Proza, góry i muzyka

wtorek, 13 października 2015

Zima w październiku? O nie!!!!!

Witajcie Kochani

Czy Wy też ujrzeliście dziś za oknem śnieg? To jest normalnie jakaś pomyłka. Dosłownie nie wierzę w to co widzę. Mam tylko nadzieję że ta zima nie rozkręca się teraz na maksa, bo oszaleje. Za wcześnie na nią stanowczo za wcześnie. Niech mnie licho, bo potworny ze mnie zmarzluch i nie przywykłam do śniegu o tej porze. Jak zwykle spodziewałam się pięknej złotej jesieni a tu takie dziadostwo.  Powinnam być chyba nieźwiedziem i przesypiać zimę, wstawać dopiero na wiosnę. Przyznacie, że bardzo fajna alternatywa? Tak, superowa. 80% śpiochów na świecie marzy o takiej alternatywie. Przespać zime. Nic tylko pozazdrościć misiom i innym zwierzakom, które zasypiają na zimę. No ale cóż, póki co trzeba się jakoś oswoić z zaistniałą sytuacją i funkcjonować. Pogoda lubi być nieprzewidywalna, szczególnie w górach. Przyjdzie mi się z tym oswoić, ponieważ całą zimę będę wędrować górskimi szlakami, gdyż już 6 listopada zaczyna się mój kurs przewodników beskidzkich. Już niedługo zacznie się wielka przygoda mojego życia i zarazem sprawdzian z dorosłości. Już niedługo okaże się czy się nadaje do zawodu przewodnika górskiego. Bardzo bym chciała sobie poradzić. Pokazać innym i samej sobie, że świetnie sobie radzę i żadna pogoda nie jest mi straszna. Trzymajcie kciuki za mnie.
 
Coś mi się zdaje że nie wspominałam o remoncie, który robiliśmy z mężem u nas. Trwało to prawie 3 tygodnie września i kosztowało niemało nerwów bowiem robiliśmy wszystko sami począwszy od wyrównywania ścian  po składanie mebli. Pomogła nam trochę rodzina, ale i tak łatwo nie było. Najbardziej podobało mi się malowanie, nie wspominając nierówno pomalowanych kantów, które trzeba było poprawiać. Nie należy to do łatwych rzeczy, chociaż efekty są zadowalające muszę przyznać. Gdy ściany już były pomalowane przyszedł czas  na składanie mebli co w równej mierze było całkiem fajne. Teraz mamy satysfakcje mimo zjedzonych nerwów i czasu. Córki w tym czasie były u dziadków i przez cały czas marudziły że chcą do domu. Z kolorami trafiłam w 10. Wybraliśmy farby Beckers polecane nam przez sprzedawce w Leroy i okazał się to świetny wybór, gdyż są bardzo wydajne i mają naprawdę super kolory. Zdecydowałam się na jabłko do pokoju dzieci, kremową wanilie do kuchni, która świetnie zdała egzamin i sekretną żółć do dużego pokoju i dwóch przedpokojów. Wyszło super, lepiej niż przypuszczałam. Bardzo dobrze czuje się w tych nowych barwach. Ta sekretna żółć jest dużo ciekawsza niż ten słoneczny pocałunek Duluxa, taka kanarkowa, żywa. Jabłuszko wyszło soczyste i idealnie komponuje się z zasłoną. Dzieci są zauroczone swoim pokojem, a najbardziej piętrowym łóżkiem. Właśnie to łóżko składało się najprzyjemniej chociaż z początku wydawało się masakrycznie trudne. Pierwsze były szafy dla dzieci, potem regały na książki i zabawki, biurka, następnie łóżko dziewczyn. Ponadto pomiędzy biurka wstawiliśmy stojące szafki, żeby dziewczyny sobie nie przeszkadzały. Miały wisieć ale nie wyszło. Czasem się zdarza że coś nie wyjdzie tak jak to sobie zaplanujemy więc trzeba wymyśleć coś innego. Przestrzeń na ścianie wykorzystamy na coś innego. Kiedy skończyliśmy u dziewczyn od razu wzięliśmy się za składanie mebli do naszego pokoju. Zdziwicie się, ale zaczęliśmy od regałów na płyty, później za komodę i w końcu za szafę na ubrania. Zajęło nam to najwięcej czasu, ponieważ mieliśmy problemy z szufladami u komody oraz z zawiasami przy drzwiach. To najgorsze co może być przy takiej składaniu. Na szczęście mamy to już za sobą i przyjemny kąt, w którym można się zrelaskować i miło pracować. Dużo lepiej niż przedtem. Cieszy mnie widok gładkich ścian bez dziur i zarysowań. Oczywiście dojdą jeszcze obrazy i ładne doniczki, oraz chodniki i zrobi się jeszcze przytulniej. Bardzo się też ciesze z pięknego stołu i kompletu krzeseł o których zawsze marzyłam. Teraz wreszcie mogę powiedzieć, że jest tak jak chciałam. W końcu mogę odpocząć i nie myśleć, że mam remont na głowie. Następny remont dopiero za jakieś 10 lat, mam nadzieje. :)

Tak w ogóle to dużo różnej muzyki słucham ostatnio. Co jakiś czas wracam do klasyki, ale słucham też zespołów których wcześniej nie znałam np. Lizard, Galahad, Millenium, Art of  Ilussions, Anathema, State Urge i innych. Jak wiecie głowa moja i umysł otwarte są zawsze  na nowości, więc wsiąkam to wszystko jak gąbka. Ze zniecierpliwieniem czekam na nową płytę Adele. Adele od początku trafiła do mojego serca i ucho również. Jest to piosenkarka która emanuuje tak niezwykłą wrażliwością, że trudno by się nie podobała. Bardzo ją lubię i podziwiam za muzykę którą nam daje. Podobnie mam z Katie Melua, jej piosenki tak samo szybko trafiły do mnie. Ostatnio dość często magluje Led Zeppelin, wręcz jestem zakochana w ich graniu i w głosie boskiego Roberta Planta. Którejś nocy musiałam wyłączyć płytę bo bym nie zasnęła, mogłabym ich słuchać całą noc i jeszcze dłużej. Dacie wiarę. Obok Floydów są moją ukochaną grupą rockową, nie wiem jak mogłam ich kiedyś nie lubić. Led Zeppelin to jeden z zespołów który natychmiast zdobył moje serce. Byli po prostu niesamowici. Trudno pominąć również zespół The Beatles. Beatlesi są ze mną od czasu kiedy skończyłam 16 lat i jeszcze nigdy o nich nie zapomniałam. Do nich się wraca, wraca i wraca. Są po prostu nieśmiertelni. Odcisnęli na muzyce ogromne piętro. Ich piosenki znają ludzie na całym świecie. Ich muzyka ma wciąż świeże brzmienie nawet po tylu dekadach nie pozwala o sobie zapomnieć. Muzyka Beatlesów świetnie nadaje się do tańca i różańca, do kontemplowania w ciszy i skupieniu i do śpiewania przy ognisku. To bzdura że nie da się przy niej poszaleć. Wystarczy chcieć. Fajnie się wspomina to nastoletnie szaleństwo teraz kiedy się ma te trzydzieści parę lat. Ta grupa zawsze będzie mieć miejsce w moim sercu. Podobnie miło wspominam moje zauroczenie młodym Lennonem. Wszędzie miałam pełno jego zdjęć. Nad łóżkiem, na szafkach, dosłownie wszędzie. Trudno jest nie wspominać tak wielkiego artysty jak John. Szalone lata 60 i Beatlemania odbiła również piętno na naszych rodzimych zespołach. Wszyscy chcieli być i wyglądać jak John, Paul, George i Ringo. Chociaż moje serce ostatnio w znacznym stopniu zdominowali Floydzi I Led Zeppelin, The Beatles wciąż pozostaną tym jednym z najważniejszych zespołów w moim życiu, bo to od nich się zaczęło. Na nich bazowały inne zespoły, Deep Purple mieli nawet trochę coverów. Nie ma wątpliwości że dzięki nim wszystko się zaczęło w Wielkiej Brytani... No patrzcie jak się rozpisałam, a miałam napisać o nich osobny post.... Oczywiście napiszę bo taki zespół jest tego wart. Wielka muzyka aż się prosi żeby o niej rozmawiać, prawda?

Kolejną rzeczą o której chciałam Wam napomknąć to angielski humor. Czemu o tym mówię? Wpadłam bowiem na świetny serial. Nazywa się Hotel Zacisze, w której jedną z głównych ról gra nie kto inny jak słynny John Cleese, członek Latającego Cyrku Monty Pythona. Jednym tchem pochłonęłam oba sezony tego jakże zabawnego serialu. Nie będzie przesadą kiedy powiem że jest to   śmiertelnie zabawny serial wprost porażający dawką inteligentnego poczucia humoru. Już dawno się tak nie uśmiałam. Dosłownie kolki dostałam ze śmiechu i musiałam przerwać odtwarzanie. Mało brakowało a tarzałabym się po dywanie. Świetna obsada, niesamowite dialogi, zabójczo śmieszne sytuacje nie pozwalają nam spokojnie usiedzieć na tyłku. Kto mi się podoba najbardziej? Oczywiście John Cleese odgrywający role eksentrycznego Basila Fawlty ( John jest po prostu boski, nie widzę w tej roli nikogo poza nim. Facet jest po prostu zabójczo zabawny) właściciela Hotelu Zacisze w którym toczy się akcja serialu. Pensjonat nie cieszy się zbyt dobrą sławą z racji na popełniane przez personel gafy oraz dziwaczne i wybuchowe zachowanie gospodarza, który nie szczędzi nikomu złośliwych uwag. Każdy odcinek pełen jest zwariowanych sytuacji jak przystało na dobry angielski serial komediowy, wywołujących gwałtowne wybuchy śmiechu. Zazwyczaj wszystko rozbija się o teksty, dlatego żeby znaleźć puente trzeba uważnie słuchać co bohaterzy mówią, ale w tym przypadku zabawne dialogi wspierane są przez dość wartką akcję. Serial ten sprawił że po prostu pokochałam ten ich angielski sarkazm. Charakter temu serialowi nadaje również Manuel, mega roztrzepany,  spanikowany kelner, Hiszpan pochodzący z Barcelony, który wraz z Basilem tworzy wprost idealny duet w knoceniu wszystkiego co tylko się da sknocić. Tylko oni dwaj potrafią tak namieszać, że widz w pewnym momencie zapomina jak się nazywa z wrażenia. Sytuacje zwykle ratują Sybil, żona Basila (urocza rozgadana kobitka, starająca się trzymać swego małżonka w ryzach by nie rozniósł ich radosnego przybytku. Od razu polubiłam ją za gadulstwo) i Polly kelnerka, opanowana, racjonalna, jak dla mnie odrobinę za spokojna. Najbardziej jednak przypadł mi do gustu Basil. Ten gość to typowy Anglik, który dużo gada, lubi się mądrzyć i uwielbia ironizować. Czasem zdarza mu się gwałtowanie wybuchnąć co wywołuje w niektórych gościach hotelu białą gorączkę. Fawlty nie lubi przyznawać się do winy. Zrobi wszystko żeby się wybielić, a kiedy zostaje zagoniony w kozi róg wybucha i robi wokół siebie dużo hałasu. Wszystkie jego zachowania powodują u mnie gromki śmiech trudny do opanowania. Warto również obejrzeć skecze w wykonaniu Latającego Cyrku Monty Pytona albo najsłynniejszy film z udziałem Johna i reszty komików pt Żywot Briana.

Kadry z serialu komediowego Hotel Zacisze (Fawlty Towers)


 
serialowy Basil Fawlty, w tej roli John Clesse
 
 

 
 

Innym tego typu serialem, który również bardzo polubiłam był serial Czarna Żmija z Rowanem Atkinsonem ( Jaś Fasola) który wciela się w kilka postaci jednocześnie ( w każdym cyklu jest kimś innym : księciem, lordem / sługą królowej Elżbiety, kapitanem) przybierając wszędzie godność Czarna Żmija. Nie bez powodu się tak nazywał myślę,  był to bowiem człowiek uchodzący za przebiegłego spryciarza, cynika i zarozumialca, ale którego powaga bawi momentami aż do bólu. Spotkacie tam również wybitnie uroczego Hugh Lauriego (dr House jako House, Maybe Baby, Człowiek w Żelaznej Masce, Lot Feniksa, Rozważna i romantyczna, Królowie ulicy) w roli księcia regenta, Jerzego III cierpiącego na pewną przypadłość natury psychicznej (z tego powodu książe Jerzy był ubezwłasnowolniony) przez co sprawia wrażenie fircyka, wręcz idioty, a wszystko próbuje zatuszować swą próżnością. Hugh idealnie wciela się w tę postać jakże sympatyczną i zabawną nie dającą się zapomnieć, sprawia, że natychmiast zostaje zauważony i widz kocha go od pierwszej chwili. Trudno nie śmiać się w głos, gdy zabójczo zabawne dialogii idą w parze z dobrze skonstruowaną fabułą (opartą właśnie na genialnych tekstach jak to bywa w typowym czarnym angielskim humorze wiele skupia się na tym co się mówi). Każda jedna sytuacja wywołuje u nas salwy śmiechu. Mamy tu do czynienia z niebanalnie utalentowanymi aktorami jak właśnie Rowan Atkinson, Hugh Laurie, Stephen Fry (Duke Wellington, biskup, generał Melchett) czy Tony Robinson, grający pomocnika lorda Czarnej Żmiji, Baldricka. Serial ten przedstawia historię Angli w różnych okresach od średniowiecza aż do czasów II wojny Światowej, ale w sposób komiczny i zarazem inteligentny. Ma on swoisty charakter i atmosferę tamtych czasów oraz bogatą scenografię. Współautorem scenariusza do tego serialu jest Rowan Atkinson nie dziw więc, że to dzieło do którego chętnie się wraca i za każdym razem można się zdrowo uśmiać.

Kadry z serialu komediowego Czarna Żmija

 
Tony Robison jako Baldrick, Hugh Laurie jako książe Jerzy III oraz Rowan Atkinson jako lord Czarna Żmija
 
 
Rowan Atkinson jako lord Czarna Żmija oraz Stephen Fry jako biskup
 
 
Hugh Laurie jako książe regent Jerzy III
 
 
 
Rowan Atkinson jako lord Czarna Żmija i Tony Robinson jako Baldrick
 
 
Stephen Fry jako Duke Wellington i Hugh Laurie jako książe regent Jerzy III

 
 
Jeśli lubicie i rozumiecie angielski skecze i potrzebujecie dużej dawki śmiechu polecam świetne skecze w wykonaniu duetu Hugh Lauriego oraz Stephena Fry. Panowie ci mieli wspólny program który nadawany był przez telwizje BBC 1 oraz BBC2 od 1987 roku. Nazywał się A little bit of Fry and Laurie, a jego twórcami byli oni sami, napisali także scenariusz. W sumie wyemitowano 26 odcinków ( 1989 - 1995) w czterech seriach. Najzabawniejsze skecze według mnie to : Psychiatrzy, Sklep z modelami, Peter and John lub Marjorie, Wojenne opowieści, Palenie. Obok komików z Latającego Cyrku Monty Pythona Hugh Laurie oraz Stephen Fry są z pewnością jednymi z najlepszych komików w Wielkiej Brytani nie pomijając Rowana Atkinsona. Oglądnijcie, a nie zawiedziecie się. Możecie tylko płakać ze śmiechu ponieważ czarny angielski humor to najinteligentniejszy humor na świecie. Muszę tu podkreślić że wprost uwielbiam Anglików, właśnie za to ich rewelacyjne poczucie humoru. Żadna amerykańska komedia nie dorównuje poziomem angielskim. Trzeba rzec, że Anglicy już się z tym rodzą.
 
 

 Źródła :

https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarna_%C5%BBmija

https://en.wikipedia.org/wiki/A_Bit_of_Fry_%26_Laurie

Zdjęcia pochodzą ze stron :

http://media.teleman.pl/photos/470x265/Czarna-Zmija.jpeg

http://8.s.dziennik.pl/pliki/4484000/4484957-czarna-zmija-424-643.jpg

http://img.cda.pl/vid/oryginalne/f76c82275992540e79620e80e41b6480-81.jpg

http://fraa.blox.pl/resource/XM03_Blackadder.jpg

 https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZZltK0266UFbfIzC8-3vopTejwguhbNAAHnIbs8T1aiXlf4xyT1UGA09GApJeAJrVeSB4bMs2QriqM06Hy4OoZMJfQjLsdPhMQghgbQYRE-oKp0RzAnssc-wldPsP6oouGxLWowkvtIA/s1600/4747.jpg

9 komentarzy:

  1. Kasiu, lubię czytać Twoje posty :) Zima faktycznie za wcześnie przyszła. Ale może i w tym roku nie będzie taka surowa. Trzymaj się ciepło i nie dawaj się tam. Jestem zawsze z Tobą i lubię Cię taką, jaka jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Monty Python !!! Uwielbiam. Mam w zbiorach wszystkie odcinki Latającego Cyrku oraz ich filmy pełnometrażowe. Genialny humor. Najlepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie śniegu na szczęście nie ma i nie było...i oby nie było w przyszłości. Nie chcę, może spaść dopiero na święta Bożego Narodzenia. Chętnie prześpię z tobą zimę, heh :D

    Ja lubię w domu jasne kolory, możliwe, że to dlatego, że nie mam niestety słonecznego pokoju ani jednego i ciemny kolor by był przygnębiający :/

    Dzięki za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, Kasiu :)

    Trochę mnie tu nie było, za co najmocniej przepraszam :)

    Muszę się przyznać, że ten wczesny śnieg bardzo mnie ucieszył, bo lubię, gdy pada, a zima obok jesieni jest moja ulubioną porą roku. Ale rozumiem i szanuję przekonania innych.
    U mnie niedawno też był remont - masakra! Jedno pomieszczenie się remontuje,a bałagan panuje w całym domu :( Później kolejna tura.

    Zazdroszczę Ci tego kursu :)

    Pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. Śnieg? jaki śnieg? na szczęście w Bydgoszczy nadal jesień- i to zaskakująco łagodna i słoneczna ;) oby jak najdłużej!

    OdpowiedzUsuń
  6. No niestety u nas był. Jeden dzień. Wstałam a tu biało na dachach.

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie zima jest moją ulubioną porą roku. Lubię te białe krajobrazy, na których widnieją ogołocone z liści białe drzewa, lekko przykryte śniegiem. Mimo wszystko nie chciałabym zimy w październiku - u nas też był to tylko jeden dzień. Październik to miesiąc, w którym mam urodziny i wolałabym ładniejszą pogodę.

    Pozdrawiam i częściej zapraszam do mnie (ja też będę wpadać) ;)
    NowMyTurn :*

    (z anonima kolejny raz bo nie mam konta Google+ )

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ogromnym fanem Monty Pythona i Hotelu Zacisze oczywiście też. Szkoda, że tego ostatniego powstały tylko 2 sezony.

    Czarną Zmiję kiedyś obejrzę całą.

    Zainstersowałaś mnie "A little bit of Fry and Laurie", ale nie mam pojęcia gdzie to obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Little bit of Fry and Laurie swego czasu były skecze na you tube z napisami. Teraz nie wiem czy są. Dziękuję za wizytę i pozdrawiam serdecznie

      Kasia Dudziak

      Usuń