, zaraz sobie to wyguglam. - Powiedziawszy to Judyta sięgnęła do kieszeni spodni po komórkę. Zaraz potem zaczęła szukać. 
  • O witam pana naczelnika - przywitał się z Łukaszem Calvin, a ten w odpowiedzi podniósł rękę do góry i pomachał. 
  • Calvin, a jak jest Dawid po angielsku?  - spytał syn Justyny, gdy zobaczył stojacego koło niego Anglika.
  • Dawid proszę pana to jest po angielsku David. - Calvin podniósł figurkę origami zrobioną z serwetki i uważnie się jej przyjrzał. - Co to jest takie fajne, wow? 
  •  Aleeee suuuuper! - zawołał zachwycony pięciolatek. - Prawda babciu, że David jest super?
  • Tak  słoneczko - potwierdzìła Judyta i schowała telefon do kieszeni.  - Mnie także bardzo się podoba. Mój pierwszy chłopak, którego poznałam na kolonii miał na imię David. Wakacje spędzał w Polsce, bo miał tu dziadków.  Któreś z rodziców było z Polski, już nie pamiętam które.  W każdym razie chłopaczek był piękny jak marzenie i kochałam go na zabój. 
  • W takim razie od tej pory wszyscy  muszą mówić do mnie David. Amen. 
  • Tak jest sir - powiedzieli chórem Calvin i Łukasz, a potem popatrzyli na siebie, pokręcili głowami  i zaczęli się śmiać. 
  • Wujku,  a ty jak masz na imię po angielsku  - spytał Łukasza chłopiec. Coraz bardziej wkręcał się w ten temat angielskich imion. 
  • Zaraz, daj mi pomyśleć... - Łukasz udał, że się zastanawia. -  Zdaje się że Lucas
  • Lucas? Też fajnie, ale David brzmi lepiej.
  • Nie śmiem się z tobą kłócić sir - powiedział Łukasz i szeroko uśmiechnął się do małego.
  • Lordzie Davidzie, a może ci podnóżek przynieść - żartował z nim Janek. 
  • No teraz to już wujek przesadziłeś. - Chłopiec dziwnie popatrzył na Janka. - Pojechałeś po bandzie. 
  • I jak tu nie kochać takiego  czadowego chłopaka? - Judyta zaczęła tulić wnuka.  
  • Gdybyś przestała mnie kochać babciu, byłbym bardzo nieszczęśliwy.
  • Nigdy w życiu wnusiu. - Powiedziawszy to pocałowała go w czubek głowy.  
  • Dawidku przołóż proszę ten kubek w inne miejsce, bo muszę gdzieś postawić ten garnek - powiedziała Justyna, która właśnie podeszła do stołu. Trzymała w rękach  wielki  goracy garnek z ziemniakami. - Zaraz się poparzę .
  • Daj mi ten garnek Justyś, potrzymam ci go - powiedział Calvin i zabrał jej garnek. 
  • Dzięki Cal, będę wdzięczna. - Miała  wielką ochotę pocałować Calvina, ale zrezygnowała ze względu na obecność syna, któremu zaraz musiałaby się tłumaczyć, czemu całuje swojego  nowego kolegę... Tak właśnie myślał jej syn, że Calvin to jedynie kolejny kumpel jego ukochanej mamusi, dla której zawsze będzie jedyny i najważniejszy. Nie wiedział jeszcze, co się święci, ale uznała, że chyba czas go przygotowywać na pewne zmiany w ich życiu. 
  • Nie Dawid tylko David mamo - poprawił ją szybko synek, a gdy się nad nim pochyliła pocałował ją mocno w policzek.
  • A cóż to za różnica Kochanie? Przecież to jest jedno i to samo tylko, że inaczej  się  pisze i inaczej brzmi.  Ile chcesz  ziemniaczków? 
  • Ale David jest duuuużo ładniejsze - oponował Dawid i zaraz się naburmuszył -Moje imię jest... jakieś takie... suche. Zupełnie jak to drewno na opał. - Słowa Dawida spowodowały, że wszyscy obecni przy stole wybuchnęli histerycznym śmiechem i trudno było im przestać się śmiać.  Judyta dosłownie popłakała się ze śmiechu. - No co się śmiejecie? To jest przecież naga prawda. 
  • Ej dzieciaku, odpuść mi już bo zaraz zdechnę ze śmiechu. - Łukasz trzymał się za brzuch.
  • Mówi się umrę, a nie zdechnę Łukasz - poprawiła go siostra. - Jak się odzywasz przy dziecku? 
  • Czekaj Śliczna, ja już... porozkładam te ziemniaki... do końca - odezwał się do Justyny Calvin, który nadal nie mógł przestać się śmiać.
  • No dobrze to dokończ rozkladać, a ja lecę do domu po pieczeń.  
  • Mamusiu czemu mi nie dałaś na imię David? - marudził dalej mały.  Patrzył bykiem na ziemniaki leżące na jego talerzu. 
  • A dlatego że u nas daje się dzieciom polskie imiona, a nie angielskie czy amerykańskie - wyjaśniła mu szybko mama.
  • A to ciekawe, bo Alan też nie jest polskie, a rodzice i tak mu je dali. 
  • Jezu synku co cię napadło?  Dotąd ci jakoś nie przeszkadzało, że jesteś Dawidem. 
  • To chyba moja wina.  - Calvin zrobił minę winowajcy. - To ja mu powiedziałem, że po angielsku ma na imię David... No i przypadkiem mu się spodobało. 
  • A niech już sobie będzie tym Davidem jak chce.  Co ci zależy mamusiu muminka? - wtrącił się wreszcie Janek. 
  • Ja ci zaraz dam mamusie muminka. - Justyna zamachnęła się na niego łyżką do ziemniaków. 
  • Mamusia jest migotką wujku - sprostował Dawid. - A ciocia Krysia to Mała Mi.
  • A ja pewnie jestem Włóczykijem, co David? - zagaił do niego Janek. 
  • Włóczykijem jest wujek Rafał - poprawił go Dawid. 
  • Noooo masz. Poddaje się. 
  • To gdzie masz białą chorągiewkę? - zastrzelił Janka Dawid. 






32 komentarze:

  1. Oj, te relacje między rodzeństwem, bywają skomplikowane, ale dobrze gdy po latach można odnaleźć poluzowane więzi.
    Sporo dziś wątków uczuciowych i to nader skomplikowanych, ale serce nie sługa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z siostrą jest niestety gorzej niż było między Justyną a Rafałem.... No ale takie życie... skomplikowane to wszystko.

      Dziękuję za odwiedziny Jotko. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Mnie też zastrzelił. Musiałam przeczytać drugi raz ostatni kawałek bo nie dotarło. ;)
    No fajnie się rozwija. I nadal jest sporo wątków - podoba mi się. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ten Dawidek to wszystkich tam zastrzeli 😃😃😃 Mówiłam już że mam do Dawidów słabość od podstawówki? Nooo chyba nie 😂😂😂
      Pozdrawiam Cię

      Usuń
  3. Wiem coś o trudnych relacjach między rodzeństwem, mam siostrę. Myślałam, że tylko ja mam problemy. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam siostrę Krysiu i nieraz bywało tak że musiałam sobie od niej urlop robić a ona ode mnie. Potem jak emocje ostygły było lepiej. U Justyny i Rafała to jeszcze inaczej wyglądało.

      Usuń
  4. Witaj
    Jestem z rewizytą.
    Obiecuję zagłębić się w lekturę, w wolnej chwilce.
    Teraz zostawiam ślad w postaci serdecznych pozdrowień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, bardzo mi miło, że Jesteś. Czuj się tu dobrze. Pozdrawiam serdecznie 😃😃😃

      Usuń
  5. Jak to dobrze, że jest nowy rozdział! Powiem Ci, że bardzo wkręciłam się w tę historię i polubiłam bohaterów, chętnie będę śledzić ich losy i czekać z niecierpliwością na dalsze ich perypetie :) Bardzo podobają mi się poruszane wątki, jak również ten rodzinny chodź ja akurat jestem jedynaczką :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Ayuno bardzo mi miło że bohaterowie Ci się spodobali i że wątki równie ciekawe. Też czekam z niecierpliwością na twój kolejny post. Dzięki Ci bardzo. Całuję mocno

      Usuń
  6. Kasiu, czekałam na Twój post. Wielkie dzięki za przepiękne zdjęcia wiejskich chat. Takie obrazy to miód na moje serce.
    No cóż, relacje z rodzeństwem są bardzo różne. Na szczęście u mnie jest wszystko w porządku. Mam jedynego Braciszka i nie wyobrażam sobie jakiś waśni między sobą.
    Serdecznie Cię pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam takiego kochanego przybranego braciszka. Czasem się o bzdury posprzeczamy, a zaraz potem jest dobrze. Z siostrą moją rodzoną to różnie bywa. Ściskam Cię mocno

      Usuń
  7. Kasiu! Ja chyba już pisałam, ale to nic, powtórzę się więc: Ty nie tylko piszesz, ale i fotografujesz sercem - i to czuć. Dzięki!
    ściskam mocno
    Pi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki najserdeczniejsze Kochana. Przemiło mi to czytać. Dziękuję bardzo za odwiedzimny i twój czas na lekturę. Ściskam mocno

      Usuń
    2. Dlatego Kasia powinna wydać książkę :)

      Usuń
    3. Dziękuję z całego serca. Na pewno wydam majac takie wsparcie. Tylko laptopa kupię bo muszę mieć porządny sprzęt do pracy a nie tableta. Ściskam mocno

      Usuń
  8. ..przyjemnie i miło jest u Ciebie (śliczne barwy zieleni).. bardzo piękne są Twoje zdjęcia.. ..wciąż brakuje mi czasu, ale postaram się zapoznać z Twoim opowiadaniem, jak tylko znajdę odpowiedni moment na czytanie ;)

    - pozdrawiam serdecznie i ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Anso, dziękuję Ci i wzajemnie! 😃😃😃 Z czytaniem nie pali się. Spokojnie, powolutku. Pospiech nawet niewskazany 😃😃😃 Bo jak wiadomo, kiedy człowiek się spieszy... Cieszę się że Ci się tu podoba.

      Miłej nocki. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  9. Do bardzo ciekawego tekstu dołączyłaś też piękne zdjęcia.
    Więc jeśli można to wystawię Ci SZÓŚTKĘ Z PLUSEM...:-))
    Serdeczności Kasiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuje się zaszczycona Stokrotko 😃😃😃
      Dziękuję bardzo. Posyłam masę dobrej energii i uścisków.

      Usuń
  10. Dziękuję za miłe komentarze. Z autopsji wiem, że relacje z rodzeństwem bywają bardzo trudne. Wspaniałe zdjęcia, z chatą na czele. Czytam dalej, pozdrawiam z Warmii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Zbyszku, miło że tu Jesteś i ja dziękuję za ten komentarz i odwiedziny. Bardzo mi się twój blog spodobał. Będę chętnie zaglądać. Pozdrawiam serdecznie!!!

      Usuń
  11. Ah te trójkąty miłosne, trochę szkoda tych nieszczęśliwe zakochanych kobiecinek ale mam nadzieję, że nie staną na drodze naszym szczęśliwym parom. Dawidek (czy raczej Davidek) jest przeuroczy uwielbiam go :D podoba mi się tez ta zmiana w Rafale, dobrze, że się trzyma po tej przygodzie. Zaraz się wezmę za kolejną część do nadrobienia :)
    P.s. Wybacz, że wprowadziłam Cię w błąd na moim blogu w poście o tacie. On żyje, wspominałam dzieciństwo z okazji dnia ojca, bo już nie mieszkam z rodzicami, może trochę nostalgicznie zabrzmiało. Przepraszam, że doprowadziłam Cię do płaczu. Nie chciałam kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, nie usunęłam, jest. Coś z moim wzrokiem chyba nie tak. Dzięki bardzo. Tak się cieszę że Ci się podoba. Ty też o ile pamiętam napisałaś książkę lub trzy nawet. Chętnie bym je przeczytała. Z wielką chęcią!!!!

      Usuń
    2. Ale Ty zakręcona jesteś :) Nie napisałam 3 książek, tylko jedną ale jeszcze niewydana, przedłużyło się troszeczkę :P Chociaż prawdę powiedziawszy napisałam więcej ale to jeszcze do długiego dopieszczania i nie chwaliłam się nimi :P
      Jeszcze nie wiem czy umiem pisać ale stwierdziłam, że marzenie z dzieciństwa trzeba spełnić :D z cała pewnością chcę się uczyć i każdą kolejną powieść pisać coraz lepiej, więc jak przeczytasz i trochę skrytykujesz nawet - będę bardzo wdzięczna :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. Jak ruski termos, zakręcona 😃😃😃 Ja piszę od 12 roku życia ... Trenuje i trenuje nieustannie od nastolatki żeby w końcu coś wydać. Porządnego. Właśnie myślę żeby tą powieść wydać, zobaczymy jak będzie.

      Usuń
  12. Witaj jeszcze lipcowo
    Niestety jak zawsze mam zaległości. Kiedy Masz czas tyle pisać. Ja ledwo znajduję czas na zwykłą wędrówke po wirtualnym świecie. Zwłaszcza teraz latem. Teraz też piszę do Ciebie o poranku. Bo już za chwilę uciekam do mojego ogrodu, aby nacieszyć się jego pięknem i panującą tam ciszą. Chcę zobaczyć, co przez ten tydzień się w nim zmieniło i zatrzymać ten widok do kolejnego weekendu.
    Pozdrawiam wszystkimi kolorami i zapachami pełni lata

    OdpowiedzUsuń
  13. O, widzę nawiązanie do jednej z moich ulubionych bajek z czasów dzieciństwa:) aż mam sobie ochotę znowu obejrzeć. Mała Mi była najlepsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także uwielbiam Muminki. Mała Mi wymiata.

      Usuń
    2. Dziękuję za czas na lekturę. Pozdrawiam serdecznie 😃

      Usuń
  14. Cieszę się, że Justyna i Rafał się pogodzili. Ja też oddaliłam się od sióstr, gdy zamieszkały w innych miastach. A co by dopiero było gdyby przeprowadziły się do innych krajów!
    Mam nadzieję, że rozłąka Justyna i Calvina nie będzie trwała długo.
    PS. Serdecznie Ci dziękuję za komentarze na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę że jest taki blog jak Twój o muzyce i serialach oraz książkach ze wschodu. Bardzo ciekawie o tym piszesz, więc przyjemnie tam wejść i poczytać sobie 😀. Mam nadzieję, że fascynacja wschodem pozostanie, że mną na długo. W sumie to od dawna mnie fascynował ten wschodni świat, ale niewiele o nim wiedziałam. Bardzo bardzo się cieszę, że opowiadanie tak się podoba. Muszę znów coś napisać, żeby zachować ciągłość. Dawno nie miałam weny, więc opowiadanie stanęło w miejscu. Chyba do 29 rozdziału jest napisane, a sporo osób czeka na ciąg dalszy :)

      Pozdrawiam serdecznie Kasia

      Usuń